Profil użytkownika


komentarze: 38, w dziale opowiadań: 37, opowiadania: 26

Ostatnie sto komentarzy

Całkiem zabawne, mimo że tematy istot niebiańskich / piekielnych pojawiają się dość często. Jakoś zaśmiałem się przy momentach “Krycha mnie zmusiła” i “Koniec Świata zyskał status święta ruchomego”. : ) Tyle tylko, że podając nową datę końca świata na rok 2012, miałem wrażenie, jakby to opowiadanie przeleżało w szafie od minimum siedmiu lat i teraz z niej wyszło, bo akurat nadarzyła się okazja, bez żadnych poprawek. Byłoby chyba naturalniej dać coś w stylu “2012 nie wypalił, przekładamy na 2022”. Rozumiem, że akcja mogła dziać się dawno temu, w przeszłości, ale mimo wszystko czytając to w roku 2019, coś mi nie gra. Generalnie było lekko i przyjemnie, z dwoma uśmiechami, choć trochę to wszystko proste i płytkie.

Rymy rzeczywiście odrobinę na siłę, ale rytm jest i mi to pasuje! No, może poza ostatnimi dwoma wersami, bo tam coś się pogubiło z długością zgłosek w stosunku do reszty. :) Całkiem lekko, przyjemnie i zabawnie, nawet się uśmiechnąłem. Jak najbardziej na plus, chociaż przez te bardzo krótkie rymy gdzieś się płynność czytania rozmywała. Podobało mi się, choć nie na poziomie mistrzowskim, ale z przyjemnością przeczytałbym więcej. :)

Przyjemne i do tego zgrabnie napisane. Początek z medytacją i zamianą ciał bardzo mnie zaintrygował, późniejsze perypetie na koncercie i finał już nieco mniej. Jakoś tak mam głupio, że często muszę sobie dopowiedzieć “ale przecież…”. W tym wypadku też – niby końcówka to happy end, ale przecież bohater dalej jest powolnym sobą, nie może ciągle się zamieniać z Zuksem, jego partnerka jest szczęśliwa z powodu kogoś innego, a do tego jest w gruncie rzeczy okłamywana. Więc taki nie do końca happy jest ten end ;) Ale jeśli przymknąć oko na dalsze konsekwencje i zamknąć się w ramach tego, co zostało napisane, to jest to lekkie, proste i przyjemne opowiadanie. Tylko w sumie mnie nie rozbawiło, więc nie do końca widzę element fun. Ale to oczywiście tylko moje zdanie, różne są gusta i humory.

 

Aha, pomysłowy wstęp/przedmowa/wprowadzenie, a już na pewno miły. ;)

Bardzo lubię obracać się w tematyce przedstawionej we wstępniaku. Lubię o niej czytać, rozmawiać i nierzadko pisać. Ale mam wrażenie, że tekst mógłby tłumaczyć się sam w większym stopniu, niż tłumaczy go wstęp. W obecnej formie wprowadzenie mnie zaintrygowało, ryciny rozbawiły, ale sam szort pozostawił pewien niedosyt. Doceniam jednak oryginalne podejście do współczesnej i otaczającej nas bezlitośnie tematyki. Tylko chciałbym więcej jasności, a mniej pola do domysłów.

Jak dla mnie trochę zbyt chaotyczne. Dodatkowo, często lubię wulgarny humor, ale tu mam lekki przesyt ruchańskami, piździcami i leceniem w chuja. Coś w tym jest, że student to taka istota, co się śmieje, jak przy niej powiesz “dupa”. Mi, pomimo upływu lat, coś ze studenta w tej materii zostało, ale w tym wypadku chyba zbyt duży natłok mięsa przy niemal całkowitym braku akcji i wydarzeń sprawił, że się pogubiłem. W sumie najbardziej rozbawiła mnie reakcja na Ragnarök “Trzy wielkie zimy rok po roku zrujnowałyby branżę turystyczną”. Za ten tekst plus, a poza nim, to pewnie niestety o tekście do jutra zapomnę, bo nic nie zapadło mi w pamięć.

Bardzo przyjazne opowiadanie. Ma kilka elementów, przy których się uśmiechnąłem, szczególnie ten:

 

– Co to jest jenot?

– Coś jak lis, tylko bardziej.

 

Za to z kolei żart “– Milcz jak do mnie mówisz” jest trochę zbyt oklepany. Generalnie kilka przyjemnych komicznych sytuacji tu było i czytało mi się to naprawdę dobrze. Wrzuciłbym może trochę więcej wątków “boskości”, bo tak to mam wrażenie, że opowiadanie jest o zwykłych ludziach, a ich “prasłowiańskie” formy są dodane na siłę, żeby podczepić się pod etykietkę fantastyki. Mimo potknięć interpunkcyjnych, całość mi się podobała. Pozwolę sobie wytknąć kilka kilka literówek i pozostałych uwag:

 

To elementarne Watsonie, ściągnąć na konsultacje kumpla biznesmena. -> Średnio odpowiada mi, że ten żart wypowiada narrator do czytelnika, a nie postacie do siebie. W takiej formie, jak na moje, nie bardzo on tu pasuje.

 

oczywiście z wizerunkiem króla Władysława Jagiełły, a nie prezydenta Jerzego Waszyngtona. -> Zamieniłbym na Benjamina Franklina, wtedy byłby taki sam nominał jak nasz "Władek" ;) Teraz jest przeciwstawienie 100 zł do $1

 

Następne dnia Jaryło -> Następnego

 

rabatki Z transparentem -> z

 

pomaluję furo i jedziemy na Hawaje -> futro

 

Daj mi trochę czasu za zorganizuję -> , a zorganizuję

Powiem krótko: pomysł oklepany, ale wykonanie całkiem luzackie i zmuszające do uśmiechu. Niestety, luzactwo w treści jest w porządku, ale w formie trochę męczy. Gubiłem się w zapisie dialogów, nie wiedziałem co kto mówi, co kto myśli i czy narrator jest twórcą świata, czy też inna osoba jest narratorem, a inna wypowiada kwestie i myśli twórcy. Całość sprawia wrażenie chaotycznego tekstu skleconego na szybko. Co nie zmienia faktu, że rzeczywiście jakieś dwa razy bardzo delikatnie prychnąłem, tak jak miałeś nadzieję we wstępie. ;-)

Największy minus to fakt, że to wszystko już było. Kojarzę nawet takiego mema, gdzie siwy jegomość siedzi przy biurku z odrzuconą na bok ksiązką “kompleksowe tworzenie światów” i zamiast niej czyta podręcznik “tworzenie świata w siedem dni dla żółtodziobów".

No i dwie uwagi, które nie dotycza ogólnego bałaganu w dialogach:

 

 ludzi język jest cudowny -> ludzki język albo język ludzi

 – NIE BĘDĘ DŁUŻEJ CZEKAŁ! – huknął capslockiem QWERTYLION –> nie bardzo podoba mi się przedstawienie tego tak, jak gdyby postacie porozumiewały się za pośrednictwem tekstu pisanego. Rozmawiają ze sobą SMSami, czy jak? Z całej historii wynika, że raczej ze sobą rozmawiają, więc “huknięcie capslockiem” nijak tu nie pasuje.

 

 

Humoru widzę tu niewiele, chociaż końcówka z radarem całkiem pozytywna. Generalnie opowiadanie zaskakująco brutalne, ale w sumie… może i prawdopodobne. Trochę to prosta historyjka, a trochę przestroga dla naiwnych.

Mam tylko drobny problem z dialogami – kiedy sam próbuję coś napisać, robię niemal to samo, więc może dlatego łatwo mi to wychwycić u innych. Mianowicie, postacie rozmawiają ze sobą zbyt składnie, zbyt poprawnie. Przekazują trafne spostrzeżenia, ale brzmi to tak jak wystudiowana, wyuczona wypowiedź, a nie swobodna rozmowa. Zupełnie tak, jakby “ktoś” im to napisał ;) Nie mówię jednak, że to jest wada, pewnie źle czytałoby się dialogi nazbyt “ludzkie”, z pauzami, błędami gramatycznymi i potknięciami. Czuć jednak, że jest to minimalnie sztuczne, chociaż sprawdza się dobrze w celu przekazania poglądów.

Jeszcze tylko jeden zgrzyt – wiek bohaterów. Koleżanka z liceum, gdzie ochodzone jest dwudziestolecie? Czyli Ela ma jakieś 38 lat, tak? I co najmniej dwójkę dzieci, które zdążyły się już wyprowadzić z domu? Coś tu nie pasuje. Proponuję zwiększyć jubileusz klasowy o co najmniej pięć lat, chociaż i 40-50 lat działałoby dobrze, dodatkowo wskazywałoby wtedy na problem naiwności i nadmiernej ufności wśród sporej części osób starszych.

Tekst jest według mnie zbyt krótki, żeby mógł zaintrygować. Brakuje jakichkolwiek konsekwencji bycia “wybranym”, nawet pozostawionych w domyśle. Jeśli to jest wstęp do czegoś większego, to brakuje mi tu całej reszty, żeby stwierdzić, czy historia jest interesująca. Dodatkowo narkotyczne majaki są trochę chaotyczne, być może dla kogoś, kto zna się na rozmaitych używkach będą one trafne i rzeczywiste, mnie jednak nie przekonują. O ile początek mnie zaciekawił, to już od momentu wejścia do opuszczonej fabryki miałem wrażenie zbytniego pośpiechu. Przydałoby się drugie tyle znaków tekstu, żeby lepiej zrozumieć wydarzenia.

 

Do tego dołożyłbym dwie kwestie do poprawy:

 

ręce były skute bardzo kującym drutem -> kłującym

 

Miał w ręku jakiś przedmiot, którego nie mogłem dostrzec -> jeśli wie, że ten przedmiot jest w ręce, to chyba go dostrzega. Może po prostu nie mógł uważnie mu się przyjrzeć lub go rozpoznać?

Nir przyznaję że musiałem wspomóc się stukając w fizyczną klawiaturę palcami i zobaczyć, jaki podobny układ jest tuż obok. Czy chodzi o… khem… “jechany” korek? ;)

Uśmiechnąłem się co prawda dopiero na końcówce, ale pomysł bardzo ciekawy. W końcu niewiedza i ignorancja są często błogosławieństwem. ;) Jeśli i tak ma się już wszystko, to w sumie może "zchamienie" jest ciekawym wyjściem do spędzenia spokojnego życia. :-) Ciekawa wizja, opisana tak, że się wciągnąłem i "połknąłem" od razu.

dogsdumpling, niech pierwszy rzuci telefonem, kto nigdy nie wysłał komuś wielkich dziwek. ;) Przecież literka "w" na klawiaturze jest bardzo blisko "e", a słownik nie zawsze domyśla się, że trzeba dodać ogonek zamiast robić podmianę na inny wyraz. :)

Cześć! Nie minął nawet miesiąc od mojej rejestracji, a już zauważyłem wątek powitalny. :-) Zjawiłem się u Was z potrzeby czytania i pisania, czyli bez większych niespodzianek. Uwielbiam poznawać nowe wizje, pomysły i przemyślenia, a nierzadko też inspiracje – dlatego chętnie czytam na bieżąco niemal wszystkie zamieszczane opowiadania. Z racji poszatkowanych zasobów wolnego czasu, dużo chętniej zabieram się za lekturę krótszych tekstów – z przyjemnością też dzielę się komentarzami. Myślę, że prędzej czy później sam wrzucę coś swojego, ale póki co staram się do własnych tworów stosować napotkane tu, uniwersalne komentarze i porady. Prywatnie zajmuję się językami obcymi i informatyką, więc sporo z tych zainteresowań przenika do tworzonych przeze mnie realiów i fabuł.

Coś pięknego. Po skończeniu od razu wziąłem się do ponownego czytania, żeby przeżyć to jeszcze raz, z “właściwym” nastawieniem. Świetny pomysł i mimo, że wyjaśnienie było ukryte od razu, w tytule, to dopiero zaskakująca końcówka wyjawiła mi cały, rewelacyjny koncept. Z chęcią przekazałbym na rzecz tego opowiadania babola Gubię to! :)

Do poprawy na pewo zapis dialogów. Nie mówię tu już nawet o wielkich literach, kropkach i tym podobnych (choć to też się przyda), tylko chociażby o rozdzielaniu kwestii nowymi liniami oraz półpauzami tak, żeby się nie pogubić.

 

Mimo to, przeczytałem całość. W zasadzie to jest to dla mnie coś pomiędzy bajką dla dzieci, a zadaniem dodatkowym na lekcję języka polskiego. Proste, przewidywalne, dość oczywiste. Równocześnie sympatycznie napisane, tyle że chyba skierowane do młodszych czytelników, prawda? Zastanawia mnie tylko dlaczego dziadek, który miał opowiedzieć prawdziwą historię, zdecydował się na “totalną bajkę”. ;-) Zgrzytnęło mi też trochę to, że Czosnek nazywa się tak dlatego, że wygląda, jakby ciągle żuł czosnek. To wtedy wygląda się inaczej, niż jakby żuło się rzodkiewkę lub guzik z wersalki?

 

Niemniej, mimo pewnej prostoty i infantylności – pisz dalej, może następnym razem uda się przemycić jakieś nieco bardziej oryginalne pomysły i intrygujące przemyślenia. Tylko następnym razem zadbaj proszę o czytelność dialogów.

 

Na koniec jeszcze dwie najbardziej oczywiste literówki, które rzuciły mi się w oczy:

Potem odprowadzono mnie do mojego nowego mieszkanie -> mieszkania

zabraliby by nas wszystkich

 

 

Rzeczywiście, siedem było dzielnic, a nie ulic, mój błąd! Czytałem dość późno, a być może i na mnie bajki zadziałały nasennie. ;) W takim razie wszystko jest w jak najlepszym porządku. Czekam na więcej.

Rewelacja! Czuję, że gdybym kupił dziecku książkę z takimi bajkami i je przeczytał, to uznałbym, że był to świetny wybór i jeszcze podziękowałbym pani z księgarni. Brakuje mi jeszcze tylko odpowiednich ilustracji i coś czuję, że dzieciaki chciałyby często wracać do tych bajek. :)

Bardzo podoba mi się połączenie wszystkich historii pomysłem z apteką dla dzieci i tytułową “nasennością”. Genialny pomysł!

 

W pierwszej z bajek kotek Samotek chyba się trochę pomylił albo to jednak literówka, ponieważ nazwał Kickicusia "Kickusiem". Być może jednak był po prostu takim ignorantem, że nawet nie zapamiętał poprawnie imienia przyjaznego zajączka. Wtedy wszystko się zgadza. :)

 

Druga bajka mogłaby mieć jednak więcej ulic w mieście. W końcu to "miasto", do tego z podziałem na dzielnice. Czy więc nie miałoby więcej sensu zwiększyć liczby ulic do siedemdziesięciu siedmiu? Ale poza tym, to perspektywa budynków, które wiele widziały i wiele pamiętają jest fantastyczna. Bardzo podoba mi się spojrzenie na otoczenie w ten sposób, a nauczenie tego dzieci w formie bajki może być czymś bardzo wartościowym.

 

Co do trzeciej bajki, poza tym, że trzyma wysoki poziom, powiem tylko tyle, że chyba jestem pesymistą i nie nadawałbym się do tworzenia dla dzieci. W mojej wizji, w trakcie czytania, drzewo tuż po wycięciu trafiało na opał i rzeczywiście nauczyło się fruwać, jednak dopiero po tym, jak spłonęło i nie mogło już tego docenić. Dobrze, że Twoja wersja jest znacznie bardziej optymistyczna.

 

Dzięki za podzielenie się tymi bajkami. Czytałem je z prawdziwą przyjemnością.

Całkiem niezły materiał jak na bajkę dla dzieci. Momentami jak dla mnie jest tu odrobinę za dużo wydarzeń, a za mało opisów. Mam wrażenie, jakby całość była pisana dość szybko, z potrzeby zrealizowania pomysłu i przelania treści, bez zbytniej dbałości o formę. Nie czyta się tego jednak źle, tylko całość jest odrobinę infantylna. Nie czytałem wcześniej nic Twojego, ale po lekturze “Tylko jednego dnia”, pobieżnie zerknąłem na inne teksty, które dodałeś i tam zdaje się jest lepiej, dojrzalej. Nie wiem więc czy to był celowy zabieg “pod młodszych czytelników”, czy tak po prostu wyszło. Być może czytam zbyt dużo "dziwnych” opowiadań, ale spodziewałem się, że pod koniec dnia bohater będzie pił ze słoniem wódkę i rozprawiał o filozofii. ;)

 

Kilka uwag, które wynotowałem:

 

chciałem zamknąć dom na cztery spusty i czym prędzej zadzwonić po pomoc medyczną, bo najprawdopodobniej nie jest ze mną dobrze. -> niekonsekwencja czasów, jeśli wszystko jest tu w czasie przeszłym, to powinno być "nie było ze mną dobrze". Taki błąd występuje zresztą kilka razy w tekście.

 

Ach, muszę iść bo bandaż, chyba krwawię, pomyślałem -> nie wiem czy nie lepiej byłoby tu zastosować formę dialogową.

 

Czaszka prawdopodobnie w całości -> takie skróty myślowe, bez czasowników, brzmią właśnie jak skróty myślowe. Albo bym to rozbudował, albo dał w formie dialogu "w myślach". Obecnie brzmi nienaturalnie.

 

– Ok – odrzekłem -> to tylko moja opinia, ale nigdy nie byłem fanem takiego zapisu. Zapis wielkimi literami "OK" czyta się z angielskiego jako "okej". I gdyby postać faktycznie powiedziała "okej", to właśnie tak bym to widział. Bo takie "ok" to czytam tak samo, jak dopełniacz "oka" w znaczeniu oka w zupie lub w sieci ;)

 

niezwykle ładny okaz. -> brak mi tu dookreślenia czego to jest okaz

 

oczy aż iskrzyły mu radością -> nie jestem pewien czy można iskrzyć radością, brzmi to trochę sztucznie

 

zaoferowany całą niecodzienną sytuacją -> zaaferowany

 

 

Całkiem ciekawa wizja, przyjemnie napisana, szkoda tylko że z licznymi błędami, literówkami i kulejącą interpunkcją. To trochę utrudnia czytanie, wymienię kilka najbardziej rażących błędów:

 

jak się zgromadzimy stosowną tu dokumenty

paliła się czystym ognie

wypośćcie

 

A jako bonus jedna uwaga:

trash metalowym → ten gatunek to “thrash metal”

 

Mówiąc szczerze nie bardzo podoba mi się też odrobinę zbyt oczywisty wątek romantyczny Rokity i Malinki. Ja bym to odpuścił albo zostawił w większym domyśle – w obecnej formie kojarzy mi się to z tanimi romansidłami.

 

 

Doo$hek, z tym Cardem jest taki problem, że spora część nie jest przetłumaczona na język polski. Akurat Empire i Hidden Empire są dostępne tylko w oryginale, kiedyś upolowałem na brytyjskim amazonie po funcie za sztukę, plus trzy funty za wysyłkę. ;) Jeśli nie straszne Ci czytanie po angielsku, to szczerze polecam, choćby w jakimś e-booku na Kindle.

Całkiem zabawne. :) Takie postapokaliptyczne wizje opustoszałego świata zawsze mi się podobają. Średnio tylko odpowiada mi konstrukcja graficzna ostatniego zdania, to wzmocnienie “musiała” mogłoby po prostu być zaznaczone wytłuszczeniem tekstu, a wykrzykniki w takiej ilości też są chyba zbędne. 

Niemniej, krótkie, treściwe, z pomysłem. Oczywiście, krótka forma zakłada pewne uproszczenia, więc nie dowiem się jak autor wymyślił rozwiązanie kwestii braku lub obecności dzikich zwierząt, zasobów odnawialnych i tak dalej. Sam początek i kwestia epidemii bardzo, ale to bardzo przypominają mi książkę Hidden Empire autorstwa Orsona Scotta Carda. Czytałeś może?

Rozumiem, że autor uskutecznia wizję szeroko rozumianego “buntu maszyn” oraz tego, że ludzie sa kontrolowani przez technologię (i/lub system?), ponieważ sami się na to godzą. Autorze Anonimie, nie ma jednak co się dziwić, że nikt tego nie rozumie, bo wizja jest zarysowana bardzo ogólnikowo, niedopowiedzień jest tu zbyt wiele, a “zamotanie” władcami Polski z jej wczesnych dziejów też nie pomaga w odbiorze. Tak, większość ludzi ślepo przyjmuje komunikaty technologiczne i godzi się na wszystko w imię wygody i dostępu do najnowszych rozwiązań. Po to są jednak standardy, przepisy i regulacje, żeby szary obywatel mógł się, względnie bezpiecznie, na to godzić. Oczywiście, duża doza wiedzy na temat dzisiejszych technologii pomaga nie stać się ich ofarią, jednak popadanie w paranoję i wyrzekanie się nowoczesnych, choć niepewnych rozwiązań sprawiłoby, że moglibyśmy przenieść się z powrotem do średniowiecza (lub choćby dwie dekady wstecz).

 

To tyle, jeśli chodzi o wizję, a przynajmniej o to, co z niej zrozumiałem, po kilkukrotnej lekturze. Co się zaś tyczy opowiadania – świetne podsumowanie gatunku “short fiction” stworzył Orson Scott Card we wstępie do tomu opowiadań “Future on Fire”. Objaśnił on dlaczego krótkie formy fantastyczne są trudne do stworzenia – czytelnikowi trzeba przedstawić swój świat na tyle dobrze, żeby się w nim odnalazł i wiedział, jakie panują w nim prawa i realia. Tutaj niestety nie udało się tego zrobić. Mimo, że jest to nasz rzeczywisty świat (jak mniemam), to wszystko jest podane w tak niejasnej formie, że można się pogubić. Ba, można – wręcz ciężko tego nie zrobić. Dlatego nie ma co się dziwić komentarzom “nie rozumiem” (ja sam nie rozumiem, choć część sobie dopowiadam), tylko stworzyć nową, dłuższą wersję tekstu, gdzie może przykładowo jego bohater pojmie co się dzieje, a wraz z nim – czytelnik.

O takie właśnie wyjaśnienie mi chodziło! Dziękuję uprzejmie! Teraz już rozumiem, dlaczego świat po anihilacji stał się nagle idealny. Biorę się do ponownej lektury, tym razem uzbrojony w większą dawkę zrozumienia.

Czy mogę prosić o wyjaśnienie? Tematyka niby jest mi bliska, wiem co nieco o przeglądarkach i funkcjach hashujących. Nie do końca jednak rozumiem połączenie zapowiedzi “Co nas może spotkać…” z wpleceniem realiów historycznych. Czasem lubię, kiedy czegoś trzeba się domyślić albo dokonać jakiejś swobodnej interpretacji. Tutaj jednak czuję się nieco sfrustrowany tym, że nie jestem w stanie znaleźć sensownej odpowiedzi i wytłumaczenia sensu tego opowiadania.

Czyta się to dobrze, jest ciekawe, tylko nie za bardzo to rozumiem. :) Ale chyba tak miało być. Niemniej, chętnie poczytałbym więcej takich lekkostrawnych opowiadań o podobnej tematyce. Gdyby tylko ktoś mi to jeszcze wyjaśnił…

 

Dwie drobnostki, które zauważyłem podczas czytania:

 

Coś takiego miało miejsca od wielu lat. -> chyba właśnie "nie miało miejsca"?

 

Ja? bronię? -> "Bronię?"

Momentami całkiem zabawne. Trochę brakowało mi tu jakiegoś sedna, czy głębszej historii, ale jak na krótkie humorystyczne opowiadanie, to jest bardzo w porządku, według mojego gustu. :) Teraz człowiek może zastanawiać się, czy nie ma tu jeszcze głębszego snu w śnie, niczym w filmowej “Incepcji”.

 

Kilka błędów, które wychwyciłem:

 

wyciągnął za pazuchy -> zza pazuchy

 

szlówki -> szlufki

 

polecisz mu aby w za godzinę -> bez "w"

Mawiają, że gdy człowiek rozpoznał swoje odbicie stał się świadomą istotą. -> Jestem niemal pewien, że tu gdzieś powinien być przecinek. Nigdy nie miałem się za mistrza interpunkcji, więc nie chcę mówić na pewno, ale wstawiłbym go po słowie "odbicie". Bez niego trochę ciężko się to zdanie czyta.

 

Zaczyna się znacznie lepiej niż Królowa deszczu. Jak w klasycznym thrillerze psychologicznym, nie wiem czy to bohater zwariował, czy też zdarzenia są paranormalne i gdzieś czai się zła siła. Otwarcie na pewno na plus.

 

– Któraś z nas jest fałszywa – Powiedziałam. Usta dziewczyny również się poruszyły. Papugowała mnie. Wycelowałam w nią palcem – > Choć jestem tu nowy, to wielokrotnie widziałem linkowany poradnik odnośnie dialogów (podział na "gębowe" i "niegębowe"). Polecam przeczytać, podpowie gdzie postawić kropkę, a gdzie wielką literę. https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

 

Czekałam na odpowiedź, jednak ta milczała. -> Odpowiedź milczała? ;) Wiem, że nie, ale tak to brzmi.

 

co powiedzieć matce, gdy zorientuję się -> zorientuje

 

Trzysta stopni. Lustro nieco straciło swój kształt. -> Fizyka i chemia nigdy nie były moimi największymi pasjami, ale wydaje mi się, że lustra, a zwłaszcza szklane, topią się w dużo wyższych temperaturach. Pomyśl o hutach szkła, tam raczej jest cieplej, niż przy piekarniku do pieczenia ciasta i kurczaka w termoobiegu. :)

 

wlałam do niego stop srebra. -> No tutaj to już brzmi mocno abstrakcyjnie. Stop srebra? Z lustra? "Upieczonego" w temperaturze 300 stopni Celsjusza?

 

Zupełnie jakby paląc go -> "paląc je", mówimy tu o lustrze. Ewentualnie "paląc ją", jeśli bohaterka ma nawiązywać do swojego alter-ego, które tam widziała.

 

sprzedając im, co droższe ubezpieczenia. -> Po raz kolejny, tak jak sam muszę jeszcze wiele doczytać o interpunkcji, tak tu chyba przecinek jest zbędny.

 

napotkałam spojrzenie znajomych oczu. jej oczu. -> Takie rzeczy to chyba nawet Word podkreśla? Albo darmowy Libre Office, jeśli nie masz MS Office? Wielka litera po kropce, rzecz jasna.

 

Oszklone galerię -> galerie

 

"Pola. Masz dzień na wyjaśnienie tego, co stało się z lustrem." -> Ta postać brzmi trochę niewiarygodnie. Pracuje w "szanowanej firmie ubezpieczeniowej", a matka zwraca się do niej jak do nastolatki? Bardziej uwierzyłbym, gdyby bohaterka faktycznie miała piętnaście lat lub gdyby wracała do domu nie do matki, tylko do narzeczonego i ten byłby zaniepokojony tym, co się działo.

 

Podeszłam pod zlew. -> W sensie wczołgała się pod ten zlew? Przykucnęła szukając lustra dla krasnoludków? ;)

 

Wreszcie dotarłam na brzeg. Woda od ulewy płynęła w przyśpieszonym tempie. -> Na brzeg czego? Wspomnienie jednym słowem o rzece to zbyt mało, żebym po kilku zdaniach pamiętał, że to o nią chodziło. Musiałem się cofnąć i dopiero wtedy zrozumiałem. Drugie zdanie też jest dość niejasne, "woda od ulewy"? W sensie "woda powstała z ulewy" czy "od czasu ulewy"?

 

Podsumowując: pomysł ciekawy, choć nie jest specjalnie odkrywczy. Trochę zbyt szybko się to według mnie skończyło. Wolałbym zabawę z czytelnikiem – przedstawienie nienaturalnej wizji z perspektywy potencjalnie chorej osoby daje możliwość ukazania zjawisk na granicy paranormalnych. Wtedy nie jest do końca jasne, czy to pokręcona rzeczywistość danego świata, czy tylko wytwór wyobraźni bohatera. Gdy jest to zrobione dobrze, to czytelnik może nie wiedzieć komu wierzyć i zakładać jeden z dwóch scenariuszy, by na końcu zostać albo pozytywnie zaskoczonym, albo pozytywnie utwierdzonym w swoim dotychczasowym przekonaniu. Tutaj trochę tego brakło i po pierwszych kilku zdaniach, które dały mi nadzieję na zagadkę, wszystko stało się już niemal jasne i przewidywalne.

 

Następnym razem daj też tekstowi odpocząć jeden – dwa dni i później wróć do niego na chłodno, przeczytaj na głos i popraw literówki. Zjedzone lub dodane “ogonki” utrudniają czytanie, a przecież odczucia końcowe byłyby lepsze, gdyby nie trzeba było się skupiać na błędach, tylko na treści.

Coś pięknego, prawdziwe porozumienie ponad podziałami! Czytało się to świetnie, a napięcie rosło razem z ciekawością względem tego, co gospodarz raz po raz wyczaruje, żeby załagodzić rozłamy. Może tylko spodziewałem się na końcu czegoś innego, niż “magicznego tytoniu”, czegoś bardziej zaskakującego. Ale z drugiej strony, czego tu spodziewać się po tak mocno “ukulturalnionym” umyśle. Niemniej dzięki za ten tekst, miałem dzięki niemu całkiem wesoły poranek. Poza tym, od teraz chyba długo jeszcze, wprawiając się w wiadomy stan, będę przypominał sobie, że jestem tak naprawdę "natchniony darem ducha kultury".

 

Kilka drobnostek, które gdzieś po drodze mi nie pasowały:

 

“niczym smacznym nie jest i nigdy nie był. Gospodarz jednak był był przekonany” -> Zdublowane "był" przy gospodarzu. Chyba, że to jest nawiązanie do poprzedniego zdania i to on był smaczny. ;)

 

“osładzacz” – mimo, że celowe powtórzenia są przyjemne, to w pewnym momencie to słowo padało chyba lekko zbyt często. Takie moje osobiste odczucie.

 

“cechę/skazę” -> wszystko jest tu tak ładnie, wręcz kwieciście opisane, że nie pasuje mi taki zabieg stylistyczny, z ukośnikiem. Bardziej naturalne byłoby "cechę lub może nawet skazę".

 

Aha – jeszcze jedna kwestia – wiesz, że to w oryginale jest Tennessee Honey? Tennessy czytałoby się raczej chyba jako “tenesaj”, natomiast oryginalna pisownia wymawiana jest mniej-więcej jako “tenesi” (a dokładniej /ˌtɛn.əˈsi/).

Tak, jestem jak najbardziej na tak. Krótkie, lekkie, zabawne. Pogubiłem się tylko nieco przy rozmowie Anioła z Dołem, tam gdzie wspomniany jest Wegiliusz – trochę mało wyjaśnień czy to monolog, czy dialog, kto do kogo i tak dalej. Może jakiś nowy wiersz by się przydał albo coś takiego. Ale poza tym bardzo mi ten szort odpowiada. Będzie z tego coś większego, czy to zamknięta całościowa scenka?

Jasne, rozumiem, możliwość interpretacji jest czymś wspaniałym. Dzięki niej czytelnik staje się współautorem, niemal na równi z samym twórcą tekstu. Zastanawia mnie tylko jak to jest w tym konkretnym przypadku zorganizowane według Ciebie – czy wydarzenia dzieją się chronologicznie, czy należy czytać je normalnie i skąd w takim razie zamieniona kolejność “wieczór – ranek”. Daj proszę znać, a ja później na spokojnie przeczytam raz jeszcze. Z góry dzięki!

To pierwszy Twój tekst jaki czytam. Fajnie, że piszesz, ciekawie, że są uwzględnione motywy natury (znajdowane liście), ale ciężko jest niestety w tej dość krótkiej formie uzasadnić całą fabułę. Poza tym, co napisano w komentarzu wyżej, brakuje mi nieco wyjaśnienia dlaczego pierwsza scena rozgrywała się we śnie. Zrozumiałbym, gdyby sny były cykliczne. Zrozumiałbym też, gdyby wszystkie straszne rzeczy działy się właśnie w złudzeniach, a dopiero końcowa scena odbyła się na jawie. Wtedy bohater mógłby być względnie spokojny, że "to tylko sen”, aż do kluczowego momentu. Oczywiście, są to powielane schematy, ale nikt nie mówił, że trzeba silić się na oryginalność – większość horrorów opiera się na klasycznych ścieżkach, dodając jakiś pojedynczy, nowy element. 

 

Generalnie polecam przespać się z tekstem jeden, czy dwa dni, a później przeczytać go na głos. Wierzę, że wtedy sporą ilość błędów udałoby się wyłapać. Pomijam rzeczy wymienione w komentarzu powyżej i dodaję coś od siebie.

 

Strąciłem wykałaczki z biurka, a na nim położyłem okrągłe lusterko. -> Językowo wszystko jest w porządku, ale wśród tego zalewu wydarzeń brakuje mi wyjaśnienia motywów postaci. Nie wiem czy jest ona przerażona i rzeczywiście wykałaczki strąca niedbale na ziemię w miejscu pracy (nie wiem czy jest to biuro schludne, czy wieje grozą, niczym "jama administratora sieci"). Generalnie przez całą pierwszą scenę tempo akcji jest zbyt duże i brakuje mi “rozeznania” w realiach czy samym pomieszczeniu.

 

Zbliżyłem do niego twarz zaczynając wydzierać upierdliwego gościa. -> Wiem niby, że jest to "gość" w znaczeniu przedmiotu w przełyku, ale to słowo trochę jakby sugerowało, że to jakiś robak. Mam wrażenie, że jest to synonim umieszczony albo w celu urozmaicenia, albo dla uniknięcia powtórzenia, ale jakoś mi tu on nie pasuje.

 

Szarpnąłem całym ciałem, gdy poczułem ostry ból w krtani. Złapałem się za szyję, uderzając głową w blat. Po tym powstałem i wywróciłem tym sposobem krzesło. -> Niestety nie rozumiem ciągu przyczynowo-skutkowego. "Moim ciałem szarpnął ostry ból…" pasowałoby chyba bardziej. Bo niby czemu ktoś szarpnął własnym ciałem? Dlaczego też uderzył w blat, łapiąc się za szyję? Przecież siedział przy biurku, tak? I czy powstając zawsze wywraca się krzesło? Bo to ze zdania wynika, brakuje mi tu usprawiedliwienia w stylu "Wstałem na tyle gwałtownie, że pchnięte do tyłu krzesło upadło na podłogę."

 

Wojtek? Ej, Wojtek, co się dzieję? -> dzieje

 

Walnąłem jednego z nich płaską dłonią – przez przypadek, oczywiście -> Oczywiście? Nic tu nie jest oczywiste. Znów brakuje jakiegoś usprawiedliwienia, w stylu "Zacząłem machać rękami, chcąc gestem dać do zrozumienia, że nie mogę oddychać. Szaleńcze próby skończyły się na tym, że uderzyłem jednego z kolegów otwartą dłonią."

 

Wyciągnąłem z przełyku ręcznie robiony naszyjnik z jesiennym liści. -> jesiennych

 

Dzwonek kończący zmianę rozległ się w całej sali. -> To taka uwaga nie do tekstu, tylko do realiów. Naprawdę istnieją miejsca pracy biurowej, w których koniec zmiany jest sygnalizowany dzwonkiem? Kurczę, ale "kołchoz", współczuję. ;)

 

Chwycił kufel piwa i opróżnił go jednym haustem. -> Haustem to w zasadzie niemożliwe, bo to taki duży łyk. Mógł go wypić do dna, przy pojedynczym podniesieniu do ust, ale przełknąc na raz pół litra? Chciałbym go poznać i powiedzieć "mistrzu, ucz mnie!" ;)

 

odwróciłem się za zamiarem uderzenia upiora. -> z zamiarem

 

Co… co się dzieję? -> dzieje

 

paraliżujący strach wędruję wzdłuż -> wędruje

 

Poza tym, miejscami brakuje spacji, przecinków – takie pomniejsze problemy, o których nie wspominam, bo było kilka istotniejszych uwag.

 

Nie do końca wiem czy dobrze ten szort zrozumiałem. Czy to jest swojego rodzaju wegański manifest? Czymkolwiek by jednak nie był, muszę przyznać, że bardziej problematyczne od samej historii wydaje mi się zrozumienie chronologii. Data liczona jest “w dół”. Czy mam przez to rozumieć, że zapiski zostały sporządzane od dołu do góry? Czy tak też należy czytać tekst, czy jednak tradycyjnie, od góry do dołu? Czy oznacza to, że czytelnik najpierw poznaje koniec wydarzeń, a potem dochodzi do ich genezy? Przez to ciężko mi się połapać, więc jeśli wyjaśnisz kierunek zdarzeń i czytania, z pewnością przeczytam jeszcze co najmniej raz, żeby lepiej to zrozumieć. Co więcej – w dniu siedemnastym najpierw następuje ranek, a później wieczór – co sugerowałoby, że data powinna wzrastać – ta jednak maleje.

Chętnie napiszę coś więcej o samej tematyce, jednak ta kwestia wydaje mi się niemal niezbędna do poprawnego odbioru tekstu i jego interpretacji, a co za tym idzie – uczciwej oceny.

Nowa Fantastyka