Profil użytkownika

Zajrzyj: https://abwronka.pl oraz https://facebook.com/lastman87 :)


komentarze: 8, w dziale opowiadań: 8, opowiadania: 2

Ostatnie sto komentarzy

@NoWhereMan, @stn, serdecznie dziękuję Wam za komentarze. Zasadniczo nie wiedziałem, czemu wrzucam ten tekst na NF (poza tym, że z ciekawości, co powie ta jakże czepialska publika;)) ale teraz widzę, że było warto. Dla Waszych komentarzy. :) Zdecydowanie zgadzam się z ogólnym zarzutem, który wysunęliście oboje w stronę tego opowiadania: “pop-hard SF nie jest ani pop ani hard” ;) Oczywiście to wcale nie znaczy, że nie warto próbować takich połączeń, @stn. Nawet jeśli ideał jest niemożliwy do osiągnięcia, to zawsze warto do niego dążyć.

Cóż, wracając do powyższego tekstu, podobnie jak Wy, doskonale zdaje sobie sprawę z jego potencjału i.. tego jak został… no może nie tyle “zmarnowany”, co spłycony i “spopularyzowany”. Generalnie, podkreśliliście te rzeczy, które mi samemu zgrzytały, ale w jakiś sposób zdołałem na nie przymknąć oko. Teraz już oczywiście zrobić tego nie mogę ;) Ja też jestem fanem dobrego, naprawdę “ciężkiego” SF. Tego nie dla wszystkich. Ale to, że nie zawsze rzucam się radośnie i całkowicie w wir wielostronnicowych rozważań o kwestiach naukowych, kosztem fabuły, wynika między innymi z tego, że wszystko ma swoje granice. Bo z jednej strony zakochałem się na zabój w Wattsie i Ślepowidzeniu, ale z drugiej, innego współczesnego tuza hard SF, zdzierżyć nie mogę – Diaspora Egana zanudziła mnie i pokonała po pierwszym rozdziale.

Tekst jest do odratowania i myślę, że się za to zabiorę (biorąc sobie do serca również stricte techniczne uwagi, które podrzuciła @regulatorzy) ale może to trochę potrwać. I, nie oszukujmy się, to nie będzie “mały apdejt”, a całkowicie nowy “release”.

 

Jeśli jeszcze mogę się wtrącić już do konkretnych wypowiedzi:

(..) jest kilka podobnych, samoświadomych osobników.

W jaki sposób narrator się o tym dowiedział? :)

 

W dniu czwartym piszesz, że narrator "dorósł" do bycia "prymitywnym, wielokomórkowym organizmem". Jakoś ten wcześniejszy pierwotniak bystry był na tyle, by móc zaobserwować pochylających się nad nim ludzi.

Tak. ;) W skrócie. Założenie jest oparte na tym, że Alvin jest organizmem innego typu, którego wielkość (tak jak np. u ssaków wielkość mózgu) nie jest bezpośrednio skorelowana z inteligencją. Zasadniczo i z filmu, i z mojej adaptacji, powinno się wynieść wrażenie, że mamy do czynienia z czymś niemal niepokonanym; super-inteligentnym bytem, mającym przekraczające nasze pojmowanie zdolności adaptacyjne i ewolucyjne.

 

Ma coś plującego jasnym, skondensowanym światłem; jakiś dziwaczny odbiornik

Latarka, a za takie to "coś" uznaję (lub cokolwiek będącego źródłem światła), nie jest odbiornikiem.

Ha! Widzisz, tu była mowa o dwóch różnych przedmiotach. :) Doktorek miał i latarkę, i – dajmy na to – szkło powiększające.

 

Zwłaszcza, gdy jej struktura jest tak toporna i nieadaptatywna. – Co to znaczy nieadaptatywna?

Regulatorzy, pomijając fakt, że nie podoba mi się sposób w jaki często krytykujesz cały tekst jednym, dosadnym – i bądźmy szczerzy aroganckim – sformułowaniem, to bardzo doceniam Twoje uwagi natury korektorskiej. Wiedzę i doświadczenie w tym zakresie masz nieporównywalne z żadną znaną mi bliżej osobą. Czasem jednak mam wrażenie, że wolisz użyć schematu niż sprawdzić słowo lub dłużej zastanowić się nad jakimś wyrażeniem. Bo słowo “nieadaptatywny” jest jak najbardziej poprawne, a użycie go w tym kontekście powinno być raczej dość klarowne i jasne dla każdego czytelnika (hard) SF. Podobnie również; błąd może być “kosztowny”, bo jak najbardziej można wartościować wagę/cenę/klasę (niepotrzebne skreślić) napotkanych problemów (kto pracuje w IT, a na pewno również w dowolnym R&D, a pewnie i w marketingu/sprzedaży i w kilku innych branżach, z pewnością doskonale rozumie o czym mowa ;)). Podobnie też może być z tym “nadajnikiem, który się komunikuje”, bo przecież mamy XXI wiek i erę IoT i to, że rzeczy mogą “rozmawiać” z nami lub z samymi sobą, staje się powoli codziennością (a już nią jest w całej masie tekstów SF).

Zajrzyj: https://crow-creations.pl oraz https://facebook.com/lastman87 :)

Nie lubię, kiedy ktoś próbuje opowiedzieć mi jakiś film. Wolę obejrzeć go sama. Jeszcze bardziej nie podoba mi się, kiedy ktoś opisuje film, twierdząc, że napisał opowiadanie

To może obejrzyj film zamiast krytykować bez potrzeby? Wyraźnie zaznaczyłem, że tekst jest luźną adaptacją filmu i tak należy go traktować (dodałem też tag “fanfiction”, mimo tego, że automatycznie klasyfikuje on mój tekst do grupy “tych gorszych”). Dzielę się tutaj swoim spojrzeniem i interpretacją, przy okazji mając nadzieję pokazać inną, ciekawą perspektywę. To, że użyłem nie swojej fabuły i pisałem to w zasadzie dla siebie, by odetchnąć i nie wypaść z rytmu podczas przerwy w pisaniu czegoś większego, nie powinno umniejszać, że włożyłem w tekst swój czas i twórczą pracę. Nie próbuję Ci tego sprzedać za cenę książki, żebyś była uprawniona do wygłaszania powyższych opinii.

Zajrzyj: https://crow-creations.pl oraz https://facebook.com/lastman87 :)

OK, tylko ten gość cały czas rośnie. ;) Posługiwanie się odpowiednikami “łokci” jest dość problematyczne w takiej sytuacji.

Pomysłowi z operowaniem na długościach fal (można by to pociągnąć dalej, również na cząstki elementarne, a nawet struny) dla odległości i rozmiarów rzędu nano i mniej przyklaskuję za to z zapałem.

Przejrzę tekst pod kątem literówek i interpunkcji. 

Zajrzyj: https://crow-creations.pl oraz https://facebook.com/lastman87 :)

 

Hej, dzięki za komentarz, Finkla.

W takim razie, żeby nie było zarzutów – powyższe oparte jest na filmie Life. Celowo nie chciałem podawać tego wyżej, bo jestem ciekaw, czy nawet ci, którzy ten film oglądali go tu rozpoznają. :) Bo jest to IMO dobrze wykonany, ale dość sztampowy utwór (najciekawsza jest tam właśnie postać owego obcego) i wielu widzom po prostu nie zapadnie w pamięć.

Mam pytanie odnośnie klasycznego:

Wykonanie mogło być lepsze – sporo literówek (…)

Tzn. ile – dwie czy dwadziescia, bo nie podałaś ani jednego przykładu? ;)

Jeżeli chodzi o to:

Około ośmiu metrów długości,

Ono posługuje się ludzkimi jednostkami miary? Dlaczego i skąd je zna?

Tak, posługuje się, niestety. I to z bardzo prostego powodu – jeśli nie używałoby tak podstawowych dla nas pojęć, to tekst BARDZO traciłby na zrozumieniu. Wierz mi, to jest moja główna zgryztowa przy pisaniu takich tekstów (z perspektywy inteligentnych obcych). Bo chcąc stworzyć unikalne spojrzenie, muszę zachować zdrowy rozsądek i zaadaptować przynajmniej kilka bazowych ludzkich pojęć. Więc tak: obcy nauczył się (a uczy się szybko) trochę o ludziach, stacji, potrafi zrozumieć też kwestie emocji (mimo, że sam “czuje” na zupełnie innej płaszczyźnie). Układ SI też nie jest mu (nomen omen) obcy (bo jak miałbym się pozbyć metrów, to musiałbym się pozbyć również sekund, a to naprawdę nie było by komfortowe rozwiązanie). Z ciekawostek – czepiać się można o np. słuch, bo o ile “widzenie” (więc postrzeganie w zakresie fal elektromagnetycznych) to dość uniwersalne pojęcie, to przecież tzw. “dźwięk” to tylko interpretacja zmian gęstości i zaburzeń drgań cząsteczek danego ośrodka. Ale czy tekst zyska, gdy wymienię nasze ludzkie pojęcie na tę fizyczną formułkę? ;)

Zmniejsza to moją sprawność fizyczną, ale pozwala mi oddychać beztlenowo, wewnętrznie. Samo dla siebie jestem teraz powietrzem.

Nie kupuję tego. Jeśli beztlenowo, to czemu jest dla siebie powietrzem?

Zasadniczo słuszna uwaga. :) Z założenia miało to zabrzmieć metaforycznie, ale może rzeczywiście mnie poniosło?

Odnośnie Twoich pytań o samego obcego, sytuację na ISS – z założenia nie miałem zamiaru dawać więcej odpowiedzi; a i tak – siłą rzeczy – kilka kwestii musiałem dopowiedzieć. Bo film nie mówi absolutnie nic (co w zasadzie robi mu na plus :D) za wyjątkiem jednego: “życie musi przetrwać za wszelką cenę”. Do tego ma zapędy terytorialne i jego celem jest zdobycie nowego domu. Ja dopisuję dodatkowe uzasadnienie, dlaczego w żaden sposób nie może koegzystować z ludźmi.

Zajrzyj: https://crow-creations.pl oraz https://facebook.com/lastman87 :)

Twist w końcówce wbrew pozorom jest prosty, choć nie podaję go na tacy. Jak z pewnością zauważyłaś, awatary (wśród których poprawnie doszukałaś się odniesienia do głównego bohatera i jego towarzyszki z ostatniej sceny) zostały zwirtualizowane przez znajdujący się na statku zespół. To oznacza kilka rzeczy: wszystko co przeżył Robert od czasów Wznowienia było fikcją (stąd też nieprawdziwe wspomnienie na początku opowiadania – to po prostu błąd w procesie uploadu umysłu do Sieci). On i jego towarzyszka nie zostali przywróceni do życia w fizycznej formie, a jedynie przystosowywani do symulacji życia. Naturalnie bez ich wiedzy. Dalsze akapity niosą odpowiedź po co to wszystko: Ziemia jest zniszczona, nie zostaje nic innego niż ucieczka. Nieliczni ocalali chcą zabrać ze sobą jak najwięcej, ale możliwości logistyczne są rzecz jasna ograniczone. Lepiej wziąć choć wirtualne wspomnienie Niebieskiej Planety, zamieszkałe przez umysły jej dawnych obywateli, niż odlecieć z pustymi rękoma, prawda?

To jaki naprawdę jest czas akcji opowiadania, co dokładnie stało się z Ziemią, jak i to dokąd właściwie wybierają się resztki ludzkości, wraz z ich hiperrealistyczną symulacją Ziemi sprzed katastrofy – jest drugorzędne. Ważne, że po raz kolejny ludzkość wszystko spartaczyła.

 

Wracając do ogólnego odbioru. Jasne, ja to wszystko rozumiem. NoWhereMan ma prawo woleć akcję, Ty za to, Finkla, skupiasz się na ludziach i interakcjach. Nie ma w tym nic złego i nie ma czegoś takiego jak słuszniejsze, “lepszejsze” podejście. Zawędrowałem w Epitafium w zgoła inne rejony; może gdzieś pomiędzy Dickiem a Dukajem; więc może najrozsądniej będzie, jeśli moje zdziwienie, że tekst Wam nie siadł, przypiszę mieszaninie naiwności i arogancji debiutanta. No i fakt, bohater też może nie siąść, jasna sprawa; choć z ręką na sercu przyznam, że dopóki nie wymieniłaś, co dokładnie Cię w nim wnerwiło, nie miałem pojęcia, że Robert może komukolwiek działać na nerwy. ;) Mi do tej opowieści pasował idealnie.

Odnośnie samego zbioru – to eksperymentalny self publishing, więc na szczęście (i na nie szczęście) władza nad całym procesem (od pisania, przez wydanie, aż po promocję i dystrybucję) jest wyłącznie w moich rękach. Dobrze (jak mi to szybko udowodniliście) jednak zrobiłem, tworząc zbiór bardzo zróżnicowany. Zasadniczo każde opowiadanie jest z innej parafii (kościoła SF). Epitafium nie jest tu ani najważniejsze, ani najdłuższe (choć, nie mam zamiaru się go teraz wypierać: osobiście jest to moje ulubione z tych opowiadań), jednak odpowiednio prezentuje mój obecny styl i klimat w jakim utrzymana jest książka.

Zajrzyj: https://crow-creations.pl oraz https://facebook.com/lastman87 :)

Dzięki za merytoryczne uwagi, Finkla.

NoWhereMan, z flopami – mea culpa. :) Nie wiem o czym myślałem, jak to pisałem; chodzi naturalnie o możliwości obliczeniowe, nie wiem po co tu pamięć wtryniłem (nawet jeśli jest to pamięć służąca wyłącznie zwiększeniu możliwości obliczeniowych; coś w rodzaju cache lub RAM-u, to moje stwierdzenie pozostaje nieprecyzyjne).

Poprawiłem zgodnie z Waszymi uwagami.

Moje komentarze:

Jak na kawałek gotowej książki, to wykonanie bardzo słabe.

nie wiem co to może oznaczać, jest to zbyt niejasne twierdzenie, z rodzaju tych “a dowalmy mu” ;) Tzn. co jest słabe? Tak jak mówiłem,  z formatowania się nie będę tłumaczył, bo tekstu umieszczony na tej stronie nie przedstawia finalnej/docelowej jakości i powinno to być jasne.

Styl i korekta – jasne, że jestem wciąż na początku swojej drogi i wiele jeszcze mogę ulepszyć w swoim warsztacie (nawet, gdybym po kilku tygodniach wrócił do gotowego już opowiadania, to znalazłbym wiele rzeczy, z których nie jestem do końca zadowolony), ale nie zmienia to faktu, że jestem z tego opowiadania zadowolony i uważam je za zakończone. Epitafium przeszło również przez kilka faz poprawek i niejednego beta czytelnika, ale jak widać z powyższych uwag – nigdy nie udaje się wyłapać wszystkiego. Co nie zmienia faktu, że nie ma tych językowych potknięć dużo.

Ogółem – jeśli ktoś powiedział Ci, że zrobił korektę tego tekstu, to albo kłamał

Na szczęście nikt nie musiał mi kłamać, bo też nikt mi korekty nie robił. :) Jestem jedyną osobą odpowiadająca za tekst zbioru. Naturalnie, kierowałem się uwagami i spostrzeżeniami wszystkich z “wczesnym dostępem”, ale nie zmienia to faktu, że nie użyłem pomocy profesjonalnego korektora (czego zaczynam odrobinę żałować).

 

Last, but not least (pijąc również do ogólnego odbioru opowiadania przez Finklę):

 

ot, ożywiony facet, poprzednio rozpieszczony do granic absurdu, włóczy się po knajpach. Bohater nie zainteresował mnie na tyle, żebym się ciekawiła jego dalszymi losami. O identyfikowaniu się z facetem nawet nie ma co myśleć – kompletnie nie mój typ.

Hm, wskrzeszony, rozpieszczony sportowiec-milioner, który traci wszystko lecz zyskuje życie w nowym świecie. Zmienia się otoczenie, zmienia się ciało, zmieniają się emocje. Gość poznając przyszłość poznaje również swoją własną historię. A gdy wydaje się, że wszystko, w końcu, zaczyna się układać, czytelnik dostaje porządnego pstryczka w nos.  To to jest nudne czy może sztampowe? :D

Generalnie zastanawiam się czego oczekujecie po nowych tekstach SF (jeśli określenie “trochę bardziej ambitnych” jest przesadzone, to nazwijmy to chociaż “tekstami mającymi aspiracje do bycia ambitnym SF”)? Wojen o galaktyki? 200 ras rodem ze Star Treka lub Mass Effect?  A w roli bohaterów kto? Han Solo? Może jakiś pisarz z przyszłości? Lub muzyk? Albo jeszcze ambitniej – polityk z rasy A w rządzie nienawidzącej ich rasy B!

 

Przepraszam, wiem że wpadłem w lekko arogancki ton (choć wydaje mi się, że to niestety pasuje do tego co dzieje się w komentarzach; nie tylko w tym wątki i nie tylko na tym portalu, żeby była jasność), ale jestem więcej niż trochę skonfundowany.

Zajrzyj: https://crow-creations.pl oraz https://facebook.com/lastman87 :)

Trylogia Kovacsa dużo ciekawiej ujęła problem “upowłokowiania”, do tego dorzucając akcję

BTW, Modyfikowany Węgiel jest całkiem innym typem tekstu. I o czym innym też traktuje. Jasne, że może się podobać (choć mnie zanudził w połowie właśnie nadmiarem akcji:)). Może się też podobać bardziej, ale Twoje porównania uważam za niesprawiedliwe i nie do końca na miejscu. Moje opowiadanie z założenia miało cechować się wolnym tempem i lekko filozoficznym tonem. To nie jest o legendarnym agencie wskrzeszonym do życia do kolejnej misji, a o człowieku, próbującym się odnaleźć po zakończonej bioprezerwacji (przynajmniej z grubsza).

Zajrzyj: https://crow-creations.pl oraz https://facebook.com/lastman87 :)

“Flopy” to nie rozmiar pamięci, ale ilość operacji zmiennoprzecinkowych na sekundę.

I właśnie o to chodziło. ;)

Zły zapis dialogów (tutaj są adresy do poradników)

Też mi przykro, że na stronie NF wszystko wygląda tak topornie. Przeklejałem bezpośrednio z moich dokumentów, gdzie dialogi zostały sformatowane podręcznikowo (pod książkę drukowaną i e-booka).

Jeżeli chodzi o zarzuty pod względem warsztatu i tego, że opowiadanie jest nudne (?!!) – to nie mam pytań. Uważam, że to jedno z najlepszych i najbardziej dojrzałych opowiadań jakie napisałem. Wiele osób chwaliło je za pomysł, realizm, przedstawienie bohatera i twist fabularny. Ja sam pisałem je z myślą pobudzenia innych do myślenia, nie wywołania dreszczyku emocji. Cóż, jak widać nie każdemu takie podejście podchodzi… ale poczekam jeszcze na opinię innych. :)

Zajrzyj: https://crow-creations.pl oraz https://facebook.com/lastman87 :)

Nowa Fantastyka