Profil użytkownika


komentarze: 71, w dziale opowiadań: 68, opowiadania: 36

Ostatnie sto komentarzy

 Najpierw odniosę się do uwag językowych, bo to na bieżąco poprawiam:

 

@regulatorzy

Adresatka pytania, sympatycznie wyglądająca studentka pierwszego roku… ―> Po czym się poznaje, że ktoś studiuje na pierwszym roku?

A powiem ci, że to jakoś się rozpoznaje po niewinności na twarzy XD Nie należę do grupy jakiś szczególnych studentów-weteranów, ale mit “pierwszoroczniaków” i tak jest czymś z czego moi znajomi chętnie żartują :D Poza tym – nie ufaj narratorowi, on może o niej tak mówić tylko po to, by się postawić “ponad nią”.

 

W miejscu, gdzie wcześniej stała miejscowość na pół miliona ludzi… ―> W miejscu, gdzie wcześniej była miejscowość z półmilionem ludzi

Ugh… Jak bardzo boli to zdanie? Dla mnie to akurat jest wyrażenie bardzo naturalne, codzienne, pasujące do języka potocznego, którym się posługuje się bohater. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę że mój “język potoczny” wykazuje tendencję do nadzwyczajnego bawienia się mową i ignorowania zasad aż do przesady, więc nie będę tego bronić ze wszystkich sił.

 

z powodu ich wiecznego remontu dworca. ―> Czy tu aby nie miało być: …z powodu wiecznego remontu ich dworca.

Ich wieczny remont wydaje mi się wersją bardziej sarkastyczną :D

 

profesorowie wreszcie przestali nas tak bardzo ulewać na kolokwiach… ―> a to akurat jest znowu wyrażenie z mojego życia codziennego. U nas się studentów ulewa na egzaminach. Oblewasz z własnej winy, ale “ulany” możesz zostać.

 

W tego typu połączeniach używamy dywizu, nie półpauzy. → Aaagh! Zawsze się dam na tym złapać, dziękuję :D

 

“dostałem szluga i poszedłem zapalić […]” Czy wszystkie zaimki są konieczne? → Udało mi się wyrzucić dwa z nich bez specjalnej straty dla tekstu, mam nadzieję że wystarczy.

 

Do reszty uwag po prostu grzecznie się zastosowałem :D

 

@fizyk111

“Jak on, kurna jedzie? Kraków-Łódź-Poznań-Szczecin?”

Specjalnie znalazłem najdłuższą, absurdalnie skomplikowaną, istniejącą trasę jaką się dało. XD

 

Co do studentów na walizkach to akurat to wyrażenie wydaje mi się dość rozpoznawalne, ale być może nie spotkałeś się z nim wcześniej.

 

“Nieszczelne krany skrzypiały niczym zawiasy krat” – najzabawniejsze że jest to upoetyczniona wersja dźwięku, który towarzyszy mi każdego wieczora przy zasypianiu i nie daje spać :D

 

@dalekopatrzący

“Wszyscy po prostu przyjęli ten fakt jako oczywistą prawdę. Nikt poza mną nie zauważył jakiejkolwiek zmiany.” → Wyciąłem drugie zdanie, może teraz nie dezorientuje tak bardzo.

 

Dobra. To ogarnięte. ^^

 

@dawidiq150

Bardzo miły komentarz na początek :D Dzięki! Cieszę się, że miałem pełnić dla kogoś funkcję “dobrego pierwszego wrażenia”.

 

@dalekopatrzący

Hm… Co do samego zakończenia, sam nie wiem. To obecne wydawało mi się takie naturalne, otwarte i jednocześnie niepokojące lekko. Być może jeszcze nie skończyłem z tą postacią, być może opowiem jeszcze kiedyś coś więcej w tym temacie. Kto wie?

 

@regulatorzy

Cieszę się, że udało mi się Ciebie (Was? Nadal uważam że regulatorzy są świadomością zbiorową) zaciekawić. Chociaż jedno (główne) założenie mogę sobie odhaczyć jako sukces :D

Chciałem zostawić trochę miejsca do interpretacji i zgadywania. Żałuję, że elementy “rodzajowe” w tekście cię wynudziły (najwyraźniej muszę na przyszłość postarać się z takimi “zwykłymi” elementami bardziej), bo one też są elementem zagadki, której najwyraźniej nie zasugerowałem wystarczająco umiejętnie.

“Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.” Czy chodzi ci o tylko tą stronę “techniczną” i zauważone przez Ciebie błędy, czy to Twoje ogólne zdanie na temat całości tekstu?

Jeżeli ten drugi wariant, to cóż… pozostaje mi tylko obiecać poprawę na przyszłość ^^

 

 

@fizyk111

Cieszę się że, tekst zrobił pozytywne wrażenie ^^

 

@killman

Ach to wszystko przez tego złośliwego narratora. No nie menda nie chciał żadnymi głębszymi refleksjami się dzielić z autorem!

 

@Irka_Luz

Hm… Żałuję że nie udało mi się przekazać mojej myśli na tyle przejrzyście, by jednak nie pozostawiać czytelnikom aż TAKIEGO niedomówienia. :D No nic, będą jeszcze inne okazje. A nuż niedosyt, który Ci pozostawiłem, sprawi, że będziesz miała ochotę powrócić?

CO TU SIĘ WYDARZYŁO?! XD

Miałem tu wstawioną jakąś rozbudowaną, patetyczną wypowiedź, ale nie chce mi się wchodzić z nikim w polemikę.

 

Dajesz, Wiktor! :D Tekst jest świetny i jest TWÓJ. NIgdyo nie miałem tak mało uwag do tak obszernego opowiadania XD Fajnie, że miałem okazję się z nim zapoznać ^^

 

(nadal się nie zgadzam z przedstawionymi w nim poglądami ;) )

 

Podobało się :D Zabawne, interesująco niemożliwe, a za nawiązania chemiczne to masz Jelona Zwycięstwa :D

Zajrzałem! :D

Bardzo dobry do czytania, prosty ale przyjemny tekst. W którymś momencie zacząłem wyczuwać zaskoczenia na końcu… i w sumie je dostałem, ale w faktycznie w formie, której się nie spodziewałem. :D

 

Możesz się śmiać, ale obsydianowy miecz był dla mnie elementem bardziej fantastycznym, niż postać bogini :D “Czy da się stopić obsydian na miecz?”

Ach, te złe złe bóstwa XD Ale nadmiarowa ilość ramion bardzo na plus. I ponownie, nie wiem jak ty to robisz, ale wychodzą ci tak ciekawe, złożone kobiety przy tak małej liczbie zdań XD (albo ja jestem seksistą i każda kobieta ponad zmywanie naczyń to dla mnie fascynujące enigma, kto wie :V).

@Anet Dziękuję za komentarz :D Miło, że ktoś do tego tekstu zajrzał po (zerka na datę) 3 latach :)

 

Myślę, że na dzień dzisiejszy mogę się zgodzić ze wszystkimi uwagami :D Sporo minęło od tamtego dnia, mam nadzieję, że moje umiejętności się poprawiły ;)

 

Nad przyszłymi bohaterami pracuję już trochę inaczej i mam nadzieję, że wychodzą bardziej trójwymiarowi. :D Podobnie sama kwestia narracji.

Jeżeli chodzi o gryfa… Hm… Mogłem go bardziej opisami potraktować, a nie jako “plot device” latające w tle. To na pewno. Co nie znaczy, że pomysł zmarnowany ;) To nie koniec przygód Fanima, chociaż jeszcze nie planuję do niego wracać.

 

Chciałbym napisać ten tekst kiedyś od nowa, ale jeszcze nie przyszedł na to czas. Wciąż jest zbyt wiele do nauczenia. ^^

Poszukiwany beta-tester przydługawego opowiadania “Wykuty z gliny”. Zależy mi na uwagach odnośnie jakości fabuły/języka/stylu/świata.

 

Tekst umieszczony we w miarę standardowym świecie fantasy, opowiada o problemach pewnego miasta z najazdem, którego logicznych powodów nikt nie jest w stanie odgadnąć, ale bronić jakoś się trzeba.

Opowiadanie krótkie nie jest (86,7 tys. znaków), ale nie wymagam, żeby betujący przeczytali całość, jeżeli nie będą tego chcieli. Uwagi odnośnie fragmentów również mile widziane. :)

Z góry dzięki za każdą ofertę pomocy!

 

Hej wszyscy! :)

Gdyby ktoś miał czas i chęci, to mój “Rudowłosy chłopiec” czeka na betaliście (dam mu chyba lizaka, żeby mu się przyjemniej czekało :D ). Będę bardzo wdzięczny za każdą sugestię. 

 

Tekst nie wydaje mi się jakiś szczególnie długi – 15 tys. znaków powinno dać się spokojne przeczytać i sprawdzić w ciągu 30-60 min.  W głębi duszy podtrzymuję nadzieję, że już w tym momencie tekst będzie się w miarę przyjemnie czytało i nie powinien betującym dużo zawodu sprawić. Korekty będą na pewno potrzebna, bo odnoszę wrażenie, że na mój kiełkujący styl pisania składa się mnóstwo “moich” fraz i sformułowań, które niekoniecznie muszą podobać się czytelnikowi. Ewentualnie znowu się okaże, że całość jest do poprawki :D

 

Samo opowiadanie miało być (a wyszło pewnie “tak jak zawsze” ;) ) trochę melancholijnym tekstem o wszechpotężnej istocie obdarzonej ciałem i umysłem dorastającego dziecka. Umieściłem bohatera w dość specyficznym świecie fantasy, którym mam nadzieję nieco was zainteresować.

“Sprawiedliwość to złudzenie! Natura go nie zna! Silne radzi sobie w świecie, a naturze jedynie na silnym zależy. Słabszym zawsze możemy się zaopiekować, pozwolić nabrać sił. Można wyjść na drogę po zwykłą wieśniaczkę. Z naturą nie ma co walczyć, można za to stać się jej udoskonaleniem, moja droga!”

 

Niesamowicie przyjemny cytat :) Poza nim wyłapałem jeszcze kilka miłych dla oczu fragmentów, jak chociażby opis Hermenegildy podziwiającej świat Zuzi podczas kąpieli.  Uwielbiam dobre opisy, mądrze (ale nie przemądrzale) brzmiące zdania. Ten klimat!

 

Największym atutem opowiadania stały się zdecydowanie postaci Mistrzyni i Mistrza. Świetnie udało ci się wykreować ich jednocześnie na nieco nadprzyrodzone, boskie istoty i równocześnie obdarzyć interesującymi cechami osobowości. Nadal zastanawiam się, skąd w Hermenegildzie taka tendencja do szpikowania się toksynami :D Jako wadę mogę potraktować to, że charakter głównej bohaterki wypada przy mistrzowskiej parze nieco słabo. Podejrzewam jednak, że jest to bardziej kwestia pewnego ograniczenia dotyczącego postaci “dojrzewających”, niż Twojego zaniedbania. 

 

W przeciwieństwie do części komentujących wcale nie miałem wrażenia, że urwałaś fabułę w najciekawszym momencie. Opowieść jest prowadzona równo (może poza retrospekcją z młodości Zuzy DO momentu spotkania Mistrza) i trzymała mnie w zaciekawieniu od początku do końca, bez potrzeby robienia sobie przerw/ucieczki. 

Przeszłość bohaterki wydawała mi się nie tyle schematyczna (z tego, co widziałem, to mniej więcej taki był twój plan), co … uboga? Brakowało mi jakiegoś soczystego szczegółu, który dodałby smaku całemu temu fragmentowi. Na ten moment jest tam opis młodości dziewczyny, której w sumie nie było tak źle, ale jak ją ojciec chciał wydać za mąż (w tym miejscu plus za obleśnego Frynasa, który nie przypadł mi do gustu dokładnie tak, jak powinien ;) ), to jednak stwierdziła, że mimo wszystko jest źle i trzeba by uciec… a zupa była za słona. Brakuje wydarzenia, które ukształtowałoby w Zuzi jakąś nową, interesującą cechę.

 

Jest jeszcze jedna mała wada przeszkadzała mi w czytaniu. Jestem zaprzysiężonym wrogiem textwalli i rzuciły mi się w oczy przeskoki, jakie wykonujesz pomiędzy poszczególnymi scenami. W pewnym momencie spotkałem się z mniej więcej taką sytuacją:

Patrząc na bukłak od Mistrza Zuza poszła do jadalni.

[AKAPIT} Miło jej się wspominało ten moment, ale musiała zasnąć, więc przytuliła kulkę i zamknęła oczy.

[AKAPIT] Była barbarzyńcą, wybijającym wioski i takie tam.

 

Zacytuję:

“[..] I zostawił ją zdjętą strachem, radością, ulgą, zaskoczeniem, z pustą piersiówką w ręce, z której trunek orzeźwił zamiast ogłupić.

Teraz, leżąc w łóżku, wyciągnęła naczynie spod poduszki. Objęła je jednym ramieniem, a drugim kulę i wkrótce zasnęła.

Obrazy przyszły szybko, napłynęły jakby z daleka i początkowo były rozmazane, niepojęte[…]

 

Te trzy dziejące się w różnych miejscach wydarzenia “przeskakują” trochę za szybko, jak dla mnie :D Podobnie “momenty (mojego subiektywnego) zagubienia” występują przy każdym śnie i retrospekcji… Może przesadzam, ale czy nie dałoby się tego wyraźniej rozgraniczyć (na przykład enterem :D )?

 

***

 

Znowu zalewam kogoś wypominaniem minusów XD . Przepraszam… Sam tekst był świetny! Czytało mi się bardzo przyjemnie i poproszę o więcej, najlepiej w formacie A5 na 500 stronach. Polubiłem ten świat i mam nadzieję, że ma w sobie wiele więcej  genialnych elementów na poziomie szkoły dla czarownic.

Hm… Jako, że przeczytałem :D to jestem teraz autorowi winien komentarz… 

 

Tekst napisany bardzo żywo  – postać głównego bohatera jest ukształtowana bardzo wyraźnie, narrację prowadzi na swój specyficzny “styl” i posiada pewną autentyczność – miałem wrażenie czytania o prawdziwej osobie. Silnie odczułem, ze w opowiadaniu nie chodzi tyle o samą fabułę, czy świat, co właśnie o głównego bohatera i stan jego umysłu. 

Na moje nieszczęście :D Yeti reprezentuje typ postaci, która irytuje mnie najbardziej ze wszystkich. Jest bohaterem, który przez jakieś 50% objętości tekstu użala się nad sobą mimo, że… w sumie nie spotkała go żadna tragedia (ot, podejmował decyzje, które go nie satysfakcjonowały i najwyraźniej brakowało mu woli do zaprowadzenia zmian). Po przeczytaniu opowiadania nabrałem silnej ochoty zafundować mu porządnego kopa… Oczywiście na świecie niestety nie brakuje takich ludzi… Fakt, że rozpacz Yetiego mnie zmęczyła możesz policzyć jako komplement dla swoich zdolności literackich :D 

 

Tak więc + za zmuszenie do refleksji jest :D (ale za wkurzenie to będę musiał się jakoś zemścić ;) )

 

Z akcją jest już trochę gorzej – fabuła nie zaskakuje, a całkiem pomysłowy wątek samochodu widma… dosłownie rozpływa się we mgle. Od momentu, gdy bohater opuszcza mieszkanie, do sceny samobójstwa brakuje mi czegoś, co przykułoby moja uwagę (zwrot akcji? jakiś ciekawy element świata przedstawionego?). Ewentualnie to ze mną jest coś nie tak, bo z reguły właśnie w ¾ każdego tekstu zaczynam skakać wzrokiem po akapitach :D

 Jednak w opowiadaniu chyba bardziej chodzi o dramat Yetiego, niż faktyczną akcję. Sama problematyka samobójstwa moim zdaniem poruszona wzorowo. Nie było przesadnie mroczno, a było smutnie i … beznadziejnie (w sensie braku nadziei rzecz jasna :) )

 

Podsumowując – A czego się spodziewałeś? Dobrego tekstu.

I jak? Podobało się. Bardzo. Tekst zmusił do myślenia i napisania komentarza :D . Te kilkadziesiąt minut mojego życia oceniam bardzo pozytywnie. W Nowym Roku życzę Ci, Cieniu jak najwięcej dzieł na takim poziomie :)

 

PS: Czy ktoś może mnie oświecić w kwestii znaczenia skrótu WKK?

Okej :) Kombinujmy ;)

 

Rzeczywiście mała zmiana imienia “Węzy” mogłaby pomóc (”Wiąza”?). Trochę zmniejszyłaby dezorientację :)

Kwestia przejścia między strefami klimatycznymi… A może po prostu wprowadzić jednym-dwoma zdaniami całą sytuację? Wytłumaczyć, dlaczego dusze roślin (mimo wszystko niemobilnych) znalazły się tak daleko od domu? Będzie wiadomo, że wątek słowiański nie jest porzucany, nastąpiła tylko chwilowa wycieczka ;)

 

Coś jakby np: “Srebrne oczy rzeki spojrzały z zainteresowaniem ku sawannie. Źródło wrzasków najwyraźniej nie przynależało do sawanny. Duch spostrzegł, że musiała to być jedna z dusz roślinnych, przybyłych na skrzydłach jaskółek.”

 

To tylko moje zdanie, być może innym się podoba tak, jak jest :D Sam fragment nie jest zły, po prostu wypada gorzej w świetle całego tekstu.

Bardzo udany tekst :) 

 

Najbardziej trzeba Ci pogratulować wspaniałego klimatu. Las stworzony przez ciebie jest równocześnie przesycony życiem (i to życiem osobowym, obdarzonym duszą) i nie sprawia wrażenie sztucznego, oderwanego od rzeczywistości. Czytając tekst, poczułem jakby ten mały lasek koło mojej miejscowości również stał się nagle częścią pradawnego boru. 

Podobali mi się także bohaterowie – żywi, wolni (czyli tacy, jak sama natura). Bardzo polubiłem Jagę, w której stworzyłaś postać prawdziwej Matki Natury (która daje i odbiera zarazem). W takim przedstawieniu i człowiek zbliża się do natury.

Jest też morał – subtelny i nieinwazyjny. Miło jest poczytać coś “ekologicznego”, co nie jest kolejną historią o “biednej udręczonej przyrodzie” i “tych złych be ludziach” :)

 

Orty i ich krewni wcale mnie nie interesują, więc mogę Cię uradować kolejnym komentarzem bez wytykania takowych :D

Jest jednak jeden moment, do którego muszę się przyczepić. Po śmierci Mruka nagle przenosisz czytelnika do Afryki (zupełnie inny klimat – dosłownie i w przenośni). W tym momencie pogubiłem się i straciłem wątek. Pojawia się za dużo nowych imion (które dodatkowo brzmią podobnie do rzeczowników pospolitych. Musiałem poważnie się skupić, aby zrozumieć węża mówiącego “Węza”), dodatkowo (chyba) mało istotnych w kontekście całego tekstu. Ten fragment wymaga poprawy. Moim zdaniem jest najsłabszym ogniwem tego wspaniałego tekstu.

 

Na pewno wyjdzie ci jeszcze wiele ładnych tekstów :) Musi wyjść, bo inaczej czytelnicy spalą cię na stosie za zmarnowanie talentu :D 

@ Nazgul – Cieszę się, że opowiadanie przypadło ci do gustu. Następnym razem spróbuję być troszeczkę bardziej subtelny w kwestii puenty :D 

 

@ AlexFagus – Hm… Z tym gryfem to rzeczywiście poległem. Rola obserwatora bohaterowi również nie pomogła, ale mam nadzieję, że następnym razem uda mi się lepiej przedstawić moje pomysły.

 

@ Corcoran – ja z kolei miałem ogromną radość z czytania twojego komentarza ;)

 

@ Ocha – Dziękuję za wyczerpujący komentarz :) Niestety (dla mnie), ale masz stuprocentową rację w kwestii sztuczności bohatera. Zawiódł już na poziomie samego założenia – jego osobowość była zbyt bierna i pomimo dziejących się wokół niego wydarzeń on nie wykazuje żadnej inicjatywy. Trochę jakby przyjść na imprezę po to, żeby całą noc siedzieć w kącie :)

@ Śniąca – Gotowe.  :) Wskazane przez Ciebie błędy są poprawione. 

 

@ Jared – Dodałem też małą zmianę, żeby lepiej uwydatnić nagłą zmianę w zachowaniu Fanima, gdy  szkicując w koszarach uświadomił sobie, że z arcydzieła nici. (Na co zwrócił uwagę Jared).

Wcale nie było tak, że ledwo się przywitali, to zaraz się żegnali :) – wyraźnie jest napisane “Po godzinie”. Następnym razem spróbuję przedstawić upływ czasu bardziej obrazowo.

 

@ Regulatorzy – Uff… udało mi się wszystko poprawić (aczkolwiek w niektórych przypadkach byłem przerażony twoją spostrzegawczością). Dziękuję za wszystkie uwagi. Też mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej :D

 

@ Tensza & Cień – Dziękuję za kliknięcie biblioteki :) Ale najbardziej jestem wdzięczny za wszystkie znalezione błędy i Wasze porady. 

 

 

Dziękuję za komentarze :)

 

@Jared – mam nadzieję, że następnym razem uda mi się napisac bardziej wnikliwe opisy, które zadowolą twoje wymagania

 

@śniąca – rozumiem, że za mało gryfa ;) Czy coś jeszcze? Jestem otwarty na wszystkie sugestie.

 

@Finkla – Cieszę się, że się spodobało. Hm… z tym modelem to był tylko pretekst – dało generałowi możliwość upozorowania ucieczki więźnia :)

Zapraszam do zbetowania  mojego “Pędzlem i gryfem”. 

 

Opowiada o wojnie i bohaterach – ale z punktu widzenia poszukującego natchnienia artysty. Plot twisty gwarantowane :)

 

Akcja rozgrywa się w stworzonym przeze mnie uniwersum Rihlnu. Klimat raczej klasycznego fantasy, ale w trochę innym stylu.

 

http://gexe.pl/ksiazki/806,cuda-i-dziwy-mistrza-haxerlina

 

I to pod tym samym tytułem, a wydane później niż opowiadanie… Ciekawe…

 

Bardzo dobre opowiadanie. Świetny humor nawiązujący trochę do niektórych znanych z rzeczywistości postaci ;) ale też równocześnie dobra spostrzegawczość dotycząca ludzkich zachowań.

 

Lekki styl pisania. Bardzo dobrze mi się czytało. Łapka w górę ode mnie ;)

Nowa Fantastyka