Profil użytkownika


komentarze: 1600, w dziale opowiadań: 1114, opowiadania: 594

Ostatnie sto komentarzy

A będę na pewno :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

 

Jak pierwszy raz usłyszałam o motywie z lasagne, to pomyślałam głównie “śmieszne”, ale przyznam, że wyszło Ci to znakomicie. Krótkie teksty to moim zdaniem te najtrudniejsze do napisania, a tu udało się zrobić i fabułę, i bohatera. Motyw z nogą wyszedł znakomicie, ta scena z próbą odcięcia kończyny kumplowi dodaje kolorytu i dramatyzmu (choć chętnie poznałabym jego reakcję na to, że został naćpany). Wszystko zwieńczone zgrabną końcówką z morałem (hehe) i z dobrą dozą suspensu, każącą zadać sobie pytanie, co było prawdą, a co nie.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Na pewno jesteśmy multikontami. Na świecie istnieje tylko pięć tysięcy osób, reszta to symulacja.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej!

Jak już pewnie wiesz, w głosowaniu piórkowym byłam na TAK i serdecznie żałuję, że tekst nie został ostatecznie wyróżniony. Będę trzymać kciuki za kolejne. :D W każdym razie, mnie osobiście bardzo przypadł do gustu.

Spodobał mi się bohater ze swoją tajną misją państwową oraz to, w jaki sposób do niej podchodził – pomagał wojskowym, kiedy mógł, ale też zdecydował się na porzucenie ich dla dobra zadania. Tworzy to dobry duet z końcową decyzją, w której z kolei rezygnuje z misji dla ocalenia kochanka. O takiej miłości w literaturze mogę czytać. :D Retrospekcje, którymi przeplatasz tekst, również podbudowywały ten wątek.

Świat też mnie kupił – magia, trwająca od dawna wojna pomiędzy dwoma mocarstwami, która krzywdzi też innych to nie motywy nowe, ale sprawdzają się i uważam, że dobrze z nich skorzystałeś. Co by nie było za słodko, wydaje mi się, że śmierć towarzysza magów, tubylca, nie wybrzmiała emocjonalnie tak mocno, jak powinna, biorąc pod uwagę jego rolę w tekście. Nie bardzo też rozumiem, dlaczego z takim podejściem pomagał magom – może wyjaśnienie się pojawiło, ale nie odbiło mi się w pamięci.

No i na koniec – sam motyw biczowanego morza. Dobre, działające na wyobraźnię, choć też mogłoby być bardziej wyeksploatowane, bo aż żałuję, że o kulcie nie dowiedziałam się czegoś więcej, właściwie rzuciliśmy na niego tylko okiem przez pryzmat snów. Chętnie przeczytałabym coś, co kręciłoby się stricte wokół tego tematu, bo tu jednak większy nacisk kładziesz na relacje bohaterów i wojnę.

Chyba tyle. :D Dzięki za lekturę!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć Anonimie!

Spodobała mi się Twoja baśń, która zawierała w sobie garść motywów całkiem z innych opowieści znanych. Przeplatały się one bardzo zgrabnie i dostarczyły mi jako czytelnikowi sporo przyjemności i uśmiechu. Przypadło mi do gustu również zakończenie, gdzie właściwie każdy w jakiś sposób dostał to, czego chciał.

Mimo pozytywnych wrażeń z tekstu, w głosowaniu piórkowym byłam na NIE. Przeważyła o tym myśl, która już tu wybrzmiała – że to niekoniecznie tekst, który zapada w pamięci. Baśniowo przerysowani bohaterowie są zabawni, ale ciężko im wzbudzić w czytelniku duże emocje, a wiadomo, że te dobrze zakorzeniają tekst w głowie. Dodatkowo, na dwie “przewodnie” postaci wybrałeś siostry-nie siostry, które ze wszystkich bohaterów były chyba najmniej charakterystyczne i najmniej znaczące. Nie do końca rozumiem ich rolę w tej historii, poza tworzeniem klamry.

Chyba tyle mogę powiedzieć. :D Dziękuję za miłą lekturę i trzymam kciuki za kolejne teksty!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej!

To fajna abstrakcja, w której dobrze grasz nawiązaniami do Małego Księcia, którego – jak zapewne sporo ludzi – uwielbiałam w okolicach gimnazjum. Mocne odjechanie lubię, więc i podróż passatem, i (moje ulubione) kopanie samozwańczego DJa czy pozostałe elementy do mnie trafiły i przy tekście bawiłam się naprawdę dobrze.

W abstrakcjach światy nie zawsze muszą być spójne według naszej logiki, ale osobiście uważam, że powinny zachowywać jakąś wewnętrzną spójność. Tu mamy jej elementy – swobodne poruszanie się pojazdami po kosmosie na przykład – ale mimo wszystko widzę głównie zbiór obrazków. I choć to obrazki fajne i zabawne, to nieco brakuje mi czegoś, co pozwoliłoby lepiej zrozumieć, jak to wszystko w komplecie z przeszłością doprowadziło do bohatera, który chce sobie strzelić w głowę.

To główny problem, jaki widzę w Twoim opowiadaniu – podejmujesz trudny temat samobójstwa, ale odzierasz go ze znaczenia nagromadzeniem abstrakcji i nie zalepiasz tej emocjonalnej dziury. Nie mam wrażenia, że jako czytelnik rozumiem motywacje narratora, a więc też nie czuję jego emocji.

Mam nadzieję, że to wyjaśnia, dlaczego byłam na NIE. Bez względu na te uwagi jednak, to dobry tekst i fajnie się przy nim bawiłam, choć wiem, że jest to dziwna rzecz do powiedzenia o tekście na temat samobójstwa. (I może to też część problemu.) Choć może nie tak dziwna, biorąc pod uwagę nieco bardziej optymistyczną końcówkę.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej!

Jak już wiesz, w głosowaniu piórkowym byłam na TAK i z tego miejsca serdecznie gratuluję wyróżnienia. Mnie osobiście tekst kupił klimatem i językiem. Oparcie fabuły o prosty motyw odgłosów lub ich braku wprowadziło dobrą porcję napięcia, którym stabilnie grałeś przez całe opowiadanie. To fajny przykład, że tekst nie musi być długi, aby trącić emocje czytelnika i zapaść w pamięć.

O świecie i bohaterach trudno się tu wypowiadać przez formę, ale mimo to spróbuję. Wybranie narracji pierwszoosobowej pozwoliło obserwować, jak bohater powoli ześlizguje się w stronę szaleństwa i jak duży wpływ ma na niego samotność czy bezruch kosmosu oraz statku. Choć nie wiemy do końca, co się stało (i tego osobiście żałuję, choć rozumiem, że tekstowi niekoniecznie było potrzebne), to jednak rozumiemy przyczyny popadania w obłęd – i to również na plus.

A świat mogę skomentować chyba jedynie przez końcówkę, więc powiem, że kosmiczni przedwieczni, bogowie czy potwory mają ciepły kąt w moim sercu i jestem zdania, że choć nie są kartą nową, to jednak jeśli zostanie ona dobrze zagrana, ma ogromny potencjał.

To chyba tyle. :D Podsumowując, wielki plus za hałas i ciszę, które stanowiły klamrę dla tekstu, i za całą atmosferę. Och, i jeszcze za sam motyw tego, czym jest obcy. Dla klimatu zrobiło to wiele.

Końcówka również znakomita.

A noc na powrót staje się zupełnie cicha.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Doceniam Wasze zaangażowanie pod tym tekstem i wszystkie opinie. W wolnej chwili postaram się nanieść niezbędne poprawki, a następnym razem skorzystam z opcji bety, aby pozbyć się zbyt wielu błędów językowych. <3 Wasze piękne opinie to miód na moje serce, a czytając zachwyty to ja płakałam ze wzruszenia w zaciszu swojego pokoju (które, dzięki dwóm kotom, zaciszem jest tylko z nazwy). Dziękuję!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć, Radek. Przychodzę w związku z nominacją piórkową i od razu powiem, że będę na NIE. Szczerze mówiąc, tekst zupełnie mi się nie podobał. Sądzę, że stał za nim pomysł, ale został pocięty, ubrany w niezbyt zgrabny język i ostatecznie wykonanie pozostawiło bardzo wiele do życzenia.

Zacznę od bohaterów, z których po prawdzie nie rozumiałam żadnego. Weźmy Nataszę, która nie chce się u babci uczyć i nie chce tracić dziewictwa. Tymczasem parę zdań po tych stwierdzeniach pada z jej ust:

Będziesz mi każdego faceta sprzed nosa sprzątać? – szepnęła do ucha.

I nie rozumiem, co jej za różnica, skoro nie planowała uczynić za dość życzeniom babci.

Potem przychodzi moment pojawienia się matki, której córka właśnie mówi, że była bita, hipnotyzowana i bogowie wiedzą, co jeszcze, a jej odpowiedź głównie wywołuje bardzo wiele pytań odnośnie świata przedstawionego i nie przynosi żadnej odpowiedzi:

– Naprawdę cię uwolniła – powiedziała ze smutkiem matka. – Dobre mięso nie powinno się marnować, to niemoralne. Nie mówmy o tym tacie, niech się nie martwi – dodała ciszej.

Podobny problem mam z Sonią, która wydaje się równocześnie pałać zachwytem nauką na czarownicę i chcieć uciec, która to przemiana nie następuje płynnie i z mojego punktu widzenia jako czytelnika jest zupełnie niezrozumiała. O, na przykład tutaj:

„Byłoby nam dobrze. Gdyby tylko udało się uwolnić od tej starej Baby”, pomyślała o Nataszy. „Tamtej się udało”.

Relacja Soni z Nataszą była całkiem ciekawa, ale zupełnie nie rozumiem, skąd w końcówce zaliczyła taką zmianę podejścia:

– Teraz cię zbiję tak, że zawsze będziesz pamiętała, kto jest twoją panią, dziewko służebna. Tyle lat…

Kolejnym przykładem nieścisłości w kreacji bohaterów był ten dialog:

– Odruchowo wzięłam tylko zestaw medyczny. – Natasza ciągle była w szoku, westchnęła. – Pomogę babci.

– A gdyby mnie uwolniła, to sama bym ją zabiła – wyznała szczerze Sonia.

Bo zupełnie nie rozumiem, dlaczego Sonia w takim razie w ogóle ratuje babcię. Kolejne zdziwienie i brak zrozumienia zaliczyłam przy zdaniu:

Musiała przyznać sama przed sobą, że Michaił był najfajniejszym chłopem w okolicy. Nie za stary, niegłupi i jeszcze odpowiadał na pytania.

Bo do tej pory byłam przekonana, że Sonia Michaiła nie lubi, tylko wykorzystuje. 

 

Tak jak nie znalazłam spójności w bohaterach, tak nie znalazłam jej też za wiele w fabule. Na przykład tutaj padł niezrozumiały dla mnie przeskok czasowy:

– Idę na chemię! – To był ostatni dzień tutaj, Natasza miała dość.

Bo przecież Natasza dopiero przyjechała do babci na dwa miesiące, a tu już wygląda na to, że trwa ostatni dzień jej wakacji.

Nie połapałam się również w świecie – jest tu dużo wątków jakiejś tajnej policji, obrony terytorialnej i innych organizacji okołowojskowych, które postrzegam jako próbę zrealizowania satyry. Ich nagromadzenie jednak i brak wyjaśnień nie pomagają. Pada sporo stwierdzeń z mojej perspektywy niepotrzebnych fabule, które wywołują konsternację odbiorcy, na przykład:

Armia Zaporowa w składzie sił okupacyjnych składała się z brygad Obrony Terytorialnej, które ciągle rotowano.

czy

– Zmiany, zmiany – stwierdził policjant. – Będziemy mieli sztab w pobliżu?

– Tajemnica wojskowa – odpowiedział czołgista. – A w ogóle to nad nami żandarmeria ma jurysdykcję. A stary z królem kończył akademię, więc będzie luz.

– Marszałek? – domyślił się Michaił.

– Jaki tam marszałek, nasz kapitan…

Zdarzyło się też niemało błędów językowych i dziwnych sformułowań. Pozwolę sobie też przytoczyć kilka, żebyśmy się dobrze zrozumieli.

– Hipnotyzuję cię tylko do pracowni

Nie wiem, co znaczy to sformułowanie i nie wiem, co się stało w tej scenie.

Drzwi były ukryte w szafie, która się nazywała Narnia. Przynajmniej tak było napisane.

Oczywiście komunikator Nataszy był już poza zasięgiem.

Dziwny szyk w pierwszym zdaniu, trzy formy “był” na przestrzeni trzech zdań.

– Masz obsesję swojej byłej

Na punkcie swojej byłej.

 

Powiem również szczerze, że przedstawienie kobiet w tym tekście wydaje mi się bardzo dziwne. Motyw dziewictwa, przebieranki w kusą sukienkę bez majtek, które zupełnie nic nie wniosły do sceny ani fabuły, cała sprawa Gretel… z mojej perspektywy z tych zabiegów nic nie wynika, a wprowadza dużo konsternacji i zniesmaczenia. Ot, na przykład mamy taki dialog:

– A dlaczego znaleźli cię bez ubrania? – Michaił domyślił się tego faktu.

– Pewnie się spaliło. Smok ział ogniem. To logiczne?

– Nie masz żadnych poparzeń – stwierdził Egipcjanin.

– Robiliście jej toksykologię? – spytał rzeczowo policjant.

– Oczywiście – potwierdził dowódca posterunku. – Nic specjalnego, alkaloidy roślinne, pewnie jedli ziółka z bagien po drodze. Żadnych iniekcji, obejrzeliśmy dokładnie…

– Nie wątpię – stwierdził Michaił.

I ja poważnie się zastanawiałam, czy my tu mówimy o pedofilii. Bo niby ze strony Jagi padło, że to kobieta, ale jednak Sonia wzięła ją za dziewczynkę i ja widziałam w głowie mimo wszystko co najwyżej nastolatkę. Potem jednak Gretel się zaręcza, a ja znowu nie wiem, co się dzieje.

Zwykłych zgrzytów i niespójności jest też w tekście dużo.

Komunikator zabrzęczał jakoś inaczej niż zwykle. Natasza od razu wiedziała, że to nic związanego ze studiami ani rodzice. Odebrała.

– Cześć – powiedziała Sonia dziwnie zbolałym głosem, była na ulicy we wiosce, przesunęła kapelusz na przód, nie było widać twarzy.

Tu na przykład nie wiem, czy rozmawiają w końcu przez komunikator, czy na żywo.

– Wielmożny pan pozwoli, że przedstawię. – Natasza wystąpiła pierwsza. – Sama Baba Jaga, jej uczennica i ja, to znaczy dziewka służebna pań czarownic.

A tu nie padły żadne wyjaśnienia, co Natasza ma robić i jakie jest jej zadanie, a jednak ona sama nagle wchodzi w rolę, pomimo że wyrwano ją właśnie ze statku na środku morza czy oceanu.

„Tam nie ma żadnego znacznika. Za granicą?”, pomyślał gorączkowo detektyw. „Jak?”.

Czy tutaj, kiedy nie bardzo wiadomo, o czym w ogóle jest mowa.

– To twoja robota? – spytała zdziwiona Natasza.

– Nie, a co mu się stało? – spytała Sonia i zmieniła temat: – Głodna jestem.

– Nie wiem, ale startujemy, szybko!

I następuje bardzo dziwna zmiana tematu.

 

Reasumując, jak wspomniałam, dużo tu problemów. Po tekście widać, że był dłuższy i został pocięty – podejrzewam, że pod portalowy limit dyżurnych i loży. Opowiadanie ma mnóstwo elementów, które miały szokować czytelnika, od tematu seksu zaczynając, a na wyjątkowej przemocy kończąc, które jednak nie nadbudowały atmosfery, a jedynie sztuczne poczucie dyskomfortu. Sztandarowym przykładem jest np. ta scena, która pada nagle i mimochodem, choć wydawałoby się, że miałaby duży wpływ na fabułę i na postrzeganie bohaterów oraz ich relacji:

– Ta starsza dziewczyna, którą babcia trzymała na łańcuchu, to byłaś ty? – wykrztusiła Natasza.

– Starsza? Jestem ledwo dwa lata… – oburzyła się Sonia i założyła sobie obrożę na szyję. – To zawsze byłam ja, ale tylko, kiedy przyjeżdżałaś na wakacje. Jesteś wyzwolona, nie pamiętasz?

– Dlaczego się na to godzisz? Właśnie pamiętam.

– Jeśli się rano okaże, że mam niedokładnie zapiętą kłódkę, to na kim się stara wyżyje? – Sonia zapięła kłódkę, podała Nataszy kluczyk i sukienkę, wpełzła do budy, zamknęła za sobą drzwiczki i od środka zasunęła zasuwkę.

Również element sci-fi wydaje się w tym tekście niezbyt potrzebny – to mogłaby być zwykła broń, zwykłe helikoptery, historia alternatywna czy cokolwiek. Może nawet nie Ziemia. Moim zdaniem wszystkie elementy science fiction dałoby się wyciąć bez żadnej straty dla tekstu, a ja, szczerze mówiąc, przypomniałam sobie, że to miało być sci-fi na tym zdaniu:

Natasza zebrała książki, związała je antycznym, bo pochodzącym z dwudziestego pierwszego wieku parcianym pasem.

Motyw głowicy termojądrowej też mnie zdziwił, bo taka bomba to chyba jednak ma trochę większe skutki niż zabicie wszystkich na miejscu, a fakt, że Sonia i Natasza widziały ją jak leci, a mimo to przeżyły bez większego uszczerbku zupełnie nie pasuje.

 

W każdym razie, trzymam kciuki za następne teksty.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

A dziękuję wszystkim, mam nadzieję, że wygram ten konkurs. Bitwa z portalem i grafikiem to nierówna bitwa, powiadam Wam. :p

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Tak, testujemy na produkcji, bo gdzie? Sci-fi jak nic.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Moderacyjny test, się proszę nie przejmować.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Gratulacje <3 Tylko się cieszyć, że srebro wraca!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Znalazłam na pintereście :D Obrazek jest linkiem, jak klikniesz to zobaczysz źródło. Nie AI.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Michał, zaprosiłam Cię do wątku organizacyjnego. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Realuc, w takim razie wysłałam Ci zaproszenie do naszego zamkniętego wątku organizacyjnego.

 

Anet, to co napisałam pochodzi z naszych wytycznych dla redaktorów. :p EDIT: I zasadniczo nie kłóci się z niczym, co piszesz Ty. Mówię o uspójnieniach fabuły, nie o jej całkowitej przebudowie. Dziury fabularne, nawet w piórkowym opowiadaniu, mogą się zdarzyć. Podobnie styl może nadal wymagać doszlifowania, ale nie oznacza to jego zmiany.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Verus, witam jurorkę :) Nie spodziewałem się wizyty przed spełnieniem wymagania z Biblioteką :D

Uznałam, że jeden brakujący klik to już raczej tekst wejdzie. :p

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć wszystkim!

Wybaczcie, miałam kilka dni pełnych rzeczy, ale już odpisuję. :D

 

Koalo, dzięki za wyłapanie błędu. Porównanie do mitu bardzo mi schlebia, więc rzeczywiście oceniam pomysł wyciągnięcia tego tekstu z szuflady jako dobry. :p

 

Zanais, plusy dodatnie i plusy ujemne to piękne kategorie. Osobiście też miałam wrażenie, że tekst stoi raczej bohaterami niż bardzo złożoną fabułą, bo jak już kilka osób zwróciło uwagę, nie dzieje się tu przesadnie wiele. Cieszę się, że bohaterowie wystarczyli do utrzymania atencji, nawet pomimo zgrzytów z Ofelią i kapłanem, który ją skrzywdził.

Rzadko widzę, a to dobre pole dla historii.

Jestem podobnego zdania, uważam, że opowieści o ludziach mają coś, czego jednak mitom o bogach nieco brakuje. Choć wiadomo, wszystko zależy od szczegółów.

Dzięki za wszystkie uwagi, mam nadzieję, że na przyszłość uda mi się je uwzględnić.

 

Finklo, podzielam słabość do mitologii, choć u mnie nie ogranicza się to do greckiej. :D Pomosty były potrzebne w uleczeniu ziemi, choć sądząc po tym pytaniu, jest to może za mało podkreślone. Decyzję podjąć miała bogini mądrości, ale środki do jej wykonania zapewnił ktoś inny – Demeter z Dionizosem.

 

Krokus, a też mam wrażenie, że temat miejskich opowieści można ugryźć na wiele sposobów, bo czytałam garść tekstów z Fantazji i każdy z nich reprezentował właściwie inny gatunek. Cieszę się, że odbierasz greckich bogów jako potraktowanych “dość dosłownie i na całego”, bo miałam nadzieję, że pokażę ich jednak jako inny gatunek bóstw niż chociażby chrześcijańskie.

Jesteś też drugą osobą (po Zanaisie), która zwraca uwagę na skaczącą perspektywę, więc faktycznie pewnie przydałoby się jej bardziej pilnować, ale przyznaję, że przy wielu bohaterach mam ten problem notorycznie, jakby wątki w mojej głowie się wzajemnie wywłaszczały.

Dzięki za wszystkie spostrzeżenia, mam wrażenie, że mocno pozwoliły mi spojrzeć na tekst z innej perspektywy. <3

XD

Dziękuję, cieszę się, że to nie śmieszyło tylko mnie. XD

Jeśli o mnie chodzi, to bym nie ufał – ludzie, jako społeczeństwo zazwyczaj nie są godni zaufania.

Ja po prawdzie też, ale może są na świecie bardziej naiwni optymistyczni ludzie. Jeśli miałabym iść we wrzucanie bohaterom swojego podejście do życia, to większość dałoby się opisać kolorową stroną tego obrazka.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

To ja zacznę od końca, bo jest to przykład otwartego zakończenia, jakie chciałoby się czytać częściej. Jednocześnie zamykasz wszystkie podjęte wątki i zostawiasz czytelnikowi pole do własnej interpretacji – zgrabnie rozegrane.

Jeśli chodzi o całe opowiadanie, dobrze się je czytało. Fabuła intrygowała od początku, choć akcja moim zdaniem powinna się nieco szybko rozkręcać. Najciekawsze w całej historii był dla mnie wątek świętego-nieświętego, który przemawiał do narratora. Dobrze złapałam haczyk i czekałam na rozwiązanie zagadki, a ono również okazało się satysfakcjonujące oraz odpowiednio podbudowane. Fajnym rozwiązaniem było też to, że patron przemawiał na głos, a dialogi miały odzwierciedlenie w rzeczywistości i ludzie zwracali na nie uwagę. Ot, dodatkowa trudność, a więc i urozmaicenie.

Bohaterowie, poza narratorem, nie byli jacyś bardzo szczególni, ale też to nie oni ciągną tekst. Nadałeś im charaktery, które było widać i po których dało się przewidywać jakieś zestawy zachowań. A sam motyw wiary, zróżnicowany i dobrze rozegrany, też bardzo do tej układanki pasował.

Tak że dzięki za dobry tekst, miła lektura! :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Finklo, Ambush, poprawione. :D

 

A opierzonym serdecznie gratuluję. <3

 

EDIT: Na moje komentarze do nominowanych tekstów ze złodziejskiego musicie poczekać aż konkurs się skończy.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć None!

Niezwykle klimatyczny tekst, brakowało mi tylko piasku w zębach, żeby czuć się, jakbym sama stała na murach. Choć bohaterowie zatopieni bez reszty w swojej wierze zazwyczaj mnie nie przekonują, tego odebrałam jako znacznie ciekawszego. Być może stało się tak dzięki opisanej relacji z Nin, być może przez generalne rozwinięcie jego charakteru do czegoś więcej niż tylko uwielbienia bóstw.

Atmosfera opowiadania to moim zdaniem jego najmocniejsza część. Pracujesz na nią nie tylko plastycznymi opisami, ale też takimi zabiegami jak na przykład “inwentaryzacja” pustej świątyni postawiona w paraleli do “inwentaryzacji” w trakcie oblężenia. W miejsce stworzone jako puste wtłoczyłeś nagle życie i charakter, co zadziałało znakomicie.

Fabularnie jedyne, czego mi zabrakło to nieco mocniejsza końcówka, bo wiedza zamknięta w podziemiach, choć ciekawa, nie była do końca satysfakcjonująca. Myślę, że może to być winą faktu, że przecież Strażnik zaklęty był za pomocą pogańskiego rytuału i przez to nie mam wielkiego pomysłu na to, co musiało skrywać się w zwojach w piwnicy. Co nie zmienia faktu, że sam pomysł, aby wiedzę przedstawiać jako potwora czy też zło bardzo mi się podoba.

Osobiście żałuję również, że nie wyjaśniłeś zniknięcia bogów, ale domyślam się, że to akurat mogło być celowym zabiegiem.

Podsumowując, bardzo dobry tekst z niewielkim tylko zgrzytem. Dzięki!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Fajnie, że spodziewałaś się jakiejś katastrofy na końcu, w sumie o to mi chodziło :) A Pożeracz bez wątpienia jest… wyjątkowy. Możliwe, że chory, a na pewno odklejony od rzeczywistości.

No to efekt wyszedł znakomicie. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Obawiam się, że akurat w Neuroshimę nie grałem… :( Inspiracją były bardziej stare Fallouty i Monty Python :P

Ach, Fallout też pasuje. :D Ale to z kolei ja nie grałam, stąd nie był moim pierwszym skojarzeniem.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

AP, dzięki za wyjaśnienia, ciekawe, co mówisz. Nie o wszystkim wiedziałam. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Nie będę więcej eksperymentować z nowymi gatunkami.

Nie no, gdzie tam, eksperymentować trzeba. :D Jak się inaczej człowiek ma dowiedzieć, czy to dla niego, czy nie?

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Były takie próby na portalu, ale pomińmy je milczeniem. Wychodzą mi tylko mroczne, obskurne i brudne opowieści. Ciekawe czemu? Ale chyba wolę tego nie wiedzieć.

Spoko, rozumiem problem. :D Choć czy to na pewno problem, to już pewności nie mam. :p

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ja tam tej ciekawości gołym okiem nie widzę, ale wiadomo, że na własny tekst to się inaczej patrzy…

Wiadomo, własne rzeczy się inaczej ocenia. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej!

Trochę z początku nie mogłam rozeznać się w klimacie opowiadania, bo z jednej strony serwujesz tu gościa w płytówce, a w drugiej mechanicznego konia. Wraz z postępem tekstu jednak ten dysonans działał coraz lepiej, aż ostatecznie okazał się naprawdę interesującym światem. Choć motyw prekursorów czy jak ich tam nazwać nie jest w żadnym razie nowy, to moim zdaniem ma w sobie dużo mocy, jeżeli zostanie fajnie wykorzystany. Podobało mi się, że Poprzednicy jednocześnie byli istotnym elementem fabuły i nie zdominowali jej całkowicie, zostawiając miejsce zarówno dla motywu świateł, jak i dla obcych ras. Telekinetyczne szczury są w tym względzie moimi faworytami.

Jeżeli chodzi o bohaterów, wszyscy wyszli Ci bardzo charakterystyczni. Przyznam, że gdy Sall się pojawił, bałam się trochę, że będzie bezmyślnym, cynicznym osiłkiem, może jakimś standardowym byłym wojskowym, zmęczonym problemami świata. Uczynienie go naukowcem, a jego partnerki fechmistrzynią to dobre odwrócenie schematu i znakomicie się sprawdziło. Niewidoma Maya też moim zdaniem bardzo się udała. Przede wszystkim, nie popełniłeś tak częstego błędu przy tworzeniu postaci niepełnosprawnych – nie zdefiniowałeś jej jedynie niepełnosprawnością. Odróżniała się muzyką i akrobatyką, miała własny charakter, dokładnie tak jak powinno być. Równocześnie widać dalej, że mamy do czynienia z osobą zwyczajnie młodą, która – choć świadoma przepowiedni od dawna, jeśli dobrze rozumiem – jest przerażona widmem śmierci.

Miałam wrażenie, że w środku tekstu akcja nieco za bardzo zwolniła, ale po zastanowieniu chyba było to potrzebne ekspozycji. Trzymasz dobre tempo, a wszystkie wątki i tajemnice serwujesz w odstępach, co podbija zainteresowanie. Kwestia Lyssy, jej zniknięcia zaciekawiła mnie z tego wszystkiego chyba najbardziej.

Jeśli chodzi o zgrzytnięcia, przy walce w sklepie i pierwszym pojawieniu się cienistej szermierki przez chwilę nie ogarniałam, skąd ona się wzięła, że to w ogóle nowa postać, i nieco pomieszały mi się przez to podmioty. Pewnie jakieś drobne zmiany by to naprawiły. No i jest jeszcze ten fragment z początku opowiadania:

Gestem nakazał jej stać przy ścianie, sam zaś wszedł za ladę i rozpoczął przeszukiwanie wysokich półek.

Niewidomej? :p

Z drugiej strony, przypadła mi do gustu ta piękna dawka szczerości:

Sall ocenił jako najgorszy plan najdurniejszego skoku w historii złodziejstwa.

W każdym razie, dobre opowiadanie, rozrywkowe, w ciekawym świecie i z fajnymi bohaterami. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Generalnie patrz na marginesy, one w tych miejscach nie są równe.

O, dzięki za tip, przyjrzę się jeszcze raz, bo w portalowym edytorze nie widać tego zbyt dobrze. I dzięki, że chciało Ci się wskazać resztę. :D

I w sumie czemu bogowie olimpijscy, a nie nordycy czy bogowie słowiańscy?

A to w sumie wynika z tego, dlaczego tekst powstał, bo w Zielonej Górze mają te swoje dziwne pomniki Bachusów. No a jak Bachus, to i reszta bogów. Tylko nazewnictwo wzięłam greckie, zamiast rzymskiego.

 

Agapita koniec końców swojej duszy nie poświęciła

Ach, to mi trochę zabrakło precyzji, bo z założenia ona również miała duszę poświęcić i może stąd nieścisłość. Przy następnych tekstach muszę na to bardziej spojrzeć.

 

Dzięki za wizytę i za komentarz!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Sny są przydatne, ale jako element fabuły, a nie fabuła jako całość :)

A to to, dobrze nazwane. :D

 

Nawiązać do filmu chciałam. Zawsze mnie zdumiewało, ja filmowy Kevin zdołał opanować bajzel po wizycie złodziei i chciałam się tym wątkiem zabawić.

No to się udało. :D

 

Temu konkretnemu chodziło o to, żeby Kevin zdał sobie sprawę, jak wiele zostawił mu tata :)

A dobry sposób sobie znalazł. :D A że przy okazji wyszło piękne malowanie ścian, to tym bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Przyjemność po mojej stronie, mam nadzieję, że się na coś przyda. :D

 

Ja jestem żółtodziób, więc o konwencji “show, don’t tell” dowiedziałam się dopiero niedawno, dzięki Tarninie

To powodzenia tym bardziej. Polecam postarać się nie utonąć w tym koncepcie – czasami dalej można mówić, zamiast pokazywać. Sztuką jest chyba wyłapać kiedy, ale sama też jeszcze nie mam poczucia, że to ogarniam. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ciekawi bohaterowie, powiadasz?

Ano, ciekawi. I mają trochę słodyczy w Twojej kreacji i nawet jeśli nie przystaje ona do rzeczywistości, to dobrze tu zagrała.

 

Ale wiesz, że tak naprawdę wszystkie opowieści są o ludziach? Bo to jeden psychopata miał kochającą matkę, która święcie wierzyła, że to dobry chłopak?

Och, wiadomo. Ale napisać opowiadanie o roślinie, a napisać o psychopacie to jednak inna rzecz. I myślę, że wydźwięk też miałoby inny.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cieszę się i mam nadzieję, że się na coś opinia przyda. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Dzięki, że zauważyłaś mój progress, mi się też lepiej pisze.

Tak to ponoć jest jak się człowiek rozwija. :D Trzymam kciuki za dalsze kroki.

 

Wojtek chciał mieć zestaw wampira, tak dla zabawy, żeby latać z tym kołkiem i straszyć inne dzieci :)))))))

Okej, to w sumie rozwiązanie, na które sama mogłam wpaść. Dzięki za wyjaśnienie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Komentarze wrzucone i niniejszym podpisuję się pod tym, co pisał Krokus:

Jeśli ktoś dostał komentarz do jakiegoś innego tekstu, to trudno. Wypadki się zdarzają.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

Podoba mi się, w jaki sposób w tym opowiadaniu rozgrywasz klamry – przewijające się trzy sekundy i tę z babcią – choć panika dzieciaka spadającego z łóżka moim zdaniem wypadła niewiarygodnie i widać, że to miało tylko wzbudzić emocje w czytelniku, a przez to jest dość sztuczne.

W opowieści babci o duchach też mam problem z przyjęciem do siebie tej przemiany postaci, która najpierw zamierzała dzieciaka zjeść, a potem – nakarmić. Rozumiem szokujące obrazy, które ukazały mu duchy, ale jednak nie widzę jak miałyby one przenieść kogoś aż od kanibalizmu. Moim zdaniem należałoby na przykład ten początek nieco złagodzić, żeby to wypadło bardziej realistycznie.

No ale, mimo tych zarzutów, opowieść generalnie mi się podobała. I duchy – jeden delikatny, niemal nieśmiały, drugi wręcz agresywny – spełniły swoją rolę, i twist z duchem teraźniejszości (choć nieco spodziewany) przypadły mi do gustu.

Podoba mi się, że to przez taki pryzmat pokazujesz, jak doszło do apokalipsy, scena z guzikiem jest moim zdaniem najlepszą w całym tekście. Warunki konkursowe dobrze wypełnione, wykorzystałeś i setting, i hasło, a sam motyw broni, która nie strzela w święta uważam za ciekawy. Chyba tyle mogę powiedzieć.

Dzięki za udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej Irko!

Przepraszam, zacznę bardzo starym żartem żartem, bo totalnie nie mogę się powstrzymać, tak mi się kojarzy z Twoim opowiadaniem.

Święta. Mały Kevin wpada do kuchni.

– Mamo, mamo, choinka się pali!

– Choinka się nie pali, tylko świeci, synku – tłumaczy cierpliwie mama.

Kevin odwraca się przez ramię, patrzy na salon.

– Mamo, firanki się świecą!

A teraz poważnieję. Dobrze, że uprzedziłaś, że tekst cukierkowy, bo faktycznie pomimo smutnego tematu przewodniego, jest bardzo ciepły. Absolutnie myślałam, że okaże się, że Kevinowi anioł i pożar się tylko śniły – cieszę się, że w to nie poszłaś, reakcja matki na końcu dodała całości kolorytu, a i nawiązanie do filmu widać bardzo wyraźnie. Autentycznie, słyszałam to „Keviiin” w głowie. Masz tutaj więc pięknie wypełnione założenia konkursowe.

Jeśli chodzi o bohatera, uważam dziecięcą perspektywę za trudną do wykonania tak, żeby była wiarygodna, a w tym tekście to naprawdę dobrze działa. Tak jak nie widzę dorosłego przechodzącego do porządku dziennego po pożarze (i miałam w głowie „jeżu, dzwoń do matki, po straż, po kogokolwiek”), tak bez problemu mogę wyobrazić sobie, że dzieciak po wszystkim pomalowałby ściany starą farbą. I matkę, która prawie zeszła na zawał.

Fabularnie tekst nie jest skomplikowany, ale też nie musi być. Motyw aniołka-strażaka, powstrzymującego prawdziwy pożar jest dobrą klamrą, która pojawia się dość wcześnie w opowiadaniu. Swoją drogą, anioł też był dobrym numerem – zamiast kazać dziecku dzwonić po pomoc, zasugerował mu wyciągnięcie farb. Niby rozsądny, a jednak trochę postrzelony.

Spodobało mi się, że nie pojawił się duch ojca (a miałam myśl, że tak będzie), bo dzięki temu brakowi chłopiec nadal mierzy się ze stratą. Wspomnienia działają znacznie lepiej niż duch.

Moim zdaniem dobrze rozgrywasz emocje w tekście i mnie osobiście on i rozśmieszył, i poruszył. Tak że dzięki za ciepłą lekturę i za udział w konkursie! Żałuję, że nie wpadłaś na podium, bo osobiście Cię widziałam na nim to opowiadanie.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej!

Powiem szczerze, że tekst niespecjalnie mi się podobał. Zaczynasz moim zdaniem bardzo fajnie, a na pewno intrygująco – tajemniczy przybysz, rozpoznawany po samym imieniu, który stawia na nogi większość zamku stanowi znakomity haczyk. Niechęć rodziny tylko dodaje mu pieprzu i wzmaga ciekawość. Dlatego szkoda, że ostatecznie nie jest ona wyjaśniana.

To, czego mi tutaj brakuje, to spójna fabuła. Poruszasz dużo wątków – nauki w szkole magików, rodzinnego konfliktu, strachu rodziny, zabójstwa, śmierci matki, braku przyjaciół, narkotyków – tylko po to, żeby rozwiązać ostatecznie mniej więcej półtora wątku. Finał widzimy w sprawie narkotyków, a częściowe wyjaśnienie – w rodzinnym konflikcie. A jednak proporcje treści zdają się inne, jako czytelnik oczekiwałam raczej, że sprawa rodzinnej kłótni znajdzie jakiś swój koniec (pozytywny czy negatywny, nieważne), a kwestia narkotyków wydawała mi się poboczną, może jakimś zapalnikiem dla rozwiązania innych wątków. Przez to tekst zrobił wrażenie poszarpanego i pozostawił mnie bez poczucia satysfakcji z historii na koniec.

Jest tu też garść błędów językowych oraz interpunkcyjnych oraz kilka literówek, więc polecałabym przetestowanie opcji portalowej bety – widzę, że jesteś z nami od niedawna, więc może jeszcze na nią nie natrafiłaś. Gdybyś miała problem ze znalezieniem chętnego do pomocy, uderz do mnie, bo ten tekst ma naprawdę fajny potencjał i wierzę, że z kolejnych będziesz w stanie wyciągnąć znacznie więcej przy stosunkowo niewielkiej pomocy.

Ale wracając – najmocniejszą cechą tego opowiadania są bohaterowie, bo choć dość sztampowi, to przy tym charakterystyczni. Da się ich lubić, da się zrozumieć, a w przyszłych tekstach, jak będziesz rozwijać warsztat, może zyskają nieco oryginalności.

Jeśli chodzi o wymogi konkursowe – wykorzystaniu hasła-prezentu nie mam nic do zarzucenia, ale zabrakło mi tutaj nieco gotyku, bo samo osadzenie akcji w zamku nie oddaje sprawiedliwości temu gatunkowi, podgatunkowi czy jak to nazwać. I to chyba wszystko na ten moment. Dzięki za lekturę i za udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

Nie czytałam wcześniej Twoich opowiadań, więc w sumie fajnie, że pierwsze z nich było świąteczne, tym bardziej, że sam koncept i steampunkowy charakter całkiem przypadły mi do gustu. Mam jednak do tekstu garść zarzutów.

Zacznę od języka – odniosłam wrażenie, że często rzucasz dość suche stwierdzenia w miejscach, w których dobrze sprawdziłby się opis. Jasne, z zasadą „show, don’t tell” jak z każdą inną da się przesadzić, ale myślę, że klimat mocno by zyskał, gdybyś w niektórych miejscach pokusiła się o jakiś obraz w imię pojedynczego słowa. Weźmy na przykład to stwierdzenie:

Przez moment chyba dziwnie się poruszała.

Jako czytelnik rozumiem od razu, że to będzie istotne. Bohatera też to zaniepokoiło i ten niepokój mógłby odbić się w atmosferze, gdyby „dziwnie” było bardziej obrazowe.

No ale, jak już przy języku jesteśmy – nie mogę nie wspomnieć o „Wkładzie Parowniku”, bo przyznam, że parsknęłam nad komputerem. Zgrabne nawiązanie.

Idąc dalej – bohaterów masz tu dość prostych, ale to nieprzesadnie kłuje w oczy, bo to nie postaciami ten tekst stoi. Jedyne, co mi przeszkadzało w tym względzie to początek, gdzie główny bohater najpierw rozwodzi się nad dekoracjami świątecznymi i stwierdza, że nawet on nie mógł się nimi zachwycić… a potem pada, że umiera mu narzeczona. No mnie się wydaje, że w takiej sytuacji to te dekoracje nie mają wielkiego znaczenia.

Temat świąt zresztą jest w opowiadaniu raczej niezbyt istotny, co niezbyt spina się z ideą konkursu – fakt, że wydarzenia mają miejsce w okresie Bożego Narodzenia nie znaczy, że tekst jest świąteczny i tutaj mi tego trochę zabrakło.

Jeżeli chodzi o świat, jak już wspomniałam, wyszedł Ci fajny, choć delikatny, steampunk, a jedyną nieścisłość dostrzegłam w siekierze trzymanej za szybą, bo tak umieszczane narzędzia wydają mi się pomysłem nowszym niż maszyny parowe.

Fabuła również, jak wspomniałam na początku, przypadła mi do gustu, pomimo swojej liniowości. Jest choroba narzeczonej, jest Londyn w czasach zarazy, jest tajemniczy lekarz, który okazuje się oszustem. Tutaj jednak też trafiła się pewna niejasność – skoro doktor Paul zniknął i pisały o tym gazety, z jakiego powodu nie przeszukano jego gabinetu? Dlaczego to narrator, który dowiedział się o wszystkim z artykułu, dotarł tam pierwszy? No i dlaczego doktor Paul zostawił skrzynię kosztowności? Ot, trochę mi to nie zagrało.

Podobnie mam mieszane odczucia odnośnie fragmentów pamiętnika na początku i na końcu – z jednej strony fajna klamra, a z drugiej nie jestem przekonana, dlaczego narrator jest przekonany, że grozi mu jakieś szczególne zagrożenie. Skoro z gabinetu lekarskiego zgarnęła go policja, na pewno nie jest jedynym człowiekiem, który wie o tym, co Paul robił. Dlaczego boi się akurat o swoje notatki? O tak głośnej sprawie przecież mogli normalnie pisać w mediach.

Chyba tyle przychodzi mi do głowy. Opowiadanie, mimo wskazanych usterek i dziur fabularnych, czytało mi się całkiem w porządku, więc trzymam kciuki za kolejne. Dzięki za przyjemną lekturę i udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej Finklo!

No, zgodnie z zapowiedzią, to świąt tutaj nie ma, a szkoda, bo naprawdę mi się podobał i oceniałabym go w konkursie nieco wyżej.

Masz za to ciekawych bohaterów, a moim zdaniem niełatwo wziąć na tapet rośliny i zwierzęta, a potem uczynić je wiarygodnymi. Spodobała mi się Jemioła, która nie była słodką roślinką potrzebującą ochrony (czego spodziewać się można, jeśli się wie, że to pasożyt). Spodobał mi się Jemiołuszek, naiwny, ale sympatyczny, i doceniam rolę Dębu, która – choć marginalna – dodała opowieści charakteru i emocji.

W sumie to właśnie ten wątek, hodowania zabójcy na własnej skórze, najbardziej mnie poruszył. Tak naprawdę mamy tu do czynienia z raczej prostą historią, która niesie dużo atmosfery i porusza wiele tematów, mimo krótkiej formy.

Większych problemów (poza brakiem świąt) w tekście nie dostrzegłam. Naprawdę przyjemnie mi się to czytało i miałam tylko taką myśl – co gdyby to była opowieść o ludziach?

I z tą myślą dzięki za dobrą lekturę i udział w konkursie! Siłą rzeczy, wiesz też już, że w głosowaniu piórkowym byłam na TAK. Powodu tego doszukuj się zdecydowanie w bohaterach i w przedstawieniu świata zwierząt i roślin bez cukierkowej nakładki, a mimo to uczynieniu go pięknym. :)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć JPolsky!

Mam mocno mieszane uczucia, jeśli chodzi o Twój tekst. Z jednej strony, ten groteskowy horrorek i kościół pełen strachów całkiem przypadł mi do gustu i rozśmieszył, z drugiej jednak mam kilka poważnych zarzutów do opowiadania.

Zacznę od najprostszych, bo stylistycznych. Na początku tekstu masz tendencję do bardzo dokładnych opisów czynności bohatera – ubrał się, zjechał windą, wyszedł itp. – które są zbędne, a prowadzą do nagromadzenia zdań o tej samej konstrukcji. To z kolei źle wpływa na płynność czytania i wytraca dynamikę opowiadania.

Potem ten problem się zmniejsza, widzimy głównego bohatera – dobrze zarysowanego, choć nieprzesadnie oryginalnego – jak idzie ze swoim psem przez miasto i trafia do kościoła. Uważam, że fajnie rozegrałeś jego reakcję na gadającego Hugo, mieszanina niedowierzania i „a co gorszego może się stać” nadaje wiarygodności wydarzeniom oraz samemu bohaterowi.

W samym kościele za to przestałam go trochę rozumieć – jego przemiana zachodzi zbyt nagle, zbyt mało płynnie. Przeskakuje od człowieka, który stanowczo deklarował, że dobrze mu tak jak jest (samemu) w jednej chwili do gościa, który deklaruje, że naprawi swoje życie. Nie jest to dla mnie do końca zrozumiałe. Jasne, zobaczył strachy, które powiedziały mu, że jest jednym z nich, ale nie miałam wrażenia, że zamierzają zrobić mu krzywdę. Raczej zachowywały się kulturalnie i spokojnie, aż do niczym niezapowiadanego ataku i to mi zgrzytnęło. Uważam, że tekst zyskałby na mniej gwałtownej przemianie.

Nie rozumiem za bardzo również końcówki i ojca przemawiającego innym głosem. Myślałam, że to będzie otwarte zakończenie, że jednak bohater nie wydostał się z pułapki, ale on tym telefonem w ogóle się nie przejmuje, co jakoś z kolei nie wydaje mi się wiarygodne.

A jeszcze z rzeczy, które moim zdaniem wyszły – masz w tym tekście sporo fajnych tekstów. W oczy rzucił mi się ten o Meduzie i komentarz Hugo o zakazie wprowadzania psów do kościoła. Niestety, do niezrozumianych przeze mnie zabiegów należy też złamanie czwartej ściany przez to, że Hugo rzuca „główny bohaterze”. Nie wiem, czemu to miało służyć, mnie głównie skonfundowało.

W tekście jest więc sporo rzeczy, które przypadły mi do gustu – i należy do nich również wykorzystanie konkursowych „prezentów” – ale nadal nieco za dużo po drodze zgrzytało.

Niemniej, dzięki za lekturę i udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Dzień dobry, Shanti!

Zupełnie nie czuję się zaskoczona mrocznym opkiem w Twoim wykonaniu. Myślę, że jeśli pewnego dnia wrzucisz coś cukierowego, zejdę na zawał albo zacznę się zastanawiać, kto Cię podmienił. No ale do rzeczy.

To naprawdę dobry tekst jest. Klimatyczny, dopracowany, emocjonalny. Przeplatasz całość odliczaniem powodów do śmierci, które nadają rytm postępowi akcji i wiążą ze sobą wydarzenia.

Główny bohater to typ antypatyczny i nie miał wielkich perspektyw na przywiązanie do siebie czytelnika, ale wprowadzenie małej, biednej Saszki pozwoliło mi złapać haczyk. To ciekawa sytuacja, bo jestem zdania, że sama Saszka byłaby bohaterką raczej nieciekawą. To ich relacja, mimowolna – albo wręcz niechciana – troska czyni ten tekst naprawdę wciągającym. Ot, piękny przykład jak istotna jest perspektywa.

Jeśli chodzi o świat, wydaje mi się, że w postapo nie ma wielu zaskoczeń, ale pomysł Europy zamienionej w wysypisko, wygnańca politycznego z Ameryki i dronów dostarczających zarówno whisky, jak i kolejne porcje śmierci, przypadł mi do gustu i dodał tej rzeczywistości charakteru oraz kolorytu.

Jeśli chodzi o zarzuty – mam wątpliwości, jak ocenić udział świąt w fabule. Nie grają one definitywnie głównych skrzypiec, ale równocześnie to ich nadejście pozwala na nabudowanie emocji – bo muszę przyznać, że scena z kolorowym papierem mocno chwyciła. Tyle, że na rysunku mogłoby być cokolwiek poza bałwankiem. I sam bałwanek nie ma wielkiego wpływu na fabułę.

No, ale generalnie to największy konkursowy zarzut jaki mam. Tekst nadal znakomity. :D Dzięki za dobrą lekturę i za udział w konkursie również! Gratuluję znalezienia się na podium, w pełni zasłużone.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

Fajne opko Ci wyszło, było dużo ciepła i trochę zagrożenia. Bohaterowie, choć nie miałaś na to dużo miejsca, wydają się bardzo realistyczni, nawet jeżeli nieco brak im oryginalności. W szczególności dotyczy to dzieciaka – irytował mnie od pierwszego pojawienia się, młodsze rodzeństwo albo jedyny maluch w okolicy jak się patrzy. ;)

Fabuła nie jest przesadnie złożona, ale też nie musiała taka być. Uważam, że tekstowi dobrze zrobiło wyjście od sceny, w której krasnolud budzi się na drzewie – gdybyś zaczęła od wędrówki przez las, nie byłoby tu żadnego haczyka, a tak mieliśmy od razu przeczucie, że coś się stanie. I to czekanie na wybuch podziałało na emocje.

Światotwórczo, jak na tak krótki tekst, mamy tu całkiem sporo. Oparcie całości na rasach dobrze znanych z fantastyki wszelakiej pozwoliło łatwo wciągnąć się w bajkowy klimat. Możesz mnie też uznać za osobistą fankę krasnoludów z ogonami, bo nie mogę przestać sobie wyobrażać teraz wielkich kowali czy górników, którzy mają chwytny ogon. :D

Ale, co by nie było tak cukierkowo, uważam, że w wędrówce trójki krasnoludów przez kolejne krainy czegoś zabrakło. Może większych zagrożeń, może jakiś większych emocji – mieliśmy chwilową radość, a poza tym zimno i mróz. W porównaniu z resztą tekstu – szczególnie butnego dialogu z ogrem-zimowym dziadkiem – zrobiło to na mnie wrażenie nieco bezbarwnego.

No, ale nie zmienia to faktu, że tekst mi się podobał – miły, ciepły, spokojny. Dzięki za udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć skryty!

Muszę przyznać, że tekst mnie jakoś nie kupił. Wychodzisz od małej scenki „zapoznawczej”, co samo w sobie jest całkiem częstą praktyką, ale znaczna część tego obrazka zahacza o infodump. Dostajemy dużo informacji o bohaterach w zbitej formie, która nijak nie wpływa na emocje czytelnika. Podobna budowa tych zdań (zaczynają się tak samo, czasownikiem o dokładnie takiej samej odmianie) mogłaby robić wrażenie celowej, dla podkreślenia pewnych informacji, może przy dwóch zdaniach, ale nie przy sześciu.

Jeśli chodzi o fabułę, w sumie całkiem w porządku pomysł z gwiazdą i z morderczym reniferem, choć nie wydawał mi się bardzo oryginalny, a i nie mogłam jakoś przestraszyć się malowanego przez Ciebie obrazu.

Przyczyny doszukiwałabym się w bohaterach, którzy jawią mi się jako dość nudni. Mamy trzech narkomanów, niespecjalnie się od siebie różniących, wypierających swój problem z używkami. Nie wiemy o nich za wiele, poza tym, że jeden opowiadał legendy, a inny miał kupować prezenty świąteczne. Mojej sympatii czy zaciekawienia nie kupił też główny bohater tym, że gwiazdę natychmiast, bez zastanowienia, starł na tarce. Co za tym idzie, ciężko mu jakkolwiek kibicować.

W tekście pojawia się również sporo scen, nazwijmy to dyplomatycznie, niezbyt apetycznych. I jasne, to też jest dozwolone, ale takie elementy – one szczególnie – muszą czemuś służyć. Tutaj za to nie mam poczucia, że spływające po lustrze gluty służą czemukolwiek. Odnoszę wrażenie, że miały tylko szokować i nie za bardzo im to w mojej opinii wyszło.

No, ale żeby nie było tak pesymistycznie – hasło konkursowe jest za to w tekście wykorzystane od początku do końca. Podoba mi się też końcówka z Mikołajem lądującym na dachu, bo jest fajnym haczykiem.

Dzięki za udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć NaN!

Powiem szczerze, że opowiadanie niespecjalnie mnie kupiło. Spodobał mi się motyw kobiety, która dowiedziała się zbyt dużo, zafascynował mnie świat cyberpunka pomieszanego z teokracją, ale równocześnie odniosłam wrażenie, że otworzyłeś dużo wątków, a niewiele z nich zamknąłeś.

Bo tak, mamy noirowego bohatera, detektywa, który pije na potęgę i mieszka w czymś, co kiedyś było apartamentem, a teraz jest speluną. Nie widzimy jednak żadnego powodu, dla którego jest taki ani inny. Potem na scenę wchodzi Ezekiel i on również z początku wydał mi się postacią dość interesującą – a nawet nie tyle on, co jego relacja z głównym bohaterem. No i sama Queyen, o której jedyne co wiemy, to… że się czegoś dowiedziała i że jej wujek ma fabrykę słodyczy. Nigdy nie dostajemy informacji, kim ona jest, dlaczego w ogóle posiadła jakieś tajne informacje, dlaczego była świadkiem rozmowy w pokoju hotelowym, a jak już przy tym jesteśmy – kim była trzecia osoba w tymże pokoju.

Mam wrażenie, że fabuła w tym opowiadaniu była przeznaczona jednak na coś dłuższego i nie zadziałała w skróconej formie, bo dała tylko przedsmak bardzo wielu rzeczy w miejsce wyjaśnień i domknięcia wątków.

Jeśli chodzi o świat, tak jak wspomniałam, sam koncept rzeczywistości mi się podoba, ale pojawia się trochę elementów, których nie rozumiem, zaczynając od słowotwórstwa raczej wytrącającego z rytmu niż będącego realnym elementem przestawianego społeczeństwa (np. grujdzień, żelobeton), aż do tego klimatu narodowo-patriotycznego zestawionego z mówieniem na karpia „cá chép”. Nie zrobiło to na mnie wrażenia spójnego.

Podsumowując, wydaje mi się, że tekst mógłby znacznie zyskać na rozbudowie, bo końcówka była mocna, ale niepodbudowana resztą fabuły, przez co moim zdaniem nie wybrzmiewała zbyt dobrze. Chyba tyle. Dzięki za udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć Ambush!

Szybko złapałam haczyk w opowiadaniu, bo wiedźma opuszczająca dom z przeklętym stawem na święta wydawała mi się zapowiedzią dobrej historii, nawet pomimo że już przy pierwszej wzmiance o stawie byłam pewna, że goście jej domu zrobią coś nie tak. Mimo tego pierwszego wrażenia, tekst nie przypadł mi jednak do gustu.

Zacznę od bohaterów – wszyscy, poza wiedźmą, wydają mi się irytujący. Napalony szef, jego młoda, nieporadna dziewczyna, niemili bracia (jeszcze jeżdżący samochodem po pijaku) i Ada, która obraża męża, jak tylko ten znika z oczu. Zwyczajnie nie miałam, do kogo się przywiązać i gdy akcja wkroczyła na dalsze tory, złapałam się na tym, że kibicuję kotu.

Jeśli chodzi o fabułę, jak już wspomniałam, samo miejsce akcji mi się podobało, ale jego potencjał w mojej opinii nie został wykorzystany. Zamiast tego przyglądałam się – niezbyt oryginalnym czy ciekawym – interakcjom (głównie kłótniom) bohaterów. Kiedy coś zaczęło się dziać – przy wspomnieniu, że potrącili kota – suspens pojawił się na chwilę, ale nie został długo.

Pojawiło się też trochę niespójności. Samo oszukiwanie wynajmującej przez ludzi, którym chyba pieniędzy nie brakowało (nowe auto, Bali, narty w Szwajcarii) jeszcze mogłabym przełknąć, zrzucając to na raczej paskudny charakter bohaterów. Ale scena, w której bracia mówią o jedzeniu cukierków z choinki robi wrażenie doklejonej na siłę, nie bardzo rozumiem, dlaczego Paweł wspomniał o tej sytuacji i nic z tego nie wynikło. Wykorzystanie konkursowego prezentu również w ostatniej scenie – śladzie jaki postawił kot na lodzie – nie miało żadnego znaczenia dla fabuły. Nie dostrzegam tu też gotyku, raczej zwykły horror.

Mimo tych zarzutów, sam koncept z demonicznym stawem bardzo mi się spodobał, podobnie to, w jaki sposób klątwa została uruchomiona – potrącenie kota i spowodowany tym zwrot akcji były naprawdę zgrabne, nawet jeżeli spodziewałam się, że coś „odpali” stawową klątwę.

Dzięki za udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć Dawid!

Dawno nie miałam okazję czytać żadnych Twoich tekstów i powiem Ci, że gołym okiem widać, że zrobiłeś wielkie postępy. Opowiadanie jest poprawne, napisane fajnym, luźnym językiem i choć niewolne od usterek, to nie przeszkadzają one jakoś wybitnie w lekturze.

Sama fabuła wydaje się dość prosta i myślę, że fajnie byłoby użyć więcej znaków na zarysowanie okoliczności czy też postaci. Dzięki temu niespodziewany atak wampira mógłby wywołać u czytelnika większe emocje, bo przejęliby oni się losem już lubianych bohaterów.

Bohaterów jest sporo, jak na taką długość opowiadania i idzie się pogubić w imionach, tym bardziej, że większość z postaci nie ma cech charakterystycznych, które odróżniałyby ich od pozostałych. Najwięcej „duszy” widać w scenie, w której mówisz o tym, jak terapeuci składają życzenia pacjentom – dużo to mówi o nich jako ludziach i o relacjach pomiędzy bohaterami. Za to skrót życzeń od kierowniczki ośrodka zrobił na mnie wrażenie trochę nienaturalnego, jakbyś po prostu jako autor nie miał ochoty go pisać.

Bardzo do gustu przypadł mi za to pomysł na pokonanie wampira akcesoriami znalezionymi pod choinką i chciałabym wiedzieć, dlaczego Wojtek zażyczył sobie zestawu na wampiry. Końcówka z komentarzami o ocenie zakupu na allegro fajnie puentuje całość jako satyrę.

Dzięki za udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć AP!

Perspektywa karpia i ta jego potrzeba bycia sprzedanym zaciekawiła mnie od początku. Zadawałam sobie pytanie, czy on nie wie, że zostanie zabity, czy po prostu w kulturze karpi to zaszczyt. I tak mniej więcej do etapu wyjęcia go z wanny i przygarnięcia przez Szymona było raczej zabawnie, a potem zrobiło się poważnie.

Powaga ta pojawiła się płynnie, dalej napisana dość lekkim językiem, nie zrobiła wrażenia przejścia na siłę. Perspektywa ryby pewnie pomogła. Mam wrażenie, że to tekst bardzo smutny – ludziach, którzy coś utracili, o Szymonie, trochę o Wiktorze – i równocześnie subtelnie szczęśliwy przez ludzi, ciepłe sceny i przez dobre uczynki. Szczególnie miło mi się zrobiło w sercu przy tej ze strażnikami miejskimi, bo ci tak często przedstawiani są jako złe charaktery, że aż miło, że tu mieli dobrą rolę.

Zakończenie może nie było dla mnie zaskoczeniem, bo gdzieś mi tak świtało, że niezabita ryba spełni życzenie. Nie mam do końca pewności, czy zrozumiałam motyw z Betlejem, czy po prostu niepotrzebnie doszukuję się w nim drugiego dna ponad pielgrzymkę. Przywiodło mi na myśl – pewnie przez imiona – biblijnego Szymona i Jakuba, nawet pogooglowałam chwilę, żeby zobaczyć, czy dobrze łapię powiązanie, ale nie rozwiało to moich wątpliwości, więc mam nadzieję, że zrobisz to Ty.

W każdym razie, z drugim dnem zakończenia czy bez, tekst bardzo udany, rozgrzewający i dobrze świąteczny. Absolutnie cozy fantastyka, ale zabrakło mi porządnego wyeksploatowania wybranego hasła konkursowego – pojawiło się dopiero w końcówce i to dość mgliście, nie było tematem przewodnim tekstu. Dzięki za udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć Cezary!

Moją pierwszą myślą i w trakcie tekstu, i po jego zakończeniu było „O jeżu, to jest RPG. Neuroshima jak nic” i od tamtej pory jestem totalnie ciekawa, czy miałam słuszne skojarzenie i czy rzeczywiście grywasz.

Bo tak, mamy podbramkową sytuację, niedziałające radio i mutantów – zarysowane zgrabnie w pierwszym akapicie, wraz z najważniejszymi cechami bohaterów – co już brzmi jak zagadka pod tytułem „co gracze teraz zrobią”. I rozwiązanie do graczy bardzo pasujące – a walić, machniemy sobie bigos z radioaktywnych grzybów i przeterminowanej kapusty w beczce. „Głupio, ale romantycznie.”

Bardzo mi się to abstrakcyjne, a przy tym fabularnie jak najbardziej sensowne, rozwiązanie spodobało. Myślałam, że będzie podobnie jak np. w filmowej Mgle – bohaterowie zrobią coś głupiego, na przykład nabawią się choroby popromiennej, a zaraz potem przyjdzie ratunek. Uważam, że Twój pomysł był znacznie lepszy i zdecydowanie bardziej oryginalny.

Całościowo oceniając – nie zauważyłam błędów językowych, wszystko było dynamiczne i płynne. Pierwsza śmierć zaskoczyła, „w ich aktualnej sytuacji, było dość logiczne” o kanibalizmie rozśmieszyło (i po raz kolejny zajechało czymś, co mógłby powiedzieć gracz Neuroshimy), a końcówka z Mikołajem-mutantem i doprawieniem bigosu śliwką była świetnym zwieńczeniem tekstu. Wykorzystanie hasła konkursowego pierwsza klasa.

Dzięki za fajną lekturę i udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć Adam!

Dobra, uśmiałam się i to wcale mocno. Zaczyna się spokojnie, od naprawdę dobrego pomysłu na wymianę butów pomiędzy dwoma kalekami. Robi się nieco mrocznie na etapie, w którym wychodzi, że Pożeracz jest (chyba) chory psychicznie i spodziewałam się raczej makabrycznego końca. W każdym razie na pewno nie dzierganych skarpetek. I ta opcja podobała mi się znacznie bardziej.

Masz też w tekście sporo fajnych detali, zaczynając od „:::)”, aż do zdań takich jak poniższe:

Ładny Ci wyszedł ten rysunek, przedstawiający pechowe polowanie, podczas którego straciłeś nogę. Inne rysunki też bardzo ładne. Nie musisz ich więcej przysyłać.

Jeśli chodzi o usterki, ja bym chętnie usłyszała, czy w krainie Pożeracza to imię naprawdę jest normalne. Szkoda, że ten wątek nie został domknięty. Myślę też, że zakończenie byłoby fajniejsze, jakby wcześniej pojawiały się jakieś delikatne foreshadowingi takiego końca, ale wiem też, że przez to mogłoby stracić efekt. Ciężko foreshadowować rzeczy i nie zdradzić za dużo. Językowo zgrabne, a wykorzystanie hasła konkursowego i gatunku bardzo fajne. Jestem ciekawa, jak ci kosmici właściwie wyglądali.

Dzięki za udział w konkursie i serdecznie gratuluję pierwszego miejsca – w pełni zasłużone. Trzymam też kciuki za głosowanie piórkowe – sama byłam wobec nominacji na TAK.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć Mervedinh!

Tekst całkiem w porządku fabularnie, nie wydawał mi się wcale chaotyczny, a wiem, że się takie zarzuty w komentarzach pojawiały. Tylko że moim zdaniem jest to fragment, wstęp do dłuższej historii.

Urywa się właściwie w najciekawszym momencie, kiedy jakieś zagadki są powoli wyjaśniane, ale tak naprawdę nie daje pełnych odpowiedzi – ani co to za bóg, ani jak się wydostał, dlaczego bohaterowie zostali przeniesieni, w jaki sposób i tak dalej.

Spodobało mi się za to rozróżnianie języków, bo w fantasy to często pomijana kwestia, ale potem delikatnie to zaburzyłeś, kiedy wiedźma krzyczała podczas walki we wspólnym, zamiast norskim. ;)

Bohaterowie byli trochę zarysowani, ale moim zdaniem nieco zabrakło im charakteru – wiemy, kim są i co robią w życiu, ale nie dostajemy obrazu jacy są, jakichś cech charakterystycznych, czegoś, po czym dałoby się ich odróżnić.

Świat jako taki nie jest przesadnie oryginalny, ot, magowie, rycerze, małe elfy. Swoją drogą, ich przemiana w potworki skojarzyła mi się z tym filmem, w którym jak się pomoczyło pluszaka, to nagle dostawał zębów, pazurów i chęci mordu. Nie wiem, na ile to słuszne skojarzenie. :p Siak czy tak, na dłuższą metę, światu brakuje nieco własnych cech, to raczej sztampowy świat fantasy.

Językowo na pewno opowiadanie wymaga dopracowania, zdarzyło się sporo błędów. Miałam wrażenie, że tekst pisany był na telefonie przez podmienione losowe słowa na inne (np. imię bohatera na Ryś), zdarzało się też dużo losowych znaków interpunkcyjnych czy zaimki osobowe pisane wielkimi literami.

Radziłabym jednak na przyszłość przejrzeć tekst na większym ekranie, a może i wrzucić do bety – portal ma taką opcję, może nie najwygodniejszą pod kątem technologii, ale działającą. Praca nad tekstem podczas betowania uczy bardzo dużo, więc serdecznie polecam. :)

Niemniej, jak na pierwsze opowiadanie po długiej przerwie, a tak rozumiem przedmowę i uwagi w komentarzach, całkiem nie najgorzej. Wykorzystałeś też dobrze wybrany gatunek oraz hasło konkursowe, choć i tu znalazło się sporo sztampy. Trzymam kciuki za dalsze pisarskie próby i dzięki za napisanie tekstu w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć Bard!

Muszę powiedzieć, że tekst mnie trochę zaskoczył – byłam przekonana, że Kevin zetknie się z jakimś gachem matki, a tu proszę, morderca (przynajmniej, jeśli dobrze rozumiem, ale o tym zaraz). Zdecydowanie ciekawsze rozwinięcie sytuacji.

Przyznam jednak, że pozostało sporo niejasności i nie wiem, czy wszystko zrozumiałam. No bo tak, wychodziłoby na to, że gość trzyma w worku głowę matki, ale właściwie nigdy nie zyskujemy co do tego pewności ani jakiegoś bardziej wiarygodnego potwierdzenia, przez co – moim zdaniem – emocje też nie uderzają odpowiednio. Brakuje mi również rozwiązania kwestii psa, od którego braku wszystko się zaczyna.

Sam dialog pomiędzy mężczyzną a chłopcem zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu, ale uważam, że zyskałby na kilku więcej słowach wyjaśnienia. Ach, i nie za bardzo dopatrzyłam się w tekście fantastyki. Jestem zdania, że najmocniejszym walorem tekstu był pomysł, zarówno ze świąteczną zbrodnią, jak i osadzeniem w roli głównej nieświadomego dziecka.

Co do wykorzystania hasła konkursowego, przyznam, że mam wątpliwości – Kevin sam w domu jest dość znamienny w sytuacji, kiedy dzieciakowi zamordowano matkę i dosłownie został sam w domu, ale samo nawiązanie jest dość luźne i chwilę się zastanawiałam, czy w ogóle celowe. Jeśli tak – fajny pomysł, choć trochę słabo pokreślony. :) Dzięki za lekturę i udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

Niestety, tekst nie bardzo przypadł mi do gustu. Zacznę od początku – już w pierwszym zdaniu walisz niezbyt przyjemnym i nie wnoszącym nic do fabuły stereotypem między oczy. Zestawione z postacią kobiecą, której rolą jest (a) piszczeć, (b) rozstawiać wszystkich po kątach w sposób daleki od miłego, (c) ostatecznie przyznać się do porażki, robi to na mnie raczej kiepskie wrażenie.

Bohaterowie generalnie moim zdaniem nie mają charakterów, a w dodatku mylą się ze sobą – w pierwszej scenie na mostku używasz mnóstwa zamienników imion, takich jak stary, kapitan czy ojciec, a ja, jako czytelnik, nie wiem, z którymi imionami wiążą się niektóre z tych określeń, co tylko wzmaga chaos.

Podobnie sprawa ma się z fabułą. Rozumiem, że chciałeś ujawniać kolejne elementy wydarzeń stopniowo, ale w mojej głowie nie złożyły się one przesadnie w spójną całość. Mamy opętany statek, koszmary jednego z bohaterów i jego „wiedziałem!” przy pierwszym ataku, co nie doczekało się żadnej puenty, atak kosmitów-nakręcanych pasterzy, tajemniczą rzecz, którą wniesiono na statek, ale o której wspomina się tylko raz, jakieś wspomnienie o świętym Mikołaju… no dużo tego i nie robiło na mnie wrażenia spójnego. Realnie nie wiem, co się wydarzyło i dlaczego.

Jest tu sporo fajnych nawiązań do popkultury, filmów, reklam i tak dalej, ale równocześnie w sytuacji, w której statek jest atakowany, jakoś nie widzę jego załogi zastanawiającej się, czy kosmici wyglądają bardziej jak Harry Potter, czy postaci biblijne. I nie był to jedyny niezbyt realistyczny w moich oczach element – w pewnym momencie pada „Wiemy, że to coś nie lubi elektroniki.”, a ja nie wiem, skąd wiemy. Przecież kosmici właśnie wleźli na statek z pewnością napakowany elektroniką po sam kurek. Podobnie niewiarygodne wydało mi się, że „największa jednostka w konstelacji” ma czteroosobową załogę.

Tak więc niestety, ale chaotyczność tekstu, niejasna fabuła, w której urywały się wątki i niezbyt zarysowane postaci, złożyły się na kiepski odbiór tekstu. Jego najmocniejszą stroną były nawiązania do kultury, dobrze wplecione w opowieść (poza jednym przypadkiem wspomnianym wyżej). Dzięki za udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

Żongler, dzięki za przeczytanie i za opinię. :D Cieszę się, że spodobała Ci się bohaterka, wybacz brak krwi na scenie, poprawię się w przyszłości. ;)

Dobrze rozumiem, że ofiarowanie duszy nie zabija ofiary, która żyje sobie dalej bez duszy? D:

Ano. W świecie, w którym wiadomo, że życie po śmierci jest faktem i że się go nigdy nie dostąpi.

Dosadne, zgrabnie nawiązujące do Zielonej Góry.

Jakiś przytyk do Zielonej Góry pójść musiał. :p Z Bachusów udających wrocławskie krasnale ani z braku tramwajów nie było jak się pośmiać, to chociaż ta ich zabójczo oryginalna nazwa. A tak poważnie, to cieszę się, że nawiązanie, choć delikatne, jest jakkolwiek wyczuwalne. :D

Tekst się rozjechał w paru miejscach, np. tu:

Ach, szlag, myślałam, że znalazłam wszystkie takie miejsca. Dzięki.

 

Bard, dzięki za wyjaśnienie. Rozumiem i pod tym kątem, dzisiejszą miarą, Agapicie daleko do dobrego człowieka. To co pokazywałam w opowiadaniu, to po prostu inna kultura i – przede wszystkim – inne czasy.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Gratulacje wszystkim. <3 Komentarze ode mnie będą dziś lub jutro. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

Kto jest bohaterem opowieści? Sługa i wskazana przez niego służka? Czy może kapłanka?

Mnie się tam wydawało, że cała trójka. :p

 

Jeśli służący to trochę mało o nich wiemy, jeśli kapłanka to w mojej ocenie, była tak samo podła jak reszta kapłanów, co raczej nie zachęca do kibicowania tej bohaterce.

Przyznam, że nie bardzo rozumiem, dlaczego zrobiła na Tobie takie wrażenie. Mógłbyś rozwinąć?

 

Nie wiem też co do greckich bogów mają dzikie pola i Piastowie.

Jak napisałam w przedmowie, dzikie pola niewiele, ale reszta tagów jeszcze mniej. :p Jeśli chodzi o Piastów – może poświęciłam za mało przestrzeni tej kwestii w opowiadaniu, ale próbowałam za pośrednictwem Piastów wskazać, jakie to czasy i jakie miejsce. Tak żeby pokazać, że hellenizm przetrwał długo i “wypełzł” nawet na nasze tereny.

 

Dzięki za lekturę i klika!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Gwoli ścisłości, nominacja to Ci wpadła od Golodha, a nie ode mnie. :D Niemniej, przyjemność z lektury zdecydowanie po mojej stronie.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

Przychodzę w związku z nominacją piórkową i od razu mówię, że w głosowaniu będę na TAK. Bardzo przypadł mi do gustu Twój styl – luźny, gawędziarski i angażujący. Zdarzyło się może kilka drobnych błędów, ale nic, co wytrąciłoby mnie z rytmu czytania czy bardzo raziło.

Jestem zdania, że to trudne opowiedzieć gawędę o złożonym temacie i to jeszcze tak, żeby miała fabułę. A tu fabuła bez dwóch zdań jest. Z jednej strony chciałam nazwać ją nieskomplikowaną, ale coś mi w tym nie zagrało i po chwili zastanowienia doszłam do wniosku, że określenie, którego szukam to “nieskomplikowana, ale złożona”. Masz tu bohaterów, którzy są wcale nieoczywiści i na pewno nie czarno-biali. Mędrzec, który chciał dobrze i generał, który mordował dla idei okazali się dobranym duetem. Udało Ci się nadać im charaktery, a potem oprzeć na nich relację.

Najbardziej (poza wspomnianym już gawędziarskim stylem) przypadła mi do gustu zaprezentowana przemiana, bo satyra wyszła Ci z tego naprawdę znakomita. Jest polityka, są politycy, jest sama demokracja i jest lud, a wszystko w trochę krzywym zwierciadle z odpowiednią dawką mądrości. W efekcie proporcje w tekście są zachowane, a i sądzę, że większość czytelników znajdzie tu jakąś myśl dla siebie.

Ode mnie masz też dużego plusa za porównanie kulinarne, w szczególności za to zdanie:

Gdybyż władza była daniem przyrządzonym przez mistrza kuchennego, byłoby pewnie paru takich, co na sam zapach nos by zatkali i pognali precz.

I ładne literacko też jest. :D

No, ale żeby nie było tak kolorowo, mam jeden zarzut. Odniosłam wrażenie, że gawędziarski styl przyczynił się trochę do delikatnego zwolnienia tekstu gdzieś w środkowej części, przez co załamało się – na szczęście na chwilę – dobre, szybkie tempo opowieści. Niewielkie szlify mogłyby to nieco wyrównać.

Niemniej, nie był to problem na tyle duży, aby zmienić mój pozytywny odbiór tekstu. Dzięki i trzymam kciuki za głosowanie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Czekamy na Krokusa jeszcze. :)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Dobra, ten nie ma skrzydełek, ale…

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Dobra! To Ciebie też dopisałam. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Moje teksty czytałaś chyba wszystkie (a ten który bym uznała za wizytówkę to już na pewno;), ale przyszłam powiedzieć, że się bardzo cieszę, że łączność z portalem wraca i jeszcze raz pogratulować. <3

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ja z minimalnym spóźnionym zapłonem przyszłam skomentować ostatnie teksty, bo czas okołoświąteczny okazał się na to nieco zbyt intensywny. :p

 

Fascynator, fajny kolaż. :D Jestem fanką zdjęcia z psem i tekstu o chatki z piernika, którą można zjeść bez młotka. Choć z mojego doświadczenia, młotek jednak bywał potrzebny. :p

Arni, wielkie serduszko za szorcik o dinozaurach, szkoda tylko, że taki smutny. Ale wizja tyranozaura próbującego powiesić łańcuch świąteczny trochę to nadrabia.

Vacter, drugie serduszko za pociągnięcie tematu dinozaurów. No i komentarz o dramach. :D

Bail, nie wiem, czy miało być depresyjnie, ale ja tam się głównie pośmiałam z okołoświątecznego narzekania. :D Dobre.

Koala, a miły obrazek, taki rodzinny.

Irka, limit na pewno wybaczony na takiego szorcika. :D Podoba mi się koncept takiego rozdawania prezentów. Dobry patent!

 

Uf. Wybaczcie zwłokę. Mam nadzieję, że święta mieliście jak najpiękniejsze i korzystając z tego, że jeszcze początek stycznia życzę wszystkim co najmniej znośnego roku. :p A najlepiej to szczęśliwego!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Realuc, w takim razie wpisuję. :D

Młody pisarz, masz jakieś preferencje co do dnia? Ja bym proponowała środę albo sobotę, jeśli to by Ci odpowiadało.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

O kurde, jaki las rąk z początkiem roku. Witamy z powrotem. Moja propozycja to piątek. Gra? :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Super, dzięki wszystkim, zaraz powpisuję. :D Zapraszamy od stycznia!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

O, super, że tylu chętnych. :D

To proponuję tak:

BosmanMat – poniedziałek

cezary_cezary – środa

silver_advent – piątek

 

Wtedy będziemy mieć w każdy dzień trzy osoby. Pasuje Wam? :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Dzięki za zaufanie, drodzy, i gratuluję wszystkim. <3 Widzimy się w loży od stycznia. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Arnubis

BarbarianCataphract

dogsdumpling

Finkla

Golodh

Irka_Luz

Krar85

Krokus

MrBrightside

Oidrin

Ślimak Zagłady

Zygfryd89

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

Przyszłam w imię nadrabiania tegorocznych piórek. :D Muszę powiedzieć, że stylizacja językowa na początku nieco mnie męczyła, ale pod koniec tekstu byłam już absolutnie pod wrażeniem, jak dobrze udało Ci się dopasować styl do fabuły. Bardzo to dodawało klimatu tekstowi, który generalnie jako całość ma świetną i dopracowaną atmosferę.

Przypadło mi do gustu zawiązanie akcji – jednocześnie proste i bardzo sprawne, dobrze uzasadniające motywacje bohaterów. Muszę jednak powiedzieć, że fabuła nieco mi się dłużyła. Zarówno poszukiwania kultu Bachusa, jak i kolejne “komnaty” czy jak nazwać światy, do których wpadali bohaterowie, zrobiły na mnie wrażenie przewidywalnych, a przez to niekoniecznie utrzymywały napięcie. Podobnie po wszystkim, co widziałam, nie zaskoczyło mnie, że krew Bachusa była, cóż, krwią.

Zdecydowanie bardziej, moim zdaniem, wyszli Ci bohaterowie. Z jednej strony, nie są bardzo oryginalni na tle tekstów z tej kategorii, z drugiej jednak są wyraziści, nie są “bohaterami jednej cechy”. Każdy z nich ma charakter, który faktycznie dobrze ich od siebie odróżnia. Mają też coś, dzięki czemu ja, jako czytelnik, mogłam im kibicować w poczynaniach, pomimo różnych wad.

Chyba tyle przyszło mi do głowy podczas lektury. Fajny tekst i nie dziwię się, że zgarnął piórko, nawet jeżeli mnie akcją aż tak nie kupił. :D No i że powtórzę – bo warto – stylizacja złoto.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Gratki <3

 

Gravel w ramach warna powinna nie mieć możliwości zrezygnować z kolejnego roku lożingowania. :3

O, to jest jakiś pomysł! :p

 

Zresztą uważam, że wszystkie cztery teksty – mimo moich zastrzeżeń – raczej nadawałaby się do publikacji:P

A tu się muszę zgodzić z Golodhem, poziom tekstów bardzo wysoki w tym miesiącu.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Nadrabiam teksty, których jeszcze nie skomentowałam. Ruchliwy weekend z pierwszą wigilią odciągnął mnie nieco do świata pozainternetowego. :D

 

cezary_cezary, fajny klimacik, trochę mrocznie, a głównie ciepło. <3 I piątka za diabła!

krar85, mroczny ten Święty Mikołaj. W Rudolfie nie tak to opowiadali. :o Ale podobało mi się, dobrze nabudowane napięcie. :D

Monique.M, trochę czekałam na wejście wiedźmy, skoro byli Jaś i Małgosia. :D Ale ja bym się na takie słodkie święta totalnie pisała. Osobny żołądek na cukier już mam przygotowany.

dogs, w sumie bardzo niepokojąca historyjka. Zastanawiam się teraz, czy prawie-babcia to na pewno człowiek i żałuję, że nie wiem, co robi na strychu, ale czuć smutek w tym ostatnim zdaniu szorcika.

MrB, widzę, że idziemy w smutne tony. Spodziewałam się faktycznie jakiegoś ciepłego zakończenia, takiego jak słowa mężczyzny, ale myśli narratorki jednak wzięły górę. Ciekawy, choć prosty, twist. Podobało mi się.

Tarnino, Koalo, a pośmiałam się. Po co komu firma, jak można mieć klub fantastyki? :p

Krokus, w przeciwieństwie do Matiego nabrałam jakichś podejrzeń, jak mu elfka sukcesu poszła do sypialni. Bardzo zgrabne i zabawne. XD

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć Rybo!

Przeczytałam sobie Twój tekst dzisiaj rano i był to dobry początek dnia. W przedmowie piszesz, że nie umiesz w romanse, a jak na moje, wyszła Ci tu bardzo ładna i klimatyczna opowieść. Podoba mi się świat stepów, podoba mi się kontrast pomiędzy kobietą, która przybyła z nowego świata a Prawdziwymi Ludźmi, do których należały te ziemie. Ich relacja, opisana przez pryzmat zwierzęcia, wydaje się bardzo prawdziwa, a mistyka tylko jej pomaga.

Dobrze rozgrywasz też zagrożenie – wprowadzasz je w pierwszej scenie, a potem zostawiasz w domyśle, pozwalając czytelnikowi obserwować nieco bardziej sielskie scenki, jednak Głód był na tyle wyrazisty, że nie zniknął całkowicie ze świadomości. Miałam poczucie oczekiwania na zagrożenie, choć fabuła była dość spokojna. A ten pierwszy akapit tekstu – no złoto.

Z wad wskazałabym to, co się z tego co widzę w komentarzach pojawiało – pośpiech. Z tym, że w relacji bohaterek mnie on tak nie przeszkadzał, odniosłam wrażenie, że to uczucie miało być trochę jak z krainy snów, delikatne i nienachalne. I nie potrzebowałam pocałunku, żeby je zauważyć. ;) Niemniej, bardziej ukuła mnie scena odejścia Ścigającej się z Wiatrem z ojcem. Tu było trochę pola do większej liczby słów, do większych wyjaśnień, może poszerzenia historii reszty plemienia, które ginęło w morderczej wędrówce. Nie wiem dokładnie, ale faktycznie czuć tu pośpiech i nie wyjaśnia się jego przyczyna.

Mimo tych wad, jest to aktualnie jedno z moich ulubionych piórkowych opowiadań tego roku. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Trzymam kciuki, żeby tekst jednak wpadł w ramy konkursu albo poprzez ścięcie do limitu, albo skomentowanie odpowiednio dużej liczby tekstów. Komentarz w związku z tym będzie po konkursie, a na razie daję tylko znać, że przeczytałam.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Nowa Fantastyka