Profil użytkownika


komentarze: 3, w dziale opowiadań: 3, opowiadania: 1

Ostatnie sto komentarzy

Przecież nie jestem jakimś podłym manipulantem… No dobra, jestem, ale tym razem naprawdę nie wiem za co mi się dostało!

AAAARRGH! Enen(ie?, wybacz, nie mam pojęcia jak odmienić) prawdę mówiąc dopiero teraz zrozumiałem jak moja wypowiedź zabrzmiała, jeśli cię uraziłem w jakiś sposób – przepraszam. Nigdzie nie sugerowałem, że ktoś jest głupi czy coś w tym rodzaju, chciałem tylko przekazać, że jeśli w którymś momencie piszę “gdy już zostanę (szalonym) geniuszem prozy będę zatrudniał osobę od korekty“ to chyba po przeczytaniu tekstu nie jest to coś, co bierze się całkowicie na poważnie, prawda? Nikt nie czyta kryminału z przekonaniem, że pierwsza wskazana osoba to morderca. To nawet nie była jakaś zawiła intryga tylko jedno zdanie, które, w odniesieniu do wszystkich, zdecydowanie nie powinno brzmieć w ten sposób. Tymczasem wszyscy uczepili się tego jak przysłowiowy rzep psiego ogona będąc święcie przekonani, że moja próżność właśnie zatknęła flagę na Jowiszu, podczas gdy prawdę mówiąc jest zupełnie odwrotnie.

Jedyne co było zamierzone to to, by trochę popchnąć komentatorów w inną stronę. Jak już napisałem na przestrzeni lat zauważyłem, że zmienił się tutaj sposób oceniania. Może to kwestia bycia starymi wyjadaczami, których już nic nie dziwi, nie zaskakuje, wszystko już było więc trudno powiedzieć coś nowego, ale moim zdaniem zwrócenie uwagi na nie wstawienie gdzieś przecinka niewiele wnosi w chwili, gdy autor oczekuje słów na kompletnie inny temat. Może ja, przeglądając wybiórczo, miałem pecha trafić akurat na takie momenty, ale przecież nikt po zakupie książki nie pobiegnie z powrotem do księgarni by ją zwrócić, ponieważ gdzieś, coś zakuło w nasze estetyczne zmysły (a nawet pomimo zewnętrznej korekty zdarzają się wręcz śmieszne pomyłki). Błędów nie da się uniknąć. Posługując się metaforą – można mieć bałagan w szafie pełnej pięknych rzeczy i zająć się jego uporządkowaniem, a można przerzucać stertę gnoju w oborze i po skończonej pracy stwierdzić, że w sumie to tylko gówno i po cholerę je przerzucać? Więcej znaczenia ma dla mnie Twoje “podobało mi się” (lub nie, mam wrażenie że póki co jest 2:2) niż rozległy referat na temat zasad pisowni. Cholerka, o to przecież chyba chodzi! Albo się robi coś w sensowny sposób, albo po prostu kiepsko i trzeba by poszukać innego zajęcia. Albo coś się nam podoba, albo nie, i fakt, że gdzieś w środku jest napisane “ktury” nie sprawi, iż świetnie napisane dzieło zaczniemy uważać za przeciętne, tak samo jak bezbłędnie napisanie tekstu, który jest nudny, nieciekawy i ogólnie źle skomponowany, nie jest czymś, dzięki czemu zaczniemy go uważać za godny uwagi.

 

Edit: Małe wyjaśnienie, coby ponownie nie zostać źle zrozumianym. “no chyba że autor na siłę stara się wszystko wyjaśnić uważając odbiorcę za idiotę (co niestety często nie rozmija się z rzeczywistością)“ – to nie dotyczyło nikogo z obecnych. Wyłącznie prywatna dygresja na temat książek, na jakie ostatnio trafiam.

Wreszcie zdobyłem się na sprawdzenie czy i co napisaliście, pora odnieść się do tego.

Jeśli chodzi o poprawność (lub jej brak) – trzy razy w życiu zaglądałem na tę stronę (stworzyłem nawet konta, co wyczerpało moją dotychczasową żądzę aktywności). Jeśli znajdę dość samozaparcia by pobyć dłużej doskonale nauczycie się, że jestem człowiekiem wybitnie złośliwym (“Sarkazm to najniższa forma humoru, ale najwyższa forma inteligencji“), a przynajmniej takim się wydaję. Jeśli w którymś momencie będę taki nie odbierajcie tego personalnie, dla mnie to czysta zabawa słowami. Wracając do tematu: troszkę zahaczyliście pięknymi, dobrze skrojonymi ubrankami o takie wystające coś ze ściany, w związku z czym popruły wam się gatki. Wniosek numer jeden – z jakichś trzydziestu kilku tysięcy (z przedmową) znaków najwięcej waszej uwagi zwróciły te, dotyczące poprawności. Śpieszę z wyjaśnieniami.

Gdy wcześniej zaglądałem (w odstępach ponad dwunastomiesięcznych) krytyka tutaj była bardziej merytoryczna, tymczasem po rzuceniu okiem na wypowiedzi dotyczące nowszej działalności użytkowników portalu z jednej strony widzę kogoś, kto próbuje coś napisać/stworzyć/wymyślić/nauczyć się, a z drugiej łowców przecinków, byków ortograficznych. Zawsze uważałem, iż jest to portal dla osób chcących w jakiś sposób tworzyć fantastykę, a nie dla polonistów ćwiczących się w sprawdzaniu dyktand. Zanim zauważyłem notkę o konkursie rzuciłem okiem na kilka opowiadań i każdy, powiększam, KAŻDY (z kilkunastu) komentarz zawierał uwagi odnośnie pisowni, często większość wypowiedzi zajmowały cytaty i wskazywanie gdzie leży błąd, a gdzie się przecinek obsunął. Osobiście cenię sobie estetykę pisma, ale do bycia purystą daleka mi droga, większą wagę przywiązuję do treści, niż do formy, choć oczywiście w obu przypadkach jedna może niszczyć drugą. Reasumując: wątpię, aby osoby publikujące tutaj szukały potwierdzenia, że potrafią pisać piękną, poprawną polszczyzną (która nota bene jest czymś możliwym do doszlifowania, w przeciwieństwie do kreatywności i pomyślunku).

 

Zdajesz sobie sprawę, że pisząc o świadomości popełnianych błędów i niechęci do ich poznania, informujesz czytelnika o swoim olewczym do niego stosunku?

Zdajesz sobie sprawę, iż wytknięcie jednego czy dwóch błędów nie zaowocuje nagłym i cudownym przyswojeniem zasad dobrej pisowni? Zresztą jak wyżej, nie jest to coś, nad czym nie można by z czasem popracować. Idąc dalej – nie lepiej być świadomym powodów by nad nią pracować? Innymi słowy lepiej chyba mieć po co nad czymś pracować, niż skupić się na perfekcji pisowni by potem odkryć, że oprócz poprawności sama treść nie ma żadnej wartości. A akurat stosunek do czytelnika z reguły jest czymś, co on sam sobie wmawia i kurczowo się go trzyma, no chyba że autor na siłę stara się wszystko wyjaśnić uważając odbiorcę za idiotę (co niestety często nie rozmija się z rzeczywistością). Sam preferuję opowieści, w których intryga nie kończy się na tym co wprost mówi/przedstawia… Tak już jest natura masek – zazwyczaj kryją pod sobą coś zgoła innego…

Słowiki w lesie?

 

 Ornitologia nie jest moją mocną stroną, ale z tego co wiem w rzekach słowiki nie mieszkają, a i w kamienicach za wiele ich nie ma. Zresztą mogłyby i żyć na Marsie, to przecież fantastyka, nie encyklopedia.

 

Tak sobie myślę, że po­praw­na skład­nia, in­ter­punk­cja i or­to­gra­fia po­ma­ga myśli lo­gicz­nie prze­lać się na pa­pier, jak i z pa­pie­ru prze­lać się do umy­słu czy­tel­ni­ka.

Obawiam się, że umiejętność logicznego myślenia, a co dopiero przelewania myśli na papier, jest ostatnią z cech które mógłbym sobie przypisać. Przelać do czyjegoś umysłu? Już samo zajrzenie do mojego może przyprawić o zawrót… głowy.

Po doszlifowaniu będzie superb.

Jak już gdzieś wspominałem, zazwyczaj po pierwszych kilku stronach rzucam wszystko w diabły, na przyszłość postaram się zacząć z wbudowaną opcją doszlifowywania, po fakcie niewielka szansa iż się na to zdobędę.

 

I piszę tu zarówno o samym pomyśle na stworzenie “smoczej eugeniki” à la starożytna sparta, jak i o układzie z ludźmi, ruchomych górach krasnoludów oraz o fabule w ogóle (szczególnie o końcówce), zaskakującej i dającej do myślenia

Kłaniam się w pas za te słowa, nawet upewniłem się co do znaczenia słowa eugenika! Prawdę mówiąc zazwyczaj przychodzi mi do głowy jakiś strzęp wyobrażenia (w tym wypadku tankowanie smoków, które niestety w trakcie spadło na pozycję marginalną) i do owego strzępu bardziej z poczucia obowiązku, niż z faktycznej ochoty, staram się dobudować cokolwiek jeszcze. Od połowy tekstu miałem typowe dla mnie załamanie (czytaj: nie ma sensu dalej kończyć, o Boże, jak mi się nie chce!), reszta była, delikatnie mówiąc, próbą na siłę dobrnięcia co sił do końca i uznawałbym ją za część najsłabszą. Może to kwestia tego, iż stojąc za kurtyną widzi się nie spektakl, a przygotowania.

 

Do tego język – przesycony Pratchettowskim humorem

Ponownie kłaniam się w pas, a że właśnie zajadam się cheeseburgerami, więc będzie problem by ten wyczyn jeszcze dzisiaj powtórzyć. Osobiście Pratchetta uwielbiam, dzięki czemu doskonale wiem, że jest on raczej taką cienką, ledwie widoczną linią, na której zmieścić się niepodobna, a nie trafić oznacza wylądować w stercie kiczu (nawiasem siebie stawiałbym raczej centymetr obok, dzięki czemu Twoje słowa łechcą moją próżność jeszcze bardziej).

 

Tylko momentami bym go uszczuplił (chodzi mi o rozważania o kolorze ściany czy o inne fragmenty, które można by pominąć)

To jak z laniem wody (w tym wypadku ten związek frazeologiczny nabiera pełnego wiatru w żagle) – gdy już zacznie się ją lać to, choć to dalej zwykła woda, a nie napar z liści herbaty, to zazwyczaj wylewa się do końca, bo po prostu sama leci. Osobiście na równi stawiam porywającą historię i paplaninę o dzierganiu na drutach, oczywiście o ile tę drugą autor potrafi przedstawić w interesujący sposób (co nie znaczy, że tę umiejętność przypisuję sobie).

 

Tak czy inaczej ciepło dziękuję za dwa komentarze (za pierwszy też, choć szczerze mówiąc moim zdaniem kompletnie nic nie wnosi). Spodziewałem się odrobinę większej ich ilości (a przy tym znacznie wyższego wskaźnika negatywności), więc ogółem szczęśliw jestem niepomiernie (no może nie szczęśliw, ale zadowolon). I z tą korektą, Pani i Panowie, to akurat był czysty żart słowny… przynajmniej dla mnie. Psikus!

Nowa Fantastyka