Profil użytkownika


komentarze: 106, w dziale opowiadań: 99, opowiadania: 70

Ostatnie sto komentarzy

Przyjemna, lekka historyjka. Bawisz się schematami. Rozbawiło mnie nieudolne postarzanie druida. A łowczy to cwany jest, nawet na smoka haka znalazł. Ze szczegółów technicznych:

 

Intrygująca teoria, panie dygnitarzu… W swym długim życiu prowadziłem już setki dysput filozoficznych. Nigdy jednak nie miałem okazji bronić niezaprzeczalnego faktu samoistnienia. Hmmmm… to może być intrygujące.

Zbędne powtórzenie. 

 

Wyglądał, jakby miał się zaraz się rozpłakać. 

 

słówko ze szlachetnym panem łowczym?

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Oooo, czytelnik tutaj?! Bardzo mi miło. Zwłaszcza, że się podobało ;)

Ciekawe skojarzenie, zapewne słuszne, bo “Ziemiomorze” czytałem na krótko przed napisaniem opowiadania i mnie zachwyciło. Bardzo więc prawdopodobne, że się podświadomie na mistrzyni Le Guin wzorowałem. 

Cóż, skoro czytelnicy czekają, to chyba jednak w końcu będę musiał się zabrać za robotę. 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Najmroczniejszy loch to coś podobnego

Rozumiem takie wyjaśnienie, Gothica oczywiście kojarzę :) W takim razie może to kwestia nazwy. Chodzi o to, że przykładowo nazwa “kolonia karna” oddaje ciut lepiej istotę miejsca, niż “najmroczniejszy loch”. Bo Twoja nazwa kojarzy się raczej z bezczynnym odbywaniem kary w izolacji. A przynajmniej jak ja słyszę loch, to wyobraźnia podpowiada łańcuch, albo kratę w głębokiej piwnicy, ewentualnie jaskini. Niekoniecznie więc przymusową pracę. To oczywiście bardzo subiektywna kwestia, ale może warto wtedy zmienić nazwę lochu na coś bardziej oddającego sedno kary. Albo doprecyzować w wyroku, że to będzie katorga, a nie tylko więzienie. Jasne, bohaterowie opowiadania pewnie i tak wiedzą, czym “najmroczniejszy loch” jest, ale strażnik ogłaszając wyrok mógł, choćby po to, żeby zaszydzić z więźnia, dorzucić jakiś komentarz, a dzięki temu dowie się i czytelnik.

Co do dalszych losów, to ciężko powiedzieć. To opowiadanie to było trochę za mało, żeby jakoś mnie porwała historia bohatera. Za mało poznałem jego i świat, w którym akcja się dzieje. Więc są to dwa elementy, które warto żebyś drugim razem rozbudował lekko. Z racji że czytało się dobrze (jak wspomniałem klimat jest) to mogę zapewnić, że jeśli wrzucisz ciąg dalszy, to przeczytam (a więc zapewne i skomentuję).

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Trochę chaotyczne opowiadanie, ale czytało się nieźle. Na plus dobrze zbudowany mroczno tajemniczy klimat . Kilkukrotnie gubiłem podmiot, zwłaszcza na początku w chacie. I chyba nie do końca zrozumiałem zakończenie. Znachor zabił strażnika, który przyłapał go na grzebaniu w zwłokach? Ale chwilę później odkrył skuteczne lekarstwo na tajemniczą chorobę? I nie zdążył o tym nikomu powiedzieć, bo został uwięziony i oskarżony? Skąd wiadomo, że to akurat ten znachor zabił strażnika? Bo miał najbliżej – to trochę za słaby argument. 

Postać w sięgającym ziemi płaszczu z kapturem dobyła igły. … Drugie wbicie igły w skórę. Skowyt. Knebel.

Ten opis bardziej sugeruje tortury. A później wyjaśniasz, że ranny sam przyszedł prosząc o uratowanie ręki. Uzdrowiciel powinien mu dać knebel na samym początku zabiegu, żeby sobie jeszcze języka przypadkiem nie odgryzł.

Zakrwawione rękawice zniknęły z dłoni tak jak monety wyciągane przez uzdrowiciela z kabzy.

W ogóle nie przemówiło do mnie to porównanie. Te monety znikały? Przecież kładł je na stole. I brakuje przecinka przy “tak, jak”.

Uczciwa wymiana

Brakuje kropki.

ratuje łapę

ratuję łapę

Jednak żadne ciało wśród setek innych nie wydało na równie smakowite.

Chodziło Ci o jedno z tych dwóch? “nie wydało się równie (albo: nie wydawało się)”, “nie wyglądało na równie”

powodując u niezaprawionych o ból głowy.

“O” zbędne. A może lepiej:

“powodując u nieprzyzwyczajonych ból głowy”

szarlatan o imieniu nieznanym z wioski Herzm jest oskarżony o: szarlataństwo,

Powtórzenie

Najmroczniejszy loch!

Dlaczego nie śmierć? Jest wojna, komu by się chciało zajmować transportem więźniów. Powiesić na pierwszym drzewie i po kłopocie ;)

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Technicznie szału nie było, ale wyłapałem głównie szczegóły, więc to da się dopracować. Ogólnie czytało się nieźle. Pomysł jest, humor też. Również przeczytałbym coś dłuższego w tym stylu chętnie, bo w tym kawałku zbyt dużo nie ma do oceny. Ot przyzwoicie zarysowana bohaterka i kawałek świata, który zaciekawił.

 

Dzięki temu jakże banalnemu dialogowi Aveline dowiedziała się, że: zasobu i dane firmy są bezpieczne, mimo prób infiltracji, ochrona namierzyła szpiega.

Trochę niezgrabnie to brzmi, może coś w stylu:

Dzięki temu jakże banalnemu dialogowi Aveline dowiedziała się, że mimo prób infiltracji zasoby i dane firmy są bezpieczne, a ochrona namierzyła szpiega.

pomieszczenie wyglądała na

pomieszczenie wyglądało na

kontrolowana atmosferą

kontrolowaną atmosferą

Wkroczył w czeluści

Wkroczyła w czeluści

Głupi Hakelber! Krzyczała jej podświadomość. 

Skoro to jest myśl, to warto jakoś wyróżnić w tekście. Może kursywą?

Facet kilkakrotnie, spotkał się z nią.

Zbędny przecinek.

Jej myśli krążyły uparcie wokoło zagadnienia. Czy to możliwe, że …

W sumie to sugerowałbym przerobić cały ten akapit. Przemyślenia bohaterki mieszają się z komentarzem narratora. Czyta się to dziwnie.

Pozornie nic nie wskazywało na to, iż w jej sercu zakiełkowało ziarenko miłości. Niemniej w jej sercu pojawiło się dziwne ciepło.

Powtórzenie.

W świecie gdzie klonowanie jest na porządku dziennym, Hakelber odzyska go[-,] za kilka miesięcy, ale nie dowie się o tym, co tu zaszło.

Zbędny przecinek. W ogóle sugerowałbym jeszcze raz przyjrzeć się interpunkcji w całym tekście, bo chwilami wyszło niezgrabnie.

Po co przyszłego męża stresować. To znaczy, po co stresować go bez sensownie określonego konkretnego celu. Tym ostatnim w przyszłości zajmą się ich dzieci.

No dobra, jednak cały ostatni akapit spróbuj lekko uporządkować. Bo to również zgrzyta.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Bardzo ciekawe opowiadanie, czytałem z przyjemnością, choć zgadzam się, że gdzieś na etapie płynięcia łodzią zaczynało lekko nużyć . Ale rozkręciło się, gdy się w końcu zorientowałem o co chodziło z dzwonami i głosami. O ile motyw wplecenia autora do opowiadania oklepany, to nawiązanie do czytelników było udanym zabiegiem. Ogólnie realizacja efektowna, warsztat na najwyższym poziomie. Samą postać Quetzalcoatla zdążyłem już polubić, więc mam nadzieję na ciąg dalszy. 

Podejrzewam, że oni nawet w roli seryjnych morderców wypadliby sympatycznie. ;-)

Ciekaw jestem, czy wystarczy Ci odwagi, żeby to sprawdzić :D

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Raczej nie jestem docelowym czytelnikiem tego typu opowiadań. Praktycznie brak akcji i dialogów, a za to relacja wydarzeń i sporo przemyśleń bohaterki (uroki narracji pierwszoosobowej), z którą nijak nie potrafiłem się zidentyfikować, żeby choć trochę poruszyło mnie to, co przeżywała. Niemniej opowiadanie ma w sobie to coś, dzięki czemu samo się czytało, nie chciałem przerywać (co mnie w sumie zaskoczyło). Coś co CM trafnie określił “poczytnością”. Aż chce się poznać świat, który wykreowałaś i dowiedzieć, co się działo dalej. Więc postanowiłem skomentować, i podkreślić, że doceniam bardzo dobry warsztat. Historia na której się wzorowałaś prosta do odgadnięcia, ale nie przeszkadzało to w odbiorze tekstu. Zgadzam się z przedmówcami, że chwilami logika zawodzi, ale skoro jest tag baśń, to się czepiał nie będę.

Trochę się pogubiło parę razy. Chociaż w tym pierwszym przypadku to sam nie wiem, jak jest prawidłowo.

padłam na ziemię jak długa i pozwoliłam się Morfeuszowi zabrać do krainy snów.

padłam na ziemię jak długa i pozwoliłam Morfeuszowi zabrać się do krainy snów.

Ocknęłam, gdy już świtało.

Ocknęłam się, gdy już świtało.

Na czworakach dotarłam się do materaca i niemalże natychmiast zasnęłam.

Na czworakach dotarłam do materaca i niemalże natychmiast zasnęłam.

I jeszcze dwie litrówki:

ledwo zanim nadążyłam

ledwo za nim nadążyłam

którymi ja sama przez cały mój pobyt na wyspie nie miałam zbyt ej styczności

którymi ja sama przez cały mój pobyt na wyspie nie miałam zbytniej styczności

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Dla ułatwienia komentarz podzielę na części :)

Rozdział 1. wyszedł bardzo dobrze. Czuć jak niestabilna jest Sigyn, jak łatwo wpada w panikę, zwłaszcza tutaj:

Powiało mocniej. Zatrzeszczały pnie. Liście zaszeleściły głośniej w koronach i co gorsza, w krzakach. 

Tylko tyle wystarczyło, by skłonić ją do ucieczki.

Oszczędne zdania i późniejsze przeplatanie rzeczywistości z urojeniami ładnie się zgrały. W dalszej części dialogi wyszły naturalnie. I podoba mi się gładkie przejście od akcji do opisu pól Thrudheimu. Zatrzymałem się na maszynach parowych i pociągach, bo jakoś nie do końca mi pasują do wyobrażenia Asgardu, ale to subiektywna kwestia.

Rozdział 2. jest już słabszy, chociaż nadal ciekawi, bo czytelnik dostaje sporo nowych informacji. Rozmowa z Lokim znów wyszła dobrze. 

Ogólnie to fragmenty w których występują Loki lub Thor są najlepszą częścią opowiadania. Obu bohaterów nieźle zarysowałaś, mimo że na Thora przeznaczyłaś bardzo mało miejsca.

Rozdział 3. i 4. są za to najsłabszą częścią opowiadania. Akcja za bardzo zwolniła, praktycznie nic się nie dzieje. W rozdziale 3. nie ma ani jednej kwestii dialogowej, to blok tekstu skupiony w sumie na jednym – szukaniu informacji na temat Lokiego. Za dużo też jest czytania gazet, chociaż ich nazwy to akurat plus. Nawet podczas wizyty u notariusza rozmawiają o gazecie. Fakt, że dzieciak w pociągu zrobił to brutalnie, ale przynajmniej przerwał nieszczęsne rozważania bohaterki. Zgrzytnął mi fragment w którym Thor wybiega z pałacu z toporem w ręce. To jakie to są w końcu czasy? Bo dżentelmen z toporem jakoś mi nie pasuje. 

Rozdział 5. wrócił do poziomu pierwszych, sen wyszedł ciekawie, a potem, po krótkim spowolnieniu na ogarnięcie się bohaterki, zaczęło się robić jeszcze lepiej. Cała scena przy głazie, mimo że długa, jest udana. Wydaje mi się, że umieszczenie rozważań o Lokim niemal tylko tutaj, wplecionych w rozmowę, wystarczyłoby, żeby czytelnik dostrzegł rozterki Sigyn i wystarczająco poznał zarys historii.

Niby rozdział 6. to tak samo jak 3. i 4. przekazanie czytelnikowi dużej ilości informacji o czymś, co się już wydarzyło, ale zrobiony o wiele lepiej. Jest chyba nawet dłuższy, niż 3. i 4. razem wzięte, a w ogóle nie nużył. Dzięki wpleceniu opowieści w dialog, z dodatkowymi urozmaiceniami, jak te wszystkie obrazy formowane z dymu z fajki (świetny pomysł i wykonanie) czytało się go bardzo płynnie. Rozczarował mnie za to finał. Niestety nie domyśliłem się, kim ostatecznie jest Przyjaciel. A wydaje mi się to kluczowe dla zrozumienia historii Sigyn.

Na plus również dobrze dobrane tytuły podrozdziałów. I ładne rysunki.

Technicznie nieźle. Szkoda, że nie wprowadziłaś poprawek wskazanych przez regulatorzy. Niżej dodatkowe parę szczegółów, które wyłapałem:

Ptępiała jego czyn

Potępiała jego czyn

Prawie się przy przewróciła.

Prawie się przy tym przewróciła.

jest zagrożona,

Przecinek zamiast kropki.

Podsumowując uważam całość za udane opowiadanie, dobrze połączyłaś w całość kilka ciekawych motywów, klik się należy.

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Solidne opowiadanie, czytało się przyjemnie, historia wciągnęła. Nie nużyło chyba w żadnym momencie, mimo że większość tekstu to opisy. Zwłaszcza początek bardzo dobry, zwrócił uwagę i wzbudził zainteresowanie. Końcówka trochę zbyt gwałtowna, jakbyś ciął. Budujesz napięcie, zbliża się ta wielka walka dwóch sił, a tu parę zdań, wymiana kilku ciosów i koniec. Trochę fajerwerków według mnie by nie zaszkodziło ;) Bohaterowie dobrze zarysowani, między Zahakiem i Zandą powstała ciekawa, wyraźna więź, a Fiorenza poznałem na tyle dobrze, żeby faktycznie zacząć mu kibicować. Technicznie również nie mam zastrzeżeń, poza tym:

Jego twarz wyglądała, jakby dostał postradał zmysły.

Coś tu nie gra.

Chłopcy byli zdrowi, żywotni, odważni, ale wciąż tylko ludźmi, a krew rozrzedzona tak mocno, że poza zdrowiem nie posiadali nic więcej ze swojego przodka.

Coś mi zgrzyta w tym zdaniu i to dwukrotnie. Chyba w ogóle podzieliłbym to na dwa zdania. Coś w tym stylu:

Chłopcy byli zdrowymi, żywotnymi, odważnymi, ale wciąż tylko ludźmi. A krew mieli rozrzedzona tak mocno, że poza zdrowiem nie posiadali nic więcej ze swojego przodka.

 

Myślę, że klik będzie zasłużony.

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Cóż autorze, poleciłeś mi przeczytać ten tekst to i go skomentuję. Opowiadanie wyszło Ci lekkie i zabawne. Uśmiechnąłem się w paru miejscach, szczególnie początek był dobry. Końcówka też ciekawa. Mnie zaskoczyła. Absurdu było faktycznie dużo, ale myślę, że nie przesadziłeś, więc to na plus. Ogólnie oceniam znacznie lepiej, niż “Germańskie porachunki”, ale wiadomo, kwestia subiektywna. W jednym miejscu tekst Ci się rozjechał:

Nie wrócę do kobiety, która

uważa mnie za swoją wyłączną własność.

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Mam mieszane uczucia po przeczytaniu. Z jednej strony pomysł ciekawy, ale z drugiej wykonanie mi nie podeszło. Dialogi brzmiały mi bardzo nienaturalnie (choć jak widzę po opinii przedmówców, to bardzo subiektywna kwestia), nawet po uwzględnieniu, że chwilami bawili się w mowę stylizowaną. Postać Wandy dobrze zarysowana, ale serio skończyli w łóżku parę minut po tym, jak w ogóle poznała jego imię? Gdzie chwilę wcześniej określiła go jako brzydkiego gbura? I jeszcze narzeka, że do tej pory spotykała się “wyłącznie z dupkami albo psychopatami”? Zupełnie nie ogarniam tej postaci. Nie wiem, na ile przejaskrawienie i absurd były w tekście zamierzone, ale sądząc po końcówce raczej bardzo. Chyba po prostu ten tekst nie jest dla mnie.

Technicznie nie było źle, chociaż czytając pierwszy akapit odniosłem dziwne wrażenie, że sypialnia była pokojem wejściowym. I wyłapałem dwa szczegóły:

kontynuowała

Brak kropki na końcu zdania.

pasterka

Czy może paterka?

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Solidny, dobrze napisany tekst. Czytałem z przyjemnością. Mimo, że przez braki w znajomości historii starożytnego Rzymu chwilami się gubiłem, a było w czym, bo postaci wprowadziłeś dużo, to i tak ostatecznie wszystko wydało mi się logicznie połączone i stanowi zamkniętą całość. Może tylko troszkę historia się dłużyła w środku, nie potrafię powiedzieć, gdzie dokładnie. W ogóle bardzo ciekawy pomysł z wysłaniem rzymianina do Asgardu. I te walkirie, to jednak przebiegłe są. Szkoda, że zabrakło Ci znaków na końcową reakcję Odyna, bo sąd nad Brunhildą wyszedł bardzo dobrze, czuć było emocje bohaterów :) Technicznie jeden szczegół wyłapałem:

A ona już wiedziała już, co z nim dalej zrobić.

Myślę, że klik będzie zasłużony.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Opowiadanie czytało mi się dobrze i szybko. Nie było to coś, co skłania do głębszej refleksji, ale lubię sobie czasem poczytać klasyczne fantasy, tak dla samej przyjemności z czytania, więc ogólnie jestem zadowolony z lektury. Akcję prowadziłeś w dobrym tempie, duża ilość dialogów w stosunku do opisów zadziałała jak należy.

Fabularnie nie specjalnie coś mnie zaskoczyło. Na to, że naczelnik jest w jakiś sposób powiązany z potworami wpadłem dosyć szybko, bo już na początku, gdy się poskarży, że naszyjnik mu przeszkadza. Bo gdyby to był atrybut władzy, to by go zawsze miał na wierzchu, gdyby tylko błyskotka, to by raczej był zrobiony tak, żeby nie przeszkadzał. Musiał więc to być jakiś talizman i to dosyć istotny. Szczególnie, że jego opis jest po środku dialogów, więc po coś na pewno zwracasz na niego uwagę czytelnika. Chyba że po prostu to ja jestem przewrażliwiony na punkcie takich talizmanów, bo są bardzo popularnym motywem. I jeszcze podpytał, czy jakiegoś maga mają. Ogólnie odniosłem wrażenie, że coś ukrywa przed oddziałem.

Pozostałe wydarzenie też dosyć klasyczne, oddział walkę musiał wygrać, odsiecz musiała przybyć, ktoś musiał w porę zatrzymać miecz, żeby nie doszło do jatki wewnątrz oddziału. A może nie musiało to wszystko przebiegać pomyślnie? Małe nieszczęście i może byłby efekt zaskoczenia. Tak jak w chwili, gdy Tereneg zorientował się, że ma tylko jedną miksturę. Niemniej widać, że miałeś pomysł na historię i jak najbardziej stanowi ona spójną, zamkniętą całość.

Jeśli chodzi o same postacie, to raczej klasyki, przyzwoicie zarysowane, ale jednak. Najbardziej rzucili mi się w oczy dwaj, Mael i Cernunnos. Pierwszy już na początku, ponieważ wygadany piękniś w zbrojnym oddziale daje nadzieję na zabawne wpadki i niestety trochę się na nim zawiodłem, a drugi dlatego, że faktycznie okazał się ciekawym mieszańcem i udowodnił, że niesłusznie spychano go na margines. Nie rozumiem zupełnie zachowania Terenega. Łagodnie mówiąc słaby z niego dowódca. Najbardziej stracił, gdy zaczął ze szczegółami o Cernunnosie opowiadać. No nijak takie zachowanie nie przystoi, nawet jak podwładnego nie lubi. Do tego wydał się trochę nierozgarnięty, gdy dał się ugadać w karczmie Giezminowi, mimo że było parę znacznych przesłanek, że coś jest nie tak.

Dialogi porządnie zrobione, jak dla mnie to wyszły wystarczająco naturalnie. Ogólnie technicznie jest dobrze, większych zgrzytów nie było. W tych paru miejscach się zatrzymałem:

Promienie słońca, rozpoczynającego swoją codzienną wędrówkę po nieboskłonie, coraz śmielej wkradały się do pokoju na piętrze miejscowej gospody. Z czasem tylko światło dzienne coraz bardziej raziło śpiące w pokoju postacie.

Dziwnie brzmi drugie zdanie, “tylko” bym wyrzucił. I “pokój” jest małym powtórzeniem, z pierwszego zdania wynika, gdzie się akcja toczy. 

wioski opowiedział gromko

wioski odpowiedział gromko

Literówka

A podczas tej walki coś się posypało:

Kolejne wściekłe ataki złamały jedną z rąk Iznisa i powaliły.

Czegoś mi tu brakuje. Bo ataki chyba nie mogły powalić ręki. Może:

Kolejne wściekłe ataki złamały jedną z rąk Iznisa i powaliły go na ziemię.

Wtem Urdar, nie będący w centrum zainteresowania bestii, wykorzystał moment i wyciągając z cholewy długi nóż, wbił go w lewę ramię wilkołaka. Ten, po otrzymanym ciosie, obrócił się i próbował zagłębić kły w uporczywie tnącym go niziołku. Wtem srogie uderzenie ciężkiej, krasnoludzkiej pięści prosto w pysk, zamroczyło potwora na krótki moment.

Niby “wtem” nie występuje bardzo blisko siebie, ale z racji szybkiej akcji i tak rzuca się w oczy, zamieniłbym na coś innego. Druga kwestia, że Urdar wbił nóż wyciągając go z cholewy? Wyobraziłem sobie, że musiałby okrakiem siedzieć na łapie wilkołaka w tym celu :) Może to nie błąd, ale się rzuciło w oczy. I jeszcze “lewe”, literówka.

Najpierw napisałem komentarz, a potem przeczytałem komentarze przedmówców i zgadzam się w sumie z kilkoma opiniami, więc poniżej jeszcze parę uwag, które szczególnie warto podkreślić. Faktycznie klimat Skyrim i traktowanie opowiadania jako questa stawia go w korzystnym świetle. I również się zgadzam, że na plus stylizowany język i widoczna znajomość klimatu w którym się poruszasz, szczególnie sceny walk zgrabnie wyszły. A z niziołkiem i krasnoludem też miałem parę problemów. Musiałem kilka razy niektóre fragmenty przeczytać, żeby się upewnić, czy to ciągle o tej samej osobie mowa. Na przykład tu równie dobrze może chodzić o dwie różne postacie:

– W życiu bym się nie spodziewał. Nawet w całej zawiści, którą masz względem niego – wycedził przez zęby niziołek.

Krasnolud podszedł do psychicznie rozbitego półelfa i podnosząc go za zdrowe ramię, pomógł mu wstać. 

Podsumowując całość, uważam że to na prawdę dobry debiut, a im więcej osób do niego dotrze i skomentuje, tym lepiej. Klik.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Krótko mówiąc świetny tekst. Piękny świat, zaciekawił mnie od samego początku. Opowiadanie z perspektywy dziecka tylko potęguje niezwykłość i tajemniczość świata wielu księżyców. Do tego istoty utkane z kolorowych cieni, wieczna noc, jedyny słuszny trop i nieosiągalny cel, a to wszystko opisane plastycznym językiem. Bajka. Bardzo ładnie wykorzystany motyw wędrówki, pozornie brutalny układ zawarty z Oku, byłem usatysfakcjonowany, gdy zrozumiałem, na jakiej zasadzie on działa, choć domyślać zacząłem się wcześniej, niż to opisałeś. Bohaterowie przemyślani, każdy ma coś charakterystycznego (i nie mam na myśli księżyca ;) ). Czytało się bardzo przyjemnie. Szczególnie końcówka mi się spodobała bo szczerze kibicowałem Isenie, byłem wręcz pewien, że postąpi słusznie. Aż mi się jej szkoda zrobiło. Inna sprawa, że delikatne granie na emocjach to również duży atut tekstu. Z narzekania to w pewnym momencie tekst zaczął mi się dłużyć, jakoś odkąd zaczęli wędrować we trójkę, ale nie potrafię sprecyzować dlaczego. Technicznie bardzo dobrze, wiem, że to będzie czepialstwo, ale szkoda nie dopracować opowiadania, a wyłapałem parę szczegółów:

 

Smutny widok.

Mając dobry widok na odbite niebo, zaczęła liczyć księżyce.

Za blisko siebie słowo “widok” występuje trochę.

 

Literówki:

Isenia nigdy wcześniej nie wiedziała płonącego wzgórza.

Lortta, zapytana co to takiego,

Były tam loch

Znaleźli mnie, a był ich dokładnie dwadzieścioro pięcioro

nigdy nie wiedzieli narodzin

na swoje drodze

Wiedział, że grupa wymierała i jej czas była policzony, lecz wciąż mogli wędrować pewien czas.

Tu coś się posywało.

pełny gniewy grymas Randyla

W takim razie skąd wiesz, o tych wszystkich rzeczach?

Nie pasuje mi tu przecinek.

ta wymykała dokądś się z obozu.

Dziwnie to brzmi, dałby “się” po “wymykała”.

głupie i dzienne.

Tak miało być? Czy dziecinne?

niezdolna zrobić choćby kroku.

Dziwnie to brzmi.

EDIT: Jeszcze jeden plus, tytuł przyciąga uwagę i świetnie wypełnia się w końcówce.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Łosiocie, miło mi widzieć, że uznajesz uwagi za przydatne :)

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Rapu nie lubię, więc do głównego bohatera od początku czułem niechęć, a wstęp wydaje mi się przydługi. Postać Wodza mogłaby być bardziej wyrazista i władcza. Ale tekst uważam za dobry. Broni się sceną w nocy, która została bardzo solidnie przedstawiona. Łatwo się wczułem i odkąd bohater zauważył postacie w garniturach, tekst wciągnął, aż zapomniałem szukać zgrzytów ;) Ale wcześniej coś tam wyłapałem:

Od razu zamilkł i skulił się nieco, Kozioł skrępowany własną niezręcznością.

Dziwnie to brzmi. Może lepszy taki szyk?

Kozioł od razu zamilkł i skulił się nieco, skrępowany własną niezręcznością.

Ale prawda była taka, że nic miało prawa go zaskoczyć i zagrożenie rutyną było spore.

Nie rozumiem tego zdania.

przedłużanie spotkania o tej porze, pod czujnym okiem Wodza o cechach Strażnika[+], było ryzykowne. 

Teraz oczywiście, wszystkie loże były puste i schowane w półmroku, sterowanie budynku przyciemniło bowiem mocno światła.

Pierwszy przecinek zbędny?

Sprawdził telefon i zaklął widząc, że urządzenie jest kompletnie rozładowane. Minęło kilka koszmarnych długich sekund i, w końcu, na zaspanej twarzy Jana pojawiło się zrozumienie. 

Odniosłem wrażenie, że zrozumienie dotyczyło telefonu, a bohatere zaklął, bo się wystraszył, że zaspał na spotkanie, więc w następnym akapicie się zatrzymałem, bo zupełnie nie wiedziałem co się stało. Brakuje mi jakiejś wzmianki, że nadal jest noc.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Mnie aż tak nie porwały przemyślenia Charona, ale zgadzam się, że ciekawie było przeczytać opowieść z jego perspektywy. Warsztat bardzo dobry, czytało się płynnie. Dwa szczegóły:

Nowoprzybyli, jak \zwykle,

Tego “\” raczej nie powinno tu być.

Całkiem niedawno chiton całkowicie się już porwał

Nie wiem, czy to już powtórzenie, ale rzuca się w oczy.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Bardzo ładnie napisane, język barwny, jak te kamienie. Szkoda, że krótka historyjka, ale to też nadaje pewien urok. Więc ogólnie mi się podobało. Specem od interpunkcji nie jestem, ale tu mam wątpliwości:

nieodgadnioną naturę jaspisu krążącego pomiędzy żółcią a czerwienią, ocierającego się leniwie, niczym kot[+], o krwawy granat.

Dałbym przecinek, bo na razie można odczytać, że jaspis ociera się tak, jak kot [ociera się] o krwawy granat.

koty tam dzikie są, od lwów waszych mniejsze, ale bojowe, dziksze bardziej, co terytorium swego pilnują zacięcie, a i karawanę potrafią na manowce zwieść płaczem, co dziecko udatnie naśladują.

W końcówce coś mi zgrzyta. Może bardziej by pasowało:

“płaczem, co dziecka udatnie naśladują”

albo

“płaczem, bowiem dziecko udatnie naśladują”

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Anonimie, aż spojrzałem z ciekawości na temat Waletynkowy i wychodzi mi na to, że “dobrze się czytało” jest poza skalą. Nie wiem, czy to dobrze :(

Skala Anet:

Fajne ;-) – top top top

Ładne ;-) – top top

Sympatyczne ;-) – top

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Nie wiem, czy połapałbym się, nie znając poprzedniego opowiadania (“Dziewczyna u płota” dla tych, którzy nie znają). Ale coś tam jeszcze kojarzyłem, więc czytałem bez większych problemów. Chociaż wiewiór takiego słowotoku dostał, że konsternacja pułkownika aż mi się udzieliła. Ale do konkretów. Podobało mi się. Bohaterowie jak żywi, dużo treści w małej liczbie znaków, bardzo dobry warsztat. Dwa szczegóły:

Wyślizgnęła spomiędzy drżących palców i upadła w trawę.

Brakuje “się”.

Głęboko zaciągnął się dymem tytoniowym i nieuważnie rozejrzał się po obejściu.

A tu jest za dużo “się”.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Po zastanowieniu dorzucam klika. Już paru osobom wspominałem o tym tekście, czyli że podświadomie uznałem za wart polecenia.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Miło, że przeczytałeś. Mam kilka pomysłów, ale na razie są w zawieszeniu, tak samo, jak kontynuacja tego. Skupiłem się bardziej na czytaniu i ewentualnym komentowaniu, jeszcze trochę się pouczę bazując na tym, co inni wstawiają, zanim sam zacznę pisać ;)

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Darcon Warga

 

Korzystając z nowo nabytego prawa (o ile dobrze rozumiem wymagania) chciałbym oddać swojego pierwszego klika :)

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Ciekawe opowiadanie, czytało się gładko. Tylko zagadki mnie zawiodły, bo liczyłem, że jakieś nowe poznam, a tu jedne z najbardziej oklepanych użyłeś :( Warsztat dobry, nic nie wyłapałem.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Masz na myśli żeby następnym razem dodać jak na przykład szarpie się z zamkiem ktoś łapie go na gorącym uczynku itd?

Tak, niech mu się chociaż parę razy nie uda, albo natknie się na zabezpieczenia przed jego magią. Albo może niech go ktoś zdemaskuje. O ile wiem kryształ górski jest dosyć popularnym minerałem, może więcej osób go nosi? Gdyby w Twoim świecie był cenny, to niewolnicy nie pozwolono by go zachować.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Mój ogólny odbiór tekstu jest dobry. Czytało się płynnie, historia dosyć ciekawa. Postać głównego bohatera trochę przerysowana. Niby używa prostych sztuczek, ale jakoś bez problemu sobie wchodzi gdzie chce. Każde drzwi otworzy, nikt jego twarzy nie zapamięta. Coś za łatwo mu idzie. Technicznie nieźle, warto się jeszcze raz przecinkom przyjrzeć ewentualnie. W dwóch miejscach wypisałem, że mi zgrzytają, ale jeszcze w kilku też coś było nie tak.

– Nikt mi nie zapłacił mi za zabicie was.

– Nikt nie zapłacił mi za zabicie was.

Odrzuciłem pochodnie.

Odrzuciłem pochodnię.

No chyba, że niósł ich cały stos.

cienika czerwona strużka

cienka czerwona strużka

Zebrałem się i wyszedłem z budynku, w którym ogień, rozszalał się już na dobre.

Zebrałem się i wyszedłem z budynku, w którym ogień rozszalał się już na dobre.

Pod koniec tunelu, poczułem zapach gnijącego mięsa.

Pod koniec tunelu poczułem zapach gnijącego mięsa.

Albo może w ogóle lepiej będzie brzmiało

Przy końcu tunelu poczułem zapach gnijącego mięsa.

– Gdyby nie on nie było by lekarstwa na hastie, która wybiła pół naszego miasta.

Brałem ten lek, ty pewnie też.

Enter zbędny. Bo drugie zdanie to też wypowiedź, prawda? I chyba “byłoby”

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Bardzo przyjemne opowiadanie, dobrze się je czytało. Historia krótka, ale pomysłowa i wciągająca. Nawet nie wiedziałem, że szare wiewiórki są wrogiem rudych, a tu proszę, to gruby spisek jest. Warsztat również dobry, jedno powtórzenie wyłapałem:

Nawet teraz widziała, jak z niepokojem obserwują czającego się niedaleko dachowca, jak wskazują go sobie z wyraźnym niepokojem na pyszczkach.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Początek opowiadania to w sumie dwa bloki tekstu wyjaśniające całe tło, kim są bohaterowie i czego szukają. Dlatego trochę nuży. Później jednak akcja przyspiesza i czyta się lepiej. Zgubiłem się, gdy nagle zapadła noc. Przewodnik chyba powinien wiedzieć, kiedy się wycofać. I niestety również uważam, że wiewiórkę można by zastąpić chociażby przerośniętą małpą i na niczym by opowiadanie nie straciło, więc nie jest ona istotnym elementem. Czytało się ogólnie nieźle, dwa szczegóły:

Powiedzenie na dwie długie chałupy, umieszczone na wysokich palach, wioska[+], mogło być nadużyciem.

Dałbym tu przecinek.

Uprzedzano ją o złym samopoczuciu, więc postanowiła się nie zamartwiać. Hałas lasu dodatkowo drażnił ją, nie poprawiając samopoczucia.

Małe powtórzenie.

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Dobre opowiadanie. Ciekawy pomysł na broń. Tylko wiewiórek trochę szkoda, choć od początku było wiadomo, że coś się szykuje. Główny bohater dobrze zarysowany, można się było wczuć w jego historię. Czytało mi się płynnie, błędów nie wyłapałem.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Dobra, widzę, że nikt nie chce skomentować, to ja spróbuję. Chociaż nie będzie to do końca rzetelna opinia, bo przyznam szczerze, że nie przeczytałem całości dokładnie. Jakoś w połowie, jak uciekali przed zombii, zaczęło mnie trochę opowiadane nużyć i odruchowo przeskakiwałem po tekście, zwłaszcza pomijając opisy, ale czasem i dialogi. Bo niestety uważam, że opowiadanie jest trochę przegadane. Czytania nie ułatwiał nadmiar wulgaryzmów i postaci. Pogadanka z prałatem stanowczo za długa. Nie odczułem klimatu horroru, a taki dałeś tag. To tyle z narzekania. A co do pozytywów, to sam pomysł, choć oklepany (ośrodek eksperymentów na ludziach), został użyty w miarę ciekawie. Może to po prostu nie mój klimat i komuś tekst bardziej podejdzie.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Ciekawa, surrealistyczna wizja. Przemyślenia bohatera zostały zgrabnie zamknięte w krótkiej formie. Czuć jego zagubienie, gdy nie wie, co jest snem, a co prawdą. Czytało się płynnie, nie wyłapałem błędów. 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Świetne opowiadanie. Czytało się bardzo dobrze, żadnych dłużyzn ani zgrzytów. Dopracowane postacie jarla i jego żony i ciekawe starcie dwóch potęg osadzone mocno w klimacie wikingów. Niby klasyka, ale w porządnym wykonaniu, więc przeczytałem z chęcią. Zakończenie jak dla mnie satysfakcjonujące. Technicznie kilka szczegółów bym poprawił:

Deszcz padał nieprzerwanie od samego rana, a przesiąknięta ziemia parowała, spowijając wszystko obłokami pary.

Małe powtórzenie.

U nas dawno skończyłaby morzu!

U nas dawno skończyłaby w morzu!

Razem przed życie

Razem przez życie

okrzykami wspomagali swoich zawodnikom

okrzykami wspomagali swoich zawodników

Nikt więcej nie odważył się stanąć na mu drodze.

Nikt więcej nie odważył się stanąć mu na drodze.

Przyjaciel złapał przyjaciela za ramię.

Celowe powtórzenie?

Kobieta padała martwa na ziemię.

Kobieta padła martwa na ziemię.

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

No jak nic to dopiero początek :) Czytało się przyjemnie, płynnie. Faktycznie utrzymujesz dobre tempo akcji. Ale mam wrażenie, że przeczytałem jakiś prolog powieści, a nie oddzielne opowiadanie. Niby wątek zlecenia zamknięty, ale za to otworzyłeś temat dalszej pracy dla imperium, temat czarodzieja, jego relacji z zabójczynią i zapowiada się, że te dokumenty ktoś będzie próbował odzyskać. I tu brakuje ciągu dalszego. Warsztat dobry, jeden szczegół:

masywną skrzynie.

masywną skrzynię.

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Całkiem zgrabny szort. Aczkolwiek bardziej by pasował jako fragment dłuższego tekstu. Bo na razie, mimo, że dobrze napisana (jak poprawisz błędy wskazane przez przedmówcę) to tylko krótka scenka. Nie pasuje mi ten fragment:

Całe życie sobie to przyrzekała. Całe piętnaście lat.

Mam rozumieć, że już jako niemowlak sobie zaczęła coś przyrzekać? Może wystarczyłoby, że od lat sobie to przyrzekała? Bo ile ona ma, skoro sama nazywa się dzieckiem?

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Anonim się nie martwi, może kolejni czytelnicy będą bardziej domyślni ;) Się okaże za kilka komentarzy.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Ogólnie pomysł ciekawy i czytało się dobrze. Ładnie budujesz nastrój grozy. Ale końcówka zupełnie mnie zaskoczyła. Tak jak bohater, nie rozumiem co się w ogóle stało. 

O jeden puzzle za dużo

Słabo mi brzmi tytuł w takiej postaci. To jest w ogóle prawidłowa odmiana? Znalazłem taką poradę na sjp:

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/puzzle-i-puzzel;13209.html

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Dobre opowiadanie, czyta się lekko i przyjemnie. Wypowiedzi bohaterów brzmią bardzo naturalnie. Sam pomysł na wiewiórkę świetny, aż czuć magię. Jeden szczegół:

Powietrze, które stało się gęste i lepkie[+], uniosło ich pod powałę

Chyba tu brakuje przecinka.

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Hmm, chyba mocny był ten burbon. Liczyłem na ciut bardziej spektakularne zakończenie, bo początek był dobry. Jak czytałem o wiewiórkach w karnym szeregu biegających w te z powrotem, to myślałem, że oblężenie szykują. Ogólnie czytało się dobrze, lekko. Jeden szczegół: 

watek

wątek

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Ciekawy tekst. Niby o tragedii wiewiórki (jak to w ogóle brzmi :/ ) ale przedstawionej lekko i humorystycznie.

Dlaczego musiałem znaleźć się w okolicy laboratorium oddziaływania promieniowania laserowego z materią?

Zatrzymałem się na tym zdaniu. Jakoś mi ta wzmianka o laboratorium nie pasuje. Nie wiem, może nazwa za długa i dlatego zgrzyta?

dźwięk satysfakcji

A jaki to dźwięk?

ugryzienie napromieniowanego człowieka

Rzuca się w oczy, że w tak krótkim tekście aż trzy razy to powtarzasz. Ale sam pomysł zacny.

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Dobre postapo. Solidnie wykreowana postać głównego bohatera. Co do świata, to niezbyt mnie zaciekawił. Niby coś nowego, ale jakoś mało mnie ten pomysł zainteresował. Może gdybym coś więcej się dowiedział byłoby lepiej, ale rozumiem, że sednem opowiadania miały być losy bohatera, a skoro on nic nie wie, to i czytelnik nie powinien. Warsztat dobry, tylko tu coś nie gra:

zoczywszy okazję

[SPOILERY] Dziwi mnie zachowanie Iana, który niby nie ufa w ogóle Nickowi, ale każe mu się asekurować. Raczej powinien zmusić Nica, żeby to on się wspinał. Choć wtedy zakończenie by nie wypaliło. A tak to jest dosyć przewidywalne, ale udane. Na plus zawartość muru, a zwłaszcza to, że głównego bohatera nawet nie specjalnie obeszło, co się w nim znajduje. On po prostu egoistycznie chce przetrwać, widać jego zezwierzęcenie i dobrze to wybrzmiało w ostatnim akapicie.

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

 

Bardzo dobre, ponure opowiadanie. Tytuł świetny, od razu zwraca na siebie uwagę i jest klamrą spinającą fabułę. Solidnie zarysowana postać głównej bohaterki. Świat po wojnie będący tłem przedstawiony w wystarczającym stopniu, dzięki czemu czuć klimat, a jednocześnie nie widziałem zbędnych dłużyzn. Satysfakcjonujące zakończenie. Warsztat również bardzo dobry, nie wyłapałem błędów, poza wspomnianymi wyżej końcówkami, w których czasem coś zgrzyta, np. tu:

Ranię nogę, pieczę jak cholera.

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Na pewno nie traktuję tego jako fanfik, choć można go tak odczytać…

Cóż, ja bez wątpliwości widzę tu fanfik, za dużo elemetnów powiązanych z HP, jak na krótki tekst. Chyba że przemianujesz jakoś ministerstwo (niby nie jest napisane konkretnie, jakie to, ale skojarzenie i tak mam) i pozbędziesz się słówka “mugolski”. Ale czytało się dobrze, gładko. Jest pomysł i jest porządna realizacja. Zwłaszcza końcówka zaskoczyła, a to duży plus. I co do szczegółów technicznych:

jedynej osoby na świecie, które mogła uczynić ją

jedynej osoby na świecie, która mogła uczynić ją

W nocy tuż po nowiu zaczęła warzyć eliksir. W ciągu dnia warzyła maści i eliksiry

Drobne powtórzenie, ale rzuca się w oczy.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Dobry szort. Jest parę elementów, które skutecznie wzbudzają niepokój, choćby podejrzanie niska cena i grube drzwi antywłamaniowe. A potem robi się jeszcze lepiej. Zakończenie również satysfakcjonujące, choć z racji tagu i tytułu przewidywalne.

 

*Jeszcze taki szczegół, że również nie widzę tu fantastyki :(

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Wykonanie słabe, przez co czytało się ciężko. Przecinki szaleją, dużo literówek. Na początku próbowałem wyłapywać błędy, ale po chwili się poddałem, i już tylko te najbardziej przeszkadzające zapisałem. Są poniżej, razem z sugestią poprawek. Zalecam przeczytać całość jeszcze raz. Na plus ciekawy pomysł i zgrabnie zamknięta historia.

 

To znaczy ja[+], Maks Twardowski, siedzę i się gapię, a mój szwagier[+], Rysiek[+], chrapie.

– Andżelika[+], chono tu!

Gdyby to było fajne[+], „Lady w każdej z nas” albo „Tajemnicze pamiętniki sąsiadów z wakacji”, ale nie te typy.

– Maks, zamiast sprowadzać to mojego ślubnego na złą drogę, wziąłbyś się do roboty. – Andżelika wygłosiwszy kwestię demonstracyjnie opuściła pokój.

– Maks, zamiast sprowadzać mojego ślubnego na złą drogę, wziąłbyś się do roboty. – Andżelika wygłosiwszy kwestię demonstracyjnie opuściła pokój.

Po co “to”?

– Szwagier[+], daj spokój. Żeby zrozumieć „Królów złomowisk” trzeba mieć jaja. – Sprytnie[-,] postanowiłem oszczędzić siostrze rękoczynów.

– Właśnie[+], jaja. Marcinek! Marcinek, chodź do tatusia! – Rysiek zawołał najstarszego syna.

Marcinek[-,] był bowiem wzorowym kujonem i powodem nieustannych zmartwień naszej rodziny.

Żeby mieć firmę, to trzeba[-,] powypełniać górę wniosków.

Nawet jeśli, to krótko[+], bo zaraz go sprzedamy.

Rysiek wskazał stojącego na placu SKOT-a

Brakuje kropki na końcu zdania.

Ledwie wylądował i wyjrzał z niego Marcinek, a Rysiek rozdał się na cały regulator.

Ledwie wylądował i wyjrzał z niego Marcinek, a Rysiek rozdarł się na cały regulator.

– Ile ci to zamie?

– Ile ci to zajmie?

który dokładał właśnie megafon i brał karabin.

który odkładał właśnie megafon i brał karabin.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Ciekawe, abstrakcyjne i humorystyczne opowiadanie. Czytało się bardzo przyjemnie, choć na niektórych neologizmach można było sobie myśli język połamać. Świetny pomysł na nowe rzemiosło :)

Warsztat bardzo dobry, jedynie to wyłapałem:

rozobojetniacz

Sugerowałbym rozobojętniacz

(w świetle ostatnich wydarzeń nie było zupełnie bez uzasadnienia)

Czegoś mi tu brakuje, może

(w świetle ostatnich wydarzeń nie było to zupełnie bez uzasadnienia)

albo

(co w świetle ostatnich wydarzeń nie było zupełnie bez uzasadnienia)

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

 

Czytało się całkiem nieźle, ot takie opowiadanie na spędzenie wolnego czasu. Ale bez głębszych przemyśleń. Stworzyłeś rozbudowany świat, wymyśliłeś paru bohaterów i spokojnie, bez pośpiechu, opowiadasz ich historię. Ciekawą historię, ale mało dynamiczną. Chwilami mnie już zaczynały nużyć pomniejsze wydarzenia, np. ucieczka z więzienia. Czekałem na wielki finał. Zawiedziony nie jestem, jednak pozostało wyraźne wrażenie, że to nie koniec, a cała historia była jedynie wstępem. Z ciekawości przeczytałbym, co działo się dalej. Bohaterowie raczej stereotypowi, szczególnie szefowa ochrony. I jak na tak dużo tekstu, to dziwnie mało poznałem światologa, który przecież jest głównym bohaterem, przez co ciężej mi było się wczuć w jego losy. Używasz plastycznego języka, kilka opisów mi się bardzo spodobało. Ogólnie opowiadanie dobre, broni się ładnym światem i motywem znikania wieloświatów. Technicznie też dobrze, choć mam parę sugestii (mogę się mylić). Możliwe, że warto by było jeszcze raz przyjrzeć się przecinkom. A tak to głównie literówki i powtórzenia.

 

Świat, na który trafił[+], był bardzo mały – otoczona wszechogarniającą ciemnością niewielka polana pośrodku której ktoś rozpalił ognisko.

Mężczyzna miał bardzo ciemną skórę, a jego twarz, dłonie i przedramiona pokrywały mieniące się srebrem tatuaże. Na jego twarzy malował się lekki uśmiech.

Przymknął oczy, a gra świateł i cieni sprawiła, że na moment tatuaże na jego twarzy zdawały się ożyć i przemieścić się odrobinę.

Drugie “się” zbędne

A jednak, światy znikają. Nie jest to jednak twoje zmartwienie, mój drogi chłopcze.

czerwoną szatę, którą światolog zidentyfikował jako odzienie maga[+], był mniej więcej w jego wieku

Splecione w dziesiątki drobnych warkoczyków włosy nosił spięte [+]w koński ogon i wyraźnie dokądś się spieszył.

Dane mocniej ujął laskę w dłoń, drugą dłoń zaciskając [+]na rzemieniu torby podróżnej.

„Światologia dla początkujących” była zaskakująco wybrakowanym kompendium wiedzy. Uczyła jedynie samych podstaw.

Dlaczego więc chwilę wcześniej był zaskoczony, że istnieją inne podręczniki? W stosunku do czego ocenia ten jako wybrakowany?

Przez twarz stworzenia przebiegała blizna. Sama twarz natomiast

Siedziała spokojnie, kuląc się na zbyt ciasnym dla niej krześle[+], w otępieniu patrząc na swoje wielkie

Stanęła w nich niewysoka, młoda kobieta o kruczoczarnych, splecionych w opadający na plecy warkocz.

Brakuje słówka “włosach” gdzieś w tym zdaniu.

po czym wróciła za swoje miejsce za biurkiem

po czym wróciła na swoje miejsce za biurkiem

zawsze traktowali byli z dużym szacunkiem

zawsze traktowani byli z dużym szacunkiem

Nie­bo­skłon nie od­po­wie­dział po dłu­giej chwi­li upior­nej ciszy – ciszy moż­li­wej je­dy­nie w miej­scu takim jak to i ta­kiej jak ta chwi­li.

Tu nie ma błędu. Ale ładnie to brzmi. Więc wrzucam do komentarza :)

odnaleźli w sobie tyle niezależności i hartu ducha, by wywalczyć sobie, coś co przy odrobinie szczęścia pewnego dnia może stać się prawdziwą wolnością.

Watilianka nie odpowiedziała, choć Dante mógłby przysiąc, że na jeden ledwie uchwytny moment z jej twarzy zniknął wyraz idealnie wystudiowanej obojętności. Omega nie odpowiedziała.

Nie zmieniało to jednak faktu, że był więźniem, nawet jeśli klatka, w której go zamknięto[+], była przytulna.

mój. – głos niewidocznego

mój. – Głos niewidocznego

W kontraście do panującego wokół zamieszania, mieszkaniach Rdzenia niespokojnie rozglądających się po dzielnicy, szukających schronienia w stojących jeszcze budnikach.

W kontraście do panującego wokół zamieszania, mieszkańcach Rdzenia niespokojnie rozglądających się po dzielnicy, szukających schronienia w stojących jeszcze budynkach.

z wigwamami użytymi ze skór

z wigwamami uszytymi ze skór

Daj mi znać, gdy tylko gotowa do działania

Daj mi znać, gdy tylko będzie gotowa do działania

– Myślę – powiedział olbrzym – że znalazłabyś w niej wiele bardzo rzeczy, które napełniłyby cię odrazą.

– Myślę – powiedział olbrzym – że znalazłabyś w niej bardzo wiele rzeczy, które napełniłyby cię odrazą.

– Takie znajduję również i w mojej własnej – odpowiedziała spokojnie Bimala.

Ork nie odpowiedział. Skinął tylko głową z szacunkiem.

Zacisnęła palce poręczach fotela.

Zacisnęła palce na poręczach fotela.

krzyknął Ork, jednym ręką przygważdżając do siebie Dantego

krzyknął Ork, jedną ręką przygważdżając do siebie Dantego

Czerwona poświata sprawiała, że panujący w pomieszczeniu półmrok sprawiał wyjątkowo upiorne wrażenie.

 Pokręcił głową.

Zbędna spacja przed zdaniem.

Dane zerknął na Orka.

Dante zerknął na Orka.

Kanclerz otworzyła usta. Nie była pewna, jak ma na to odpowiedzieć. Phrass i tak nie dał jej czasu na odpowiedź.

Wieża zegarowa, pod którą Hikari często bawiła się w dzieciństwie[+], runęła, blokując ulicę i miażdżąc część poduszkowców.

Chwila, nie! – krzyknął światolog.

Brakuje myślnika na początku wypowiedzi.

Gdyby Dante zorientował się w sytuacji o ułamek sekundy później, statek wyparowałby w epicentrum eksplozji czystej mocy magicznej, która rozbłysła tuż przy statku.

końcu mostka. miał szeroko otwarte oczy

końcu mostka. Miał szeroko otwarte oczy

Ork stał na drżących nogach, Hikari podtrzymywał głowę nadal bladego jak popiół Miki.

Ork stał na drżących nogach, Hikari podtrzymywała głowę nadal bladego jak popiół Miki.

wybełkotał Dante. oraz trudniej przychodziło mu składanie słów.

wybełkotał Dante. Coraz trudniej przychodziło mu składanie słów.

– A tak naprawdę? – uśmiechnęła się Hikari.

– A tak naprawdę? – Uśmiechnęła się Hikari.

O ile dobrze rozumiem ten poradnik: http://artefakty.pl/page/zapis-dialogow

Też się cieszę, że cię widzę – rzucił sucho.

Brakuje myślnika na początku wypowiedzi.

– Na Rdzenia?

– Na Rdzeń?

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Miło, że uwagi uznałeś za przydatne. I dziękuję za wyjaśnienie tych paru kwestii.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Całkiem ciekawy świat stworzyłeś, chociaż parę rzeczy wydaje mi się nielogiczne. Czytało się dosyć płynnie. Główny bohater jakiś taki nieogarnięty, aż dziwne, że przeżył w tym świecie. Po co w ogóle dyskutował z włóczęgami? I jeszcze pochował ich? Nadmiar empatii w postapo jest bardzo śmiertelną chorobą ;) Nie lubię zapisu imion typu N., może warto nazwać jakoś bohatera? Nawet przezwiskiem? To by ułatwiło czytanie. I jakaś dziwna ta społeczność. Tam jest cały blok staruszków i jeden strażnik, zakładam, że nie był stary. Skąd się wziął? Czy jest jedynym strażnikiem? Chyba, że coś źle zrozumiałem.

– I wody! Wiemy, że macie! – ordynarnie wrzeszczał drugi.

A co w tym zdaniu ordynarnego?

– Wejdziemy niebawem do bloku, ważny gościu! – Te prostackie groźby przeraziłyby niejednego.

Ja nie poczułbym się chyba przerażony

N. zatrzymał się gdy w migotliwym blasku ujrzał przerażającą scenę: włóczęga, zdążywszy wcześniej sforsować okiennice od piwnicy, rozłupał głowę tego starca ciężkim łańcuchem… Nawrót w górę schodów był teraz jedynym ratunkiem…

Dlaczego okienka od piwnicy nie były solidnie zablokowane? Skoro główne drzwi to stal podparta szynami, to chyba pozostałe wejścia powinny być jeszcze lepiej zabezpieczone? A tak jakoś za łatwo poszło.

Zagracony korytarz utrudniał bieg, przez co wejście do windy zdawało się bezlitośnie oddalać. Uciekając, N. słyszał doganiającą go mieszankę wulgarnych obelg i wizgu łańcucha. Co chwila cios szczęśliwie trafiał w podłogę – lub w rząd skrzynek pocztowych – zamiast w głowę N. Każdy strzał kłódki w zgrzybiałą ścianę wydobywał z niej odprysk betonu i wzniecał mgiełkę pleśni.

Jakoś sobie tego nie wyobrażam. Taka kłódka na łańcuchu musiała trochę ważyć. W jaki sposób włóczęga machał nią biegnąc w tempie równym z N., zwłaszcza, że co chwilę nie trafiał, a to chyba też powinno wytrącać go z równowagi, spowalniać.

Zmęczony biegiem powstał w podłogi windy.

Zmęczony biegiem powstał z podłogi windy.

Obowiązek odwetu za śmierć brata upominał się w umyśle napastnika. W kratę windy siekł swobodnie łańcuchem jak batem. Olbrzymia kłódka potężnymi trafieniami zaraz miała rozłupać blokujący zamek.

Wtem N. znalazł odpowiedni moment – błyskawicznie przełożył rękę przez kratę i pochwycił miotany łańcuch. Szarpnięciem wciągnął znaczną długość łańcucha do windy.

Powtórzenia, co zdanie, to łańcuch, dalej również.

Włóczęga nie mógł uwolnić zapętlonej ręki… a kiedy N. naciskał guzik z liczbą sześć, umysł szaleńca zalała trwoga. Korytarze przeszyły echa wrzasków… a gdy winda mijała drugie piętro, klatkę schodową wypełniał już tylko szczęk pracujących trybów windy.

Trochę mi zgrzyta taki zapis. Poza tym to chyba mało estetyczny sposób na zabicie przeciwnika. Nie lepiej było ponownie wbić sztylet w oko, gdy poleciał twarzą na kratę? Przecież ktoś to musi później posprzątać.

Te złowrogo wyglądające ptaki należały do tej szczątkowej częścią fauny, która najdłużej opierała się toksycznej rzeczywistości.

Części, literówka. A może lepiej jakoś to inaczej zapisać.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Dobry horror, trochę ponury, trochę obrzydliwy. Dużo daje narracja z perspektywy bohatera, ładnie buduje nastrój obłędu. Zakończenie bardzo satysfakcjonujące. Dobry warsztat, parę sugestii poniżej:

zmarłego trzy lata ojca

zmarłego trzy lata temu ojca

Taczka, którą przywoziłem matce węgiel na zimę, w przeciwieństwie do łopaty, też od razu wpadła mi w oko.

Dlaczego też, skoro w przeciwieństwie?

– Mamo? – powiedziałem, z chwili na chwilę, czując, że coś jest nie tak.

Coś mi tu zgrzyta. Ale nie potrafię określić co.

trzęsł

Dwa razy występuje, powinno być trząsł

Znowu śnił mi się brat. Tym razem chwilę przed śmiercią, leżący na dywanie z rozkrwawioną głową. Mimo że nie żył, jego kończyny drżały, a z ust toczyła się karmazynowa piana.

To chwilę przed śmiercią, czy już nie żył?

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Świetne opowiadanie, na wysokim poziomie, jak wszystkie z tego cyklu. Bardzo dobry warsztat, czytało się z przyjemnością. Może parę zdań zgrzytnęło, z powodu długości, musiałem dwa razy przeczytać, ale to już subiektywne odczucie. I tym razem lekkiego humoru okraszonego solidnym sci-fi nie zabrakło. Ogólnie jest wszystko, co tagi zapowiadają. Szkoda, że tak urwane w połowie, ale cóż, czekam na odc. 2.

Co do szczegółów technicznych, to parę sugestii mam:

Pewne[+], że tak!

Wydaje mi się, że tu przecinek powinien być. Dalej tak samo

pewnie[+], że się przytrafi.

pędzącej Bóg wie[-,] gdzie[+], z pierwszą

że [-tak] się tak oględnie wyrażę

spróbowałem. jak

Kropka zamiast przecinka

 

A, tak w ogóle, to bardzo ciekawy sposób na pozbycie się załogi piraci wymyślili :) 

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Mam trochę wrażenie, że czytałem streszczenie historii. Upchnąłeś sporo wydarzeń w małej ilości znaków. Wyszło nieźle, chociaż za mało się dowiedziałem o głównej bohaterce, żeby wczuć się w to, co przeżywała. Ale czytało się płynnie i błędów nie wyłapałem.

[UWAGA SPOILERY] Również mam wątpliwości, co do przeskoku z karabinem snajperskim, bo w pierwszej chwili umieściłem akcję w średniowieczu. Poza tym, ile w ogóle ma lat główna bohaterka? Na początku jest to “mała dziewczynka”, po dwóch latach zabija ona kapłana, a po nieokreślonym czasie jest już na tyle wyszkolona, żeby przekraść się do pałacu, zabijając po drodze strażnika (tak, zauważyłem, że spał, ale zawsze to morderstwo z zimną krwią), a następnie po ciemku złożyć karabin snajperski. Dalej jest w prawdzie, że gwardzista wspomina dzielną kobietę, którą zastrzelił, ale i tak lekko jestem zagubiony po przeczytaniu całości. Może jakieś podzielenie tekstu na wyraźniejsze części by pomogło? Albo parę zdań o tym, co się działo pomiędzy?

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Dzięki, kaper.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Świetne opowiadanie, ciężkie, bo z perspektywy osoby chorej, z zaburzeniami postrzegania, ale i wciągające. Scenerię na Marsie przedstawiasz bardzo wiarygodnie. Ładnie zarysowane postacie głównych bohaterów. Warsztat również na bardzo wysokim poziomie, jedynie parę sugestii bym miał:

kontynuowała na Marsie, to co rozpoczął na Ziemi twój ojciec.

kontynuowała na Marsie to, co rozpoczął na Ziemi twój ojciec.

Nie rozumiem, tylko dlaczego…

Nie rozumiem tylko, dlaczego…

Piekło i bolało, ale moje myśli wydawały mi jakby bardziej uporządkowane.

Piekło i bolało, ale moje myśli wydawały mi się jakby bardziej uporządkowane.

imienia własnego lekarz?

imienia własnego lekarza?

Ten przy­stoj­niak o ciem­no­nie­bie­skich oczach?

Dlaczego to też jest pytanie? Zamienił bym na:

To ten przy­stoj­niak o ciem­no­nie­bie­skich oczach.

albo jeśli już ma być pytanie, to chyba:

Tego przy­stoj­niaka o ciem­no­nie­bie­skich oczach?

Nie. Chciałbyś tam dzisiaj pojechać?

Nie. Chciałabyś tam dzisiaj pojechać?

Grzebanie w historii nie zawsze prowadzi nas tam, gdzie chcielibyśmy dojść. Wbijanie szpili zbyt głęboko w mózg czasem niszczy serce.

A te zdania bardzo mi się spodobały.

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Nawet pomijając błędy, tekst nie specjalnie mnie zainteresował. Za dużo suchej relacji wydarzeń, w ogóle nie zarysowani bohaterowie. Poniżej kilka przykładów i sugestii poprawek. Spróbuj trochę przeredagować, sprawdź jeszcze raz pod względem interpunkcji i przeczytaj sobie na głos.

 

Najpierw powtórzenia do usunięcia:

Tam Tadeusz znikał na długie godziny. Na pytania co tam robi odpowiadał, że pracuje nad wynalazkiem. Po kilku dniach oświadczył, że chce zaprezentować swój wynalazek.

„Pokażę wam w nocy” – powiedział. Gdy nadeszła noc wszyscy wyszli na zewnątrz, Tadeusz kazał zgasić lampy. 

Przed nim stał wysoki mężczyzna, bardzo dziwnie ubrany. Obok niego stała przedziwna maszyna.

Przypominała duży fotel. Jednak do tego fotela przyczepiono jakieś przewody, skrzynki, trudno to było opisać. Obok znajdowała się jeszcze wielka skrzynia.

Na to uzyskał zapewnienie, że to minie.

I interpunkcja:

Znajdowały się tam półki z przetworami, placki[+], a także surowe warzywa.

Witaj, mam na imię Dawid [+]i przybyłem tu z przyszłości.

– Dobrze zgadzam, się, pomogę ci ale opowiedz mi o przyszłości to mój warunek.

Może lepiej:

– Dobrze zgadzam, się, pomogę ci[+], ale opowiedz mi o przyszłości[+]. To mój warunek.

Siadał na krześle[+], a Dawid przypinał mu do głowy jakieś kable.

Jakiś czas opowiadał mu o życiu w przyszłości[+], o wynalazkach[+], o zdobywaniu kosmosu.

Mężczyzna uśmiechnął się i zaczął mówić

Brakuje jakiegoś znaku na końcu zdania.

Tadeusz był zachwycony.

Lepiej by było przedstawić ten zachwyt opisem jego reakcji, niż tak sucho relacjonować.

Ten gdy przyjechał i obejrzał pacjenta stwierdził zgon, jednak nie umiał powiedzieć przyczyny.

Słabo to brzmi. Zdanie zupełnie do przerobienia.

– Co to jest do diabła? – lekarz był w szoku – nigdy czegoś takiego nie widziałem.

http://artefakty.pl/page/zapis-dialogow

– Co to jest do diabła? – Lekarz był w szoku. – Nigdy czegoś takiego nie widziałem.

Parę dni po śmierci Tadeusza, którego ciało leżało w laboratorium i było badane przez zafascynowanych naukowców[+], żona zmarłego[+], Katarzyna[+], zeszła do piwnicy po warzywa na obiad.

A wcześniej nikt się nie zainteresował, co w tej piwnicy się działo? I czy przypadkiem nie miało wpływu na stan zdrowia Tadeusza?

 

PS Część uwag jest pewnie nieaktualna, czytałem tekst zanim dodałeś komentarz

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

W takim razie oznacz jako fragment. I jeśli chcesz mieć czytelników, to lepiej opublikuj od razu całość, a nie po rozdziale. Wiele osób nie czyta fragmentów.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Dobre opowiadanie, typowe fantasy, takie jak lubię. Czytało się płynnie, mimo stylizowanego języka. Raczej na żadne zgrzyty i błędy nie trafiłem. Może tyle, że w początkowych dialogach gubiłem się, kto co mówi, musiałem dwa razy przeczytać je. Zakończenie odczuwam jako dosyć otwarte, choć wątek zapłaty rozwiązałeś ostatecznie :) Ciekaw jestem ciągu dalszego.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Ciekawe opowiadanie, nieźle napisane. Trochę się pogubiłem, gdy akcja przeniosła się nad jezioro, bo do tamtego momentu miałem wrażenie, że czytam klasyczne opowiadanie detektywistyczne, a tu nagle fantastyka :) Zwłaszcza, że jakoś nie skojarzyłem, kim na prawdę jest artysta. Nie znam aż tak dobrze mitologii, więc dla mnie końcówka była ciekawa i zaskakująca. Parę sugestii technicznych:

 

Miało to wiele wytłumaczeń, jako detektyw nawiązywałem w ten sposób do lubianej przez klientów stylistyki czarnych kryminałów z lat czterdziestych XX wieku, jako poseł zasiadający w komisji środowiska chroniłem w ten sposób nasza planetęj jako człowiek, który dopiero co wrócił z przedłużonej dwutygodniowej imprezie sylwestrowej potrzebowałem ciszy i spokoju.

Bardzo długie to zdanie, może warto jakoś rozbić? A jeśli nie, to przynajmniej literówek można się pozbyć:

Miało to wiele wytłumaczeń, jako detektyw nawiązywałem w ten sposób do lubianej przez klientów stylistyki czarnych kryminałów z lat czterdziestych XX wieku, jako poseł, zasiadający w komisji środowiska, chroniłem w ten sposób naszą planetę, jako człowiek, który dopiero co wrócił z przedłużonej dwutygodniowej imprezy sylwestrowej, potrzebowałem ciszy i spokoju.

sprawę

sprawę

świntuszące wiersze. – Moja klientka zarumieniła się lekko. Terpa

Dalej też jest wypowiedź

świntuszące wiersze. – Moja klientka zarumieniła się lekko. – Terpa

Tak sobie przypominam, że mieszkała z nami też Tela z baletu[+], ale ją rzadko widywaliśmy[+], bo już występowała.

– Gdy widzę, co tu wisi, czuję, że powinnam zacząć tu sprzedawać moje nowe obrazy.

Powtórzenie

Pani Jeziora pozornie przyglądała się obrazom[+], ale śledziła wzrokiem marszandkę.

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Całkiem możliwe, że się mylę, jestem amatorem pod tym względem. Przepraszam i dzięki za poprawienie.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Czytało się płynnie, dobry warsztat. Historyjka niezbyt mnie wciągnęła, ale całość ratuje końcówka. Niby dużego zaskoczenia nie było, choć też myślałem, że nawciągał się własnych ziółek, ale tak jakoś wszystko się dobrze zgrało.

Jednego dnia wspólna kawa. Następnego kawa i obiad. Potem obiad, kolacja… śniadanie.

 

Śniadanie przyniosłem do łóżka, z którego od kilku dni rzadko się wygrzebywaliśmy.

Przez miesiąc naiwnie łudziłem się, że ktoś może mnie pokochać prawdziwą miłością.

Fajny taki urlop, nie za krótki :) Chyba, że nie do końca zrozumiałem coś i nie miał wolnego przez cały czas trwania akcji. Ale to szczegół, mógł przecież mieć.

Kiedy dodałem przekonanie[+], że i ona

Ty bestio, więc ty też byłaś taka cwana!

Drobne powtórzenie.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Świetne opowiadanie, czytało się bardzo płynnie, historia wciąga i ładnie gra na emocjach. Warsztat bardzo dobry, jedynie kilka literówek wyłapałem, są poniżej. Spodobał mi się początek, dobry, czarny humor. Niby parę zdań, a zbudowały klimat, który potem jest skutecznie podtrzymywany. Faktycznie szkoda by było ciąć.

Siknął głową

Skinął głową. No chyba, że miał dziurę w głowie, i siknął krwią ;)

Ledwo nabierałem tlen.

Tu nie jestem pewien, ale tak mi się wydaje naturalniej:

Ledwo nabierałem tlenu.

Kilka minut starczał bez słowa.

Kilka minut sterczał bez słowa.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Błędów jest nadal bardzo dużo, przejrzałem może połowę tekstu i część wypisałem. Do poprawy interpunkcja, zapis dialogów i nadal przeczytanie całości na głos, bo niektóre zdania po prostu nie brzmią dobrze. Do części logicznej nie będę się na razie odnosił. A co do technicznej, to według mnie:

 

ojciec przykładał się[+], by jak najlepiej

 

lat był wstanie podnieść

lat był w stanie podnieść

 

równoważny ćwierci wagi dorosłego konia, Gabriel ledwo unosił trzydzieści kilogramów.

Obawiam się, że przeciętny czytelnik nie wie, ile waży dorosły koń. Takie porównanie niewiele daje.

 

W porównaniu do brata Gabriel wyglądał jakby znalazł się tam przypadkiem.

A nie lepiej “w przeciwieństwie do brata”?

 

Umięśnione[+], opalone ciało Terrego błyszczało od potu.

 

W kompanii nazywali go Brzydal z powodu swojego wyglądu.

W kompanii nazywali go Brzydal z powodu jego wyglądu.

Albo

Ze względu na wygląd, w kompanii nazywali go Brzydalem.

 

Chłopak cofnął się unikając uderzenia. Jednak za raz za nim padł kolejny cios. Tym razem skierowany był w nogi chłopaka.

Powtórzenie i nie “za raz” tylko “zaraz”

 

szansa Gabriela[+], żeby pokonać wroga

 

Podniósł się na proste nogi i zamachnął się z całej siły.

Drugie “się” jest zbędne

 

brata zniknęły[+], gdy Gabriel

 

Rozejrzał się dookoła[+], by znaleźć cokolwiek czym mógł by się bronić.

I powinno być “mógłby”. W ogóle w tekście jest parę błędów, które łatwo byś wyłapał za pomocą Worda, bo je podkreśla.

 

prześliznął

prześlizgnął

 

Stali na arenie pełnej piachu. Gabriel nie zastanawiając się długo ruszył na przeciwnika.

W domyśle zostaje, że schylił się po piasek?

 

Gabriel zbliżył się na tyle[+], by trafić piaskiem w oczy oponenta.

 

– W końcu się obudziłeś. Pobiłeś swój rekord. – zaśmiała się dziewczyna.

http://artefakty.pl/page/zapis-dialogow

 

Poprawiła grzywkę[+], a jej brązowe włosy zajaśniały w świetle pobliskiej świecy.

 

łyk napoju[+], który rozlał mu się

 

– Trzy i pół godziny. – powiedziała wieśniaczka

– Nie tym razem. – powiedziała wieśniaczka

Powtórzenie

 

westchnął Gabriel. Dość często się spóźniał, a jego ojciec tego nie tolerował. Przez co Gabriel często kładł się spać głodny, albo jadł resztki które dawano świnią.

Serio? Dawał im do jedzenie resztki? A przecież niby:

Był dobrym ojcem, jednak też surowym nauczycielem i bezwzględnym dowódcą.

Rozumiem, że to ze względu na surowość, ale uważam coś takiego za ciut mało dydaktyczne.

 

Powiedział[+], że dziś ważny dzień

 

– Kazał mi przyszykować ci czyste ubranie i kąpiel. Powiedział[+], że dziś ważny dzień i nie może cię tam zabraknąć. – Gabriel zamilkł na chwile.

Myślałem, że tę kwestię mówiła Lili

 

– Nie, tyle że musisz być.

Słabo brzmi to zdanie. Może lepiej: 

– Nie, jedynie, że musisz być.

albo

– Nie, tylko tyle, że musisz być.

 

Zauważył, że dziewczyna patrzy na niego, poczuł się pożądany.

To już w ogóle brzmi dziwnie. Chodzi o to, że dziewczyna spojrzała pożądliwie? Bo to przez nią pożądany się poczuł? Czy może on poczuł pożądanie dlatego, że dziewczyna na niego patrzyła? Zdanie do przerobienia. 

 

Ból nagle znikł.

Ból chyba nie znika tak nagle. Czy ktoś mu coś wcześniej do wody dosypał?

 

Zdziwił się lekko[+], gdy zauważył[+], co mu przygotowano.

 

Już dawno temu musiał założyć tunikę w barwach ojca.

Czyli mam rozumieć, że od bardzo dawna w tej tunice chodził? Raczej:

Już od dawna nie musiał zakładać tuniki w barwach ojca.

 

Nawet na święta[+], czy audiencje u króla Vigo[+], zakładał swoją zbroję.

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Zgadzam się, że ciężko to przeczytać. Zarówno z powodu złego sformatowania, jak i błędów. Tylko przebiegłem wzrokiem przez całość. Na pewno przeczytaj tekst na głos i zastanów się, czy każdy akapit i każde pojedyncze zdanie mają sens i brzmią prawidłowo.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Opowiadanie czytało się dziwnie. Z jednej strony ciężko, bo jest strasznie pogmatwane i wielokrotnie się gubiłem, o co w ogóle chodzi, a z drugiej tak jakoś wciągnęło, że się oderwać nie mogłem :) Dlatego też nawet nie próbowałem wyłapywać błędów. Jedynie rzuciło się w oczy, że często używasz “gdyż”, może odrobinę za często. Ale ogólnie czytało się płynnie i przyjemnie.

*Przy ponownym przeglądaniu tekstu wyłapałem:

niewypadły

nie wypadły

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Czytało się dobrze, dosyć płynnie. Miałaś pewien pomysł, którego trzymałaś się konsekwentnie i mimo, że chwilami opisywane wydarzenia budziły wstręt, to tak miało ewidentnie być. Całkiem zgrabnie przedstawiłaś świat i postacie w małej liczbie znaków. Niedopowiedzenie w sprawie Maxa mi nie przeszkadzało. Wyobraziłem sobie, że w hierarchii ulicy jest o poziom wyżej od ekipy mieszkającej u niego, jakiś ważniejszy diler, z dłużnikami i znajomościami, bo to by wystarczyło, żeby nawet po wypadku komuś zależało na tym, żeby go podtrzymać przy życiu i zapewnić opiekę. Tak więc nawet, jeśli nie z wdzięczności, to opisywana ekipa z przymusu się nim opiekowała, bo to im gwarantowało, że będą mogli sobie u niego mieszkać, a może nawet ciągnąć biznes. Uwag technicznych nie mam, jedynie interpunkcji można by się jeszcze raz przyjrzeć, bo chwilami miałem wrażenie, że coś nie pasuje, ale to już ktoś lepszy w te klocki musiałby skomentować. 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Solidne, mocne opowiadanie. Ładnie budowany klimat grozy i napięcie, czytałem płynnie, bez zgrzytów, warsztat bardzo dobry, nic nie wyłapałem – choć to może przez to, że za bardzo tekst mnie wciągnął ;) W kilku zdaniach zbudowałaś postać głównej bohaterki, a potem już była sama akcja. Finał przewidywalny, ale satysfakcjonujący. Dałbym klika, gdybym mógł.

 

Wyobraziła sobie tego faceta, jak w całkowitych ciemnościach omiata światłem latarki stare meble i porzucone zabawki.

Skojarzyło mi się z serią gier Stalker, szczególnie pewnym momentem, gdy się zwiedza opuszczone przedszkole w Prypeci, więc, tak jak bohaterka, wyraźnie sobie to wyobraziłem. Dla mnie super :)

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Bardzo dobrze napisana, emocjonalna opowieść. Jak dla mnie fantastyki jest akurat, nawet, jeśli [SPOILER] na koniec wyjaśnia się, kto jest autorem listów, to i tak jestem bardzo zadowolony z takiego zakończenia. Czytało się płynnie, dobry warsztat. Piosenka bardzo pasuje do treści opowiadania, choć faktycznie zgrzyta mi również odrobinę to, że bohater może nie rozumieć tekstu. Trochę szkoda. A co do dziecka, to miałem wrażenie, że wypowiada się zbyt dojrzale, plus ten pomysł z pocztówkami, faktycznie bardzo abstrakcyjny, ale nie znam się, więc nie będę tego kwestionował.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Przyjemny horror, mało straszny, ale klimat czuć ;) Pewnie w dłuższej wersji robił by mocniejsze wrażenie. Warsztat dobry, czytało się płynnie. Bohaterowie całkiem ładnie zarysowani, jak na tyle słów.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Cześć. Prosty tekścik, raczej na chwilę relaksu, a nie do zapamiętania na dłużej. Niemniej czytało się nieźle. Końcówka ratuje całość, bo również uważam, że przez większość tekstu nie specjalnie się coś działo.

Sugestie techniczne, mogę się mylić:

Ludzie, zbliżający się do pięknej granitowej budowli[+], byli poruszeni i zaintrygowani.

to nie wyrobimy się z robotą na chwałę Stwórcy!

Nie jestem pewien, czy “na chwałę Stwórcy!” miało być okrzykiem, czy wykonywali dosłownie jakąś robotę na chwałę Stwórcy?

Jeden stał dumnie wyprostowany[+], a drugi klęczał skrępowany z pochyloną głową.

Ludność pokiwała z aprobatą i zachwytem. 

Pokiwała czym? Bo wyobraziłem sobie tłum, który całym ciałem kiwa się na boki ;)

Strącił ręką relikwie[+], a następnie okrył ją swoimi wymiocinami profanując jej czystość!

Cisza! Cisza! – Ryknął Carus,

Cisza! Cisza! – ryknął Carus,

Carus uniósł ręce i zaczął modlitwę[+], a lud powtarzał za nim.

bardziej zacieklej

Chyba “bardziej zaciekle” wystarczy

Usuńcie się bracia i siostry[+], abyśmy mogli udać się na plac[+], gdzie wyślemy naszego brata z godnością na drugą stronę!

Człowiek był tydzień na urlopie[+], a kiedy wraca zastaje go taki burdel!

I “go” jest zbędne, chyba, że to burdel zastał człowieka

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Ciekawe opowiadanie, mój klimat, więc tym przyjemniej się czytało. Dobry warsztat, spójna fabuła i realistyczne dialogi. Nie miałem problemu z połapaniem się, kiedy kto mówi. Powodzenia w konkursie ;)

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Niestety nie moja tematyka, obyczajówki mnie zazwyczaj nużą :( Niemniej postaram się napisać coś konstruktywnego.

Akcję prowadzisz spokojnie, ale widać, że od początku zmierzasz w jasno określonym kierunku. Zakończenia domyśliłem się jakoś w połowie, ale nie przeszkadzało to w odbiorze tekstu. Czytało się przyjemnie, bez większych zgrzytów. Technicznie jest więc dobrze. Jedynie do kilku szczegółów bym się odniósł, oczywiście, to jedynie sugestie:

 

Schodzę z drabiny i podchodzę do drzwi.

Małe powtórzenie, spróbuj zapisać jakoś inaczej.

wyprowadzili się z N.

Osobiście nie lubię zapisu typu “N.” czy to w imionach, czy w nazwach czegokolwiek, bo zaburza mi to dynamikę czytania. A chyba tekst na niczym by nie stracił, gdybyś użyła dowolnych miast na południu Polski. 

Tam, w nowej szkole[+], nikt mnie nie polubił.

Dodałbym jeden przecinek.

i z psyche.

To słówko też mi jakoś zgrzytnęło, nie pasowało do języka, którego używasz.

Gdy nerwowo potrząsa głową, i już wiem: w taki sam sposób wyraża zdenerwowanie mój ojciec.

A może lepiej:

Gdy nerwowo potrząsa głową, to już wiem: w taki sam sposób wyraża zdenerwowanie mój ojciec.

Generalnie to dialogi brzmiały mi sztywno, ale to nie zarzut, bo przecież ta rozmowa miała się nie kleić, co nawet podkreślasz.

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Dziękuję bardzo, miło, że tak uważasz :) Również pozdrawiam i powodzenia w rozwijaniu pomysłu.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Przeglądam portal dosyć regularnie od ponad trzech lat, ale dopiero niedawno odważyłem się zacząć również komentować ;) Ze znanymi motywami nie zrozum mnie źle, to, że coś mi się niejasno kojarzy z czymś innym, co już czytałem, to nie wada, tylko subiektywne odczucie. Nowinki też znalazłem, ciekawą wizją są choćby istoty, o których jedynie wspomniałeś. A o których chętnie dowiedziałbym się czegoś więcej. Dla przykładu, ten fragment stanowczo wzbudził moją ciekawość:

Ale przecież jest tam, a wraz z nią jej nowi władcy: bogowie, którym daliśmy życie, ale którzy nie są naszymi dziećmi; potworne i niezrozumiałe cyfrowe behemoty, które ratując Ziemię przed zagładą z naszych rąk, zabrały ją na zawsze, a nas zamknęły w enklawach ciepła.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Ciekawy szort. Znane motywy, ale dobrze podane. Zaskoczyła mnie końcówka, nie spodziewałem się, że to świat po apokalipsie. 

na ich ekranach wybuchłem, ale tym razem kolorami tęczy, emotkami, całym tym hałasem, który wszyscy uwielbiamy

Jak dla mnie to straszna wizja, nie lubię kiczu, a mam czasem wrażenie, że wszystko zmierza w tym kierunku, jaki opisałeś.

Bardzo dobry warsztat, czytało się płynnie i przyjemnie, mam tylko parę sugestii, mogę się mylić:

Coś cię gryzie? – tym razem

Chyba, “- Coś cię gryzie? – Tym razem”

zazwyczaj strop naszej kopuły jest tak słabo widoczny, że po prostu jest jak niebo.

Powtórzenie

I dwa brakujące przecinki:

o tym[+], no wiesz, co mi dasz

po horyzont zmarzlina[+], tutaj wydaje się

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Wiele powiedzieć nie mogę, po tak krótkim fragmencie, ale może to się przyda. Po pierwsze interpunkcja. Zdania piszesz długie i bez dobrej interpunkcji czytało się je ciężko. Spróbuj przeczytać to na głos i wyłapać miejsca, gdzie wypadałoby wziąć oddech, albo podzielić chociaż część na krótsze. Po drugie, osobiście nie jestem zwolennikiem ciągłego opisu, tekst szybko robi się monotonny i nużący. Mogłeś wrzucić jakieś fragmenty rozmów kobiety z mężem, albo to, co jej sąsiadka mówiła.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

dawidiq150, gdzieś podpatrzyłem taką formę zapisu i mi się spodobała. Plus oznacza, że następny znak jest dodany przeze mnie, zwykle jest to przecinek, choć gdzieś tam literkę “w” znalazłem brakującą w tym tekście. Analogicznie minus to usunięcie jakiegoś znaku z tekstu.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Przyzwoity, lekki szort. Nie rozumiem za bardzo zachowania głównego bohatera. Porwano go, a on, jak gdyby nigdy nic, zajada się kiełbaskami, zamiast spróbować czegokolwiek się dowiedzieć? Trochę nad interpunkcją bym posiedział, poniżej tylko sugestie oparte na tym, czy czyta się płynnie, mogę się mylić. I zapis dialogów czasem mi nie pasował, brakuje spacji w kilku miejscach po “-”.

 

W swoim życiu był gościem w wielu hotelach i nie zauważył nic[+], co by odróżniało ten pokój od setek innych.

równie przestraszony[+], co ciekawy[+], podszedł

Były też bułki, masło i pomidory. Zastanowiło go, że śniadanie przygotowano dla trzech osób. Były tam też biurka[+], na których leżały trzy laptopy, stały tam też trzy fotele.

Trochę bym to zmienił.

przygotowali wszystko[+], bym czuł się

Niespiesznie żując kawałek kiełbaski[+], usłyszał[-,] czyjeś kroki.

Tak..

Wielokropek to trzy kropki

Trwało to ponad pół godziny, gdy odezwał się Robert.

Mam rozumieć, że gdy się odezwał, to dźwięk trwał przez ponad pół godziny? ;)

Godziny mijały[+], lecz oni stracili

Bardzo wybałuszone i [+]w większej części wystające na zewnątrz.

przypominające pryszcze[+], znajdujące się

Na pewno jesteście ciekawi[+], co to wszystko ma znaczyć.

jak ją nazywacie[+], „niebieskiej planecie”,

różnych ras[+], a wy

 

Ta właśnie Rada, której jestem członkiem[+], stwierdziła, że wasza planeta ze względu na złoża paliwa[+], nazywane przez was „ropą naftową”[+], nie występujące nigdzie indziej w kosmosie, a także na [warunki atmosferyczne idealne] do upraw żywności, która wyżywiła by miliony osobników[+], zaproponowała stworzenie projektu, w którym usunięto by ludzi.

Moglibyśmy teraz usunąć wasze wspomnienia lecz mogłoby odbić się to na waszym zdrowiu. Możecie wszystko wyjawić,

Hmm, raz, że mogłoby razem, a dwa, że powtórzenia. I to “Możecie” brzmi mi podobnie do mogłoby, więc nie czyta się końcówki płynnie.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Szort dobry, wymagający skupienia. Ponura wizja, ale wiarygodnie przedstawiona. Ciekawe ujęcie problemu tożsamości sztucznej inteligencji i pragnienia upodobnienia się do twórcy.

Któregoś wieczoru czekali pod obskurnym hotelem na nielicznego mieszkańca Strefy.

Mieszkaniec może być nieliczny? Czy raczej “na jednego z nielicznych mieszkańców Strefy”

 

*I zapomniałem dodać, że porządnie napisane.

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Podoba mi się, ciekawa wizja. Ładnie prowadzone dialogi. Prawie nie ma opisów miejsca, a wyobraziłem sobie bez problemu taki świat. Tylko pozazdrościć warsztatu ;)

Tylko do jednego szczegółu mam wątpliwości, dziwnie mi to brzmi:

w ten szczególny sposób, który małe dzieci jeszcze nie rozumieją

“Który”, czy “którego”? 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Dużo błędów, część wypunktowałem. Bardzo potocznego języka używasz, w wielu miejscach nie jestem pewien, czy zdanie zostało prawidłowo zapisane.

Jak Ci ludzie.. podludzie mogą tu w ogóle żyć?

wielokropek to trzy kropki, nie dwie. I jeśli to myśl bohatera, a nie narratora, to jakoś bym ją zaakcentował (np. kursywą)

smród[+], niż

młota,

a nie młoda?

pracująca tutaj, odkąd dziadek Eryka zaczął tutaj leżeć.

powtórzenie

owocków

tak ma być?

tą dyskusję

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/te-czy-ta;1598.html

za każdym razem dziadek przystawał przy swoim zdaniu

https://sjp.pwn.pl/slowniki/przystawa%C4%87.html

chłonąć

chłonąc 

Po prawej wielki gmach jakiegoś urzędu uderzał w niebo pięknymi, złotymi dachami, błyszczące zdobienia patrzyły na niego z każdej ściany, aż chciało się podejść i patrzeć.

rozbiłbym to na dwa zdania

Z lewej ogrom[+]ny park, w którym to za młodu chłopak jeździł na rowerze z tatą. Ogromne, rozłożyste drzewa górowały nad całą zielenią na całym tym wielkim obszarze.

literówka w ogromnym. I powtórzenie. I tak w ogóle, to dziwnie te dwa zdania brzmią, szczególnie drugie

O źdźble trawy[+], ani tym bardziej o kwiatku[+], to nikt tutaj nawet nie słyszał.

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Niestety mnie nie porwał zawarty tu humor (kwestia gustu), chociaż czytało się dość płynnie – byłoby znacznie lepiej, gdyby nie mnóstwo błędów i wadliwa interpunkcja. Wątpię, żebym wyłapał wszystkie i przy niektórych mogę się mylić, ale według mnie:

[-]do oczy nabiegły mu łzami.

usiadł obok [+]i objął

więcej[+], ale

tyle czasu[-], od śmierci

powiedzieć[+], że

Oj[+], teraz

Poza tym[+], w to były

Ty musisz to tylko napisać „nazywam się tak i tak, przyznaję się do wszystkiego” i gotowe.

Jakieś takie koślawe zdanie wyszło. Proponuję coś takiego:

Ty musisz tylko napisać: „Nazywam się tak i tak, przyznaję się do wszystkiego”. I gotowe.

No[+], a nie

Ach[+], ta

lata 1888-1891

O ile kojarzę lata lepiej zapisać słownie

szansę[+], Jaca.

 – Przepraszam 

Zbędna spacja przed myślnikiem

pół. – zaskrzeczał.

Większość dialogów jest do korekty, gdzieś na forum był poradnik, jak należy je zapisywać.

wystarczyć… Teraz tylko wystarczy

Powtórzenie

listonosz[+], śmierdzący jak wędzarnia[+], zaczepił

Lusk nadal był podejrzliwy, czego innego można spodziewać się po członku Komitetu Czujności.

Jakieś koślawe jest również to zdanie

rzeczy[+], tylko

zaczęłyby grzechotać[+].

minut[+], aż świat

trzymał na czarną godzinę. Od czasu tajemniczych morderstw w jego dzielnicy tych czarnych godzin było coraz więcej.

Też koślawe, może lepiej coś w stylu

trzymał na czarną godzinę. Od czasu tajemniczych morderstw w jego dzielnicy, było ich coraz więcej.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Dzięki, Anet. Miło mi szczególnie, że nie spodziewałem się, że ktoś jeszcze kiedykolwiek to przeczyta. I wstyd mi, że mimo uwag, jeszcze były jakieś brakujące przecinki :(

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Opowiadanie czytało się przyjemnie i płynnie. Jest długie, ale nie nazwałbym go przegadanym. Dobrze zarysowane postacie, interesująca fabuła. Dosyć ciekawy świat, choć dziwi mnie, dlaczego Garda nie pozbyła się jeszcze pod byle pretekstem głównego bohatera, skoro wszyscy wiedzą, że regularnie pomaga zbiegom (w końcu odwiedza go “Gdy tylko jakiś dzieciak daje nogę”). Zwłaszcza, że zostali przedstawieni jako skorumpowana, brutalna milicja (zrzucą winę za morderstwo na Mejl tylko po to, żeby sprawa została rozwiązana?). Brakuje mi też jakiegoś zakończenia wątku formularza, który Shaw dostał jako zapłatę. Parę razy zostało podkreślone, jaki on ważny, a ostatecznie do niczego się nie przydał. Chociaż opowiadanie ewidentnie stanowi zamkniętą całość, to przeczytałbym ciąg dalszy.

Z sugestii technicznych:

 

– Dzięki za ostrzeżenie, Paddy – odpowiedziałem i odstawiłem naczynie obok jego głowy, poklepał mnie po nogawce spodni, a ja ruszyłem do Irlandki zupełnie inną drogą, niż pierwotnie zamierzałem.

Dziwnie się czyta to zdanie, potknąłem się na poklepaniu. Może płynniej będzie, jak rozbijesz na dwa zdania? “… jego głowy. Poklepał mnie … “

 

– Idziemy! – zawołałem, słysząc jak gonią nas odgłos[y] tupotu stóp i echo komend.

Zaczęliśmy cichą i mozolną wędrówkę

Literówka. A poza tym wołanie na początku cichej wędrówki jest dziwnym pomysłem, trochę mogli zwrócić na siebie uwagę.

Przyłożyłem do niego rękę, a urządzenie potwierdziło moją tożsamość na podstawie linii papilarnych.

I jeszcze ten szczegół. Gdy Shaw użył w budynku BOI to przypadkiem nie podpisał na siebie wyroku? Skoro włączył jakieś tam procedury to pewnie informacja o tym trafiła do Sieci i Garda raczej nie powinna mieć problemu z dotarciem do niej. A o ile rozumiem to do tego momentu nie mieli pewności, że jest w sprawę zamieszany. 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Dziękuję za komentarz. Szczerze mówiąc o Kasandrze wcześniej nie słyszałem, więc wychodzi na to, że ten pomysł jest jeszcze starszy, niż się spodziewałem ;)

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Dziękuję za komentarz. Byłem pewien, że akurat te błędy już poprawiałem. Celu podróży bohatera to i ja nie znam. Nadal próbuję go odkryć. Jak coś będę wiedział, dam znać :)

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Bardzo dziękuję za komentarz. Akurat nad Konradem dużo się nie zastanawiałem. Napisałem, co mi akurat do głowy przyszło i potem w ogóle nie edytowałem, więc cieszę się, że komuś się spodobał.

Nad ciągiem dalszym już myślę, ale do pisanie przejdę, jak już pierwsze dni semestru miną, bo teraz za dużo zamieszania jest ze studiami ;) Oczywiście nad stylem też już próbuję pracować.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Dziękuję za komentarz. Tak się właśnie zastanawiałem, czy wstawiać to jako opowiadanie, czy może fragment, bo mam ochotę pociągnąć temat dalej. Póki co napisałem tyle i chciałem sprawdzić, czy w ogóle się przyjmie.

 

 

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Dziękuję bardzo za opinię i wyłapanie błędów. Już tyle razy przeczytałem to opowiadanie, że przestałem zauważać nawet te oczywiste. Do smoków faktycznie nijak nie pasuje określenie “plemię”, nie wiem czemu to napisałem. Co do plastyczności języka to niestety na tę chwilę lepszego nie mam ;) A ze słownika zacznę korzystać. Przynajmniej spróbuję.

 

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Witam wszystkich :)

Przed chwilą wrzuciłem opowiadanie na betalistę. Pośpiechu nie ma, to nie konkursowe.

Tytuł: Labirynt. Opowiadanie, fantasy | dł. 15746 | magiapodziemiasmoki

Mały eksperyment. Nigdy wcześniej nie pisałem, więc tym bardziej ciekaw jestem co z tego wyjdzie. Klasyczne fantasy, z odrobiną magii i magicznych stworzeń. Pisane dla przyjemności z pisania i (mam nadzieję) z czytania. Zapraszam wszystkich chętnych :)

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Nowa Fantastyka