Profil użytkownika


komentarze: 138, w dziale opowiadań: 122, opowiadania: 67

Ostatnie sto komentarzy

FantasticGril2004, najpierw odnośnie dodawania tekstów, usuń kursywę, bo przeszkadza w czytaniu, używa się jej raczej dla oddzielenia graficznie jakiegoś elementu tekstu (cytatu, myśli bohatera), ale nie do całości. Po drugie, chcąc wziąć udział w konkursie przeczytaj (zakładka HYDE PARK->konkursy) na czym on polega. W wymogach tego było “Konkurs “Fantaści” polega na tym, by napisać opowiadanie, którego bohaterami będą użytkownicy tego portalu.“

EDIT

To co przedstawiłaś to bardzo mały fragment, dlatego trudno powiedzieć o nim coś konkretnego. Jest tu opcja dodawania fragmentów, nawet istnieje odpowiednie oznaczenie, ale jeśli chcesz znać opinię innych, staraj się dodawać chociaż nieco dłuższe fragmenty.

Rozejrzyj się jeszcze po stronie, zajrzyj do bibliotek (zakładka Opowiadania), poczytaj, zorientuj się.

Powodzenia :)!

Nie wiem kto ostatni klepnął, ale dziękuję :). Moja pierwsza biblioteka :D jakby ktoś był właśnie w buwie i usłyszał dziki chichot to ja ;)

Gratulacje :). Dziś czytałam. Całość sprawnie napisana, ale już przed czytaniem wiedziałam, że to wersja okrojona (tak, przejrzałam komentarze), niemniej bardzo mi się podobało i też chętnie przeczytałabym “pierwotną” wersję. A i to jeszcze jedno o Kotiku też ;), jeśli jest taka możliwość. Swoją drogą, całość przyjemna, ale mnie najbardziej urzekł mały Ogarek.

Finkla, niezawodna i bezbłędna. Muszę dodawać, że czekam na pełnokrwistą powieść? Ciągle szukam Toystories w warszawskich księgarniach, ale ni ma o.O. 

Świetny temat, Tenszo! Niech się miga. Miło czytać portalowych znajomych ;). 

Ciekawy temat. IMO, jeśli ktoś ma bardzo oryginalny sposób zabicia bohatera to go chyba nie zdradzi (potem będzie, że czerpał z XYZta, jak sam wymyślił i się wygadał) ;). O młyńskich kołach nie wiem nic. O młyńskich kamieniach wiem, że mój wykładowca, który “Młyński” się nazywał, mawiał, że on jak ten “kamień młyński”, jak się przywiążemy, to z nim na dno pójdziemy. Dupek z niego był, to i młyńskie koło może być toćkę wredne i się “zemsknąć”. Ale to opinia do cna subiektywna ;). 

Sirin, miałam na myśli ten sam fragment, który zacytowałeś:

że zamiast pracy terapeutki, dostającej „normalne przypadki”, pracuje z osobami chorymi umysłowo, wierzącymi w demony, wampiry i niezidentyfikowane obiekty latające.

 

Pomysł z niedowidzącą terapeutką i duchem całkiem sympatyczny. Chociaż, IMO, w niektórych miejscach krnąbrność Louisa trochę zabija komizm sytuacji. Jak wspomniała śniąca, usterek jest dość dużo. Mnie trochę raziło ciągłe utyskiwanie Felicji na pacjentów. Nie jestem terapeutą i się nie znam, ale czy faktycznie istnieje taka praktyka, że rozdziela się pacjentów na tych wierzących w nadprzyrodzone rzeczy i “zwykłych”? Przecież to może wynikać z różnych przypadłości. Tak ogólnie, momentami trochę niewiarygodna była ta terapeutka, choć nie jestem w stanie wymienić konkretnych zarzutów. Niemniej tekścik lekki i z nutą humoru.

A Kościak faktycznie fajny ;).

Nie wiem co napisać. Na wierszach nie znam się. W ogóle. Chyba nie udało mi się wyłapać wszystkich bohaterów, co poeta miał na myśli też tylko w ogólnym zarysie. Niemniej zaskoczył mnie pomysł na fantastów w takiej wersji. Chciałam wychwalać zwinne pióro, bo nawet na niewprawne oko utwór wygląda “profesjonalnie”, a potem przeczytałam, że to ino parodia, pochwalę więc umiejętność ugięcia oryginału pod własne życzenie i na potrzeby konkursu. A że gdzieniegdzie coś tam rym uciekł, gdzieś sylaba, czy rytm… oj tam, widocznie oryginał nie był tak plastyczny jak powinien :P. 

Werweno, to opowiadanie jest niesamowite. Chyba wszystko zostało już napisane powyżej, powtórzę więc tylko, że klimat oczarowuje jak spojrzenie cesarzowej. Zakończenie zaskakujące. Świetnie napisane. Zrobiłaś mi wieczór. Mówiłam już, że jestem pod wrażeniem?

No nie jestem właśnie… Żadnych pleców. Z tego miejsca popieram Alex i czekam na tekst o czyśćcu, może tam przystępniejszy klimat ;). 

Żadnych uczuć nie uraziło, szorcik ubawny. Chociaż, mimo humoru, trochę to jednak wizja ziejąca grozą. No bo… nawet w niebie układy… ;)

Przyjemne opowiadanie. Mi się samo czytało, pouśmiechałam się. Pewnie nie zrozumiałam mrugnięć do anime i rpg`ów, ale i tak dobrze się bawiłam. Fajnie, że każda postać ma dobrze zarysowany charakter. Dzięki temu można czytać nawet bez znajomości pierwowzorów, imo.

Diriad, dziękuję za odwiedziny i cieszę się, że mimo nie do końca odpowiadające Ci tematyki, się podobało ;).

Niestety jestem zdania, że powinno się tworzyć w “spójny, logiczny i wiarygodny sposób.“. Zrozumiałam przesłanie, ale nie rozbawiło. A zachowanie naukowców faktycznie niezrozumiałe. Sama końcówka psuje dość zgrabną całość.

Jakoś do mnie nie przemówiło. Nie poczułam klimatu. W zasadzie tekst mi się dłużył, dopiero końcówka jako tako zleciała.

 

Madej90 :D

Gdy to sobie wyobrażam, tą sytuację z Belzebubem, to myślę “Stary, walić tą czekoladę, masz przed sobą najbrzydszego kolesia na świecie! W sukience!”.

Lubię teksty opierające się na grze skojarzeń, szkoda że i ja nie wszystko zrozumiałam. Ale to co mi się udało, wywołało uśmieszek.

Końcówka mnie lekko rozczarowała. Cała reszta bardzo plastyczna, świetnie napisana. A sam moment kuszenia… no to jest coś! :D Ogólnie ucieszne.

Sporo miejsca zajęło Ci przedstawienia zalesienia w świecie przestawionym. Doczytałam tylko ze względu na niewielką objętość tekstu, bo nie wciągnęło.

Prócz tego co wymieniły już dziewczyny dodam tylko, że momentami powtarzasz informacje, niepotrzebnie. Niektóre fragmenty dialogów między bohaterami były dla mnie mało czytelne, rozumiałam o co im chodzi, ale wyglądało tak jakby widzieli zawczasu różne rzeczy ( ”Taki wielki sekret, a takie małe pudełeczko– stwierdziła z niedowierzaniem. 

-Nie forma się liczy a wartość. “ – przecież jeszcze nie wiedziała jaki to sekret, więc nie mogła obiektywnie stwierdzić, że jest “taki wielki”). W ogóle momentami dialogi brzmią mało naturalnie. Zakończenie też wypadło Ci w dziwnym miejscu. Raczej nie nazwałabym tego opowiadaniem, tylko przydługim wstępem do większej historii.

Ale nie zniechęcaj się! Poczytaj trochę, nawet tu w bibliotece jest mnóstwo świetnych przykładów jak prowadzić historie. A i użytkowników, którzy od debiutu niesamowicie się rozwinęli znajdziesz wielu. Powodzenia.

Czytałam wczoraj, ale już z komentarzem się nie wyrobiłam, dziś nadrabiam. Bardzo ciepłe opowiadanie, klimatem trochę przypomina mi “Szmaragdowe polowanie…”. Świetnie się czytało, praktycznie samo, a przecież jest dość długie. Bohaterów rozpoznałam prawie wszystkich ( jestem z siebie dumna :D).

Bardzo interesujący konkurs. Chętnie poczytam, bo raczej za krótko tu jestem żeby próbować swoich sił.

 

 

Cieniu, cieszę się, że Ci się podobało! A co do “wkomponywującej” się erotyki – tak, chyba nie ma takiego słowa, ale jakże intrygująco brzmi ;). Dziękuję za punkcik i zdradzoną w tajemnicy nominację (edit: i nominację w majowym wątku) ;).

Morgiano, rooms, no wiem, że te dziwożony trochę schematyczne, ale starałam się dobudować oryginalną “resztę”. Morgiano, dziękuję za ocenę :).

Emelkali, dziękuję za komentarz i punkt :)!

Dziękuję za komentarze wszystkim Żurkom! Jej, jak przyjemnie wrócić z weekendu i zobaczyć takie miłe komentarze. Cieszę się, że ogólnie lekko się czytało i było sympatycznie, cała przyjemność po mojej stronie ;). Polecam się na przyszłość.

 

Gratulacje dla wszystkich wygranych i wyróżnionych.

I dla Finkli za odgadnięcia wszystkich tekstów ;).

A dla Żurków podziękowania za świetny konkurs.

Cóż za kropeczka! Teraz nie wypada odmówić, zatem: ;)

Moje typy (zupełnie nie jestem ich pewna ;)) :

Miasto miłości – Morgiana89 – 1.

Prawdziwa narzeczona – Cień Burzy – 2.

Potwór jak każdy inny – PsychoFish – 3.

Dotknij mnie – Emelkali – 4.

Gorsze rzeczy – rooms – 5.

 

 

 

W żadnym wypadku przewidywalna, Finklo. Raczej dałaś podpowiedzi wcześniej co do zakończenia, przynajmniej ja takie znalazłam i się nie zaskoczyłam, ale jak wspomniałam ogólnie mi się podobało.

Twist na końcu mnie nie zaskoczył, ale czytało się przyjemnie, z uśmiechem.

 

Punkt G? Ha! Dotarł do N. A może nawet do Q. Pal to licho, kto w takich chwilach myśli o alfabecie?!

A to mi się bardzo podobało :D.

Czytałam już jakiś czas temu. Erotyka… nietypowa, ale bardzo mi się podobało. Pouśmiechałam się, choć to okrutne śmiać się z czyjegoś nieszczęścia ;). 

PsychoFish bardzo dziękuję za komentarz i za punkt :). Cieszę się, że się podobało.

 

Ogórek z kromką chleba… to by dopiero było oryginalne podejście do tematu ;).

Sethraelu, taki konkurs więc scena też musiała być, cieszę się, że udało Ci się przeczytać bez większych obrażeń.

Morgiano, Rooms, dziękuję za wizytę ;).

Nie będę odnosić się do powyższej dyskusji, bo moim zdaniem jest nieco abstrakcyjna. Opowiadanie jest opowiadanie, i już.

A opowiadanie moim zdaniem jest dobre. Świetnie zbudowany bohater, oczywiście lubić go się nie da, ale przecież nie chodzi o to, by główny bohater był do uwielbiania. Klimat jest, wywołujący dreszcz niepokoju i pewnego dysonansu, ale znów, przecież o to chodziło. Ogólnie tekst jest mocny, niepokojący i momentami odpychający, ale mocny. I wszystko brzmi tak przerażająco prawdziwie, że mogłabym uwierzyć, że gdzieś tam latają sobie tacy dwaj, dewiant i komputer oblech i robią co robią. Podziwiam za odwagę, Bemik i za sposób wykonania.

Najbardziej podobała mi się srebrna łyżeczka, świetna. W zasadzie już wcześniej domyślałam się, że może chcieć te jej oczy mieć bardziej dosłownie (za dużo horrorów, za dużo…), ale tak poprowadziłeś narrację, że zwątpiłam. Dopiero ostatnie zdanie… :). Całość ogólnie dobrze się czytała i choć dygresja o nauczycielce była dobra, to chyba jest zbyt rozbudowana jak na tak krótki tekst – zupełnie inna historia, która sprawdziłaby się w powieści, lub długim opowiadaniu, a trochę zbyt mało powiązana jak na króciaka . Co nie zmienia faktu, że przeczytałam z przyjemnością.

Wręcz przeciwnie. To dobrze świadczy o Tobie ;). Są jak widać mężczyźni, co najpierw pomyśleliby właściwą głową, a dopiero potem… przemytnikiem (jak to pięknie ujął Empatia) :D.

Cieszę się, że Ci się podobało Thargone ;).

 

A tak na marginesie, nie jestem facetem, ale śmiem mniemać, że znaleźliby się tacy, co to najpierw by na pochędóżkę się załapali, a dopiero po fakcie zastanowili, co też taka goła (tudzież w mig rozbierająca się) baba robiła w lesie ;).

Jasne, rozumiem i jeszcze raz dziękuję za uwagi. Przemyślę to, łącznie ze stringami :D.

Dziękuję za komentarz Regulatorzy. W wielu miejscach faktycznie masz rację, coś z tym zrobię. W kilku innych zostanę przy swoim ;) (”sukieneczki” użyłam celowo, by podkreślić, że była to sukienka lekka, dziewczęca właśnie. Świat przeze mnie przedstawiony nosi znamiona średniowiecza, ale jest to świat stworzony w zupełności i majtki zawitały tam wcześniej ;), co ma swoje uzasadnienie w jego genezie). A usta pełne kiełków rzodkiewek i profesjonaliści klnący na golasa… powiedzmy, że to niezamierzony element humorystyczny się wkradł. Z resztą nie dyskutuję, poprawiam jak najszybciej i podziwiam Twoją czujność.

 

Werweno, Twoja pomoc była bezcenna i na tym pozostańmy ;).

 

Bemik, dziękuję za podpowiedź ;).

Dziękuję za komentarze.

Bemik, szkoda, że Ci nie podeszła ta zmiana, ale dobrze, że się przynajmniej nie wynudziłaś. To zawsze jakiś plus ;). 

Śniąca, cieszę się, że intryga się spodobała. Chodziło mi w zasadzie o górne zęby. Potraktowałam ząb jako coś, co ma dół przy dziąśle i górę tam, gdzie się kończy. Ale masz rację, gdy się to czyta, można poczuć się skołowanym. Pomyślę, jak to zmienić, żeby było bardziej czytelne.

 

Cholercia, masz rację Finklo! Jak tak myślę, to dziewczyna musiałaby się natrudzić, żeby tak to zrobić, ale dobrze mi brzmiało jak pisałam :D.

Co do przesytu, nie dziwię się, jeśli czytasz wszystkie opowiadania konkursowe, wszystko ma prawo się przejeść ;).

Dziękuję za punkt!

 

Edit

Poprawiłam to, co wskazałaś ;)

Mi połączenie tej kołysanki ze wcześniejszym wspomnieniem gra, jak najbardziej gra. Fakt, prócz jednej sceny tekst nie nosi znamion erotyki, ale nie zgodzę się, że ten akt to tylko dodatek na potrzeby konkursu. Jak tak myślę, to ta scena jest w zasadzie kluczowa. No nic, rozbieżne interpretacje ;). Mi się podobało. Sama SCENA bardzo, hm… przyjemna zabrzmiałoby perwersyjnie :P, więc napiszę, że zgrabnie napisana ;).

 

Takie spokojne, ale pełne emocji. Wszystko niby toczy się dobrze, ale mi podczas czytania było jakoś tak… smutno. Ciekawy pomysł z tymi krótkimi rozdzialikami, na bieżąco konfrontującymi ich doznania. Bardzo mi się.

Dreszcze przebiegł mi po plecach. Całe szczęście, że ja humanistycznie studiowałam. Tfu, przeklęte makao na wykładach!

Szort świetny, a profesor wcale nie był taki okrutny. Mógł mu przecież, nie zostawić tego koniaku.

Czytało się przyjemnie, ale latające wnętrzności to nie mój ulubiony typ horroru.

Pozdrawiam ;).

 Czytając, miałam wrażenie pełnego profesjonalizmu autorki. Styl książkowy! Historia dobrze zbudowana, wiele wątków, wyraźni bohaterowie… wow. No i sceny erotyczne. Wcale, ale to wcale nie mam nic przeciwko. Opisane z wyczuciem, nieprzesadzone, klimatyczne. A przy okazji zabawne i lekkie. Nie mówiąc już, że uwielbiam nawiązania do “tradycyjnych” bajek ;).

Świetny tekst!

Miałam podobnie jak przedpiścy, coś tam mnie się tułało po głowie, ale nie do końca zrozumiałam koncepcję. Całe szczęście przeczytałam komantarze Nazgula ;). Dla kogoś nie mającego większego pojęcia o murze chiński i jego historii/legendach ciężkie do zrozumienia. Niemniej, klimatyczne ;).

Cieni, w myśl samodopieszczania ku wesołości i masowo nadmienię, że masz kolejną fankę swoich komentarzy ;). Powyższy przeczytałam i padłam, jednakowoż [..], gdyż, ponieważ albowiem i jeszcze “bo” ;).

Wybacz Rutgerze, ale to brzmi trochę jak opowiadanie pisane w podstawówce na polski, imo opowiadanie niedokończone. Mówiąc szkolnie: musi być wstęp, rozwinięcie i zakończenie. To powyżej… hm powiedziałabym, że zarys. Jasne, warto ćwiczyć, ale jak wspomniał Nazgul, może chcąc publikować ( bo chociaż to “tylko internety”, to wrzucenie tekstu tu to publikacja), warto pokusić się o uraczenie czytelnika tekstem pełnym, a nie efektem ćwiczeń. Swoją drogą, nęcący tytuł nijak ma się do treści.

Ćwicz Rutgerze, ćwicz ;). A tu wrzuć gotowe dzieło.

A ja się pouśmiechałam, mimo że wykonanie trochę kuleje. Kiedy nawet osoba nie znająca się na przecinkach, w sensie ja, dostrzega ich braki to mówi samo za się. Styl trochę do dopracowania. Momentami zdania brzmiały niezdarnie, jakbyś wiedział co chcesz powiedzieć, ale nie do końca ująć to w słowa. Ale… Jak wspomniałam, rozbawiło mnie. Swojsko i patriotycznie ;).

Pozdrawiam… hyk!

Mnie też tytuł się podobał. Wręcz zwabił mnie i… chyba niewiele miał wspólnego z treścią. Z treścią, nadmienię, niespecjalną. Wcale się nie dziwię, że “Sapek” nie zapłacił :/.

 Bohaterowie są niewyraźni. Ot, wetknięci żeby miał kto odgrywać scenkę. Brakuje mi też kontekstu całej historii, trochę jakby wyrwana była z większej całości. 

A teraz rzeczy miłe :). Czytało się dość przyjemnie. Koledzy mają rację z tymi metaforami, pomysłowe. Ciekawa koncepcja nowoczesnych wampirów, szczególnie podoba mi się wykorzystanie muzyki do niecnych celów. Sama byłam kiedyś przypadkiem na imprezie gdzie grali trans i zdecydowanie część osób wyglądała jak owieczki, które można rzucić na kozetkę ;).

Eee nie tak od razu! Od wczoraj kombinowałam. Nawet mi wyszło, że dwa gniazda powinny być w środku otoczone przez pozostałe, ale tak dokładnie tego powyliczać i wyrysować bym nie umiała ;).

 

 

Edit

Hmm może faktycznie lepiej brzmiałoby pogodne, lub lekkie.

Przeczytałam. Bardzo przyjemne, ciepłe i wesołe opowiadanko. Było kilka fragmentów, które mnie szczerze rozbawiły ;). A to sobie podkradnę, jako motto lenia:

Jeśli ktoś nie potrafi wyliczyć, że uganianie się za mniejszym od liścia stworkiem jest nieopłacalne kalorycznie.

Zagadki za chiny ludowe bym nie rozwiązała, całe szczęście że Szyszkowy Dziadek podał pomocną dłoń.

 Lecę cyklem zagadek ;). Podsunęłaś mi trzy tytuły z zagadkami, więc się sprawdzam :D.

Tym razem nie wiedziałam, ale się dowiedziałam. Twórcy Google powinni dostać jakąś nagrodę nobla, czy coś.

Aaaa to czytałam już wcześniej. Nie musiałam wspomagać się wujkiem G., biologia rozszerzona rlz :D.

Bardzo mi się podobało. Ten fragment… mocny:

Szczególna, wyjątkowa, nietuzinkowa, niespotykana, nietypowa, inna.

Kaleka.

Miałam dreszcze.

 

Chciałam posłużyć się cytatami, ale musiałabym skopiować komentarze Cienia i Fisha, a pewnie i jeszcze kilka poniższych. Tak na szybko powiem więc, że podobało mi się to jak zbudowałaś postać Abdullaha, przejście z tego złego, do facet który dba o swoje kobiety nawet swoim kosztem. Sam pomysł jak pisałam jest niezwykle oryginalny, a jednocześnie przeniesienie schematu panującego w islamskiej kulturze także na niebo – cudnie przewrotne i niezwykle naturalne do zaakceptowania. No i to niebo trochę piekielne. Niby nagroda, a jednak kara. Już nie mówiąc o tym, że całość napisane z wyczuciem. Wspaniale panujesz nad emocjami w tym tekście, jest wyważony. Jak tak myślę, to postanawiam, że idę zgłosić do kwietniowego wątku ;).

 

Świetne! Naprawdę oryginalna wizja i bardzo… prawdziwa. Jestem pod wrażeniem, a to co chciałam powiedzieć jeszcze napisali panowie ;).

Nie rozum mnie źle Emelkali, ale jeszcze moment i uznam Cię za kobietę okrutną do cna. Toż to kolejne poszkodowane dziecko w Twoich opowiadaniach!

Końcówka faktycznie pozostawia wiele swobody do interpretacji, no moja wyobraźnia mogła sobie pohulać (co zresztą zrobiła :P). Tośki ciężko nie lubić, więc się nie trudziłam i ją polubiłam.

Ogólnie mówiąc bardzo mi się podobało, ale teraz trzymam za słowo, że następne będą bardziej optymistyczne.

Dotarłam z poślizgiem czasowym, ale co tam! Bravincjuszu! Toż to dzieło sztuki. Podziwiam dogłębną znajomość tematyki i nadzwyczaj umiejętne ukazania konfliktu wewnętrznego Belli, a także całości zawiłości tej sytuacji. Melduję, że umarłam ze śmiechu ;).

 

Przygryzła dolną swoją wargę zębami, by być uwodzicielskiejszą.

Uwodzicielskiejsza – piękne. Po prostu piękne :D.

Dziękuję domku za komentarz i cieszę się, że dobrze się czytało ;).

A mnie tam ruszają Marie pielęgniarki, bo zawsze jestem pełna podziwu ile w ludziach potrafi być bezinteresownego okrucieństwa. Zwłaszcza jeśli to okrucieństwo względem istot tak bezbronnych jak dzieci (czy jak tu dzieci głuchoniewidome!). Opowiadanie bardzo mi się podobało, a niejasności… no cóż, przeczytałam o nich w komentarzach. Moim zdaniem wyjaśnienia Cienia są satysfakcjonujące, choć może nie powinnam się wypowiadać skoro nic nie zauważyłam :P. Powiem więc, że bardzo wciągnął mnie świetnie budowany klimat. Niemniej dyskusja zaiste frapująca.

Pozdrawiam ;).

Trzeba Dzikowemu podziękować za pomysł zaangażowania użytkowników strony w ten konkurs. Sprowokował kilka naprawdę świetnych tekstów :3.

Rozumiem co autor miał na myśli, ale forma jakoś mnie nie przekonała.

 

Niesamowite opowiadanie. Poruszające i ciepłe. Czyta się jednym tchem i jakoś tak… przytulnie :). Cieszę się, że udało Ci się stworzyć coś tak wzruszającego, a jednocześnie nie smutnego, przytłaczającego, bo jak sam wspomniałeś w pierwszym momencie temat nasuwa mroczne myśli.

Zgadzam się z Klapaucjuszem szwajcarski zegareczek. Brawo!

Początkowo trochę się gubiłam kto i co, ale się znalazłam ;). Bardzo przyjemnie się czytało. Czarnoksiężniczka :). Tylko koniec taki… chwytający za serce. Chyba jestem przeczulona na takie sceny. Ale ogólnie sympatyczne i skrajnie różne od tego co do tej pory na ten konkurs wpłynęło. Oryginalne podejście do tematu. Nie dziwię się, że Finkla dała punkt ;).

Dziękuję Wiwi ;). Za pomoc przy becie i za ogłoszenie wszem i wobec ;).

No jak to? Toż mnie by ciekawość zejadła gdybym nie sprawdziła. Pomysł świetny. No i wychodzę z założenia, że skoro autor się wysilił żeby zakodować to czytelnik powinien wysiłek uszanować i rozkodować. Być jak Robert Langdon :3

Bardzo się pouśmiechałam, chociaż wujaszek Google musiał mnie momentami wesprzeć, żebym mogła uśmiechać się dalej ;). Ale to dobrze! Uwielbiam teksty, które zmuszają do zaczerpnięcia wiedzy. Dwa w jednym, rozrywka i zdobywanie wiedzy. A rozszyfrowanie napisu – tyle frajdy, dla człowieka, który musiał zdecydowaną większość sobie sprawdzić, bo lekcje fizyki były dawno, a dawno – dumnam :D.

Jednym słowem: misię ( zapamiętałam ;)).

To z tym wołaniem taty na końcu trochę skojarzyło mi się ze sceną z króla lwa. Bardzo smutny szort i bardzo chwytający za serce. Czytało się przyjemnie, bo i napisany świetnie. Doskonale oddałaś sposób postrzegania dziecka. Jestem pod wrażeniem.

 

 

Och, Tenszo, jeszcze nie dojrzałam do zabijania dzieci… i chyba nigdy nie dojrzeję. Dzieci – moim zdaniem – żyć winny do dorosłości. Nawet w literaturze. W moich utworach dzieci są nietykalne. :)

 

Biorąc pod uwagę drogę jaką tu dotarłam, wnioskuję, że dojrzałaś :P.

Ja słyszałam, że tych wysyłają z powrotem na ziemię. Siedzą potem tacy, nabzdyczeni w damskich skórach na uczelnianych sekretariatach :P.

U Ciebie akurat intrygujący tytuł poszedł w parze z jakością. A że nieco przewrotnie… ;).

 

A teraz wszyscy panowie zazdroszczą mężowi Emelkali :D.

Sama się tak kiedyś bawiłam! Bardzo sympatyczne.

A prowokacja się opłacała. Nie wiem jak innych, ale mnie właśnie tytuł zaintrygował i zachęcił do przeczytania. A że trochę naprowadza… no cóż, coś za coś ;).

Bardzo sympatyczne. I bezużyteczna syrena, choć zerżnięta odgapiona to wciąż fajnie wkomponowana ;).

Też szybko się domyśliłam, ale i tak się uśmiechałam. Chyba tytuł zbyt sugestywny i podpowiada nieco ;). Niemniej podobało mnie się.

Czyli misja wypełniona :D. Cieszę się. Swoją drogą jestem ciekawa tych kolejnych ;).

“bo one żywią się czasem opiekunów, by wyhodować swój własny…”

 

PsychoFish świetne! Jeżeli napiszesz takie opowiadanie to chętnie przeczytam :D.  No i oczywiście masz rację. Posiadanie dzieci (w dodatku trójki) to nie wymówka, tylko fakt równoważny z wyzerowanie wskaźnika wolnego czasu. Chyba że ktoś ma takie hobby, że sobie lubi w ogóle nie sypiać ;). 

Nowa Fantastyka