Profil użytkownika

Kasjopeja Tales to głównie opowiadania/opowieści (raczej mroczniejsze niż jaśniejsze): od fantasy, science-fiction, przez horror, po kryminał. Okazjonalnie piszę też dłuższe formy.

 

Teksty publikowane:

Sny Umarłych. Polski rocznik weird fiction. 2021 wydawnictwa Phantom Books z tekstem "Części stworzą całość" str. 77-97. Tekst ma nietypową strukturę, dlatego polecam czytać go wieczorem lub przy mniejszym natężeniu światła, a ewentualnie drugi raz (jeżeli ktoś będzie miał ochotę na więcej informacji) już w normalnym oświetleniu! :D

W antologii „Wszystkie kręgi piekła” – Phantom Books (2022) z tekstem "Trzy krople na śniegu"

W antologii Granice Nieskończoności można znaleźć moje opowiadanie pt. "if…else…":

https://www.zapomnianesny.pl/granice-nieskonczonosci/

 

Trzech tekstów można posłuchać na kanale Oczytany Kameleon (https://www.youtube.com/channel/UCaMZrxLOPz8WvEedkwf-atg ):

Strażnicy Niepamięci –

https://www.youtube.com/watch?v=-YfGA4eT9Xs

Telefon do przyjaciela –

https://www.youtube.com/watch?v=T1f8orw_KCY&t=4s   

Muzy nowej ery –

https://www.youtube.com/watch?v=cJ2xluvxq_M


komentarze: 745, w dziale opowiadań: 659, opowiadania: 168

Ostatnie sto komentarzy

Cześć, krar85 :)

Dzięki za przeczytanie i wybacz tak późną odpowiedź.  

“Przemiana” wychodzi bardzo dobrze, naturalnie, okrutnie, trochę zgrzytało mi raptowne ogarnięcie się bohatera, ale to też ciekawy smaczek do rozkmin.

Cieszę się, że protagonista się jako tako udał – forma, jaką przybrałam faktycznie ograbia go z przeszłości i możliwości zarysowania jego przeszłości i motywacji. Ta nagła przemiana była zamierzona – słoik na nagłe przypadki był jego ubezpieczeniem, zaworem bezpieczeństwa, gdyby coś się stało. Wymazanie wspomnień to jedno, ale zakładam, że jakaś pamięć „mięśniowa” (w tym wypadku wzorzec zachowań) pozostaje i reakcja była automatyczna.

Przyznam szczerze, że niewiele tekstów mnie porusza, ten poruszył.

heart

Zastanawiam się, czy nie warto by tu dać oznaczenie 18+, bo osoby wrażliwe mogą się zdziwić.

Myślałam o tym, ale w końcu zrezygnowałam z tego pomysłu.

 

Jeszcze raz dzięki za komentarz!

Ananke

Jestem wdzięczna za przeczytanie i wyłapanie błędów (większość chyba poprawiłam).

Wiem, że to urban fantasy dość oszczędne, ale i bohater dość odizolowany – przez co i czytelnikowi się dostaje rykoszetem :)

Koala75

Dzięki :)

GreasySmooth

Dzięki za przeczytanie i cieszę się, że coś tam się podobało. Zdaje sobie sprawę, że trudno lubić bohaterów – to u mnie częsta przypadłość. 

Dzięki, tobie również! Ja się powoli przetaczam po opkach konkursowych, może w weekend będę miała więcej czasu na czytanie ;)

AP, dzięki za przeczytanie :)

 

Wybacz, że trochę wymęczyłeś się przy czytaniu. Fakt – miało być trochę nużące, przynajmniej na początku, ale miałam nadzieję, że czytelnik jakoś to przeboleje ;)

Magia, centaury, wampiry, amulety lub chory umysł. Stawiam na to drugie.

Jedno nie wyklucza drugiego ;)

 

A ok, chodzi o pewną naiwność relacji. Spoko – przyznaję się do winy :D Niby miałam zapas znaków, no ale też nie chciałam zbędnie przedłużać. Poza tym postawiłam na tę niepamięć głównego bohatera i wynikające z tego niedopowiedzenia i może wyszło czasem dość naiwnie.

Perrux, cześć :)

Dzięki za przeczytanie i cieszę się, że jako całość się spodobało.

 

Najmniej przekonała mnie warstwa obyczajowa / emocjonalna. Miłość chłopaka, który uciekł z sierocińca i bogatej, wrażliwej dziewczyny wydała mi się w pewnym sensie banalna. 

Tu coś chyba poszło nie tak – albo to źle opisałam, czegoś zabrakło lub coś innego się zadziało… albo suma sum ;) Wątpię, czy była to miłość normalna, jeżeli chodzi o Joe – raczej chora i wynaturzona. W końcu miał coś cudownego i nie zamierzał tego puścić.

Podobnie jak myśli dziewczyny w parku i […]

To miało być dość sztuczne (może nawet fajnie, że tak wyszło). Córka od początku chciała go oszukać i wiedziała, że nawet za bardzo się starać nie musi, bo Joe nie jest jeszcze sobą (nawet by jej nie rozpoznał) – musiała się dostać do pokoju z Bielą i Czernią, a to był najprostszy sposób.

[..] fragment z planowaniem dorobienia się domu, gromadki dzieci i psa. Bardzo trudno mnie „kupić” tego typu emocjami.

… bo to nie są jego wspomnienia ;) Wszystkie te, które pochłania, należały do kogoś innego. Pierwsze do mężczyzny szczerze zakochanego w swojej kobiecie, drugie do młodego studenta a trzecie do dziecka. Żadne z nich nie było Joe – on je ukradł (jak jeszcze pracował z Anną), żeby potem się nimi narkotyzować.

To pierwsze wspomnienie miało być niejasne (sugerować, że należy do Joe – on sam pewnie tak myślał, ale następne miały temu przeczyć). Gdzieś w tekście przewija się, że Joe nie mógłby skończyć szkoły, a do sierocińca oddany był zaraz po urodzeniu, więc nie mama nie mogłaby mu zrobić przyjęcia urodzinowego.

Fabuła w wielu miejscach przypomina Black Mirror, w pewnej chwili miałem wrażenie, że pasowałaby na scenariusz kolejnego odcinka ;) To na pewno na plus.

heart

Odnośnie bohaterów: Joe na pewno wyszedł charakterystyczny i budzący pewne emocje. Chociaż przydałby się ktoś, komu moglibyśmy kibicować – odniosłem wrażenie, że wszyscy bohaterowie są „złymi” ludźmi.

To dość częsta przypadłość moich bohaterów. Czasem ciężko, któregokolwiek lubić :( Ja już tak mam… a i jeszcze zazwyczaj wszyscy giną lub świat umiera XD

 

Jeszcze raz dzięki za przeczytanie :)

 

 

Zanais,

bardziej chodziło mi o klimat i mięsistość (tam kanibali w sumie nie było). Cała oprawa graficzna, lokacje są zbudowane z tkanki… Warto zerknąć na same grafiki są dość mięsiste ;) Cytat z promujący grę “Pierwszoosobowa gra w konwencji horroru science fiction, której główną inspiracją były dzieła H.R. Gigera, twórcy ksenomorfa z serii filmów Obcy.”

Cześć, Anan­ke :)

Nie typowa opowieść i taka też kradzież. Surrealistyczny, chaotyczny (dla mnie ciut aż za bardzo) i oryginalny obraz z ciekawym światotwórstwem. Dialogi pchają opowieść z zawrotną prędkością, aż się kilka razy pogubiłam ;D Nie mniej jednak fajna lektura.

Cześć, Ambush :)

Dzięki za przeczytanie i klika (oczywiście poprawiłam błędy).  

Oszukałaś z tym początkiem. Zastanawiałam się jak depresyjny menel cokolwiek ukradnie, albo co ktoś może zechcieć ukraść jemu!

Każdy „oszukany” czytelnik to miód na moje serduszko ;D Zwłaszcza, że zwykle gdzieś w tekście umieszczam rzeczy, które pozwalają przewidzieć zakończenie. Taka przypadłość, za młodu za dużo kryminałów oglądałam ;)

Opowiadanie niełatwe, mroczne i przygnębiające, ale niezwykle interesujące.

heart

 

Jeszcze mały edit (niestety z telefonu, więc ciężko mi edytować poprzednią odpowiedź). Jeżeli chodzi o pokój i dlaczego Joe z niego nie korzystał. Napisałam, że o nim nie pamiętał i to jest prawda, ale też lekki skrótu myślowy. Przypomniał sobie o nim, gdy przeczytał spreparowaną notatkę. I to jest ok, ale to był drugi raz, gdy sobie o nim przypomniał. Pierwszy był, gdy Anna waliła do jego drzwi. Wtedy chciał gdzieś się schować i odruchowo (coś jak pamięć mięśniowa) schował się w tym pokoju. Tam zobaczył słoik na tylko nagłe wypadki i dalej wszystko poszło z górki :)

Cześć :) 

Wszyst­kie wska­za­ne błędy po­pra­wię (jak tylko skoń­czę od­pi­sy­wać). Wszyst­kim razem i z osob­na dzię­ku­ją za prze­czy­ta­nie.

 

Żon­gler

W kwe­stii fa­bu­ły: Joe sto­sun­ko­wo łatwo wy­ka­ra­skał się z ta­ra­pa­tów wią­żą­cych go bez­po­śred­nio z bru­tal­nym mor­der­stwem swo­jej bli­skiej osoby. Mimo mo­dy­fi­ka­cji pa­mię­ci de­tek­ty­wów, śledz­two po­win­no rzu­cić choć cień po­dej­rze­nia na bli­skie oto­cze­nie ofia­ry.

I tak i nie. Wia­do­mo, że samo wy­kra­dze­nie wspo­mnień nie za­dzia­ła (ka­me­ry czy in­for­ma­cje w kom­pu­te­rze zo­sta­ną). Ale póź­niej do­wia­du­je­my się, że Joe ma „przy­ja­ciół” w wielu miej­scach i to za­ła­twia spra­wę. To nie tylko tak, że uła­twi­li mu do­stęp do Anny, ale też i za­pew­ni­li opie­kę po. Cały pa­kiet :D

Dla­cze­go, będąc al­ko­ho­li­kiem, nie pić al­ko­ho­lu, jeśli ma się do niego stały i nie­ogra­ni­czo­ny do­stęp?

Apa­tia i za­po­mnie­nie. Do­pie­ro gdy na­pi­sał sobie wia­do­mość (niby od Anny) mó­wią­cą, aby od­na­lazł słoik – pa­mięć zo­sta­ła po­bu­dzo­na. Sku­ba­niec się przy­go­to­wał. A wcze­śniej jadł i pił bez umia­ru nie wie­dząc, czego mu na­praw­dę bra­ku­je. On nawet nie bar­dzo pa­mię­tał, co umie zro­bić. Pra­wie nie wy­cho­dził z domu i nie miał jak przy­pad­kiem się o tym prze­ko­nać. Choć gdy prze­czy­tał kart­kę niby od Anny, coś tam mu za­czę­ło świ­tać. A potem po­to­czył się jak kula śnież­na… dość po­wol­na, ale jed­nak.

Kra­dzież myśli jest cie­ka­wą in­ter­pre­ta­cją mo­ty­wu zło­dziej­skie­go. Biel to Dobro, Czerń to Zło. Jed­nak można od­nieść wra­że­nie, że jest to zbyt pro­sto­li­nij­ne.

Tro­chę tak, ale ra­czej mia­łam na myśli, że Czerń to wszyst­ko, czego w sobie nie chce­my, przy­kre, złe wspo­mnie­nia i myśli. A Biel to te przy­jem­ne, słod­kie i cenne dla nas. I jak się oka­zu­je uza­leż­nia­ją­ce dla Joe.

Wy­da­je mi się jed­nak, że zbyt dużą część fa­bu­ły oglą­da­my we wspo­mnie­niach – co nie jest wadą samą w sobie, a ra­czej su­ge­stią, że można było roz­wi­nąć oby­cza­jo­wy aspekt opo­wie­ści w cza­sie te­raź­niej­szym, nie prze­szłym. Ro­zu­miem jed­nak, że hi­sto­ria ma zo­stać opo­wie­dzia­na wła­śnie po­przez wspo­mnie­nia tego, co było; po­dob­nie jak Joe, fa­bu­ła żyje prze­szło­ścią.

Za­le­ża­ło mi na tym, by czy­tel­nik od­kry­wał i prze­cho­dził przez opo­wieść razem z Joe, który też nie wszyst­ko pa­mię­ta i nie­któ­rych rze­czy do­wia­du­je się na równi z nami. Rozumiem jednak, że może być to specyficzne opowiadanie historii i nie zawsze atrakcyjne.

Przed­sta­wie­nie tego w po­sta­ci ta­jem­ni­czych sym­bo­li jest jed­no­cze­śnie wi­zu­al­nie in­try­gu­ją­ce (ze wzglę­du na nie­zna­ny czło­wie­ko­wi świat, który ob­ja­wia się w swej „ma­gicz­nej” for­mie) oraz nieco roz­cza­ro­wu­ją­cy. Dla­cze­go? Wy­da­je mi się, że de­cy­zja o przed­sta­wie­niu cze­goś nie­wy­obra­żal­nie bo­le­sne­go w po­sta­ci wy­łącz­nie ob­raz­ko­wej jest tro­chę pój­ściem na ła­twi­znę.

Nie­ste­ty tutaj prze­gra­łam z edy­to­rem – więc tro­chę się zga­dzam. Za­mysł był taki, że opi­sa­ła­bym cały pro­ces, a potem ście­śni­ła tekst, by myśli i słowa na­kła­da­ły się na sie­bie w nie­mal nie­da­ją­cy się od­czy­tać na­tłok myśli. Edy­tor jed­nak po­krzy­żo­wał mój plan, więc je­dy­ne co mo­głam zro­bić by za­cho­wać pier­wot­ny po­mysł to go za­sy­mu­lo­wać.

 

Hej, Outta Sewer :)

 

Wszyst­ko po­pra­wię, jak tylko od­po­wiem na ko­men­ta­rze – tak to jest, jak od da­wa­na się nic nie pi­sa­ło ;)

Za­koń­czy­łaś ze­mstą z ma­lut­kim plot twi­stem, który jed­nak mnie nie za­sko­czył, po­nie­waż wcze­śniej­sze wspo­mnie­nie o córce przy po­li­cjan­tach było strzel­bą Cze­cho­wa, która mu­sia­ła gdzieś wy­pa­lić. Scena gwał­tu tylko mnie w tym prze­ko­na­niu utwier­dzi­ła.

Tu aku­rat taki za­bieg mi pa­so­wał, bo chyba nawet Joe wy­da­wał się zdzi­wio­ny, że to po­wie­dział. On nie po­wi­nien o niej pa­mię­tać. Może to bar­dziej pod­kre­ślę.

Trochę mnie trzepnęło gdzieś po drodze światotwórstwo. Myślałem, że to takie urban fantasy będzie, a po drodze dorzuciłaś fragmenty, które z cyberpunkowych klimatów Gibsona przeniosły mnie w ekspresowym tempie do konwencji d20 Modern, Shadowruna, a z kolei wspomnienie o otrzymaniu dyplomu objawiło mi się w hogwartowym anturażu. Pomieszanie z poplątaniem, lecz takie które intryguje a nie irytuje.

Nie bar­dzo chcia­łam sku­piać się na świe­cie (bo i nie to było celem opo­wia­da­nia) – to miała być przy­ziem­na opo­wieść o Joe (a on dawno od­su­nął się od tego świa­ta, dlatego poznajemy fragmenty świata z jego perspektywy). Ale tak jest tu tro­chę dziw­nych po­łą­czeń (wiedź­my, ne­kro­man­ci i cen­tau­ry – jak w moim opo­wia­da­niu na “Kawka z Kafką”) + su­ge­stia bo­skich in­ter­wen­cji i przy­wódz­twa. Choć cyberpunka nie miałam na myśli.

A, no wła­śnie, bo o sce­nie gwał­tu chcia­łem jesz­cze – może nie je­stem pod jej wra­że­niem, jed­nak jest ona jedną z ta­kich scen, które po­ka­zu­ją umie­jęt­no­ści au­to­ra. Można to zro­bić do­słow­nie, wul­gar­nie, albo prze­giąc w drugą stro­nę i ugrzecz­nić gwałt – to ogól­nie dość śli­ski dla każ­de­go au­to­ra temat. A Tobie udało się tę scenę po­pro­wa­dzić w taki spo­sób, że ani nie skrzy­wi­łem się z po­wo­du jej bru­tal­no­ści, ale tez nie od­czu­łem za­że­no­wa­nia spły­ca­niem tego pro­ce­de­ru. Ten gwałt jest u Cie­bie opi­sa­ny mocno, ale w moim od­czu­ciu jest on od­po­wied­nio zimny i bez­oso­bo­wy, dzię­ki czemu ład­nie kom­po­nu­je się z psy­cho­tycz­nym cha­rak­te­rem Joe.

Przy­znam, że nie było to łatwe. Choć wy­da­je się ła­twiej­sze, bo były to wspo­mnie­nia Anny, która nie dość, że była w szoku to chcia­ła te myśli od siebie odsunąć (w miarę moż­li­wo­ści). Ga­da­nie Joe tro­chę też po­mo­gło w opi­sie sceny, ale gdyby to były jego wspo­mnie­nia, to scena by­ła­by aż na­zbyt bru­tal­na. Wiem, że pewnie można uznać (albo i nie), że scena jest trochę spłycona lub oszczędna, ale chyba w takiej formie tu pasuje.

Ogól­nie z fa­bu­ły je­stem dośc za­do­wo­lo­ny, a głów­nym man­ka­men­tem Two­je­go tek­stu są błędy, z któ­rych część przed­sta­wi­łem na po­cząt­ku ko­men­ta­rza. Widzę, że SPW i Żon­gler też zwró­ci­li Ci uwagę na kilka rze­czy. Kli­kam awan­sem, mając na­dzie­ję, że te wska­za­ne uchy­bie­nia po­pra­wisz :)

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i kilka, zaraz wszyst­ko ogar­nę.

 

Du­ago­_De­ri­sme, cześć :)

 

Pierw­sze aka­pi­ty nie­zbyt za­chę­ca­ją­ce. To jest może kwe­stia in­dy­wi­du­al­na, ale u mnie ten po­cząt­ko­wy obraz we­ge­ta­cji bo­ha­te­ra o ge­ne­rycz­nym imie­niu od razu wy­wo­łał lu­strza­ne od­czu­cie znu­że­nia. Może przy­dał­by się tam jakiś ma­lut­ki ha­czyk dla pod­trzy­ma­nia uwagi? Skąpo ubra­ne wróż­ki były pierw­szym ele­men­tem, który mnie tro­chę wy­bu­dził z ma­ra­zmu ;)

Ja wiem, że cza­sem warto od razu przy­wa­lić ło­pa­tą…ale bo­ha­ter jest w ma­ra­zmie i chcia­łam, by czy­tel­nik też przez chwi­lę był, ale mia­łam na­dzie­ję, że przez to się nie znie­chę­ci.

Po­do­ba­ło mi się mnó­stwo dro­bia­zgów po­roz­rzu­ca­nych w tek­ście: deszcz świę­to­ma­gicz­ny, po­li­cjant wam­pir i jego me­to­dy śled­cze, pod­ko­wa cen­tau­ra… Może odro­bi­nę szko­da, że to są tylko re­kwi­zy­ty, a nie na­rzę­dzia, które coś wno­szą do fa­bu­ły, ale nie będę na­rze­kał na taki bufet cie­ka­wych po­my­słów.

Fak­tycz­nie, cią­gle ma­iłam w gło­wie, by czy­tel­nik mimo wszyst­ko zo­stał oto­czo­ny przez świat, ale aż tak się na nim nie sku­piał – by mógł go po ka­wał­ku po­zna­wać z Joe (który śred­nio w nim uczest­ni­czył na po­cząt­ku opo­wie­ści).

Po­dob­nie jak Żon­gler, za­sta­na­wia­łem się, dla­cze­go Joe tak nagle po­szedł w cug z Bielą, jeśli miał ją w za­sa­dzie cały czas pod ręką? Chyba wcze­śniej mu się to nie zda­rza­ło, skoro miał jej taki zapas?

Bo o nim nie pa­mię­tał :D do mo­men­tu, gdy sam do sie­bie nie na­pi­sał no­tat­ki.

 

Jesz­cze raz dzię­ki i idę po­pra­wiać błędy ;)

Cześć Zanais,

co tu dużo pisać – świetne opowiadanie, które na trochę zapamiętam. Klimat miodny, a kanibale i kulty obdzierający ludzi ze skóry, lubujący się w bólu zawsze u mnie na plus ;) Tak zupełnie na boku, klimat podziemi kojarzył mi się z grą Scorn, choć tam kolory były stonowane (niemal mdłe), a tu wydawały mi się nadwyraz żywe.

Cześć, Sonata :) Dawno mnie nie było – wróciłam skuszona konkursem.

Widzę, że nietypowe złodziejstwo sobie wybrałaś ;) co zawsze jest na plus. Czytało się przyjemnie -obrazowe, lekkie (jeżeli chodzi o formę, nie temat) z ciekawymi porównaniami i ozdobnikami. I choć aż takim fanem takich zabiegów nie jestem (nawet jeżeli sama nieraz je poczyniłam), to tu mi one pasowały, zarówno do świata jak i opowieści.

Cześć :)

Podobało mi się :D Klimatyczne opowiadanie z ciekawymi opisami i bohaterami. Prawie klasyczny heist ze zwrotami akcji, a zakończenie z happy endem, ale nie dla naszego bohatera, to u mnie zawsze na plus ;)

Jak opisywałeś sadzawkę z ośmiornicą (zawsze mile widziane stworzonka), to zaczęłam podejrzewać, jak to się skończy. Za to dopiero przy drugim użyciu tatuażu/znaku przez bohatera ogarnęłam, co on właściwie robi.

Cześć :)

 

Czytałam akurat podczas kolokwium (spokojnie, ja je prowadziłam) i nawet nie wiem, kiedy mi te półtorej godziny zleciało. Przyjemne i lekkie opowiadanie, które czytało się płynnie. Absurdu i humoru akurat tyle ile trzeba – krowa na dachu mnie rozwaliła ;) Fajny pomysł z gadającym kamieniem i sam motyw konkursowy (klasyczny złodziej, ale i tak fajny).

Cześć :)

Przede wszystkim podobał mi się świat, barwnie opisany i pięknie przedstawiony. I jak zwykle nie przepadam za tekstami, gdzie bohaterem jest dziecko, tak tu zupełnie mi to nie przeszkadzało. Dziewczynka jest nad wyraz dojrzała, a tekst tłumaczy, dlaczego taka jest. Choć dziewczyna ma też w sobie pewną naiwność, charakterystyczną dla dzieci.

Historia sama w sobie też w porządku, zwarta i na temat, bez zbędnych wątków i dłużyzn. Opisy pięknie tu grają… tylko czasem się w nich gubiłam ;) Być może dlatego, że tego gatunku nie czytam często, więc i nie wszystko umiałam sobie sprawnie wyobrazić .

Cześć, 

fajny pomysł na opowiadanie i nietypowe złodziejstwo; bardzo przyjemnie się czytało. Nie było dłużyzn, co się chwali ;) Zakończenie też przypadło mi do gustu – myślałam, że go zapętlisz w czasie, a tu proszę – orka do końca życia, no albo przynajmniej na kilka set lat. A kobiety to się tam w ogóle nie spodziewałam.

Z mikro minusów to faktycznie dość sporo tam było tych przypadkowych spotkań i zbiegów okoliczności, no i bohater czasem wyciągał wnioski z dość dziwnych miejsc ;) (przynajmniej w moim odczuciu).

Zastanawia mnie tylko dlaczego mistrz Ernesta tak dziwnie zareagował, na to że chłopak zobaczył na wystawie zegarki. Wiedział, że z nimi jest cos nie tak czy co?

Cześć,

trzeba przyznać, że się uśmiałam :D Tekst się nie dłuży, ale też nie przypomina skeczu, gdzie co chwilę rzucany jest dowcip. Postacie ciekawe, a przez to, że je znamy w tej wersji, stają się jeszcze ciekawsze, bo nietypowe. Ale z tymi jajami to przesada… znaczy to, że je mają to jasne, ale nie myślałam, że też je znoszą ;)

Wynik walki z edytorem portalowym – remis 1:1

Udało mi się dać spację, ale już nie zagęścić litery, tak jak chciałam ;) 

 

 

Przed dodaniem spacji i “krzaczków” tekst miał ok 38 tys. znaków ze spacjami

Dzięki Finkla :) Spacje okazały się bolesne, ale dałam radę ogarnąć – jak na pudełku o to samo zapytałam. 

Z Worda można przekopiować do edytora portalowego długie i krótkie spacje (ale jest to 6 znaków na liczniku), ale też ¼                          spacji (która już ma 1 znak). 

Dalej mam problem z gęstością czcionki, ale to sprawa drugorzędna. 

Cześć, czy wie ktoś może jak "zmusić" portalowy edytor do współpracy? ;) Próbuję zastosować nietypowe jak na niego formatowanie, czyli zmienić rozstrzelenie liter. Takiej opcji nie ma, ale myślałam, że może wystarczy to zrobić w Wordzie, a potem przykleić to za pomocą przycisku "Wklej z programu MS Word", niestety – ignoruje formatowanie. Próbowałam więc wkleić kod html (jak w załączeniu) i też nic z tego. Może ktoś już miał z tym do czynienia i wie jak rozwiązać ten problem.

 

 

EDIT: teraz jeszcze zauważyłam, że ignoruje wielokrotne naciśnięcie spacji by zrobić pustą przestrzeń…. Może też ktoś wie jak to ogarnąć.

 

Kierując się ślepą wiarą, że dam radę coś napisać, poproszę: 28. Patryk to informatyk. Jest zaangażowany w tworzenie gry, w których postaci kreuje na podobieństwo swoich znajomych.

Cześć, krar85 :)

Na początku pragnę zaznaczyć, że nie przeczytałem tekstu, tylko przesłuchałem na “Oczytanym kameleonie” ;-).

Facet ma talent i super głos, więc warto go słuchać! heart

Bardzo dobre, na swój sposób dynamiczne i trzymające w napięciu opowiadanie. Nic nie jest tym, czym się wydaje, akcja zaskakuje a wszystko składa się w sensowną (tak weirdowo) całość. […] Nie ma tu za wiele grozy, ale są tony niepewności, nieuchronności i obawy.

Właśnie takie miało być, postawiłam tu bardziej na weird niż grozę. Co ciekawe na Sny umarłych 2021 wysłałam tekst (pojawi się w pierwszym tomie), w którym znowu pojawia się Alan, tylko tym razem jest jeszcze dziwniej (niestety z tego nie będzie dało się zrobić audiobooka) :D

Całość nieco traci dynamikę podczas rozmowy – a w zasadzie monologu przy telefonie, […]

W sumie rozumiem, bo gdy to pisałam miało, to sens, ale podczas słuchania audio faktycznie wydało mi się to ciut przy długie. No cóż: człowiek uczy się całe życie ;)

Tarnina, witaj :)

Wdzięczna jestem za uwagi! Z bólem serca piszę jednak, że będę mogła na nie odpowiedzieć lub poprawić je dopiero za jakiś czas.

Zauważyłam jednak:

samemu dopisując cenne uwagi na marginesach

 

Cenne w czyjej opinii? W tagach trzeba było dodać "erotyka". Może się nie zniechęcę do końca. […]

Nie, jednak się zniechęciłam. Przykro mi.

Masz rację, powinnam dodać ten tag (co właśnie zrobiłam). Jakoś dając tag bizarro, uznałam, że osoba, która będzie czytać tekst i tak wie, na co się pisze ;D

Dzień dobry, wie może ktoś przypadkiem, jak szybko bije serce żaby? Chodzi mi o orientacyjną wartość; zakładam, że może się ona różnić w zależności od gatunku i (pewnie) miejsca występowania. Mi bardziej chodzi o nasz klimat, teren zalesiony w pobliżu jest jezioro, staw lub strumień. Internet pokazuje mi wszystko tylko nie tego płaza :/

Dzięki, Anet :) Jak zawsze miło, że przeczytałaś opowiadanie. Jeszcze milej, że się podobało!

Krokus, witaj :)

 

Nie myślałam, że ktoś się tu jeszcze pojawi! Tym bardziej dzięki za przeczytanie.

 Bardzo fajny twist na końcu.

Na tym najbardziej mi zależało, więc cieszę się, że wyszło tak, jak sobie zaplanowałam.

Nie ma co się rozpisywać – idę po ostatniego klika ;)

Wdzięcznam za docenienie (dodatkowo w postaci klika) ;D

No i w sumie ja też się dostałam do SU :D

Koala75 :) jeszcze i ciebie przepraszam za późną odpowiedź! Cieszę się, że tekst przypadł do gustu i że udało mi się cię zaskoczyć. Pozdrawiam!

Cześć, ninedin :)

wybacz późną odpowiedź, ale ostatnio rzadziej zaglądam na portal :)

Pomysł na quasi-wampiryczną istotę masz fajny, bohaterka-ofiara trochę IMHO za idealna (i śliczna, i zdolna), ale generalnie tekst udany i dobrze mi się go czytało.

Taką bohaterkę, podobnie jak jednorożca, człowiek chciałby choć raz w życiu zobaczyć. Ale kilka takich studentek w życiu spotkałam. Cieszę się, że tekst jest udany :)

Mała uwaga, w zasadzie nieistotna, ale z “mojej” sfery realiów – doktorzy prowadzący zajęcia na studiach doktoranckich to rzecz nieczęsta (raczej ludzie po habilitacji to robią),bohater trochę by zwracał na siebie uwagę; choć, uwaga, mogę nie wiedzieć, jaka jest praktyka np. w laboratoriach, bo jestem humanistką.

Hm, to naprawdę piekielnie różni się od moich realiów – nauki przyrodnicze się z tej strony kłaniają ;) Sama jestem doktorem i u nas to standard. Zarówno doktoranci, jak i doktorzy (w tym także ci z habilitacją) prowadzą zajęcia. EDIT: <oczywiście na studiach doktoranckich, doktoranci zajęć nie prowadzą ;) Rozpędziłam się z tymi przykładami.>

Zakładam, że to zależy od dziedziny, ale przede wszystkim stanowiska. Ja jestem adiunktem na stanowisku dydaktyczno-naukowym i mam do wyrobienia odpowiednią liczbę godzin w pensum a na jakim kierunku i studiach to już kwestia kompetencji ;)

 

Raczej zabieg techniczny, żeby Brandona trochę mocniej wkurzyć.

Uczciwe to aby? Biegnij, Lola, a my ci podłożymy jeszcze parę kłód pod nogi?

Uczciwe? Nie, ale też chodzi o przetestowanie kodu do granic możliwości. A poza tym, programista zostawił mu papierosy, więc są kwita ;D

Czy taki wirtualny czyściec może poprawnie funkcjonować. Sprawdzić możliwości programu, jako wirtualnego czyśćca (sortownicy do cyfrowych dusz).

Której potrzebuje, bo…? (Tak, sztuka dla sztuki XD)

Hmm:

1.Świat się wali i organiczne życie nie ma szans na przetrwanie. Wszystkich trzeba przepisać na kod, a przecież w coś trzeba wierzyć. Może być to wirtualne niebo lub potwór kablowy.

2.Programista ma za dużo wolnego czasu.

3.Programista dostał zlecenie i nie pyta „po co”, tylko „za ile i na kiedy?”

4.Wpisać własne pomysły (max. do dwóch):………….. XD

Jasne, zaszła w tobie zmiana, ale to nie jest szczere wyzbycie się chęci posiadania czekoladki :) Raczej chęć schowania kija lub pozbycia się osoby dzierżącej kij i napchania się czekoladą do woli :D

Pewnie. Ale zakładasz tutaj implicite, że człowiek jest jakimś mechanizmem. Może tak chciałaś, ale to raczej nie jest prawdziwe założenie (to w fantastyce jest na miejscu, po prostu zaznaczam).

Zgadzam się :) Wyjątki od reguł zawsze się zdarzają i nie wszyscy zachowają się tak samo (choć w pewnych sytuacjach wielu ludzi zachowa się bardzo podobnie). W analizie danych jest bardzo podobnie. Większość danych jest w stanie ogarnąć program/kod, ale człowiek jest niezbędny, by zinterpretować wynik. Jeżeli zostawimy to programowi, to można się turlać ze śmiechu przez dwie godziny :)

został przepisany na wersję cyfrową (może tak wygląda teraz rzeczywisty świat?)

Hipoteza symulacji?

Tak, ale chyba nie do końca (specjalistą nie jestem). Brandon kiedyś faktycznie żył, miał ciało (programista o tym wie…no, chyba że on też jest symulacją). To już są takie rozważania typu: nie jesteśmy w stanie ponad wszelką wątpliwość udowodnić, że nie jesteśmy mózgami w słoikach ;D

Dlatego właśnie testowany jest wirtualny czyściec, by takie osoby trafiły do odpowiednich dla siebie miejsc, a nie błąkały się jako artefakty po wirtualnym świecie.

Ale wirtualny świat jest zaprojektowany od początku jakoś… nie, inaczej. Dlaczego wirtualny świat miałby być zaprojektowany zgodnie z prawem naturalnym?

Fakt. Może być zaprogramowany dowolnie. Może nie mieć nic wspólnego z naszą rzeczywistością, może tam nie być żadnej religii itp. W tym przypadku chciałam trochę pobawić się w stworzenie takiego świata, gdzie wirtualna rzeczywistość jak najbardziej przypomina tą naszą (z tymi samymi prawami itp). Może, żeby przejście z jednego do drugiego było bardziej naturalne? Żeby dodatkowo nie stresować przepisywanych bytów. Choć nie dotyczy to akurat Brandona, który ma zaszczyć testować mniej przyjemną część wirtualnego życia.

Przyznam, że na potrzeby tego tekstu aż tak się nad tym nie zastanawiałam, raczej chciałam przenieść znajome, na mniej znajomy grunt.

Hmm, chodziło mi trochę o taki efekt, gdy spowalniamy nagranie – co nabiera trochę więcej sensu, gdy czytelnik dociera do zakończenia.

Hmm, w sumie nabiera, chociaż – to spowolnienie miałoby być wynikiem niedoboru mocy obliczeniowych?

Raczej zabieg techniczny, żeby Brandona trochę mocniej wkurzyć.

Ufajmy więc, że wie, co robi!

Ten programista z manią wielkości? :D

Jak każdy programista ;D To jest nie integralna część tego zawodu.

I nie może być tu do końca mowy o nauce, skoro Brandon nie pamięta poprzednich prób. Ma, co najwyżej niejasne przeczucie, że coś jest nie tak, jak powinno.

Czyli dobrze wyłapałam, że nie pamięta?

Tak.

Oj… Może jednak, jak wyżej :) Krzywda=to, co sobie programista ubzdurał. Np. ktoś programiście zabrał kiedyś pluszowego misia (bo trzeba było go wyprać), ale poczuł się skrzywdzony – i teraz mamy w złych wyborach „złodzieje misiów” == „piekło”! I zaostrzone widły skierowane w strategiczny punkt ;)

 

Hmm. No, dobra, ale na czym w końcu polega ten eksperyment? To znaczy, czego ma dowieść?

Czy taki wirtualny czyściec może poprawnie funkcjonować. Sprawdzić możliwości programu, jako wirtualnego czyśćca (sortownicy do cyfrowych dusz). W drugiej kolejności, jakie funkcjonalności jeszcze należy wprowadzić, czy wszystko działa, jakie pozycje należy dodać do listy dobra/zła + wyjątki od reguły i furtki, bo jednak człowiek to bardzo nieprzewidywalna bestia, nawet w formie cyfrowej.

Zmienić – trochę tak, ale gdyby wiedzieli, że są w pętli, to raczej ta zmiana nie byłaby szczera.

Dlaczego? :)

Bo jeżeli sto razy dostaniesz kijem po łapach, gdy sięgasz po czekoladkę przed obiadem, to w końcu przestaniesz po nią sięgać. Ale nie dlatego, że nie chcesz czekoladki, ale dlatego, że nie chcesz dostać po łapach. Jasne, zaszła w tobie zmiana, ale to nie jest szczere wyzbycie się chęci posiadania czekoladki :) Raczej chęć schowania kija lub pozbycia się osoby dzierżącej kij i napchania się czekoladą do woli :D

Wystarczy trochę poprawić kod i powinno być dobrze ;)

Czyli co, Brandon jest kawałkiem kodu? Na to nie wpadłam.

Brandon jest wprowadzony do już działającego kodu czyśćca, jako zewnętrzna dana (obserwacja). Ale po części masz rację – Brandon jest cyfrową wersją człowieka, który kiedyś żył w fizycznym świecie, ale z jakichś względów został przepisany na wersję cyfrową (może tak wygląda teraz rzeczywisty świat?). Dlatego właśnie testowany jest wirtualny czyściec, by takie osoby trafiły do odpowiednich dla siebie miejsc, a nie błąkały się jako artefakty po wirtualnym świecie.

Tarnina :) Witam, witam i przepraszam za spóźnienie ;) Tekst poprawiłam, nie wszystko, ale dużo.

utrudniając zapalenie fajka

Fajki. https://sjp.pwn.pl/sjp/fajka;2458297.html

Tu zmieniłam na „szluga”. Faktycznie, po odmianie wychodzi „fajki”, a to zbyt mocny kojarzy się z fajką nabijaną tytoniem, a nie z papierosem, o którego mi chodziło.

Jej spowolniony głos

 

Hmm. "Spowolniony"?

Hmm, chodziło mi trochę o taki efekt, gdy spowalniamy nagranie – co nabiera trochę więcej sensu, gdy czytelnik dociera do zakończenia.

otworzył ją, i wpatrując się w pliki banknotów, myślał

 

Wtrącenie: otworzył ją i, wpatrując się w pliki banknotów, myślał.

Zmieniłam to zdanie i rozbiłam na dwa: „Otworzył ją szarpnięciem. Wpatrując się w pliki banknotów, myślał intensywnie.”

Projekt: Czyściec.god

 

Mmmmm… nie jestem specjalistą od teologii, ale nie. Nawet w alfie. Nie.

No nie wiem, nie wiem. Programiści potrafią mieć manię wielkości…

Pętla może więc trwać w nieskończoność, ale może się skończyć w dowolnej chwili – wystarczy, że mężczyzna podejmie właściwą decyzję (opisaną w kodzie).

 

A oto, dlaczego nie – czy, gdybyś była złym człowiekiem, chciałabyś iść do Nieba? Nie do słodkiego, puchatego i cukierkowego nieba pełnego frajerów, ale do Nieba, w którym nie widzimy już więcej jak w zwierciadle, ale poznajemy twarzą w twarz? Gdzie nie ma już pytań, a tylko odpowiedzi? Jedna dobra decyzja nie czyni człowieka dobrym, a zła – złym. Nie staniesz się osobą tylko dlatego, że wpadłaś na rozwiązanie zagadki w przygodówce, a takie wrażenie – grania w wyjątkowo dołującą przygodówkę, czy może jej betatestowania – miałam, czytając.

Co do samej pętli – to jest to ma ona tylko dwa wyniki (niezależnie od obiektu testowego). Albo góra, albo dół. Nikt nie pyta go tu o chęć, czy nie chęć pójścia gdzieś. Faktycznie nie określi to, czy jest dobry, czy zły, ale czy jest zdolny do bycia dobrym, czy już zawsze będzie podejmował złe decyzje. I od razu – co to są złe/dobre decyzje. W przypadku tego kodu (wersji alfy), są to wybory, jakie umieścił tam programista. Coś, co dało się łatwo zdefiniować w kodzie – zabójstwo/samobójstwo itp. To, co jest uznane za „dobry” wybór, też w kodzie jest, ale w tej uszkodzonej części. Lista wariantów zachwiań powinna być oczywiście obszerna, ale nigdy nie będzie idealna i zawsze, ale to zawsze zależna od twórcy kodu. Ufajmy więc, że wie, co robi!

Nie widzę w tym kręgu "reinkarnacji" okazji do nauki dla Brandona, gdyby ją miał, może coś by z tego wyszło, ale każda iteracja zaczyna się z tego samego punktu, nie? Poza tym tabela wyborów jest skończona, użytkownik (czyli Brandon) nie może zejść z utartej ścieżki – prawda?

Bo to alfa ;) Wybory są skończone, zarówno te „dobre”, jak i „złe”, ale zawsze w kodzie zostawia się miejsce na wybór nieprzewidziany kodem (na wszelki, wielki). Niestety tutaj zawsze wyjątki są na niekorzyść Brandona. Bidaczek :( Może w becie będzie lepiej! I nie może być tu do końca mowy o nauce, skoro Brandon nie pamięta poprzednich prób. Ma, co najwyżej niejasne przeczucie, że coś jest nie tak, jak powinno.

Zgadzam się, że czasem brakuje mi jeszcze pewnego warsztatu… choć może bardziej pasowałoby tu słowo „wyczucia”. Pracuje jednak nad tym i wydaje mi się, że robię postępy ;)

Nie jest źle (jeśli tak pomyślałaś, czytając powyższe, to spieszę zapewnić, że ja biję wszystkich ;D), ale zawsze może być lepiej, czego sobie i Tobie życzę

Nie, no. Nie raz mnie tu już wybatożono, ale ile się nauczyłam! Choć przecinków, to ja chyba nigdy nie ogarnę ;)

Bo tu nie do końca chodzi o to, co powinien zrobić (tego kod nie definiuje, mówi tylko, że ma być to dobry wybór)

 

No, właśnie. A jaki to jest "dobry" wybór?

J.w. → co programista-sadysta wymyślił.

o to, czego nie powinien robić – wyrządzać krzywdy

 

A co to jest "krzywda"? (Pofilozofujmy ^^)

Oj… Może jednak, jak wyżej :) Krzywda=to, co sobie programista ubzdurał. Np. ktoś programiście zabrał kiedyś pluszowego misia (bo trzeba było go wyprać), ale poczuł się skrzywdzony – i teraz mamy w złych wyborach „złodzieje misiów” == „piekło”! I zaostrzone widły skierowane w strategiczny punkt ;)

A mimo to dostaje szanse na odkupienie, może zrobił coś dobrego, dzięki czemu dostał tę szansę.

To nie jest handel, carissima.

Fakt – to eksperyment, a tu można wszystko. Zwłaszcza, jak Komisja Etyki nie patrzy.

Jeżeli facet źle wybierze, to rzeczywistość generuje mu się na nowo, a gdyby wybrał dobrze, poszedłby do wirtualnego nieba ;)

 

A realnie dokąd?

Do wirtualnego nieba. To by jednak był pomysł na dłuższy tekst :)

nawet on po iluś próbach powinien zorientować się, że coś jest nie tak. Problem leży raczej w jego charakterze – nie może się powstrzymać przed czynieniem zła, dlatego też ciągle źle wybiera

 

Czyli jednak pamięta kolejne próby? I mimo to niczego się nie uczy? Toć nawet Phil Connors w końcu się połapał i z czystych nudów wziął za siebie :) Pesymistko :P

Nie, nie pamięta. Raczej czuje, że coś tu jest nie tak, ale absolutnie – podmiot eksperymentu – nie wie, że w tak owym bierze udział.

Gdyby osoby w czyśćcu wiedział, gdzie są i miały nieskończoną liczbę prób to w końcu każda z nich by wykombinowała, co należy zrobić, by przerwać pętlę. A tu chodzi o faktyczną zmianę.

 

Co należy zrobić, żeby przerwać pętlę? Zmienić się. Więc może jednak lepiej, żeby się połapał, że powinien? Byle się zmienił szczerze… bo taka zaprogramowana eschatologia to strzał w płot. Nie wszystko jest sprowadzalne do mechaniki.

Zmienić – trochę tak, ale gdyby wiedzieli, że są w pętli, to raczej ta zmiana nie byłaby szczera. Kod nie jest jednak idealny (dlatego jest testowany). Widać tu jednak, że w kolejnych iteracjach Brandon wydaje się coraz… spokojniejszy(?). Wystarczy trochę poprawić kod i powinno być dobrze ;)

Koala75 – cieszę się, że koncepcja przypadła ci do gustu! Wdzięcznam za przeczytanie ;D

Cześć :) Wrzuciłam na betę tekst, który powstał na poza portalowy konkurs. Byłabym wdzięczna za jakąkolwiek pomoc w doszlifowaniu go.

katia72 :)

Wdzięcznam za przeczytanie i cieszę się, że końcówka wywołała uśmiech!

Co do snów (bo to stały temat komentarzy): jak tak dalej pójdzie, to koszmary bohatera staną się koszmarem pisarza ;D

Witaj, Irka_Luz :)

 Od depresji i skrajnego wyczerpania do świetnie prosperującego biznesu – to musi być fantastyka!

Muszę jednak powiedzieć, że parsknięcia śmiechem na zakończenie się nie spodziewałam.

Mission accomplished!

mortecius, Asylum – wybaczcie pominięcie w odpowiedzi! Głupi brak czasu, głupi ;) Niemniej jestem wdzięczna za opinię.

Finkla Uff! ;D

regulatorzy

A gdyby ktoś nie pozwolił?

To byłoby najkrótsze opowiadanie w konkursie ;)

Na szczęście czytało się nieźle,

Cieszę się!

choć żałuję, że skąpy limit nie pozwolił na opisanie koszmarów trapiących bohatera. ;)

Wątpię, aby sam chciał o tym opowiadać, więc może i lepiej. Ważne, że zjawie smakowało ;)

Jak zwykle ostatnimi czasy, wybaczcie spóźnione odpowiedzi :)

 

wilk-zimowy, dzięki za konkurs z takim limitem, bo to naprawdę super wyzwanie. Na tyle, że popełniłam dwa teksty, ale jako że w tym drugim zabrakło fantastyki, to go już tu nie wklejałam.

Finkla :) Jakoś się tak okazało, że klimaty wierd i lovercraft bardzo mi pod pasowały (choć tak na mój własny sposób).

Obserwując echo wydarzeń, moja początkowa ekscytacja szybko przerodziła się w zgrozę.

W zdaniach tego typu nie wolno zmieniać podmiotu, bo wychodzi, że to ekscytacja obserwowała.

Kurcze, Ślimak Zagłady mi na to zwracał uwagę, ale zapomniałam to w końcu poprawić. Ogarnę to :)

 

Ślimaku,

Jestem tu jeszcze stosunkowo świeżym użytkownikiem i właściwie nie wiem, czy wypada się tak wielokrotnie narzucać z daną poprawką – ostatecznie to Jej tekst i Jej potknięcie językowe, które chyba ma prawo świadomie zachować? Jak to dokładnie tutaj działa?

Całkowicie moja wina :) Normalnie poprawiam w trymiga, tylko teraz dysponuję ujemnym czasem. Stąd też tak spóźnione odpowiedzi na komentarze.

 

Edit: Zmienione: “Obserwując echo wydarzeń, czułem narastającą ekscytację, która jednak szybko przerodziła się w zgrozę.”

Witam wszystkich i serdecznie dziękuje za przeczytanie :)

 

Ślimak Zagłady

Przynajmniej koncepcja raczej oryginalna (wyraźna analogia do roślin żywiących się zbędnym nam dwutlenkiem węgla).

Generalnie taki był zamysł: "magiczna" zamiana czegoś bezwartościowego na wartościowe. A i w przypadku zjawy jest to raczej przedziwna forma wypróżnienia się :D

 

oidrin

Niemniej zaskakująca puenta, uderzająca w ton weirdu przypadła mi do gustu.

Coś ostatnio do tego weirdu mam – chyba za bardzo mi się konkursy o tej tematyce spodobały ;)

 

Realuc

Hm, dziwnie się czuję, bo dopiero co pisałem na konkurs bizarro o mózgojadzie i piekielnych rewolucjach.

Parę tekstów konkursowych czytała, ale do twojego nie zdążyłam zajrzeć (będę musiała nadrobić, skoro podobny temat).

Generalnie nie przepadam za taką narracją. Nie lubię, gdy narrator zwraca się do mnie bezpośrednio.

U mnie bywa różnie, najczęściej wyznaję zasadę "czytam, co dają" i później decyduje czy mi się podobało, czy nie, ale raczej żaden typ narracji mnie nie odpycha (choć trochę nazbyt pompatyczny ma szansę).

 

Utrapienica

Czuję się, jakbym czytała jakąś kartkę z pamiętnika czy coś.

Trochę tak miało być. W ten sposób miałam nadzieje, że opowieść bohatera będzie bardziej osobista.

 

bruce

Pomysł niebanalny, podoba mi się, opowiadanie jest bliskie czytelnikowi, piszesz w sposób poufały, swojski, przyjacielski.

Właśnie taki był mój zamiar ;)

Przedmowa mocno mnie poruszyła, bo jest nadzwyczaj zagadkowa. :)

:D

 

Outta Sewer

Nie poczułem tego zakończenia, więc tym razem nie mogę Ci szczerze napisać, że mi się podobało.

Rozumiem :) Trzeba przyznać, że jest to specyficzny szorciak. Taki miszmasz stylów, trochę nie pasujących, choć w mojej głowie właśnie dzięki temu się łączących.

mortecius :)

Tu bardziej postawiłam na humor. Napisałam to niedługo po tym, jak dostałam w prezencie “Księgę plugawego mroku” i przeczytałam ją jednym tchem. Czary użyte w opowiadaniu wydawały mi się tak komplementarne, że nawet chciałam stworzyć sobie jedną z tych postaci na fabularną sesję, ale zwykle grałam z osobami wybierającymi dobre postaci. Jak bym zaczęła tak czarować, to by mnie w najlepszym wypadku związali i zostawili w jakimś lochu ;D Ale ciekawość jak by taka parka wyglądała pozostała, więc ją sobie opisałam.

wydaje mi się, że i tak ich sporo wyeliminowałem (usłyszała byś pierwszą wersję to byś padła – haha!)

Było ich naprawdę mało i myślę, że słuchacz nawet tego nie wyłapie. U mnie po prostu w danym momencie następował zgrzyt na linii pamięć-słuch i tylko dlatego w ogóle to zauważyłam. Moje teksty się w mózgu złotą… tfu, brązową ;) czcionką wyryły, więc zauważam takie rzeczy.

Ale żadna wina – słuchacz i tak nie wiem jak miało być ;)

Wina nie – dla mnie nauczka na przyszłość ;) Dużo można się nauczyć w ten sposób. Żeby nie było,  zwykle poprawiam tekst kilka razy (tradycyjnie), a potem przepuszczam jeszcze przez syntezator mowy ;D Głównie po to, by usłyszeć literówki (mój wzrok ich nie wyłapuje) i dodatkowo sprawdzić, czy zdanie ma ręce i nogi… czasem ma tez ogon i rogi.

Kameleon :)

Przeczytane jest super! Zwłaszcza podobał mi się fragment:

– Żartuje pan? – zaśmiał się. – Wasze miasteczko jest sławne! Przez setki lat działo się tu więcej niż gdziekolwiek indziej. Ogromne kopalnie złota, najlepsze burdele, hodowla kryształów energetycznych, transmutacje magiczne na niespotykaną skalę… – wymieniał podekscytowanym głosem. Podarował sobie jednak wspominanie o krwawych obrzędach i masowych mordach.

No dokładnie tak to sobie wyobrażałam!

 

Wyłapałam tylko kilka drobnych przejęzyczeń (podobne słowo lub odmiana) i jeden element, który mi nie do końca pod pasował – ale to moja wina, bo źle go napisałam ;D Mianowicie:

Powoli wariowaliśmy. Niektórzy nie wytrzymywali – zabijali siebie albo innych. Widzieliśmy… Thing that should not be. – Ted gwałtownie potrząsnął głową. Przez chwilę wydawało mu się, że usłyszał coś, czego nie powiedział.

Powinnam to dać w osobnej linii, tak żeby nie stwarzać wrażenia, że to Ted wypowiedział te słowa. One dobiegają zewsząd i zostały wtrącone na siłę się do jego wypowiedzi – przynajmniej tak to miało zabrzmieć ;) Moja wina.

Kameleon fajnie wyłapywał te elementy i nadawał im ciekawy ton :) Ciekawie dostosowuje narratora do opowiadania, zawsze jest trochę inny i charakterystyczny dla tekstu. Mnie bardziej niż o dziwności (bo one tam pasują) chodziło o styl. Niepotrzebnie wtrącone imię bohatera, czy opis, bez którego tekst by nie stracił… np. o tych niepołamanych stolikach, bo przecież wiadomo, że bohaterowie raczej przy połamanym by nie siedzieli (choć może się mylę i czasem lepiej doprecyzować scenografię).

Monique.M :) Trzeba przyznać, ze słuchanie własnego tekstu to dziwne przeżycie. Jakoś łatwiej mi się słucha innych niż siebie. Bo zamiast słuchać i poznawać historię, to skupiam się na elementach, które mogłam napisać lepiej!

Hej, mortecius :)

W tym tekście jakoś super nie chciałam podkreślać tej obrzydliwości czy robić z tego jakiegoś dziwnego tekstu, więc wyszło takie… coś pomiędzy ;D

Masz w takim razie gdzieś mocniejsze teksty? Albo przynajmniej w zanadrzu? :)

W sumie to “Śpij dziecino, śpij” na moim profilu zahaczało o takie tematy, choć opko jest nadal dość stonowane w mojej opinii. No i mam jeszcze jedno opowiadanie (”Przyjaźń nie do zdarcia”), ale tam się tylko krew leje i też jest raczej humorystyczne, niż dziwne i obrzydliwe ;)

Diablo Swing Orchestra jest też okej

Puściłam sobie playlistę i świetnie się przy tym siedzi. Trochę przypomina mi Nightwish z początków ich kariery, tylko jest bardziej stonowane i bardziej melodyjne (przynajmniej album The Butcher's Ballroom, który właśnie słucham).

mortecius, witaj!

Chyba bardziej zależało mi na zabawnej stronie tekstu i obrzydliwości niż na skupianiu się na niej. Ot świadomy wybór, bo dla mnie osobiście tekst nawet nie zahacza o moją granicę tego, co mogłoby mnie obrzydzić ;)

Natomiast muszę zapytać, bo wyczuwam pokrewną duszę: lubisz też strzały typu Caravan of Thieves albo Stolen Babies? ;)

Przyznaję, że zespołów nie znałam, aczkolwiek na szybko przesłuchałam je sobie i choć oba zespoły mają swój urok, to podoba mi się zwłaszcza Stolen Babies :) Ale ja to bardziej rockowo-metalowa dziewucha jestem.

 

Jimie :)

Kurczaki i nie obejrzałem tego teledysku :/

Warto, naprawdę warto – zabawny jest.

Czy Volt jest imieniem znaczącym?

U mnie te imiona (lub inne nazwy użyte w opowiadaniach) zwykle w jakiś pokrętny sposób odnoszą się do czegoś (zwykle dla mnie ważnego lub inspirującego). Przykładowo “Moon Trance” – nazwa klubu, do którego Volt wchodzi, jest tytułem piosenki, którą zapętloną słuchałam w trakcie czytania (często tak robię). Za to Volt był nawiązaniem do autora piosenki, która mnie zainspirowała, ale miałam też tekst o tytule Theremin (taki specyficzny instrument muzyczny), w którym bohaterem był Terin. Głuchy mężczyzna, który miał z tym instrumentem wiele wspólnego ;)

Cześć, Zanais :)

Po pierwsze dzięki za przeczytanie. Po drugie – w gruncie rzeczy to się zgadzam, że można byłoby się tu pokusić o troszkę więcej fabuły i jakiś większy twist. Trochę z braku czasu, a trochę z tego, że nie chciałam zbyt komplikować tego tekstu i skupić się raczej na zobrazowaniu deprawacji głównego bohatera, nie kombinowałam zbyt wiele. Takim delikatnym twistem miał być tajemniczy klub i w sumie tyle :)

Zamieniłabyś Pamelę w żywą i (pomijając wtedy brak fantastyki) dostalibyśmy całkiem realny obraz faceta-seksoholika odwiedzającego burdel.

Niby tak, ale wtedy na bank by do niej nie przyszedł, bo i po co ;D Do takiej zwykłej prostytutki? Nie.

Hej, oidrin :)

Zapasu znaków trochę miałam, ale zdecydowałam się na trochę mniejszą opowieść. Jakoś takie syntetyczne podejście mi tym razem pod pasowało, choć pewnie i większe by się dobrze trawiło ;)

Irka_Luz wdzięcznam jestem za ostatniego kopa, ale przede wszystkim cieszę się, że tekst się ci się podobał! A Galaretka… pozostanie moją słodko-gorzką tajemnicą!

 

Witaj, Jim :)

Lubię Twój sposób prowadzenia narracji i tę urwaną fabułę,

Bardzo mi miło :) Ja mam niestety (lub stety) chorobliwą skłonność do niedopowiedzeń. Staram się znaleźć w tym złoty środek – czasem mi to wychodzi a czasem nie.

filmik, który podałaś w przedmowie obejrzę sobie na spokojnie w łikęd i może wtedy jeszcze wrócę z kolejnym komentarzem, choć nie obiecuję :)

Filmik polecam, bo jest przecudowny, a muzyka Voltaire Aurelio jest i owszem bardzo specyficzna, ale ma coś takiego w sobie, co mnie hipnotyzuje (zwłaszcza przy wystarczająco dobrej znajomości angielskiego, bo tam jest wiele smaczków). Co więcej, Daria Cohen, robi do jego piosenek niesamowite animacje, które układa we własną fabułę.

 

Wybaczcie tak późne odpowiedzi, ale obecnie dysponuję ujemnym czasem ;)

 

Finkla,

„Może oni w tym klubie dyskutują o poezji węgierskiej i głupio się do tego przyznać przed martwą prostytutką?”

W sumie racja – w końcu każdy ma swoją granicę ;) Choć wydawało się akurat, że ona dobrze wie, co się tam wyprawia – bo rozpoznała nazwę klubu.

 

Outta Sewer

Dlatego chciałem, żebyś moją wyobraźnię nakarmiła tą galaretką miesiąca, z wyjaśnieniem czym jest ;)

Całkiem rozumiem, choć wolę to pozostawić w sferze domysłów :) W mojej opinii tak jest zabawniej.

 

Ambush dzięki ci za wizytę i cieszę, że pozostawia ślad na pamięci ;)

 

Witaj, Olciatka :)

Bardzo absurdalne i obrzydliwe!;-)

Właśnie na to liczyłam! Pomysł już dawno miałam, tylko nigdy nie zebrałam się do pisania, bo jakoś nie wierzyłam, że ktoś chciałby coś takiego przeczytać. Więc ten konkurs spadł mi z nieba… choć w okresie, w którym występuje u mnie ogromny deficyt czasu.

 

krar85 – dzięki za przeczytanie :D

Jest dziwnie, jest obrzydliwe, zboczeń dostatek, choć szczerze mówiąc, punkt kulminacyjny został opisany dosyć szybko i bez specjalnych fanfar.

Olciatka ma rację. Coś tam jednak „wybuchło”, choć faktycznie ten fragment przyspieszyłam, bo jakoś opisywanie seksu nie jest czymś, na czym chciałam się… dogłębnie ;) skupić. A co do rozstąpienia się ziemi czy innego rozerwania rzeczywistości, to chyba by tu nie pasowało. Choć rozważałam, to że Volt zajuma prostytutce jakiś fragment na pamiątkę :D

 

Punkt za zakończenie ze złota kartą, czyżby zapowiedź kolejnych przygód Volta… ?

Bardziej, moje zamiłowanie do koszmarnych niedopowiedzeń.

 

LanaVallen  :)

Kurczę, podobało mi się, choć nie jestem fanką erotyków.

W sumie to właśnie nie chciałam, żeby scena seksu była zbyt dosadna.

Powodzenia w dalszym pisaniu! :)

Dzięki i tobie również :)

 

Niebieski_kosmita, dzieje twojej twarzy zrobiły mi dzień! Cieszę się, że niektóre zdania były porządnie dziwne.

Dodatkowe plusy za odniesienie do Griswoldów, chociaż nie za bardzo zrozumiałem, co ta galaretka ma wspólnego z resztą opowiadania :)

Proszę dać temu Panu roczny zapas galaretki! Uwielbiam ten film i właśnie z stamtąd wzięłam tytuł i nazwę klubu. Fakt: wiele to wspólnego z filmem nie ma, choć w mojej pokrętnej logice był jakiś sens ;D Głównie dlatego, że wyrwane z kontekstu i wstawione w środowisko tego opowiadania samo w sobie staje się dziwacznym, wypaczonym tworem (szczególnie w kontekście pierwowzoru, który w sumie niczym specjalnym nie był – ot esencją zawodu i rozczarowania).

Outta Sewer, Finkla – dzięki za przeczytanie i cieszę się, że coś tam się jednak podobało ;)

 

A co do Klubu, to może po prostu podam fragment odpowiedzi z bety:

W sumie to chyba nawet zdziwiłabym się, gdyby, ktoś to ogarnął o co chodzi z tą galaretką – ale nie w tym rzecz. Dla mnie to z jednej strony personalny żart (stary film, stary lektor), z drugiej miało być to coś bardzo dziwnego. Chodziło mi raczej o stworzenie wrażenia. Żeby czytelnik zadał sobie odpowiednie pytanie: bo mamy tu bohatera, który nie ma żadnych zahamowań, a tu nagle zawstydza się na wspomnienie tego klubu. Pytanie: w takim razie co tam się wyprawia, skoro zoofilia i nekrofilia (jedna i druga) go nie rusza, a tu nagle robi się czerwony ze wstydu?!” – reasumując, chyba średnio mi to wyszło ;D

ninedin, fanthomas bardzo wam dziękuję za przeczytanie! Cieszę się, że udało mi się tak dobrze wpasować w gatunek :)

Przypomniało mi się opowiadanie o zombie apokalipsie, gdzie żywe trupy musiały uciekać przed nekrofilami.

Pamiętasz może tytuł? Bo czuję się zachęcona :D

Morgiana89 od razu wybacz późną i krótką odpowiedź :) Niezmiernie mi miło, że opowiadanie uznajesz za udane, ciekawe i klimatyczne, bo na tym ostatnim najbardziej mi zależało!

I pewnie, gdyby nie to, że tematem były święta, to Rudolfa bym tak szybko nie zdemaskowała.

 

Zdemaskowałaś Rudolfa? Propsy, grl :) Ja zdemaskowałem Rudolfa dopiero po napisaniu ponad osiemdziesięciu procent opowiadania. Zakończenie miało być inne, kiedy nagle do głowy przyszło mi, że przecież o wiele zabawniej będzie zrobić z mutanta Rudolfa i w ten sposób zakończyć tekst :)

Na początku wydawało mi się, że to może Deathclaw (bo pasuje do apokalipsy i kopalni). Ale ze względu na motyw świąteczny w końcu pomyślałam właśnie o Rudolfie. Może dlatego, że sama bym go wcisnęła do takiej opowieści? Fajnie pasuje ;)

Bardzo ciekawy tekst :) Nietypowy, niepokojący i niezwykle klimatyczny. Niby nie wiele wiemy o świecie, ale wystarczająco dużo, aby zrozumieć, dlaczego to się dzieje. Stworzona w ten sposób choinka musiała robić wrażenie.

Dobrze się czytało, choć przy gwarze zwoje w mózgu mi się prostowały ;) Niemniej historia ciekawa, rodzinka żywiołowa i umiejąca sobie radzić. I pewnie, gdyby nie to, że tematem były święta, to Rudolfa bym tak szybko nie zdemaskowała.

Ciekawa wizja i pomysł na spontaniczną/przypadkową rewolucję, zakrapianą alko… odwagą ;) Nawet nie chcę sobie wyobrażać, że moje myśli nie należą do mnie, a co gorsza każdy może je zobaczyć.

PsychoFish, witaj :)

Dzięki za komentarz, klika i cieszę się, że się podobało.

Początkowe obdarowanie w sumie niebezpieczną zabawką mieszkańców planety traktuję jako hiperbolizowaną prezentację owej pychy właśnie, samozachwytu i przymykam oko na powody tejże akcji.

Dokładnie o to mi chodziło :D Pokazanie społeczeństwa, które tak bardzo wierzy w siebie, że przestało nawet dopuszczać możliwość porażki. Myślą, że są najlepsi i jak do tej pory wszystko wskazywało na to, że mają rację. Ale wiadomo, jak to się kończy – zabawą tym, co nie powinno być nigdy tykane :)

 

wilk-zimowy, dzięki za przeczytanie i dobrze, że chociaż jest dobrze ;)

Huh, z potencjałem na mocne, ale niestety potencjał niewykorzystany i zostało tylko ponure – acz nadal dobre. Tym niemniej i daje do myślenia i pokazuje, co sobie jako cywilizacja robimy.

W sumie miało być ciężkie i refleksyjne z dość nietypową katastrofą ekologiczną.

Niektórych moglibyśmy uniknąć, gdyby tylko myśleć na kilka kroków do przodu. Jednak opisywana tu cywilizacja była zbyt pewna siebie. Takie podejście dla pojedynczego człowieka potrafi być groźne, a co dopiero dla całej ludzkości :/

 

Hej, Irka_Luz :)

Wiem, że wolałabyś coś bardziej optymistycznego, dlatego tym bardziej dzięki za wizytę.

Zrobiło mi się żal strażników, bardzo ludzcy Ci wyszli.

No, nie mieli najprostszej pracy na świecie :/

I należy zawsze pamiętać, że jak dają coś za darmo, to jest to z reguły barachło ;)

Technologii nie uważam za zło, przynajmniej jeśli nie służy tylko i wyłącznie do zaspakajania ludzkiej potrzeby posiadania.

To rozdawnictwo było stanowczo na pokaz, taka darmowa kawa w hipermarkecie ;) Człowiek podchodzi, a potem musi wysłuchać wywodu o tym, jaki cudowny płyn właśnie siorbie. Zawsze jest cena, nawet jeżeli jej nie widać. Poza tym zakładam, że niektórzy ludzie odmówili przyjęcia darmochy, ale pewnie niewielu.

Wydaje mi się, że te algorytmy podsłuchujące, o czym rozmawiamy, są sprytniejsze. Albo może nie rozmawiamy ze znajomymi o poszukiwaniach.

Problem w tym, że zwykła rozmowa w towarzystwie leżącego obok telefonu wystarczy :/ Przyszłość ;)

Bezbłędnie, pojawiasz? No, mnie te algorytmowe propozycje raczej bawią. A i rozrzut mają spory – czasem wózki dla niemowląt, czasem coś dla emerytów. ;-)

Kiedyś (dla tekstu oczywiście) szukałam w necie informacji, ile waży świnia w jakimś tam wieku. Potem przez jakiś czas dostawałam propozycje pasz, nawozów itp.

Bo one się jeszcze muszą nauczyć, że człowiek może mieć różne zainteresowania nawet w obrębie jednej grupy. Przykładem są książki – jeżeli nasze zainteresowania skupią się na dwóch, trzech gatunkach, algorytm z dużym prawdopodobieństwem zaproponuje coś, co może nas zainteresować. Ale wystarczy (tak jak w moim przypadku) wybierać z wielu gatunków, a także kupować książki związane z pracą i algorytm głupiej.

A tu miałam też na myśli algorytmy śledzące, np. aktywność na stronach, a także to, co mówimy (ile to razy gadałam z kimś, a potem dostaje artykuły/reklamy na ten właśnie temat). Inna sprawa, że szukając informacji w internecie np. do opowiadania, ogłupiamy algorytm :)

Od kiedy reklamy mają ułatwiać życie?

Z początku chyba nie takie było przeznaczenie tych algorytmów (ale tu się najlepiej sprawdziły, czytać. dużo pieniążków generowały). Z tego, co kojarzę (ale nie trzymaj mnie za słowo), ich pierwotnym zadaniem było skrócenie czasu wyszukiwania pożądanej informacji i zwrócenie takiej, która w możliwie najpełniejszy sposób odpowiedziała na nasze pytania. No, ale skoro okazało się, że to działa i to dobrze, zaraz się znalazł jakiś marketingowiec, który wyczuł piniądz ;)

Przyjemny szort, choć niepokojąco bliska wizja przyszłości. U ciebie wirus zakupowy na każdą okazję, u nas modele i algorytmy, często bezbłędnie podsuwające nam odpowiednie oferty zakupowe. Coś, co miało ułatwić życie, stało się narzędziem wspierającym sprzedaż. Jeszcze nieidealnym, zwłaszcza gdy trafi na obserwację odstającą, ale powoli się doskonalącym. Eh, szybko fantastyka dogania prawdziwe życie ;)

Wirus Ch-r15tM45 – Cudo!

 

Fajne, sprawnie napisane opowiadanie, które szybko się czyta. Podział akapitów na różne potrawy też ciekawy. Czytając go, czułam się niemal, jakbym oglądała zdjęcia w albumie z włączoną opcją odczytu wspomnień i uczuć (nie wiem dlaczego, ale tak miałam). A zmiana nastroju bohaterki jest wyraźnie odczuwalna – niemal sama poczułam ulgę ;)

Jedyne co mi troszkę zgrzytnęło to późne pojawienie się wzmianek o androidach, ale z drugiej strony podanie tej informacji w ten sposób też ma swoje zalety.

Ok, to w takim razie czemu nie mogli zabrać czas przeszły od kamieni, albo jakiś zwierząt… to by było dużo prostsze.

A może próbowali ;) i z jakichś przyczyn nie działało? (lub niewystarczająco dobrze działało). A może przy 15 tysiącach znaków, nie ma co się wdawać w szczegóły? Ale jak spotkam jakiegoś Strażnika to go zapytam XD

Edit: ale Finkla ma rację, jest to ciekawy motyw :)
Nowa Fantastyka