Profil użytkownika


komentarze: 40, w dziale opowiadań: 24, opowiadania: 22

Ostatnie sto komentarzy

Ton w jakim utrzymano dwa ostatnie akapity wydaje mi się zupełnie nie na miejscu. Sugerując się treścią listu nie sposób określić wieku autora, mam jednak pewne podejrzenia, że żadne doświadczenie nie jest źródłem butnych słów typu: 'mam ogromną nadzieję otrzymywać sowite wynagrodzenie', czy 'W wypadku pozytywnego rozpatrzenia mojej prośby o pracę, proszę kontakt telefoniczny'. Poza tym tak sobie myślę... albo kpisz, albo piszesz farsę. Jeśli nie traktujesz śmiertelnie poważnie tematu, z którego kpisz.. jesteś - zaledwie niepoważny.

Pod koniec śmiałam się szczerze i serdecznie. Ale! Dość irytującą wydaje mi się skłonność Autora niniejszego tekstu do szafowania przechodzonymi motywami. Podoba mi się bezpretensjonalność dialogów. Niestety podejrzewam, że słowo 'mizdrzyć' w użyciu wyżej uskutecznionym nie ma racji bytu. Mizdrzenie czyli 'umizgiwanie', 'wdzięczenie' to nie to samo co mazanie [?] (...jest takie z dupy diabła wzięte powiedzenie 'mazać się jak baba', czyli płakać/lamentować jak [bogu ducha winna] przedstawicielka płci pięknej). Chociaż owo fo pa bardzo koresponduje z ortalionem... Idąc dalej - mordy się same nie dokonują, więc jak podejrzewam nie 'miejsca, gdzie dokonały się mordy', ale 'miejsca, gdzie dokonano mordów'... itd.

Interesujący tekst. Choć sam pomysł raczej mało świeży, duchy nawiedzające miejsce swej mniej lub bardziej tragicznej śmierci, będące w połowie drogi między światem żywych i tzw. zaświatami. Podobnie miejsce i czas. To wszystko było. Same kreacje duchów powrotników to echa romantyzmu, niemniej romantyzmu wypranego z mroku i pesymizmu, czego najlepszym wyrazem będzie odwrócone: 'Biel wszędzie, cicho wszędzie' zamiast ciemno i głucho. Taki emo-romantyzm.

Ja taki temat widzę raczej w przebraniu tragifarsy - ponieważ z mojej perspektywy dzień Wszystkich Świętych to rytualny zlot nagrobny, potupująca z zimna ciotka w szpilkach i kożuchu, wujek podpity (jeszcze przed wypominkami) i dzieci - albo śmiertelnie znużone, albo biegające w alejkach - w tle: kwestujący pomiędzy grobami. Cmentarz tego dnia to istny jarmark, rodzinne spotkania po latach, kłótnie, uganianie się za dziećmi ...i (jak piszesz) zapalanie zniczy zgrabiałymi z zimna palcami.

Niemniej tekst oceniam pozytywnienie, ze względu na konsekwentnie budowany klimat i dobre dialogi. Pod koniec śmierć okazuje się pretekstem do tego, by wtrącić coś o żywych. Mocne 4.

Również i ja odnoszę wrażenie, że gdyby nie uprzednia lektura, serial byłby może i strawny. Oglądając go, piłuję paznokcie i robię na drutach ;/ - ale włączam i czekam poniedziałku...

O tym, że twórca serialu nie miał lepszego, poza wiernością oryginałowi, pomysłu na ekranizację świadczy już czołówka. Biorąc do ręki książkę, której akcja toczy się w jakimś never never landzie, jeszcze przed wstępem spodziewam się mapy świata. Być może również dla widzów HBO ma to być swego rodzaju (tylko?) genologiczny trop.

Wracając zaś do owej wierności, w pewnym momencie nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że scenarzysta toczy jakąś dziecinną grę z fanatykami tekstu. Mam na myśli to, że np.: w oryginale ucieka nie ten strażnik - i kilka innych temu podobnych - nic nie znaczących szczegółów. Ale to tylko prztyczek w nos dla malkontentów, serial będzie ekranizacją najistotniejszych motywów i niczym ponadto.

Na czym polega mój problem? Otóż rzemieślnicze podejście twórców serialu do tekstu George'a R. R. Martina mnie nie podnieca. Adaptacje zazwyczaj narzucają odbiorcom pewną interpretację, osobiście w większości przypadków albo się nie zgadzam, albo jestem urzeczona wizją reżysera. W wypadku 'Gry o Tron' trudno się z twórcami nie zgodzić (są wierni do znudzenia) a z drugiej strony nijak nie jestem też urzeczona. Być może owo zawieszenie, niedosyt, jako stan domagający się rozwiązania jest powodem, dla którego czekam na kolejny odcinek.

„Spotkaliśmy tylko jednego smoka, był kulawy i kuśtykając, szybko umknął, osmalając stokrotki swym oddechem”

Roger Zelazny „Karabiny Avalonu”

„Ja, Sinuhe, oczyszczam się spisując moje postępki ku własnej pamięci. Niech inni zostawiają kłamstwa swego serca do ważenia na wadze Ozyrysa. Ja, Sinuhe, ważę me serce na trzcinie do pisania.”

Mika Waltari „Egipcjanin Sinuhe”

@ walter_bez_mienia 'Gdy patrzę na powyższą dyskusję, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że prawda, jak zwykle leży po środku :)'

Walterze, któremu rzekomo poskąpiono imienia - 'pośrodku' to dziura wypalona w ziemi, gdyby coś się tam kiedyś mogło spotkać nie byłoby tylu nieporozumień

yako 'Cóż, stosunek autora do konstruktywnej krytyki zazwyczaj wyznacza jego granice rozwoju. Pozdrawiam' & Katy '@yako: ależ konstruktywna krytykę przyjełabym z pokorą'.

Katy - rola autora kończy się na pierwszym 'nieautora' odczytaniu. Później tekst - jak każde dziecko - żyje jak potrafi

@homunkulus -  Promotor to człowiek, który pojawia się w życiu studenta piątego roku i z miejsca staje się postacią dość istotną. Bohaterowie opowiadania studiujący na jednym roku i spotykający się dopiero po jakimś czasie na seminarium, idą ścieżką wydeptaną przez zastępy im podobnych. Promotor jest więc postacią idealnie wpisującą się w obraz przedstawionego świata.
Białowłosy czyta Goethego, bo jest w głębi duszy humanistą, może nawet romantykiem. Wrażliwy i (być może) romantyczny stanowi wspaniałą przeciwwagę dla fałszu, z którym bohaterce w pewnym momencie kojarzyli się wszyscy studenci.
Odosobnienie bohatera w niewielkim stopniu wynika z jego wyglądu, bardziej z ekscentrycznych zachowań, a już na pewno z milczenia, którym odgradza się od otoczenia.
Na jego wiek może wskazywać określenie „niewinny dzieciak", siwe włosy nie są efektem procesu starzenia ale jakiegoś traumatycznego przeżycia.

Nie wiem czy w opowiadaniu jest jakaś zagadka, to dobry i ciekawy tekst, choć moim zdaniem to nie jest fantastyka.

Wciągająca historia, choć miejscami sprawia wrażenie nie do końca przemyślanej i tak sobie napisanej, wątek fantastyczny również raczej słaby, ale to wszystko nie zmienia faktu, że fabuła jest świetna.

Myślę, że sposób w jaki piszesz dobrze rokuje na przyszłość. Opowiadanie jest ciekawe, jednak miejscami wydaje mi się nie do końca przemyślane. Pomijając kwestie stricte naukowe, nie podoba mi się sytuacja z wszechwiedzącym przechodniem i puszczeniem obiektu badań samopas w świat.

Choć sprawa znajduje zupełnie inny finał a bohaterowie mają nieco inne motywacje, tekst natrętnie przywodzi mi na myśl obraz „Wyspa" z 2005. To sprawia, że „Narodzony inaczej" wdaje mi się mało oryginalny.

Mam nieodparte wrażenie, że dalej może być tylko straszniej...

Chętnie przeczytam, jeśli rzeczywiście napiszesz jakiś ciąg dalszy. Choć myślę, że czytelnik miał go zobaczyć we własnych dekoracjach, z najgorszą ze swoich stron w roli głównej.

6/6

Profesjonalne komentarze byłyby pewnie świetną prawą, jednak na portalu promuje się przecież 'efektywne czytanie', dobrze komentujący są wyróżniani, jest loża. Komentujący niejednokrotnie wykazują się polonistyczną wiedzą.

Redagowanie, porady i recenzowanie w formie innej niż istniejąca (czyli szczątkowa), uważam za utopię. Trzeba by rzeczywiście komuś zapłacić.

Sądzę, że można by (na szybko) wymyślić co najmniej trzy powody dla których edytor/zawodowiec mógłby robić coś charytatywnie:
1. edytor ma poczucie misji, wie sporo o języku i na dodatek jest purystą, poprawia bo tak trzeba;
2. edytor udziela się społecznie, oczywiście formą rekompensaty za poświęcony czas jest poważanie i prestiż społeczny;
3. edytor też człowiek, mając powody zgoła irracjonalne sprawdzi przecinki koleżance kolegi bo to dobry kolega.

Czytając tendencyjnie - Biblia to fantasy w czystej postaci. Potworne bestie, herosi i nadnaturalne cuda. Plus mrugnięcia w stronę historii. To oczywiście przesada, jednak należy pamiętać, że Biblia to najstarsze i największe (obok mitologii) źródło motywów, aluzji, wyrazistych typów bohaterów.

Ponadto - religia to jeden z powszechników ewolucyjnych, chcąc skonstruować wiarygodny świat przedstawiony, chyba nie sposób go wyeliminować. Chyba.

Te propozycje wydają się bardzo ciekawe. Niemniej jednak wydaje mi się, że próba sprawdzenia się w innym niż opowiadanie gatunku też może dostarczyć wrażeń ;) Można by wystylizować hasło do takiego pseudo bestiariusza.

Trudno mi oprzeć się wrażeniu, że (ta raczej zgrabnie) opowiedziana historia niewiele by straciła gdyby całą tę fantastyczną menażerię zastąpić ludźmi. Mag, zombi i wampiry mają bardzo ludzki sposób bycia. Są niechlujni bądź ułożeni, spotykają się aby razem coś zjeść i napić się wina, bywają żarłoczni, nadużywają gościnności itd. Nawet smok bytuje w terrarium i występuje w roli pupilka. Świetny pomysł na dwudziestominutowy odcinek sitcomu, w którym najbardziej fantastyczne są rekwizyty i kostiumy.

@AdamKB Nie chodziło mi o wskazanie komisji ale o podkreślenie tego, że anonimowi internauci zawsze są nieobiektywni i mają to tego prawo.

Odbiegając od tematu. Co do sprawy poruszonej przez @Maxencius - coraz większe trójjedności w poruszaniu się w tekstach, nieźle było by móc sobie odhaczać ulubionych autorów. Nowości zawsze nęcą ale bywa że umykają. Dlatego wydaje mi się, że zakładka w profilu z ulubionymi byłaby bardzo funkcjonalna.

Istniejący obecnie system oceniania, w żaden sposób nie przystaje do ocenianych treści.

Ocenę wystawia czytelnik/internauta, czytelnik/internauta jest nieobiektywny* a więc również ocena jest nieobiektywna. Czytelnik zawsze jest nieobiektywny, musiałby być członkiem zatwierdzonej komisji aby mógł być stuprocentowo wiarygodnym. Jeśli więc nieobiektywne oceny stały się problemem:

1. Popieram zliczanie punktów, to byłby kompromis, który mógłby zadowolić większość.

2. Jeśli to komentarze mają być najbardziej opiniodawcze, jestem za tym aby oceny były częścią systemu komentowania (dosłownie – skala ocen obok 'dodaj'). Niech komentujący ma również możliwość zaznaczenia opcji: bez oceny.

*czytelnik jest nieobiektywny i się z tego cieszy, bo wie, że nie musi mu się podobać jak nie rozumie albo metafory wydają mu się banalne lub coś tym rodzaju

Rzecz o spełniającej się klątwie, jeszcze raz chciwość i zuchwalstwo zostały ukarane. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że było by ciekawiej gdyby śmierć bezbożnych nie była spowodowana klątwą a samą tylko zarazą (wredne mają to do siebie, że wybuchają i bez ingerencji sił nieczystych; Trifon mógł wiedzieć o takowej; ta wiedza mogła być przyczyną jego ucieczki z klasztoru; ale jeśli tak to moim zdaniem powinien podzielić los Kozaków - mniejsza o to że znał jakiś specyfik).

Rokowania po dziewięciu latach buszowania, strzelam że to 1618.

W to miejsce wkradła się nieścisłość: jakiś drewniany stolik, nierzadko zrujnowany i połamany. Chyba chodziło o jeden stolik więc zamiast nierzadko (czyli często) powinno być coś w znaczeniu: bardzo.

 

Gobelin raczej nie powinien wystawać ze ściany, bo to tkanina a nie płaskorzeźba.

 

To porównanie jest raczej kiepskie, skutek jest chyba odwrotny do założonego:

- Legendy - zachichotał książę - w legendach jest tyle prawdy ile ust je przekazuje. Czyli: bardzo, bardzo wiele prawdy. A Tobie jak mniemam chodziło o to, że jest jest w nich mało prawdy (przysłowiowe ziarno).

 

Przesłanie zawarte w tej antybaśni jest rewelacyjne. Ode mnie 4

Dziękuję za komentarze i oceny.

@Pyrek- zakończenie jest świadomym wyborem pomiędzy opisem sekwencji cięć, uników i parad na rzecz podkreślenia tego jak umarła magia.

W moim własnym mniemaniu oczywiście ;) chciałam napisać takie właśnie typowe fantasy w pigułce.

Świetnie napisane i bardzo intrygujące, ode mnie 5.

Choć szczerze powiedziawszy raczej wątpię czy trzynastolatki myślą o tym, że w chwili swej śmierci chciałyby móc spoglądać przed siebie z dumą i odwagą graniczącą z zuchwałością.

To chyba przeoczenie: Plótł sieć, której sieci ginęły w mroku gardła.

Pomysł ciekawy ale z fabuła wydaje mi się miejscami niedopracowana. Ludzie dobrowolnie wypasający na swej krwi przedstawicieli innego gatunku? Wampiry musiały by wygrać tę wojnę.

 

Natomiast postacie są po prostu obłąkańcze. Pomijając człowieka-świnię z kombinerkami, dziecko uśmiechające się słodko na wieść, że jego oprawca został niemal rozszarpany ...makabra. Mały wampir wprowadzony do opowieści na tle sztampowego pokoiku kilkuletniego chłopca, w skutek brutalnej napaści, zamienia się w szatańskiego Damiena (Omen-1976). Jednak jak na horror atmosfera trochę słaba.

Ja w żaden sposób nie neguję tego wzorca, interpretuję go tylko wedle własnych potrzeb.

Boreasz nie jest kobietą, cały czas piszę o nim w rodzaju męskim, tak jak się utarło. Sądzę że wiatr jest w swej istocie bezpłciowy, przybiera postać kobiety, ponieważ chcąc się do niej upodobnić - po prostu przybiera jej postać.

Oznajmującemu słońcu, szponiastym ramionom i drgnieniu z ciekawości stanowcze: nie. Nie podoba mi się ten styl. Choć obraz ciekawy.

Ponieważ mam beznadziejną pamięć do nazw, o bajkach które oglądałam w dzieciństwie, mogę jedynie napisać, że pierwsza była o kaczce-wampirze nad którą ciągnęła się chmura deszczowa a drugą był cykl opowieści o Fantaghiro. Jeśli ktoś przypadkiem wie o jakiej kaczce piszę, poproszę o tytuł.

 

Choć sądzę że lepiej nie oglądać po latach takich ulubionych filmów z dzieciństwa, można się boleśnie rozczarować. Zmieniamy się a te filmy wciąż pozostają takie same...

Wymyśliłam że osoba, której wydaje się że jest wampirem, powinna pogardzić jakąkolwiek inną niż pamiętnik formą wyrażania. Pasowała mi do jej egocentryzmu. Może powinnam zamieścić daty, dni tygodnia, wagę ciała i ilość wypalonych papierosów aby natychmiast skojarzył się z tekstem Helen Fielding. Mam nadzieję że pisanie o własnym tekście nie jest nie na miejscu.

Również pozdrawiam.

"Anglik szwedzkiego pochodzenia'' łamany przez ''Szwed przełamujący swą anglosaską nieśmiałość'' trochę zbił mnie z tropu, przez chwilę myślałam że Francuska napadła kogoś trzeciego, swoją drogą kobieta jest bardziej wampirza niż smętny facecik przy barze. Jak oglądając coś w stylu Clue, do samego końca nie byłam pewna kto jest mordercą.

Taka ryżówka niezła rzecz, choć trudno dać wiarę określeniu życiodajna. Opowiadanie raczej do edycji, mnóstwo literówek.

Smutna rzecz, podobnie jak u Toma Waitsa w utworze noszącym tytuł Martha:
"And I feel so much older now, and you're much older too,
How's your husband? and how's the kids? you know that I got married too?
Luck that you found someone to make you feel secure,
'Cause we were all so young and foolish, now we are mature."
A kawałek też niezły.

Jest dobre. Wysmakowane, przynajmniej chwilami. Wciąga. Wygląda na epilog... tragiczny epilog.

Nowa Fantastyka