Profil użytkownika

Bądź płomieniem, nie ćmą.


komentarze: 2037, w dziale opowiadań: 1322, opowiadania: 855

Ostatnie sto komentarzy

PIĘĆ POSKLEJANYCH PAJĄKÓW Michał Brzozowski:

 

To nie jest wcale takie groteskowe jak się z początku wydaje. Każdy z nas ma takiego „robaka” w głowie, albo nawet i kilka… Polubiłem główną bohaterkę. Morał by akceptować własne słabości, a wręcz brać je za atut i czerpać z nich siłę – bardzo do mnie trafia. Przeczytałem z przyjemnością!

 

PAN NIE ŻYJE, PANIE JOHANSEN! Daniel Kordowski:

 

Trochę zbyt rozdmuchane opowiadanie. Fragmentami czułem się zagubiony. Świat duchów, nagle świat snów… Z początku skupiamy się na tym co właściwie stało się z bohaterem, potem robi się onirycznie, następnie na stół rzuca się wątek osobisty, by, już do końca, to na nim się skupić. Mnie nie poruszyło, a powinno! Nie jest to złe opowiadanie, ale myślę, że można je było przedstawić w „przyjemniejszy” sposób dla czytelnika. Lepiej to wszystko wyważyć.

 

PETRICHOR Marta Bonaventura:

 

Klimatyczne, smutne opowiadanie skupione wokół relacji córka-matka. Szczątkowa fantastyka w ogóle mi nie przeszkadzała. Interesujący, momentami bardzo mocny tekst.

 

BIBLIOTEKA NA BEZLUDNEJ WYSPIE Eric M. WITCHEY:

 

Klimatem i emocjami opowiadanie bardzo zbliżone do poprzedniego. Tylko tutaj od pierwszych zdań po te ostatnie czytelnik wyraźnie wyczuwa jakąś beznadzieję, bezradność, wie od razu, że na żaden happy end nie ma co liczyć. Nie dostrzegłem tutaj nawet cienia fantastyki, niemniej tekst bardzo przypadł mi do gustu.

 

WALET KIER Wołodymyr Arieniew:

 

Z początku czułem się zagubiony. Potem przyszło zniechęcenie – ot jakieś postapo silące się na oryginalność. Ale gdzieś tak od środka mnie wciągnęło. Długo nie mogłem przekonać się do głównego bohatera. Rżnie twardziela, aż robi się z tego komedia. Później jakoś to przełknąłem i zaakceptowałem. Wątek z wirusem ciekawy. Kiedyś nawet czytałem jakiś artykuł o tym grzybie atakującym mrówki i sam miałem skojarzenia z patentem na inwazję zombi… ;) Wątek z dziewczyną, niby oklepany, ale przyjemnie to wyszło. Z największych wad to chyba za dużo tu objaśniania uniwersum. Te dialogi to lwia część tego opowiadania!

 

Za miesiąc 500(!!!) numer NF! Czekam!

Widzę już pewne zmiany (ogólnie oceniam na duży plus), ale skoro NF to miesięcznik literacki, myślę, że nazwiska Vizvary i Tidhar to dopiero pierwsze danie, a nadziewana jabłkami kaczka dochodzi w piekarniku… ;)

Myślałem, że może NF ruszy przy okazji 500 numeru z konkursem literackim (nie jakimiś fanfikami o Wiedźminie), ale widzę, ze to czas dużych zmian w piśmie i chyba do tego nie dojdzie. Szkoda, bo NF, a zwłaszcza F, zasłynęła takim jednym konkursem, wspominanym po dziś dzień… :)

Nie będę dłużej gdybał, co będzie to będzie. Ufam Wam!

Już dziś (a za miesiąc powtórzę) POMYŚLNOŚCI! 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

OGRÓD NOWEGO WCZORAJ Aleksandra Bednarska

 

Mam problem z tym opowiadaniem. Początek mnie strasznie zmęczył i wynudził. Rozumiem pomysł na opowieść drogi, bardzo lubię ten motyw, ale zabrakło tutaj polotu, te miłosne dramaty bohaterki wydawały mi się naiwne, wręcz infantylne. Później Autorka nieźle w historii namiesza i fabuła, w końcu, chwyta. Może nie za jaja, ale finałowe akapity przeczytałem z zainteresowaniem. Jak dla mnie, źle wyważona opowieść. W krótkich formach obowiązuje jedna zasada: jak najmniej pitu-pitu, a jak najwięcej konkretów.

 

HISTORIA POTĘPIENIA Katarzyna Rupiewicz

 

Ciekawa opowieść. Raczej nie zapadnie na długo w pamięci, ale przeczytałem bez bólu. Nie do końca rozumiem jak w tym świecie zostaje się wampirem, skoro główny bohater był nim od dziecka, a za rodziców miał zwykłych ludzi, ale uniwersum Autorki nie znam i tylko sygnalizuję, że dla takich właśnie osób jak ja może ta kwestia być kłopotliwa. Z większych wad – jakoś nie mogłem przekonać się do głównego bohatera. Taki nijaki, z cholernie niską samooceną i defetyzmem, który nie budzi ani sympatii, ani litości. Finał zaskoczył. Ale nie był to ŁAŁ! Tylko raczej uczucie zaskoczenia i konsternacji spowodowane wspomnianą przeze mnie wcześniej kwestią wampiryzmu w tym świecie. Morał o akceptacji samego siebie – zawsze dobry i ciągle aktualny!

 

CZĘŚCIOWE ZAPĘTLENIE Agnieszka Kravár

 

Nareszcie bardzo dobre opowiadanie. Ambitne, z oryginalną fabułą. Przeczytałem z niesłabnącym zainteresowaniem. Wątek z oddaniem dziecka do adopcji mnie nie poruszył, rozumiem, że Autorka chciała jakoś umotywować postępowanie bohaterki, ale brakowało mi w tym ładunku emocjonalnego. Jak dla mnie, wyszło to trochę jak klisza. Trochę szkoda, bo Autorka dedykuje opowiadanie wszystkim matkom, więc wątek był dla Niej ważny.

Słyszała jednak, że darczyńca jest śmiertelnie chory i że matka Kamili zniknęła podczas jakiegoś wypadku na Morzu Snów.

W tym zdaniu chyba doszło do pomyłki. Miało być – matka Dorotki, czyli właśnie Kamila.

 

MĘŻCZYZNA Z NOSEM Rhoda Broughton

 

Przyznam, że nie wiem w jakim celu to opowiadanie powstało i po co trafiło na łamy NF. Nie ma ono nic do zaoferowania. Mamy tutaj jakieś banały z życia młodego małżeństwa, a gdy zaczyna się wątek z hipnotyzerem i czytelnik zaczyna mieć nadzieję, że w końcu coś się tutaj zdarzy, to bohaterka znika… i to tyle. Nie ma w tym opowiadaniu ani jakiejś umiejętnie budowanej tajemnicy, ani narastającego napięcia, ani… sensownego morału. To jest o niczym. Żeby to chociaż językowo było wspaniałe, żeby tak choć pozachwycać się słowem, skoro fabułą się nie da, ale i warsztatowo to bez wyrazu, bez przebłysków nawet. Strata papieru (i mojego czasu).

 

BŁYSK MAGNEZJI Michele Piccolino

Kolejne włoskie opowiadanie, które przypadło mi do gustu. Przeczytałem z przyjemnością, chociaż finał groteskowy, trochę jak z telenoweli ;)

 

DAJCIE ANGIELSKIEGO Ai Jiang

 

Nie do końca rozumiem świat przedstawiony w tym opowiadaniu. Po namyśle, doszedłem do wniosku, że nie to jest ważne w tym tekście. To pewien rodzaj metafory, słowa są alegorią wszystkiego tego co mamy, co świadczy o nas samych. O zdobytej wiedzy, stopniu moralności, o wszystkim tym czym nie można kupczyć. A jednak słowa w opowiadaniu są walutą. Myślę, że odczytywanie tego tekstu jako protestu wobec kapitalizmowi to zbyt duże uproszczenie. Ale chyba warto się zastanowić ile płacimy za ten ciągły wyścig szczurów. Interesujący tekst, skłaniający do refleksji. Jeszcze pewnie w nie jeden wieczór będę o nim rozmyślał…

 

PO ZHAKOWANIU DLA NIEWTAJEMNICZONYCH Grace Chan

 

Bardzo dobre opowiadanie. Ciekawie poprowadzona fabuła. Może trochę zbyt łatwo udało im się uciec, ale czyta się gładko i pędzi za bohaterami z przyjemnością. Nic tylko czekać na kontynuację na Thurnos ;)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

 

Po namowie przez samego Jerzego, postanowiłem nadrobić i styczniowy numer:

 

Bies kwantowy Mika Modrzyńska:

Ja już niestety za stary jestem na takie teksty. Young adult to już nie dla mnie. Morał, dodatkowo wyłożony przez Autorkę niemal wprost, by nie dokuczać kolegą z klasy, bo to się na nas zemści, dla mnie już nieaktualny. Liceum mam dawno za sobą, a takie banały życiowe od dawna znam. Ale rozumiem, że wśród czytelników NF jest i (mam nadzieję) spore grono ludzi młodych, dla których to opowiadanie może być wartościowe i to ku nim skłania się ten tekst, więc to od nich należy oczekiwać merytorycznej recenzji.

Dodatkowo w tekście jest sporo różnych nieporadności. Od szczotki od sedesu przebijającej(!) czaszkę, przez zgubiony podmiot w dialogu, po niedopracowane porównania. Ot takie np.

„Tereska siedzi wciśnięta w za ciasne dla niej krzesło jak szprotka, a zwały tłuszczu wylewają się nad podłokietnikami.”

Nie bardzo wiem jak rozumieć to porównanie. Sama „szprotka” to zbyt duże uproszczenie, zbyt wielki skrót myślowy. Można by użyć: jak szprotka w puszce, a całość zaczynałaby mieć jakieś ręce i nogi. Niby wiadomo co autor miał na myśli, ale forma, jak dla mnie, niepoprawna.

 

Selkie Przemysław Gul:

 

Tutaj mamy już do czynienia z opowiadaniem wielkiego kalibru (i nie rozchodzi mi się tutaj o jego objętość). Pierwsze o czym muszę wspomnieć: znakomite osadzenie tekstu w wykreowanym świecie. Czuć, że tekst jest przemyślany, dopracowany, że Autor włożył sporo wysiłku w jego stworzenie. Widać konsekwencję w kreowaniu tego uniwersum, choćby przez takie drobnostki jak porównania, czy kolokwializmy:

„Stawiam złote łuski, przeciwko starym płetwom…”

Detale, szczegóły, pierdółki… ale wszystko mocno osadzone w wykreowanym wodnym świecie. To wszystko wzmacnia imersję. Brawo!

Z wad: to długo nie mogłem się przekonać (wyobrazić) „chodzącej” syreny. Niby sam Autor przezornie stara się to wyjaśnić doskonałym umięśnieniem ogona, ale ja, choć fantasta, to jednak prosty chłop jestem i dla mnie to jakieś banialuki. Bo jeśli ogon tak wspaniale nadawałby się do przemieszczania po lądzie, to ewolucja nie wymyśliłaby nóg…

Fabuła ma jakieś tam słabe strony, ale przeczytałem z zaskoczeniem. Finał ze zdradą nawet mnie zaskoczył.

Oby więcej takich opowiadań w NF!

 

Biblioteka Agnieszka Rogowska:

 

Faktycznie mocno oniryczne. A jednak zdaje się osadzone w rzeczywistości. Ta skrajność początkowo mnie zgubiła i już zaczynałem podejrzewać, że opowiadanie będzie o osobie autystycznej, która opisuje swój sposób postrzegania świata. Po zakończeniu pożałowałem, że tak nie było… Dla mnie wyjaśnienie i finał tekstu to pójście na łatwiznę. Ciągle mam wrażenie, że to opowiadanie to jakieś pokłosie filmu Vanilla Sky. Niby Autorka rozwija pomysł, ale dla mnie pozostaje wtórny i wyeksploatowany.

Warto by tekst odchudzono również ze sporej ilości zaimków. Jeśli te mi zaczynają przeszkadzać, to znak, że jest naprawdę źle.

 

Szlam Anthony M. Rud:

 

Ciekawy tekst. Dobrze budowana tajemnica. Czytałem z zaciekawieniem. Choć ta finałowa ameba trochę mnie rozbawiła. Przyjemne opowiadanie.

 

Przed lustrem Valentino Poppi:

 

Tutaj również udanie budowana tajemnica. Rozwiązanie zaskoczyło. Ale finał zdecydowanie za szybki, taki na łapu-capu. Ale może to wymogi konkursowe co do objętości?

Umiliło kawę z ciastkiem.

 

Złomiarze Lavie Tidhar:

 

Bardzo dobre opowiadanie. Świetna fabuła i mam wrażenie, że w tym przypadku fantastyka może dogonić rzeczywistość. Już dziś dużo się słyszy o problemie kosmicznych śmieci. Przeczytałem z przyjemnością.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Z miesięcznym opóźnieniem, realizuję moje postanowienie noworoczne – recenzowanie działu literackiego NF. No to lecimy!

 

Konwent fantastyczny Andrzej Miszczak:

Zacznę dość nietypowo bo pierwsza z rzeczy jaka mnie poruszyła w tym opowiadaniu to… brak zapisywania liczebników słownie. Co to za nowa moda? Rozumiem daty, godziny, adresy, bo i Dukaj wszak tak pisze, ale zdanie: „(…) kiedy miałem 17 lat” – aż kuje w oczy. NF to przecież miesięcznik literacki, a to chyba zobowiązuje?

Wracając do treści. Pokręcone, absurdalne, ale całkiem wyważone opowiadanie. Sam bohater próbuje hamować, racjonalizować wydarzenia, których jest świadkiem i robi to robotę. Bo jakby tekst poszedł w taki absurd bez trzymanki, to ja wysiadam, ari wederci Miszczak… ;) Ale w takiej formie wyszło to nawet zgrabnie. Finał mnie nie rozśmieszył, a wręcz mam trochę żalu do Autora za tak łopatologiczne nawiązanie do Lema.

 

W ostatnim roku wojny Piotr Gociek:

Początek mnie zachwycił. Spodobał mi się filar, na którym toczyło się opowiadanie, podobała mi się i perspektywa z jakiej snuto opowieść. Ale gdzieś od momentu spotkania z aniołem, tekst zaczyna tracić. Zmienia się w wodolejstwo, które niewiele wnosi. Finał rozczarowuje, straszne pójście na łatwiznę. Już myślałem (a nawet miałem nadzieję), że to będzie coś w stylu życzenia z zakończenia „Pikniku na skraju drogi”, ale niestety nie.

Niewykorzystany potencjał!

 

Kwiaty dla Huitzilopochtli Michał Gołkowski:

Nie moje klimaty, ale przeczytałem bez bólu. Momentami trochę nudziło. Tekst nawet nie próbuje ukrywać, że to zajawka dla nowej powieści Autora. Jak się spodobało, to kup książkę. Osobiście nie mam nic przeciwko tak ukierunkowanym tekstom. Przeczytane do kawy.

 

Jego najjaśniejsza wysokość Algernon Blackwood:

Czuć, że tekst starej daty. Dziś już mało kto tak pisze, ba, mało kto ma odwagę tak pisać. Dziś stawia się na dialogi, bo te łatwiej, szybciej się czyta. Bo od takich ścian tekstu, biedny czytelnik, może dostać oczopląsu, albo zapalenia opon mózgowych…

Mi opisy nie przeszkadzały. Rozumiałem ich rolę i doceniałem kunszt w jaki budowano tajemnicę i atmosferę niepokoju. Może i fabuła nie zwala z fotela, ale przeczytałem z przyjemnością.

 

Nie samym chlebem Davide Camparsi:

Po początku nie spodziewałem się, ale to opowiadanie okazało się cholernie dobre. Cenię sobie teksty, które mają coś ważnego do powiedzenia. Tak jest w tym przypadku. Autor mierzy się z trudnym tematem… i wychodzi z tego starcia zwycięsko!

Może i przeszkadzało mi sporo naiwności zawartych w tekście, ale w ogólnym rozrachunku na duży plus.

 

Zycie Marii i Olgi. Apokryf nowego świata Swietłana Taratorina:

Przyznam, że mam problem z tym tekstem. Podczas lektury, mimowolnie miałem skojarzenia z „Lewą ręką ciemności” LeGuin, a opisy tej niebezpiecznej flory, przypominały mi o „Cieplarni” Aldissa. Ale te (być może) inspiracje to żadna wada, zwłaszcza, że Autorka podąża własną drogą, wydeptaną może już w części przez innych, ale jednak własną.

Początek mnie nawet zaintrygował, ciekawy byłem w którą stronę to pójdzie, do czego to zmierza. Niestety tekst jest dość nierówny, momentami moje zainteresowanie lekturą dość mocno słabło. Finał odrobinę zaskoczył. Były chwile, że myślałem, że to wszystko zakończy się jakimś feministycznym peanem: my kobiety świetnie sobie same poradzimy, nie potrzebujemy waszych wstrętnych kusiek, ale jednak mamy na koniec konserwatywny zwrot, niemal przestrogę, by prokreacja odbywała się tak jak zaplanowała to natura.

Trudno mi ocenić ten tekst. Chyba każdy może wyczytać z niego coś innego, coś dla siebie, coś z czym się zgadza, ale i coś czego nie może zaakceptować. Także chyba warto!

 

Pozdrawiam!

Widzim się za miesiąc :)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

coroczny wypad na ptaszyny

Długo myślałem, że ten stary zbereźnik, co roku, jeździ po prostu na dziewczyny… ;)

A po lekturze całości nadal nie wiem, czym są te ptaszyny. Odbieram ja jako syreny, więc skąd takie określenie dla jednak morskich stworzeń?

Historia nawet przyjemna, lekka, podobał mi się fragment ze starym marynarzem w pociągu – buduje klimat. Dodatkowo ładne zamknięcie opowieści.

Do poczytania!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Raskolnikowwriting – Larwy

 

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Bardzo dobre opowiadanie z przemyślaną i konsekwentnie realizowaną historią. Finał może zbyt łopatologiczny – czytelnik domyślał się właśnie tego, i gdyby zostało to w sferze domysłów, sądzę, że miałoby to większą siłę wyrazu. Podane tak na tacy wyjaśnienie wątku z listem, spowodowało pozbycie się tajemnicy, a czytelnikowi odebrało możliwość zabawienia się w detektywa i wyciągania własnych wniosków. Nie zawsze trzeba wszystko wyjaśnić, czasem lepiej coś tylko zasygnalizować. 

 

Nominuję do biblioteki!yes

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Ja już jestem po etapie lekceważenia wszelkich dobrych rad, przeszedłem przez okres brania sobie do serca każdej dobrej rady i aktualnie jestem na etapie uważania na każdą dobrą radę. Ta akurat wydaje się do zaakceptowania.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Przyznam, że czytałem z dużym zainteresowaniem. Fabuła zbudowana dość prosto i (do pewnego momentu) przewidywalna, a i tak mnie wciągnęła. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić to muszę wymienić tutaj trzy sprawy:

 

– infodump związany z Ainą, gdy wyjaśnia jak to się stało, że została demonem. Dodatkowo te zwierzenia wyszły trochę sztucznie i mało wiarygodnie.

– zachowanie Marka, gdy Aina wyznała mu prawdę i rozkazała, by z nią odszedł. Zgodził się na to jak naiwne dziecko. 

– finał z Żanetą. To taki rodzaj twista, który zamiast wywoływać u mnie reakcję: “o ja cie pierdole!”, wywołał raczej: “ale, że co…?” Niekoniecznie jest to wada, zapewne pojawią się tutaj komentarze, że ten zabieg fabularny wyszedł świetnie, ale ja czułem się zmieszany i zdezorientowany. Ale przynajmniej wiemy już kto w tym związku “nosi spodnie” ;)

 

Krótko: dobre opowiadanie, choć można było je lepiej przyprawić.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Przeczytałem z przyjemnością. Spodziewałem się, że będzie to tylko scena walki, a jednak finał nie dość, że momentami liryczny, to i skłaniający do refleksji. Jak na trochę ponad 3k znaków to dużo tu się udało upchnąćyes

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

– Teraz? Tak. Przecież nie wyłączyłeś ukrywającego pola.

– Przepraszam, niedawno zacząłem pracę w tym dziale.

– W porządku. To tylko zżera akumulatory, więc nawet lepiej, że wyłączyłeś.

To wyłączyli, czy nie wyłączyli? ;)

 

Ciekawe, niby bazujące na oklepanych motywach, to finał jednak mnie zaskoczył – choć coś podobnego czytałem tutaj nawet niedawno. Koniec warto by rozwinąć, lubię niedopowiedzenia, ale te tutaj zostawiają zbyt wiele pytań. 

Dobre, choć nie jestem w pełni usatysfakcjonowany.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Chyba wiem dlaczego tak trudno było mi zrozumieć tego drabbla:

 

Bajka dla trochę starszych dziewczynek

I wszystko jasne.

To teraz poproszę o drabbla dla nazguli w średnim wieku ;)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Przyznam, że po pierwszym czytaniu nie zrozumiałem…

Ale wyszedłem chyba z błędnego założenia, narzuconego przez baśń, na której bazuje to drabble, że królewna całowała żaby, by jedna z nich przemieniła się w królewicza. Tutaj mamy to na odwyrtkę (tak?) – królewna całuje mężczyzn, a jeśli to nie są ci właściwi zamieniają się w żaby?

Skoro tak, to znana sentencja: facet to świnia należy zamienić na facet to żaba. ;)

 

Przyjemne choć wymógł stu słów (w moim odczuciu) zaszkodził przejrzystości tego tekstu. 

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Najpierw pojechałem ulicą w prawo, by po chwili skręcić w lewo, a potem znowu w prawo. Ponieważ mieszkaliśmy na uboczu, już po kilku chwilach znalazłem się za granicą administracyjną miasta. Jechałem teraz biegnącą wzdłuż drogi ścieżką w stronę lasu. Po kilku minutach skręciłem w lewo i wjechałem pomiędzy drzewa. Ścieżka wiodła najpierw wzdłuż betonowego płotu okalającego znajdujący się nad brzegiem jeziora ośrodek rekreacyjno turystyczny. Później skręcała w prawo i znowu w lewo. Teraz biegła już brzegiem jeziora. Po prawej stronie miałem taflę wody, po lewej las. Kilkadziesiąt metrów dalej znajdowała się mała polanka i zatoczka. Tam się zatrzymałem.

Straszny fragment. To w ogóle nie jest potrzebne czytelnikowi, a wręcz czyta się to bardzo źle. Wolałbym krótko i rzeczowo: Po kwadransie jazdy rowerem, dotarłem do brzegu jeziora. Albo cos w tym stylu.

Gdzieś tam były jakieś nieporadności, dialogi wypowiadane werbalnie, dla przejrzystości, zapisywałbym jednak od półpauzy.

 

Co do fabuły – to zdecydowanie nie dla mnie. Zbyt naiwne. Nie przepadam za młodzieżową literaturą. Dla jasności – nie uważam, że to jest złe, ale ja, zwłaszcza od fantastyki (trochę na przekór) oczekuję poważniejszych opowieści. Ale na portalu pewnie są młodsi użytkownicy, a i pewnie i tacy, którzy taką literaturę cenią i to ich komentarze będą najbardziej miarodajne. Ja, bez bólu, przeczytałem do końca, ale zapewne na część drugą się nie zdecyduję.

 

Pozdrawiam!

 

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Liczebniki (przeważnie) zapisujemy słownie.

Co do fabuły to początkowo obawiałem się, że to będzie jakaś oklepana krytyka współczesnego społeczeństwa uzależnionego od życia online. Ale tekst poszedł w zupełnie inną stronę. I bardzo dobrze!

Ciekawe opowiadanie, przeczytałem z dużym zainteresowaniem. Nawet finał mi się podobał. Choć pewnie pojawią się tutaj komentarze, że Autor poszedł na łatwiznę ;)

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Po pierwsze: horroru tutaj za wiele nie ma – jedna scena walki z małpimi wampirami to zdecydowanie za mało. Wiem, że próbowałeś budować napięcie tą sceną z pojawiającą się małpą i znikającą w dżungli, ale to zbyt skromny zabieg. 

Co do fabuły to faktycznie jest to:

Nowy pomysł, nie żadne odgrzewane kotlety.

Dobrze, że masz nowe pomysły. Fabuła może i nie zachwyca, zalatuje sztampą (choć próbujesz ją przełamać małpimi wampiramiyes), to jednak czyta się to dobrze, a nawet z zainteresowaniem.

Także: jak najbardziej do poczytania!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Tekst ma potencjał!

Pomysł z księgą zaklęć może mało oryginalny, ale za to twist z manekinem w finale – bardzo dobry. Większość tekstu jest dość brutalnie prawdziwa, dlatego w końcówce dopatrywałbym się pewnej alegorii mającej pełnić funkcję puenty. Jeśli tak, to jest to puenta straszna… Ale w tym przerażającym przesłaniu jest i odrobina trafnej krytyki współczesnego “instagramowego społeczeństwa”.

Pracuj nad warsztatem, bo dobry pisarz to taki, który potrafi coś ważnego przekazać. A Tobie się to udaje!

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Bardzo dobre!

Niepokojące i niejednoznaczne, a zarazem brutalnie prawdziwe. Tłum jest zdolny do wszystkiego!

 

Nominuje do biblioteki!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

W tekście jest sporo nieporadności, może nie wszystkie nazwałbym błędami, ale mi trochę przeszkadzały w lekturze. Dla przykładu:

 

Moment później zaczął odnosić wrażenie, jakby serce biło mu agresywniej niż zazwyczaj.

Wolałbym: gwałtowniej.

 

lub nigdy tu nie rosło, wstał na nogi i pobiegł w stronę sąsiedniego pola.

lub nigdy tu nie rosło, wstał na nogi i pobiegł w stronę sąsiedniego pola.

 

Wstał na proste nogi i pobiegł w stronę ogrodu, nie oglądając się za siebie. 

Pisarz powinien szanować każde słowo. Czy nie brzmi to lepiej i nie jest przejrzyście, gdy zapisać po prostu: Wstał na proste nogi i pobiegł w stronę ogrodu, nie oglądając się za siebie. 

 

Ja na przykład myślę o tym, że Jahwe spuścił na nas piękny dzień.

To “spuścił” strasznie mi tu zgrzytnęło.

 

Wiem, że próbowałeś unikać powtórzeń i dlatego zdecydowałeś się na korzystanie również ze zdrobnienia “Sami”, ale ono tutaj nie pasowało. To poważna, ciężka opowieść, a to zabawne, dziecinne “Sami” wybija z klimatu.

Co do samej fabuły:

Początkowo myślałem, że to jednak będzie osadzone gdzieś pośród wydarzeń Starego Testamentu, a jednak mamy Nowy i to zgrabnie wpleciony. Wydarzenia Biblijne widziane jakby na uboczu, z drugiej ręki, ciekawa perspektywa. Finał oczywiście spina całość i bohater już sam bierze w nich udział, choć nie do końca z własnej woli. Trochę zabrakło mi tu emocjonalności, czytelniczego dyskomfortu moralnego. Nie poczułem tego. Czegoś zabrakło. 

Środkowa część opowiadania mi się dłużyła. Myślałem, że chyba jednak nie dotrę do końca. A potem wątek z Jezusem… i chwyciło :)

 

Po namyśle nominuje do biblioteki.yes Opowiadanie wymaga doszlifowania, ale doceniam ogrom pracy, przemyślaną i konsekwentnie poprowadzoną fabułę.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Dobre.

Jest parę spraw w fabule, które trochę zgrzytają. Ale przeczytałem z zainteresowaniem. Zgrabnie napisane, a całość ma fajny klimat.

Do poczytania!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

– Piktogramy już dawno się skończyły.

yeslaugh

 

W wiedźminie, w którymś z późniejszych tomów, jest fragment o naściennych malowidłach. Nanoszący je na skałę elf w dość drwiący sposób komentuje tego typu badania. Do tego dochodzi świetna, bo wyjątkowo trafna, rozmowa odnośnie fallicznej tematyki takich malowideł. Ty samych malowideł nie pokazujesz (nazywasz je piktogramami, co sugeruje raczej na starożytny Egipt, ale czepiać się nie zamierzam), ale po interpretacji sugeruję, że musiały i tam być fallusy. I dobrze! Bo jak pisze Sapkowski – malowidła naścienne bez fallusów są mało wiarygodne! ;)

Ale dość tej dygresji.

 

Co do opowiadania – podobało mi się. Fragmenty dziennika może i trochę surowo napisane. Później jest lepiej (pewnie piktogramy się skończyły, a Scarlett poniosła wyobraźniawink). Finał bardzo dobry. Nie zaskoczył, wręcz sugerujesz w tekście właśnie coś takiego, ale satysfakcjonujący.

 

Nominuję do bibliotekiyes

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Przypomniały mi się egzorcyzmy Reynevana i Szarleja ;)

Przyjemny drabbel.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

To się da czytać!!!

Mało tego, chyba wiem co tu się wydarzyło!

yes

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Mi trochę przeszkadzała budowa tego opowiadania. Akapit pełni pewną funkcję w tekstach literackich – używa się go przy zmianie opisywanego wątku, czy myśli. Przynajmniej ja tak dotąd uważałem. Jeśli chodzi o kompozycję Twojego opowiadania to przypomina raczej lirykę niż epikę. Daleki jestem, by uznać to za błąd – pewnie był w tym jakiś, umykający mi, cel. 

 

Co do fabuły – to mam zagwozdkę. Punkt wyjścia, czyli wieczna noc, jest na tyle absurdalny (zwłaszcza, że wspominasz, że rośliny dalej rosną, a na Ziemi jest parno), więc doszedłem do wniosku, iż musi się kryć w tym coś więcej. Zatem “wieczna noc” jest metaforą. Idąc tym tropem początkowo myślałem, że to pokłosie pandemii i lockdown-u. Ale po przeczytaniu całości uważam, że tekst traktuje o alienacji społecznej. Te spotkania online, ta ciemność na zewnątrz, strach przed wyjściem z domu… 

Finał dość optymistyczny – bohater wychodzi z czterech ścian, przestaje bać się “ciemności” – wraca do życia, społeczeństwa.

Podsumowując: dobry, ciekawy tekst. Do przemyślenia. yes

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Iwo Bylica – wspaniała ilustracja! Klimatyczna, oniryczna i niepokojącą. Dokładnie takie emocje chciałem wzbudzić tym tekstem.

 

Jestem Ci bardzo wdzięczny!yes

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Gorzkie, ale cholernie prawdziwe.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Wsunął jedną rękę zza jej pleców, a drugą pod kolana i uniósł.

Tego nie zrozumiałem.

 

– Wiedziałem, że niewierni psy muszą stać za tym wszystkim.

Chyba: niewierne. Poza tym dostrzegam tutaj dodatkowo symboliczną wręcz rolę psa, tego prawdziwego, którego bohater wpuścił do meczetu… ;)

 

Bardzo dobre opowiadanie!

Interesujące, że ciężar opowiadania przeniosłeś z akcji na budowanie świata, nastroju i postaci. Zgrabnie to wyszło. Finał satysfakcjonujący. Gdybyśmy dostali klasyczny pojedynek bohatera z potworem – dobra ze złem – to zniszczyłoby to trochę obraz tego opowiadania. Ogólnie: bardzo dobrze pomyślana i poprowadzona fabularnie historia.

 

Nominuję do biblioteki!yes

 

Pozdrawiam!

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Podobało mi się.

Klimatycznie, a opowieść, choć dość spokojna, wciąga. Dobrze wyszła postać Marii – nieobliczalna, tajemnicza i nonszalancka. Finał otwarty, wręcz enigmatyczny. Wolałbym, żeby jaśniej zasygnalizować co się wydarzyło.

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Według mnie tekst trochę za szybko odkrywa karty. Myślę, że wyszłoby ciekawiej, gdy całość została napisana na tyle sprytnie, by czytelnik dopiero na koniec dowiedział się, że do konfesjonału przyszedł sam Bóg. Fabularnie nic odkrywczego, a motyw pedofilii, choć aktualny, mnie rozczarował – takie pójście na łatwiznę.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Równocześnie okno otwartej strony na ekranie laptopa przesunęło się w dół i zaczęło migać na nim NAPISZ OPOWIADANIE.

Mam to samo!

Tylko, że ze mnie jest ignorant skończony, więc nic z tym nie robię. Na razie… ;)

Przyjemne!

 

Pozdrawiam!

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Puźniej zdałem sobie sprawè, źezastrzyk mogł spowodować np. odciècie świadomoßci i niezbyt komfortową pobudkę na torturach.

To jest pisane szyfrem! Ten tekst jest jak enigma. Tylko czy znajdzie się jakiś śmiałek, który zechce złamać jej kod?

 

A zauważyliście, że tekst powoli, ale konsekwentnie, pisany jest coraz gorzej, jakby… to był umyślny zabieg stylistyczny!

Może ta pogłębiająca się degeneracja to ponure przesłanie tego opowiadania podane zarówno w treści, ale i właśnie w formie?

Na razie nikt nie dał rady tego przeczytać w całości, ale co jeśli to są nowe Kwiaty dla Algernona?

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Miałem już w komentarzu zarzucić Autorowi, że fabuła taka trochę naiwna, jak z gry komputerowej… Ale pod koniec tekstu mamy twista, który moje argumenty winien obrócić w zalety ;)

Pomysł na opowiadanie dobry, choć nienowy. Widać w tym jakiś potencjał. Ot, bardzo spodobał mi się, wręcz liryczny, tytuł.yes 

Poniżej podaję link z poradnikami, które na pewno się przydadzą przy kolejnych tekstach:

 

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842843

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Podobało mi się.

Znów z bardzo sielskim klimatem. Te zdania z masą wyliczeń, z początku, odrobinę mi przeszkadzały, ale konsekwencja z jaką ich używałeś spowodowała, że w końcu mnie do siebie przekonały.

Może i fabuły niewiele, ale warte przeczytania.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

AP, dziękuję za odpowiedź. Po namyśle – zgadzam się z Tobą.

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

ale to zdanie razi.

Ciekawe. Chodzi Ci o nadmiar zaimków? 

Co by się jednak nie wydarzyło, one poradzą sobie bez nas, a my bez nich nigdy.

Ale zdanie, według mnie, brzmi dobrze, ma swój rytm, a te zaimki pełnią tutaj dość ważną rolę.

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Lekkie, głupkowate, ale mnie nie rozbawiło. Ten szort to tak naprawdę przedstawienie postaci. Niby coś tam się działo (może nawet więcej niż się spodziewałem…), ale wolałbym coś o wujku Staszku z pełnoprawną fabułą. Ten tekst trudno ocenić. 

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Ciekawe.

Czyli wszyscy nasi “idealni znajomi” to roboty, które nie potrafią się kamuflować. Podejrzewałem to od dawna!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Przepraszam, mój błąd. Zaraz naprawię.

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

krzkot1988 – Koń

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Fascynowało mnie, że od tych niewielkich źdźbeł zależało całe nasze życie. Jeśli te rośliny czeka pomyślność, doznają jej i ludzie. Jeśli umrą, zranione nagłym przymrozkiem, lub torturowane tygodniami przez sadystyczną suszę, ludzi czeka ten sam los. Co by się jednak nie wydarzyło, one poradzą sobie bez nas, a my bez nich nigdy.

Wspaniałe! W tekście zawarłeś naprawdę sporo ciekawych przemyśleń. Ta powyżej, choć niby oczywista, bardzo mi się spodobała. To nie jest tekst, który ma odmienić życie czytelnika, ale zmusić go do fundamentalnych refleksji. 

Spokojna, ciekawa i mądra opowieść.

Nominuję do biblioteki!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Opowiadanie z 9 kwietnia, a dopiero dziś wieczorem zaczęło mi się wyświetlać na stronie… Może to robota Rodzichy…? ;)

 

Wspomnienie teściowej przypomniało mu, o potrzebie nakarmienia świń

Straszne zdanie! (Mam nadzieję, że Twoja teściowa tego nie czyta).

 

W tekście jest trochę literówek i błędnie zapisanych dialogów.

 

Co do fabuły – zastanowiło mnie, że to roślina produkowała całą tę wodę. Ale bogowie już tacy przewrotni bywają ;) A jak dowiadujemy się z finału – są również mściwi i okrutni.

Ale, jak mówi stara mądrość – musimy uważać czego sobie życzymy.

Do poczytania.

 

Pozdrawiam!

 

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Nie wiemlaugh Moją uwagę oparłem… na hollywodzkich produkcjachlaugh Ale widać, że chłopakom w helikopterze to zwisa…laugh

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Ludzie wychylający się z helikoptera.

Akurat w helikopterach Black Hawk, latanie z odsuniętymi drzwiami to raczej norma. Przynajmniej tak robią na wszystkich filmach…laugh

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Z uwag, które wybijały mnie z lektury muszę wymienić fragmenty siękozy. Polecam przejrzeć tekst pod względem nagromadzenia zaimka się – jest tego trochę.

 

Co do fabuły – bardzo mi się spodobała. Wspaniale ujęła to Ambush:

Poetycka opowieść, lekka, ale za razem głęboka.

Absolutnie się pod tym podpisuję. Ale oprócz interpretacji Ambush, mam też swoją, trochę inną. 

Bo soledad znaczy samotność.

Myślę, że opowiadanie jest właśnie o wychodzeniu z samotności, o pokonywaniu alienacji społecznej. O zerwaniu z nią. O tym, że można, te trudne chwile, przezwyciężyć i znów zacząć żyć. Być szczęśliwym.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

To portalowa prawdasmiley

Pamiętam moje komentarze pod pierwszym tekstemlaugh

Ale to też ważna lekcja. Może nawet ważniejsza niż ciągłe pochwały…

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Pamiętaj, że to tylko moja opinia, a ja nie mam takiej dobrej wyobraźni “kurnikowej”. Pewnie znajdzie się sporo osób, którzy pochwycą metafory zupełnie tak jak sobie zaplanowałaś. 

 

Wszystkiego dobrego!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Nie jestem pewien o czym ten tekst jest.

Jeśli to miała być gra słów, a główny bohater jest kogutem, to według mnie to nie wyszło. Metafory zbyt mało niejednoznaczne. Piszesz zbyt wprost, że:

Był rycerzem

Walczył z leśnymi rozbójnikami, a nawet pokonał smoka,

Za jego czasów, nie została porwana żadna księżniczka.

Dlatego o jego względy zabiegały panny, mężatki i wdowy.

No to nijak mi to do koguta nie pasuje.

 

Ale jeśli tekst jest faktycznie o rycerzu, to finał, czyli ucinanie mu głowy na rosół, budzi we mnie tylko konsternację. “Kogut myślał o niedzieli, a w sobotę łeb mu ścięli” – chyba, że to miała być puenta, ale jeśli tak to mało czytelna.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Niczym trąba powietrzna, nowo powstałe serce zasysało wszystkie żywe organizmy zwierzęce wokoło w promieniu kilkuset metrów.

Demon miał olbrzymie gabaryty. Jego beznogie, opasłe cielsko musiało ważyć chyba ze sto ton.

Wiem, że to sto ton to tylko takie luźne spostrzeżenie bohatera, ale nie wydaje mi się, by w promieniu tych kilkuset metrów byłoby na tyle biomasy, aby uzbierało się te sto ton. Mnie to wybiło z lektury.

 

kolejne wyłaniało się z otworu poniżej brzucha szkarady.

Skoro demon jest beznogi, to zwrot: “poniżej brzucha” staje się dla czytelnika anatomiczną zagwozdkąwink

 

W tekście jest sporo nieporadności i naiwności, ale przeczytałem z zainteresowaniem. Twoje teksty, pomimo pewnych rys, potrafią przykuć uwagę czytelnika. Nie wiem jak to robisz, ale Ciebie zawsze dobrze się czyta! Masz lekkie pióro, którego niejeden autor (w tym i ja) może Ci tylko pozazdrościć.

Czekam na Twoje kolejne opowiadanie!

 

Spokojnych świąt! 

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Miałem poczekać z lekturą do jutra, ale nie wytrzymałem…wink

Jak zwykle z humorem, ale i trafną, aktualną i jednak trochę gorzką puentą.

 

Naszła mnie taka refleksja: czy to nie dziwne, że nie robią czekoladowych marchewek zawiniętych w te sreberka? Czy marchew, wśród dzieci, ma aż tak kiepska opinię, że nawet jako czekoladowa wersja nie cieszyłaby się popytem?

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Rzeczywiście, tak jest bardziej wiarygodnie.

Dziękuję!yes Wiem, że to trochę czepialstwo z mojej strony, ale uważam tekst za warty przeczytania i chciałbym aby nie było w nim żadnych fabularnych zgrzytów.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

BarbarianCataphract Koala75

Witam serdecznie i dziękuję za odwiedziny mojego jedynego bibliotecznego tekstu. Cieszę się, że nadal znajduje on zwolenników. Tekst powstawał w okresie mojej fascynacji sagą o Wiedźminie i próbowałem napisać coś porównywalnego do mistrza Sapkowskiego. Miało być przyjemnie, klasycznie, ale z (choć prostym) przesłaniem.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Koala75

Miło, że ktoś tu jeszcze zagląda. smiley

Cieszę się, że przypadło do gustu i dziękuję za klika!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Ślęczeliśmy nad Ernestowymi dokumentami do późnych godzin wieczornych. Była dziesiąta wieczorem, gdy skończyliśmy czytać.

Najpierw piszesz ogólnikowo, a w następnym zdaniu precyzyjnie. Myślę, że z jednego z tych zdań trzeba zrezygnować.

Z podobnym mrokiem miałem już do czynienia. Wtedy był to bluźnierczy i plugawy grimuar, który nieomal doprowadził mnie do szaleństwa, śmierci lub czegoś znacznie gorszego.

Czyżby to opowiadanie miało jakiś prequel?

 

Sprawę szatańskiej księgi również udało się mi się doprowadzić do końca raz na zawsze,

Sprawę szatańskiej księgi również udało się mi się doprowadzić do końca raz na zawsze,

 

Podobało mi się. Ma to swój styl i klimat. Opowieść dość klasyczna, ale przeczytałem z zainteresowaniem.

Zgłaszam do biblioteki!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Ciekawe opowiadanie. Takie schizofreniczne wink

Dobrze poprowadzone fabularnie – rozpad osobowości postępuje, aż w końcu samemu czytelnikowi trudno utrzymać te odłamki razem.

Podobało się!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Tu się nie do końca zgodzę, zdarzały się akcje, gdy czystość rasy już nie była taka ważna:

Tak więc każde dziecko na wagę złota.

No nie do końca. Prawda, że do wykradania dzieci dochodziło, również na terytorium Polski, ale wszystkie te dzieciaki poddawano jeszcze testom, by sprawdzić czy spełniają wymogi aryjskiego wyglądu – odpowiedni kolor oczu, włosów, wzrost… Dzieci, które nie spełniały tych wymogów trafiały przeważnie do obozów. Wojna wywołana przez Hitlera miała bardzo silne podłoże ideologiczne i naziści niechętnie szli pod tym względem na kompromisy. Mam tutaj na myśli głównie ustawy norymberskie – to one ujawniły jak ważne jest dla nazistów utrzymanie czystości rasowej.

 

By była jasność – nie przepadam za historiami alternatywnymi. To trudny do ogarnięcia temat. Na takie tekst ZAWSZE patrzy się przez pryzmat prawdziwych wydarzeń i wszelkie niedomówienia budzą w czytelniku domysły. Gdy jest ich dużo, lub są bardzo istotne dla tekstu – psują jego odbiór.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Mam mieszane odczucia.

Zacznę od tego co mi przeszkadzało:

 

Podsumowując, Bruno nie dowiedział się niczego, poza tym, że istoty z lasu lubią jajka.

To zdanie to taki literacki potworek. Nie wiem jaką rolę miało ono pełnić? Mnie wybiło z opowieści. Poza tym czytelnik nie jest idiotą, wie co się w tekście wydarzyło, nie potrzebuje “podsumowań”.

 

bo przecież istnienie Polaków zostało wymazane z historii.

Myślę, że nie jest to możliwe do zrealizowania. Chyba, że Niemcy podbiły CAŁY świat. Musieli przeżyć jacyś polscy emigranci. A oni, w bardziej liberalnych krajach, zadbaliby o przetrwanie świadomości narodowej. Polska przez 123 lata zniknęła z map. A jednak świadomość narodowa nie umarła! Wręcz przeciwnie – tylko narastała.

 

Rok później rozdzielono nas, ją przetransportowano do obozu, a mnie poddano germanizacji.

Nazistom chodziło o zachowanie czystości rasy, nie interesowało ich germanizowanie dzieci. Germanizowano pod zaborami. W obozach koncentracyjnych pełno było dzieci i naziści nie mieli oporów, by posyłać ich do komór gazowych razem z dorosłymi. Piszesz wcześniej, że zamordowano 30 milionów Polaków – niemal całą populację, a potem nagle łagodzisz ten obraz zniszczenia. Dla mnie nie wyszło to wiarygodnie.

 

Lekarze twierdzili, że nie będzie mogła chodzić, więc na mocy ustawy jakiejś tam paragraf jakiś tam zarządzili eutanazję.

Prawda jest, że w naziści wprowadzili eutanazję dla osób upośledzonych i niepełnosprawnych, ale to miało miejsce dość szybko po dojściu do władzy NSDAP. Wydarzenia z tego opowiadania dzieją się przynajmniej kilkadziesiąt lat później (skoro piszesz, że anihilacja Polaków skończyła się w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych), więc takie rzeczy nie powinny nikogo dziwić. To powinien być jeden z elementów indoktrynacji nazistowskiej w narodzie – czyli społecznie znany i, raczej, akceptowany.

Wiem, że ten fragment miał pełnić rolę “dramtyzmu” opowieści, ale dla mnie wyszedł naciągany i sztuczny. 

 

Z plusów:

Dobrze poprowadzona fabuła. Dobrze się to rozwija, tekst stoi na tajemnicy i powoli dawkowanych tropach. Później może zbyt nachalnie dostajemy odpowiedzi na wszystkie pytania, ale nie wyszło to źle.

Przeczytałem z zainteresowaniem.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Witam, bemik!

Miło, że i Ty powróciłaś na portal.yes

 

Zacznę od tego co mi przeszkadzało podczas lektury:

Kiedy zabił Urgena, poczuł się naprawdę wolny i niezależny. Upojenie zwycięstwem sprawiło, że niemal unosił się nad ziemią. Jego plan się powiódł! Uwolnił się od prześladowcy, świat stał przed nim otworem, a na dodatek – kto wie, czy nie najważniejszy –  udało mu się wynieść z zamku tajemną księgę.

Nie odważył się wejść do środka, bo obawiał się, że może się natknąć na którąś z niewiast.

 

W tekście jest sporo zaimków. Są fragmenty prawdziwej zaimkozy.

 

W drodze powrotnej sięgał dłonią po śnieg i tak dokonywał błyskawicznej ablucji.

To mnie rozbawiło. To słowo, według mnie, tutaj nie pasuje. Poza tym nie rozumiem po co aż takie pedantyczne opisywanie zachowań bohatera? Jaką ważną rolę dla odbioru tekstu pełni informacja, że podcierał się śniegiem?

 

Jeszcze bardziej zaskoczył go fakt, że po przeciwnej stronie trop się zmultiplikował.

Tekst jest delikatnie stylizowany i to słowo mi tutaj nie pasuje, brzmi zbyt współcześnie.

 

Walrik nie wytrzymał, gdy Priska jednym gestem ściągnęła mu szkarłatną warstwę z twarzy.

Myślę, że zagubił się tutaj podmiot. Według mnie, z tego zdania, wynika, że to Walrikowi zrywana jest skóra z twarzy.

 

Co do ogólnych odczuć:

Nie ułatwiasz czytelnikowi zadania – opowiadanie to taka ściana tekstu, z paroma oddechami we fragmentach dialogowych. To dość odważny ruch. Taki tekst musi wciągnąć, zachwycić bardzo szybko, bo mało kto dobrnie do końca…

Spokojnie, mnie zassało! :)

Nie przeszkadzało mi, że to w sumie leniwa, spokojna opowieść, w której napięcie narasta powoli. Ma to swój klimat! Może Walkir był trochę zbyt naiwny, a finał zbyt otwarty, by nie rzec: urwany, ale lektura była dla mnie przyjemnością.

Dobre opowiadanie!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Wszystko zaczęło się od roztoczańców – małych, szarych robaczków wielkości paznokcia małego palca u ręki

Myślę, że wystarczyłoby: wielkości paznokcia. To doprecyzowanie jest niepotrzebne i źle brzmi. 

 

Jest tu parę fajnych pomysłów, ale to nie jest tekst dla mnie. Absurd toleruje tylko tak gdzieś do 5k znaków. Jedyna rzecz w tych klimatach, która mnie przekonała to Paragraf 22.

Poza tym nie lubię takiej narracji. Tak naprawdę nie ma tu żadnego głównego bohatera, a całość przypomina bardziej artykuł niż opowiadanie.

Nie dla mnie, ale pewnie komuś przypadnie do gustu.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Nie wiem czy Autor czytał kiedyś jakiś poradnik odnośnie pisania tekstów literackich, ale we wszystkich takich publikacjach, mamy poradę, by pisać zmysłami. Czyli nie tylko wzrok, ale i słuch, zapach, smak… Piszę o tym, bo uważam, że pierwszy akapit tego opowiadania, powinien być wzorem do naśladowania jak powinno się to robić! Brawa!

 

Mam trzy, małe, uwagi:

 

Zajmowali parterowy budynek, mieszczący w sobie kilka dawnych cel mnisich.

To mnisich mi tu zgrzytnęło. Świetnie operujesz słowem, masz bardzo dobry styl, a Twoje zdania maja polot, ten specyficzny rytm, który bardzo cenię, ale to jedno zdanie mi tu nie współgrało.

 

Jednak parę miesięcy temu jedna z nich zaatakowała i zabiła psa.

To dość ważne wydarzenie, a przedstawione zostało tak bardzo szybko, że niemal od niechcenia. Czytelnik czuje się w tym momencie co najmniej zmieszany. To tak jakby napisać: Pojechałem w odwiedziny do mojej ukochanej babci. A ona zmarła. 

Mam nadzieję, że zrozumiałeś o co mi chodziło.

 

Trzeci zarzut, to zaimki. Opowiadanie zbudowane jest na opisach i ma to swoja cenę. Zwłaszcza zaimek się rozpanoszył się ;) Ale jest to wada, na którą mogę przymknąć oko, bo Twoje zdania uważam za świetne, nierzadko piękne i liryczne. 

 

Co do fabuły – WSPANIAŁA!

Podobał mi się ten kokon, ta powolna przemiana, cena jaką za nią trzeba było zapłacić. Ogólnie wielkie brawa za konsekwencję w poprowadzeniu tego tekstu. Całe to opowiadanie jest jednym wielkim, powolnym przepoczwarzeniem się. Doceniam również tytuł “Łuska i ziarno”. Jak się domyślam znachor był ziarnem, a jego uczeń łuską. Tekst stoi na bardzo zgrabnych i konsekwentnych metaforach. 

Te przemiany trochę skojarzyły mi się z filozofią nadczłowieka Fryderyka Nietzschego. To kim teraz jesteśmy to tylko etap, poczwarka, kokon, a możemy stać się kimś lepszym.

 

Nominuję opowiadanie do biblioteki i do piórka!!!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Okropnie śliska sytuacja pod względem interpunkcji.

Ślimak Zagłady – Ty nawet mówisz jak ślimak! laugh

A tak na poważnie, ciekawy wywód, który udowadnia jak trudną sztuką jest umiejętność poprawnego przestankowania.yes

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

To ma bardzo dobre tempo!

Czyta się to w rytm wystrzałów z karabinu! Może i to nie są moje klimaty, ale przeczytałem bez oporów. Finał zaskoczył.

Udany szort!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

No dobra, przeczytałem.

To opowiadanie to trochę taki mokry sen strażnika miejskiego ;)

W końcu mogą poczuć się ważni i potrzebni. 

Nie do końca wiem czemu, ale tekst skojarzył mi się z “Fantastycznymi zwierzętami”. Polubiłem tego Columbo…przepraszam, naczelnika Kostrzewę ;)

W sumie to jedna wielka scena walki. Dobrze, że na początku opowiadania próbujesz nadać sytuacji powagi (cywile). Ogólnie ciekawy pomysł, warty rozwinięcia. Momentami trochę dużo zaimków, ale czytało się dobrze. 

 

Pozdrawiam! 

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Myślę, że niepotrzebnie silisz się na fantastykę w swoich opowiadaniach. Ta część o uzależnieniu od internetu, o byciu trollem, o problemach z pieniędzmi – naprawdę dobrze się to czytało. A przecież to była czysto obyczajowa literatura. Za to ci kosmici z finału byli jak królik wyciągnięty z kapelusza.

Niektóre historie tracą na zbyt nachalnej fantastyce, a niektóre w ogóle jej nie potrzebują.

 

Nareszcie odbijam się od dna, tak to czuję :)

Przyjacielu, od jakiego dna?! Ten tekst jest zbyt dobry, by dno mógł dostrzec choćby przez lornetkę! Jest trochę do poprawy i do przemyślenia, ale to NIE JEST ZŁE!

 

Chętnie przeczytam Twoje kolejne teksty!

 

Twój oddany czytelnik, 

Nazgul

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Czuć w tym Brzezińską!

 

Trochę taki potok myśli, ale jak zgrabnie, wręcz lirycznie przekazany!

Podobało się!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Witam!

 

Gdy skończył mi się czas, sprawdziłem czy mam przy sobie jeszcze jakieś pieniądze, okazało się, że mam pięć złotych, kupiłem więc dodatkową, trzecią godzinę. Zabawa wciągnęła mnie bez reszty i jak się potem okazało, też uzależniła.

Następnego dnia po szkole, wziąłem sześć złotych i udałem się ponownie do kawiarenki.

Tekst aż puchnie od zaimków. Sam mam z nimi problem, wręcz darzę je pewną sympatią, więc jak już mi zaczynają przeszkadzać, to jest źle.

 

Trzy czwarte waszej doby, non-stop.

:) A to mnie rozbawiło. To “non-stop”, czy “trzy czwarte doby”?

 

Co do samej fabuły:

Uważam, że tekst jest zaburzony moralnie. Z jednej strony (i jak sugeruje tytuł opowiadania) poruszasz problem uzależnienia od internetu. Z drugiej strony brak jakiejś “nauczki” dla bohatera, a wręcz przeciwnie – tekst kończysz, niemal optymistycznym – “Nadal miałem problem ze zdobyciem pieniędzy, ale naprawdę sytuacja wyglądała tak, że codziennie udawało mi się jakoś je skombinować.” 

Druga sprawa moralnie wątpliwa: z jednej strony opisujesz bohatera jako jakiegoś mistrza internetowych trolli, a z drugiej strony nie spotyka go jakaś kara. Wręcz przeciwnie – zdobywa uznanie kosmitów. 

Dlatego uważam, że moralność tej opowieści jest mocno zachwiana. Chyba, że ten tekst miał być peanem na temat uzależnienia od internetu i bycia trollem?

Ja jestem prosty chłop, u mnie musi być puenta jednoznaczna. Jak u Dostojewskiego: jest zbrodnia, to musi być i kara.

Nie wiem co myśleć o tym, że ci kosmici przybyli do bohatera i, zamiast z nim porozmawiać, woleli się spotkać na czacie… Choć może jest w tym jakaś gorzka refleksja na temat współczesnego społeczeństwa, które woli spotkać się online niż w cztery oczy. 

Finał taki trochę na siłę, jak flaszka wyciągnięta za paska spodni.

 

Ale tekst ma też swoje plusy. I to SPORE. Opowiadanie bardzo mnie wciągnęło. Ma to wszystko bardzo fajny, sielski klimat. Brawa za to! Polubiłem bohatera i zaintrygowało mnie dokąd to wszystko zmierza. 

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Tekst zmusił mnie do niewielkiej refleksji:

 

Smoki.

Ach, te smoki. Mityczne, legendarne stworzenia. Klasycznie przedstawiane jako latające gady, posiadające zdolność ziania ogniem. Sugeruję więc, że to jedno słowo, pełniące tutaj rolę całego zdania, ma oznaczać majestat tych stworzeń, a w czytelniku budzić odczucia podziwu, ale też grozy. Mówiąc bardziej obrazowo: to zdanie jest jak: “komfortowy spacer krawędzią klifu”.

 

Piękne magiczne stworzenia.

Autor nie kryje swej fascynacji smokami. Mało tego! On tą fascynacją zaraża innych! To zdanie jest jak osoba z koronawirusem, która, bez maseczki, kaszle na innych! To zdanie jest jak lubieżna kobieta, chora na rzerzączkę, która rozkłada przed nami nogi i krzyczy: “weź mnie, weź mnie…!

Musze się przyznać, że nie potrafiłem odmówić…

 

Coraz mniej dzieci i dorosłych wierzy, że istniały, istnieją i będą istnieć.

Ile w tym jest żalu?! Ile bólu?! To jedno z tych zdań, które czytelnikowi daje w pysk!

Przykładam lód, do zaczynającego puchnąć oka, i czytam dalej…

 

Na Ziemi brakuje magii.

Jak gorzko mi w ustach i duszy po tym zdaniu! Ciągły wyścig szczurów, zabieganie, brak czasu, staranie się tylko o to by mieć szybciej, więcej, lepiej… Nikt już się nie zatrzymuje, nie wypatruje cudów… 

 

Teraz dzieci oglądają na ekranach smoko-potwory z metalu.

Dziś wszystko staje się syntetyczne. Budujemy pomniki cudom i magii, zapominając, że to wszystko kiedyś było PRAWDZIWE. 

 

Na ogół te paskudy są złe.

Upadek moralny współczesnego człowieka. 

 

Dorośli też często tak myślą o smokach.

Świadomość problemu nie idzie w parze z działaniem, próbą zmiany, poprawy.

 

Nieliczni pamiętają, że każdy ma w sobie dwa smoki.

Dualizm ludzkiej natury. 

 

Od człowieka zależy, czy ujawni się ten dobry, czy zły.

Ciągle mamy wybór, wolną wolę. Jedne drogi są łatwiejsze, inne pełne wybojów. Ale to nie na komfort podróży powinniśmy patrzeć, tylko na jej cel. 

 

Ten dobry może mu pomagać i innym wokół niego.

Wszyscy możemy być Szymonem Cyrenejczykiem.

 

Dziwne, że nie chcemy pamiętać smoków, a przecież prawie wszyscy na Starym Lądzie mieliśmy z nimi do czynienia w dzieciństwie.

Zapominamy. Zapominamy dobre rady. Zapominamy mądrości, którymi dzielili się z nami nasi bliscy. Czy pamiętasz jak ważna była dla ciebie przyjaźń? Czy pamiętasz jak bardzo kochałeś swoją pierwszą dziewczynę? A może nie pamiętasz już nawet jak kochała cię matka?

 

Przypomnijcie sobie zbawienne, uspokajające działanie smoczków.

Przypomnijcie sobie to wszystko! Wróćcie do korzeni! Chwyćcie je mocno i nie puszczajcie! Czerpcie z nich siłę i mądrość!

 

Na szczęście mają się dobrze.

Oby tak było. Życzę tego wszystkim!

 

Po tej krótkiej refleksji, uważam, że ten tekst jest o utracie tego co dla nas ważne. Smoki są metaforą rzeczy ważnych dla nas samych, które, niesłusznie, odrzuciliśmy. Pozytywny wydźwięk finału zachęca czytelnika by powrócił do tych skarbów, schowanych głęboko na strychu, by się ich dłużej nie wstydzić, a wręcz przeciwnie – by czerpać z nich moc.

 

Wspaniałe drabble! 

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Jest 2050, sztuczna inteligencja osiągnąwszy status Super Inteligencji zainteresowała sobą organizacje społeczne,

Jest 2050, sztuczna inteligencja osiągnąwszy status Super Inteligencji zainteresowała sobą organizacje społeczne,

 

Mogąc wreszcie decydować o swoim własnym losie,

Mogąc wreszcie decydować o swoim własnym losie,

 

czy ja będę mieć w planie żyć w waszym życiem

czy ja będę mieć w planie żyć w waszym życiem

 

 

A to lepsze! Może i nie odkrywcze, ale jednak zmuszające czytelnika do refleksji.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Co tak siedzisz i się lenisz, rusz dupę i rusz się.

Wolałbym: Co tak siedzisz i się lenisz, rusz dupę i zacznij działać. Powtórzenie “rusz” nie brzmi tutaj dobrze, dodatkowo pozbędziesz się zaimkozy.

 

Według mnie czegoś tutaj zabrakło. Nie rozbawiło, nie przestraszyło. Z finału wydziera jakaś desperacja, ale mam wrażenie, że bardziej jej doświadczył Autor, niż ja – czytelnik. Takie bezpłciowe. Po tak krótkim tekście, oczekiwałbym więcej.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

dopisz tylko gdzie można odebrać stawianą kolejkę

Zapraszam do Mordoru!

(Nie tego na Mokotowie wink)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

ja od pięciu lat z przerwami. 

To tak jak ja!angel

 

Przyznam, że dobrze “wyważyłeś” tego szorta. Gdy już zaczynałem się nudzić podczas tej barowej sceny, wprowadzasz tego tajemniczego gościa. Gdy, podczas ich rozmowy, zaczyna zalatywać tanim moralizatorstwem, wypalasz z teorią abstynencji z przerwami. A gdy tekst dobiega końca i już zaczyna się myśleć, że to taka wprawka, prawie o niczym, bombardujesz ostatnim akapitem, zdradzając personalia tajemniczego gościa… i robisz z tego bardzo dobrego szorta!

Teraz nic tylko iść się napić!

 

Kolejka dla wszystkich!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Dobre… i na czasie ;)

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Wspaniałe opowiadanie!

 

Kupiłeś mnie już od pierwszego akapitu. Bardzo cenię sobie utwory literackie o silnym zacięciu filozoficznym. W takich tekstach, jak w żadnych innych, autor obnaża samego siebie, pokazuje jak sam postrzega świat, dzieli się z czytelnikiem własnymi spostrzeżeniami i mądrościami. To jasne, że odbiorca nie zgodzi się ze wszystkim!

Uwielbiam Dukaja, jego “Lód” uważam za najważniejszą książkę jaką przeczytałem w życiu, a mimo wszystko nie pod każdą filozofią ujętą w tej powieści się podpisuję. W Twoim opowiadaniu jest podobnie. Jest sporo świetnych przemyśleń i, co najważniejsze, bardzo aktualnych, ale są i treści, które mnie nie przekonują. Ale to nie jest wada! To tak jak dzisiaj czyta się Freuda – niby ojciec psychoanalizy, ale jednak, współcześnie, jego metody badań i terapii budzą coraz więcej wątpliwości, czy wręcz sprzeciwu. Taki rodzaj twórczości narażony jest najbardziej na takie skrajne odbiory. Mój ukłon dla Autora, że nie bał się zmierzyć z takim rodzajem utworu.

Bardzo dobre opowiadanie, które MA COŚ DO POWIEDZENIA! Pragnąłbym aby tworzono jak najwięcej takiej fantastyki. Takie opowiadania udowadniają, że ten gatunek literacki może, z sukcesami, mówić o rzeczach ważnych i nie powinno się go lekceważyć.

 

Opowiadanie zgłaszam do biblioteki i do piórka!!!

 

Pozdrawiam!!!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

…ale mam nadzieję, że nie doznałeś trwałej kontuzji?

Jeszcze czuję. Przydałby mi się masażyk…laugh

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Opowiadanie trzyma poziom pierwszej części. Myślę, że wprowadzenie postaci doktora dobrze zrobiło historii – zarówno fabularnie, jak i stylistycznie. Bo kolejna część tylko z perspektywy ośmiornicy, chyba by mnie zniechęciła. Podobnie miałem z Kwiatami dla Algernona – po początkowych zachwytach, męczyłem się, by dobrnąć do końca.

Kolejny dobry szort!

 

Pozdrawiam!

 

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Stylem skojarzyło mi się z Kwiatami dla Algernona. 

Dobry, interesujący szort. Do poczytania!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Dobre!

Finał robi robotę! Nie spodziewałem się tego.

Sprawnie napisane – krótko, ale jakże treściwie. Bardzo mi się podobało. 

Zgłaszam do biblioteki! 

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Raczej starałem się podkreślić charakter i myśli bohatera, jego “wnętrze”.

Tak rozumiem. Ale ja właśnie oczekiwałem czegoś innego. Chciałbym literackich fajerwerków w opisie zmierzchu. Nadania mu postaci, ale bez zagłębiania się w osobowość. 

Ale to tylko moje, subiektywne odczucia i pragnienia ;)

 

To, oczywiście, jest DOBRY szort. Ale czegoś zabrakło, by stał się ZNAKOMITY.

Ale skoro:

W sumie jest to tekst incydentalny, bo musiałem sprawdzić, jak działa komputer, a zwłaszcza Word.

To tylko czekać na tekst, który powstanie nie tylko po to by sprawdzić działanie komputera :)

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Mężczyzna chwycił ramiona matki stanowczo, postawił ją na nogi.

Zmieniłbym szyk: Mężczyzna stanowczo chwycił ramiona matki, postawił ją na nogi.

 

Stali pofabrycznej hali, robociki-towarzysze tłoczyły się za ludźmi.

Chyba: Stali w

 

Winiarka to sieć, kochani, wasze robociki to tak jej rodzeństwo.

Winiarka to sieć, kochani, wasze robociki to tak jakby jej rodzeństwo.

 

Udało mu się odchylić je na tyle, mogli się przecisnąć.

Udało mu się odchylić je na tyle, by mogli się przecisnąć.

 

Co do fabuły to już wiem, Psychofishu, że na pewno nie jesteś antyszczepionkowcem. W dość gorzki sposób dajesz do zrozumienia, że szczepionka może ocalić życie… i człowieczeństwo ;)

Dobry tekst. Przeczytałem z przyjemnością. Może i były fragmenty, w których trochę nachalnie objaśniasz świat przedstawiony, ale trzeba przyznać, że w tych 30k znakach upchnąłeś dużo. Bardzo dużo.

Muszę dodać, że ładnie zamknąłeś to opowiadanie. Zakończenie sporo wyjaśnia, a zarazem wali po jajachlaughyes

 

To jest Psychofish jakiego chcę czytać!

 

Pozdrawiam!

 

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Ciągle nieumarty,

Literówka.

 

Władcę Zmroku zawsze nurtowała go tylko jedna myśl

Władcę Zmroku zawsze nurtowała go tylko jedna myśl

 

Dla mnie za mało oniryczne. Całe opowiadanie kręci się wokół personifikacji zmroku, więc oczekiwałbym bardziej lirycznego tekstu. 

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

O! Jest kontynuacja!

Coś czuję, że starcie pomiędzy Dżinną, a Dżinnem jest nieuniknione… ;)

 

Pozostaje tylko czekać na ciąg dalszy :)

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Nie dostrzegłam fantastyki.

regulatorzy, gdyby wziąć poprawkę na to, że podobno orgazm u kobiet to mit, no to opowiadanie, aż krzyczy od fantastyki… ;)

 

bo nie czytałeś wszystkich

Fascynator, wiem, wiem i ubolewam bardzo, ale z tymi nowymi, raczej, jestem na bieżąco. 

 

 

Pozdrawiam!

 

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Od relacji lasek można dostać cukrzycy;)

Po lekturze przeczytałem komentarz Ambush. No trudno się z nim nie zgodzić, choć mam wrażenie, że to tylko jedna z twarzy tego opowiadania. Pod tym cukrem, jest sporo soli. Wraz z kolejnymi akapitami, coraz mniej jest słodyczy, a coraz wyraźniej czuć gorycz.

Nie czytałem “50 twarzy…”, nie widziałem filmu, ale myślę, że tekst obrazuje podobną problematykę – trudnej relacji dwóch osób, budowanej w głównej mierze na kontaktach seksualnych. Myślę, że udało się to tutaj przedstawić w interesujący sposób. Nie przeszkadzały mi momenty naiwnej romantyczności, ani fragmenty bardziej poważne – konfliktów między bohaterkami. Myślę, że ta skrajność nawet nadała wiarygodności ich relacji. Bo czy w życiu nie bywa tak, że gdy rano wychodzisz do roboty, to żonka daje ci buziaka, a wieczorem, nie wiadomo czemu, zaczynają się ciche dni? ;)

 

Pozdrawiam!

 

Edit:

Fascynator – do tej pory miałem Cię za mistrza enigmatycznych komentarzy, na góra dwa zdania, a tu proszę! To jest Twój najdłuższy komentarz jaki widziałem, odkąd powróciłem na portal! Chyba jednak ten tekst wykrzesał z Ciebie więcej niż myślisz…! ;)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Dobre!

 

Klimat opowiadania czuć już po pierwszych zdaniach. Napisane bardzo sprawnie – płynie się przez tekst, popadając w ten koszmar razem z bohaterem.

Finał zaskakujący. Takie, dość brutalne, ściągnięcie czytelnika na ziemię. Ale mi się ten zabieg podobał. 

Przeczytałem z przyjemnością.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Większość osób siedzących ławach pochodziła zza, ale co jakiś czas dało się zobaczyć szaroskórego, rdzennego mieszkańca Kallach.

Istota bardzo przypominająca Zjawę biegła przez trawiasty, którego suche połacie oddzielały Arak od wulkanu.

W tych zdaniach czegoś zabrakło.

Było tam też parę literówek i jakiś błędny zapis dialogu. Czytam na telefonie, dlatego nie chciało mi się tego wszystkiego kopiować do komentarza.

 

Co do fabuły, to nawet ciekawy pomysł na demona zemsty. Jest też, niestety, sporo naiwności w tej opowieści. Zwłaszcza ta scena z gubernatorem – jego zachowanie ocierało się wręcz o absurd.

Za to bardzo spodobała mi się legenda o bogu wulkanu. Miało to klimat i taki okrutny, moralny wydźwięk.

 

Ogólnie: do poczytania.

Teraz tylko czekać na opowiadanie, w którym Zjawa załatwi pozostałych trzynastu… ;)

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Spodziewałem się czegoś innego. Jakiejś ciężkiej moralnej puenty. Takiego "ciosu w zęby". A tu jednak żartobliwie. Można się w tym doszukać niejednoznaczności, ale humor i tak przeważa.

Przyjemnie się to czytało.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Jednak wezmę pod uwagę albo usunięcie ich albo zamienienie na coś strawniejszego.

Pamiętaj, że to tylko moje subiektywne odczucia. Skoro ten podwórkowy humor był zamierzony, to go zostaw. Pamiętaj, że nigdy wszystkich nie zadowolisz.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Jeszcze wpiszę kilka słów,

 żeby powstał drabbel znów.

To mnie urzekłoyes Niezły fortel! Nawet Zagłoba by się takiego nie powstydził!

Znów udało Ci się rozbawić Nazgula. A nie łatwa to sztuka!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

A mi się spodobało!

Momentami naprawdę czuć tu klimat Lovecrafta. Popraw wszystkie błędy, bo tekst wart jest przeczytania.

 

Wypowiadał słowa czci i śmierci.

Dla mnie słowa jak najbardziej na miejscu, skoro tekst czerpie z mitologii cthulhu.

 

bruce

 

Bardzo ładna łapanka! Podane błędy i to z omówieniem. No po prostu KLASA!yes

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Nowa Fantastyka