Profil użytkownika


komentarze: 2074, w dziale opowiadań: 1362, opowiadania: 466

Ostatnie sto komentarzy

Bardzo ładnie napisane opowiadanie, ale niestety nie wszystko zrozumiałam. Pomysł na tekst intrygujący, jednak za mało się z tego szorta dowiedziałam i nie wszystko dałam radę wywnioskować. Mam wrażenie, że za dużo wydarzeń i kreacji świata próbowałeś wcisnąć w ten mały limit znaków. Short wydał mi się dlatego fragmentem wyrwanym z większej całości, zwłaszcza że końcówka brzmiała mało końcówkowo. Na plus na pewno to, że umiesz zaciekawić czytelnika. Nie mogłam się oderwać do końca lektury. Klikam.

Kasjopejatales, cześć! Dzięki za przeczytanie i opinię. Złodziejstwo rzeczywiście nietypowe wybrałam. Cieszę się, że czytało Ci się przyjemnie :)

Interesujący świat, a tekst przypomina mi trochę Opowieści z Ziemiomorza – nie tylko przez wyspy, ale przede wszystkim przez klimat. Choć czytałam już kilka razy o tego typu lądach lewitujących nad ziemią, nie nudziłam się, bo tu zostały przestawione są w oryginalny sposób – jest problem z erozją, jest cała religia z nimi związana, są też Odwróceni, którzy mocno zaintrygowali i żałowałam, że ich wątek nie został bardziej rozbudowany. Twist z tym, że to Isna była jedną z inicjatorek całego przedsięwzięcia był satysfakcjonujący – nie spodziewałam się tego, a potem, gdy się okazało, to pomyślałam, że no przecież! Przecież interesowała się erozją, rozmawiała z profesorem, więc wszystko złożyło się w logiczną całość. Ogółem tekst czytało się dobrze, czasami tylko napotykałam miejsca brzmiące nieco zbyt streszczeniowo, ale generalnie podobało mi się i mnie wciągnęło. 

Krar85, witam ponownie! Bardzo się cieszę, że spodobał Ci się pomysł na świat, sklep i kwiaty. Przyznam, że chciałam to opowiadanie uczynić jeszcze bardziej symbolicznym, ale zrezygnowałam, bojąc się, że za bardzo odejdę od gatunku fantasy. 

Przykładowo zapewniasz, że wszystko powoli obumiera, ale w interakcjach z ludźmi tego nie widać. Nie chodzi mi o jakiś patos, ale budowę atmosfery nieuchronnego końca, której tutaj nie czuję, przez co jest trochę dziwnie. 

Nie wszyscy chcieli pogodzić się z tym, że świat się kończy, niektórzy wręcz odrzucali od siebie tę wizję. Ale atmosferę starałam się zbudować na tyle, ile umiałam :)  

Miło mi, że spodobał się motyw szukania szczęścia. Co do pokazywania dużo świata wewnętrznego, a mało zewnętrznego, to ja w sumie już tak mam. Ale będę się starała to równoważyć w przyszłych tekstach. Super, że końcówka przypadła do gustu i że opowiadanie uważasz za udane i dziękuję za rozbudowaną opinię! 

 

Outta Sewer,

Wiesz, mnie to trochę przeszkadza, ale są odbiorcy, którzy czegoś podobnego oczekują. Szczerze powiedziawszy, to też miałem tendencję do takiego pisania, ale mnie tego tutaj oduczono i… kiedy ostatnim razem chciałem napisać tekst, w którym miałem zamiar nawtykać takich purpurowych ozdobników, to nie mogłem, nie umiałem, strasznie się tym męczyłem i ogólnie dupa z tego wyszła ;) Więc nie warto może porzucać takiego stylu, bo potem może się zdarzyć, że będzie trudno do niego wrócić :) 

Tak, mnie też tutaj chcieli tego oduczyć, ale za mocno ten styl we mnie siedzi i nie umiem inaczej :) 

Bardzo wciągające opowiadanie. Czytało się lekko i przyjemnie. Mimo, że dwie osoby w jednym ciele to nie jest jakaś nowość w fantastyce, to jednak cały ten wątek mnie zaintrygował. Bardzo podobała mi się relacja między Malvindis i Aberusem – taka nieoczywista i odpowiednio skomplikowana. Końcówka mnie nie przekonała – wygląda trochę na urwaną, na zapowiedź jakiejś dalszej części losów dwójki głównych bohaterów. Ale reszta opowiadania mi się podobała, cała historia związana z Sakaris, z pozbawianiem Mal ciała i wyciszaniem była bardzo ciekawa. Ogólnie więc oceniam ten tekst bardzo pozytywnie.

 

No to ten… trzeba się będzie uzbroić w cierpliwość.

Verus, witam jurorkę :)

 

Krar85, dziękuję za wizytę i cieszę się, że mimo wszystko ogółem się spodobało!

 

Krokusie, witam wiernego betującego! Cieszę się, że światotwórstwo się podobało no i że mimo, że nie jesteś fanem takich tekstów, to jednak uważasz, że klimat jest dobrze zrobiony. Super, że Bilevia zaintrygowała! Tak, nie była osobą beztroską, a raczej taką bardziej… zamyśloną.  

To tekst zupełnie nie w moim klimacie, konkursowo inny niż pozostałe, które dotychczas przeczytałem, ale nie mogę odmówić mu jakości. Tym bardziej że w kilku miejscach byłem bardzo usatysfakcjonowany językiem, co, przyznaję, ma dla mnie niemałe znaczenie.

Ooo, no to mi miło! 

Dziękuję za komentarz i raz jeszcze za betę!

 

Outta Sewer, dziękuję za szczery komentarz! Szkoda, że nie przypadło do gustu, ale cieszę się, że pomysł na zarazę się spodobał. 

Choć ja, aż do przeczytania Twojego komentarza traktowałem ją w sposób bardziej metaforyczny – to ludzie sami sobie zgotowali ten los, biegnąc naprzód, bez oglądania się na innych, utracili zdolność cieszenia się małymi rzeczami, zatracili indywidualizm na rzecz stania się jedną z pędzących owiec, zdążających stadnie do jakiegoś ulotnego szczęścia i spełnienia, lepszego jutra, majaczącego na horyzoncie, do którego nigdy mają nie dobiec. 

Piękne! Myślę, że taka interpretacja też jest właściwa, bo właśnie o czymś takim myślałam – eksperymenty, o których pisałam, miały być wynikiem tego “biegu”. 

Potraktowanie szczęścia jako substancji, którą można pobierać od innych dzięki magii, to też fajny motyw, który należy pochwalić. 

Miło mi :) 

Co do purpury i ozdobników, to przyznaję się bez bicia, że mam taką tendencję, ale wiem, że nie każdemu musi ten język odpowiadać. No i szkoda, że głównej bohaterki nie polubiłeś, ale cieszę się, że jej siostra pod koniec wzbudziła jakieś uczucia. Plot twist z tym, że to główna bohaterka i jej siostra są potomkiniami najszczęśliwszych ludzi – mogłam go zastosować, ale wydawał mi się za bardzo oczywisty. Dziękuję raz jeszcze za komentarz i mam nadzieję, że mój język za bardzo nie zmęczył podczas czytania!

 

Ninedin, dziękuję za wizytę i opinię! 

Masz wspaniałe pomysły, naprawdę imponujące, jak cała ta idea kradzieży szczęścia. Jak zaraza widoczna w postaci rosnących na ludziach i miejscach kwiatów. To one zadecydowały o tym, że byłam bardzo bliska TAK-a. 

Bardzo mi miło! 

Szkoda, że bohaterka nie przekonała, ale rozumiem, dlaczego. Prowadzenie fabuły rzeczywiście mogłam wymyślić inaczej, będę o tym pamiętać na przyszłość. Dziękuję raz jeszcze za celne uwagi! 

Co z antologią? Od miesięcy zupełna cisza, a data planowanej premiery minęła już dawno temu…

Ananke, napisałam to stwierdzenie “nie będziemy miały za co żyć”, żeby dać głównej bohaterce dodatkową motywację do poszukiwania tego najszczęśliwszego człowieka na świecie. Faktycznie nie pasuje, bo to był skrót myślowy – w rzeczywistości miałyby za co żyć – ale miał też podkreślać emocje Faliany, która była zła, że to, co robi (sprzedaż kradzionego szczęścia), musi się skończyć. Nieścisłości są, ale na razie je tak zostawię, bo mi to wszystko jednak składa się na zamierzony obraz głównej bohaterki. Ale cieszę się, że świat i opowiadanie Ci się podobają :)

Ananke

Ale nie mieliśmy tam większej informacji, że produkcja szczęścia to dla niej większe pieniądze, wręcz przeciwnie: ludzie do niej przychodzili, bo szczęście było tu lepsze, bardziej prawdziwe, gdyby je produkowała, mogłaby stracić klientów. Czy coś przeoczyłam?  

W sytuacji, kiedy naturalne szczęście się kończyło na świecie, produkcja sztucznego szczęścia byłaby nie tyle większymi pieniędzmi, co jakimikolwiek; a gdyby jednak Faliana nie chciała produkować szczęścia, musiałaby zamknąć sklep i robić zupełnie coś innego, a tego nie chciała, bo sklep był przecież jej oczkiem w głowie, tę “markę” budowała latami, była z niego dumna, jak napisałam tu: 

Otworzyłam drzwi i patrzyłam, jak sklep powoli ląduje, a zgromadzeni na rynku mieszczanie umykają i ustawiają się w odległości, żeby go podziwiać. Krzyczeli: „Ludzie, przybył latający sklep!”, klaskali, otwierali szeroko oczy. Dzieci podskakiwały z radości. Poczułam dumę.  

 

Żongler, dziękuję za wizytę! Cieszę się, że pomysł uważasz za oryginalny i że światotwórstwo się spodobało. Tak, niektóre elementy magiczne są proste, ale nie chciałam ich ograniczać, wg mnie były ważnym elementem świata. Hmm, pomysł na “pierwotną rudę” szczęścia jako coś niematerialnego brzmi ciekawie, podobnie myśl jako jednostka. Kiedyś coś podobnego mi przyszło do głowy – pisałam opowiadanie o sklepie z myślami, gdzie sprzedawano szczęśliwe myśli, ale to było mocno dziwaczne opowiadanie i ten motyw nie pasowałby mi tu, do fantasy, a właśnie do weirdu. Miło mi, że kupujesz latający sklep i że fabuła oraz zakończenie przypadły do gustu! Dziękuję raz jeszcze za komentarz :) 

 

zygfryd89, miło mi, że pierwsza część zachwyciła i że ogółem też się podobało! Cieszę się, że język uważasz za przyjemny, a światotwórstwo za pełne oryginalnych pomysłów, no i że opowiadanie wciągnęło. Bardzo dziękuję za opinię! 

 

Koalo75, cieszę się, że tytuł przyciągnął i że opowiadanie się podobało! Dziękuję za wizytę :) 

O matko, jak się chichrałam przy wydarzeniu za garażem podczas rozwożenia prezentów :) Zabawne opowiadanie, z przymrużeniem oka, ale pod koniec zrobiło się już poważniej i jakby pouczająco. Wyszło pięknie, klimacik świąteczny jest, mnóstwo tyłków jest, nawiązania do portalowiczów i kapciowego wyścigu na discordzie są, a czego brakuje? Na pewno klika do Biblioteki, więc natychmiast daję!

Ananke

Dlatego ja zamiast streszczeń wolę już informacje przemycone w dialogach, trochę mniej to wtedy nachalne i bardziej naturalne. Ale wiem, że nie zawsze tak się da. ;) 

Następnym razem tak zrobię! :) 

Szczęście jest trudne do wychwycenia jako esencja, dlatego przydałoby się może pokazać to na konkretnym przykładzie działania. ;) 

Trochę to pokazałam poprzez opinię klientki, ale chyba to było za mało :c 

Bo w ostatecznym rozrachunku, Faliana mocno ryzykuje i mają coraz mniej pieniędzy, a jest taka zdolna. Takie rzucone hasło w dialogu “Jak to nie wyjdzie, przyjmę pracę od X”, byłoby pokazaniem, że inne prace stoją przed nią otworem. 

Pierwszą alternatywą dla niej byłaby produkcja szczęścia, ale się przed tym wzbraniała, dlatego tak chciała najpierw spróbować ukraść szczęście. Jednak jakby nie miała wyjścia, poszłaby właśnie w tę stronę – to by była chociaż namiastka tego, co chciałaby robić :) 

 

Finklo, dziękuję za wizytę i cieszę się, że świat Ci się spodobał oraz że pomysł na kradzież uważasz za oryginalny! 

Zaskoczyli mnie rodzice sióstr. Jak można traktować dzieci tak niesprawiedliwie, by w ostatnim życzeniu przed śmiercią zażądać od jednego dziecka, żeby poświęciło się uszczęśliwianiu drugiego? To jest dla mnie straszne. 

Bilevia była młodsza i wtedy jeszcze była dzieckiem, a Faliana starszą, dorosłą siostrą, dlatego musiała przejąć obowiązki rodziców i się nią opiekować. Rodzice chcieli żeby robiła to jak najlepiej, dlatego tak powiedzieli, choć być może trochę przesadziłam… 

Chętnie dowiedziałabym się więcej o przyczynach zapadania na czarną diaskię. No, z głupoty i chciwości. Ale od czego konkretnie, jak się zaszczepić? 

Przyczyn jest wiele i nie da się ustalić jednej, podobnie jak z zatruwaniem środowiska, ale mój zamysł był taki, że czarna diaskia jest wynikiem magicznych eksperymentów, służących niby rozwojowi świata, ale mających swoje konsekwencje, z których krok po kroku wyewoluowała zaraza. 

Dzięki raz jeszcze za komentarz i bardzo się cieszę, że wiele elementów opowiadania przypadło do gustu :) 

Sympatyczny horror! Może i te dwa słowa pozornie do siebie nie pasują, ale w tym przypadku według mnie bardzo dobrze opisują opowiadanie. Ponieważ jest tu schemat klasycznego horroru, ale są też wiedźma i koty, zatem jest i strasznie, i sympatycznie, nawet jeśli kotek odgryzł komuś głowę :) Scenka z rozoranymi plecami wypadła naprawdę przerażająco. Ostatecznie wyszedł naprawdę ciekawy klimat i dobry tekst, jakby zbierał jeszcze kliki, to dorzuciłabym swojego :)

Początek całkiem ciekawy, choć trochę mnie zmylił – myślałam, że to będzie świat niby realny, ale trochę bizarro, w którym jednak jakieś elementy fantastyczne są możliwe i wszyscy o nich wiedzą, nikt się nie dziwi (wzmianki o kradzieży księżyca itp.), tymczasem w dalszej części tekstu odniosłam wrażenie, że jednak dla bohaterów te wszystkie fantastyczne rzeczy są dziwne. Nie jest to jakaś wada tekstu, a raczej moje przemyślenie. Generalnie całość mi się podobała, była wciągająca i czytało się rozrywkowo, ale końcówka trochę mnie rozczarowała, bo myślałam, że cała historia doprowadzi do jakiegoś finału ciekawszego niż zakończenie życia dwójki głównych bohaterów. 

Trochę też nie mogłam uwierzyć w motywacje głównego bohatera, dlaczego to wszystko robił, w końcu nawet Marii nie kochał, a jednak opisywanemu zadaniu poświęcał większość wolnego czasu (dziwne, że miał czas, nie chodził na studia, do pracy?). Mimo to myślę, że jest to dobry tekst, napisany też całkiem nieźle, zatem dorzucam do Biblioteki. 

Bardzo wciągający kawałek fantasy. Jest tu rozbudowany świat i to na pewno jest plusem tego opowiadania, chociaż dało się zauważyć, że wiele rzeczy i zdarzeń rozgrywało się poza tym tekstem i bez znajomości większej części świata nie dało się ich zrozumieć – było np. kilka nazw lub imion, których nie wyjaśniłeś; nie ogarnęłam też tego ich systemu religijnego, nie był opisany zbyt dokładnie. Kompletnie się pogubiłam w końcówce, chodzi o scenkę, kiedy zeszli pod ziemię oraz ostatnią – tam nie do końca wiedziałam, co bohater robi i po co. I kim była kobieta, która leżała na jego brzuchu? 

Generalnie jednak opowiadanie jako całość czytało się bardzo dobrze. Bohaterowie wyraziści, z charakterem. Piszesz z pasją i to widać, widać też, że to jest naprawdę dobre, wielopoziomowe fantasy, za którym stoi ogromne uniwersum i wiele dobrego światotwórstwa. To właśnie mi się tu podobało mimo wynikających z tego niedopowiedzeń. Dobra robota, jest to tekst na wysokim poziomie. 

Przybywam z komentarzem pobetowym! Na początek chciałabym zadać istotne pytanie: czemu nie wstawiłeś opowiadania o 21:37?!  

No dobra, a już poważniej – jest to z pewnością szalony tekst pełen cudownie dzikich pomysłów. Podobała mi się kreacja świata, gdzie żyją mechaniczne stwory razem z reinkarnacjami znanych ludzi. Trochę nie przemówiło do mnie pomieszanie elementów cyberpunkowych i absurdu, ale to tylko kwestia gustu. Mnóstwo nawiązań z pewnością ubarwiło ten tekst i dało odpowiednie smaczki. Łajka, wciąż coś zajadająca i wtrącająca co jakiś czas swoje trzy grosze – na pewno nie była postacią, która odegrała dużą rolę w tym tekście, ale i tak bardzo ją polubiłam. No i końcówka to już całkowite szaleństwo, podobał mi się ten wątek z Kopernikiem i jajem jednorożca. Generalnie myślę, że ten tekst zasługuję na klika, więc klikam!

Ambush, dzięki za komentarz! Powtórzenie poprawiłam. Cieszę się, że podobał Ci się pomysł i przedstawienie historii :)  

 

Ananke, dziękuję za tak rozbudowany komentarz! Przyznaję, że w opowiadaniu niektóre rzeczy są streszczone – nie jest to zbyt zgrabny zabieg, ale z drugiej strony jakbym wszystko rozpisała, to wyszłaby z tego powieść :) Cieszę się, że podobał się styl i pomysł na chorobę, a także na kradzież szczęścia. 

Szczęście we flakonie trochę zdziwiło, może rozczarowało? Bo z wypowiedzi kobiety to trochę jak narkotyk (człowiek znika, rozpływa się, roztapia), myślałam, że to będzie bardziej jak Felix Felicis, tzn. nie to dokładnie, ale po prostu jakieś ciekawe działania, trochę inne niż taka morfina. 

Chyba niepotrzebnie dałam wypowiedź tej kobiety, bo generalnie założenie miałam takie, że jest to naturalne szczęście i działa w sposób całkiem naturalny, a nie jak eliksir. To znikanie, roztapianie się miało wynikać z nagłego zastrzyku takiej dawki szczęścia. 

Tym bardziej, jako filganka, mogłaby znaleźć lepszą pracę, skoro nie mają za bardzo za co żyć, a ona ma taką moc, że przenosi sklep. Ktoś by ją pewnie zatrudnił. 

Tego nie dałam rady opisać, nie przekraczając limitu – Faliana z łatwością znalazłaby jakąkolwiek pracę, ale ona nie chciała jakiejkolwiek, tylko taką, jaką lubi, a to już nie byłoby takie łatwe, musiałaby od podstaw wymyślać cały plan. Poza tym chciała, żeby Bilevia była szczęśliwa, a nie byłaby szczęśliwa, widząc, jak Faliana się męczy w jakiejś pierwszej z brzegu pracy. No i to też wiązałoby się z częstszymi nieobecnościami. 

Większość wskazanych usterek poprawiona. Hmm, Bilevia rzeczywiście rzuca tylko krótkimi hasłami, trochę mogłam podkręcić jej charakter… Lecz miło, że podobał Ci się pomysł na zamianę w myśl i ukrywanie czegoś w umyśle! No i że końcówka też przypadła do gustu :)  

Czym jest szczęście? Te ulotne chwile, trochę taka myśl w umyśle, wspólne umieranie, kiedy nie ma nadziei. 

Przyszło mi na myśl “W życiu piękne są tylko chwile” by Dżem :)  

Bardzo się cieszę, że miałaś takie refleksje. Mniej więcej miałam podobne przemyślenia, pisząc ten tekst. Nie da się wszystkich uszczęśliwić, ale czasami nie da się uszczęśliwić też najbliższych. Ważne też, żeby umieć uszczęśliwić samego siebie. 

Szkoda, że bohaterki nie przekonały, ale cieszę się, że były w opowiadaniu też elementy, które oczarowały :) Raz jeszcze dziękuję za piękny komentarz! 

W opowiadaniu jest bardzo dużo różnych postaci i też narodowości, zatem na początku trochę mi się myliły, później już było lepiej. Ogólnie napisane jest nieźle i w sposób dynamiczny, cały czas się coś dzieje, akcja wciąż biegnie do przodu. Nie było natomiast dłuższych przystanków i w wielu miejscach jest to jak najbardziej w porządku, ale na przykład brakowało mi opisów bólu przy scenach, gdzie odniosła rany Tauri lub Landorf. Szczególnie scena, gdy ten drugi walczył z agentem i wyciągał sobie strzałę z ramienia albo wbito mu sztylet w rękę – to musiało niewyobrażalnie boleć. Też nie do końca przemawiały do mnie zachowania bohaterów pod koniec, np. nagła przyjaźń Friga z Landorfem bądź z czego wynikał sojusz tej dwójki z Tauri, ponieważ nie pokazałeś żadnych ich przemyśleń czy odczuć. Ogólnie jednak myślę, że to ciekawy tekst i na pewno się przy nim nie nudziłam.

Regulatorzy, dziękuję za komentarz i wnikliwą łapankę. Poprawki wprowadziłam wszystkie poza kłębiącymi się łzami, bo to mi akurat jakoś tam pasowało. Cieszę się, że pomysł na kradzież szczęścia uważasz za niezły! Szkoda, że tekst wydał Ci się rozwlekły, chciałam dobrze i starałam się nie doprowadzić do finału zbyt szybko, ale chyba przedobrzyłam :) 

 

Krzkot1988, dziękuję za opinię! Cieszę się, że język i kreacja świata się podobały. Hmm, na początku rzeczywiście dałam trochę infodumpów, ale też starałam się z nimi nie przesadzić, może to dlatego paru kwestii nie wyjaśniłam zbyt dokładnie. Dialogi natomiast to moja pięta Achillesa, ale pracuję nad nimi :) Dobrze, że mimo wszystko miałeś jednak przewagę pozytywnych wrażeń z opowiadania :) 

Cześć, BosmanMat! Dziękuję za przeczytanie i bardzo miły komentarz, znacznie mi poprawił humor :) Cieszę się, że opowiadanie według Ciebie jest pięknie napisane, że czujesz w nim magię i że podobał Ci się pomysł oraz bohaterowie. Miło mi, że zakończenie zdołało zakręcić łezkę w oku! 

Nie chciałabym zaczynać od “nie czytałam Niekończącej się historii”, ale nie czytałam :c Więc opowiadania nie mogę ocenić pod kątem nawiązań do powieści, ale mogę je ocenić pod kątem nawiązań do portalu :P A więc podobały mi się bardzo kreacje postaci. Odpowiednio dobrane nawiązania do portalowiczów i nawet starałeś się stylizować ich język i to się wg mnie w niektórych miejscach udawało świetnie, w niektórych nie. 

Las Motywacji i Łąka Natchnienia znikają giga szybko. 

Tu się chyba udało :)  

Nie rób przypału! 

Tu trochę nie wyszło, niech to MaSkrol przeczyta, to będzie PRZYPAŁ :D 

Świetnie wyszedł główny bohater, który walczył ze strasznymi kolokwiami. No i podobał mi się Sona-kot :P Bardzo ładnie też zagrałeś dialogiem bohaterów z czytelnikiem. 

Ponieważ Verus i Arnubis stanowczo odmówili noszenia Administratora w lektyce, wyruszył na piechotę.  

To zdanie chyba najlepsze :D 

Ogółem zabawne opowiadanie, mi się podobało! A teraz czekam na drugą część. Mam nadzieję, że nie zostanie napisana dopiero po nowej wersji portalu :)  

Caern, dziękuję za komentarz! Wow, masowanie czytelniczej duszy! Miło mi, że opowiadanie się podobało i że wrażenia są bardzo pozytywne. Główna bohaterka chciałaby być szczera, ale potem już nie ma możliwości obdarować wszystkich szczęściem. Dziękuję raz jeszcze za opinię i lekturę i cieszę się, że ogółem tekst przypadł do gustu :)  

Cześć, Ślimaku Zagłady! Dziękuję za opinię. Nie wiedziałam o chorobie Hanahaki, ale spodziewałam się, że taki motyw mógł gdzieś już występować. 

Zmyliło mnie też to, że trochę piszesz czarną diaskię (jaka ładna nazwa!) jakby metaforę chybionego rozwoju cywilizacji i smutku ogarniającego ludzkość, a z drugiej strony pokazujesz, że jest w świecie przedstawionym istotnym czynnikiem powodującym ten smutek. 

Hmm, może rzeczywiście nie powinnam, ale w opowiadaniu podkreśliłam, że to jeden z czynników – ludzie są smutni, dopada ich choroba jakby trochę z tego powodu i ona również powoduje smutek, ale też podkreśla ten, z którego się zrodziła. 

Dalej: piszesz z pewną dosłownością biologiczną, zmuszającą w końcu do zastanowienia, co utrzymuje chorych tak długo przy życiu mimo całkowitego zniszczenia ważnych narządów miąższowych – i gdzie ci nieszczęśnicy mają jakiś układ immunologiczny, że swobodnie im się namnażają w organizmie komórki roślinne – i jakim nawet systemem magicznym wytłumaczyć roślinę, która równie dobrze rośnie w żywym ciele jak na laminowanym drewnie 

Magia nie zna granic :) Podobnie było w Unicestwieniu, ale tam nie magia.

Może warto poczekać na inne opinie, bo to moje subiektywne zdanie, ale raczej odradzam takie frazy, pokaż ten wysiłek jakoś obrazowo albo odpuść, a tak to wygląda, jakbyś instruowała dość tępawego odbiorcę, że w tym miejscu ma się wzruszyć. 

Aa rzeczywiście słabe zdanie, pomyślę i spróbuję pokazać ten wysiłek. 

I dla jasności: utwór bardzo sprawnie napisany, pokazujesz emocje postaci na ogół pewnie lepiej niż ja kiedykolwiek będę umiał, z przyjemnością klikam do Biblioteki. Staram się zaproponować, co go w moim odczuciu potencjalnie dzieli od wybitności. 

Nie aspirowałam do wybitności, ale na pewno Twoje uwagi pomogą mi się do niej przybliżyć następnym razem :)  Cieszę się, że według Ciebie opowiadanie jest sprawnie napisane i że podobało się pokazywanie emocji bohaterów. Dziękuję raz jeszcze za tak dogłębny komentarz. 

Golodh, bardzo mi miło! Cieszę się, że język opowiadania się spodobał i że pomysły na latający sklep i legendę też przypadły do gustu :) Dziękuję za komentarz, klika i betę!

 

Cześć, cezary_cezary! Dziękuję za miłe słowa i cieszę się, że czytałeś z zaciekawieniem, a język uważasz za melodyjny i bogaty. Co do zakończenia – szkoda, że przewidywalne, ale lepsze nie wpadło mi do głowy :) 

To brzmi, jakby ktoś miał niewiele resztek, taka była intencja? 

Tak, trochę koślawo brzmi, ale nie mam pomysłu, jak to inaczej napisać bez powtórzeń. 

Jeżeli najszczęśliwszy człowiek świata nie rozmnaża się przez pączkowanie, to skąd potomkowie? Jeżeli był trzymany w ukryciu przed innymi ludźmi to mógłby mieć problem ze znalezieniem partnerki/partnera. 

Zamysł był taki, że sługi/rodzina wyruszali w świat i szukali partnerów. 

Inception vibes! :) 

A właśnie kilka dni temu oglądałam :) 

Usterki poprawione. Dzięki raz jeszcze za komentarz i cieszę się, że w ogólnym rozrachunku tekst się podobał!

 

Bardjaskier, dziękuję za komentarz! Miło mi, że pomysły na bohaterkę, świat i kradzież szczęścia się spodobały i że przemawia do Ciebie pomysł na kwiaty i zarazę. Cieszę się, że klimat wciągnął :) Akcja rzeczywiście rozwija się powoli, bo nie chciałam, żeby odnalezienie celu całej wyprawy zdarzyło się za wcześnie. Bohaterka – czy ja wiem, czy nieszczera? Chciała podarować szczęście ludziom i Bilevii, ale skoro nie mogła się zamienić z powrotem w człowieka i rozprowadzać szczęścia, dała je całe siostrze, bo innym już nie mogła :)

Przybywam z komentarzem pobetowym! Tekst jest napisany bardzo sprawnie. Dwa główne wątki, czyli porwanie dyrektora oraz wątek miłosny, zgrabnie się przeplatały. Podobała mi się cała intryga związana z porwaniem, a i relacje między małżonkami, ich zachowania i myśli według mnie wypadły prawdziwie. No i opowiadanie bardzo wciągało! Cały czas akcja pędziła do przodu. Wiadomo, że czasami ją stopowały opisy, ale generalnie oderwać się było trudno. Ogólne wrażenia z tekstu mam jak najbardziej pozytywne, więc przyznaję się, że to ja cichaczem wtrąciłam tekst do biblioteki :)  

Fanthomasie, dziękuję za opinię! Cieszę się, że się podobało. Rzeczywiście, na całość z absurdem to w tym tekście nie poszłam, ale może kiedyś jeszcze będzie okazja :)

A kto to powrócił na portal! I to z taką dziwaczną mieszanką depresji i lekkiego, absurdalnego humoru. Mam wrażenie, że ten tekst jest w jakimś stopniu oparty na Twoich własnych doświadczeniach, nie wiem, czy więcej, czy mniej, mam jednak nadzieję, że mniej. Wydaje mi się też, że może być odzwierciedleniem stanu wielu ludzi we współczesnym świecie. Co do samego tekstu – w pewien sposób mnie wciągnął i choć tematyka nie była wesoła, to czytało się dobrze. Ciekawie pokazujesz lęk, cierpienie i inne emocje targające głównym bohaterem – pojedyncze zdania, czasami topornie brzmiące, nie robią wrażenia, ale złożone w całość uderzają i sprawiają, że tekst koniec końców wyszedł mocny. Wrażenia zatem mam jak najbardziej pozytywne i klikam!

Nova, dziękuję za wizytę. Jeśli pozytywnie smutno, to chyba dobrze! Cieszę się, że opowiadanie wzbudziło uczucia :)

Wciągający, lekki kawałek fantasy. Wyczułam wiedźmińskie nuty, zwłaszcza ta lista na początku i kaczka z jabłkami. Czytało się bardzo dobrze, choć miałam wrażenie, że opowiadaniu brakowało nieco doszlifowania wszystkich szczegółów. Co do głównej bohaterki, wyszła dość biernie. Coś tam próbowała, coś chciała zrobić, ale ostatecznie tego nie robiła. Ale za to zauważyłam przy tym tekście, że masz talent do wczuwania się w opowiadanie i zauważania różnych szczegółów, które zwykle piszący pomijają, umiesz sobie doskonale wyobrazić, co ktoś w danej chwili mógł sobie pomyśleć/poczuć, czy zobaczyć. Ogółem był to przyjemny tekścik, zatem klik.

Nie przepadam za tekstami o takiej tematyce, ale muszę przyznać, że to opowiadanie zostało tak napisane, że mnie wciągnęło. Podobał mi się sposób, w jaki się okazało, co takiego było w paragrafie siódmym. Wędrówka po szlaku kiblowym cudownie oniryczna. Myślę, że bardzo dobrze została wykorzystana w tym tekście logika snu. Ogółem intrygujący tekst z zaskakującym zakończeniem. 

Po pierwsze cudownie szalony tytuł, który stanowi ciekawą zapowiedź tego, co czeka czytelnika dalej. A dalej to już zupełne szaleństwo, koleś zamieniony w karła, gwiazda, która czuje się planetą, szybowanie po kosmosie i podsłuchiwanie rozmów Saturna i Urana… Muszę przyznać, że masz świetne pomysły. Opisy mi się również podobały, sprawnie się posługujesz słowami. Wydarzenia w tekście czasami wydawały mi się losowe, ale ostatecznie tekst złożył się w jedną całość, logiczną na swój sposób. Podobało się!

AP, nie wiem, jak z działalnością wydobywczą na tych terenach, ale jeśli chodzi o zmiany klimatyczne, to rzeczywiście mogły spowodować odsłonięcie czegoś złego w jeziorze. Chociaż mimo dość makabrycznej legendy, chciałam żeby to jezioro było czymś raczej dobrym, obrazującym sprzeciw wobec zmian w Afryce.

Finklo, po angielsku chyba też. A co do waltorni, hmm, one są bardziej okrągłe. Ja najpierw strzelałam, że to puzony są na obrazie, po riserczu uznałam, że to tuba, a teraz to już niczego nie jestem pewna :D

 

Ananke, rzeczywiście mogłam jednak trochę ożywić tego bohatera :)

 

AP, dziękuję za komentarz! Nawiązałam do Pożegnania z Afryką, do “Żegnaj, Afryko” i ogółem do Afryki w tytułach. Ciekawa interpretacja z jeziorem Natron jako przyczyną choroby. Jezioro ma swoją legendę: https://nauka.rocks/jezioro-natron/ Zaraza dotykająca Masajów – celowo pozostawiłam w niedopowiedzeniu jej źródło, a raczej źródła – Natron może być jednym z nich. Zmiany klimatyczne bądź inna działalność człowieka również. Leki od białych ludzi rzeczywiście mogły być ratunkiem, ale ten ratunek nigdy nie nadszedł, były tylko koraliki. Dziękuję raz jeszcze i przyznam, że mi się podoba Twoja interpretacja!

Irko, oj, to portal chyba głodny i niedożywiony, skoro pożera komentarze :( Cieszę się, że tekst wciągnął i że nie mogłaś się oderwać! Tak, zaraza wcale nie musiała być straszna, ale trzeba było coś oddać, żeby tak było :) Leparakuo nie tyle wybrał, co nie miał możliwości innej drogi. Miło mi, że uważasz opko za cudne i dziękuję za wizytę!

 

Finklo, dzięki za komentarz! Super, że tekst przypadł do gustu i cieszę się z misi! :)

OldGuard, dziękuję za opinię! Tak, wybór obrazu nieprzypadkowy :) Tryb przypuszczający rzeczywiście nie brzmi zgrabnie, ale na razie nie mam pomysłu, czym go zastąpić. Resztę poprawek wprowadziłam. Cieszę się, że poza tym tekst się podobał! Tematy muzyczne dla mnie też są melancholijne :) 

 

Ananke, dziękuję za komentarz! Większość poprawek wprowadziłam. Miło mi, że początek przypadł do gustu :) Cieszę się też, że pomysły się podobały. 

Najpierw zwierzęta, które tak się zsynchronizowały z instrumentami, a teraz człowiek i oczywiście jemu już nie w smak, że ma instrumenty. Takie to życiowe, bardzo mi się podoba. 

Rzeczywiście, człowiek w niektórych sytuacjach czasami gorzej się odnajduje niż zwierzęta. 

Trochę może słabszy ten fragment w wiosce i te wymiany. No i jakoś przydałoby się więcej głównego bohatera, żeby można było bardziej wczuć się w jego sytuację. Bo on tak chodzi po wiosce, coś podsłucha, zobaczy wojowników… A tak brakuje jego życia, może rodziny, kolegów. Jest trochę taki „wyjęty z życia”, że tak powiem, jakby pisany pod to konkretne opowiadanie. 

Bohater jest w pewnym sensie celowo taki “wyjęty”. Chciałam w ten sposób dodać oniryzmu, bo w snach często też jesteśmy tylko obserwatorami. 

Super, że poza tym opowiadanie tak się spodobało. Rzeczywiście miałaś rację co do interpretacji. Pędzący świat ma wpływ nawet na tak spokojne miejsca, jak wioski Masajów. I czasami coś, co jednym może wydawać się koniecznością albo jakimś udogodnieniem, dla innych jest całkowicie niepotrzebne. 

Czy zostanie zapamiętany? Czy po prostu będzie tylko jednym z dźwięków Afryki w nocy? 

heart

 

Dziękuję raz jeszcze za rozbudowany komentarz, bardzo mi poprawił humor! :)

 

krar85, dzięki za wizytę! Cieszę się, że według Ciebie dobrze wykorzystałam potencjał obrazu. Co do wydźwięku, to chciałam przede wszystkim pokazać negatywny wpływ postępu i coraz szybszego życia świata na Afrykę. Bardzo nie chciałam, żeby ta aluzja do tabletek wypadła prześmiewczo, ogólnie nie chciałam, żeby to opowiadanie miało prześmiewczy wydźwięk i pewnie dlatego tak mało tu sennych szaleństw. W każdym razie miło mi, że opowiadanie się spodobało i dziękuję za 3P :)  

Czytając początek, trochę bałam się, że w opowiadaniu będzie zbyt dużo przypadkowych elementów, ale czytając dalej, ładnie się to wszystko ze sobą zgrało i nawet jeśli było nieco przypadkowe, to doskonale pasowało do tego tekstu. Sama treść nie jest czymś nowym, przypomina mi teksty o ludziach w śpiączce, którzy w swoich snach spotykali jakieś różne formy próśb powrotu do rzeczywistości. Ale za to opowiadanie jest świetnie napisane. Umiejętnie złożone zdania i ładny styl. Podobała mi się też przewrotność końcówki.

Interesujące opowiadanie, choć za dużo w nim się nie dzieje, jest to bardziej wizja pewnej rzeczywistości. Nie do końca zrozumiałam ten cały mechanizm hodowania dusz i grzechów. Zastanawiałam się też, skąd ludzie, których bohater spotkał na koniec, wiedzą o tym wszystkim, co mu powiedzieli – a dlaczego akurat on nie wiedział. Poza tym naprawdę ciekawy tekst, mający w sobie głębię i pewne sprytne nawiązania. Klik.

cezary_cezary, dziękuję za komentarz! Cieszę się, że opowiadanie przypadło do gustu. Tak, rzeczywiście jakoś bardzo nie zaszalałam w tym tekście, ale trudno :)

 

Edward Pitowski, dziękuję za odwiedziny! Poprawki, choć nie wszystkie, wprowadziłam. Cieszę się, że się podobało :)

A to jest ciekawy zabieg nie wiem na ile zamierzony. Bo niby jest tam jakoś zakochany czy zadurzony a jednak na śmierć "sympatii" reaguje irytacją. To trochę samolubne ale też całkiem ludzkie.

Zamierzony jak najbardziej! Chciałam, żeby w tamtym momencie jego reakcja była lekko nienaturalna, aby dodać trochę dziwności opowiadaniu :)

Dziwne opowiadanie, ale to chyba dobrze :) Nawet wciągnęło niczym przygodowe fantasy, bo w sumie bohaterowie, jak sami twierdzili, przeżywali pewnego rodzaju przygodę. Dobrze się czytało, choć według mnie można by było jeszcze dopracować warstwę językową. Udało się zbudować napięcie, podczas czytania cały czas zastanawiałam się, co z Frankim. Ostatnia scena wyszła mocna, zwłaszcza ta ręka wyciągnięta w stronę lodówki. Generalnie interesujący szorcik, więc klikam :)

Bardzo dobrze tu wkleiłaś logikę snu. Wiele razy miałam sen, w którym chciałam gdzieś zadzwonić, ale telefon był jakiś dziwny i nie chciał współpracować. Wiele razy miałam też sen o tym, że czegoś usilnie szukałam albo spieszyłam się gdzieś i nie mogłam tam dotrzeć. Czytając to opowiadanie, kiedy bohaterka usilnie szukała męża, miałam wrażenie takiej niecierpliwości ze snu i tylko czekałam, aż wreszcie go odnajdzie, bo przecież potrzebował pomocy! Ogółem niezłe opko, dobijam do biblioteki.

Andżela przykładowo, robi dokładnie to, czego jej religia od niej oczekuje. Jest radosna, energiczna, pewna siebie, ale w chwili, kiedy pojawia się rozdźwięk (Prokurator ochrzania ją za to, do czego nakłania ją kapłan, którego nauk słucha), nie wie, co robić. Odzyskuje humor dopiero, kiedy dostaje informacje, czego się od niej oczekuje (i, jak widzimy, konsekwentnie realizuje polecenia).

Ach, to nie wyłapałam tego. Może gdybym to wyłapała podczas czytania, to rzucanie dzieckiem wydałoby mi się bardziej uzasadnione. W każdym razie element szokujący na pewno wyszedł… szokująco :)

Cześć, Ślimaku Zagłady! Dziękuję za komentarz i przyznam, że Twoja interpretacja po części jest słuszna. Pisząc to opowiadanie, miałam w głowie myśl, że niewiele jest już miejsc na świecie, gdzie żyje się tak, jak przed wiekami i w pewnym sensie poza całym postępem cywilizacyjnym. Przykładem takich miejsc są wioski Masajów. Ale postęp ma wpływ również na nie i kiedyś pewnie takie miejsca całkiem znikną i powoli zaniknie styl życia Masajów oraz ich kultura.

Z jednej strony wspominasz wyraźnie o tym, że są to narzędzia białych ludzi, że oni zabezpieczają się przed chorobą jakimiś białymi koralikami (tabletkami?), więc wypada pomyśleć o wyzysku w koloniach, może wręcz o inżynierii genetycznej i hodowli populacji na instrumenty jak gdyby na narządy.

Wymyślając to opowiadanie, miałam zamysł, żeby napisać o tym, że Masajowie żyją sobie spokojnie, w zgodzie z naturą, nie przeszkadzając nikomu, nie niszcząc Ziemi, ale przychodzi do nich jakaś zaraza. Ona przychodzi z zewnątrz, od białych ludzi, dlatego wyrastają im z ciała instrumenty, których w życiu nie widzieli, obce, stworzone przez postęp cywilizacyjny. Ta zaraza miała być symbolem postępu, niszczenia środowiska, niszczenia w ogóle czegoś pięknego, dzikiego i nieokiełznanego, co jest w Afryce, a co niektórzy ludzie próbują zmienić na nudne, szare i zbadane.

Koraliki – zaraza przyszła od białych ludzi, więc od nich też powinno przyjść lekarstwo – powinno, ale nie przyszło. Nadzieja sprawiła, że Masajowie spróbowali koralików ze względu na ich podobieństwo do tabletek.

Z drugiej strony ukazujesz też te sceny z odwieczną wrodzoną muzyką kontynentu, nieujarzmioną dzikością natury, przemiana staje się może symbolem tego, czego obcy nie potrafią zrozumieć i poddać kontroli.

Scenki z muzyką kontynentu miały ukazywać, że Afryka ma swój rytm, swoją dziką melodię, a fragmenty instrumentów, które wyrastały Masajom z ciał, miały symbolizować, że wszyscy jesteśmy instrumentami wielkiej orkiestry, jaką jest życie.

Dziękuję raz jeszcze za opinię, usterki poprawiłam. Cieszę się, że opowiadanie się podobało mimo zagubienia :)

Opowiadanie na pewno robi wrażenie. Na pewno mocne, ale czy dobre? Mi za bardzo nie podeszło, nie wiem też, czy je dobrze zrozumiałam. Tekst, w którym pojawia się wyrzucanie dziecka przez okno, nie podejdzie mi prawdopodobnie nigdy, nie dopatrzyłam się, w jakim celu ta scenka została w opowiadaniu umieszczona – a jest na tyle szczególna, że według mnie jej wykorzystanie powinno być uzasadnione. Mimo wszystko ciekawa wizja zdegradowanego świata, gdzie wszyscy oszaleli. Opisy mocne, celne, obrazowe. Z pewnością zapamiętam ten tekst.

Oniryczne opowiadanie, pełne bajkowych istot i scenerii. Chociaż nie znalazłam sensu w tym wszystkim, to jednak zaintrygował mnie ten tekst i czytało się go przyjemnie. Podczas czytania czułam się tak, jakbym oglądała czyjś zwariowany sen. Było ładnie, było mnóstwo ciekawych opisów i był wyraźny klimat. Opowiadanie na pewno jest magiczne, ale myślę, że dużo by zyskało, gdyby dodać do niego więcej logiki.

Szalone opowiadanie! Dużo w nim różnych elementów, ale są opisane w taki sposób, że łatwo było sobie je wyobrazić. A moment, kiedy opadała na wszystkich kartka – cudowny! Generalnie dobrze się czytało taki szalony tekst, ale cały czas się utrzymywał pewien poziom niezrozumienia i on w którymś momencie zaczął męczyć. W końcu zastanawianie się, jaki związek ma szachownica z pogonią za nagim Bucefałem i czym jest trzeci naleśnik mnie znudziło i końcówka wypadła przez to najsłabiej. Ale księgowy zamieniający się w klif – intrygujący pomysł :) No i dialogi są super, rozbawiły mnie, mimo że nie do końca wiedziałam, o co chodzi :)

BarbarianCataphract, dziękuję za przybycie! Cieszę się, że czytało się dobrze i że dostrzegasz tu coś więcej niż zbitkę przypadkowych scenek, no i że podobał Ci się początek :) Starałam się, żeby wszystkie elementy użyte w tekście nie były przypadkowe i w jakiś sposób się łączyły, chociaż zamysł miałam taki, żeby początek i końcówka rzeczywiście były trochę oderwane od reszty tekstu i nawiązywały do niego tylko lekko – żeby malowały pewne tło pod historię i pozwoliły czytelnikowi przeżyć ją z innej perspektywy. Dzięki za opinię i za klika :)

 

Ambush, dziękuję za komentarz i cieszę się, że tekst się spodobał mimo tego, że nie wiedziałaś, jak go ugryźć :) Może rzeczywiście nieco zbyt dużo niedopowiedzeń tu umieściłam, ale też nie chciałam, żeby wszystko było widać na pierwszy rzut oka. Super, że dało do myślenia! Fragment z pyłem nieco przerobiłam :)

Opowiadanie na początku się dłużyło, ale generalnie wciągnęło. Przyjemnie się czytało i poznawało losy bohaterów. To, z czym sobie musieli poradzić, prawie ich pokonało, jednak w pewien sposób się im udało. Historia ładnie na końcu się domyka, tekst stanowi spójną całość. Główny bohater mógłby mieć trochę więcej charakteru, jakichś oryginalnych cech. Miałam nadzieję, że jego żona kryje mroczniejszą tajemnicę, ale tak też jest ciekawie.

Pomysł z wynajmowaniem kogoś do odchudzania niezły, ale podczas czytania nie mogłam wyjść z podziwu dla determinacji i ogromnie silnej woli głównych bohaterów :) To opko to w zasadzie fragmencik dość nieprzyjemnej egzystencji człowieka żyjącego w świecie, nad którym panują bezwzględni ludzie. Jest trochę romansu, jest trochę skojarzeń z Igrzyskami Śmierci, opowiadanie budzi refleksje na temat tego, że są w życiu rzeczy ważniejsze od pieniędzy. Miło się czytało i myślę, że Golodh&Mortecius to udana para (w sensie pisarskim)! :)

JolkaK, dziękuję za komentarz! Rzeczywiście coś w tym fragmencie mi nie wyszło, zaraz poprawię! Miło, że się podobało i że wyczułaś klimat opka :)

Chrościsko, w mojej głowie się dzieją dziwaczne rzeczy, zwłaszcza podczas pisania :) Dziękuję za komentarz i klika, cieszę się, że się podobało!

To jest zdecydowanie najlepsze opowiadanie z całej trójki, napisane ładnym, dojrzałym stylem. Urzekły mnie opisy przemiany i pomysł na skrzyżowanie ojca ze szczurem. Nie lubię opowiadań o trupach, ale tu wszystko było opisane tak malowniczo i delikatnie, że dobrze się to czytało. Pomysł na przemianę w kokonie też mi się spodobał, choć niezbyt oryginalny, ale za to opisany tak, że to zupełnie nie przeszkadza. Dużo też się dzieje w tym krótkim tekście, a jednak tempo opowieści jest odpowiednio dobrane. No i jak na wymiary tekstu, to myślę, że prawidłowo zostali przedstawieni bohaterowie i świat. Ogółem – dobry kawałek lektury.

Ciekawa próba stworzenia urzędu dla nekromantów. Gigantyczne biurko i urzędniczka mówiąca w trzeciej osobie są dość sztampowymi elementami, za to hiena-komornik wypadła oryginalnie. Swoją drogą, hiena o imieniu Mort, hmm, HMMM! Tu i w poprzednim tekście pojawiło się to imię, CIEKAWE CZEMU ;) Styl jest niezły, ale miejscami były niezgrabności. Pomysł na młodzika próbującego się tłumaczyć z długów ojca nie jest może jakimś cudownym odkryciem Ameryki, ale jednak przyjemnie jest od czasu do czasu przeczytać coś takiego. Całość zatem mi się podobała.

Temat pojedynku zdradził mi, co się stanie, więc od początku czytania wiedziałam, jak tekst się skończy, że tamci w statkach ożyją, a to popsuło trochę odbiór. Gubiłam się na początku, bo nie zawsze wiedziałam, kto co mówi. Podobało mi się, gdy pod koniec wyszło na jaw co nieco o przeszłości szczura, dzięki temu główna bohaterka zyskała mocniejszy charakter i nabrała barw. Wizja samotnego stworzonka w przestrzeni kosmicznej przerażająca i wstrząsająca. Myślę, że była bardzo dobrą motywacją dla bohaterki, by przeżyć i by udało jej się to, czego próbowała dokonać. Tekścik jest napisany ładnym stylem, choć miejscami nie trzyma poziomu. Widzę, że opowiadanie jest zbudowane głównie za pomocą dialogów, nie przepadam szczególnie za takim rodzajem tekstów, ale mimo tego ogólnie całokształt mi się podobał i jest na plus.

Moją opinię znasz. Stary dobry “K!@#A NIE MAM RĄK TYLKO PIÓRA” Quetzalcoatl i stary dobry Ciapek, który robi za mózg swojego majestatycznego pana :) Nie wyszedłeś z wprawy, jeśli chodzi o pisanie humoru. Klikam.

Koalo, dziękuję za przeczytanie i cieszę się, że się spodobało. Właściwie to każdy z nas pod jakimś względem jest jeszcze świeżakiem :)

CountPrimagen, dziękuję za komentarz! Co do motywacji bohaterki, to ona naprawdę kochała Johna, ale wygrały popędy, więc i tak zamieniła go w robaki. Malarstwo miało pokazywać przemianę w postrzeganiu Elizabeth przez Johna, było faktycznie trochę tłem, ale jednak ważne. Wygryzanie rzęs – to mi skojarzyło się z całowaniem czy jakimiś intymnymi gestami, więc mi pasowało, bo Elizabeth była samotna i potrzebowała takich gestów :)

Mam nadzieję, że nie umieściłaś smrodu tylko po to, by było bardziej horrorowo.

Umieściłam, by wprowadzić atmosferę niepokoju + żeby wskazać, że Elizabeth teraz nie do końca była normalnym, żywym człowiekiem. Co prawda żyła, ale nie tak, jak zdrowy człowiek.

Wygodne rozwiązanie fabularne, że dozorca Anderson wysłał do dworu wyłącznie mężczyzn.

Kobiet by nie wysłał, jeśli działo się tam coś niebezpiecznego.

Dziękuję raz jeszcze za komentarz i cieszę się, że jakieś plusy też są :) Misery czytałam, więc może tam mi gdzieś to zostało w pamięci i rzeczywiście czerpałam trochę z tego podczas pisania. Cieszę się, że czytało się bez przykrości!

Niebieski_kosmito, cześć, dziękuję za komentarz, który mnie uśmiechnął! Miło sobie przypomnieć o tym opowiadaniu.

Wyczuwam hejt.

Nie ma tu hejtu, naprawdę, po prostu miałam takie skojarzenie :P

Konia byś mu chociaż dała. Biały rycerz ma ratować sytuację bez konia?

A tak, koń by się przydał, rzeczywiście!

O ile reszta wypowiedzi całkiem nieźle pasuje do użytkowników, o tyle nie wierzę, że wilk powiedziałby coś takiego…

Nooo, trochę przesadziłam : P

Jedyne, co mnie ciekawi/zastanawia, to te motyle: zdaje się, że też są metaforą czegoś, ale nie jestem pewien, czego? Klików? Ale czemu są czerwone?

Nawiązywałam do opka Sary o czerwonych motylach nad Atlantykiem (jeszcze go nie skatiowała!).

 

Fajnie, że moi Fantaści Ci się podobali i że się uśmiałeś :)

BasementKey, dziękuję za komentarz! Super, że się podobało. Cieszę się też, że poruszyłeś kwestię piękna i brzydoty. To ciekawy temat, a to, co dla jednych jest piękne, innych może odrzucać. Chciałam pokazać, że postrzeganie może się zmienić w ciągu życia i rzeczy, które się uważało za piękne mogą nam się wydać brzydkie i odwrotnie. Czy jedyną istotą piękna jest podobanie się komuś? Też ciekawe pytanie. Cieszę się, że opowiadanie wzbudziło refleksje. Smaczków z epoki rzeczywiście w tym tekście dość mało, powinnam umieścić ich więcej. Co do tajemniczej siły – to rzęsy dawały tę dziwną moc, Elizabeth wspomina przy bramie, że mają niezwykłe właściwości.  

 

Młody pisarzu, również dziękuję za komentarz! Dobrze, że odebrałeś grozę jako dobrze wyważoną :) Fajnie, że pomysł na bohaterkę się podobał i że losy Johna Cię zainteresowały. Cieszę się, że się podobało. 

Opowiadanie nie należy do najprzyjemniejszych, jeśli chodzi o tematykę, ale jako horror dobrze daje sobie radę. Jest dużo trupów, ale nie ma też przesadnych obrzydliwości, jest też pełna i ciekawa historia głównego bohatera. Scenka z gaśnięciem światła i chodzącymi zwłokami dziewczyny, przed tym, jak wszedł dozorca – bardzo filmowa, myślę, że w tekście pisanym nie generuje wystarczającego niepokoju, który potem jeszcze dodatkowo obniża przyjście dozorcy. Wg mnie pasowałoby zabić go w tamtym momencie. Poza tą scenką myślę, że jako horror opowiadanie jest odpowiednio niepokojące, a główny bohater mnie zaciekawił i z zainteresowaniem poznawałam jego losy. 

dawidiq150, dziękuję za miły komentarz :) Cieszę się, że opowiadanie się spodobało.

Wpadam z komentarzem pobetowym. Więc tak. Na początku tekstu bardzo ładnie były oddane emocje Sivana i jego lęk o siostrę, a także radość z zobaczenia brata. Został też od razu wprowadzony tajemniczy, magiczny klimat. Światotwórstwo również zgrabnie nakreślone, chociaż trochę się gubiłam, bo pojawiło się bardzo dużo imion i nazw, ale tu pod tym względem nie ma dramatu, bo jednak się ostatecznie w tym wszystkim połapałam. Podobnie z liczbą bohaterów opowiadania – jest ich dość wiele, powoduje to pewien chaos, ale też nie ma katastrofy. W bitwie też trochę za dużo tych nazw zaklęć, ale za to bardzo ładnie opisane ich efekty. 

Co do bitwy – początek wydał mi się mało dynamiczny, potem już było spoko. Mówienie nazwy zaklęcia przed użyciem go – mocno Naruto vibes :P Ogółem opko naprawdę mi się podobało. Bardzo staranne, dopracowane zdania. Świat i bohaterowie też zaprojektowani z dużą starannością – Sivan jest pełny emocji i dzięki temu wyraźnie można zobaczyć relacje między nim a jego rodzeństwem. Właśnie ta staranność, którą widać, mnie tu chyba najbardziej ujęła. Nie zauważyłam nigdzie żadnego większego “olania” jakiegoś elementu kreacji świata. Myślę, że to fantasy śmiało mogłoby być wydrukowane.

Przychodzę z komentarzem pobetowym :) Tekst mi się podobał: ma wciągającą fabułę i charakterystyczny klimat. Zbudowałaś ciekawy świat, gdzie każdy z bohaterów ma za sobą jakieś przejścia, których ciężar się za nim ciągnie. Jest bardzo mrocznie i horrorowo, jest też tajemniczo i oryginalnie. 

Główny bohater wydał mi się trochę zbyt bierny i prowadzony przez cały tekst za rączkę, ale za to Finonna mi się spodobała – wyrazista, tajemnicza i ciekawa postać, która ma mroczną historię i taki też charakter. Ogółem opowiadanie wyszło dobrze, szybko się czytało, więc klikam :)  

Jestem z komentarzem pobetowym! Zatem: opowiadanie jest długie, ale ta długość jest rekompensowana przez zalety, jakie tekst posiada. Przede wszystkim podobała mi się kreacja miasta Hirt – pozornie zwyczajne miasto, które ma jednak drugie dno, a to drugie dno bardzo zgrabnie odkrywasz przed czytelnikiem. Historia Hirt i relacje między mieszkańcami oraz Jeziorakami są dobrze przemyślane i wiarygodne, a całe światotwórstwo pozwala wciągnąć się w fabułę i poczuć klimat opowiadania. 

Polubiłam główną bohaterkę, która została dobrze wykreowana – zbudowałeś ją wiarygodnie, posiada wyrazisty charakter, ma swoją przeszłość i miejsce w świecie, który stworzyłeś. Drugoplanowe postaci trochę mniej mi się podobały, bo nie były tak wyraziste, ale poza tym myślę, że ten tekst to kawałek dobrego fantasy i zasługuje na Bibliotekę :) 

A jakie stworzonko bardziej by pasowało? 

Coś bardziej “mrocznego” :P

Poruszający tekst. Udzieliły mi się strach i niepewność bohaterki podczas czytania, a to znaczy, że dobrze pokazałaś jej emocje. Zakończenie jest niesamowicie smutne i pasuje do całości. Mam jednak wrażenie, że ten tekst był zbyt krótki, żeby wybrzmieć odpowiednio mocno i wykorzystać cały swój potencjał – pewnie wina okropnie małego limitu znaków!

Paskudne i niepokojące opowiadanie, czyli dobry horror. Bardzo dobrze pokazałaś odczucia i rozterki bohatera, podczas czytania czułam jego dyskomfort, strach i złość. Mi się końcówka podoba, jest nieoczywista i pozwala na refleksję. Dobry, mocny tekścik i cieszę się, że jest w Bibliotece :)

Podobały mi się opisy chochlika zjadającego muchy i stopniowa przemiana bohatera, która się udała nawet w tak małej liczbie znaków. A te ślady po zwłokach – brr, ciekawy pomysł na horror i pokazanie radzenia sobie ze stratą. Natomiast sama postać chochlika, choć bardzo plastyczna, trochę mi nie pasowała do tego rodzaju tekstu. Poza tym myślę, że udany szorciak, klikałabym :)

Ładnie napisane, a nawet powiedziałabym: namalowane opowiadanie. Świetne opisy zarówno świata, jak i emocji, bo tych emocji pozornie nie ma tu wiele, a jednak mocno się je odczuwa przy czytaniu. Tekst bardzo mi się skojarzył z Krainą Lodu, zwłaszcza to zniknięcie siostry :) W końcówce się zastanawiałam, czy to zmiana perspektywy czy odwrócenie ról ale ostatecznie załapałam, że to pierwsze. Ogółem tekścik mi się podobał, bardzo ładny!

Świetny pomysł na rozwinięcie cytatu! Opowiadanie jest bardzo absurdalne i według mnie dobrze operujesz tymi absurdami, nie ma tu żadnej logiki, ale tak ma być, a sama historia daje do myślenia. Ładnie pokazałaś, że świat się zmienia, ale pewne rzeczy pozostają niezmienne. A chłop przebrany za babę jako szczyt komedii mnie urzekł :V No i świetny tytuł! 

LabinnaH, dzięki za doprecyzowanie i za gratulacje. Starałam się nie przesadzić, wyszło jak wyszło, trudno.

Fajny tekst, choć na samym początku trochę się zagubiłam, nie mogąc umieścić poszczególnych scen w czasie – wydaje mi się, że był tam jakiś duży przeskok czasowy, ale nie jestem pewna. Charakter tego tekstu jest dość pamiętnikowy, więc myślę, że spokojnie można by było nad poszczególnymi scenkami dawać nawet dokładne daty, ale to tylko takie moje przemyślenie. Poza tym jest dobrze, napisane bardzo lekko, wciągająco i ciekawie, a w głównego bohatera można się wczuć i czytelnikowi udziela się jego zagubienie oraz smutek. Poruszasz w tym tekście bardzo ciekawą kwestię bycia szczęśliwym (a raczej nieszczęśliwym) w pozornie idealnym świecie. Zatem ogółem – podobało się i skłoniło do refleksji, daję klika!

LabinnaH, ciekawy komentarz. Piszesz, że jest obrzydliwie – tak miało być, chociaż nie chciałam z tym przesadzić. Miałam zamiar w tym tekście posługiwać się elementami, które są uznawane za nieestetyczne – takimi, których nie da się opisywać ładnie, więc starałam się je opisać maksymalnie neutralnie. Czy mi wyszło – pewnie to zależy od czytelnika, bo każdy ma inną wrażliwość na takie rzeczy. Dziękuję za przeczytanie tekstu i opinię!

 

bruce, dziękuję :)

Ładny, magiczny tekst. Jest tajemniczo, jest trochę niepokojąco, trochę chaotycznie, ale ten chaos bardzo tu pasuje i dodaje opowiadaniu uroku. Podobał mi się zabieg z narratorką, która patrzy na wszystko z boku, ale jednocześnie jest bardzo ważną częścią fabuły. Świetne opisy jedzenia. Szybkie dorastanie, niewinna dziewczynka i wielki potwór – jak zwykle bardzo dobrze zagrałaś tymi motywami. Przypomniało mi się Twoje opowiadanie na Kafkę, tam też były podobne postaci. Gratuluję złota i klikam!

Cześć, Saro, dzięki! Czy to moje najlepsze opowiadanie, pewnie to zależy od czytelnika. Cieszę się, że klimat się podobał :)

Avei, cześć, dziękuję za komentarz! Szkoda, że początek nie zachwycił, ale cieszę się, że później tekst złapał i trzymał do końca. Fajnie, że się podobało :)

Gratuluję współwyróżnionym i dziękuję Loży za wyróżnienie :) Dziękuję także nominującym <3 Bardzo się cieszę! No i jestem w niezłym szoku :)

 

Finklo, już nie mogę się doczekać, żeby wypróbować nowe “moce” :)

 

Anet, dziękuję za opinię, fajnie, że się podobało :)

 

Asylum, cieszę się, że prócz idei horrorowej inne rzeczy także się podobały! A co do reszty – pozostaje mi wyciągnąć z tego naukę na przyszłość :)

Asylum, dziękuję za opinię! Rzeczywiście mogłam napisać coś o wspomnieniach Johna przy jego powrocie do domu. Pierwsza scena jest rozciągnięta – teraz to widzę. Co do info o miesiącu – służąca poszła do domu Johna przed tym, jak wrócił ogrodnik bez rzęs, oba wydarzenia miały miejsce około miesiąc wcześniej. Dziękuję za wypisanie celnych uwag, szkoda, że opowiadanie nie podeszło, ale cieszę się, że chociaż zamysł się podobał :)

Drakaino, dziękuję za komentarz! Akcja miała się dziać na początku XX wieku, nie pomyślałam, żeby dać jakiś wyraźny element na to wskazujący. Mogłam rzeczywiście napisać coś więcej o sztuce Johna, żeby mocniej umiejscowić opowiadanie w czasie – choć tu też celowo zostawiłam pewne niedopowiedzenia, mające wskazywać, że John był próżny i taka też była jego sztuka. Co do odesłania służby – John jej nie odesłał, tylko jego sąsiad przejął kontrolę nad jego służbą na czas nieobecności ich pana. Nie mieszkali w dworku, tylko gdzieś w pobliżu i chodzili go doglądać. Johna chciałam zrobić przede wszystkim próżnego, powierzchownego, pewnie rzeczywiście trudno się przejąć losem takiej osoby. 

Wiem, że opowiadanie mogłoby być bardziej dopracowane, zwłaszcza pod względem wątku sztuki, ale cieszę się, że chociaż pomysł na horrorową modelkę oraz sceny bizarrowe się podobały i raz jeszcze dziękuję za rozbudowaną opinię! 

Cześć, krar85, dziękuję za przeczytanie i opinię! Rzeczywiście opowiadanie skręca w stronę weirdu, taki też był mój zamiar. Masz rację, ta pierwsza scena wyszła trochę sztampowo, z zaczynaniem opowiadań zwykle mam problem, ale cały czas to ćwiczę. Cieszę się, że malowanie obrazów wypadło przekonująco i że opowiadanie podobało się mimo wad. Może kiedy indziej przyjdzie czas na szczere Wow :)

Chodzi o to, że przeniosła się cała jego świadomość, która rozszczepiła się na rzęsy = wszystkie rzęsy zostały przeniesione. Opuścił ciało już w momencie, kiedy poczuł, że jest w ustach Elizabeth.

Nowa Fantastyka