Profil użytkownika


komentarze: 129, w dziale opowiadań: 121, opowiadania: 50

Ostatnie sto komentarzy

Dawno tu nie zaglądałam, a przybyły dwa nowe komentarze. 

Jaka szkoda, że zakończenie nie porwało Żonglera ;) cóż mnie wydawało się dobre ;)

Ucieszyło mnie niezmiernie, że Regulatorzy usatysfakcjonowani :)

Pozdrawiam 

Dziękuję Wiktorze za komentarz. Pewnie rzeczywiście nie wykorzystałam potencjału pomysłu. Trudno, może pisanie wogóle nie jest mi pisane ;)

“Ręki mistrza” nie czytałam, ale z tego co wyguglałam chodzi tam o coś innego, chociaż obrazy też mają charakter tajemnicy. Na szczęście nie ma tam “syndromu obcej ręki” , który to mnie zafascynował. 

Konkurs bardzo mi się podobał i gdyby nie on, nigdy bym nie napisała czegoś w stylu weird :)

Pozdrawiam.

 

Verus, dzięki bardzo za komentarz.

Nie zdradzę, co autor miał na myśli :) Sprawa jest otwarata i taka niech zostanie. Autor powiedział w opku tyle ile chciał, a dopowiadanie poza tekstem jest bez sensu ;)

Fajnie, że lektura przyjemna, mimo niedoboru emocji :D

Co tu napisać po tylu komentarzach :)

Moja dietetyczna kasza gryczana z burakiem wydaje mi się teraz przepysznym daniem ;)

Świetne się czytało. Dobra rzecz umieć pisać lekko o niewesołych sprawach.

Taki obrazek z życia ludzi XXI wieku.

Podobało mi się :)

Dziękuję jurorce za cudną rączkę, a oidrin za wizytę i komentarz :)

 Aż musiałam sobie wyguglać “pamięć wody”:) Nie jest to może opko, które chwyta za gardło, ale zgrabnie rysujesz w nim prawdziwe, niestety cechy gatunku ludzkiego. Nawet gdyby woda miała pamięć, to jej współpraca z nami rzeczywiście mogłaby, wyglądać inaczej niż byśmy sobie tego życzyli. Jednak człowiek w swoim samouwielbieniu jest przekonany, ze wszystko i wszyscy powinni mu służyć. Konsekwencje takiej współpracy, to też byłby ciekawy pomysł na zupełnie inne opko :)

Podobało się.

PsychoFishu, miło, że historia o nieudanym okiełznaniu jednego wrednego łapska się podobała :)

Cieszy mnie, że taki weird, też znajduje swoich amatorów ;)

MaSkrolu, witaj. Cieszy mnie, że doceniasz pomysł. Mnie też się podoba ;D

Nie chciałm z tego zrobić horroru, właśnie taki spokojny ton opowieści sobie obrałam za cel. To mój pierwszy weid i chciałam w nim uchwycić coś ulotnego, podskórnego. Brak chwytajacych za gardło emocji, ale odczuwalne szaleństwo… Oczywiście mogło mi się to nie udać i jak widać nie wszystkim to się spodobało. Cóż takie ryzyko pisarza.

Co do pokazywania, a nie opisywania, to masz całkowitą rację. Ciągle tego za mało, za mało, za mało…u mnie ;)

Pozdrawiam :)

Dziękuję bardzo Blacktom za jurorskie obserwacje. Jak widzę, nie jest łatwo sprostać wymaganiom “trudnego czytelnika” ;) Cieszy mnie, że miałes trochę frajdy czytajac to opko. Przyznam, że był to mój pierwszy napisany horror i też się nieźle bawiłam tworząc w głowie tę makabryczną historię.

Pozdrawiam

Irka_Luz, fajnie, że historia okazała się ciekawa i ogólnie się podobało. Dzięki wielkie za wizytę :)

 

Wiktor Orłowski, miło poznać ;)

Coboldzie, dziękuję za komentarz. Usunęłam zdanie z zakończenia, o którym pisałeś. Nie byłam pewna tego wtrącenia od samego początku, teraz wiem, że to nie współgrało z całością

A co do niewykorzystanej zagadki, to pewnie masz rację. Ja zawsze mam obawy, że coś przegadam i stanie się to zbyt namacalne, oczywiste, straci swoją tajemniczość i ulotność. Często wychodzi potem, że można było jednak to rozbudować głębiej. No cóż, może następnym razem :)

 

 

Anet, cieszy mnie Twoja wizyta, a jeszcze bardziej to, że się podobało :)

Też lubię skandynawskie klimaty, są wdzięcznym materiałem dla autorów horrorów ;) Sama mam tu opko z akcją na Spitsbergenie. Myślę, że tekst jest całkiem niezły. Czytało się płynnie (może pierwszą część bym nieco skróciła), no i dałam się ponieść.

Nie chodziło tu przecież ani o pomysł, ani o akcję tylko specyficzny nastrój. To ten nastrój tworzy to opowiadanie. Według mnie umiesz ładnie, klimatycznie pisać. 

Pozdrawiam i czekam na dalsze opowiadania.

 

Edwardzie Pitowski, dzięki za komentarz. Kiedyś przeczytałam w jakiejś książce dotyczącej zagadek mózgu o tym syndromie. Wiedziałam, że muszę o tym napisać. No i proszę, a tu konkurs na weird ogłosili ;)

Dziękuję CM za obszerny komentarz:) Raduje mnie wielce, że wyszło coś ciekawego z tego pomysłu. Jak to zwykle u mnie, dla części czytelników za krótko, ale tak lubię. Wiem, wiem, muszę znaleźć jakiś złoty środek:) A co do pisania komentarzy to przyznam , że jestem tu na forum od kilku miesięcy i ciągle jest to dla mnie trudne zadanie a i stresujące nawet ;) Pozdrowienia od Chrzestnej:)

O rany, aż sobie wyguglałam tego Edwarda Mordrake, bo nie znałam. Człowiek o dwóch twarzach – no to też cudny temat do wykorzystania :) Jak poszukać to tyle nieodkrytych motywów czeka na swój czas w jakimś horrorze. 

Dzięki bardzo za komentarz kasjopejatales. Cieszę się , że klimatycznie było :)

Fishandchips, dzięki za komentarz. Fajnie, że opko przypadło Ci do gustu. Każdy zadowolony czytelnik to zawsze satysfakcja :)

Hej.

Tak sobie pomyślałam, że mógłbyś spróbować wykreślić z tego tekstu niektóre szczegóły i nic nie wnoszace zdania np : „Starość to same problemy” – pomyślała.“ – buuu . Po co komu takie banały. To nie reklama ;) Może łatwiej wtedy będzie uzyskać Ci pewną atmosferę surowości i narastajacej grozy. Niech bohaterowie będą trochę tajemniczy i niejednoznaczni np. Franciszka. Nie szukaj schematycznych opisów ludzi. Daj im jakąś dziwną cechę, będzie ciekawiej. 

 

Początek po wykreśleniu kilkunastu wyrazów: Dźwięk gwiżdżącego czajnika rozchodził się po całym mieszkaniu. Maria zmierzała wolnym krokiem w stronę skromnie urządzonej kuchni. Ból pleców znów dokuczał jej od samego poranka. Uważnie zalała wrzątkiem herbatę. Zażyte leki rozpuściły się w żołądku, wywołując nieznośną zgagę.

Przyszedł czas na jej codzienny rytuał. Herbata, kawałek ciasta i książka. itd.

Ogólnie to ja jestem zwolennikiem minimalizmu ;), ale to oczywiście subiektywne odczucie.

 

Piszesz: „Herbatka, ciasto i dobra książka. Tego mi właśnie potrzeba” – rozmarzyła się staruszka.” – To jest jej codzienny rytuał. Robi tak dzień, w dzień, to chyba nie jest powód do rozmarzania się :) 

Powojenny zegar – czy nie miało być przedwojenny?

 

Ogólnie nieżle się czytało :)

 

Texic, dziękuję za komentarz. Widziałam, że pisujesz horrory, więc tym bardziej doceniam, że dostrzegłeś u mnie aurę tajemniczości i grozy :)

 

Syf., mówisz, że “tradycyjne wykorzystanie motywu obcej ręki”. Hmm, a mnie się to wydawało takie oryginalne ;) Znam tylko jeden film z tym pomysłem, oczywiście S. Kubrica z ręką dr Strangelove’a Natomiast uważam, że wykorzystanie tego motywu w literaturze erotycznej, jest haniebnie zaniedbane i bardzo się pilnowałam, żeby nie pójść w tym kierunku :D

Cieszy mnie, że jest OK :)

 

 

 

Wilku, dziękuję bardzo za odwiedziny. Chciałam w tym tekście osiągnąć taki podskórny niepokój. Być może wyszło za letnio ;)

Pozdrawiam

 

 

Tak sobie myślę, że my tu w większości, skuszeni dobrą zabawą, wzięliśmy się za ten weird. Cóż to dla nas, nie takie rzeczy pisalim ;) Jednak to wcale proste nie jest :) Teraz za to mamy zabawę doszukując się weirdu w konkursowych opkach ;)

Pięknie dziękuję, Rosebelle. Miło mi, że lektura okazała się satysfakcjonująca. 

Zaczynam się zastanawiać czy ja pisałam “naturalnie” ? Przynajmniej nic nie piłam, jak pisałam ;)

Łosiocie, czytałam tu na forum kilka Twoich tekstów i we wszystkich bardzo mi się podobała umiejętność wyłapywania różnych socjologicznych zjawisk. Masz do tego prawdziwy dar, tak uważam. Tu też, jest nie inaczej. Ciekawy pomysł na konflikt w samej monstrancji ;) i niepokoje dookoła. Ludzka naiwność, potrzeba wiary w cud jest ogromna i smutna zarazem.

Jak sam pisałeś , weirdu tu za wiele nie ma, ale to już problem jury. Mnie się podobało.

Pozdrawiam

Kurczę, ależ mi się to strasznie podobało. Intrygujący pomysł, niebanalne wykonanie, wiele zdań jest po prostu pięknych. Rysujesz delikatny obraz kobiety w detalach jej wspomnień, niespełnionych pragnieniach, cierpieniu. Dałabym klika gdybym mogła :)

Nie znałam terminu Kintsugi, ale teraz myślę, że przedmioty tak naprawione muszą być jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne. 

Pozdrawiam

Dzień dobry CM-e

Mam nadzieję, że zanim skończę, będzie jeszcze dzień, bo zamierzam się rozpisać ;)

Trochę mnie wymęczyłeś tym opowiadaniem. Próbowałam maszerować równo z Twoimi myślami, ale po drodze się gdzieś zgubiłam ;D Ja jestem człek prosty i za dużo tu dla mnie tej dziwności. Potrzebuję jakiegoś rusztowania, na jakim rzeczy tajemnicze i dziwne by się opierały. Jednak to tylko moje skromne odczucia. Opko pięknym językiem napisane, z nieodgadnionym zakończeniem i pewno znajdzie swoich amatorów.

Pozdrawiam gorąco :) 

Mamy już “obcą rękę” i “diabelskie ucho” w konkursowych opkach. Ciekawe jakie jeszcze makabryczne przypadłości czają się w innych tekstach, bo dopiero zaczynam czytać ;)

Podobało mi się opowiadanie. Jest klimat weirdu takiego jak lubię, jest pomysł i dobre wykonanie. Pasmanteria – miodzio, zawsze była dla mnie dziwnym sklepem ;)

Pozdrawiam :)

 

Sy i katiu, dziękuję bardzo ☺. Muszę przyznać, że literacko narodziłam się w szortach ha ha i niestety taki skrótowy, minimalistyczny styl jest cechą mojego pisania. Nie potrafię na razie pisać inaczej. Chciałam tutaj rozbudować niektóre sceny, ale to opko wylało się z mojej głowy jak beton i szybko zastygło w takiej formie. Przepraszam, że tak zdawkowo, ale znikł mi internet i piszę z telefonu.

Finklo, bardzo się cieszę, że Ci się spodobało. Niebetowane, więc tym bardziej pierwszy czytelnik jest ważny.

Hej, MaSkrolu.

Najpierw rozwiązałam zagadkę tytułu, potem zadowolona z siebie zabrałam się za lekturę. No i męczyłam się coraz bardziej, bo nie mogłam rozgryźć kim są bohaterowie. Dwie osoby, więc odpada psychoza, nie mogą mieć przecież takiej samej. Ludzkie odruchy i szczegóły anatomiczne, a jednocześnie ta dziwność. Długo trzymałeś czytelnika w niewiedzy. Może i za długo? 

Wolałabym myśleć jednak, że są kimś lub czymś, a na końcu bach zmiana o 180 stopni, ale to pomysł na krótki szort raczej.

Metafora marionetek i podobieństwa do ludzkiego życia, ciągle ma się dobrze i jest to temat wybitnie literacki i weirdowski.

Ogólnie to intrygujące, tajemnicze opko. Podobało mi się :)

Pięknie to wszystko napisane. Nie próbowałam szukać logicznych wyjaśnień, zastanwiać się nad znaczeniami. Dałam się po prostu porwać tej historii, odkrywając każdą następną scenę jak kartę. Koniec mnie chwycił za gardło.

Wspaniały tekst.

Katiu, muszę przyznać, że wszystko tu jest straszne. To znaczy w dobrym sensie ;) Jestem oszołomiana Twoją wizją, porażona wręcz. Skończyłam właśnie swoje opko i zaczynam powoli czytać inne prace. Przy twojej historii, moje to jak bajka dla dzieci he he. 

No i ilustracje mistrzostwo świata.

 Sprawiłaś mi ogromną przyjemność tym opowiadaniem. Antyczny klimat, tajemnica, ciekawa bohaterka, wszystko zagrało. Dałam się wciągnąć w ten świat bez reszty. Zaraz poszukam “Zapachu chłopaka” tylko zrobię sobie drugą kawę :)

Pozdrawiam

 

Strzelanie, survival i pies na dokładkę to tylko, jak pisze Staruch “Gwiazdozbiór Psa”.  Też polecam :)

Zgadzam się z Tobą thargone, że rozmowa telefoniczna najlepiej wypada w filmie, bez dwóch zdań. Pokusiłam się na ten eksperyment, mając nadzieję, że jednak coś uszczknę z magii takiej rozmowy. Wypadło, jak wypadło. Zdania są w tej kwestii podzielone ;) Cieszę się, że odnalazłeś w opku trochę klimatu grozy, mroku i tajemniczości. To mój pierwszy tekst konkursowy i drugi na forum, więc ogromnie mnie cieszy tak pozytywny i liczny odbiór mojej pisaniny. Na pewno jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa ;)

 

Pozdrawiam i dziękuję za komentarz.

Bardzo to subtelne, uważne, wzruszające…piękne po prostu.

Pisze to Ślązaczka, gliwiczanka, mieszkanka starego poniemieckiego domu z ogrodem.

Przypomniał mi się “Drach” Twardocha. Jednak Twój tekst jest delikatniejszy, bardziej ulotny.

I znowu naszła mnie myśl, odnalezienia jakichś wiadomości o dawnych mieszkańcach mojego domu…

Pozdrawiam :)

 

 

 

Finklo, kam_mod, dziękuję Wam dziewczyny za komentarze. Bardzo one przychylne i strasznie mnie to cieszy i dodaje chęci do dalszej pisaniny :)

Finklo, intrygujace rzeczy Ci się pomyślało “ Marit jest tą dziewczynką, a jej luki w pamięci dziwnie pasują do…” Ha, ha, może kiedyś jeszcze wrócę do tej historii ;)

Teraz pieszczę w głowie pomysł na “Kawkę”, bo konkursy tutaj wciągają jak bagno w Luizjanie ;)

 

Pozdrawiam

Ha ha. Nie ma to, jak pisarz gotowy na każdą okoliczność. Takie coś teraz z szuflady wyciągnąć…

Dobre :D

Dziękuję mr.marasie za komentarz konkursowy. Nie ukrywam, że jest on dla mnie bardzo ważny i oczekiwany. Cieszę się bardzo, że wzięłam udział w konkursie i że moje opowiadanie spodobało się większości komentujących. Naprawdę jest to ogromna satysfakcja. 

Mam nadzieję, że moje następne teksty, będą dla Ciebie i innych czytelników jeszcze bardziej satysfakcjonującą lekturą.

CM, jestem, jak obiecałam :)

 

Byłam szalenie ciekawa, jak Ty poradziłeś sobie z klimatem. Owszem, odnalazłam go, ale jednak liczyłam na więcej (zamarznięte powieki, odmrożone palce, sople u nosa ;D )

 Samo opowiadanie mi się podobało. Nie będę ukrywać, że motyw izolacji jest jednym z moich ulubionych w fantastyce. Co widać zresztą w moich wypocinach.

Przedstawiasz nam grupkę odizolowanych bohaterów. W pierwszych akapitach dostajemy aż kilka imion. Przyznam, że w powieści, gdzie mielibyśmy czas, aby ich poznać, polubić, bądź nie, wyszłoby to pewnie lepiej. Tutaj, musiałam się namęczyć, aby ogarnąć szybko, kto jest kim. Nie było specjalnie szansy ich bliżej poznać. Może dlatego nie czułam się z nimi związana i ich emocje jakoś mnie nie obeszły specjalnie.

Co do tempa opowiadania. Trochę mi się dłużyło, pewnie bym to spróbowała jednak skrócić . Pomysł z duchem i bąblem fajny. Byłam ciekawa wyjaśnienia całej sytuacji.

Oczywiście CM to subiektywne odczucia skromnej uczennicy, gdzie mi tam mistrzowi wytykać cośkolwiek ;)

 Więc uwagi te zgarnij w bibułkę i puść z dymem po przeczytaniu.

Pozdrawiam ciepło :)

 

 

Drakaino, dziękuję za obszerny komentarz. Wszystkie błędy i wypaczenia biorę na klatę.

 

Odniosę się do dwóch zastrzeżeń:

 

"No i kim jest pozostała dwójka oprócz Marit? Ci to wyskakują deusexmachinowo…" Akapit wyżej piszę „Powinna zadzwonić do pilota i do Jensa, swojego współpracownika.” Wydało mi się to jasne, że są tam we trójkę.

 

Pierwszy i ostatni akapit, to wizje bohaterki. Ratowała się nimi w stanie napięcia psychicznego i trwającej depresji. Taka jej forma ucieczki…

 

Finklo, a co byś powiedziała na próbę napisania opka z kupą czarnego humoru, podlanego groteską z odrobiną absurdu? Tak w stylu R. Topora. Myślę, że masz do tego predyspozycje ;-)

Podobało mi się, ale zabrakło mi właśnie tego pazura.

Pozdrawiam.

Regulatorzy.

Ech, aż chciałoby się zawołać „kończ waść, wstydu oszczędź" ;-D Mam nadzieję ujrzeć kiedyś to, co widzisz Ty Reg.

Bardzo dziękuję za komentarz, wskazówki i linka. Oczywiście po konkursie poprawię tekst.

Dobrze, że się chociaż podobało :)

 

P.S. Wybacz, że pytam, czy zajmujesz się tym też zawodowo? Jestem pełna podziwu, dla ogromu pracy jaką wykonujesz tu na forum. Jeszcze raz dzięki.

Pozdrawiam i obiecuję poprawę ;)

 

 

To się wyjaśniło kim jest Dziadek ha ha.

MaSkrolu, zdążyłam przeczytać wcześniejszy komentarz :)

 Sy, dziękuję za komentarz. 

Jestem raczej zwolennikiem łagodnego, lekko niepokojącego wstępu do horroru, potem “bach, bach” i znowu łagodnie na koniec. Dlatego będę jednak broniła przed Wami ;-) mojego “przydługiego” i “całkowicie zbędnego” wstępu. Pewnie teraz napisałabym go trochę lepiej, ale jednak ciągle byłby częścią składową tego opka. Chciałam na początek pokazać zwyczajny, nudny dyżur, a następnie zderzyć go z tą niesamowitą rozmową. Czy to się do końca udało? Pewnie nie, skoro kilku czytelników uważa go za niepotrzebny :(

Cieszy mnie, że chociaż straszno było :-)

Nie znam, ale wyguglałam i cykl wygląda obiecująco. Może czas zrobić sobie znowu włoskie wakacje z walizką książek :)

Klimat stosowny do upiorów i klątwy, ładnie oplata czytelnika :) Przeczytałam z przyjemnością, bo przeniosłaś mnie na chwilę w ciemne uliczki starożytnego Rzymu. A ja lubię takie klimaty, zwłaszcza jak są podane ze znajomością rzeczy i poruszają nieoklepane tematy. Przypomniało mi się jak jakieś 10 lat temu jechałam na wakacje do Włoch z walizą pełną kryminałów z Rzymem za czasów Wespazjana – Lindsey Davis. To były wspaniałe wakacje ;-)

Jeżeli chodzi o mnie to wchłonę artukuł o magii antycznej z przyjemnością. 

Pozdrawiam.

 

Drzewo zapuszcza swe korzenie w głąb ziemi, cały czas wzrasta ku górze, a jego konary pną się do samego nieba. Dlatego też utożsamiane jest z życiem, rozwojem i świadomością siebie. Jego korona symbolizuje umysł, pień – ciało, a korzenie instynkty. Każdy z nas ma takie drzewo – swoje życie…

Hej Adlerze, fajnie się czytało. Świetne dialogi i klimat żołnierskich mundurów. 

Sztandarowo, jak to w armii. Jest rozkaz z którym czytelnik/widz nie może się pogodzić, a bohater musi wykonać ;-) Czytałam w komentarzu, że znasz to z doświadczenia, więc czekam na mocne opko łamiące schematy. Żal by było nie wykorzystać tych wszystkich wspomnień i wiedzy ;-)

 

Pozdrawia tarnogórzanka (tylko się wżeniłam w Gliwice ;-) )

 

No, przyznać muszę, że tajemnicze ;) Takie inne przez swoją formę i symbolizm. Czytało się płynnie. Bardzo mi się podobało, tylko ciągle myślę i myślę… Mnie to się skojarzyło z organizmem człowieka, ba nawet z mózgiem:-) Ale kim jest ogrodnik… Ciekawe

 

Dziękuję za komentarze nowym czytelnikom.

 

Edwardzie, pewno zakończenie można by wymyślić bardziej zakręcone, ale ja raczej z tych wielbicieli realizmu jestem i nie chciałam przekombinować ;-)

Fajnie, że rozmowa wypadła dobrze.

 

MaSkrolu – a tak mi się podobał początek opowiadania, a tu nuda ;-) Wiem, że zdanie “Show, don’t tell” powinnam napisać sobie na lodówce ;-)

 

Ninedin, pisząc nie wyczułam tej zmiany perspektywy jako coś złego, ale jak widać nie było to do końca przemyślane i można było rozegrać to lepiej. No szkoda. Tak jak pisałam gdzieś wyżej, szalenie trudno jest przewidzieć odbiór słów, scen, bohaterów i całej gamy ukrytych znaczeń, które wpisujemy w naszą historię. Ale z drugiej strony, byłoby nudno…:-)

Jak można wykorzystać wątek don Kichota i wiatraków? Ano tak ;-)

Raczej zabawna historia mieszania postaci z różnych okresów czasowych, tylko błędny rycerz zawsze źle kończy. I jeszcze van Doom za tym stoi ;)

Lekkie sympatyczne opko.

 Niekumata jestem chyba, bo musiałam się skupiać mocno, aby tekst zrozumieć. Z czasowych zawirowań to ogarniam ledwo “paradoks dziadka” ;-)

Jednak sam pomysł doceniam. Wątek zmiany losu naszego, czy naszych bliskich stary, ale ciągle nośny. Ty pokazałeś go rysując ciekawą postać ojca i to na duży plus.

W niektórych miejscach można by styl trochę poprawić, ale ogólnie to podobało mi się :-) 

I mi się bardzo podobało :)

Koniec taki prawdziwy. Wylewanie wina do zlewu. Od teraz będzie dobrze…i przez chwilę wierzymy, i cieszymy się tą chwilą.

Udało Ci się naszkicować portret kobiety zniszczonej pracą. Notabene, pracą którą kochała i w której była dobra. Obrazek nierzadki w realnym świecie. I jej rodzina, mąż i córka…

Brawo.

 Popłynęłam niesiona muzyką. Amerykańska droga, radio, bad boy… ech ;-) 

Jak dla mnie świetnie napisane opowiadanie. Plastyczny język, pomysł, klimat – no zazdroszczę. 

BrunoSiak, dziękuję za odwiedziny.

Ha! Od samego początku pisania, oczywistym dla mnie było, że druga rozmowa się nie nagra. Myślę, że nie możemy przyjmować, że coś paranormalnego powinno przebiegać tak, a nie inaczej. Dla mojej istoty/bytu bilokacja nie stanowiła problemu, w końcu to tylko 60 km. ;-) Na pewno nie chciała pozostawić po sobie śladu w postaci rozmowy telefonicznej. Czy usunięcie takiej rozmowy można uznać za niewykonalne dla kogoś z innego wymiaru? 

Słowem, ciekawe spostrzeżenie muszę przyznać :-)

 

 

I mnie się bardzo podobało :)

Chociaż wizja ludzi ulegających w dalekiej przyszłości manipulacjom religijnym mnie naprawdę przeraża. Wcale mi nie było do śmiechu jak czytałam to opko.

Jedyne czego mi trochę zabrakło, to szczypty “szarości”. Bardzo tu jest widoczna granica między czarne i białe (może odrobina zwątpienia u matki Rebeki?) 

Idę doczytać czy już mogę dać swojego pierwszego klika na forum :-)

Facies, zdanie “Tego lipcowego piątku…” mi jakoś nie brzmi najlepiej, ale to moja subiektywna ocena. Może Reg, albo jacyś inni czytelnicy, wypowiedzą się na ten temat :)

Natomiast pozostałe zdania według mnie wymagają jednak korekty.

Fajnie, że dołączyłaś do dyżuru smiley

 

Pojawił się jakiś ojciec chrzestny to zaraz przyleciałam ;)

 

Coś mi nie do końca grają te zdania :

“Tego lipcowego piątku przyszedłem…”– nie lepiej – W ten lipcowy piątek…

“Najczęściej staje w nogach łóżek chorych. “

“Gdy ojciec ukazywał się u wezgłowia pacjenta” – czy pacjent ma wezgłowie?

“Gdy mój chrzestny stawał w nogach… Nie robiłem nic.”

Fajny pomysł na dyżur. Przeczytałam z ciekawością :)

Paradust, fajnie, że wciągnęło, bo w pewnym momencie pracy nad tekstem miałam wątpliwości :-)

 

Michale Pe, opko “Zepsucie” Naz – to już prawdziwa jazda bez trzymanki :-) Ja to na razie świńskim truchtem biegnę ;-)

Geeogrraafie, rzeczywiście mogłam zadbać o trochę więcej zimowego klimatu. Teraz widzę, że spokojnie można było zrezygnować z budowania tak obszernego obrazu bohaterki, a zamiast tego pokazać prawdziwy, mroźny oddech Arktyki ;-)

Dziękuję za komentarz i miło słyszeć, że się podobało.

Michale Pe – drzemiący potencjał, mówisz.

No i jak ja teraz pójdę spać ;-) 

A poważnie, to uzmysłowiłam sobie po komentarzach, jak trudno jest właściwie ocenić swój tekst. Przewidzieć odbiór słów, scen, bohaterów i całej gamy ukrytych znaczeń, które wpisujemy w naszą historię.

Brak umiejętności wyczucia ważności słów, jest na dzień dzisiejszy moim największym problemem, ale obiecuję poprawę ;)

Cieszy mnie, że uważasz tekst za dobry :-)

CM, czekałam na Twój komentarz.

Zwróciłeś uwagę na kluczowe elementy tego opowiadania, ich mocne i słabsze strony z dużą dozą wyrozumiałości ;-)

Limit był moim wrogiem nr jeden, jednak nie wszystko mogę (niestety) na niego zwalić. Cieszy mnie, że tekst Cię usatysfakcjonował i mam nadzieję, że moja fascynacja tym miejscem, choć trochę jest widoczna w tej historii.

Dziękuję i pozdrawiam. 

A i czekam na Twoje opko ;-)

Nie odebrałam tego jako horror. Przy horrorze powinnam odczuwać strach, tutaj myślałam raczej o czymś innym. Umarli nie są zazwyczaj zwykłymi bohaterami dramatów obyczajowych, niosą ze sobą ładunek raczej niepokojących odczuć. Ale może to tylko moje wrażenie.

Obie sięgnęłyśmy w swoich opowiadaniach do motywu zemsty z zaświatów. Motywu tak starego jak sama historia ludzkości, niemniej dla pisarza niełatwego :)

Podobało mi się Twoje opko, ale nie poczułam tego niepokoju. Może gdzieś przygniotło go społeczno-obyczajowe tło zdarzeń? Może potrzebna jest jednak ta tajemniczość, odpowiednia sceneria? Nie potrafię sprecyzować czego mi tu zabrakło.

Ogólnie jednak przeczytałam z przyjemnością i tego się trzymajmy ;)

Clevish dziękuję za wizytę i komentarz. Przeżyję takie czepialstwo ;) 

Odpowiadam :

Co do przeplatania rozmowy telefonicznej wstawkami – mam jednak obawy, że mogłabym wytracić tempo, napięcie jakie istnieje między rozmówcami i zgubić gdzieś tę specyfikę jaką odznacza się właśnie dialog telefoniczny. No chyba, że się mylę ;) 

W początkowym fragmencie opowiadania jest wzmianka, że akcja dzieje się w Longyearbyen na Spitsbergenie – a Spitsbergen to wyspa. 

“Kiedyś dwóch fotografów weszło do domu Karin i śmiertelnie ją przeraziło” – to imię jednej z miszkanek miasteczka. To są policyjne wspomienia Marit, nikt przecież nie używa swojego imienia myśląc o sobie. 

Jest wzmianka, że nagrała się tylko pierwsza rozmowa, czyli wszystko o czym rozmawiali potem jest już kwestią dyskusyjną. Wyobrażmy sobie jak szefowa komisariatu opowiada, że była jeszcze jedna rozmowa i denat słyszał głos ducha. Mało tego, ona też go słyszała ha ha, już widzę miny komisarzy norweskiej policji :) Nawet jeżeli nikomu nic nie powie, to takie “spotkanie” zjawy/czegoś niepojętego raczej zmienia optykę postrzegania świata, siebie, w ogóle wszystkiego. Tak mi się przynajmniej wydaje i to mnie tu interesowało i to chciałam pokazać ;)

Pozdrawiam.

 

Piękna ilustracja Katiu ;)

Wszędzie gdzie zaglądam to grozą wieje, a ja nie lubię horrorów ;) ale zaczynam czytać i nie mogę się oderwać. Podobał mi się bardzo klimat Twojego opowiadania. Przytłaczająca duchota, gorąc i zapach… Malujesz słowami.

Zaciekawiła mnie ta historia o Majerze. A chyba właśnie o to chodzi ;) 

Podobało mi się. Na warsztacie się nie znam, to się nie czepiam ;)

 

Facies_Hippocratica miło mi, że wpadłaś.

Chyba masz rację co do tego fragmentu o fotografach. Można by z niego zrezygnować bez szkody dla tekstu. Niestety uległam pokusie wciśnięcia chociaż jednego “smaczku” z życia w Longyearbyen ;(

Przekonuję się coraz bardziej do betowania tekstów, chociaż boję się ingerencji w tak delikatną materię jaką jest niepowtarzalne spojrzenie na świat każdego autora. Cóż chyba jednak następny tekst dam pod lupę ;)

 

 

Wilku-zimowy dziękuję bardzo za komentarz. Nie widziałam filmów o których piszesz, bo nie oglądam horrorów :) Za to lubuję skandynawskie kino z jego surowością i specyficznym klimatem i taki chciałam tu osiągnąć. Jeżeli opko wywołało niepokój to jestem wielce ukontentowana.

Zrobiłam research na temat Spitsbergenu ;)

 

Spację usunęłam :)

 

Chalbarczyku dziękuję za komentarz. Szkoda, że nic się nie spodobało.

 

Bellatrix dzięki za klika :) Ha i tu mi wbiłaś ćwieka, bo dla mnie główną bohaterką jest jednak Marit. Na niej i jej odczuciach chciałam się przede wszystkim skupić. Ale może inaczej to będzie odczytane ;)

 

Ando dziękuję za opinię. Taki miałam pomysł na to opowiadanie jako na rozmowę telefoniczną. Wydało mi się to ciekawe. Klimat w takim limicie ciężko wypracować, sama żałuję, bo miejsce wspaniałe. No cóż nie do końca mi się to udało jak widać ;( A co do szefowej komisariatu – to Spitsbergen. Pewno cała załoga w zimie to 3 osoby i wszyscy pracują na dyżurach.

 

Trochę grzęzłam w tekście. Pewnie nie jestem obiektywna, bo lubię zwięzłe, oszczędne i wyważone w słowach opowiadania. Tutaj też bym była skłonna coś przyciąć. Jednak z drugiej strony jako autor wiem, że każde słowo wydaje nam się ważne i sama mam z tym problem.

Jednak pomysł mi się spodobał i może jak podetniesz tę roślinkę to wyjdzie ładne bonsai ;)

“Otrzepują piórka” według mnie fajnie współgra z resztą :)

I mnie się podobało :)

Ciekawy wątek obyczajowy. Biedny Rei ;) Taki ludzki, z potrzebami, z uczuciami, może nie zawsze dobrymi, ale przynajmniej obecnymi. Przeciwieństwo swojej żony, która tutaj nie wiadomo czego chce. Dziecko niby wpisane w plany, ale jakoś nie widać w niej prawdziwej chęci w tym kierunku. Miłość, namiętność nawet do jakiegoś innego mężczyzny – też nic. Zostaje tylko praca na emeryturę. Czym żyje ta kobieta? Pustką wieje – brrrr. Straszną wizję społeczeństwa kreślisz, gdzie jednostki wciśnięte są w życiowe foremki. Dzień Czystki Pokoleniowej – o rany, chyba wolę anarchię ;) 

Życzę sukcesu w konkursie.

To opowiadanie pt. “Człowiek” zainspirowane lekturą książki “Czyste mięso” P. Shapiro.

Radę napiszę sobie nad łóżkiem ;)

Jako że napisałam kiedyś opko zahaczające o hodowlę sztucznego mięsa zajrzałam tu i…

RANY DLACZEGO JA TEGO NIE WYMYŚLIŁAM! 

Świetne opowiadanie, od samego początku do końca. 

Fajny pomysł. 

Zabrakło może trochę precyzji i dopracowania wizji SI. Dopiero po przeczytaniu Twojego komentarza powyżej, ten obraz stał się bardziej ciekawy i wielowymiarowy. Jednak rozumiem, że trudno w takim krótkim opowiadaniu opisać cos tak abstrakcyjnego i nieprzewidywalnego jak tworzenie się superinteligentnego bytu.

“Chciała sikać.” – mnie zabolało.

“Teraz procesów nie wygrywała prawda – zastąpił ją sztab speców od uczenia maszynowego, wiedzących, jak NAGIĄĆ algorytmy do odpowiedniej interpretacji prawa. “ – czy algorytm można nagiąć? To chyba nie najlepsze słowo.

Ogólnie jednak podobało mi się i przeczytałam z przyjemnością.

Dzięki za recenzję Finko. Co do końcówki to raczej mój brak umiejętnego precyzowania myśli niż pośpiech :) Coś co pisarzowi amatorowi ;) wydaje się jasne i oczywiste okazuje się zazwyczaj niezrozumiałe dla innych.

Ale staram się … :)

Nowa Fantastyka