Profil użytkownika


komentarze: 109, w dziale opowiadań: 109, opowiadania: 50

Ostatnie sto komentarzy

Nic oryginalnego już nie napiszę. Może jako prolog do powieści to by się nadawało, ale w formie opowiadania wypada dość słabo. Miłość, zazdrość, poczucie obowiązku (umysł ważniejszy od serca) są typowymi problemami naszej codzienności i w tym tekście w żaden sposób mi nie imponują. Co do warsztatu, to rzeczywiście sprawnie napisane, ale że masz smykałkę do pisania to wiadomo nie od dziś. Ponieważ mam za sobą już 1 tom powieści, to oczywista była dla mnie ta scena od początku do końca, ale rzeczywiście, jeśli ktoś nie czytał, to może mieć problemy, żeby poskładać wszystko w całość – kto karze rusałki, dlaczego muszą to robić itp. Jako samodzielne opowiadanie ten tekst się nie broni i wypada chyba najsłabiej z dotychczasowych opowiadań.

Przeczytałem. Ja tu raczej nie widzę niepoważnego świata. Pod koniec to mi już horrorem to opowiadanie zalatywało. W każdym razie odczuwałem pewnego rodzaju grozę, gdy Myrthe okazała się nie być tą, za kogo ją miano. Z wszystkich Twoich opowiadań to oceniam najlepiej. Z początku uznałem, że ta scena z kufrem przy pierwszych odwiedzinach u zielarki jest zbędna, ale po końcówce stwierdzam, że jest uzasadniona. Natomiast trochę śmieszna mi się wydawała obecność Grisvaina i Theobalda na zamku. Ich pogawędki i planowanie w pokoju, a potem chodzenie po zamku za kapłanem zabawnie układało się w mojej wyobraźni i tu czułem… sam nie wiem, jak określić to uczucie, jakby to opowiadanie było infantylne, trochę komediowe? Ciężko mi to wyrazić słowami. Ale ogólnie nie przeszkodziło to potem w przejściu w bardzo poważną i groźną formę opowiadania. Generalnie to trochę mi się to opowiadanie kojarzy z opowiadaniem Sapkowskiego. Nie pamiętam jego tytułu, ale bohaterowie przybyli do wioski czarownic i też czuć było, że coś jest nie tak, kobiety były niepokojące, a nagle przyjaciel obrócił się przeciwko nim. Tyle że u ASa skończyło się inaczej niż u Ciebie.

 

Trochę się nauczyłem od użytkownika “Regulatorzy” i może tym razem będę czepiać się szczegółów. Zaznaczam, że mistrzem gramatyki nie jestem, więc mogę gdzieś dawać niewłaściwe korekty.

 

“Zgarbiona starucha drgnęła, uniosła głowę, zamrugała swym jedynym okiem” – a to oko mogło nie być jej?

sypnęła do wnętrza naczynia garść brunatnego pyłu” – nie powinno być “wsypała” albo “garścią”?

“W końcu, starucha była już w stanie…” – na pewno powinien tam być przecinek?

“Pierwszym był szczupły jasnowłosy młodzieniec” – pomiędzy przymiotnikami nie powinno być przecinka?

“…drugim: łysy, wąsaty mężczyzna dwukrotnie odeń starszy” – ten dwukropek powinien tam być? Bardziej myślnik mi pasuje. I po “mężczyzna” chyba przecinek?

“Choć dźwięk, z trudem bo z trudem, znalazł w końcu drogę do świadomości, to nie wystarczało. Grisvain Kalenbeek potrzebował jeszcze kilku sekund, by jego nie do końca przytomny umysł…” – powtórzenie.

“Eveana Nirke, córka hrabiego Badrigala westchnęła przez sen“ – “córka hrabiego Badrigala” to chyba wtrącenie, więc powinno być oddzielone przecinkami z obu stron.

“Dopadł do okna” – chyba po prostu “dopadł okna”.

“Verano zasłużył na swoją zapłatę” – “swoją” można by pominąć; raczej nie zasłużył na czyjąś zapłatę.

“– Eve? – odezwał zza drzwi niski głos.“ – “odezwał się zza drzwi niski głos.”

“Bo w końcu, dla niego samego…” – znów ten przecinek chyba jest zbędny.

“…skierował się ku samemu sercu miasta…” – “samemu” można by pominąć.

“…i według słów jego córki, wyjazdu można się było spodziewać lada dzień” – “według słów jego córki” jest tutaj chyba wtrąceniem, więc z obu stron powinny być przecinki.

“…nie odrywając wzroku od pisanego ręką przyjaciela listu” – w tej chwili nikt go nie pisał, więc powinno być chyba “napisanego”.

“Choć w swoim liście Theobald sprawę, która go skłoniła do skontaktowania się z młodym Kalenbeekiem nazywał pilną” – przed “nazywał pilną” powinien być chyba przecinek. I z kontekstu nie wynika, by ten list nie był od Theobalda, więc słowo “swoim” można sobie darować.

“…wsławił się w wojnie, jaką król Venfrick…” – raczej “którą”.

“Grisvaina interesował przede wszystkim powód dla którego został poproszony o przybycie. Przyczyna, dla której być może…” – brakuje przecinka przed “dla którego” + powtórzenie.

“Od chwili, gdy opuścili stolicę zadawał sobie to pytanie wielokrotnie i choć usiłował temu zaprzeczać…” – między “stolicę” a “zadawał” powinno wstawić się przecinek.

“…kto pozostawił w jego sercu ślad trwalszy, niż ktokolwiek do tej pory” – przed “niż” bez przecinka.

 

I w tym właśnie momencie zmęczyłem się poprawianiem błędów i stwierdziłem, że dalej oddam się w pełni lekturze, a skomentuję na końcu jej treść :-)

 

 

Nowa Fantastyka