Profil użytkownika


komentarze: 18, w dziale opowiadań: 14, opowiadania: 11

Ostatnie sto komentarzy

Z innej beczki, ogłoszono kolejne Fantazje Zielonogórskie :)

 

Termin: 30.06.2020

Limit znaków: 35 tys. bez spacji

 

Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest napisanie opowiadania w dowolnej konwencji szeroko rozumianej fantastyki, inspirowanego historią, teraźniejszością lub przyszłością Zielonej Góry.

 

https://fantazje.adastra.zgora.pl/regulamin-10-edycji/

A ja się zastanawiam, czy  DFy życzą sobie opowiadań stricte w lorze cyberpunkowym, czy ten temat to zaledwie punkt wyjścia?…

Hej! Dobry koncept, miejsce akcji współgra z klimatem, dobrze budujesz grozę poprzez rozmowę telefoniczną, parę rzeczy mi nie zagrało i szkoda mi, bo mogłabym się bardziej nacieszyć opowiadaniem.

 

Przeszkadzał mi w dialogach fakt, że nie po każdym wykropkowanym zdaniu od razu wiemy, kto zabiera głos.

 

Miałam też w trakcie czytania taki tok myślowy: “ok, czyli najpierw czytam opis bohaterki. A, teraz będzie tylko dialog. Mhm, teraz jest fragment na streszczenie historii tamtych. Ok, teraz czytam tylko refleksje i podsumowanie.” Czepiam się, bo wydaje mi się, że dynamiczniej, różnorodniej i ciekawiej byłoby jakoś to poprzeplatać (nie wiem, jak to wpłynęłoby na kompozycję reszty tekstu?).

 

Powrót na kontynent – nie orientuję się w tamtejszej geografii, zgaduję, że wróciła z jakiejś wyspy? Tak czy siak, muszę zgadywać.

 

I główna kwestia – kto jest bohaterem opowiadania? Igor mocno zdominował tekst, racja, ale ciekawsza jest… No właśnie, kto?

 

Kiedyś dwóch fotografów weszło do domu Karin i śmiertelnie ją przeraziło – uznali, że skoro nikt tu nie zamyka drzwi na klucz, to mogą sobie po prostu wejść i zrobić zdjęcia. Miała naprawdę ogromną ochotę walnąć jednego z nich w tę mordę z rudą brodą.

Ciszę przerwał dźwięk telefonu satelitarnego. Podniosła słuchawkę.

Marit Larsen, komisariat policji.

Karin czy Marit? :D

 

Miałabym w każdym razie problem wskazać bohatera opowiadania, Marit jest imho ciekawsza, intryguje. Również imho opowieść straci na dreszczyku, jeśli wrzucimy ją do lokacji wraz z Igorem – wyjdzie kolejny standardowy horrorek.

 

Nikt jej nie uwierzy, w końcu sama zacznie wątpić w to, czego była świadkiem. Potraktują ją jak wariatkę, straci pracę w policji, przyjaciół, wszystko.

Nie rozumiem jej strachu na koniec. Co z tego, że przekaże, co Igor mówi? Nie wezmą jej za wariatkę, jeśli powie, że ona tylko powtarza słowa potencjalnego wariata, który się powiesił. Gdyby powiedziała, że mu wierzy, to co innego. Ale czemu niby “Teraz nic już nie będzie takie jak dawniej.”? Nic nikomu nie musi mówić, nie jest w sytuacji bez wyjścia.

 

Tyle mojego czepialstwa. To raczej wskazówki, bo tekst podobał mi się :)

Maciek, kupiłeś mnie cytatami z Baudelaire’a w tym linku :D Dzięki za cytaty.

Właśnie, “malowanie słowem i dźwiękiem”, a nie zwykły opis! :) I bardziej kreowanie klimatu, opowiadanie historii poprzez to, co nas otacza niż przekazywanie szczegółów każdego przedmiotu – i tak nie wrzucimy czytelnikowi kropka w kropkę tego, co mamy w głowie ;)

Ok, kończę dygresję o opisach :D – a opowiadanie naprawdę mi się spodobało.

Przydługawy wstęp, dopiero przy  rozpoczęciu przemówienia odczułam, że coś się dzieje.

Taka wskazówka, zwróć uwagę na zdania zdania typu

“Anton zacisnął pięści i wycedził przez zęby.” 

“Ludność pokiwała z aprobatą i zachwytem.” 

Zastanów się, czy na pewno potrzebujesz dwóch określeń, żeby oddać złość bohatera albo pochwałę ludu. Tym bardziej, że również w komentarzach wyżej masz opinie, że niewiele się działo, a ja się zgadzam – tekst jest miejscami nudnawy. Spójrz, to samo robisz w tym fragmencie:

powiedział podirytowany Anton. – Jeżeli co chwilę będą nam przeszkadzać, to nie wyrobimy się z robotą na chwałę Stwórcy!”

Z wypowiedzi Antona czytelnik domyśli się, że Anton jest podirytowany (przynajmniej ten inteligentny :D), nie potrzebujesz lać wody i podkreślać tego w narracji. A zawsze lepiej pokazać coś przez wypowiedź / opis niż poprzez słowa narratora.

Dłużyzny generują też takie zdania jak niżej, można spokojnie wywalić “dosyć”, bo ten wyraz nic nie wnosi.

dosyć sporej wielkości gogle

Niestety nie rozśmieszyło mnie. Trochę za mało groteski na tę formę. Ale zamknąłeś fabułę w zgrabną całość i zakończenie jest kompletne, a to się chwali.

Przeczytane.

Trudno mi dodać więcej po poprzednich komentujących, zgadzam się, że tekst jest dobry, a lać wody i powtarzać się nie lubię. W krótkich słowach: największym plusem tekstu są ciekawe opisy, pozostawiłaś mnie też ze smutnym poczuciem refleksji na sam koniec.

 

Pomysł “biurokratyzacji” śmierci nie jest nowy, ale czy za każdym razem tekst za wszelką cenę musi być oryginalny? Moim zdaniem nie. Budujesz tu jakość innymi środkami niż niesamowity pomysł i to się ceni.

 

Natomiast prawda, że “Ostatnie pożegnanie” to bardziej pokaz warsztatu niż opowiadanie sensu stricto, bo nie ma tu bohatera ani puenty. Nie wprowadzałabym tu jednak na siłę narracji z czyjejkolwiek perspektywy – forma pogrzebu dużo bardziej pasuje właśnie do suchego, bezosobowego raportu.

 

Chętnie przeczytam więcej Twoich tekstów :)

Nie patrzyłam wcześniej na komentarze, więc tym ciekawsze, że również pierwszym słowem, które przyszło mi do głowy po przeczytaniu, również było “Sympatyczne” :D

A poza tym, że sympatyczny tekst, to odbieram go raczej jako kierowany do młodszego czytelnika – nie jest to zarzut, tylko spostrzeżenie.

Jaki piękny korowód bohaterów tu się uzbierał :) Zauroczyło mnie, jak kilkoma celnymi słowami zarysowałaś charakter każdego z czytelników. Bibliotekarza aż by się chciało przytulić, bardzo sympatyczna postać. Dodatkowy plusik za skłaniające do myślenia zakończenie i podejście do tematu dyżuru.

No proszę. Rzadko się zdarza, że autor zaciekawi mnie opisem przyrody, Tobie się to udało.

Spodobały mi się zwłaszcza elementy meta w wypowiedzi kosmity (np. “Czemu nie chce pan rozpocząć swojego opowiadania od jakiegoś mocniejszego akordu, najlepiej dysonującego i wprowadzającego tak bardzo przez czytelnika pożądane napięcie?”).

Zatem na plus “puszczanie oka” do czytelnika współczesnego do opisów przyrody nienawykłego, za bardzo ładny i poetycki (acz nieprzesadnie poetycki) język, no i ładną pętelkę na koniec opowiadania.

Pozdrawiam :)

No to ja czasów ucieczki przed wojskiem nie pamiętam :D Za to dzban współczesny – och, było warto ;)

A pielęgniarka, to już nie do końca była pielęgniarka ;)

Tak, zauważyłam, to było jasne w tekście ;) Skrót myślowy z mojej strony.

Podoba mi się, że przechodzisz od razu do rzeczy i do sytuacji, w jakiej znalazła się bohaterka. Nie wiem, czemu bohaterka zgadza się na zlecenie ani kim dokładnie jest…. i cieszę się, że tego nie wiem. Tak jak pisał CM, mamy scenerię, bohaterów, i lecimy z dobrą, wciągającą opowieścią.

 

Dobry tekst :) Bierzesz znany schemat i opisujesz go tak, że chce się czytać. Podobało mi się zwłaszcza osamotnienie bohaterki, zamknięcie w dyżurce, postawa pielęgniarki – to, że nie docierały do niej jakiekolwiek prośby bohaterki, najbardziej budowało atmosferę grozy. Pozdrawiam :)

– Rozmawiałem z dzbanem – szepczę oszołomiony.

– Cicho, debilu, jeszcze usłyszy…

Padłam :D

 

Choć opowiadanie ciągnęło się i były w nim dłużyzny, to czytałam z zaciekawieniem. Spróbuj w ramach ćwiczenia skrócić je o połowę i zobaczyć, które fragmenty są faktycznie ważne, a które to ledwie “zapychacze”, przypuszczam, że tekstowi wyjdzie to na dobre ;)

 

Niestety końcówka i “Idea Dobra” mi nie przypadły do gustu. Za bardzo na tacy podane, że profesor był zły (tego już się domyślamy). Zamiast bardzo ogólnego czarnego charakteru, który prowadzi sektę, o której w sumie nic nie wiemy, może niech nasz główny bohater odkryje / przypomni sobie jakiś jeden detal, który skłoni go do zastanowienia, co się faktycznie wydarzyło? Taka pierwsza moja myśl. Na pewno pokombinowałabym z zakończeniem.

 

Pisz dalej :)

Również nie odniosę się do przecinków, bo uznaję, że taki był zamysł Autora, coby bardzo długie i rozbudowane zdania oddawały kompletny chaos w głowie bardzo poddenerwowanego narratora się toczący ;).

 

Mi się średnio spodobało, winę ponosi za to głównie zakończenie. Było na tyle chaotycznie napisane, że musiałam 2 razy przeczytać, by zrozumieć, co się wydarzyło. Tekst cierpi na taki “syndrom pierwszego rozdziału powieści” – na końcu, w scenie z brunetem obiecujesz wielkie rozwinięcie akcji i wytłumaczenie tajemnicy lotów, a zaraz potem tekst się kończy. Jest różnica między zakończeniem otwartym a niesatysfakcjonującym.

Gratulacje dla wszystkich. Może wśród lauretów jest jeszcze jakiś portalowicz? 

@Wicked G, No dooobra, przyznam się  <wychodzi z szafy>. Piąta z góry na liście laureatów Pigmalionu, ale na miano portalowicza to z moją częstotliwością postowania muszę sobie tu jeszcze zasłużyć :D

Cześć! 

A ja przychodzę tu za namową kilku osób po DFach we Wrocławiu. Z pisaniem fantastyki miałam do tej pory niewiele wspólnego, ale skoro nagle i niespodziewanie moje opowiadanie wzięli do publikacji, to może jest to znak, że powinnam zrezygnować z obyczajówek ;)

Póki co nieśmiało się rozglądam i ogarniam, co i jak na forum, ale bardzo chętnie zostanę na dłużej. Szukam pomocy przy poprawkach w książce, więc chętnie odwdzięczę się, betując :)

Nowa Fantastyka