Profil użytkownika


komentarze: 46, w dziale opowiadań: 44, opowiadania: 38

Ostatnie sto komentarzy

Mary Ann,

Co do Imion. W mojej powieści najprawdopodobniej nie będzie imion. Taka przyjęłam koncepcję i tak pozostanie. Kreowanie super wyrazistej postaci też mija się trochę z sensem i opisywanie koloru oczu, kształtu nosa czy brodawki na policzku to wypełniacze tekstu. Nie chce tego. W dużej części pozostawię to czytelnikowi, bo i tak dorysuje sobie tą postać w swojej wyobraźni. 

Moim zdaniem jądrem każdej opowieści jest bohater. Nie chodzi tu o to, aby miał on imię, jest wiele powieści, w których bohaterowie pozostają bez imion, ale wciąż stanowią centrum wykreowanego świata, bo są wyraziści. Konkrety są ważne, inaczej postaci będą tylko mglistymi cieniami. 

W tekście jest sporo błędnie postawionych przecinków, np.:

Teraz, patrzył na biały ekran

pozbawiony jakichkolwiek cech estetycznych, placek

jednak, było inaczej

Jeśli jest z tym problem, warto przyjąć uproszczoną zasadę, że przecinek odcina frazę zawierającą czasownik. Od tej reguły oczywiście są wyjątki, jak to w języku polskim, ale na początek może się okazać przydatna.

czerwono pomarańczowa

Między tymi wyrazami powinien być myślnik.

Dopadło mnie przemęczenie, pomyślał

Moim zdaniem ten fragment pisany w pierwszej osobie zaburza rytm opowieści. Cały tekst to narracja trzecioosobowa i przy tym lepiej pozostać. W niektórych przypadkach taki zabieg jest naprawdę ciekawy, ale tu wydaje mi się niezbyt atrakcyjny.

 

Nazywają mnie Mrok, i to chyba adekwatne imię do mojego wyglądu. Twórca wciąż przerażonym wzrokiem spoglądał na mroczną postać. Nie mógł dojść do ładu z własnymi myślami i percepcją rzeczywistości. W końcu zebrał się na odwagę.

Zły zapis dialogu – wydaje się, że ten cały ustęp mówi Mrok, a przecież tak nie jest. Przed „Twórca” powinien więc być myślnik.

Zmieniłabym też imiona bohaterów – Twórca i Mrok są bardzo sztampowe, od razu narzucają interpretację. Poszłabym w coś mniej oczywistego.

Pomysł jest ok.

 

 

 

Przygodę z Glukhovskym zaczynam, o dziwo, nie Metrem, ale Outpostem. Jestem dopiero na początku lektury i już urzekł mnie język oraz wyraziści bohaterowie, zobaczymy, jak będzie dalej. Jeśli powieść utrzyma poziom, na pewno sięgnę po klasykę, czyli Metro.

Anonim, może być: prorok, stojąc tak na placu czy prorok stojąc na tym samym placu. Tyle wystarczy. Będzie wiadomo, że chodzi o ten sam plac. W trakcie lektury zwykle zakłada się, że mówimy o jednym placu, dopóki autor nie zasugeruje, że chodzi o inny. W przeciwnym razie można by bez końca opisywać szczegóły, przedmioty tymi samymi słowami, aby dać do zrozumienia, że wciąż mówimy o tych samych.

Wow. Mimo że nie lubię politycznych klimatów, ani w życiu, ani w literaturze, tekst czytałam z wypiekami na twarzy. Jest po prostu świetnie napisany, począwszy od podziału na mniejsze fragmenty, kolejności występowania po sobie wydarzeń i łączenia odległych od siebie miejsc akcji aż po sam język. Jest taki lekki, niewymuszony. Pięknie jest czytać utwory, o których powiedziałoby się, że zostały napisane niemal od ręki, bez większego dumania nad językiem. To duży komplement dla autora, bez względu na to, ile czasu w rzeczywistości dumał nad sensownością i atrakcyjnością sformułowań. W końcu liczy się efekt. “Krzemoza” właśnie w taki sposób została napisana.

 stojąc na placu brukowanym drewnem

brukować można wyłącznie brukiem, a nie drewnem

 

Dwa akapity zaczynają się podobnie: prorok coś robi na placu brukowanym drewnem – niepotrzebne powtórzenie i nie chodzi mi tu o powtórzenie, że bohater stoi w tym samym miejscu, bo to jest ok, ale o ponowną, zbędną charakterystykę placu. Już z poprzedniego akapitu wiadomo, jaki to plac.

rzucały w proroka garści żwiru

powinno być garściami

 

Trudno napisać szort, który pozostałby w pamięci czytelnika, nie mówię nawet, że na długo, ale chociaż na kilka dni. Tak jest i z tym utworem. Brakuje mi w nim iskierki, tego czegoś, co wyróżniałoby go spośród innych, ale nie czytało się źle, a to już jakiś plus.

Byłoby dziwnym, gdyby teksty nekrofilskie nie budziły naszego obrzydzenia. Wyszłam ze strefy komfortu, poczułam się nieswojo, ale właśnie lubię, gdy teksty mocno rezonują. Także oceniam pozytywnie. Podoba mi się zakończenie.

Podoba mi się płynna narracja, jest w niej lekkość, która sprawiła, że naprawdę byłam ciekawa, co wydarzy się dalej. Bardzo trudno jest zachować taki zgrabny język, dlatego tym bardziej podziwiam efekty pracy. Świetnie się czytało i chętnie poznałabym dalsze losy bohaterek. Wykreowane kobiety mają duży potencjał fabularny, można z nich stworzyć naprawdę pełnokrwiste bohaterki powieści. 

 

Podziwiam zapał do robienia researchu, sama też lubię zbierać informacje przed przystąpieniem do pisania, ale z czasem zdałam też sobie sprawę z tego, że trzymanie się na siłę faktów blokuje mnie twórczo. Czy Ty, Anoia, próbując ustalić pogodę w kwietniu 1940 roku, nie zatrzymałaś się nagle gdzieś w środku pisania? Ja mam tak, że jedna nowa wiadomość pociąga za sobą konieczność szukania kolejnej i kończy się na tym, że fabuła staje w miejscu. Są informacje, bez których oczywiście w ogóle nie zaczniemy opowieści, umieszczając ją w danym okresie czasowym, ale mało kto doceni, że ktoś odwzorował pogodę. Zdaje mi się, że to tylko fajny zabieg dla autora, który miał świadomość, że przeszukał niebo i ziemię w poszukiwaniu faktów i ciekawostek. Nie neguję, jeśli ktoś lubi pracować w ten sposób, a tym bardziej tworzy ciekawe teksty, to świetnie, niezależnie od tego, ile czasu “marnuje” na czynności uważane przez innych za zbędne czy bezsensowne. Zastanawiam się tylko, czy nie przychodzą takie momenty w pisaniu, kiedy dążenie do wierności wydarzeniom historycznym staje się balastem, ciężarem i zniewala fabułę?

CharliseEileen, dewocjonalia to zupełnie normalne słowo. Niemal na każdym sklepie z artykułami religijnymi (różańcami, pismami świętymi itd.) jest napisane “dewocjonalia”. Wystarczy przejść się koło takiego sklepu. Nie jest to wyszukane słownictwo.

Sama mówiłam, że mam trochę problem z zaszufladkowaniem tego opowiadania, ale chyba nie o to chodzi, aby wpisywać się w sztywne ramy gatunkowe. Co do zakończenia, miało stawiać pytania. Zobaczę, może zaprzestanę na tym, ale może pociągnę dalej wątek. Jeśli to zrobię, na pewno nie rozwieje wątpliwości. To już czytelnik ma odpowiedzieć sobie sam. Czy wierzy, że po prostu zwariowała, czy faktycznie coś ją opętało.

Sagitt, dziękuję za uwagi i komentarz. Zmienię ten krucyfiks i informację o posługach kapłańskich.

Nie mam wykształcenia psychologicznego, ale sama mam chorobę psychiczną i zaburzenia osobowości, choć inne niż wspomniane w opowiadaniu. Owszem, osobowość psychotyczna to jedynie jedno z zaburzeń osobowości, ale samo zaburzenie dzieli się również na kilka grup, w tym na psychozę schizoidalną, którą (chyba) leczy się podobnie jak schizofrenię. W każdym razie niektóre z zaburzeń osobowości (w tym właśnie psychozę) leczy się farmakologicznie oraz w szpitalu. Może faktycznie inaczej sformułuję ten wątek, aby nie było niedomówień.

 

Ciekawe opowiadanie. Chociaż końcówka nie jest jakaś zadowalająca, to czyta się z przyjemnością. Fajnie wyszło z tym powracającym motywem bólu głowy, że to działo się gdzieś w tle, ale wydaje mi się, że brakuje momentu, w którym… bohater zwątpiłby w tego potwora. Wydaje się nierealne, że od razu w niego uwierzył.

Podoba mi się pomysł, fajnie przedstawiłeś samą specyfikę pracy na SOR i w szpitalu. Nie znam się na tym dobrze, ale zupełnie to kupuję, znając z opowieści moich kuzynów lekarzy i ratowników medycznych. Jednak wydaje mi się, że w pewnym momencie akcja podziała się za szybo i przez to straciła na wartości. Może to wynik tego, że dłuższych opowiadań z reguły na forum nie chce się czytać, ale sądzę, że warto rozbudować fabułę, aby wprowadzić więcej napięcia.

Mnie to nie urzekło. Akcja podziała się za szybko i była dość przewidywalna. Mimo że sam pomysł był dość fajny.

Świetne opowiadanie, trzyma w napięciu. W zakończeniu najbardziej podobał mi się moment, w którym bohater próbował odrąbać sobie rękę nożykiem do owoców. To takie desperackie, dobrze oddaje jego stan. Podoba mi się bardzo pomysł i jest świetnie oddany na “papier”.

Z uwag, wyłącznie zły zapis “Oddała by” – powinno być łącznie. Poza tym historia wciągająca, akcja rozwija się w dobrym tempie i naprawdę przyjemnie się czyta. Podobają mi się bardzo rzucane konkrety, np. o skromnie urządzonej kuchni czy daliach – takie szczegóły działają świetnie na wyobraźnię.

Wprowadziłam kilka poprawek. Nie sądzę jednak, że postać bohaterki jest mało głęboka. Wprowadziłam wiele wątków, dzięki którym ją poznajemy. Szczególnie na tak krótkie opowiadanie nie warto, moim zdaniem, zgłębiać psychiki.

Bardzo podoba mi się to opowiadanie. Uwielbiam motywy wiejskiej społeczności, szczególnie religijnej, a Ty pięknie to oddałeś.

Podoba mi się ten mroczny nastrój okolicy, sama fabuła też, ale nie podobają mi się te poetyckie opisy. Są przegadane i miejscami dość banalne, co źle wpływa na utwór, moim zdaniem.

Świetny pomysł, wplecenie wątków z II wojny światowej to naprawdę dobre rozwiązanie. Rozumiem, że to tylko opowiadanie i rządzi się swoimi prawami, musi być krótsze. Ale aż się prosi o wydłużenie, żeby proces dochodzenia do historii tego krzesła był dłuższy. Żebyśmy mogli poznać też porażki bohatera itd. Niemniej, czyta się dobrze.

Chyba jestem tępa pod względem elektronicznym, bo ilustracji nie widzę, nie mogę jej otworzyć. Ale mniejsza o to, nie to jest najważniejsze. Opowiadanie bardzo mi się podobało. Ci tajemniczy Oni i w ogóle. Czuć świetny nastrój podczas lektury, która wciąga.

Dziękuję za komentarze.

Texic, masz rację, popracuję nad tym.

Moje prywatne przekonania (co do których nie każdy może być zgodny) są takie, że bez sensu, pisząc w Polsce, próbujemy wdawać się w realia zagraniczne (te imiona itd.), zwłaszcza, że cena pada w złotówkach. Wszystko inne mi gra, choć osobiście rozwinęłabym wątek, drogę, jaką przebyła laleczka, aby opętać głównego bohatera itd. To wydaje mi się bardzo ciekawe, niekoniecznie na shorta.

Świetnie napisane opowiadanie. Wartka akcja, wciągająca fabuła, poza tym uwielbiam motywy psychiatryczne. Ze względu na to, że sama byłam trzy razy w psychiatryku, mogę podpowiedzieć coś. Lekarze nie zamkną kogoś wbrew jego woli, no chyba, że mowa już o próbie samobójczej, wtedy pacjent nie ma już nic do gadania. Dlatego, dla wiarygodności, warto by zmienić rzeczywiście powód zamknięcia bohaterki. Inaczej w przypadku nieletnich – to rodzic umieszcza dziecko w szpitalu, bez względu na jego zgodę.

Przeszkadzają mi rzucane gdzieniegdzie archaizmy typu “doń”, “zeń”. Obok prostych sformułowań typu “dać w gębę”, takie słowa powodują potknięcia w lekturze i są niejednorodne stylistycznie. 

– Nie da to się parasola w dupie otworzyć! – Zagotował się Męcimir. – Słuchaj, jakiś przybłęda porywa twoją córkę, a ty mnie tu uspakajasz? To jest niedorzeczne. Powiem ci coś. Dorwę tego gnoja i go zabiję. A jak już to zrobię, to podzielę na porcje, ofoliuję, zamrożę i wstawię do mięsnego. I jeszcze na nim zarobię.

ten fragment jest świetny, opis jego złości to majstersztyk.

 

Podoba mi się ogólnie pomysł, te wodniki, ale chętnie dowiedziałabym się o nich więcej. Jaki jest ich cel, czym właściwie są itd. Nie przekonuje mnie zakończenie. Wiem, że pewnie w zamyśle miał być happy end i w ogóle, ale moim zdaniem trochę psuje to całość (nie chodzi o uwolnienie, ale wspomnienie o ślubie i dalszym szczęśliwym życiu). 

Sam motyw uwolnienia też można by dopracować, żeby było widać, że faktycznie była to trudna do wypełnienia misja.

Świetne! Bardzo mi się podoba pomysł, realizacja też nie pozostawia żadnych zastrzeżeń. 

Czytało się świetnie, ale zgodzę się z użytkownikiem Realuc, że brakuje życia w postaciach, które notabene mają ogromny potencjał. Dopiero zaczynam swoją przygodę z fantastyką i tematyki inkwizycji jeszcze nie ruszyłam, może dlatego nie odniosłam wrażenia, że “to już było” i “nie ma nic nowego”. Mnie bardzo podobał się tekst, a przede wszystkim językowo jest zgrabny i lekki.

Mam zastrzeżenia co do początku (tych czterech akapitów). 

“Mimowolnie usuwa te jeszcze nie czyniące wiosny oznaki starości” – opis jest dość przekombinowany, przepoetyzowany. To psuje trochę lekturę, zresztą odnoszę wrażenie, że ta metafora jest swoją drogą błędna (jaskółka wiosny nie czyni, ale żeby oznaki? Coś tutaj nie gra.

Dalsza część bardzo fajna, podoba mi się motyw przebudzenia po przedawkowaniu i pobyt w szpitalu – wszystko, co znajduje się w tym opisie jest bardzo realistycznie przedstawione. 

Całe opowiadanie oceniam pozytywnie. 

Podoba mi się pomysł, ale opowiadanie nieszczególnie przypadło mi do gustu. Jest sam opis, nie widać bohatera w akcji. Tego mi brakuje. Gdybyśmy chociaż zobaczyli go w momencie czytania książki, jego zafascynowanie. To już by trochę ożywiło tekst. Bez tego jest to, owszem, zgrabnie i stylistycznie poprawnie napisany szort, ale bez tej iskierki, która sprawia, że pozostałby w pamięci czy dawał do myślenia.

Tekst czyta się z zainteresowaniem, fabuła mnie naprawdę porwała. Świetnie zawiązana spirala oskarżonych i straconych, a jednocześnie przebija się ogromny smutek, tym większy, że przed samą śmiercią zdążyli spełnić najskrytsze, intymne marzenia. Bardzo mnie to ujęło.

Świetne opowiadanie. Podoba mi się ten mroczny, tajemniczy klimat, skrzywienie Pana Baga. To wszystko jest takie nieoczywiste i niebanalne. Jestem tylko ciekawa, co stało się z babcią, ale niedopowiedzenie pozostawia pole popisu wyobraźni czytelnika.

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i każdy z osobna. Biorę sobie Wasze uwagi do serca przy poprawianiu i rozbudowywaniu tekstu.

Świetne opowiadanie, czyta się szybko. Opisy ucieczki więźnia i dalsze poczynania policji są naprawdę realistyczne, jak w dobrej literaturze kryminalnej, co mnie bardzo ujęło.

Bardzo przyjemnie czyta się to opowiadanie. Taka miniaturka, ale ciekawa i widać, że niesie w sobie osobiste kwestie.

Bardzo dobrze czyta się to opowiadanie. Świetna fabuła, postacie i jestem ciekawa, jakie mogłyby być dalsze losy.

Świetny klimat, krótkie opowiadanie, ale sieje grozę. Niespodziewany rozwój wydarzeń.

Sprawnie napisany tekst, miałam wrażenie, jakbym sama znajdowała się w środku tira, w szczególności, że kiedyś jechałam autostopem z tirowcem i wiem, jak to jest być w środku (jedzie się zupełnie inaczej niż osobówką, a zdołałam też z opowieści poznać pracę tirowca). Dobre tempo opowieści, niezawiła fabuła, właściwie dość uboga, ale dobrze skrojona i ubogość wcale nie świadczy na niekorzyść – wręcz przeciwnie. Skupiłeś się na tym, co ważne dla opowieści.

Bardzo przyjemnie się czyta, poza tym opowiadanie jest metaforyczne, co się bardzo ceni. Uwielbiam historie, które mają drugie dno i można je odnieść do realnego świata.

Nowa Fantastyka