Profil użytkownika

Jedynym moim marzeniem jest wydać cokolwiek w druku, kiedykolwiek. Tylko jeszcze nic nie napisałem. Swoją osobę opiszę słowami innego autora:
“Zawieszony między pisaniem i niepisaniem, między sławą a drugorzędnością, jednego dnia planował rozpoczęcie piątej książki, następnego konynuowanie trzeciej, lecz najczęściej odkładał wszystko coraz dalej w przyszłość. Utwierdzał się w przekonaniu, że nowy rok przyniesie mu więcej spokoju i determinacji, ale nie były to samospełniające się przepowiednie. Dopóki rzeczywiście nie miał czasu, usprawiedliwienie zaniechań przychodziło z łatwością [...]. Powoli jednak zaczynał godzić się z myślą, że zabierz się do pisania dopiero na emeryturze – i to był niezłe alibi na minimum piętnaście lat. Wiedział, że jeśli zachowa dyskrecję, będzie mógł przez ten czas bezpiecznie pielęgnować swój mit, słodką tajemnicę. Na wszelki wypadek unikał czytania powieści [...] poświęcać czas na bolesne oddawanie się lekturze książek, w których zwykle znajdował wykoślawione odbicie jednej ze swoich nienapisanych historii”


komentarze: 30, w dziale opowiadań: 29, opowiadania: 18

Ostatnie sto komentarzy

Fleur – zgadzam się z Tobą, temat “wyrodnej matki” czy odrzucenia macierzyństwa bynajmniej nie jest błahy! Skracając moje uwagi – dramat “wyrodnej matki”, jeśli miał być tematem głównym, jej emocje, odczucia zostaje w pewnym stopniu zamazany/przysłonięte przez niezwykle silny, nośny motyw paktu z diabłem. 

"Ora et Labora"

poprawnie napisane, ale… to trochę jakby pisać opowieść o pewnym niziołku, który ma misję, powiedzmy wrzucić magiczny hmmm… diadem? do rozpadliska a towarzyszy mu czarodziej i kilkunastu towarzyszy. Czyli po spotkaniu Valdemara już wiadomo, jaki będzie koniec.

Ciekawy jest za to motyw “wyrodnej matki”, dość współczesny. Wydaje mi się jednak, że kuszenie szatana lepiej wypada w wypadku postaci ideowych, dobrych, zmuszonych przez ciemne moce do wyborów mniejszego zła lub czyniena zła w imię właśnie idei (polecam Obłęd rotmistrza von Egern). Szatan w takich wpycha zazwyczaj bohatera w wybór rodem z greckiej tragedii. I ma to pewną głębię, możliwości dyskursu na temat moralności, etyki. Amelii w żadnym stopniu nie współczujemy, ani nawet do końca nie rozumiemy. Ona wie, czego nie chce, równie dobrze sama mogłaby zabić swoje dzieci, bez pomocy magicznych ksiąg. Nie wzbudza litości, współczucia. Jest po prostu osobą niegotową na macierzyństwo; w jej poszukiwaniu wolności nie ma wzniosłości, to kaprys, niedojrzałość. Dużo lepiej w walce o duszę sprawdzają się jednak bohaterowie, którzy mają kręgosłup moralny a których życie (z pomocą Lucka) zmusza do naginania go. 

"Ora et Labora"

Ok, musiałem się jeszcze zastanowić; 

 

Mam problem z tekstem, mianowicie taki:

 

Świat kolory i barwny, bułhakowsko-marquezowski (a więc wcale niełatwy do stworzenia i ożywienia) wydaje się lepiej pasować do “szerszej” opowieści, bez określonego głównego bohatera, gdzie losy przedziwnych postaci (podobnych do lekarza, dziadka, Strycharza) przeplatają się nie do końca szanując linearność czasu i trójwymiarowość przestrzeni.  Tu, mam wrażenie, ciekawa forma na końcu okazuje się przykrywką do “zejścia do piwnicy” (temat mocno eksploatowany, np. filmy Hitchcocka), freudowskiego “id”, rozprawy ze swoimi lękami (w tym wypadku zakończonej porażką).

 

Czy się mylę?

"Ora et Labora"

całkiem zgrabne; opowieść o dorastaniu(?); “stęchlizna”; “pleśń”, myślę, że często “młode ptaki” w ten sposób moga myśleć o swoim gnieździe rodzinnym/stosunkach rodzinnych etc. itp.  

"Ora et Labora"

Bardzo podobał mi się tekst, jeden z najlepszych jakie do tej pory czytałem na tym portalu, choć w zasadzie nie lubię takiego, hmmm, optymizmu? Uważam, że tekst daje pewne pole do interpretacji, poza dość oczywistym i głównie zaakcentowanym na końcu tekstu morałem: sztuka czy idea uratują świat. Zgadzam się w pewnym stopniu z negatywną oceną władzy i jej mechanizmów. Wciąż społeczeństwo buduje wokół nas Mury, są wśród nich takie, które służą tylko utrzymaniu systemu. Jednak wilki i bandyci, przed którymi chronić ma mur, kryją się w każdym człowieku, są częścią jego natury. Społeczeństwo chce je ograniczać. Obawiam się, że bajka mogłaby mieć zakończenie, w którym Dziewczynka opuszczając miasto, kończy rozerwana przez wygłodniałą sforę… 

"Ora et Labora"

Hej, dostałem trochę rad pod swoim tekstem to się odwdzięczam :)

 

”Stojące […] unosiły się w próżni, tkwiąc nieruchomo na swych miejscach” to stały, unosiły się czy tkwiły? Za dużo.

 

Przesuwał się spiralnym ruchem wewnątrz kręgu, wciąż wyżej i wyżej” – przesuwanie kojarzy się z ruchem poziomym, tu mamy chyba ruch pionowy, więc raczej “unosił”?

 

”Czerwony płomień Ardora” – Ardor jest czerwonym płomieniem? Czy stoi obok i muska kryształki jakimś swoim przedmiotem, Czerwonym płomieniem? Potem piszesz” To była jego kolekcja.” Kolekcja Ardora czy Czerwonego płomienia Ardora? Chyba źle określony podmiot. Potem się wyjaśnia, że Płomień jest formą Ardora – ale to jego forma. Więc dalej Ardor.

 

Mam wrażenie że bardzo wyraźnie i mocno widziałaś tą pierwszą scenę i bardzo chciałaś to oddać dokładnie jak to odczuwasz i widzisz i z tego powstały błędy. Sama wizja plastyczna, dość przekonywująca, tylko, jak dla mnie, językowo chwilowo niezgrabna

 

”z misternie rzeźbionych w zawiłe wzory gontów” literówka, zamiast “z” powinno być “o”. Generalnie to zdanie wydaje mi się ładne i naładowane ciekawym słownictwem.

 

“Wszystko lśniło w ostrym świetle dwóch słońc szybko parującymi kroplami” – lśniło kroplami? Krople mogą lśnić, ale czy można lśnić kroplą? Więc raczej może coś w stylu “Wszystko błyszczało od lśniących w ostrym świetle dwóch słońc kropel” or something? Spróbuję jeszcze zajrzeć do podręczników gramatyki i się wywiedzieć, ale jakoś mi to nie brzmi. 

 

”Latami tworzyły cywilizacje, a potem w ciągu kilku dni potrafiły je zniszczyć w imię czyjeś urażonej dumy, czy wybujałej ambicji” – bez przecinka, tu “czy” nie jest partykułą ale spójnikiem

 

”różnorakie wymiary, spowite mgłą” – raczej “różnorakie, spowite mgłą wymiary”

 

“miała pewność, że nie była to spadająca gwiazda, czy raczej meteoryt”  – trochę niezgrabnie. Rozumiem, że chodzi o to, aby czytelnik wiedział, że Gabriela wie, że spadające gwiazdy to tak naprawdę meteoryty. Jeśli to istotnie (istotne?) to lepiej byłoby napisać “miała pewność, że wcale nie była to smuga spalającego się w atmosferze meteorytu”

 

Pytanie:

– co to jest długa nuta? czy to jakieś oznaczenie w muzyce?

 

“Grały całymi sobą” – chyba nie ma liczby mnogiej w tym wypadki. “Grały całkowicie oddając siebie” może czy coś

 

“Po kilku taktach otworzyła oczy, ale spojrzenie miała półprzytomne.” spojrzenie to coś, na co się patrzy  z zewnątrz – coś, co zauważa się u innej osoby. Jeżeli prowadzisz narracje z perspektywy Gabrieli, to raczej tutaj należy napisać jak widziała a nie jakie miała spojrzenie (no bo przecież ona sama nie wie, jakie ma w danej chwili spojrzenie). 

 

”Ardor wiedział już, że nie da rady Nigrorowi” – potocznie, nie dawałbym do narracji tekstu literackiego. 

 

Pewnie jeszcze dałbym radę się poprzyczepiać, ale nie o to chodzi. Wszędzie piszę chyba – to dlatego, że wiele z tych uwag powyżej jest na “ucho”, które często się myli. Dodam że skupiłem się na szukaniu błędów. Robię to nie ze złośliwości tylko dla ćwiczenia no i chęci pomocy. Pomimo tego, gdy zaczęła się akcja, zrobiło się ciekawie. Do momentu, w którym paszczę otworzył Nigror. Jego wypowiedź pasowałaby do jakiegoś Orka a nie wielowiekowego, potężnego demona z zaświatów. Gdyby z czeluści jego otworu gębowe wydostało się syczenie “Giń, łowco” a Ardor by sobie zdał sprawę, że ma do czynienia z Wygnanym (i tu można niepotrzebny tekst o zemście i pysze wrzucić, zamiast robić z tego dialog), to by pasowało do klimatu. Tak wyszło śmiesznie. Generalnie to opowiadanie to nie mój klimat. 

 

Będę wkrótce coś wrzucał, mam nadzieję, że odwdzięczysz mi się pięknym za nadobne za moją krytykę :) 

"Ora et Labora"

jaki jest limit znaków na opowiadanie na fantastyka.pl (nie pytam o redakcję) ?

"Ora et Labora"

bardzo dobry tekst i faktycznie – raczej czarna komedia. Podobał mi się fragment z firmą syna burmistrza oraz rozwydrzony 10-latek. Czytając byłem prawie przy schodach dobrze sobie znanego urzędu miasta.

"Ora et Labora"

dzięki za uwagi, bardzo pomogą przy następnym tekście. Generalnie wszędzie tam gdzie czułem, że rzecz może nie być do końca dobra (ale dochodziłem do wniosku, że jestem przewrażliwiony) okazywało się, że są to momenty, które faktycznie nie grają. 

"Ora et Labora"

Dodam tylko, że pisząc o służce nie myślałem o karczmach a wyobrażałem sobie coś takiego “Helio obserwuje bramę posiadłości. Popołudniem wychodzi jedna ze służek. Śledzi ją, by dowiedzieć się gdzie mieszka. Potem czatuje, by niby przypadkowo nawiązać z nią kontakt. Jako chłopakowi dość sprytnemu (nie każdy mały żebrak ma szansę na złodziejskie szkolenie) i posiadającemu nieco środków pieniężnych (ostatnie skoki) bez trudu udaje mu się wzbudzić zainteresowanie dziewczyny. Po chwilach rozkoszy, kiedy opowiadają o swoim życiu delikatnie kieruje rozmowę na interesujące go tematy”

 

Teraz jednak wydaje mi się, że nawet takie “uzasadnienie” (którego z resztą nie ma w tekście, jest pijatyka i karczma) jest kulawe. 

"Ora et Labora"

śniąca po komentarzu Twoim i Drewian zaczynam się zastanawiać czy nie ukrywa się we mnie szowinista :) podejrzewam, że bardzo trudno będzie mi stworzyć wiarygodny, kobiecy charakter. Trzeba będzie zajrzeć do odpowiednich książek… 

"Ora et Labora"

“Nie mam nogi, zjedli ją moich współtowarzysze, jeszcze ich mlaskanie słyszę”

faktycznie podobne ;) 

"Ora et Labora"

Wygląda mi to na oniryczny opis wymazywania fragmentów wspomnień, być może nawet uczuć z pamięci. Może to proces tworzenia żołnierza bez skrupułów?

"Ora et Labora"

Witamy w Rosji? :D

hehehe, brakuje tylko, żeby toporek był przewieszony przez ramię na sznurku :D

Może jednak wstrzymaj się na razie z powieściami, a skup na krótszych formach. Wiem, jak przyjemnie brzmi ta rada, ale wiem też, że warto jej posłuchać.

Jeśli popełniam na dwóch kartkach tyle błędów i niekonsekwencji, to materia z 300 takich kartek byłaby niestrawna nawet dla Skylli bądź innego wszystkożernego monstrum. Dlatego fajnie, że istnieje taka strona jak fantastyka.pl – w końcu można zdobyć opinie innych, które w tym wypadku, dla mnie, są bardzo inspirujące. Taka internetowa bohema artystyczna. 

"Ora et Labora"

“topór” wystąpił osiem razy w całym tekście, w dużym natężeniu w jednym z akapitów – faktycznie przedobrzone. Dzięki.

"Ora et Labora"

Na pewno w tekście brakuje kontekstu. Banda zbuntowanych rolników trafia do lasu w porze jesiennej/deszczowej. Jestem przekonany, że mają minimalne szanse na przeżycie. Brak umiejętności łowieckich i wyposażenia, niesprzyjająca pora roku ograniczająca zbieractwo. Poza tym nikt nie powiedział, że akcja toczy się w klimacie umiarkowanym :) 

"Ora et Labora"

Tropili ich najemnicy, stokroć bardziej zawzięci niż żołnierze a za głowę każdego z nich czekała nagroda.

tu faktycznie nawet przecinek po “żołnierze” nie ratuje sprawy, rozkładam sobie to zdanie i od razu to widać. Wystarczy wyciąć człon podrzędny (przydawkę) i człon równorzędny brzmi tak: “tropili ich najemnicy a za głowę każdego z nich czekała nagroda”. Nie dość że powtórzenie to w ogóle… Następną rzecz napiszę chyba tylko i wyłącznie zdaniami prostymi :)  

Przez sznurek to można przewiesić mokrą koszulę (chociaż i to nie bardzo brzmi), ale monety? ;-)

Powiedzmy, że jesteśmy w epoce brązu (Średniowiecze zbyt dobrze przerobione a czytając różnego rodzaju opracowania historyczne dochodzę do wniosku, że im dalej, tym ciekawiej). Występowały wtedy monety z wycięciami w środku, które noszono na sznurkach (Fenicja, Egipt, 2000 r. p. n. e.). 

Na chwilę deszcz przestał ich karać i mogli z wielkim trudem rozpalić maleńkie ognisko, wypuszczające gęsty dym w listowie. Ten niechybny znak dla ścigających przerażał ich prawie tak samo jak wizja jeszcze jednej nocy spędzonej w paraliżującym zimnie.

Tu za bardzo obciąłem wytłumaczenie. Są skrajnie wyczerpani, zziębnięci, zrezygnowani. Nawet instynkt przetrwania jest powoli zagłuszany przez głód, przejmujący chłód, tlące się w nich choroby. Więc gdy tylko padający od wielu dni deszcz przestaje padać, niczym w akcie desperacji, rozpalają ognisko. Może faktycznie przydałoby się tu mocniejsze uzasadnienie. 

 

Co do niewiarygodności lasu – pomysł na taki prolog zaszczepił mi się w głowie po poznaniu prawdziwej historii kilku australijskich skazańców (zekranizowano to w filmie “Ziemia van Diemena”) –  http://www.academia.edu/2642686/Dok%C4%85d_nas_u_diab%C5%82a_prowadzisz_re%C5%BCyserze – strona 54. No i tam występuje las. 

"Ora et Labora"

Ja mam wrażenie pewnej infantylności. Wydaje mi się, że to przez młody wiek bohaterki i narratorki jednocześnie (pełne “ochów” i “achów” zachowanie, okazywanie zachwytu, młodzieńca ciekawość i naiwność). Trzeba przyznać, że zwrot akcji bardzo dobry i bez bólu a wręcz z ciekawością doczytałem do końca.

Mogłoby to być jednak lepiej napisane.

"Ora et Labora"

wybraniec musi być

         starszy mentor musi być

spokrewniony z wybrańcem czarny charakter musi być

i magiczny przedmiot musi być

"Ora et Labora"

Piotr jako usłużny i gorliwy urzędnik jest naprawdę ok :) 

"Ora et Labora"

Ja się uśmiechnąłem. Adaptacja współczesnego, może lekko zalatującego Bareją stylu wypowiedzi  (”Panie!”) do świata fantasy tworzy interesujący kontrast. A kontrast bywa podstawą komizmu. 

"Ora et Labora"

Bardzo dziękuję za uwagi i poświęcony czas. Mocno wychodzi za krótki czas w szufladzie… I to, że słowo to wcale nie jest łatwa materia w obróbce. 

"Ora et Labora"

dzięki, to pierwsza krytyka czegoś co napisałem w życiu (może poza pracą magisterską), szkoda, że nie udało ci się wytrzymać do końca.

 

Śmiesznie jest, bo w duchu pojawia się ten sam sprzeciw, który tak bawił mnie u innych postujących – przed krytyką. I chęć wyjaśnienia, że to co nie się nie podobało, jednak się podobało :) Nie dam rady, muszę pofolgować temu uczuciu, choćby w ograniczonym zakresie:

 

“W kilku elementach się nie zgodzę (najładniejsze dziewczynki są wyławiane do żebractwa przez zło tego świata a ludzie uwielbiają mówić o swojej pracy i jeśli niczego nie podejrzewają – chętnie wyśpiewają każdy szczegół). Generalnie nie chciałem zbyt mrocznego, poważnego klimatu. 

 

”Łatwo” z kolei można potraktować jako część budowania bohatera – śmiałego,  młodego, narwanego, który ledwie czegoś dokona wpada w samozadowolenie. “

 

Ale pewnie masz rację. No nic, wracam w takim razie do czytania czegoś dobrego. Dzięki za poświęcony czas. 

"Ora et Labora"

Nowa Fantastyka