Profil użytkownika


komentarze: 10, w dziale opowiadań: 10, opowiadania: 7

Ostatnie sto komentarzy

Nie, ale mogłoby mieć, gdyby nie ignoranccy włodarze z tamtejszego Ka-tet, którzy boją się, że odrobina techniki, nie wiem, odczaruje im magiczne portale. Czy coś :)

Oj tam, absurdy – ot, lekkie urban fantasy. Może tekst zostałby odebrany inaczej, gdyby samolot wylądował w jakimś X’garoth, nie wiem.

To może wyglądać tak, jakbym niepotrzebnie wszystko udziwniał – i pewnie do pewnego stopnia to słuszny zarzut – ale te krótkie opowiadanka, które tak uparcie tutaj wrzucam, to moja (grafomańska) próba eksperymentowania z formą. No, nie wiem; może w końcu się wstrzelę z czymś sensownym.

Dzięki za przeczytanie i uwagi – wydają się słuszne. Ja staram się jakoś walczyć z tą moją nadzaimkozą :)

Dzięki za komentarze – oczywiście wolałbym, żeby wszystkie były pozytywne! To okropne, gdy komuś coś się nie podoba… :)

 

Mój cel był taki: roboty są lewackie, ponieważ tak je postrzega narrator (to on tutaj jest uprzedzony). W neutralnym języku – roboty są po prostu wrażliwe na cierpienie. Gdy orientują się, że cokolwiek by nie zrobiły, zawsze ktoś-gdzieś będzie cierpiał, postanawiają się zabić. W sumie – banalne. Może nie jest to zbyt wyraźne w samym opowiadaniu, ale puenta miała być taka, że roboty – stosując absolutystyczną etykę – doznają decyzyjnego paraliżu; jedyne, co mogą robić, to płakać nad ogromem cierpienia na świecie. A skoro nawet ich płacz komuś przeszkadza (konstruktorowi), to postanawiają się zabić. Ktoś mógłby powiedzieć, że roboty mogły przecież starać się świat jakoś naprawić, ale ukrytym założeniem było, że żadne działanie nie spotka się z aprobatą wszystkich. Zawsze ktoś-gdzieś będzie miał inne zdanie, a więc zawsze ktoś-gdzieś będzie przez nas – w jakimś stopniu – cierpiał. Najwidoczniej roboty nie potrafiły nawet tego minimalnego cierpienia zignorować.

 

OK, faktycznie zapominam o akapitach – ciągle zakładam (sorki), że się wstawią automatycznie. 

 

A kamyczki… Chciałem opowiedzieć jakąś prostą historię z elementami realizmu magicznego i stary gość w autobusie, który, gdy mówi, pluje kamyczkami, wydał mi się właśnie tak subtelnie realistyczno-magiczny.

@varg, skoro wszyscy się wymądrzają, to jestem usprawiedliwiony, żeby się wytłumaczyć z tego eunucha – to miała być aluzja do Piotra Abelarda, który został wykastrowany za romans z Heloizą i który znany jest jako logik (m.in. za dzieło “Tak i nie”). 

 

A że tekst nie ma fabuły – zgoda. Ot, pomysł (inspirowany “Amerykańskimi bogami”).

@MałySłowik – dzięki za dwa, szczegółowe komentarze. Podoba mi się Twój styl krytyki – ciągłe pilnowanie, żeby autor się nie obraził. Nie obrażam się :) Podziwiam ludzi, którym się chce czytać (najczęściej słabe) teksty w sieci (najwidoczniej tylko powiększam ten zbiór słabizny). Tytuł nawiązuje – oczywiście – do śliniących się psów Pawłowa, ale pewnie masz rację, że tekst wydaje się dość niestrawny. Pamiętam, że pisałem go jakieś 7 lat temu i planowałem osiągnąć coś w-stylu-Vonneguta. Nie chciałem zbyt dużo zmieniać, żeby nie stracić wrażenia, które miałem kiedyś, że faktycznie udało mi się uzyskać jakieś podobieństwo, nawet jeśli to tylko karykatura.

Nowa Fantastyka