Profil użytkownika


komentarze: 2, w dziale opowiadań: 0, opowiadania: 0

Ostatnie sto komentarzy

Gdyby nie złe filmy, skąd wiedzielibyśmy, które filmy są dobre?

Całkowicie się zgadzam z takim podsumowaniem rozważań o złych filmach.

A tak z innej beczki. Uświadomiłem sobie właśnie, że chciałbym jeszcze słówko powiedzieć o trzech ostatnich częściach Gwiezdnych Wojen, których gorzej nie dałoby się chyba nakręcić. Nawet gdyby ktoś się starał, to nie dałoby się chyba zjechać z tymi filmami niżej, bo radośnie już sobie spoczywają na samym dnie. I nawet nie razi w nich tak bardzo infantylność, uproszczenia i decyzje bohaterów, często pozostające w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem. To są grzechy wielu współczesnych filmów. Dla mnie najgorszy jest brak pomysłu na tą całą historię. Gdy te filmy oglądałem, czasem miałem wrażenie, jakby scenariusze pisał dziesięciolatek. I teraz, nawiązując do sentencji o dobrych i złych filmach, gdy porównamy części IV, V i VI z częściami VII, VIII i IX – łatwo uda się dostrzec różnicę.

Dzień dobry…

Patrząc na daty najbardziej ożywionej dyskusji na temat najnowszej ekranizacji Wiedźmina, można odnieść wrażenie, że ten mój komentarz jest, co najmniej, odrobinę spóźniony. Jednak gdy wczoraj przeczytałem, że Wiedźmin jest najchętniej oglądanym pierwszym sezonem serialu Netflixa, naszła mnie pewna refleksja i odpuścić nie chciała. Nie mogąc się zatem jej pozbyć, zdecydowałem się nią podzielić.

Gdy pierwszy raz przeczytałem w fantastyce z grudnia 1986 roku opowiadanie "Wiedźmin": byłem zachwycony. Zachwyt był tym większy, że dobra literatura w księgarniach była w tych czasach zjawiskiem równie rzadkim, jak dzisiaj film całkowicie pozbawiony "poprawności politycznej". Potem, przez lata, rozwijała się postać Wiedźmina i poznawaliśmy coraz lepiej otaczający go świat. W końcu poraziła nieznana wcześniej odsłona tego bohatera za sprawą filmu z początku naszego wieku (nie wiem, czy warto było). Jeszcze później były gry i w końcu serial Netflixa, który generalnie mi się podobał, choć nie sposób nie zgodzić się z przynajmniej częścią przedstawionych w dyskusji na jego temat zastrzeżeń.

Wydaje mi się jednak, że serial jest po prostu dzieckiem swojego czasu, a raczej miejsca i czasu. Produkcja musiała się zwrócić, a żeby to nastąpiło, musiała przypaść do gustu kręgowi odbiorców szerszemu, niż ci, którzy przeczytali książki. Za tą cenę będziemy mogli obejrzeć kolejne sezony dopakowanej finansowo sagi o Wiedźminie i ja się z tego cieszę. Z ogromną przyjemnością obejrzę świat, który wiele lat temu mogłem jedynie tworzyć wyobraźni, czytając książki. Jestem w stanie jakoś przeżyć fakt, że jego fabuła będzie czasem odbiegać od tego, co kiedyś miałem przyjemność czytać. Wydaje mi się, po prostu, że Wiedźmin przez ostatnie trzydzieści cztery lata dorósł i stał się samodzielny. Wszedł na światowe salony i żyje własnym życiem. Nie należy się zatem dziwić, że jego szaleństwa w Hollywood nie zawsze nawiązują do książkowego pierwowzoru. Stał się marką samą w sobie, znakiem firmowym, po który filmowcy i twórcy gier, mam nadzieję, chętnie będą sięgać. Jeśli będą to dobre, przemyślane produkcje , trzymające klimat i poziom książek (według mnie omawiany serial Netflixa w znacznej mierze spełnia te kryteria), to swoim subiektywnym zdaniem, nie zamierzam się oburzać na fabularne odstępstwa od książkowego oryginału.

Nowa Fantastyka