Profil użytkownika


komentarze: 59, w dziale opowiadań: 59, opowiadania: 9

Ostatnie sto komentarzy

Kochana Bemik. Jeśli obie z Reg. uważacie za właściwą liczbę mnogą słowa “kolonii”, niedorzecznością byłoby się spierać.

Doprawdy, pięknie musiały wyglądać robione przez Ciebie wianki-stroiki. Najwyraźniej nie tylko pisarskie, ale i manualne posiadasz zdolności. Dobrej nocy.smiley

No ja akurat nie mogę sobie wyobrazić miłych pobytów na kolonii. Wszystko, co kojarzy mi się z ograniczeniem wolności, budzi niechęć. (Kiedyś na koloniach podobno nawet zabierali komórki, żeby utrudnić kontakt z domem).

 

Myśląc o Reg na kolonii wciąż się uśmiecham. Bo widzisz Reg., ot i cała Ty: zawsze poważna, z dystansem, schowana za słownikiem, komentująca tak, żeby nikogo nie obrazić, a za całe emocje, jedynie  buźka z przymróżonym oczkiem. Gdzie prawdziwe uczucia, gdzie niehamowane odczucia i mocne słowa? Dlatego nie mogę sobie wyobrazić Ciebie, Reg., jako beztroskiego dziecka: hałasującego, mażącego pastą po klamce i biegającego po kolonijnej stołówce z talerzem mlecznej zupy. Jak już – bardzo przepraszam Cię za porównanie – na kolonii byłabyś dla mnie taką Wednesday Addams (córka w rodzinie Addamsów): nad wiek mądrą, z góry patrzącą na inne dzieci i niezadowoloną z konieczności spedzania z nimi czasu. Tymczasem Ty piszesz, że było tam fajnie. I w tym momencie Twój obecny wizerunek nie skleja mi się z wyobrażeniami o koloniach i o Tobie, jako małej dziewczynce.

(Oczywiście przepraszam za tę osobistą i nie literacką refleksję)laugh

Jakże klimatyczne. Tylko jak to możliwe, żeby “raz w życiu być na koloniach”, chyba na kolonii. No i ta śmierć przez powieszenie… Brrr, a miało być o radosnym dzieciństwie.

Nie znam się na dziewczyńskich wiankach, ale żeby zrobić go z mchu? To chyba bardzo trudne.

No ale co ja się będę czepiał. Opowiadanie jest jak się patrzy.

Zastanawia mnie tylko wpis Reg. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić Reg., jako uczestniczki kolonii. Sama myśl wydaje się i fantastyczna, i zabawna. Naprawdę rozśmieszyła mnie ta wizja.smiley

Dziękuję S. za interesujące spostrzeżenia. Dziękuję za czas poświęcony na przeczytanie tego tekstu. Szkoda, że się nie spodobał. No trudno.

Droga Śniąca!

Przede wszystkim dziękuję za poświęcony czas i komentarz. Twoje słowa, że: “czyta się bez większych potknięć” brzmią jak otucha wygłoszona nad beznadziejnym medycznym przypadkiem. Ale i za to dziękuję.

O wołaczowych przecinkach będę starał się już zawsze pamiętać.

…”widziano by…” – w sensie “dostrzeżono by”, czyżby to był regionalizm? Chyba nie.

 

 

Aha, z tego wszystkiego zapomniałbym o najważniejszym: DOBRYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT!

Ależ to wszystko skomplikowane. Wyjaśnienie tytułu wymagało całkiem sporego przypisu. To nie na moją głowę. Ładnie potrafisz kleić zdania. I rozmiar tekstu też w sam raz na warunki czytania z ekranu. Pozdrawiam.

Finklo! Jesteś lekiem na każde zło. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jest Ktoś, komu się ten tekst spodobał. Wcześniejsze komentarze klasyfikują go w dolnej strefie stanów niskich. Czyli jakiś wyschnięty Zawichost.

Zastanawiasz się Droga Finklo nad obecnością policjanta przy wyburzeniu. Przyznam się, że ja nigdy żadnych wyburzeń nie oglądałem, nie mam pojęcia jak wygląda profesjonalne zabezpieczenie takich miejsc. Ale przecież tekst miał być o policjancie, musiałem go jakoś do tekstu dodać. A że nie pasuje… gdybyż on jeden.  Ale za Twoje miłe słowo – teraz wędruje do Ciebie po nocnym niebie mój wielki i serdeczny uśmiech.

Droga Reg! Mnie ten tekst także już się nie podoba. Do diaska, to Ty, tak Reg. właśnie Ty masz rację. I dlatego Wielkie Dzięki za szczerość.

Piszesz jednak, że pozostajesz przy nadziei. To miłe. Pozwól zatem, że będę się starał zrobić Tobie dobrze jakimś kolejnym tekstem. Zapewne nie następnym, na to jestem wciąż za słaby. Ale kiedyś…

 

Pozdrawiam i życzę miłej nocy.

Dzień dobry Reg. Krótka noc nie sprzyja wypoczynkowi. Oczywiście dziękuję za uwagi. Mała “cyganka” stała się już duża.

Może masz rację. Policjant powinien strzelać pociskami antymaterii i laserem wypalać oczy demonom. Jak się domyślam, byłabyś w stanie zaakceptować także kule z przetopionych srebrnych lichtarzy. Tylko że ja tak nie chciałem.

Historyjka ma oczywiście sporo słabszych miejsc, ale żeby akurat nie podobał się grawerowany kijek, o tym jakoś nie pomyślałem.

Zauważ też, że wcale nie jest wiadomo, w którym momencie opowiadania zginął policjant. Bo całkiem możliwe, że na początku. A wtedy pociski rażące antyplazmą, skondensowaną falą magnetyczną czy mięsnymi przetworami z Biedronki także miałyby prawo budzić zastrzeżenia.

Ale oczywiście dziękuję za uwagi.

I widzisz Reg. Zamiast spać, poprawiałem. Późna pora nie sprzyja jednak pisaniu. Jestem tego pewien.

Aleś mnie zdziwiła. Nie wiedziałem, że z Ciebie taka racjonalistka. Ciekawe czy Twoim zdaniem demony łapie się do klatek – być może Chińczycy produkują klatki na demony i można je dostać za pół ceny w chińskim markecie. A może lepiej łapać je na wędkę ze specjalnym haczykiem z nabitym nań innym demonem, przeciwnej płci, w charakterze przynęty. Doprawdy nie wiem. W moim opowiadaniu demony leje się po łbie kosturem. Rozwiązanie dobre lub słabe jak każde inne.

Zauważyłem też, że nie wierzysz w moc ziół. I dobrze. Ja też uważam, że skuteczniejsze sa antybiotyki. Tylko czy cyganka sypiąca penicylinę do ogniska spodobałaby się Tobie. Zaskoczę Cię. Znam odpowiedź. Oczywiście Twoim zdaniem lepsze byłyby antybiotyki makrocykliczne.

 

Ale już najsmutniejsze, że nie napisałaś ani jednego miłego słowa. Ot chociażby nie pochwaliłaś mnie, że nie wykorzystałem całego limitu znaków i przez to miałaś mniej czytania. No cóż, szkoda. Widocznie na żadne dobre słowo nie zasłużyłem. Ide spać.

Blackburnie i Thargone!

Kurcze, najgorsze, że wskazując mielizny opowiadania macie rację. Dzięki, że zechciało się Wam przeczytać i skomentować.

Tego Gromu jednak nie zmienię. W końcu co złego w tym, że policjant chciałby zostać żołnierzem. A co do reszty, u licha – powtórzę – macie rację.

Dziękuję thargone, baaardzo trafne spostrzeżenia.

Bemik! Dziękuję za mądre uwagi.

Oczywiście poprawię je, przynajmniej będę się starał, bo z czasem to tak trochę krucho u mnie.

No i może zostawię jednak tę “ławicę krów” – bo one przecież małe są, gdy ogląda się je z oddali.

 

Ale najważniejsze – gratuluję, że zostaniesz babcią. Niech Twój wnuk będzie zdrowy, mądry i dzielny.

 

Jeszcze raz dziękuję!

Jandalbercie – przykro, że tym tekstem zapowietrzyłem Tobie mieszkanie. Sory, nie chciałem

Masz rację Reg – urok to coś, co się albo posiada, albo nie. Taki dar.

 

 

Miło bardzo, że też za niestosowne uważasz celowe kaleczenie języka. Zanim to zrozumiałem upłynęło trochę czasu – nauczyciele zawsze twierdzili, że mam zbyt dużą przerwę synektyczną.

Kiedy sobie to jednak wszystko poukładałem, wyszło mi, że grafomania polega na niezamierzonym komizmie w sytuacjach poważnych, no i odwrotnie. Jeśli do tego dodać wybujałą czułostkowość (taką rodem z przedwojennych romansów) i nadmierny sentymentalizm oraz banalność opisywanych zdarzeń, powinno wyjść grafomańskie opowiadanie. Tylko niechże będzie ono atrakcyjne dla czytającego. Bo jeśli radość bierze się jedynie z bezkarnego popełniania błędów, to tak, jakbyśmy się cieszyli z najazdu Hunów. Ale oczywiście mogę się mylić, niesprawiedliwie oceniając tutejszych Autorów.

Nie zazdroszczę jednak Jurorom.  A Tobie Reg (no i Joseheim) przesyłam późnowieczorny szeroki uśmiech :-)

Aha, jeszcze jedno. Jestem tu właściwie nowicjuszem i naprawdę(!) nie lubię się wymądrzać.

Cha, cha, cha… wielkie dzięki Finklo. Bo też i ten uśmiech miał budzić skojarzenia. Jeszcze raz wielkie dzięki.

Fajnie Idaho, że chciało Ci się przeczytać ten tekst. Szkoda, że nie napisałeś, dlaczego go nie lubisz, bo chyba nie tylko przez swą niechęć do Nivei.

No, no Katastrof – nikt nigdy nie dał mi tak wysokiej oceny.  Dzięki wielkie.

A że błędów mało? I tak jest ich za dużo. Próbując czytać różne tutaj teksty, zrozumiałem, że grafomania nie polega na tworzeniu bełkotliwych zdań i wymuszonych ortów.  Gdzie myśl grzęźnie i nie sposób doczytać historyjki do końca. Myslę sobie, że grafomania to przede wszystkim naiwne postrzeganie świata. A także niepasujące do siebie opisy: zbyt literackie, sąsiadujące ze zbyt prostymi. Wreszcie papierowe postaci. Ale pewnie się mylę! 

Reg – nie wiem, jak to robisz, ale jesteś Kochana.

 

O szmatkę kolorową w brustaszy mi chodziło. Co to ręcznie brzegi obszyte mieć ma, jak w chusteczce jakiejś damskiej bynajmniej. Bo i kompromisów żadnych tu nie ma i inne wsiowe trochę som. 

Wiesz Cieniu, chyba udało mi się zaprosić obie Panie na kawę. Zrobiłem to może w nazbyt fantastyczny sposób. Ale jednak. Wystarczy zajrzeć do tekstu “Antek i koty”.

No nie. to znowu Paradox. W dodatku tym razem “obdarzył” portal grafomańskimi popłuczynami po milczeniu owiec. Współczuję.

Dla porządku trzeba dodać, że są tu liczne (i niezamierzone) błędy interpunkcyjne, a całość, nie dość że wygląda jak jakaś forma prywaty, to jeszcze rozłazi się logicznie, stylistycznie, pragmatycznie i ortopedycznie. Istnieje chyba tylko jedno wytłumaczenie dla tego tekstu. Paradox najwyraźniej chce, żeby jego opowiadanie było na samej górze listy.

Paradoxie, mam dla ciebie ważną informację, zmień lekarza , ten dotychczasowy cie oszukuje.

Jeszcze wczoraj myślałem sobie, że w tym kąciku z komentarzami ja jestem trochę kustoszem, a trochę gospodarzem. Że każdy może tu zaglądnąć, pokręcić nosem, powiedzieć, że niby fajne, ale w gruncie rzeczy ch..owe. Teraz zmieniłem zdanie. Moja rola animatora-moderatora nie jest potrzebna. Kącik jest w stanie żyć własnym życiem, zaczął nawet przypominać czat. Są tego dobre następstwa. No bo – chyba jak każdy – próbowałem sobie wyobrazić Joseheim i Regulatorkę. Cień dał jakąś podpowiedź. Zasugerował, że kontakt z obiema Paniami niszczy mózg. Myślę jednak, że w tym przypadku jest to jak plucie do cudzej zupy, żeby samemu skonsumować własne i cudze danie. Ale dziękuję Cieniowi za porównanie Regulatorki i Joseheim do kremu NIVEA. Z tego co pamiętam, jest to mazidło, które nie daje się rozsmarować. Za to, gdy odpowiednio się rozetrze i podgrzeje, można go formować dowolnie i masować wszędzie. I ja to kupuję.  Dzięki za cenną informację, choć zapewne wyobrażając sobie Panie jako krem NIVEA, nie będę mógł zasnąć, a jeśli nawet mi się uda, sny będą taaaakie, że opowiedzieć się będę wstydził.

 

I z Tobą i z Regulatorką. Towarzystwa inteligentnych i dowcipnych osób nigdy za wiele. Ale piszesz, że obie jesteście zajęte. No cóż, myślałem o kawie tylko… jednak podoba mi się Twój sposób myślenia :-)

 

Poczucie humoru i inteligencja w jednym! Ho, ho… kolejne zaskoczenie.

 

A tak na poważnie: szkoda, że przez komentarze nie można umówić się na kawę :-)

  1. Idaho! Masz duszę pisarza. Wystarczy lekko podrapać  Twój tekst, żeby zobaczyć świecący się talent.
  2. Zastanawia mnie, że wszyscy domagają się “pogłębionego”  erotycznego opisu. No ale to już raczej problem freudowski niż literacki.

Hm.  Na szczęście praca pod mikroskopem nie wypełnia tego opowiadania.

“Sprzątaczka zawodowo dbająca o czystość” – fajne.

 

A w rzeczywistości jest to tekst o tym, jak akademicko-profesorskie ględzenie zabija mózgi. Ale przecież to tekst do grafomanii, więc nie wszystko musi być zrozumiałe.

Opowiadanie nie powinno tworzyć niezrozumiałych sytuacji. Czytanie ma być przyjemnością, zbliżoną do jedzenia czekolady, gdy po każdej kolejnej kostce, ma się tym większą ochotę na następną. I żal, gdy ostatecznie zostaje pusty papierek. Tak właśnie jeden akapit powinien zachęcać do przeczytania następnego. Potrafią to najlepsi, a ja do nich nie należę. Jasność myśli, tworzenie ciekawych postaci, wreszcie styl i pomysł – to wszystko ważne, lecz przecież nie każdemu dostępne. Dlatego obiecując, że nie będę się już odzywał, wszystkich przepraszam za tekstowe niedoróbki. A najbardziej Blackburna, który z tego wszystkiego ma zamiar zamknąć się w sobie. W Jego stronę krzyczę głośno: NIE! (Blackburnie – masz fajne wyczucie tekstu. Słusznie zauważyłeś, że jest taki trochę łopatologiczny. Mnie on też się taki wydaje).

Bardzo miło, że Finkla ujrzała nawiązanie do Huxleya. Dzięki. Detektywi literackich tropów być może dojrzą tu ukłon w stronę Nosorożca Ionesco (czy ogólniej w stronę problemu wyobcowania), inni znajdą gadające taksówki, jak u Ph. Dicka. Ale jest to w gruncie rzeczy historyjka o świecie bez emocji. Takim, w którym właściwie nie można żyć, choć na codzień towarzyszy on ludziom autystycznym i chorym na alekstymię.

Nie chcę jednak tworzyć ideologii, której w tekście nie ma. Czytelnik nie dopatrzy się tu żadnego podwójnego dna. Bo jest to raczej ułomny pamflet na równość i na świat, który oferując ludziom zadowolenie z życia, czyni ich nieszczęśliwymi. Dlatego warto docenić własne emocje. Także te złe. Nawet smutek może być fajny, bo dzieki niemu jesteśmy bardziej ludźmi. Jest też w tekście ostrzeżenie: ktoś,, kto kontroluje uczucia, kontroluje cały świat.

Niestety warsztatowo opowiadanie jest jakie jest. Trudno.

 

 

Oj Finklo! Nic się nie zmieniło. Twoje komentarze wciąż przyczyniają się do ocieplenia klimatu. Literówki i zbitki podobnie brzmiących wyrazów oczywiście poprawię. A Tobie życzę słodkich snów.

Dobrej nocy. Pozdrawiam!

Dzięki Lordi za komentarz. Wielokrotnie mówiłem sobie, że nie będę się tłumaczył. Bo to Czytelnik ma zawsze rację. Jednak z samodyscypliną u mnie kiepsko, więc zrobię wyjątek. Otóż bohater opowiadania nie uważał blondynek za głupie. Jedynie zdawał sobie sprawę, że być może nieco dłużej się uczą. Czy podpowiadało mu tak doświadczenie? Tego nie wiemy. Co zaś do wstydu z powodu tańca na rurze, to pojawił się on dopiero wówczas, gdy w Janku obudziły się emocje.

Podczas pisania starałem się o usunięcie wszelkich intensywniej przeżywanych uczuć. Niestety zapłaciłem za to drętwotą tekstu. Jeszcze raz dzięki Lordi.

Drogi Blackburnie – “zwykły czytelnik” jest zawsze kimś najważniejszym. Ty zresztą bezbłędnie wyłapałeś drętwość tekstu. I za to ukłony dla Ciebie, a rumieniec wstydu dla mnie! Dzięki za dobre (trochę niezasłużone słowa) i również serdecznie Pozdrawiam

“szynko…” – kurczę, może to freudowska pomyłka. O tak późnej porze mogłem już myśleć o zjedzeniu kanapki z szynką. Ale oczywiście już poprawiam.

Rzeczywiście, trudno się nie zgodzić, że w historyjce emocji niewiele (bo to taki mało emocjonujący świat był). A co do prostoty pisania… wszystko racja. I nawet nie będę się tłumaczył, żeby dodatkowo się nie pogrążyć.

Droga Finklo! Mój cały wysiłek od co najmniej kwadransa wkładam w to, żeby usunąć nadmiar wklejonych opowiadań. Niestety idzie mi to raczej średnio. 

Hm. “…i mniej więcej trzyma się kupy” – jedynie w przypadku żuka gnojarza byłaby to zaleta, choć nawet tego nie jestem pewien.

Ogromne dzieki za ciekawą i pogłębioną ocenę.

Tygodniowa zima? Nie, chyba nie. Ale przebłyski słońca i pogoda zaprawiona wiosenną wesołością – tu już winiłbym Finklę. 

Dziękuję Finaklo! Jedno dobre słowo (i to od kobiety) może ogrzać cały świat. Ty napisałaś ich kilka. Teraz już wiem, skąd wzięło sie ocieplenie klimatu. Dziękuję!

No i dziękuję Berylowi. Wiadomo dlaczego. Bez Beryla historyjka nie mogłaby zaistnieć w przestrzeni Dragonezy. Zatem jeszcze raz wielkie dzięki!

Nowa Fantastyka