Profil użytkownika


komentarze: 10, w dziale opowiadań: 9, opowiadania: 4

Ostatnie sto komentarzy

Dzięki wielkie za wszystkie komentarze i spostrzeżenia, które myślę dodają chęci do działań. Czasem właśnie ta droga jest ważniejsza niż sam cel ;)

Dziękuję wszystkim za wskazówki techniczne i wyłapanie błędów tych większych i tych mniejszych. Wszystko mam nadzieję udało mi się poprawić.

Jeśli chodzi o postać Jay oraz inne, jakie uda mi się stworzyć, to zawsze staram się wymyślić coś nowego, coś, czego sama nie spotkałam pochłaniając dzikie hordy książek. I myślę, że Jasmine zasługuje na coś więcej niż tylko opowiadanie, co pozwoliłoby bardziej rozbudować historię oraz zadowolić większą ilość czytelników.

Nie do końca się mogę zgodzić, że powieść fantastyczna musi być osadzona w czasie i podawać konkretnie, że Anno Domini Roku Pańskiego xx uderzyło mnie drzewo ;) Mi osobiście nie przeszkadza brak ram czasowych – lubię mieć trochę dowolności dla wyobraźni ;) (Albert Einstein mawiał, że “wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy”) Ale wiadomo, że ile czytelników, tyle punktów widzenia, więc i takie opinie są cenne i warto je przemyśleć.

Teraz metry, zegarki oraz smoki i demony hm… Rozumiem, że może to nie grać, nie pasować… Jak pisałam wyżej – co człowiek, to inne zdanie. Jednak tutaj dobrym przykładem, kiedy takie połączenie się udało jest książka (a właściwie dwie) pani Mai Lidii Kossakowskiej “Takeshi. Cień śmierci”. W tym przypadku Japonia z demonami w klimacie samurajskim, spotyka się z bronią maszynową, robotami, gangami… I ja tu to tak tylko zostawię.

A na koniec, jak mówił Napoleon: “Tylko ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi.” Od siebie mogę dodać, że czasem od wyniku, ważniejsze jest to, że się wzięło udział, że się spróbowało, dało sobie szansę i skończyło postawione sobie zadanie. Jak najwięcej osiągniętych celów życzę Wam oraz sobie!

Dzięki Staruchu za przejrzenie tekstu i komentarz, który na pewno mi się przyda na teraz i na przyszłość. Mam nadzieję, że mimo tych potknięć przyjemność z czytania i tak była :)

Tłumacz ma ogromny wpływ na to, jak tekst będzie finalnie wyglądał i czy będzie zgodny z tym, co stworzył autor. Sama niestety wpadłam na kilka takich tłumaczeniowych potworków i szlak mnie trafiał jak za każdym razem o kobiecie magu mówiono: magiczka (podpytałam kumpelę polonistkę o to i powiedziała, że taki wyraz nie funkcjonuje w języku polskim). Na taki twór i inne trafiłam w Trylogii Anioła Nocy – sama historia w dechę, ale tłumaczenie zabiło nieco klimat.

Zgadzam się, że praca tłumacza nie jest łatwa. I nie tyczy się to jedynie tłumaczenia pisemnego, ale również ustnego. Na studiach miałam okazję nie tylko tłumaczyć z włoskiego pisemnie, ale też ustnie. Poza tym niedawno na wyjeździe z pracy musiałam pełnić rolę tłumacza z włoskiego na angielski (a raczej na hinglisz, bo praca z Hindusami w tle) i w drugim kierunku. Lekko nie jest ze względu na brak, padnie teraz fachowy zwrot, ekwiwalentów językowych. Z tego powodu między innymi tłumacz pisemny jak i ustny muszą czasem improwizować i odnieść tekst do realiów a nie tłumaczyć dosłownie.

Dlatego wielbię genialne tłumaczenia, które pozwalają mi w 100% przeżyć historię jaką chce nam przedstawić autor/ka dzieła. I trzeba nam doceniać takich tłumaczy. Oni sami powinni być najlepszym magnesem czasem do przeczytania jakieś powieści i gwarancją, że będzie świetnie.

A co do książek w innym języku niż nasz rodzimy, to czytam szczególnie po włosku. Ostatnio przeczytałam drugą część trylogii Morgan Rhodes “Upadające królestwa” (we Włoszech wyszła już druga część – tam w ogóle dużo książek ma wcześniejsze premiery niż w Polsce) a dziś zaczęłam powieść Jo Nesbo. Staram się czytać jedną książkę po polsku i jedną po włosku, żeby ćwiczyć słownictwo i struktury – zawsze coś człowiek fajnego “wyhaczy”. I w związku z tym, słownik jest nieodzownym przyjacielem podczas włoskich przepraw językowych. No i notatnik, żeby sobie słówka spisywać.

Czytanie w oryginale polecam a do chwalenia dobrych tłumaczeń zachęcam, bo warto docenić ciężką pracę.

P.S. a jak ktoś zaczyna przygodę z czytaniem w oryginale to najlepsze są książki, które już kiedyś przeczytaliśmy (bo wiemy o co chodzi) a nawet takie dla młodzieży jako wprawka przed wielkimi dziełami.

Nowa Fantastyka