Profil użytkownika

pisarz, publicysta, krytyk i alkoholik - nie zawsze w tejże kolejności


komentarze: 42, w dziale opowiadań: 36, opowiadania: 13

Ostatnie sto komentarzy

Drogi Autorze,

 

Jeżeli zaczynam coś czytać i nie “zaskoczy” od razu, to wiem, że rzadko kiedy zaskakuje później. Jeżeli nie jestem zmuszony do przeczytania takiego tekstu, to odpuszczam sobie po pierwszym akapicie.

Zatem nie wypowiem się na temat całego tekstu, bo go nie przeczytałem. Paradoksalnie, nie z przyczyn podanych powyżej ;) Dziś już nie mam czasu, ale rzuciłem okiem na Twój tekst …

Po czym, spojrzałem na oceny i zaskoczony przewinąłem na komentarze. Oczywiście, nie wczytywałem się, tylko wychwyciłem zarzuty.

I muszę Ci powiedzieć, że po przeczytaniu tekstu uznałem, że Autor jest inteligentny, a styl jego pisania jest interesujący i świadczy o nieprzeciętności. Dlatego jestem zdumiony opiniami… Może za mało kawy? ;)

Jeżeli reszta historii jest utrzymana na intrygującym poziomie pierwszych akapitów, to jestem dobrej myśli i chętnie wrócę do czytania.

 

Pozdrawiam,

 

Sokal

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Szczerze wyznam, że przeskoczyłem do Twojego opowiadania, bo widziałem, że przeczytałeś moje. Taki mały rewanż ;) Zamierzałem iść po kolei, ale obawiam się, że mógłbym jednak nie dotrwać ;]

 

Zacząłem też czytać komentarze pod Twoim opowiadaniem, ale również zaprzestałem. Niektóre zarzuty są bezpodstawne, a raczej uwarunkowane indywidualnymi perspektywami (co czyni je nieobiektywnymi – mam na myśli te, które dotyczą głównego bohatera), a poza tym, było ich chyba więcej niż samego tekstu. Zatem mogę się w swoich uwagach powtórzyć. Trudno.

 

Po pierwsze, po raz kolejny doświadczam tego, co bardzo lubię w opowiadaniach. To jest ssawka ;) Umiejętność wessania czytelnika, czasem nawet wbrew jego woli ;) Tu na szczęście nie musiałem i nie chciałem się opierać. Twój warsztat pokazuje, że można pisać językiem ładnym. Ba! Nawet poetyckim i nie zmęczyć, czy zniechęcić odbiorcy. Bardzo podoba mi się styl narracji. Jest bardzo wiarygodny i nie przejaskrawiony, co często wychodzi twórcom chcącym na siłę stworzyć specyficzny klimat.

 

Masz brytyjski sposób pisania. Zdania ciągnące się w nieskończoność, przerywane wtrąceniami i “mnogosłówstwem”. To nic złego, lecz przeciętny, a raczej przeciętnie wyposażony czytelnik może się zmęczyć, bądź zgubić. Mi osobiście to nie przeszkadza, jeżeli wynika to z inteligencji Autora a nie z deficytu interpunkcyjnego. A tu niewątpliwie mamy do czynienia z tym pierwszym. Choć w paru miejscach pojawiało się głośne i rozpaczliwe wołanie o kropkę ;)

 

Co do fabuły, to szczególnie podoba mi się wymiarowość tworzonego świata. Przemyślałeś to sobie. Stworzyłeś populację, po której nie widać, że powstała w 5 min. Bohaterowie mają swoją tradycję, swoją osobowość i problemy, przynajmniej w domyśle.

Absolutnie nie zgadzam się z zarzutami dotyczącymi bohatera. Bohater jest bardzo spójny, a jednocześnie ujmujący przez rozrysowanie tak adekwatnej osobowości do gorączki młodego wieku. Z racji różnych czynników jest taki, jaki jest. Pozycja, wiek, odpowiedzialność… wszystko pasuje. 

To, że nie stworzyłeś bohatera, który jest w wieku czytelnika, wcale nie świadczy o tym, że bohater jest infantylny, lecz widocznie odbiorca nie dojrzał do tego, żeby czytać historie, z którymi nie może się identyfikować. Brawo za bohatera, nie ociekającego testosteronem. Widocznie nie musisz sobie leczyć żadnych kompleksów ;) 

 

Pojawiły się jednak takie drobiazgi. Na początku wracałem parę razy do fragmentu: 

 

…”by poszukać resztek roztrzaskanych budynków, ale tylko jeden z nich znalazł coś ważnego: śmierć. 

Zostało więc tylko jedno wyjaśnienie – magia.

A magia, to przecież ja… Ja i mój ród.”

 

Na początku przyjąłem, że jest to takie ładne poetyckie, niedomówione określenie, które prędzej czy później objawi się w treści. Zabrakło mi wówczas informacji, czy na dole były zwłoki, czy szczątki domów (ale tego poszli szukać, więc chyba jednak nie znaleźli). Ale coś było. Coś,co wskazywało na magię. I czy określenie “coś ważnego” przy śmierci jest fortunne? Jakbyś napisał, że jedyne co odnalazł, to śmierć, byłoby chyba zgrabniej. Jak domy spadły z mieszkańcami, to nikt nie spodziewał sie, że przeżyją. Dlatego ta “ważność” śmierci nie jest w tym momencie odkrywcza.

 

Pisanie, że ojciec bohatera i jego rodzeństwo są dziećmi jego dziadka jest zbędne. Może wskazuje na fakt, że dziadek jest ojcem ojca, a nie matki, ale w tym przypadku rodzi semantyczne rozterki ;)

 

“… zamknął się ze swoimi dziećmi – moim ojcem, jego dwoma młodszymi braćmi i ich siostrą”

Dzieci raczej kojarzą się z młodszym wiekiem.  W przypadku osób dorosłych rzadko używa się tego określenia. Raczej: syn, córka. Na dorosłego syna nie powiem: “to moje dziecko”, tylko “to mój syn”.

Na dodatek, wskakują “młodsi bracia”, którzy na dobre pogrążają wizualizację ojca i jego rodzeństwa jako osób dorosłych. Dziadek mógł się zamknąć z jego ojcem, stryjami i ciotką (to jest perspektywa podmiotu mówiącego, czyli bohatera), a to, że byli jego dziećmi, czy rodzeństwem, można zgrabnie wpleść w kolejnych zdaniach (jeżeli to oczywiście konieczne). Nie trzeba też całej genealogii umieszczać w jednym akapicie. Czytelnik może powoli sobie budować pełen obraz (to tylko luźna uwaga).

No i w tym kontekście rodzeństwo ojca może mieć już dzieci ;) Bo potomstwo jest raczej u zwierząt, a w przypadku ludzi, określenie to funkcjonuje tylko w charakterze żargonu.

Kolejny przypadek, kiedy Barhun, będący prawie rówieśnikiem Ori, w pewnym momencie określa ją mianem “ciocia”. Jak przechodzisz z ciotką na “ty”, to potem nie tytułujesz jej “ciociu”, chyba, że w żartach. W tym przypadku to była narracja, więc nastąpił mały zgrzyt. Za każdym razem “ciocia” biła mnie po oczach ;) Pod koniec znowu bohater mianuje ją “dziewczyną” brrr. Czasami szukanie synonimów na siłę nie pomaga ;)

 

Dialog Ori z Barhunem cały jest dla mnie mało przekonujący. Może nie za sprawą samej koncepcji, lecz raczej z powodu klimatu, który się w tym przypadku nie wytworzył. Miałem wrażenie, że sam Autor nie jest zdecydowany co reszta wioski sądzi o tej rodzinie, która przecież pomagała i rzucała zaklęcia ochronne, co zaowocowało niezdecydowaniem bohaterów. Jakby Ori powiedziała coś w stylu: “wiesz, do tej pory nas szanowali i nie sądzę, żeby ktoś był przeciw nam, to jaką mamy pewność, że ktoś w rozpaczy nie postanowi na siłę poszukać winnego. Na wszelki wypadek nas pilnuj”. A tak trochę kłócił mi się podniosły, heroicki ton z finalną refleksją bohatera. Trochę zabrakło mi Ori w Ori, żebym mógł sobie od razu ją wyobrazić.

Kolejna rzecz. Nie pozwolili chłopakowi pójść na naradę, a posłali go w Mrok? Ten dialog zaraz po naradzie trochę deprecjonuje wagę przedsięwzięcia. Skoro to takie ważne i niebezpieczne, to dlaczego idą najmłodsi? “Przecież i tak byś mnie puścił samej, prawda?” – jakby teraz cokolwiek od niego zależało ;)

Osobiście nie przepadam za nazwami w stylu “Miasto Gałęzi”. Są zbyt wprost, brakuje im finezji, na której deficyt autor się raczej nie może skarżyć. Jeżeli nie chce używać makaronizmów, to niech to będzie coś z naszego, polskiego podwórka, np. “Konary Wielkie” ;) Nasz polski język jest na tyle kwiecisty, że nie musimy robić infantylnych zlepków: “miasto drzew”, “miasto kamieni”, które w obcym znacznie lepiej brzmią np. “Rock City”.

Ponieważ się już zanadto “rozgadałem”, zatem nie będę się dalej rozwodził. Opowiadanie wygląda tak, że czuje się, że napisałbyś więcej i lepiej, bo jesteś w stanie. Tutaj pewnie zagrał czas. Ale na uwagę zasługuje plastyczność opisów, która nie jest wymuszona, budowa świata (który nie jest płaski) i emocjonalność bohaterów, która jest prawdziwa (czasem tylko wyczuwam brak spójności z intencjami Autora, czy może też z Jego niezdecydowaniem – a trudno się zgrać z czyimś niezdecydowaniem ;>). Mam niedosyt, jeżeli chodzi o uzasadnienie wątków fabularnych, nie tylko w Osadzie, ale i w kwestii demonów, a może przede wszystkim w kwestii magii (siły zaklęć, rodzaju, co sprawiło, że młodemu bohaterowi się udało, itd.) ale rozumiem, że to było dzieło na ostatni moment.

Podobało mi się, bo widzę tu talent. Warsztat można sobie wypracować, a talentu raczej nie – i bez względu na ogólną ocenę opowiadania, jesteś twórcą fantasy z krwi i kości, a nie tylko wannabe. Tu widzę również i warsztat, jeżeli chodzi o sprawność pisania. Dobrze i przyjemnie się czyta.

Chętnie przeczytam coś Twojego, co nie było robione na szybko i mam nadzieję, że nie zmienię zdania ;)

 

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Dzięki, again :]

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

To była bardzo satysfakcjonująca dla mnie krytyka, z którą nie mogę się nie zgodzić. Bo były i banały i głupie decyzje. Na usprawiedliwienie Kedrika mam tylko to, że pierwotnie miało być tak, jak sugerujesz, ale jak im się wszystko ‘podupcyło’ i nie było sygnału i jak się okazało nie było Zory, to chłopak zachował się rozpaczliwie, jak mu Autor kazał. A sam Autor spanikował, bo mu się tekst za bardzo rozrósł, no i w efekcie chyba wszyscy brzydko skończyli ;) (miał trochę inna fantazję na zakończenie, ale licznik był nieubłagany). Pod wpływem presji, czasem różne rzeczy się robi ;> Zapewne da się wyczuć tę kompresję pod koniec. 

Ale podjęcie wyzwania obrazkowego, to był dla mnie prawdziwy fun i muszę przyznać, że w życiu niczego tak szybko nie napisałem (w sensie stricte literackim).

Dzięki za tak wnikliwe pochylenie się nad tekstem!

 

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Obiecałem, że przyjdę, oto i jestem :)

Uznałem, że Twój tekst jest gorszy od Śniącej, lecz nie przez warsztat, który u Niej był słabą stroną. Tam broniła się jako taka historia, a raczej pomysł na odniesienie do obrazków, bo fabuła sama w sobie była dość naiwna.

U Ciebie było inaczej. Jak zacząłem czytać, to zwróciłem uwagę na to, że chętnie bawisz się opisami, z których jesteś dumny.

Szczerze powiedziawszy, możesz być z nich dumny. Są może i poetyckie, ale bez przesady. Wykonane ze smakiem. I taki też był odbiór.

Są w miarę spójne, poza niezbyt licznymi zgrzytami w “histeryczno-radosnym”stylu. O zgrozę przyprawiają również sformułowania w stylu “ptaki zaprzestały wydobywania pokarmu” – przywodzi to na myśl womitoryjne skojarzenia, a chyba nie taki był zamysł.

Ale skoro u Ciebie styl nie był głównym problemem, pominę dalszą analizę podobnych “wypadków”.

Choć pochwaliłem Cię za opisy, to niestety nie mogę tego uczynić jeżeli chodzi o dwa kolejne punkty, czyli: realizację zadania (odniesienie do ilustracji) oraz fabułę.

Rysunek związany z miejscem posłużył Tobie tylko do zagajenia na początku, a tak naprawdę tylko do określenia mety. Podobnie było z postacią. Jest jakaś kraina i jest jakiś bóg, ale z punktu widzenia opowiadania są oni nieistotni. Dlatego uważam, że zadanie nie zostało wykonane. Równie dobrze mogłeś dopisać początek do istniejącego już opowiadania, które miałeś wcześniej przygotowane. Cała akcja dzieje się gdzie indziej oraz przy udziale innego bohatera.

Oczywiście, nie uważam, że to opowiadanie powstało wcześniej, a tylko dlatego, że jest zbyt słabe (choć z drugiej strony, nie wykluczam takiej wersji). Dlaczego słabe? Dlatego, że brakuje w nim nie tylko głębi, jeżeli chodzi o postaci, ale również wszystkie inne elementy składające się na tamten świat. Stworzyłeś światy (sfery). Sfera liści, gliny, kamieni… nie jest to zbyt infantylne? W sferze kamieni nie ma nic poza kamieniami? A w sferze liści nic poza liśćmi? Nie ma tam kamieni? Pomysł na sfery nie jest zły, ale może niech nie będzie tak banalny? Odwołaj się może do sił przyrody. Nawet jakby to miał być świat skuty lodem, albo związany z ciągłymi wyładowaniami atmosferycznymi, czy wichrami, kraina gdzie są wulkany, itd. Coś co w jakiś sposób będzie wpływało na stopień trudności zadań dla bohaterów, coś co nie będzie się ograniczało do landschaftu. Tu mamy las, a tu mamy kamienie…

Kolejna rzecz. Napisałeś opowiadanie na połowę przewidzianego limitu, a złożyłeś pracę jako drugi. Może trzeba było jeszcze nad tym popracować, a zyskała by na tym fabuła.

Fabuła jest nie tylko płaska. Praktycznie jej nie ma. W starych grach przygodowych nie ma takiej liniowości, jaką Ty zaprezentowałeś. Tam nic się nie dzieje. Nie ma praktycznie wyzwania. Nie mówiąc już o tym, że zamiast pobocznych bohaterów, w tym głównego vilaina, równie dobrze mogłyby być kartonowe figury z Vobisu. 

Nie wiadomo dlaczego super potężny czarodziej niszczy, a jednocześnie chce zawładnąć sferą liści (”razem z puszczą pali mieszkańców” ;] – wiem, że nie napisałeś “palą”, ale i tak jest dwuznaczne).

Z jednej strony jest taki niepokonany, a z drugiej daje się zabić przy pierwszym podejściu. Ba! Nawet się nie zorientował, że ktoś chce go podejść. Ergo, kiepski czarodziej. Stanowi co najwyżej wyzwanie dla wioskowego głupka z widłami. Do tego nie potrzebny był superbohater.

Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi.

Moim zdaniem powinieneś więcej czasu poświęcić na tworzenie nieliniowej fabuły. Może nie inspiruj się tym, co już znasz, czy gdzieś przeczytałeś. Popracuj nad kreatywnością. Bo jeżeli chodzi o pisanie samo w sobie, to wychodzi Ci nienajgorzej. Gorzej, jeżeli nie ma o czym czytać.

Masz wrażliwość potrzebną do pisania, jedyne czego Ci trzeba, to nieodtwórczej, kreatywnej inspiracji i może więcej pracy włożonej w budowanie historii.

 

Pozdrawiam,

 

Sokal

 

ps. Przypomniało mi się. Ostrza “wyślizgujące się” z nadgarstków… niepokojące anatomicznie… działa na wyobraźnię w niewłaściwy sposób i zapewne nie tak, jak Ty to sobie wyobrażałeś. Zły dobór słów i umiejscowienie.

Poza tym, jeżeli jest rdza, to znaczy, że nie były od dłuższego czasu używane –  rdza i nalot… hm trochę to nielogiczne, chyba, że są to tylko nakładki na ręce (ale wtedy nie wychodzą z nadgarstków). Niech je sobie czymś smaruje, ale nie czyści z “rdzy i nalotu”. Ostrza, które są częścią anatomii, powinny być raczej nierdzewne ;)

 

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Aithne, już Ci to pisałem. Z palcem w nosie, pisząc bez poprawek, na wariata i na szybko, w krótkim tekście, z niedociągnięciami byłaś w stanie stworzyć klimat, że czytanie nie sprawiało mi przykrości. Wręcz przeciwnie.

Poprawnie piszących pismaków jest wielu, ale są i takie perełki, może z gorszym warsztatem (a może tylko z brakiem cierpliwości), ale polotem, który jest w stanie pociągnąć czytelnika za sobą (nieszczególnie się siląc nawet na wyszukaną fabułę). To jest charyzma, której się nie da wyćwiczyć. Albo ktoś ma osobowość , albo nie ma.

Uwagi możesz brać do siebie i szkolić warsztat, ale po to, żeby umilić czytanie prawdziwym, nie zmanierowanym czytelnikom, którzy nie będą próbowali wiedzieć lepiej.

Ja, choć się zjeżyłem na pierwszym zdaniu, czytając je parokrotnie, dałem się później porwać Twojemu czarowi. To było jak zjedzenie ciastka. Nie wiem ile miało witamin i czy lekarz by mi na nie pozwolił… ale było smaczne. A są i tacy, co liczą kalorie i wciągają mdłe, ale za to zdrowe potrawy.

 

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

 

Emocjonalne truizmy w stylu“iż wszystko jest napisane dla ludzi,  bo to wytwór człowieka przecież” z zapewnieniem, że choć dla ludzi, to nie dla Ciebie, trochę mnie zbiły z tropu. Dobrze, że wyjaśniłeś, że chodzi o romansidło w złym tego słowa znaczeniu, bo znów mógłbym to odebrać zbyt pozytywnie. Pomijam już fakt, że zakwalifikowałeś tekst nie czytając go do końca.

Bez Twojego przyzwolenia i bez względu na Twoje pierwotne intencje mogłem sobie poczytać Twoje słowa jako komplement. Nie powiedziałem, że chciałeś mi zrobić przyjemność. Tak wyszło i chyba będziesz musiał się z tym pogodzić. Jak na faceta w tym wieku, który w dodatku jest takim zagorzałym czytelnikiem, że przeczytał już niemal wszystko (łącznie z romansidłami), powinieneś być bardziej wrażliwy na takie zabiegi jak sarkazm, czy ironia.

 

Gwarantuję Ci, że czytając na głos losowo wybrane wypowiedzi z nawet najbardziej głębokiej emocjonalnie powieści, nie znajdziesz w nich ani głębi, ani osobowości. Trochę nielogiczny jest argument o Arturze i jego wzruszeniu. Nie bardzo wiem do czego chciałeś to odnieść. Co ma wzruszenie czytelnika, czy opis wzruszenia bohatera do tła psychologicznego bohatera, które nie kryje się w opisie samych emocji, jak sugerujesz. To, czy zostało dostrzeżone, jest uzależnione od wrażliwości i intelektu czytającego. Są ludzie, którzy potrzebują podania gotowego na tacy, a są również jednostki, które nie potrzebują dosłowności. Podobnie jak oglądanie filmów może być męką, ponieważ trudno czasem powiedzieć co właśnie sobie pomyślał bohater i dlaczego zareagował jakoś emocjonalnie… ;)

 

Nie wiem, skąd to przypuszczenie, że czytałem pismo dla kobiet, brukowca, czy erotyk. Jakoś mi się nie zdarzyło, bo nie jestem prawdopodobnie targetem takowych (cyt.”zapewne czytałeś kiedyś…”). 

Nie wiem w związku z tym, kogo próbujesz tak naprawdę przekonać. Mnie, czy samego siebie? To tak, jak robić coś wstydliwego, a potem próbować się usprawiedliwiać. Co gorsza, zakładać, że inni też to robią ;)

 

Trochę mnie to rozbawiło, bo zacząłeś kreując się na jakiegoś macho, a skończyłeś na tłumaczeniu się, że nie jesteś “odbiorcą” romansideł, pomimo, że sam przyznałeś, że czytujesz.

 

Z Twojej chaotycznej i nieco emocjonalnej wypowiedzi nie bardzo mogę wychwycić jakie były Twoje intencje. Może poza tym, że obawiasz się, że spróbuję napisać kim jesteś (lub nie jesteś).

 

Ale masz rację, również wolałbym oceniać Twoje “pismo”, a nie Ciebie. Zatem, jak zabraknie mi rozrywki, to zaglądnę i do Twojej męskiej sztuki literackiej.

 

Serdecznie pozdrawiam,

 

Sokal.

 

BTW, Twoje motto jest tym kontekście bardzo wymowne ;)

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Tak to już bywa z odbiorcami romansideł… węszą romans wszędzie, gdzie tylko występuje relacja między ludźmi. Strach pomyśleć co by było, gdyby jeszcze pojawił się np. pies.

 

Relacje międzyludzkie są z reguły złe w literaturze… znacznie lepiej robi jej wprowadzenie smoków i innych baśniowych stworów, a także płaskich osobowościowo i emocjonalnie bohaterów  ;)

 

Tak, czy inaczej poczytuję sobie określenie “literatura dla kobiet” jako komplement. Być może jednak jestem typem wrażliwca, o co się nie podejrzewałem.

 

Dziękuję.

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Dziękuję za oryginalne i autorskie uwagi.

 

Noo, jeżeli chodzi o żyjącego człowieka, a zwłaszcza kobietę, to udo i nadgarstek są wykluczone.

 

Blackburnie, trochę mi pachnie to szantażem…

 

a ja mam zasadę, że z terrorystami nie negocjuję ;)

 

Polecam zatem jakąś łatwiejszą lekturę  :)

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Belhaju, przyjdę również do Ciebie, ale muszę sobie zrobić krótką pauzę :)

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Bardziej Ci się podobało niż Twoje? ;) No wiesz?

Ja krytykancki krytykant śmiem twierdzić inaczej ;)

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Nie chcę wdawać się w dyskusję. Jak ktoś poczuł się urażony, niech przyjmie moje przeprosiny, a nie pisze, że byłem obraźliwy, ale się jednak nie obraża ;)

 

Autorytatywny ton, to ma co drugi komentarz pod opowiadaniami ;) więc rozumiem, że można nie lubić uzurpatorów ;]

Jeżeli to jest takie oczywiste, to chyba nie zaszkodzi przypomnienie, bo teoria teorią, a koń jaki jest każdy widzi. Chyba, że niektórzy przestali widzieć.

Jest wiele osób, które mogą poszczycić się jeszcze większym dorobkiem niż grono tutaj, a pisze przeciętnie, żeby nie powiedzieć słabo. Gusta i gusta – zależy kto w jaką publikę celuje.

 

Zamknijmy już ten temat, bo nie chcę wszystkich z osobna przepraszać ;)

 

PRZEPRASZAM WSZYSTKICH URAŻONYCH I NIEURAŻONYCH też :)

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

No popatrz, w tym samym czasie i ja Ci poświęciłem swoją uwagę :)

 

Nie chciałbym się odwoływać do poziomu wyobraźni oraz umiejętności posługiwania się nie tylko synonimami, ale w ogóle pojęciami.

Zabieg literacki, który personalizuje obiekty, bądź elementy ciała, ma swój cel. W tym przypadku był to kadr z widoku “kamery”.

Bohater nie mógł “usłyszeć za sobą” głosu, zgodnie z sugestią, ponieważ on ten głos znał i to, że go usłyszał, nie było dla niego zaskoczeniem. To dla czytelnika, zarówno bohater, jak i głos, udo należące do głosu oraz inne części ciała, są nieznane i wkraczają powoli na scenę. Nie ma w tym żadnego utrudnienia dla czytelnika. 

Ale zgadzam się, że niektóre teksty dla niektórych czytelników mogą być trudniejsze w odbiorze.

 

Twoja opinia jest mało oryginalna, bo powtarzasz to, co napisała Regulatorka. 

Opowieść nie jest o trzymającym łapę na wszystkim rządzie, ale parafrazując Arystotelesa, oczekiwania względem obiektów/osób powinny ograniczać się do poziomu złożoności ich natury.

Nie zakładam, że wszyscy jednakowo będą interpretować ten sam tekst. Nie znalazłaś w tym nic interesującego i masz do tego prawo. Nie wszystko dla każdego.

 

Nie uważam, że nie poprawianie błędów jest brakiem szacunku dla czytelników. To materiał konkursowy. Wysłany z literówkami, czy usterkami – trudno, klamka zapadła. To chyba kwestia uczciwości. Ale to tylko perspektywa. 

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Na początek pochwalę to, co mi się podobało, żeby Autorka miała przyjemniejsze wrażenie podczas czytania kolejnych moich uwag ;)

To było pierwsze opowiadanie i co prawda przeczytałem je znacznie później, lecz doceniam, że zostało wykonane przed czasem i Autorka jako pierwsza rzuciła się “pożarcie” (oczywiście literackie swojego tekstu).

Pomysł z uwięzionymi duchami jest ciekawy, nawet jeżeli trochę oczywisty. Podobała mi się zależność między bytami i wykorzystanie powiązania “ofiary krwi” z krwią potomków.

Nie wiem dlaczego praca kolegi Belhaja została IMO lepiej oceniona przez użytkowników niż Twoje opowiadanie. Twoje jest zdecydowanie lepsze (co on zrobił dobrze, napiszę mu osobiście) ze względów fabularnych. To chyba również Twoja zasługa. Możesz lubić kolegę, ale nie rób mu krzywdy gdy chwalisz coś, co nie jest zbyt dobre.

 

Zacznę od języka, bo to chyba mnie najbardziej razi. Z tego, co piszesz wynika, że masz eteryczne wnętrze i potrzebę tworzenia pięknych opisów. To się ceni w przypadku gdy opisujesz krainę wróżek, albo tworzysz piękne drabble sztuka dla sztuki. 

 

Wiesz, ja bym napisał: “właśnie pies zrzygał mi się na mój ulubiony dywan”, natomiast po Tobie spodziewałbym się czymś w stylu “niczym strumień tęczowych skrawków obiednich pozostałości, wylał się wąż złocisty i skąpał miękkie runo perskiego pochodzenia…” – pewnie przesadziłem, ale chciałem, żeby było wiadomo o co mi chodzi.

 

Tak wygląd pierwsza scena z duchem. To się wszystko tak poetycko wije… (i zaraz do tego wrócę), że nie oddaje tego, co chyba miałaś pierwotnie na myśli. Jeżeli to był duch schwytany i trzymany tam przez stulecia, to odbiorca powinien poczuć ból, smutek, beznadzieję, może zimno, może niepokój, może lekki strach nawet. Nie wiemy co, ani kto to jest, ale powinniśmy poczuć, że tam nie jest fajnie.

Ty natomiast opisałaś to, jakby scenkę zlecił Ci okoliczny jubiler.

Wróćmy do tego wicia się. Ustaliliśmy już, że klimat jest zbyt podniosły, jak na warunki, jakby nie było, więzienne. Zatem dlaczego nawet ten opis jest tak niespójny. Z jednej strony przemykał się poblask, a za chwilę “pewna zmiana”. Użycie tego określenia wyrywa nas z Twojej eterycznej przygody i wyszarpuje nas w teraźniejszość gazetową. Jeżeli już lecisz klimatem dla wróżek, niech będzie to określenie “nieznaczna”, “subtelna”, “znikoma”, itd… Pewna zmiana dała mi pałką w łeb.

Cały ten akapit jest taki trochę niestabilny i niejednorodny. 

Nie raz już widziałem określenie “drgających pod skórą muskułów”. Drgają mięśnie o niewielkiej powierzchni/grubości, co jest spowodowane zubożoną gospodarką na poziomie komórkowym. Jeżeli to są muskuły, to mogą się napinać, a czasem nawet falować (jeżeli jegomość chce się popisać). Niestety nie drgają.

Wracając już ogólnie do opisów (żeby skończyć ten język) – powinny być spójne nie tylko w ramach akapitów, ale i całego opowiadania – potem już nie jest tak poetycko. Moja uwaga: jeżeli coś opisujesz, to nie po to, żeby drabblować, tylko żeby przekazać czytelnikowi klimat. Klimat musi być wiarygodny, żeby odbiorca poczuł to, co Ty czujesz (wyobrażasz sobie). Jeżeli chcesz pozostawić czytelnikowi swobodę, ogranicz opisy. Zastanawiaj się przy każdym zdaniu, czy wywołuje ono odczucia, jakie zaplanowałaś.

Usterki  semantyczne są dosyć rażące i też wpływają na zaburzenie klimatu. Na przykład “wykrzyczał imiona domowników i słowa powitania” Brr… Spróbuj to sobie wyobrazić “wykrzycz słowa powitania”. Krzyk, o ile nie ma pejoratywnego zabarwienia, to na pewno jest silniejsze emocjonalnie niż wywołanie, czy zawołanie. Można wywołać czyjeś imiona (dźwięk jest, ale bez emocjonalnego napięcia). Można też zawołać kogoś po imieniu.

Aha, no i raziły mnie te trochę infantylne neologizmy. Moja 5-letnia wnuczka ma większy rozmach w tym zakresie. Można było z nich zrezygnować, bo również nie pasowały do poetyckiej zapowiedzi.

 

Punkt kolejny: fabuła. Pomysł niezły, fabuła płaska. Jest obietnica tajemnicy (niektóre kobiety tak robią), a potem przychodzi rozczarowanie w postaci banalnego rozwiązania i wielu niedomówień.

Linearność rozwiązywania “zagadki” przez braci jest bolesna. Dotarli do zaszyfrowanych informacji, ale bez trudu przeszli dalej. W ogóle, ta błyskotliwość, która od razu odwołuje się do lekcji historii (takie to trochę naiwne).

Po macoszemu potraktowałaś wątek tubylców i duchów (takich rzeczy akurat nie pozostawia się czytelnikowi – czytelnik może się zastanawiać nad ciągiem dalszym, albo zaskakującym zakończeniem, ale nie powinien być zmuszany do zastanawiania się nad logiką motywów bohaterów). Duchy są trochę bezpłciowe. To, że postanowił czekać, skoro i tak już tyle przesiedział w skale jest wytłumaczeniem burzącym wiarygodność emocjonalną. Taki duch powinien być wściekły i jeżeli szukał reszty, to nieco bardziej targany emocjami. Nie powinien sobie robić przerwy, bo Autorowi było to na rękę.

Ofiara z członków projektu nie była głupim pomysłem, ale dlaczego, kto wpadł na ten pomysł, dlaczego to miało w ogóle zadziałać, jest niejasne. Oczywiście, że nie wszystko trzeba tłumaczyć, ale skoro to stanowi filar opowiadania, to można było się o coś takiego pokusić. Podobnie jak z przyczyną obudzenia duchów. Co było pierwotne? Śmierć mieszkańców? Chyba nie. Zatem co zaczęło zabijać, żeby uwolnić ducha? Czytelnik może mieć z tym spory problem.

Także parę błędów natury logicznej. Na przykład czarne skrzynki. Gdzie? Do czego są te czarne skrzynki? Jeżeli są kamery… Czarna skrzynka jest to urządzenie rejestrujące dane w trudnych warunkach. Dane, których nie można zapisać przy pomocy innych urządzeń (ma za zadanie być niezniszczalna i dlatego używa się ich do potencjalnych “sytuacji katastroficznych”). Czym są w tym opowiadaniu? Jeżeli inaczej działają, to należałoby się słowo wyjaśnienia. 

 

Podsumowując: zadanie wykonane, jeżeli chodzi o “obrazkowość”. Jeżeli chodzi o warsztat, to jak napisałem powyżej ;)

 

Ocenę wystawię później, w referencji do poziomu wszystkich innych opowiadań, jak się pojawi reszta.

 

Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów,

 

Sokal

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

 

Twój konkurs, Twoje prawo – do tego absolutnie nic nie mam i nie zamierzam ingerować.

 

Jurora, ani Czytelnika nie zamierzałem również edukować – nie takie były moje intencje. 

Raczej wyraziłem swoją obserwację, do której mam prawo. Chyba…

A moja obserwacja sprowadza się do tego, o czym napisałem w powyższym poście.

 

I skoro również otrzymałem prawo do oceniania, to z niego skorzystam :)

 

Nie napisałeś nic, z czym mógłbym się nie zgodzić.

Konkursy wzbudzają kontrowersje, jeżeli opierają się na zasadzie “de gustibus non disputandum est”. Moje kryteria oceny nie są tylko “moimi” kryteriami oceny, tylko pewnymi meta kryteriami, które pozwalają na napisanie dobrej prozy. To, czy to dla kogoś jest istotne przy ocenie, to sprawa drugorzędna. Dla mnie przy mojej, mniejszościowej ocenie, będzie i to zapowiedziałem.

 

Zakładam, że wszyscy tutaj mają odpowiedni dystans do siebie i nikt nie poczuł (poczuje) się urażony.

 

Pozdrawiam,

 

Sokal

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Jak chcesz krytyki, nie ma problemu ;) Ja napisałem tylko o tym, co mi się osobiście podobało, ale sporo jest również rzeczy, które przydałoby się poprawić. Mam nadzieję, że delikwent się za bardzo w sobie nie zamknie ;]

Cieszę się, że moja pochwała tak przyćmiła Tobie słowa krytyki pozostałych komentujących ;D

 

Wystawiłem Tobie 6, ze względu na to, co napisałem we wcześniejszym komentarzu, a nie dlatego, że jest to opowiadanie idealne (często robię tak ze swoimi studentami: najlepsza praca w grupie – najlepsza ocena). Chcę, żebyś miał tego świadomość.

 

Ponieważ już wysoko oceniłem, nie będę teraz robił czepialstwa, ale na przyszłość, są rzeczy do poprawy.

Nie mam nic przeciwko kurwom, ale w ustach narratora, który nie jest zidentyfikowanym podmiotem mówiącym – są niewłaściwe. Nie wiem, czy akurat pozwalanie narratorowi, żeby mówił “myślami” bohatera jest trafnym zabiegiem. Ponieważ cała narracja jest napisana zbliżonym, dość ‘swobodnym’ językiem, nie nadają klimatu, lecz stygmatyzują autora: taki jeden spod budki z piwem “wzioł i napisoł”. O ile to nie jest narracja bohatera, to nie powinno tam być  nawet kolokwializmów. 

Druga rzecz: dialogi. Dialog, to najszybciej i najpłynniej czytana część opowiadania – w teorii. Nie powinno być tak, że dialogi czyta się trudniej, niż opisy przyrody. U Ciebie, pomimo stworzonego klimatu, dialogi trzeba czytać parę razy, żeby wiedzieć, co autor miał na myśli.

Wskazówka – można nie robić opisów do dialogów w przypadku, jeżeli mamy komunikację radiową, albo wiemy, kto z kim rozmawia (w przypadku dwóch konwersantów przy ceteris paribus otoczenia).

Podczas pierwszej rozmowy komisarza, trudno wychwycić, że zostało tam wplecione ‘poczucie humoru’. Dialog jest niejasny. Nie chodzi o to, że wszystko, co mówią bohaterowie powinno być explicit. Chodzi raczej o to, kto co mówi i przynajmniej mała wskazówka, jakie są jego intencje. Nawet najlepszy żart, opowiedziany w zły sposób, nie jest zabawny – a o to chyba chodziło Autorowi.

Dalej nie będę się czepiał, bo akcja nabiera przyspieszenia i czuje się to, że Autor bardzo chce skończyć. Jeżeli czytelnik ma takie wrażenia, czuje się niekomfortowo. To tak, jakbyś stał nad czytelnikiem i krzyczał: “kończy już, bo zamykamy!”.

Lubię niedopowiedzenia i zakończenia pozostawiające czytelnika z refleksją, lecz Ty głównego bohatera raczej zepchnąłeś ze skały, niż pozwoliłeś zarówno jemu, jak i czytelnikowi na pewien suspens.

 

Na koniec jeszcze jedna mała pochwała: Masz pewien polot, wyobraźnię i inteligencję potrzebną do tego, żeby tworzyć naprawdę wartościowe dzieła. Potrafisz stworzyć klimat z niczego, a to jest bardzo wartościowe. Popracuj nad dyscypliną, bo w odróżnieniu od atletyki lekkiej, w literaturze nie włącza się sprintu przed metą ;)

 

ps. Nadal uważam, że HP bardzo brzydko zrobił opowiadaniu ;] Taki nieśmieszny żart z podstawówki, a jakbyś trochę więcej nad nim popracował, to mogłoby być naprawdę zabawne.

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Na tym forum nie spotkałem się jeszcze z sytuacją, w której dawalibyście sobie faktycznie wartościowy feedback. Owszem czasem się zdarzają celne uwagi z perspektywy czytelnika. Natomiast binarność ocen w przedziale między “świetnie mi się czytało”, a “nic nie zrozumiałam/ ciężko się czytało” rozszerza jedynie łapanka stylistyczno-interpunkcyjna, która powinna być wykonana rzetelnie na becie. Bo, poza początkującymi piszącymi, niechlujstwo autorów wynika z … niechlujstwa, pośpiechu i zmęczenia poprawianiem własnego tekstu.

Z tego co widzę, Regulatorzy jak się przyłoży, to jedzie jak kombajn i wszystkie przecinki, a także inne uchybienia potrafi wyłapać. 

Jeżeli komuś ‘betujecie’, to nie wypuszczajcie tekstu z babolami, chyba że chcecie koledze/koleżance podłożyć nogę. Wtedy zaczynam wątpić w tę “przyjacielskość”, gdy widzę, że w konkursie ktoś betuje rywalowi (a efekt jest umiarkowany).

 

Wszyscy autorzy traktują swoje ‘masterpiecesy’ jak dzieci. Czyli mogą być niedoskonałe, nie za piękne, ale dla rodziców, to zawsze powód do dumy. U sąsiada zawsze łatwiej zauważyć brzydkie potomstwo ;) Ale w przypadku ‘pisiarstwa’ ważne jest to, że nie pisze się dla siebie, tylko dla innych.

To, czy liczba przecinków się zgadza jest drugorzędne. Czasem nawet koślawe stylizacje nie są tak ważne jak porwanie czytelnika. 

W tym konkursie są prace z nienajgorszym pomysłem, ale niewykorzystanym potencjałem; z polotem, ale przeciętnym i niechlujnym wykonaniem; z przerostem formy nad treścią i bardzo płaską fabułą, bądź jej brakiem; z obietnicą czegoś smacznego… i niespodziewaną kastracją, wynikającą najwyraźniej z pośpiechu; a także z taką spinką “żeby było fajnie”, że odnosi się wrażenie, że było pisane na zatwardzeniu. Nie czytałem co prawda wszystkich opowiadań…

Wiele elementów zasługuje na pochwałę, zwłaszcza pomysłowość większości Autorów na interpretację ilustracji – to jest chyba główny element oceny.

Po drugie, oceniana powinna być fabuła – jej złożoność, wymiarowość, wykorzystanie odniesień do elementów znanych, bądź odwrotnie – wykreowanie całkowicie własnego świata. Czy jest spójna i logiczna (z uwzględnieniem praw, którymi rządzi się fantastyka).

Skoro mowa o świecie, to trzeci punkt oceny to przedstawiona rzeczywistość – na ile jest to oryginalne, na ile odtwórcze (oczywiście nie chodzi o to, że autor musi sam wszystko stworzyć, lecz raczej, czy inspiruje się czyjąś twórczością, czy też posłużył się własną kreatywnością na podstawie rzeczywistości).

Po czwarte: bohaterowie – na ile są oryginalni/interesujący, czy są zróżnicowani (czy też wszyscy mówią tym samym językiem, którym mówi autor), czy są kompletni, czy zachowują się zgodnie ze swoją osobowością, itd.

Po piąte: stylistyka – czy klimat jest utrzymywany konsekwentnie, czy nie następuje czasem grafomański przerost formy nad treścią, czy język opisuje dokładnie to, co chciał przekazać autor i tym samym jest w stanie wyzwolić oczekiwane wrażenia u odbiorcy. Czy jest pisany zrozumiale i czy wielokrotności i naszpikowanie ozdobnikami nie utrudnia czytelnikowi odbioru. Czy język jest na tyle plastyczny, że widzimy obrazy, czy też staramy się zrozumieć o co chodziło autorowi.

Po ostatnie i najważniejsze: kontakt z czytelnikiem. Czy udało się od samego początku zainteresować czytelnika, czy też kazaliśmy mu przetrwać mickiewiczowskie opisy przyrody? Czy może w środku nie zwolniliśmy na tyle akcji/narracji, że czytelnik zaczął myśleć o tym, co dzisiaj będzie na obiad? Czy historia nie była na tyle banalna, że czytelnik na koniec poczuł, że coś zjadł, a teraz żałuje i najchętniej przyjąłby tabletkę na przeczyszczenie. Czy wywołaliśmy w nim refleksję?  Czy też może targnęliśmy jego uczuciami? ;)

 

Ponieważ to jest konkurs, nie chciałem oceniać/komentować przedłożonych prac. Złamałem się, ponieważ pojawiły się opowiadania, które w jakiś sposób mnie zainteresowały (nie w stylu: “właśnie zaczynam pisać, a ty mi powiedz, co o tym myślisz”). Bez zagłębiania się w niedoskonałości (wszyscy wiemy, że prace powstawały w pośpiechu) mogłem stwierdzić, że coś w tym było. Że się zatrzymałem i przeczytałem, bez większego bólu ;)

Jeżeli Publika będzie wybierać najlepsze opowiadanie, to widzę faworytów na ten konkurs popularności. Zatem moja opinia i tak będzie w mniejszości. Pokuszę się więc o napisanie od siebie kilka słów Autorom, które będą dotyczyć przedstawionych przeze mnie punktów oceny. Mam nadzieję, że odbiorą to jedynie jako przejaw życzliwości, a konstruktywna krytyka wpłynie na powstawanie jeszcze lepszych literackich dzieł w przyszłości.

Bowiem brak konstruktywizmu zarówno w chwaleniu, jak i krytyce zabija doskonałość.

 

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

@ Śniąca

 

Jest mi niezmiernie przykro, że nie sprawiłem Waćpannie przyjemności. Tak to czasem bywa z mężczyznami w moim wieku… ;)

Czy tekst jest “najeżony” usterkami? Raczej nie, choć rozumiem, że Śniąca ma skłonność do hiperbolizowania.

 

Znam paru recenzentów, którzy faktycznie rzadko kiedy i lakonicznie odnoszą się do meritum ocenianej pracy, za to potrafią wyłapać wszystkie przecinki, odbierając tym samym chleb paniom korektorkom z wydawnictwa.

Recenzuję prace krajowe, jak i zagraniczne (częściej te drugie) i faktycznie, jakbym śledził wyłącznie dolną część tekstu, to nie tylko nie miałbym z tego przyjemności, lecz też bym się również bardzo zmęczył.

 

Na tym forum nie spotkałem się jeszcze z sytuacją, w której dawalibyście sobie faktycznie wartościowy feedback. Owszem czasem się zdarzają celne uwagi z perspektywy czytelnika. Natomiast binarność ocen w przedziale między “świetnie mi się czytało”, a “nic nie zrozumiałam/ ciężko się czytało” rozszerza jedynie łapanka stylistyczno-interpunkcyjna, która powinna być wykonana rzetelnie na becie. Bo, poza początkującymi piszącymi, niechlujstwo autorów wynika z … niechlujstwa, pośpiechu i zmęczenia poprawianiem własnego tekstu.

 

Zatem dziękuję za rzetelną ocenę i przepraszam, za jeża, przez którego ‘brnięcie’ sprawiło tyle przykrości. Nie mam niestety remedium poza kojącymi słowy: “zaśnij i zapomnij…” ;)

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

@ Regulatorzy (bo jakaś zaspana dziewczyna weszła nam w dyskusję ;])

 

Widzę, że jak rozmawiamy publicznie, to wciąż trzymasz podniesioną gardę…

Muszę Cię zatem najść prywatnie ;)

 

Że celem Autorki komentarza było rozbawienie mnie, tego nie wyczytałem. Raczej wyglądało na podparcie się zwrotem czyjegoś autorstwa… No i napisałem “powołujesz się na takie wzorce”, a nie “ że jest dla Ciebie wzorcem” – tak coś czułem, droga Regulatorko, że umyka Ci nieraz (nie “nie raz” ;]) przesłanie, bo koncentrujesz się za bardzo na słowach (i przecinkach) ;)

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Strasznie trudna baba z Ciebie ;)

 

Trochę prywaty: masz jakieś zwierzę w domu? Kota czy psa? A może coś bardziej egzotycznego.

Stawiam na kota.

 

ps. Akurat Ty powołujesz się na takie wzorce? Jestem rozczarowany. Głęboko.

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Droga Regulatorko… “w mylnym błędzie” ?

Wolałbym tkwić w błędzie nieco mniej mylnym ;)

 

A Ty mi znowu zaprzeczyłaś… :)

 

Niepotrzebnie się nastroszyłaś (wiem, napiszesz, że wcale Cię nie rusza to, co piszę ja – i możemy tak bez końca ;>)

Myślę, że osiągnęliśmy punkt krytyczny w naszej dyskusji i teraz będziemy się kręcić jak bączki. Co prawda, nie mam nic przeciwko tej wyszukanej potańcówce, lecz wolałbym poznać Cię teraz z innej strony.

Może mnie zaskoczysz… ;)

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Moje serce ma się całkiem dobrze, bo całkiem zgrabnie przeszłaś do kokieterii (takiej na “niedostępną”, ale zawsze), a już myślałem, że zła kobieta jesteś ;]

Z intymnością masz niestety rację, ponieważ póki co robisz ze mną to (co robisz) publicznie ;)

 

Z tego co zaobserwowałem, to jakieś jednak emocje w Tobie wzbudzam ;) /Odwołuję się do  mojego wcześniejszego argumentu ;D (tak, jestem zadowolony z siebie)

 

Nie lubisz takich typów jak ja. Nie gustujemy prawdopodobnie w tym samym rodzaju literatury. Ale wiesz… przeciwieństwa się przyciągają ;)

 

Twoja, wręcz kompulsywna, potrzeba tłumaczenia wszystkiego, a przede wszystkim nieustannego zaprzeczania (a także parę innych cech, które zachowam dla siebie) są na tyle ujmujące, że pozwolę sobie zainspirować się Twoją osobą do stworzenia archetypu dla mojej kolejnej postaci :) 

Muszę Cię zatem jeszcze trochę poeksplorować, żeby nie popełnić takiego faux pas jak z tą feministką ;)

Pozwól, że zacznę się rozsmakowywać… chyba, że zdecydujesz się sama trochę poodkrywać ;)

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

I słusznie. Znowu bym Cię posądził, że poświęcasz mi więcej uwagi niż innym ;)

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Nie będę się wdawał w analizę. Jestem zdania, że “jak nie masz nic miłego do powiedzenia, to zawrzyj gębę”. Konstruktywne uwagi przekazuje się na becie (z której nie wiem dlaczego wracają opowiadania z ‘uchybieniami’) albo prywatnie. No chyba, że się chce publicznie popisać krytykanctwem.

Zatem…

Odczucia Autora nie są odosobnione, bo mi się też podobało.

To jest kolejne opowiadanie, do którego przeczytania nie musiałem się zmuszać. W pierwszym pociągnął mnie lekki styl i obietnica jakiejś historii. Tutaj czerpałem przyjemność z poczucia, że opowiadanie napisał w końcu ktoś dorosły. Ktoś, kto wykreował świat, a nie tylko tło do obrazków. Ktoś kto sprawnie posługuje się obiektami rzeczywistości i nie używa infantylnych “neologizmów”.

Przyjemna wariacja na temat interpretacji ilustracji. Dodatkowo, fabuła, która nie sprawia wrażenia, że została wykreowana na potrzeby tu i teraz, ale jest częścią jakiejś większej historii.

Lubię nie musieć zmuszać się do czytania, bo jak nie muszę, to nie czytam. A pneulonga sam bym sobie chętnie sprawił, a wywalił mojego starego cheza ;)

Obawiam się, że nie wszyscy mogą docenić takie drobne smaczki i mam tylko nadzieję, że przy tym opowiadaniu nie padnie zarzut “niewiele z tego rozumiem”, bo już takie widywałem przy co inteligentniejszych opowiadaniach  ;)

Ja doceniam nakreślone tło społeczne, różne perspektywy i wątek ‘kryminalny’.

Jedyny zgrzyt w tym dojrzałym opowiadaniu, to… Harry Potter? Rozumiem referencje do literatury, ale dlaczego właśnie HP? (nie mam nic przeciwko, bardzo doceniam nawet)

 

Podsumowując, to najlepsze opowiadanie w tym konkursie so far…

Powodzenia!

 

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Nie łam mi proszę serca, Regulatorko!

 

Ja głupi, łudziłem się, że mnie faworyzujesz.

Zmyliło mnie ratio wychwyconych błędów w innych opowiadaniach i zbytnie szczególanctwo w moim.

 

Przejście na “ty” zaproponowane przez kobietę oczywiście przyjmuję. Możesz mówić mi Sokal, bez “A”.

A jak będziesz mi mówić po imieniu, będzie jeszcze intymniej. Wtedy dopiero będę sobie wyobrażał… ;)

Jeżeli kiedykolwiek zostałabyś jednak redaktorką (rozumiem, że jako feministka lubisz żeńskie końcówki), to będę się spodziewał bardziej wnikliwej recenzji fabularnej części opowiadania niż “nie podobało mi się”.

 

Pozdrawiam,

 

 

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Tu akurat muszę się wtrącić, bo to opowiadanie czytało się dość lekko i pomimo braku złożonej fabuły miałem ochotę czytać dalej. Koncentrowanie się na zbyt wybujałych opisach przyrody, które czasem swoją poetyckością konkurują z logiką, zaczyna trącić grafomaństwem. Tutaj prosty język był wystarczająco plastyczny, choć owszem,  wszystko można dopieścić.

 

“Nie raz” użyte, domyślam się, w celu podkreślenia, że nie raz, a nie że często, stale i nierzadko – błędu nie widzę.

Użycie wyrażenia “kmiociku”, zamiast “kmiocie” Autorka chyba wyjaśniła w treści.

 

z kolejnym “nieraz” niestety już się zgadzam ;) oraz z “gdzie” i “dokąd”.

 

Ponieważ to jest praca konkursowa nie będę oceniał. Chciałem tylko powiedzieć, że, mimo oszczędności, mi się podobało :)

 

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Jestem wdzięczny za tak wnikliwą analizę, bo wiem, że Pani Redaktor znacznie więcej uwagi poświęciła mojemu opowiadaniu, niż swoich portalowych Przyjaciół. Co świadczy niewątpliwie o bezstronności i życzliwości wobec osób spoza “kręgu”.

 

Ponieważ jest to opowiadanie konkursowe nie powinienem odpowiadać na komentarze, ani się tłumaczyć. Niemniej jednak w wyrazie szacunku dla włożonego ogromu pracy powinienem jakkolwiek głos zabrać.

 

  1. Historia nie jest oryginalna jak każda, w której występuje to co znamy. Argument, że historia mogłaby się wydarzyć wszędzie jest invalid. Pasuje chyba do każdego opowiadania.Tu akurat została nakreślona rzeczywistość, która JEST oryginalna, podobnie jak i jej bohaterowie, a nie inspirowana utworami osób trzecich. 
  2. To, że odezwał się głos, pojawiło się udo, a także inne spersonalizowane części ciała nie jest błędem ani literackim, ani logicznym. Jest to taki zabieg stylistyczny i taki był zamysł autora. W tym także nafoszone udo – właśnie tak.
  3. Jeżeli panie mogą nosić skórzane kurtki ze skóry ekologicznej, to i może być tekturowa dykta. Żeby uprzedzić dalsze dociekania, sam papier, jak i tektura też nie są pochodnymi drzewa.
  4. Pomimo, że Pani Redaktor założyła, że historia może dziać się wszędzie, to jednak dzieje się w rzeczywistości wykreowanej przeze mnie, zatem o technologii wytwarzania, z całym szacunkiem, wolałbym decydować samodzielnie.
  5. Potwierdzam, struny głosowe mogą rzęzić przy nadmiernym podniesieniu głosu, jeżeli nie są rozgrzane (albo jeżeli wokalista nie jest rozśpiewany) – widocznie Pani Redaktor nie spotkała się z tym w praktyce.
  6. … stół był wykonany z prawdziwego drzewa – użycie w tym wypadku tego określenia nie jest błędem. Tym bardziej, że w następnym zdaniu jest mowa o drewnie. Zgodnie z sugestią zamiany, Pani Redaktor mogłaby mi wytknąć powtórzenie – niepotrzebne czepialstwo.
  7. “zabronione dla kogoś” – czy to jest błąd? nie można zabronić dla kogoś, ale coś może być zabronione dla kogoś – zasadnicza różnica, a ja nie użyłem czasownika, lecz przymiotnika.
  8. Znowu wracamy do wizji świata. Pufy w domu Pani Redaktor stoją, bo prawdopodobnie są sztywne. Tutaj, skoro są wypchane gałganami, prawdopodobnie są miękkie i raczej leżą – kolejne czepialstwo
  9. Co do szortów, to kobieta powinna to akurat wiedzieć, że są szorty i szorty. Podkreśliłem, że były krótkie. Być może powinienem był napisać, że były bardzo krótkie?
  10. Czy wyciągnięcie prawej dłoni i uściśnięcie czyjejś prawicy to powtórzenia? – raczej próba uniknięcia powtórzeń.
  11. Chciałbym zauważyć, że nie można poprawiać stylistyki wypowiedzi bohaterów. Np. bohater może powiedzieć “sześć miliona” zamiast “sześć milionów”. Powiedzmy, że zgodzę się na oż, czy ożeż, nawet jeżeli powie wyraźnie “o żesz”, ale bohaterowie nie mówią językiem literacko poprawnym. 
  12. Jasne, że liczebniki pisze się słownie. Po warunkiem, że nie są to duże liczby i nie przekroczyło się konkursowej liczby znaków ;)
  13. Zwolniło tempa (w dopełniaczu, a nie bierniku). Nie zwalniam kogo co? czy kogo czego?
  14. Pani Redaktor raczy zauważyć, że procjoni pisani w wersji spolszczonej pisane jest małą literą. Kiedy jest to rodzaj funkcji, czy urzędu, np Procyon-strażnik – pisane wielką. Błędu nie ma.
  15. Można chwycić za łańcuchy, nie koniecznie łańcuchy.
  16. Na koniec celowy paralelizm. Wydawał mi się klimatyczny.

A za wychwycenie wszelkich niedolnych cudzysłowów, nadmiarowych spacji, czy krótkich pauz, które być może wyszły brzydko podczas formatowania i literówek szczerze dziękuję.

Że nie przypadło do gustu żałuję, lecz szczerze liczyłem właśnie, że Pani Redaktor pierwsza rzuci kamień.

 

Dziękuję i pozdrawiam.

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Vieviórze,

Nie chcę się zbytnio rozwodzić (już raz w życiu to zrobiłem ;]), ale podobasz mi się :)

Bardzo lubię niebanalną inteligencję w pisarstwie. A banalności tu nie ma, pomimo prostych i bliskich skojarzeń. 

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Oceniam, trochę  “po znajomości” na 5+1. Piątka za bardzo dobrą ilustrację, a jeden dla samego Autora, który, jak mi się udało już zorientować lubuje się w ‘drugim dnie’ (”dno” oczywiście bez pejoratywnego znaczenia).

Przeczytałem ten tekst ze względu na Autora, bo byłem jego ciekaw ;). Stąd “po znajomości”.

 

Widziałem tę część, w której chłopiec-czarodziej jeździ na koniku szachowym, czy też innej figurze. Absolutnie nie dostrzegam powiązania. To tak, jakby zakazać pisać o słońcu, bo już ktoś to zrobił wcześniej. 

Podoba mi się zróżnicowanie emocjonalnego przekazu perspektyw. W ogóle cały tekst jest silnie nacechowany emocjonalnie, co podkreśla dramatyzm relacji.

Ja (ale to jestem ja, więc uwaga może być do dupy, bo to nie mój tekst) bym na początku zostawił dramaturgię bez wskazywania na to, że są to tylko figury szachowe. Personifikacja i dodanie im historii jest dobrym zagraniem, lecz możnaby czytelnika potem zaskoczyć, że to tylko szachy, a następnie pokazać ich tragedię wobec obojętności świata graczy.

No i wyrzuciłbym ostatnie zdanie. Jest zbyt dosadne, w kontraście z poetyckim tekstem. Pointa, która powiedziała za wiele po wprowadzającym zdaniu poprzedzającym. Albo wyrzucić w ogóle, albo zastąpić czymś subtelniejszym i może nawet dwuznacznym.

 

Do przecinków, konstrukcji zdań i kropek się nie przychrzaniam, bo to jest zazwyczaj robota redakcji. A wiadomo, że liczy się treść i indywidualny styl autora, a tutaj takowe są. Jak autorowi się chce, to wyliże każdy teskt na cacy, choć i tak znajdą się tacy, którzy napisaliby to lepiej ;)

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Dobrze zatem. Niech to będzie opowiadanie na życzenie.

Zbieram zamówienie na elementy, które drogie Panie chciałyby tam znaleźć.

A postaram się, aby było zajmująco ;)

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Z publicystyki zostałem przepędzony, jak wspomniałem na wstępie ;]

 

Postaram się poprawić ;)

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Nie wiem co powiedzieć.

Niby powienienm podziękować, ale z drugiej strony odczytuję to jako sygnał “nie interesuje nas co masz do powiedzenia na temat przemyśleń podczas pisania powieści fantazy”.

 

Jeżeli tak jest, przestanę :)

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Lubię twarde babki ;) 

Kochana R, piszę tak dużo fantastyki, że bardzo mnie kręci pisanie prawdy ;]

 

Ale cierpliwości, specyjalnie dla Pani pojawi się coś, jeżeli nie fantastycznego, to przynajmniej przyzwoicie nieprawdziwego  :)

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

No fakt, utonąłem w tym zwelurowanym, welurowym welurze.

 

Mam deja vu :) dosłownie jak z moimi Paniami Redaktorkami, zawsze coś znajdą ;>

 

Wrzucam tekst w kawałkach, bo jakbym wrzucił w całości, oznaczałoby to, że nie żyję i właśnie piszę pośmiertnie. 

Tekst powstaje z dnia na dzień. Opisane welurowe wydarzenie miało miejsce w zeszłym tygodniu.

Proszę mi wybaczyć, ale nie wiem, co wydarzy się jutro.

 

Jako stary maruda uwielbiam, jak mnie chwalą młode niewiasty ;)

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Haha, zależy jaka kurwa. Niektóre powinny zostać zakryte ;]

W regulaminie wyczytałem, że przekleństwa powinny być pohamowane, dlatego też, jak hipokryta, zakryłem ją gwiazdką.

A czyta się,  owszem, znacznie lepiej.

 

Paniom za uwagi również dziękuję i całuję rączki :]

 

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze.

 

Oczywiście, że ja wiem o co chodziło. Nie jest to jednak list do wojewody, że wszystko musi być explicit. Pozostawiłem niedomówienia, żeby czytelnik mógł się pozastanawiać, jeżeli oczywiście ma na to ochotę. 

 

Jeżeli tekst komuś sprawił trudność, przepraszam.

 

Insynuacje, że plecy oddaliły się bez udziału właścicielki są oburzające! Nigdy, w całym swoim życiu nie widziałem czegoś podobnego ;)

Jakbym napisał, że wąsy się uśmiechnęły, to zapewne bym już przesadził w gwałceniu ojczyzny polszczyzny ;]

 

Panu Vieviórowi dziękuję za bardzo sprytną analizę.

 

A co do ku*wy, to nie wiedziałem, czy mogę sobie tutaj na nią pozwolić ;)

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Sensu stricto nie jest to felieton, gdyż zawiera elementy dialogowe i ‘prozacki’ styl narracji.

Jenak, jako że miał stanowić punkt wyjścia do moich refleksji na temat pisarstwa, jak również komentarzy do pisanej przeze mnie aktualnie powieści, umieściłem go tutaj.

Proszę zatem Szanownego Redaktora, o wskazanie miejsca na tego typu tekst.

Nie jest to przecież opowiadanie.

Z poważaniem,

A.S.

"Ludzie bez polotu muszą zajmować się przyziemnymi sprawami" (A.Sokal)

Nowa Fantastyka