Profil użytkownika


komentarze: 35, w dziale opowiadań: 31, opowiadania: 9

Ostatnie sto komentarzy

Cieszę się, że pomimo oklepanego tematu udało mi się zaciekawić czytelników. Wprawdzie pisanie sucho i “przeźroczysto” nie było zamierzone i z pewnością będę starał się to zmienić w przyszłości, ale dobrze, thargone, że uważasz, iż do tego tekstu to pasuje. Rzeczywiście, tym razem postawiłem na konstrukcję bohatera, a dysproporcja pomiędzy moimi pomysłami, a warsztatem to dobrze znany mi zarzut :) 

Dziękuję za pochwały i krytykę, będę wiedział na co zwracać uwagę w przyszłości.

 

 No i nie zgadzam się, że on nic złego nie zrobił – jak dla mnie z zakończenia wynika, że bardzo realnie skrzywdził Lisę.

Masz rację, ale lubię czasami grać adwokata diabła. Mówiłem o jego perspektywie, z której programy nie mają uczuć, a otaczający go ludzie nic nie znaczą, bo nie są realni. Obiektywnie oczywiście ciężko przyznać mu rację. 

reg, zależy co rozumieć przez “działo się naprawdę”. Cała akcja toczy się w symulacji, co nie umniejsza jej prawdziwości.

Błędy i nieścisłości poprawione.

 

Dziękuję za komentarze :) To prawda, Callun nie wzbudza raczej sympatii, ale starałem się przedstawić również jego racje. Jeśliby wziąć za fakt jego pogląd, że w symulacji nic nie jest realne, to tak naprawdę nie zrobił nic złego. Jedną z moich inspiracji była gra Undertale, w której największym złem jesteśmy my z racji samego grania i zabijania wirtualnych potworów.

Co do łatwowierności Lisy, to cóż… miłość zaślepia.

Muszę się nie zgodzić, większość uwag natury naukowej przyjąłem i dostosowałem do nich opowiadanie. Jedyną rzeczą, której było mi zbyt szkoda jest torf. Panele fotowoltaiczne wydawały mi się zbyt nudne i oklepane, a jak mówiłem, szukałem niecodziennego paliwa. Być może rzeczywiście mogłem więcej uwagi poświęcić technologii wytwarzania go, ale całkowite porzucenie za bardzo by mnie bolało. 

Cieszę się, że ktoś jeszcze zagląda na moje stare opowiadania. Z perspektywy czasu widzę, że rzeczywiście postacie mnożą się i troją, więc nie dziwię się, że mogłaś się w tym pogubić. Wierzę, że podciągnąłem się w interpunkcji od tamtego czasu, więc skoro opowiadanie wciąż jeszcze miewa okazjonalnych gości, to muszę usiąść i w końcu je poprawić ;)

Wtedy wziął kolejny łyk i zapadł w kolejny proroczy trans. Tym razem śniło mu się coś gorszego, dwóch mężczyzn siedziało w gabinecie, z czego jeden, wąsaty pan rzekł w rosyjskiej mowie: “A więc drań nie żyje! Szkoda, że nie schwytaliśmy go żywcem”. Zaskoczeniem dla Garusa był nie tyle dziwnie ubrany człowiek, ani nawet wisząca na ścianie mapa przedstawiająca zupełnie obcy kraj, lecz fakt rozumienia rosyjskiej mowy, dość rzadkiej, by nie powiedzieć, że w ogóle niespotykanej w świecie maga.

OFF

Mam wrażenie, że coś nawaliłem z interpunkcją, niech ktoś zweryfikuje.

ODCINAM.

 

Garus już miał wylać przez okno resztę trefnego wywaru, gdy do głowy przyszedł mu lepszy pomysł na spożytkowanie ostatnich kropel eliksiru.

Dziękuję za wytknięcie błędów, już je poprawiłem. Zawsze wydawało mi się, że istnieje określenie “jak ryba w sidło”, ale że nie mogę go nigdzie znaleźć, to widocznie się pomyliłem. Dobrze wiedzieć, że robię postępy, chociaż zdecydowanie, żeby to utrzymać, muszę pisać częściej, niż raz na rok :D

Czepialstwo wybaczam, a nawet zachęcam do niego. Ale fantastyka rządzi się własnymi prawami, więc i magicznie stworzone wirusy mogą być inne.

Nie grałem w Diablo, więc nie mam porównania, ale nad cyklem o Wszechziemi się zastanawiam ;) Zobaczę, jak to opowiadanie się przyjmie.

MrBrightside – wirus został stworzony przez nekromantę, więc kto jak kto, ale akurat jego koledzy po fachu powinni umieć się przed nim bronić :) Co do usprawiedliwienia zachowania Nofrego przy ognisku, to chciał złapać intruza jak najszybciej. Poza tym “połapał się”, że *** SPOILER ALERT *** Otis nie jest tym, za kogo się podaje, jeszcze zanim weszli do zamku. Jeżeli już, to przytyk należy się Parosowi, za to, że nie utrzymywał farsy do końca *** SPOILER END ***. A morbiria nie działała bez energii życiowej Parosa, więc jakieś pole do poprawek było. Z tym, że Nofre był bucem akurat nie będę się spierał, ale praca z ożywieńcami zapewne wyrobiła w nim relację pan i poddany. Do reszty błędów pokornie się przyznaję i poprawiam.

Finklo, dziękuję za dobre słowo i punkta :D

No akurat o uchodźcach nie myślałem podczas pisania. Oczywiście to dobrze, że tekst skłania do refleksji i ma drugie dno, szkoda tylko że niezamierzone :)

bemik – dzięki za poprawienie błędów, nawet w drabblu coś się znalazło.

Dobra, poprawiłem, mam nadzieję, że jest bardziej czytelnie. Jednak ciężko się pisze dobre drabble, muszę przyznać. Chodzi o przedstawienie walki głównych bohaterów z goblinami (gdzie ginęły ich setki) od ich strony.

Hej, nie mówię o tej dokładnej liczbie, bo to też wydaje mi się naciągane. Ale przybliżenie do miliarda już wydaje się być w miarę racjonalne

Racja, dane statystyczne znacząco przybliżyłyby problem. Aż mi głupio, że sam o tym nie pomyślałem :/ W każdym razie dziękuję, liczba już się znalazła na właściwym miejscu. I cóż, motyw kobiety istniał od zawsze, nie warto z nim walczyć , bo i tak się nie wygra :)

No… może troszkę. Ale wciąż uważam, że ma jednak swój urok. 

Dziękuję wszystkim za komentarze i za bibliotekę (yay!). Szczerze to nie spodziewałem się, że akurat tym tekstem zapunktuję :)

PsychoFish – według mnie monolog Toma pasuje do kogoś, kto właśnie przeżywa załamanie i chce się komuś zwierzyć, nawet jeśli jego słuchaczem jest tylko ciało. A w każdym nie wiem, czy wymiana zdań między Marco i Tomem przyniosłaby efekt o który mi chodziło :/ Co do cofnięcia opowiadania, to myślę, że teraz już to nie ma sensu, ale miło mi, że uważasz, iż nadawałoby się na druk :)

joseheim – nie wiem czemu, ale przy pisaniu opowiadań mam awersję do polskich imion. Kiedy kraj nie jest ważny dla fabuły, to staram się wybrać jakieś neutralne. Historia Toma mogłaby się dziać wszędzie, nie ma znaczenia gdzie to akurat jest naprawdę. Co do obrony lasu (AlexFagus, też ci to nie pasowało), to przecież leśniczy nie musiał “zaminować” całego obwodu. Wystarczyłyby uczęszczane ścieżki, tak żeby wyłapać pierwszych maruderów i wystraszyć resztę. Potem, przynajmniej przez jakiś czas wszyscy baliby się tam wchodzić, żeby przypadkiem nie trafić w jakąś zabłąkaną pułapkę. Zaś oblężenia chatki przecież nie było. Wieśniacy przyszli do niego dopiero kiedy zniszczyli resztę ciał. Logiczne jest, że zostawili go na koniec, biorąc pod uwagę fakt, że miał przecież strzelbę. Gdy już zrobili swoje, to ostatecznie po niego przyszli. W końcu co do zostania leśnikiem bez wykształcenia – jak mówiłaś, niewielu pewnie chciałoby tam pracować, więc myślę, że z braku lepszych kandydatów władze przymknęłyby oko na kogoś bez wykształcenia, ale który może pilnować lasu. I sprecyzuj proszę, co zgrzyta w zachowaniach społecznych. Według mnie są w porządku, ale mogę się mylić. Nad ciągiem dalszym może się zastanowię, ale niczego nie obiecuję :)

Co do innych błędów, to wszystko poprawione, piszcie jak coś jeszcze przegapiłem.

 

Deirdriu – może rzeczywiście nie jest to tak oczywiste jak mi się zdawało, postaram się to jakoś poprawić.

regulatorzy – kiedyś nastanie dzień, kiedy mój warsztat pisarski dorówna moim pomysłom, ale to jeszcze nie dzisiaj :) A tajemnicę kości specjalnie pozostawiam nierozwiązaną

Mr_D – tak na to nie patrzyłem, musze przyznać. Postaram się jakoś dopasować te akapity do realiów w najbliższym czasie.

Na poprawki będziecie musieli trochę poczekać, bo siedzę teraz w górach i piszę komentarz z komórki. Poprawki pojawią najpóźniej w niedzielę, ale pewnie i wcześniej ;)

Wszystkim niestety dogodzić się nie da. Przyjmuję z pokorą, że zakończenie ma mocne i słabe strony, ale i tak już teraz nic nie zmienię, to by było nie fair :)

Dziękuję zarówno za krytykę, jak i pochwały. Mój warsztat potrzebuje wsparcia w równym stopniu co moje ego :-)

Deirdriu – jednak wciąż nie jestem przekonany co do nieciągłości w czasie. Rzeczywiście fakt, że nazywamy konflikt Ostatnią Wojną może implikować, iż wiemy jak się skończy, ale mogą to być również po prostu domysły. W końcu każdy wie, że gdy w grę wchodzą atomówki zwykle nie ma już potem co sprzątać. Co do nich to pilnowałem się. Tekst mówi, iż eskalacja działań zbrojnych dopiero zapowiadała użycie ładunków jądrowych. Także nasz mały zaściankowy lasek mógł spokojnie jeszcze nie odczuć działań wojennych.

BardzoGrubaLola – chodziło mi właśnie o zostawienie otwartego zakończenia. Przykro mi, jeśli wyszło “zbyt” otwarte, ale postanowiłem uniknąć rozwiązania sporu: zombie, czy prawdziwi ludzie ;-)

Wszystkim dziękuję za czas poświęcony na czytanie moich wypocin i żmudne wypisywanie moich błędów. Mam nadzieję, że nie były dla was bardzo rażące :)

Ok, przyznaję, że w zderzeniu z rzeczywistością mój tekst pozostawia do życzenia, ale chyba nie na tyle, żeby go od razu skreślać. Co do “wielkiego rozumu” naukowców, to na swoją obronę mam tylko dygresję, że wyniki eksperymentów w skali mikro nie zawsze pokrywają się z tymi w skali makro. Oczywiście wielkie umysły powinny były przewidzieć coś takiego, ale cóż, wypadki się zdarzają. A w kontekście takiego wynalazku nietrudno o katastrofę. Co do torfu, trochę rozumiem twój ból. Szukałem niecodziennego paliwa, na którym mogłyby bazować podstawowe urządzenia, na tyle ciekawego, żeby mogło coś wnieść do świata przedstawionego. Nie przejąłem się zbytnio tym, jak mogłoby to wyglądać w praktyce, więc przepraszam ludzi, których zanadto zbulwersowałem :D

Dziękuję, zacząłem zastanawiać się, co jest nie tak z tym opowiadaniem. Jedyny komentarz był pozytywny (w większości), a jednak… był jedyny. Nie czytałem przytoczonego “pierwowzoru”, mam nadzieję, że wybaczycie ten niezamierzony plagiat ;)

 

Wciąż? Myślałem, że tym razem udało mi się zminimalizować liczbę błędów :(

Mimo to cieszę się, że się podobało :)

 

Całe opowiadanie napisałem dzisiaj. Fakt mogłem trochę dopieścić, zanim opublikowałem, ale strasznie nie lubię czekać, gdy coś już napiszę. Bohaterowi nie poświęciłem aż tak uwagi, bo skupiłem się na postaciach, które spotykał.

Szczerze to ulżyło mi – głupio tak nie wiedzieć na czym się stoi. Dzięki :)

Mówi się trudno, może następnym razem pójdzie mi lepiej.

Ja również z lekkim poślizgiem, bo już dwa opowiadanka skrobnąłem, ale jak widzę tutaj często to się zdarza. Chociaż w zasadzie to winę mogę też zrzucić na introwertyzm.

Hej, jestem Krzysiek, zabijam czas, żeby nie uczyć się do matury, więc choć może się zdawać, że mnie tu nie ma (introwertyzm), to jestem całkiem często.  Miło mi poznać :D

Z tym mnóstwem czasu to bym nie przesadzał. Błędy wskazane przez Bartosza poprawiłem od razu, tych kolejnych rzeczywiście jeszcze nie, ale nie z powodu lenistwa, jako że komentarz pojawił się dopiero wczoraj (już zabieram się do poprawiania).

Dziękuję za komentarze, nie sądziłem, że ktoś jeszcze tu zaglądnie :)

Dzięki, na pewno skorzystam. I ogólnie dziękuję wszystkim za pozytywne komentarze. Nie byłem pewien jak moje opowiadanie zostanie przyjęte, a skoro dobrze, to mam motywację do dalszego pisania!

 

Gdy zobaczyłem długość komentarza i ilość moich błędów, to przeraziłem się. Widzę jednak, że nie jesteś tak zażenowany moim opowiadaniem, jak na początku myślałem :) Dziękuję za rzeczowe podejście do tego tekstu i twój czas. Niestety interpunkcja nigdy nie była moją dobrą stroną, ale już biorę się za poprawianie i może rzeczywiście przeczytam jakiś podręcznik do gramatyki zanim opublikuję następne opowiadanie.

I racja – pomysł wpadł mi po Interstellarze :)

Ja miałem i klucz do pokoju i fotelik, nie wiedziałem że akurat ta kwestia wywoła takie poruszenie :)

 

Nowa Fantastyka