Profil użytkownika


komentarze: 255, w dziale opowiadań: 98, opowiadania: 52

Ostatnie sto komentarzy

Hahaha! Poznaje niektóre opowiadania pisałem o nich kiedyś na forum, choćby to:

http://zjawiskanadprzyrodzone.miniblog.pl/2012/10/szkala-smierci/

Gorąco polecam, ubaw po pachy. Opowiadanie pochodzi ze strony wtedy chyba jakoś tak gimnazjalistki, pamiętam, bo mi groziła potem na gg, że jej kolesie z GKS spuszczą mi łomot za szyderczy komentarz :D

W sumie racja, przyznaję się do błędu i niezrozumienia tekstu. Pisałeś o baśniach, nie o fantastycznych produkcjach Hallmarku w ogóle. Biję się w pierś, i chłostam pejczem :) Zwyczajnie w świecie jeżeli słyszę Hallmark, zawsze najpierw staje mi "Merlin" przed oczami. Zatem to wynik zaćmy :)

Może zrazili się faktem, że wyróżnionych nie nobilituję się już wzmianką w czasopiśmie? Może się mylę, albo jestem ślepy, ale ostatnich parę numerów nie było tej rubryki. Zniknęła tak jakoś po cichu, a to zawsze było miło zobaczyć drukiem chociażby tylko swoje nazwisko. Redakcji zabrakło miejsca na trzycentymetrowy pasek na stronie?

Jestem na początku lektury nowego numeru. Mam jedną uwagę co do baśniowych produkcji Hallmarku. Jak można było pominąc Merlina??? Sam Neill, Miranda Richardson, Helena Bonham Carter, Isabella Rossellini, Rutger Hauer, Martin Short, by tylko wymienić światową czołówkę aktorów.

http://www.youtube.com/watch?v=FW7lYb9gRf4

Świetne aktorstwo, zwłaszcza Vortigern, kreowany przez Rutgera Hauera, wielce zasłużonego dla fantastyki aktora. Ten moment w którym architekci mówią mu, że zamek wytrzyma, a wali się w gruzy, ta jego mina bezcenna :) Tak samo gdy w czasie bitwy zabija kolesia, przykładając mu ostrze miecza do klaty i wali pięścią w głowicę, z tym jego firmowym beznamiętnym wyrazem twarzy, jak gdyby właśnie nie zabijał, tylko sznurował buty.

Z prozy przeczytałem na razie opowiadanie Istvana, nie porwało mnie, szczerze powiedziawszy, co nie znaczy że uważam tekst za kiepski, tudzież niegodny publikacji w NF. Zwyczajnie nie moja bajka. Warsztatowo zupełnie całkiem całkiem, tylko parę fragmentów jakiś takich dziwnych, np:

"Wskazała szeroką, oświetloną gazowymi latarniami aleję. Poszliśmy nią."

Szczerze powiedziawszy, to nawet nie potrafię powiedzieć co mi tu nie pasuje, ale jakoś tak te "poszliśmy nią" żere mnie w oczy.

Zielona Pożywka, to film warty uwagi, podobnie jak Ucieczka Logana. Generalnie lubię stare kino SF. Punktów przydzielać mi się nie chce. Ot uważam za warte polecenia.

Buk zapłać za informację. Skorzystałem z formularza zgłoszenia, choć osobiście skopałbym kolesiowi tyłek i nawsadzał stokrotek. Z drugiej strony, kogoś tak ujął mój tekst, iż nie wstydził podpisać się pod nim własnym nickiem. Zatem może trza się cieszyć?

A tak w ogóle to miło was znów widzieć, i sorki za brak obecności, ale byłem w fazie permanentnego namaczania alkoholem. Obudziło mnie dopiero 0,23 promila na bramie huty, co o mały włos nie kosztowało mnie utraty pracy. Skończyło się na naganie z wpisem do akt, co osobiście uważam za skandal. Z jednej strony twarde prawo ale prawo, z drugiej strony, jak sobie człowiek przypomni, że w tej sprawie głosowali posłowie, którzy potrafią coś tam, coś tam, to krew człowieka zalewa, że zabierają ci premię i skreślają podwyżkę, bo miało się we krwi poziom alkoholu odpowiadający wypiciu jednego małego piwa.

Oh wspaniałe! A teraz proszę zapis akcja po akcji Kazik Deyna i Leo Messi w jednej drużynie. I proszę pamiętać, że nawet Pele wystąpił w reklamie o impotencji.

No zarombiaszczo, nie ma to jak recenzja dopiero czytanej książki. TP ma alzheimera, to nie ulega wątpliwościom. Że rinos ma ADHD, chyba również. Sam nie potrafię się określić, które schorzenie wkurwia mnie bardziej. 

Klasyczny horror to Akademia Pana Kleksa, zwłaszcza motyw biograficzny księcia Mateusza. Niektórym przypomnę koszmar z dzieciństwa, zatem wrażliwych uprasza się o nie klikanie w poniższy link:

http://www.youtube.com/watch?v=oX-qDh5opAM

Pozwolę się nie zgodzić. Kiedyś lubiałem smak dobrej wódki. Coś co inni muszą szybko popchać zapojką, ja mogłem tym płukać gardziołko. Problem był tylko na drugi dzień. Co wcześniej smakowało, rankiem przyprawiało o mdłości. Po bimberku nie ma takich sensacji, dlatego rodacy, pędźcie i spożywajcie zdrowy bimber :)

Lubię wódkę, ale dobrą. Musi gładko wchodzić nawet na ciepło, zatem poniżej Wyborowej czy Sobieskiej nie zejdę. Ostatnio coraz częściej pije jakieś kolorowe wynalazki, bo się żołądek tak nie buntuje.

A co do posmaku, to faktem jest, że ludzie mają różną ilość kubków smakowych na jęzorze, no i smak to też tylko mózgowa interpretacja impulsów tych śmiesznych komórek, które de facto działają ponoć zupełnie jak receptory bólu. Zatem co jednemu metalem, innemu czymśtam.

Szanowny Autorze!

Przejrzałem Waści teksty, komenta skromnie umieszczę pod jednym z nich, na jedno wyjdzie. Nuda. To po pierwsze. Nuda jest najgorszą zbrodnią, jaką może popełnić pisarz. Drugą jest sztampa. 100% twoich dzieł kręci się w okolicach następującego schematu:

Nazywam się Jack/Kane/Frank i jestem złodziejem/łowcą nagród/malarzem. Jestem wyalienowany, czasami mieszkam w domu wariatów, i widzę scenki, przy których wasz odpał po heroinie to bajki dla dzieci. Krótko mówiąc, typowa poezja dzieci epoki emo.

Ja się tylko odniosę do kwestii moralności, bo ciężko komentować notkę. Holokaust jest takim samym dobrym tematem dla fantastyki, jak wszystko inne. Ważna jest kwestia podejścia do tematu. Nie ulega wątpliwościom, że więźniowie obozów służyli za materiał do roztomajtych badań biologicznych. Czy będziecie cenzurować tak ciekawe tematy jak dr. Mengele i jego chora fascynacja bliźniakami? Bo co? Bo nie wypada? To co będzie następne? Może odpuśćmy sobie westernowe opowiadanie publikowane nie tak dawno w NF, w którym jacyś gringos wloką do saloon'u truposza obcego, co kojarzy się z ciężkim losem indian obu Ameryk. 

Przeczytałem. Uśmiechnąłem się. I tyle. Jutro pewnie nie będę tego pamiętał. Daleko temu do fraszek Kochanowskiego, Sztaudyngera, czy do miniatur Janusza.

PS Czym się te drable (pojęcie poznałem dzisiaj) różnią od szortów? Tak na pierwszy rzut oka wydaje mi się, że różnią się tak jak kwadraty i prostokąty. Każdy drabel jest szortem, ale nie każdy szort jest drablem.

Wąska specjalizacja zahamowała jego ścieżkę kariery. Swoją drogą, truciciel jako profesja mnie nie przekonuje. Spec od trutek kojarzy mi się z alchemikiem, który przyrządza śmiercionośne eliksiry, do podrzucenia trucizny najlepiej posłużyć się podstawionym frajerem.

Ja zazwyczaj komentuję po pijaku, dlatego muszę się upewnić...

Czy Wy też widzicie tu tylko trzy kropki?

Zgadzam się z szacownym kolegą z loży. Humor kurewsko niskich lotów. Nawet jak na stadarty szaletów. Biedny Saruman... Nawet w spokoju wysrać się borok nie mógł, albowiem kanalizacja to wyższa szkoła magii, ustępująca pola pod względem trudności jedynie nekromancji. No i ta logika. Saruman, pretendujący do bycia współwładcą świata, wspierał miejscowych chłopów, asystując przy porodach ich krów, lecząc cielaki, itp. Do pełni szczęścia brakuje tylko pokrywania macior.

 

Od dnia dzisiejszego ustanawiam osobistą, naznaczoną śląskim regionalizmem, nagrodę dla tekstów wybitnie kiepskich. Potocznie w Polsce używa się określenia kaszanka, dla której śląskim odpowiednikiem jest krupniok. Niniejszym mianuję ten tekst do Listopadowego Krupnioka 2011.

Jak dla mnie daleko temu tekstowi do oceny "świetne", jaka nieraz padała tu w komentach. Nie przekonuje mnie ork inteligent pacyfista, któremu się marzą jaskinie ciemne, i góry wolne. Ork inteligentna szelma, sprytna kanalia, tak. To mi pasuje do tolkienowskiej koncepcji tej rasy.

IpMan, brawo za odwagę! Coming out, tak się to bodajże nazywa. Co prawda, moim zdaniem to zboczenie, ale jestem tolerancyjny. Sam wielki Jerzy Urban uważa piwo za szczyny, gustując raczej w koniakach. No ale lubi wódkę. Ja też się do czegoś przyznam. Odkąd piję bimber, wóda też średnio mi podchodzi. Zwłaszcza ten posmak, taki metaliczny, gdy ci się hepie na kacu. Bimber kładzie wszystko. Zero bulu (thanx Mr. Komorowsky) głowy, zero kaca. No także zero pamięci, ale to ma swoje dobre strony, o ile nie masz pod ręką wstrętnego abstynenta, który przypomni ci wszelkie pijackie wpadki.

Razzy, ale z ciebie ciasny kołtun (jako członek loży poczułem się w obowiązku, i nie użyłem sformułowania "ograniczony skurwysyn"). Wydaje ci się że jesteś taki zajebisty, bo kurna czytasz i nie chlejesz, więc uważasz, że kumpel też powinien. A może on, psiokrew, też ma jakieś swoje ciasne ramki, zwane zasadami!? I jedną z nich jest irracjonalne przekonanie, że druk parzy, podobnie jak ciebie alkohol? Zbaw nas Panie Boże ateistów (Ten W Którego Nie Wierzymy) od krzyżowców wszelkiej maści, którym się zdaje, że ich wariant choroby zwanej życiem najlepsiejszy jest i basta. A teraz panie i panowie wybaczą, ale idę se zmontować drinka (200g bimbra, 300g coli z promocji, plaster cytryny, wymieszane, nie wstrząśnięte, podawać w kuflu), celem nie dopuszczenia do kaca.

Ja z powodzeniem łącze obie pasje. Polecam zgodzić się na propozycję kolegi. Wzrost czytelnictwa kosztem jednej marnej wątroby. I nerki będziesz miał w świetnej formie.

Szanowni państwo, nie zna życia kto nie zapoznał się z twórczością Szulkina ("Obi Oba, koniec cywilizacji", "Ga ga, chwała bohaterom", "Wojna światów, dwadzieścia lat później", i "Golem"). Do tego "Na srebrnym globie" Żuławskiego. Już sama plejada aktorów zachęca do oglądania, a co dopiero treść.

Kurna, chyba się nie dogadalim. Dla mnie cenzor miał być tym, który wystawia cenzurkę, czyli ocenkę. Niech szlag trafi niejasne określenie stanowisk dzisiejszych. No i kto jak jak kto, ale ja jako ramię cenzury? Katolikożerca?

Dumir i Dagbar, powinni popijać nie piwo, lecz herbatkę, a wszelkie zdarzenia na górze (gobliny, orki, trol jaskiniowy i drużyna, naparzająca się wzajemnie, demon, i wrzeszczący czarodziej), które powinni słyszyć, o ile nie pracowali w ochronnikach słuchu, komentować z typową angielską flegmą.
- Mój drogi Dumirze, czy masz podobne wrażenie, iż przed chwilą minął nas goblin, z gardłem przebitym strzałą?
- W rzeczy samej, mój drogi Dagbarze, zaiste.

Szort może być zaskakująco pojemną formą. Dla przykładu, jeden z szortów Grzegorza Janusza publikowany w NF gdzieś na początku lat dziewięćdziesiątych, opisywał trzech podstarzałych facetów, chlejących wódę, grających w karciochy, palących przy tym jak smoki, i opowiadających zmyślone erotyczne historyjki. Nad ranem zasnęli. Niby nic nadzwyczajnego, ale wystarczyło na koniec nadmienić, że byli to Piotruś Pan, Krzyś, i Mały Książe, a już uzyskujemy szerokie pole do popisów interpretacyjnych ;)

Wreszcie coś dobrego, poza tym zgrzytem z krasnoludami, sługusami Mordoru, i "Rohańczykami". Wreszcie w swym tekście ktoś opowiadaniem zadaje jakieś pytanie, wprowadza wątpliwości, tu akurat: co by było, gdyby któryś ze stosów nie został zapalony. Ogólny pomysł na piątkę.

Sprawnie warsztatowo napisany tekst, tylko ponownie mamy tu scenkę rodzajową. Nie dano nam nawet szansy lepiej poznać wprowadzonego bohatera, nie wiemy nic o jego motywach. Gdyby chociaż można było dowiedzieć się, dlaczego Ferin, tudzież Fenris, bo jego imię występuje tu w dwóch wersjach, ma taki dług względem Aragorna, że oddał za niego życie, tudzież odpalał mu tajemnice wojskowe elfów. Żeby chociaż Aragorn był ruskiem, a elf komunistą z międzynarodówki...

Moja nie lubieć takich tekstów.

No, tu już jest lepiej, Mamy dobry, zwarty shorcik, zamiast pustej scenki narodzin. 

Pierwszy koment jako członka Loży. Trza popracować nad tym, by miano członek kojarzyło się właściwie.

 

Fabuła

Khal Drogo nie umarł. Wbrew obiegowym opiniom, jedynie nieco skarlał, i ożenił się ponownie z niejaką Primulą, która była zdolna oporządzić mieszkanie, pomimo dziewięciu centymetrów rozwarcia. To tyle jeżeli chodzi o zjawiska niezwykłe, rzecz dla fantastyki nieodzowną. Drżenie pod stopami zwalmy na karb nerwów. Tak oto narodził się wielki mały Frodo. Żeby choć jakaś kometa na niebie, jak u Sienkiewicza, tudzież gwiazda, jak u ewangelistów.

 

Ocena

Dałbym trzy, gdyby nie szczęka sięgająca podłoża przy ziewaniu. Autorka zna zasady pisowni, i takie tam duperele, ale jej "opowiadanie", czy jak to tam w ogóle nazwać, nie niesie ze sobą żadnej treści. Zatem powinno być dwa, a nawet kapa, za trwonienie mojego cennego czasu. Ale tak sobie obiecałem, że skorzystam z guzika ocen jedynie w przypadku kontaktu z dziełem wybitnym. Czyli wciskam jeden (wybitna kaszana), albo sześć (arcydzieło literatury), albo wcale. Przynajmniej przez miesiąc.

Za szybko kliknąłem dodaja. Z klasyki polecam "Forbidden Planet". Oglądałem to jako dziecko, nieźle mnie i brata ten film nastraszył, wtedy nie dostrzegało się efektów trącących mychą. A jak ktoś lubi postapokaliptyczne klimaty Fallouta, Mad Maxa, to koniecznie musi obejrzeć film, który w Polsce serwowano pod wieloma tytułami w złotych czasach kaset video. "Krew bohaterów", to chyba najbliższy oryginałowi tytuł, ale może ktoś widział to jako "Pozdrowienie Juggerów" (The Salute of the Jugger), a nawet jeszcze inaczej. Rutger Hauer w najlepszej formie, do tego Joan Chen, zktórą chyba grał razem w filmie "Obroża", też sci-f,i klimatyczna muzyka, i sport, który jest praktykowany przez garstkę zapaleńców, których można zobaczeć na youtube. Sam bym się z chęcią w tym spróbował :) Poniżej trailer:

http://www.youtube.com/watch?v=Yi5Fj0ZveiY

I czołówka, pokazująca przygotowanie do rozpierduchy:

http://www.youtube.com/watch?v=0ZxURn4OFU4

Mnie jakiś czas temu zaskoczył kanał TCM, serwując brytyjski film sci-fi "Outland", po polskiemu podobno "Odległy Ląd". Warte obejrzenia, choćby dlatego, że gra tam Sean Connery. No i jak ktoś lubi klimaty westernów, takich jak "W samo południe", to mu szeryf samotnie walczący w bazie na Io przypadnie do gustu.

http://www.youtube.com/watch?v=Ez2XfvN8XSc

Wpadłem tylko po to, by pochwalić się znaczkiem Loży przy nicku. Właśnie zakończyłem nockowy cykl brygadowy, i wreszcie mam czas trochę posiedzieć na portalu. W najbliższych dniach spodziewajcie się celnych ukąszeń żądła cenzora krisbauma. Tylko najpierw muszę się uchlać do końca, odespać noc, wstać na obiad, poprawić ćwiartką bimbra, i wtedy się zacznie. Całuski :*

Chętnie widziałbym kilka spontanów, a większość ma się odnosić do jakiejś już stworzonej książki/filmu. To trochę zabija inwencję twórczą.

Co do spontanów, to przecież co miesiąc możesz załapać się na wyróżnienie. Nagroda książkowa taka sama jak za konkurs, a inwencja twórcza niczym nie jest ograniczana.

Dzisiaj częściej elementem docelowym "pasterki" jest knajpa. Przynajmniej w moim środowisku. 

Właśnie wróciłem z Tradycji 2011. Waszego pitolenia nie rozróżniam. Na klawiaturze literki wwiększe. Chyba przesadziłem z pijąństwem...

Autorzy książek historycznych neutralnych światopoglądowo mają odmienne zdanie. Np. Charles Dawson "Tworzenie się Europy".

krisbaum, a za czyim pośrednictwem prawo rzymskie zostało wprowadzone w Europie?

Zapewne masz na myśli dzielne rzymskie legiony, rozszerzające wpływ kultury od muru Hadriana, przez Galię, Germanię, oo rejon basenu Morza Śródziemnego. I nie użyłem określenia średniowiecze.

No pewnie, a nasza kultura, prawo, tradycja i system moralny zbudowany został w oparciu o nakazy Zeusa.

Raczej o przemyślenia jego wyznawców. Grecka filozofia i rzymski model państwa. Nie od dzisiaj powołujemy się na obecność pewnych norm prawnych w kodeksach rzymskich. Chociażby prawo do uczciwego procesu, tryb odwoławczy do wyższej instancji itd. Chrześcijanie lubią się szczycić swą wiarą jako rzekomym źródłem moralności, i całego dorobku obszaru kultury europejskiej, co by oznaczało, że wcześniej Europa była obszarem dziczy, bez prawa, kultury i tradycji. Zarazem ślepi są na to, że przez całe wieki chrześcijańskiej Europy, ówczesnym kodeksom karnym bliżej było do filozofii Hammurabiego, niźli nauk Chrystusa. Zresztą nadal najwyższy odsetek zwolenników kary śmierci i surowych wyroków, jest wśród elektoratu partii konserwatywnych i prawicowych.

Żeby takie rzeczy mówić, najpierw sprawdź sobie w słowniku, co to jest rozwój cywilizacji. A Halloween napewno nim nie jest...

Odezwał się znawca. Cywilizacja to także kultura, czyli m. in. obchodzone święta. Te zmieniają się wraz z rozwojem cywilizacji. Rzymianie wchłonęli święta etruskie i greckie. Polacy przyswoili sobie chrześcijańskie. No chyba że chodzi ci o to, że dynia ze świeczką jest zgubą naszej cywilizacji. Pozwolę sobie zgłosić zdanie odrębnę, i przypomnieć, że Imperium Romanum chyliło się ku upadkowi, odkąd pewna sekta zaczęła tracić status lwiej karmy, a zyskiwać znaczne wpływy.

@beryl

Twoje statystyki to odsetek ochrzczonych. Mnie nikt o zdanie nie pytał, gdy moczyli mi główkę. Sprawdź sobie ile osób uczęszcza do mszy, ile przystępuje do komunii, ile realnie identyfikuje się i przeżywa duchowo święta katolickie, to już nie będzie ci tak wesoło. Brutalna prawda jest taka, że dla statystycznego Kowalskiego religia to święta, składające się z ochlaju, obżarstwa, i lenistwa przed szklanym pudełkiem (Kevin sam w domu na Polsacie i takie tam), a kościół się odfajkowuje, z czego płeć męska w dużej mierze robi to dlatego, bo mu baba o to ględzi.

Nie wiem, czemu Autor wątku napisał, że jesteśmy społeczeństwem katolickim. Nie jesteśmy. W żadnej mierze- ani jeśli chodzi o genezę, ani o kulturę obecną, ani o wartości nawet, co więcej- też nie o religię. Wydaje mi się, że osoby piszące takie pieriepałki od 7 lat w ogóle nie czytają statystyk, badań, nie widzą tego co się dzieje. Jesteśmy społeczeństwem z dominantą chrześcijańską, ale nie chrześcijańskim, ani TYM BARDZIEJ katolickim! To politycy próbują zaklinać rzeczywistość, która w ciągu właśnie 7 lat zmieniła się diametralnie i zmienia obecnie. I bardzo dobrze. Żadne gorzkie żale na to nie pomogą:).

 

Autor należy do szerokiego nurtu osób, lubiących swe prywatne opinie podpierać sformułowaniem "My, Naród".

Daj spokój Snow. Praca w Centrum Handlowym w okresie świąt to przyjemność porównywalna z pobytem w KL Auschwitz. Znam z autopsji. Cały miesiąc w kółko z głośników leciała jedna płyta - kolendy Norbiego śpiewane do spóły z Krawczykiem. Po tygodniu zaczynasz rozglądać się za sznurem i punktem podparcia. Po dwóch masz ochotę ukatrupić Mikołaja, wbijając mu nóż w opasły bandzioch, wrzeszcząc przy tym "Ho! Ho! Ho!". Po trzech zamieniasz się w zaślinione zombi, wyłapujące na fajrant z półki marketu piwa z promocji, kupowane za drobne wrzucane do oczka wodnego (postaw dziurę z wodą w miejscu pełnym ludzi, a wątroba nie zdechnie z pragnienia). Na sam koniec, duch świąt bożego narodzenia uśmiecha się do ciebie pyskiem Jokera, pytającego "Why so serious?".

Panie Haskeer, hołduj tradycji od początku do końca. Na babki nie chodź, niech cię rodzina wyswata. A i kontusz by się przywdziać zdało, nie zaś tak po nowomodnemu się nosisz. I zrób coś z włosami, hipisie.

 

No pewnie. Walczę o Wasze dusze.

Dusze to miały żelazka. I ośmiobitowce. No i Amiga. Jeżeli gdzieś tam jest raj, to mają tam nowe wypasione Amigi.

No logiczne. A jakbyś Ty tak przez 3 dni latarką miał świecić, to myślisz, że bateria by wytrzymała?

 

Pewnie nie. Nie jestem wszechmogącym. Ale zdarza mi się myśleć. Gdybym miał zakładać plantację marichuany w piwnicy, najpierw załatwiłbym kwestię oświetlenia, a potem sadził roślinki. Organizmy żywe kiepsko znoszą prowizorki.

Uwaga, zaczynam:

Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię...

 

A potem światło. Nie było jeszcze słońca (stworzone czwartego dnia), więc poczciwy staruszek świecił latarką, by stworzone trzeciego dnia rośliny mogły korzystać z fotosyntezy.

@beryl

Uchylone? Tak mówi jedna grupka interpretatorów. Inna zgłasza zdanie odrębne: W pierwszym Pan B. przemawia osobiście, w nowelizacji tylko przez aniołów, Syna, który jest nim samym w Trójcy Jedynym, do kompletu z Duchem Świętym, wystepującym incognito pod postacią ptaszora z rzędu Columbiformes, oraz przez usta prostych rybaków. Odwieczny spór rozbija się o to komu ufać? Najwyższemu, osobiście, czy raczej osobom podającym się za spokrewnionych, scalonych, tudzież natchnionych? A gdzie pisma uwierzytelniające?

Berylu wyczuwam sarkazm, a ja tylko cytuję pamiętnik Pana B. w dwóch testamentach spisany, ku uciesze potomnych. 

Baranku, nie przesadza. Pan B. jest bardzo zazdrosny o uwielbienie, biada temu kto pali cielca niewłaściwemu mzimu.

A Boże Narodzenie to dzisiaj nie konsumpcjonizm? A Wielkanoc? Już na miesiąc wcześniej atakują nas te wszystkie mikołaje, zajączki, kurczaczki i inne pierdy. Jeszcze dwa tygodnie i Last Christmas będzie grane dwadzieścia razy na dzień na RMF FM. Mówimy o komercjalizacji, czy o ogólnym sensie Halloween? Co was razi? Znicze za trzy piątka za pięciopak na każdym bilboardzie, zdalne sprzątanie grobów i modlitwa przez internet za parę setek? Komercha wdziera się do każdego święta. Może o komercjalizacji Pierwszej Komunii Swiętej pomówimy? Niewłaściwie przeżywamy Święto Zmarłych? Wzięło się z modlitwy? A o czym myślą dzieciaki przystępujące do komunii? O obcowaniu z Jezusem, czy o prezentach, szmalu i imprezce?

Kto wam każe podążać za tłumem?

i kto tłuszczy zabronić być bezmyślną masą?

 

 

@beryl

Każde społeczeństwo czerpie wzorce od innych. Rammstein śpiewa o hamerykanach, ale ci też ssą od innych. Halloween jest tego przykładem, podobnie jak Walentynki (rodowód irolsko-celtycki), do tego amerykańskie dzieci nie wyobrażają sobie urodzin bez rozwalania meksykańskiej piniaty. Każdy szanujący się ród rzymski miał greka za nauczyciela, choć generalnie mieli ich za naród pedałów, co nie przeszkadzało im zarazem fascynować się światem wschodnim (Juliusz Cezar długo musiał zmagać się z opinią kochanki Nikomedesa). Car Piotr I wprowadzał wzorce zachodnie, zachód bawił się orientem, a azjaci bawili się w europejczyków. Wzajemna wymiana i przenikanie się kultur to norma, i rzecz nie do zatrzymania, zwłaszcza w epoce globalnej wioski.

@beryl

Naturalne dla ludzi o zamkniętych umysłach, operujących w ciasnych ramkach. Ja uważam społeczeństwo za masę plastyczną, poddającą się nieustannym przeobrażeniom. W obchodzeniu Halloween nie widze zagrożenia dla naszej cywilizacji i kultury, a nienaturalnym jest dla mnie zwalczanie tego obyczaju tylko dlatego, że pojawił się w naszej kulturze u schyłku XX wieku, a nie sto lat wcześniej.

 

Nawiasem mówiąc, to święto mi wisi. Nie obchodzę, nie ciacham dyni, a dwa lata temu, gdy dzieciaki zapukały mi do drzwi, kazałem im... ulotnić się, używając zwrotu powszechnie uważanego za wulgarny. Ale pewnie za dwadzieścia lat media wymuszą na mnie wykup maszketami. Signum temporis... Pewnie w tym czasie obydwoje będziemy starzy, ale tylko jeden z nas będzie uważany za starego pierdziela.

@beryl

Teraz długo nie obcuje. Ale co będzie za sto lat? Weź się cofnij do czasów kazań Piotra Skargi, i powiedz mu, że strojenie drzewka świątecznego to polska tradycja. Każe ci wsadzić to luterańskie narzędzie diabła wiadomo gdzie. O to zdaje się chodzi mnie i a.k.j Dwieście lat temu pewnie choinkę określano importowanym gównem.

 

No to dziwne, że Twoim zdaniem to bzdura. Tradycja w Polsce jest jedna, ta polska. Być może regionalnie potrafi mieć różnorodne przejawy, ale na pewno żadne halloween czy inne importowane święta nie są tutaj tradycją.

No, ale nie wchodźmy w meritum, czepiajmy się szczegółow. Nie mów, że rzeczywiście nie zrozumiałeś?


Nie beryl, to ty nie zrozumiałeś. Tradycja to nowinka, która obcuje w kulturze na tyle długo, że w końcu zasłużyła se na to miano.

 

Haskeer, co ty bredzisz? Jakiego jednego dnia?

 

Halloween 31 paździora

Wszystkich Swiętych 1 listopad

Dzień Zaduszny 2 listopad

 

Czyli każdy ma co lubi. Jeden se pójdzie z dyńką, drugi ze zniczem. A inny z piwem. Ja od prawie dziesięciu lat 1 listopada obchodzę w osobliwy sposób. Około 20:00 umawiam się z kumplem, kupujemy hektolitry alkoholu wszelkiej maści, i chodzimy nocą po cmentarzach, zastanawiając się nad przemijaniem. Około czwartej rano kończymy ochlaj w parku, popadając w nostalgię, przemijanie i takie tam:

- Maxi! Spójrz na te drzewa! One były tu przed nami, są tu teraz, a gdy umrzemy, one nadal tu będą!

- Mikro! Kurwa! Ja nie chcę umierać!

A potem idzie środkiem Chorzowa śpiewając niemieckie marsze wojskowe.

I przez to często zapominamy o tym prawdziwym...


No przecież. PRAWDZIWE jest tylko jedne. 

- Namiar trzy zero trzydzieści. Wartość kąta cztery, wiatr osiem.

- Zezwalam na otwarcie ognia!

BANG!

A te dynie na grobach, to już dopiero kompletne nieporozumienie. Autor wątku w swym zacietrzewieniu chyba zupełnie stracił rozum... Czy ktoś ze świętujących Helołin coś takiego proponuje? Czy taka była intencja twojej nauczycielki z angielskiego?

Co prawda nie wiem, czemu ubieramy choinkę w święta, lecz w to akurat święto pamietamy o narodzinach Jezusa. Obchodzimy narodzenie Jezusa. A Halloween? Dynia ma nam o czym ważnym przypominać?

 

O tym że kiedyś kopniesz w kalendarz, odwalisz kitę, wyciągniesz kopyta, będziesz wąchał kwiatki od spodu, wpadniesz do Abrahama na piwo. Może to skłoni cię do refleksji głębszej, niźli to, że obwieszony badziewiem iglak symbolizuje geburstag niejakiego Jezusa, postaci być może fikcyjnej, i swoją drogą obchodzony w rzymskie Saturnalia.

Jako najbardziej ku temu predysponowany, z racji nazwiska (Robert Choinka), przypominam, że bożonarodzeniowe drzewko świąteczne też nie jest odwieczną słowiańską Tradycją, lecz przywędrowało do Polski bodajże z Niemiec jakieś dwa wieki temu. Praktycznie każda Tradycja kiedyś tam sobie przyszła, będąc z początku nowinką, bo z Tradycją jest tak, że nabiera wartości jak wino. Także jesteście na etapie "narodzin nowej świeckiej Tradycji (piszemy z dużej litery, tak na marginesie, bo to imię żeńskie), zatem nie dziwi obecność wsteczniaków. Pewnie nie brakowało ich w dobie wprowadzania Tradycji choinki.

 

Katolicy wy czy nie, święto potocznie nazywane "Świętem Zmarłych", obchodzonych w Polsce z powagą, oficjalnie jest wesołym katolickim Dniem Wszystkich Świętych, czyli dniem, w którym cieszycie się szczęściem tych, którym udało się załapać w poczet świętych, co oznacza picie drinków z palemką w towarzystwie Pana B. i możliwość szepnięcia mu słówka na ucho, gdy ktoś poprosi o wsparcie we właściwej świętemu profesji (no chyba że się jest "ministrem bez teki", niczym św. Lucyfer z Cagliari, którego imię z czasem nabrało negatywnego wydźwięku, i dziś mógłby być patronem najwyżej sług diabła). Od pochmurniejszych wspominek macie zdaje się Dzień Zaduszny. Ale raz jeszcze okazuje się, że oficjalna nauka kościoła sobie, a lud prosty po staremu obchodzi Dziady. Kościół katolicki ma naturalną lekkość przyswajania lokalnych obyczajów pod skrzydła swej ideologii.

 

Reasumując, i parafrazując Westerfelda, jesteście katolickimi wsteczniakami. Za sto lat Polskie dzieci będą popierdalać z koszyczkiem od progu do progu, cukierkować albo psikusować, tak jak teraz świętują walentynki. Takie są prawa rynku i globalizacji. Choinka wie co mówi.

Mnie nie porwało, po córce Cycerona spodziewam się więcej. Fabuła rzeczywiście nieco urwana, gdy zaczęło robić się ciekawie, i chciałoby się dowiedzieć czegoś więcej o czekoladowym podjadku z lodówki, i świecie przedstawionym, historyjka się urywa, niczym listek srajtaśmy. Pomysł dobry na szerszą formę, nie szorcik.

Ale dlaczego mieliby ze sobą walczyć? To zupełnie jak dywagacje na temat czy Superman pokonałby Batmana (oczywiście że nie, tak na marginesie, ten gejowaty fircyk z tym swoim loczkiem, wolne żarty... Batman wykorzystałby batrangi z kryptonitem, a potem...). Felietony obu mi się podobają, a argument o odgrzewanych kotletach mam w kiszce, bo w internecie nic nie widziałem, choć zawsze nadstawiam uszu.

Ten zawodowy błazen, wymachując gumowym chujkiem, zmusił w końcu prokuraturę do zajęcia się sprawą gliniarza gwałciciela. Dzisiaj wszyscy wspominają rekwizyt, nie treść konferencji.

Ale wojenka... Aż się rzygać chcę...

I tak was kocham :*

Dobrze. To ja mam następujące pytanie. Przebywanie z fizolami ubogaca mój słownik pojęć literackich. Kilka dni temu w przewozie pracowniczym Stefan, kumpel z wydziału, będąc w stanie wskazującym, złożył propozycję pewnej pani, że, cytuję: "Poć tu, to ci wymoszcze ta sowa". Po czym zaczął pohukiwać. Chciałbym się zapytać, jaki może być źródłosłów przyrównania  żeńskich narządów rozrodczych zewnętrznych do zwierząt z rzędu Strigiformes? Nadmienię, że przy innej okazji użył określenia "pęknięty jeż".

Hmm... Słuszna uwaga. Zatem nie będzie demokracji, tylko uzupełnianie składu na zasadach zbliżonych do tych obejmujących Zespół Ekspertów, czy Wysoką Radę Apostezjonu. Cholera... Brak mi zauszników... 

Orson wydziabał to, co mnie kłuło w gałki oczne, i co skłaniało do przewijania kółkiem myszy, byleby tylko ulżyć mym cierpieniom, i dotrwać jakoś do końca. No może poza tym, że nie rozkminił, że całość opowiadania, to metafora typowego przypadku kopulacji:

 

Błękitne oczy bestii zaświeciły w nadziei.

- Co mówisz?! Nie rozumiem! Jaki to język? Powtórz, proszę! - wołała w deperacji.

 

Typowy przykład braku korelacji i zbieżności dążeń w relacjach damsko męskich. Bestia chciała nieśmiertelności (co ważne, Bestia jest kobietą), czyli wiecznego orgazmu, strażnik natomiast chciał szybko zakończyć zabawę, bo był typowym przedstawicielem samca z przedwczesną ejakulacją. Bestia sprawia wrażenie niewiasty nie mającej większego wyboru, zatem pogróżki Samca-Strażnika bierze do siebie ("Jeszcze zapragniesz mojego miecza").

Kończy się jak zawsze:

 

Bestia zamarła. Gdy tylko została sama, znów pochłaniać ją zaczął beznadziejny mrok piasków Anfory. Z drżeniem ust rozejrzała się w koło. Nic, tylko piach i szkielety, pogrążone w gęstej czerni.


Facet zrobił swoje, odwrócił się plecami, puścił bąka i zasnął, baba (przepraszam, Bestia) została sama z myślami.

Prześlizgnąłem się po dwóch tekstach, a dwa teksty oznaczyłem komentarzem. Teraz rozumiem, dlaczego tak mało osób pcha się do tej zaszczytnej roli. To nie zabawa w junior admina, i pouczanie newbisiów, jak na innych portalach, tylko wstrętna charówka, i zmuszanie się do połykania morza kaszany. Wytrzymają jedynie uodpornione żołądki. Czy jestem gotów? Na razię tak. Dopóki starcza złocisza na środki wymiotne i uzupełnianie many. Podtrzymuję swą kandydaturę, ale już bez euforii....

Jeden zarzut. To nie opowiadanie. To scenka. Grupka najmników zbiera się przed większą rozpierduchą. Więcej treści nie zauważyłem. Awanturnicy tuż przed napierdalanką z pożeraczami wątróbek, którzy mogą okazać się czymś więcej. Fascynujące... Typowe "opowiadanko" doby RPG. Sztampowi starzy wyjadacze, którzy z niejednej miski gulasz wcinali, i mięso armatnie, rządne sławy, zebrało się w karczmie. Co będzie dalej?

Odniosę się tylko do zarzutu braku fantastyki. Otóż drodzy państwo, wystarczyłoby ażeby miejscem akcji uczynić kolonię kosmiczną Omikron Siedem, a już dopatrywalibyście się wpływów Zajdla, który pod maską obcych światów wyśmiewał absurdy otaczającej nas rzeczywistości i jej uwarunkowań społecznych. Zatem sugeruję autorowi by przeniósł miejsce akcji, a sam rzeczony wypadek niech się wydarzy na huśtawkolocie. Wtedy wymóg formalny odnośnie fantastyczności tekstu spełnion będzie.

 

W treść się nie wdrażałem, nadmiar bironium w skroniach pulsuje...

No to teraz czekam na ustawowe rozpoczęcie wyborów. Czy rekrutacja na członka Loży zawiera tajemniczy pierwiastek parytetu? Czy trzeba zrobić się na kobietę, by zwiększyć swe szanse? Kampanię czas zacząć! Składam obietnicę wyborczą: Od dziś będę zamieszczał przynajmniej jeden komentarz, a czytał pięć opowiadań dziennie, niech prosty lud pozna smak kiełbasy! Głosujcie na mnie, a obiecam wszystko, czego nie będę w stanie spełnić!

Cebula staniała

za co ja se bede

korale kupować....

Wybaczta pijanemu ze szczęścia kibolowi Ruchu...

 

A tak w ogóle, to oficjalnie zgłaszam swój akces do Loży. Żeby nie było, że jakieś podchody czynię, a się jasno nie określę.

A tak co do tematu, to zanim kogoś wybierzecie w swoje szeregi, prześledźcie jego/jej karierę w komentarzach do opowiadań.

 

Dla pewności zarządajcie oświadczenia, czy świadomie współpracował z tajnymi służbami PRL.

Zdrowie psychiczne pozostawmy paniom psycholożkom. Psychologów dziś jak na lekarstwo, albo siedzą za pedofilię, albo wkrótce będą. Dlatego do tej zaszczytnej funkcji (Naczelny Psychiatra) aspirować nie będę. Swoją drogą, rzecz o języku polskim. Czy wy też zauważyliście, że takiej np. Gazecie Wyborczej gładko przychodzi wyśmiewanie przymusowej polonizacji języka (seks sklep zamiast sex shopu, zwis męski zamiast krawata, międzymordzie zamiast interface'u, itd...), a zarazem gładko ferują nam jakieś socjolożki, psycholożki, i inne tego typu językowe potworki, rodem z reklamy serka topionego w plasterkach? Przymusowa polonizacja be, przymusowa feminizacja ok. Ot znak czasów...

No to jeszcze znowu ja, upierdliwy krisbaum, niczym Colombo, tak się zapytam. A bycie w Loży to co oznacza? Bo może byłbym skłonny, tak mnie coś drapie pod koszulą (pchły pod pachami mają ambicje polityczne, twierdzą, że skoro Palikot się dostał do sejmu, to one mogą aspirować do Loży). Będę musiał czytać każde jedne wypociny wrzucane na portal? Czy trzeba przyjąć klątwę i królewskiego szylinga? Czy jeżeli będę musiał czytać każde jedne wypociny, dostanę służbową pałkę? I najważniejsze, czy członek Loży może pełnić swe funkcje w stanie permanentnego zamroczenia alkoholem? I tak muszę się pilnować, by nie jechać do pracy na maku (ochrona szaleje z alkomatami), moja wątroba nie zniesie bezczynności w czasie tzw. wolnym.

Uważam, że to Loża, jako organ najbardziej aktywny na portalu, powinna wystosować zaproszenia dla potencjalnych członków. Taka nominacja będzie znacznie bardziej nobilitująca, niźli przypadkowi ludzie z łapanki.

A dostęp do tanich (ba! darmowych) książek jest, wystarczy się zapisać do biblioteki, i oddawać książki w terminie, nie tak jak ja :)

Była kiedyś taka akcja (około 2004 roku), freebooks się nazywała. Polegało to zdaję się na tym, że jak przeczytałeś książkę, to zostawiałeś ją potem np. na ławce na dworcu, tak by ktoś mógł sobie poczytać, i też potem podrzucić w miejsce publiczne. Ale chyba się nie przyjęło. Przynajmniej w Polsce czytałem o tym tylko w necie.

Przecież ta nowa sieć dystrybucyjna istnieje. Torrenty, fora z linkami do serwisów hostingowych, wareziki, emule itp. ;) Spróbuj przebić ich ceny, baazylu :)

Jestem wybrańcem. Nie kupuję w Empiku, wpadłem w macki sieci Matras. Tak na marginesie, właśnie mają promocję, i wiele książek sprzedają z rabatem 25%. Tak kupiłem właśnie "Behemota" Wetserfielda, i z takim samym upustem można np. kupić Pieśni Lodu i Ognia.

A wolność słowa to ściema. Macki cenzury sięgają wszędzie, ostatnio nawet na forum tygodnika NIE, a nawet na 4chan'ie.

Kurde, nie moja liga. Czytałem o Geralcie wszystko, ale w pamięci zapadł mi tylko punkt 7. Zdaję się chodziło o krasnoludzki run, którego wolne tłumaczenie brzmiało: "Na pohybel skurwysynom!"? Konkurs dobry dla tych, którzy kontakt z Sagą mieli niedawno, ja czytałem chyba z dziesięć lat temu. A nie można przez dziesięć lat spać za dnia, i chlać nocami, zachowując przy tym doskonałą pamięć ;) 

Ja uwielbiam stare polskie strategie planszowe wydawnictwa Dragon, które chyba było zdechło. Ktoś kontynuuje ich tradycje, i w Empiku możesz kupić czasopismo Taktyka i Strategia:

 

http://www.taktykaistrategia.pl/

 

Z wielu pozycji jakie kiedyś były dostępne (obecnie można nabyć reedycje), bardzo podszedł mi Grunwald 1410. Pamiętam te wielogodzinne potyczki, i zapis stanu gry (czyli pisanie ołówkiem po planszy, gdzie jest jaki żeton, i w jakim kierunku).

De gustibus non coś tam, coś tam... Mnie się właśnie ten początek bardzo podobał. Ta atmosfera tajemnicy, kto go porwał, tego zanurzonego w ciemności (no potem się okazuje, że nie porwał, tylko wyklonował?), i te dociekanie o co chodzi. A potem to już "typowe" sci-fi fantasy. Koleś dostał questa, i go wypełnia. Owszem, nie takie typowe, bo w trakcie czytania doznajemy przewartościowania swych zapatrywań na to, kto jest tym złym, a kto tym dobrym, niemniej jednak takie sztuczki też już czytalim. Mnie zaciekawił przede wszystkim świat opisany, i z chęcią bym się o nim dowiedział czegoś więcej. Uniwersum "Wyprawy Łowcy" aż się prosi o rozwinięcie.

 

A tak na marginesie dodam, że te hiszpańskie wstawki pomału zaczynały mnie drażnić. Pendejo i tak dalej. Nie każdy musi mieszkać w Teksasie, i kumać te grypsy meksów. Gringo, cojones, to jeszcze, ale cała reszta? Mnie drażniła, ale znowu, de gustibus, bla, bla, bla...

No racja. To skandal wytykać ci niechęć do współczesnych edytorów tekstu, w których zdecydowaną większość byków podkreślą ci na czerwono.

Kaszanie i profanacji mówimy zdecydowane i stanowcze NIE! Swoją drogą, porcja tekstu, określana przez Ciebie mianem "part", to mały szorcik. Nie szło tego od razu wrzucić w całości, zamiast zaciepywać portalu małymi kawałkami?

Modele statków kosmicznych ze Star Treka. Moja kolekcja to Voyager, Kazon fighter, Ferengi marauder, Klingon bird of prey, Romulan warbird i prom, jakich używano na Deep Space 9. Jak rozumiem wątek służy przechwałkom? To dodam, że najbardziej kręci mnie własnoręcznie wykonany combadge. Ponieważ temat ma wydźwięk erotyczny, pozwolę se nadmienić, że zawsze se go przypinam podczas masturbancji (mroczny odłam magii onanistycznej). Zawsze wtedy wyobrażam sobie, że prawię przez niego świnstewka z Ezri Dax.

No więc jeszcze raz - specjalne wytłumaczenie mojego poglądu na tę sprawę dla wielbłada, który mnie opluł:
Według mnie, wszystko to, co nazywa pan zbrodniami Boga - potop, plagi etc. - to coś, co można wywieść badając.

No pewnie że można coś tam naciągnąć i dopasować. Tak się dzieje non stop. Tylko czemu wulkan, a nie na przykład moda na czarne zasłonki okienne, która zapanowała wśród Egipcjan, a Izraelici woleli różowe, dlatego wszystkich widzieli? Pewnie dlatego, że nie zachowały się żadne archeożurnale, żaden egipski Vogue, czy chociaż Tina. Inny przykład, śmierć wszystkich pierworodnych według chrześcijan była zaplanowanym działaniem Jahwe, a według innych mogła być testem broni genetycznej zaawansowanej cywilizacji kosmicznej. Podobnie jak Sodoma i Gomora, które szlag trafił w morzu ognia. Czy koniecznie musiała być to emanacja mocy Jahwe? A może to były klasyczne bombki nuklearne? 

Tylko pytanie, gdzie zajdziemy pisząc nowe interpretacje bajek? I dlaczego mamy ograniczać się tylko do tych żydowskich? Inni już tłumaczą Wedy na język kosmicznych batalii. A może Zeus też istniał, tylko jego gromy były generowane przez cewkę Tesli? Brzmi jak logiczne wytłumaczenie? Skoro wulkan i wiatr jest dobrym pomysłem na egipskie ciemności...

Było ostatnio na kazaniu, więc nie wiem czemu panuje opinia, że kościół milczy na ten temat. :/ Jezus tu wystawia na próbę kobietę, chce sprawdzić jej wiarę, czy nie odwróci się i nie zacznie bluźnić, tym bardziej, że jej naród był pogański. Ten fragment to przykład skromności, zawierzenia Bogu i uniżenia, którego tu brak co poniektórym i zresztą większości ateistów. Boskie prawo wystawiać człowieka na próbę.

No tak, to już jest kwestia interpretacji. Dla chrześcijan nawet nakazanie ojcu by ukatrupił swe dziecko jest pięknym przykładem zawierzenia bogu. Ja tam dziękuję za takie próby, i poniżanie się przed udzielnym bożkiem. A do wystawiania na próbę niech sobie łaskawie poszuka innych świnek doświadczalnych. Charakter prób pokazuje, że ta akurat istota najwyższa, ma wątpliwe kompetencje moralne do oceniania innych.

Nowa Fantastyka