Profil użytkownika


komentarze: 363, w dziale opowiadań: 82, opowiadania: 62

Ostatnie sto komentarzy

Racja, wszystko, co piszesz to prawda. Sądzę, że nie ma co nawet porównywać naszego rynku i amerykańskiego. Póki co staramy się dalej znaleźć swoje miejsce w Europie. W krajach anglojęzycznych rocznie powstają dziesiątki, jak nie setki, niezależnych filmów sci-fi, które później zdobywają nagrody na licznych festiwalach fantastycznych i są świetną wyrzutnią dla późniejszych karier członków ekip w Hollywood. 

Jakiś rok temu np. w Stanach niezależny filmowiec Eli Sasich nakręcił 10-minutowy film “Atropa”. Pokład statku kosmicznego nie był budowany przez ekipę, tylko wynajęty, co zdecydowanie pozwoliło im na obniżenie kosztów (http://nofilmschool.com/2015/01/atropa-low-budget-sci-fi-short-cant-afford-miss).  U nas takich scenografii nie ma, dlatego niszowi filmowcy mają o wiele trudniejsze zadanie. Z odrobiną chęci i wyobraźni można jednak robić ciekawe rzeczy.

Kilka dni temu byłem na premierze polskiego 20-minutowego filmu SF pt. “Konstruktor”. Scenografia zdawałoby się prosta – zwykłe nowoczesne mieszkanie z widokiem na las. Jedyne efekty specjalne ograniczają się do hologramów. Ale film ogląda się dobrze, bo jest interesujący pomysł, może nieco przypominający Ex machinę, ale pociągający, bo w końcu polski i psychologiczny – Konstruktor tworzy sobie androidkę i chce się przekonać, czy da się z nią żyć jak z prawdziwą kobietą. (https://polakpotrafi.pl/projekt/konstruktor). Zabaw w kosmosie zresztą też u nas nie brakuje, choć są to głównie filmy animowane. W telewizji i kinie głównego nurtu jest mentalna bida, bo producentom chodzi o pieniądze, wydaje się, że w kinie niezależnym, crowdfundingowym, kwitnie masa świetnych pomysłów. Praca za darmo, dla idei i brak budżetów na scenografie i duże efekty niekiedy pobudzają wyobraźnie twórców. Dlatego jest dobrze. W podziemiu :)

 

Cóż, prędzej czy później taki serial powstanie, więc się przekonamy. Bagiński wypowiedział się oczywiście pełniej, wspomniał o wyjątkach jak G.R.R. Martin, ale widocznie dalej są to tylko wyjątki. Problem z autorami takich seriali jak Na wspólnej, czy paradokumentów jest taki, że nawet jeśli mają talent, z czasem się on po prostu degraduje i często tacy pisarze kończą tylko na tym. Jest stały dochód, całkiem niezły, więc po co iść dalej? Moim zdaniem właśnie takie produkcje są nowotworem polskiego filmu. Minie pewnie jeszcze trochę czasu nim stacje i producenci zrozumieją, że pieniądze mogą iść w parze także z jakością produktów. I choć pewnie moda na takie rzeczy będzie dalej trwać przez parę lat, przyjdzie czas, kiedy nawet gosposiom się to znudzi, oglądalność spadnie i będzie trzeba zacząć szukać czegoś nowego. Znając życie, pewnie będzie to jednak kolejna tania chała wykorzystująca z pozoru nowy format.

PBDH, taki pomysł nawet powstał parę lat temu, miało to iść do jednej stacji, ale póki co cisza. Coś takiego jednak, nawet jako parodia, podobnie slużyłoby filmom SF, jak Policjantki i Malanowscy służą polskiemu kryminałowi. O dziwo wyprodukowanie jednego odcinka tego typu docu dramy kosztuje kilkadziesiąt tysięcy… Za tę kwotę mamy już niezłą krótkometrażówkę, choć, co prawda, w naszym kraju niestety zarobi się na tym pierwszym. Diriad, co do polskiego kina masz poniekąd rację, z drugiej strony zdarzają nam się seriale dobre, jak Pitbull, czy nowy, wg mnie całkiem niezły, Bodo. Są ludzie, którzy potrafią pisać dobre rzeczy, tylko albo siedzą w niszy, albo piszą szajs dla kasy, albo robią w teledyskach i reklamach. Podobnie jest z filmowcami, bardzo wielu pracuje na codzień przy mainstreamowych produkcjach jako montażyści, specjaliści od efektów, a w wolnym czasie robią ciekawe rzeczy, głównie krótkie, mało znane, na festiwale jak EFHA w Bielawie. Wracając do pisarzy. Udało mi się wczoraj porozmawiać z Tomkiem Bagińskim (jego wypowiedzi użyję w ostatnich częściach cyklu), spytałem go, co sądzi o pisarzach SF biorących się za scenariusze i był bardzo sceptyczny. Z jednej strony zgadzam się z nim, że film i literatura to kompletnie dwa światy. Z drugiej strony, gdyby pojawił się znany autor ze świetnym scenariuszem miałby o wiele prościej, żeby dotrzeć do utalentowanych ludzi, a pieniądze zdobyć choćby poprzez koprodukcje, konkursy bądź crowdfunding. I nie mówię tu o projekcie za kilkanaście, kilkadziesiąt milionów, bo na to obecnie w Polsce pewnie nie ma szans. Ale za sto tysięcy, kameralna historia stawiająca na scenariusz i bohaterów, nie na efekty, miałaby rację bytu. Dlatego cieszą mnie zawsze takie inicjatywy, jak ta, którą na głównej zamieścił Beryl – o łódzkich studentach robiących 30 min film na podstawie Lema. Z pewnością nie będzie to hit, raczej ciekawostka, jeśli niczego nie spartolą. Ale spośród takich ludzi może kiedyś uda nam się stworzyć pewne środowisko filmowców fandomowych. Kto wie :)

Racja, "Primer" to świetny przykład. Polski Instytut Sztuki Filmowej finansuje rozrywkę niechętnie, chociaż kiedy chodzi o ważne projekty mogące wypromować kraj za granicą, zdarza im się sypnąć groszem, jak w przypadku "Kongresu" albo nowego "Wiedźmina". Ale dalej jednak są to grosze. Ciekaw jestem, jak to będzie wyglądać teraz po zmianie władzy, ale patrząc na zwiastun "Smoleńska" nie spodziewam się niczego dobrego. Pewnie wspomniana przez Ciebie wizja alternatywna znalazłaby poparcie. Ale słusznie, bardziej realne jest u nas produkowanie niskobudżetówek jak "Embers" czy właśnie "Primer". Tak chyba jest najlepiej, na początek.

Kiedyś, pamiętam, sporo ludzi zamieszczało na GMF-ie (http://www.fantasy.dmkhost.net/opowiadania/), były tam opka, ale i poezja, recenzje. Często teksty mierne, ale klimat był. Stronka niestety nie działa od kilku lat. Jeśli chodzi o FantazyZone, również tam zamieszczałem teksty, przyjemnie było, ale większość autorów pewnie przeniosła się tutaj :)

Chociaż, po namyśle, ja pisząc "sról" rozumiałbym znaczenie tego słowa. Bo z tego, co widzę Ty, kiedy piszesz, siedzisz godzinami na wikipedii ze słownikiem wyrazów obcych w ręku i myślisz, jak proste słowo zrobić bardziej niezrozumiałym, oryginalnym.

Też miałem kiedyś na to fazę, czego owocem może być poniższe zdanie:

"Wicher zawiał potępieńczo, ponownie grzmotnęło, na firmamencie pojawiły się i prędko zniknęły cienkie smugi cytrynowych pajęczyn wyładowań atmosferycznych; mrok zbladł na ułamek chwili, stając się jeszcze bardziej upiornym i pełnym grozy."

Ja jednak, szukając fajnych wyrazów w słowniku, starałem się pojąć ich sens, zwłaszcza przy łączeniach z innymi wyrazami.

Dlatego pisz tak, jeśli chcesz, jednak radzę zagłębić się w znaczenie tych słów i tworzonych z nich zdań.

Wtedy ktoś napewno to przeczyta, ale pytanie, ilu się na to porwie. Mojego tekstu z cytatu powyżej niewiele osób chciało czytać :)

Spróbuj napisać coś "normalnie" i zobacz, jaki będzie odbiór. Niestety nie zawsze to, co się podoba autorowi musi się podobać czytelnikowi. Ja najchętniej zacząłbym pisać powieść fantasy starą polszczyzną, wymyślając przy tym masę własnych słów, których nikt nie zrozumie, żeby był klimat. Bo skoro to fantasy, to skąd tam dajmy na to "europejskie" słowo "król", wywodzące się od Karola Wielkiego? Ja nazwałbym króla, sról, ale nikt tego nie przeczyta, niestety :( :)

Hm, a serialu Dexter nigdy nie oglądałem. Nie oglądam seriali :) 

Dzięki za komentarze. Nie będę się zbytnio tłumaczył - tekst napisałem w ciągu kilku godzin, zainspirowany historią Karola Kota. Podszedłem do tego raczej z luźnym nastawieniem, nie siląc się na szczególną oryginalność.

Mogę tylko dodać, że "mądrych słów na siłę" na początku opka użyłem w celu odrealnienia procesu narodzin. Widać eksperyment się nie udał.

Cóż, RogerRedeye, przykro mi, że zawiodłem Twe oczekiwania. Bardzo, bardzo mi przykro.

Odnośnie rozwinięcia tekstu, raczej nie rozwinę. Piszę kilka innych tekstów od jakiegoś czasu - ten nazwałbym wybrykiem.

A ja sądziłem, że to się nazywa inwersja. Dzięki za wyczerpujący komentarz.

"Hobbit" do ciężkich nie należy. Więc te "o dziwo" dziwne.

Mój brat też nie pił piwa, w ogóle nie pił. Ostatnio tylko przespał całą noc na chodniku  i obudził się w szpitalu. Z czego morał - Pić trza umić!

Powodzenia z kolegą. Też zdarzało mi się przekonywać paru do czytania, ale na ogół udawało się im tylko z Wiedźmakiem, dalej rezygnowali.

Może to i lepiej - paru przemądrzalców mniej:)

Powyższe wypowiedzi ogarnąłem z grubsza, więc nie wiem czy nie poruszę czegoś, co było.

Zgodzę się na wstępie z Eferelin Rand.

Nie lubię dzielić ludzi na the good, the bad... and the ugly etc, dlatego u mnie raczej nawet "zły" bohater (nazwijmy go antagonistą) ma jakieś logiczne motywy dla swojego zachowania. Ciekawe są teksty i ogólnie fabuły, filmy, w których nie ma podziału na dobrych i złych. Każdy jest czasem dobry i zły zależnie od sytuacji. Nawet prosty człowiek może stać się mordercą - bo jest wojna i trza zabijać. Dobrym przykładem jest Amon Goeth, przełożony obozu koncentracyjnego w Krakowie, z "Listy Schindlera" (film nie fantastyczny ale... to lektura obowiązkowa) i słowa bohatera Liama Neesona tłumaczące, że Amon w zwykłych warunkach byłby niczym nie wyróżniającym się z tłumu szaraczkiem, to wojna i władza w obozie sprawiły, że dostał pierdolnika. Oczywiście to w dużym uproszczeniu.

W "Grze o tron" mamy przykład szczeniaka, który przez władzę (i matkę?) staje się bohaterem, którego chyba nikt nie lubi. Ale i on ma jakieś swoje rozterki.

Ktoś tam powiedział, że antagonista musi być przynajmniej tak dobrze rozbudowany (w sensie fabularnym) jak główny bohater. I coś w tym jest.

Pomijam tutaj przykłady, kiedy głównym przeciwnikiem protagonisty staje się jakiś problem nienamacalny . Choć tutaj także dobrze jest jak ten problem jest na tyle wielki, by bohater mógł mieć z nim porządne kłopoty   (np. choroba psychiczna).

 

Jasne, że Kosik i jego własne obrazki :) Mnie jakoś nużą wywody Wattsa, z każdym numerem coraz mniej chce mi się go czytać. Podobnie zresztą z Orbitowskim, raz na jakiś czas napisze coś dobrego, tak to wieje nudą.

Ćwieka teksty akurat sobie cenię, za jego twórczością beletrystyczną nie przepadam, ale ma facet coś, że chce mi się go czytać w NF (choć nie zawsze ofc, wybiera interesujący temat).

BTW, zajebista przeróbka, Fas ;)

Przy okazji zbliżającego się Falkonu - ktoś jedzie? Ja prawdopodobnie będę jak co roku :)

Ja mam wrażenie, że paru wypowiadających się tutaj ludzi nieco zbytnio się podnieca. Sam trochę kręcę i wiem, jak trudno jest sklecić coś podobnego. Widziałem tysiąckrotnie gorsze gnioty (i pomysłowo i jakościowo-technicznie), tak więc tego shorta tak bym nie nazywał. Film nie jest zły. Odnoszę wrażenie, że to jest taka etiuda zrobiona dla zabawy, trudno nieco się zorientować, o co chodzi, ale zdjęcia-światło-barwy na poziomie.

Z ciekawości, Surface, uczysz się takich rzeczy na jakichś zajęciach, w szkole, czy jesteś samoukiem? :)

Pozdrawiam.

Zamieszczanie kilku tekstów na raz jest trochę bez sensu. Ja na Twoim miejscu zamieściłbym jedno, poczekał na komentarze i dopiero za kilka dni wkleił następne.

Dla mnie i tak za krótko :P Ale i tak męczę się teraz nad pomysłem do Horyzontów Wyobraźni - tam czasu również niewiele.

Bardzo fajny blogasek.

Czytałem "Świat Rocannona" dość niedawno i podobnie odczyłem lekki niedosyt. Po wcześniej przeze mnie przeczytanej "Lewej ręce ciemności", "Świat..." wydał się mierną bajeczką. Mimo to przeczytam ją pewnie nie raz, bo to po prostu klasyk.

Recenzja ciekawa, niezła, ale nieco niechlujna. Jak widzę, minęły już 24h na poprawę tekstu. A szkoda, bo słowo "napendzanej" kole niemiłosiernie.

Gwarantuję Ci, Malinowski, że gdyby tak łatwo byłoby dziś cokolwiek wydać, połowa z nas nie siedziała by na tym portalu i nie wysyłała opowiadań :)

Oczywiście, że jest łatwiej niż niegdyś, ale taka jest specyfika epoki, w której żyjemy. Za Wellsa nie było komórek, linii lotniczych i internetu. Wolałbyś wrócić do czasów, w których nie mógłbyś wypowiedzieć nawet powyższych słów?

Literatura nie stacza się. Literatura się zmienia.

Sam boleję nad tym, jak wielbiciele głównego nurtu traktują fantastykę. Sam nie przepadam za sztampowymi historiami, męczy mnie zalew płytkich książek, które się aktualnie wydaje. Ale tak nie jest tylko w fantastyce, o czym wspomniał Malakh. Tak jest w każdej dziedzinie, nie tylko w literaturze fantastycznej. Nie tylko w literaturze w ogóle.

Mimo to dalej powstają tytuły, po które warto sięgnąć. Bardzo lubię książki podejmujące niebanalną tematykę, zgrabnie ukazujące prawdy o ludzkiej egzystencji. Z drugiej strony czasem lubię sięgnąć po coś dla czystej rozrywki, jak "Stanie się czas" Andersona, czy jedną z powieści z serii Forgotten Realms. Podobnie jak nie zawsze muszę oglądać filmy Milosa Formana, niekiedy można obejrzeć dzieło pokroju "Conan 3D" i się dobrze bawić.

Z tejże przyczyny sięgnę po "Rezydenta wieży". Przeczytam chętnie i pewnie nie zmarnuję czasu - bo opowiadanie "Nemesis" pochłonąłem bez problemu. Mimo, że wydawało się być, jak można powiedzieć, "płytkie", mnie zarówno dowcip, prosty język, jak i zabawa konwencją urzekły.

Pozdrawiam.

A według mnie nie jest złe. Jak na 10 minut? ... Zabawne, ja nie zwróciłem uwagi na powtarzanie "nazwiska" na początku, ale to może przez późną porę...

Cytatem z 12 Małp: "Psychologia to nowa religia".

Współczesnych psychiatrów można porównać do inkwizytorów, którzy stwierdziają co herezją (chorobą) jest, a co nie. Herezją jest eliptyczność Ziemi i heliocentryzm, bo tak chce kościół. Gościu ma schizofrenie, bo tak chce nauka. Normalne jest to, co za normalne uznają współcześni psychiatrzy.

I tu kolejny cytat z jednej z recenzji wspomnianego obrazu: "Niejednokrotnie spotkałem się z całkiem rozsądną uwagą, że gdyby Chrystus zdecydował się na paruzję, czyli powtórne przyjście właśnie w naszym świecie, w naszej teraźniejszości - najpewniej zostałby zamknięty w klinice i poddany terapii psychiatrycznej."

Zgodzę się z Ogórke. Każdy ma jakieś odchylenia. Po prawdzie, jakby spojrzeć na objawy chorób psychicznych, każdy mógłby sobie subiektywnie przypisać kilka z nich.

Dlatego moim zdaniem, chorym jest to, co sami uznamy za chore. Jak czujemy się nienormalni, to tylko dlatego, że źle się czujemy w "normalnym" społeczeństwie. Błogosławieni ludzie, którzy są świrami i o tym nie wiedzą! :O

 

 

Jest ktoś zainteresowany spotkaniem w ten weekend? Będę rozsyłał pomysł po innych forach literackich, może tam znajdą się chętni :) Jbc. uderzać na mój mail: brunon.hawryluk@wp.pl.

Jest piątek. Odwołuję jutrzejsze spotkanie - jak mogą być tylko 2 osoby, spotkanie nie ma sensu.

Pozdr

Temat trochę przycichł. Ok, to kto będzie w tę sobotę? Jakieś propozycje odnośnie miejscówki? - tylko takiej, którą każdy znajdzie :)

Wiem, że Lady Madder nie będzie. Ktoś jeszcze zmienił plany?

Ludzie wyżej? :)

Pozdr

To kiepsko.. Byłem pewien, że oprócz mnie i Lady mają być jeszcze 2-3 osoby. Na następny raz zapiszcie sobie mój tel. Puśćcie sygnał, napiszcie czy coś, żebym miał i się lepiej dogadamy. Za tydzień kolejne spotkanie, mam nadzieje, w wiekszym składzie.

Ale już nie w Śródziemiu, knajpie, której, Berylu, najwidoczniej już nie ma :(

Aubrey i nikogo od nas nie znalazłaś? Ja niestety nie dotarłem na dworzec, przez tour zreszta ledwo dotarłem na plac wsz. św. No na przyszlość - telefony, lepszy kontakt..

Mozna bylo nie trafić, zwłaszcza, że byliśmy na placu wsz. św. nr. 8 i tam była jakaś piekarnia i kwiaciarnia. Pubu ani widu, ani słychu :p

I  jak było, ludzie? Ja byłem z dziewczyną i Lady Madder, niestety nie znaleźliśmy śródziemia przez ten tour de polone, poszliśmy gdzieś indziej. A Wy trafiliście? ;]

Ja jednak nie dam rady dotrzeć na dworzec na 16. Będę czekał na Was już na rynku, przy pubie Śródziemie.

Daję Wam mój numer tel, na wszelki wypadek: 505 438 382

Do zobaczenia!

Dzięki, JeRzy, za wypowiedź :) Rzeczywiście, łatwo może się z takiego stowarzyszenia zrobić związek dupolizów... Jednak, skąd odpowiednią osobę, która mogłaby nami pokierować, a tym bardziej osobę, która znalazła by na to czas i chęci...

Jakiś polonista byłby w sam raz.

Any ideas?

Mnie recenzja zachęciła, choć za prozą Ćwieka dotąd nie przepadałem.

Wspomniane "streszczenia" są moim zdaniem konieczne przy recenzji zbiorów opowiadań. Przy recenzji powieści z resztą też, bo jak tu napisać o książce, nie wspominając nawet o fabule?

Szczególnie zachęciły mnie wspomniane opowiadania sf, bo Ćwieka w tej konwencji jeszcze nie czytałem - a chętnie to zrobię.

Opko o indianach i aniołkach także bym przejrzał. Ja, wybaczcie, nie widziałem jeszcze niczego podobnego. Dodatkowo lubię westerny więc dla mnie jak znalazł.

Podsumowując. Ciekawe, sprawnie napisane i w sumie nie mam się do czego przyczepić.

A czytał ktoś z Was może Ofensywę szulerów albo Krzyż południa Ćwieka? Od dawna zastanawiałem się nad kupnem którejś z tych pozycji. Może będą ciekawsze od Kłamcy...

Recenzja nie jest zła. Mnie akurat ów "urbanofobiczny" wstęp wciągnął. Może trochę zbyt wiele ględzenia o różnorodności tekstów, bo to wszak rzecz oczywista w antologii. Faktycznie za mało o opowiadaniach, można by choć w jednym zdaniu wspomnieć o fabule każdego z nich, albo choć tych lepszych wg. autora - bo 22 to sporo, racja.

Ale przekonałeś mnie, kupiłbym taką książkę chętnie i przeczytał.

Pozdr

Niestety, Lady, nikt mnie nie namówi :] Czyli zostajemy przy dworcu? Jakieś bardziej konkretne miejsce? Jakiś sklep, słup, cokolwiek. Bo o ile znam dobrze stare miasto, z dworcem jest u mnie gorzej :)

Mam też propozycję. Niech każdy z nas zaproponuje-zareklamuje jeden ze swoich tekstów, jaki chciałby, aby przeczytać. Nie znam twórczości Was wszystkich, może możecie mi polecić jakieś swoje opowiadanie, o którym możemy później wymienić uwagi.

Ja sam polecam Wam niedługie opowiadanie "Zapomniany bożek" - znajdziecie je na moim profilu. Jeżeli nie czytaliście, zachęcam. A sam czekam na Wasze teksty :)

 

Ok, więc niech będzie 16.00 - dworzec galeria. Choć z drugiej strony czy ja wiem, czy takie szerokie pojęcie? Pomnik mickiewicza, albo empik brzmi całkiem konkretnie.

Berylu, liczymy na Ciebie w sobotę!:)

Czyli rozumiem, że spotkanie odbyłoby się w knajpie Śródziemie, przy pl. wszystkich świętych? Nie lepiej więc spotkać się od razu na rynku? tam raczej nie trudno trafić :) O 16.00 rowerzystów z touru raczej by nie było.

Zatem proponuję zrobić dwa spotkania, bo jednym pasuje to, jednym to. Co Wy na to? 6/7 i 13/14. Ja mogę w oba weekendy.

Podsumujmy: w ten weekend mogę być ja, Meksico, Exturio, Lady Madder?... ktoś jeszcze?  Aubrey? Cedriku? Berylu? Seleno? :)

Jaki dzień bardziej Wam odpowiada oraz jakie godziny, może wieczorne?

Pozdr

 

Ja już od wczoraj praktycznie mieszkam w Krakowie, pracy jeszcze nie mam więc mam czas przez cały czas :) Czekam na Wasze propozycje. Było mówione o tym weekendzie, ale jak większość z Was chce wsześniej, czy później, nie ma problemu;)

Cholercia, po powyższych słowach chyba przejrzę zwycięskie pozycje :) z braku czasu nie tknąłem żadnego...

Seleno, wyżej umówiliśmy się na 6/7 sierpnia :) Konkrety, czyli godzina itd,  pewnie w przyszłym tygodniu.. :)

Ja, Cedrik, AubreyBeardsley, lady madder, meksico, Selena i beryl - jeśli dostąpimy zaszczytu :) Ktoś jeszcze? Jak narazie wygląda to ładnie.

Ja, Cedrik, AubreyBeardsley, lady madder, meksico, Selena i beryl - jeśli dostąpimy zaszczytu :) Ktoś jeszcze? Jak narazie wygląda to ładnie.

Jak narazie kończę twój zbiór opowiadań "Wehrwolf", ale później chętnie ogarnę :)

W takim razie co powiecie na następny weekend 6 albo 7 sierpnia? Miejscem może być proponowana przez Beryla knajpa - Śródziemie. Jak ulał :)

Ja też się dostosuję. Póki co pasuje mi każdy termin ;) Galeria może być, ale tylko na zbiórkę ;p dalej sugeruję jakąś knajpkę. Byłem ostatnio na starym mieście, tam bodaj na floriańskiej jest pubik "rock&rolla" czy coś w tym rodzaju. Miła, średniowieczna atmosfera i tanie piwko za 5zł.

Ja to jestem z Warszawy, ale przeprowadzam się i zamieszkam w okolicach starego miasta Krk :)

Więc sądzę, że można przejść powoli do konkretów. Może spotkanie w sierpniu? Jakieś daty preferujecie, miejsca?

O klubie tfurców słyszę po raz pierwszy, ciekawe :)

Snow, spisany plan to podstawa, każde stowarzyszenie ma statut, owszem są wszelakie obowiązki, mus spisywania protokołów z zebrań itd, jednak zawsze fajnie robić coś oficjalnie i z rozmachem, bo bez tego pomysł wygaśnie w zarodku albo się znudzi po paru miesiącach.

Wydaje mi się, że 5 albo 10 zł przykładowych składek miesięcznie to nie jest na tyle duża kwota, by ktoś się tym płoszył... Jestem jeszcze w stowarzyszeniu fantastyki Avangarda i tam to nikomu nie przeszkadza. A u nas można by zbierane pieniądze spożytkować, dajmy na to, na stronę internetową, albo książki wspólnoty.

Cieszą mnie powyższe opinie, bo widzę z nich, że idea jest raczej słuszna.

Cedriku, Laddy Madder - oczywiście nie wszystko na raz. Póki co dzielę się pomysłem :) jeśli zainteresowanie będzie, można zorganizować kameralne spotkanko w jakiejś knajpie i ugadać się co do dalszych kroków. Jak uzbierałoby się 15 osób, możnaby zrobić spotkanie inauguracyjne, spisać statut i zastanowić się nad konkretami.

Meksico, odnośnie grafomanów, racja. Co więcej taka grupa literacka mogłaby nauczyć takowych pokory. Kiedyś sam byłem grafomanem. Skąd to wiem? Bo wszystko, co napisałem uważałem za zajebiste. Jak ktoś mnie krytykował, rozpoczynałem na forum rzeź, nie szczędząc głupawych epitetów. Teraz na szczęście mam dystans, połowa moich tekstów mi się nie podoba, druga połowa średnio, tak więc da się z tego wyleczyć. A może ja po prostu dojrzałem. 

 

 

Idea brzmi sympatycznie, ale niestety także naiwnie. Takie stowarzyszenie, niezależnie od dobrych chęci organizatora, szybko stanie się przytuliskiem dla wszelkiego rodzaju grafomanów...

Także się nad tym zastanawiałem. Myślałem, żeby przyjmować nowych członków w drodze głosowania. Dajmy na to, chętny wysyła tekst, ten zostaje oceniony za pomysł, styl itd w skali 1-6. To zapobiegłoby rodzeniu się środowiska grafomanów, jak sądzę. Chodzi mi raczej o szczerą ekipę literatów.

Z kolei autorzy emo-wampirycznych opowieści mogą się pojawić, owszem, jeśli ich dzieła przeszłyby wspomnianą wyżej kwalifikację. Jeżeli ich poziom będzie słaby, nie mają co liczyć. Co innego jeśli tekst o emo-wampirach, będzie dobrze napisany i po prostu oryginalny (da się? pewnie!). Po co, ograniczać się co do tematyki, jeśli ktoś będzie chciał np. pisać prozę poetycką, nikt mu nie broni.

Poza tym pisanie z samej definicji jest działalnością samotniczą.

Pisanie jest działalnością samotniczą, owszem, jednak piszący są na ogół także zwierzęciami stadnymi, gdyż lubią się swymi "potworkami" podzielić. Czy lepiej wysłać tekst na forum i czekać na anonimową odpowiedź, gdzie nie zawsze jest pewność co do źródła krytyki?  lepiej dać tekst przyjacielowi, który zawsze wychwali tekst pod niebiosa?... Wg. mnie lepiej dać taki tekst komuś z klubu, w którym pan A czyta dzieło pani B, tegoż samego oczekując od niej. I nade wszystko oczekując konstruktywnej krytyki, nie lizodupstwa. Z taką postawą, sądzę, ruszy. Nie różni się ona wprawdzie od tej istniejącej na typowym forum literackim, jednakże jej zaletą jest dyskusja na żywo.

Oczywiście można, a nawet miło jest czasami porozmawiać o swoich tekstach nad kuflem piwa ze znajomymi, ale żeby od razu zakładać stowarzyszenie? 

Sądzę, że jest to równie wystarczający powód, jak założyć stowarzyszenie miłośników gier rpg, czy planszówek. Takich jest do potęgi, tych wspomnianych przeze mnie nie ma po prostu. 

Nie chcę wprowadzać tematu-rzeki. Dzięki za ciekawe spostrzeżenia. Myślę, że rozjaśniłem nieco.

 

 

Mnie chodziło o obiektywizm przedstawiania informacji. Kiedy ktoś komentuje dany tekst, poddaje go krytyce.

Berylu, ja mniej ironicznie:

http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=27180

Krytyka obiektywna, bykiem.

To, co teraz oglądają dzieciaki jest nie mniej ciekawe ;] Wystarczy jak mój brat ciągle puszcza Flap Jacka albo "pora na przygodę" na Cartoon Network. To jest psychodela.

A kiedyś były smurfy i pokahontas ;]

Przeczytałem Xavrasa Wyżryna i dałem radę bez problemu. Kiedy zabrałem się za Czarne Oceany, wymiękłem w połowie. Sądzę, że Dukaj należy do tych autorów, do których należy podchodzić, podchodzić, aż sami podejdą.

Obiektywna krytyka istnieje. Ale to w szczególnych przypadkach, gdy autorowi ocenianego tekstu zapomni się o przecinkach i kilku zasadach gramatyki. Ja jak widzę takie anakoluty, bez ironii i chamstwa piszę po prostu, że "tu i tu jest błąd". Chyba, że takowych jest na potęgę... Wtedy wkracza krytyka subiektywna.

Ja będę na Avie jbc w sklepiku rozdawał nagrody. Wpadajcie! :)

Dzięki za wsparcie. Póki co przeprowadzam się z Wawy do KRK i tam idę na przygotowawczy wydział filmowy (operatorstwo i reżyseria).
A o zatrudnienie w tym zawodzie nie jest trudniej niż po ASP, czy innych szkołach artystycznych. Chcieć to móc.

Pozdr.

Chyba każdy pisze po to, żeby wydawać bestsellery! Inaczej pisaliby do szuflady, nie na NF :)

A co sądzicie o liceach eksternistycznych?
Nie zdaję drugi raz w LO, więc mam już po dziurki w nosie. A matura mi potrzebna tylko, żeby przyjęli mnie do filmówki na reżyserię, tam nie patrzą na wyniki.

Ja trochę po czasie. Taka wizyta raczej nic nie zmieni, może trochę przyspieszy zniesienie wiz?
Mnie osobiście wizyta wkurwiła, jak musiałem się co chwila przesiadać w Wawie i czekać aż przejedzie kawalkada pancerników, żeby móc wsiąść w kolejny tramwaj. W wyniku czego spóźniłem się jakieś pół h na kurs.
Ale wczoraj z drugiej strony i bez Obamy jechałem do domu ponad 2 h w korkach. Warszawa...

Powodzenia! Aż sam coś skrobnę.

Zahaczyłem też ostatnio o klasyki gatunku, jak "Frankenstein" Marry Shelley albo "Wojna światów" H.G. Wellsa. Fabułę niby każdy zna, ale naprawdę, fajne uczucie przeczytać coś, co było napisane te sto, dwieście lat temu, zwłaszcza jeśli sporo wizji prekursorów SF dzisiaj się staje rzeczywistością (albo chociaż dominuje w literaturze fantastycznej).

Jeśli miałbym porównać obie książki, Frankenstein wypada lepiej. Wojna Światów ma ciekawą wizję przybyszów z kosmosu i inwazji, ale poza tym fabuła jest nudna i monotonna.

P.S. - Sorry, że w trzech postach, ale senny jestem.

Odnośnie "Mistrza i Małgorzaty"... zwariowana książka i po prostu trzeba ją przeczytać. 

"Paradyzja" Janusza Zajdla. Rzadko czytuję SF, ale te bardzo mi przypadło do gustu. Nie ma co gadac - klasyka. Kto nie czytał, niech przeczyta. Inne książki Zajdla także.

Fabuła: Pisarz z Ziemi zostaje wysłany na sztuczny księżyc planety Tartar, by spisać zwyczaje tamtejszych mieszkańców. Co tam zastaje? Świat jak z Orwella, gdzie każdy jest obserwowany, ściany mają uszy, a do tego jest jeszcze parę tajemnic.

 

Nowa Fantastyka