Profil użytkownika


komentarze: 22, w dziale opowiadań: 18, opowiadania: 11

Ostatnie sto komentarzy

Jakubie
Widzę, że jednak wszyscy cieszą się z nagród książkowych i dyplomów. Których im szczerze, bez ironii, gratuluję.
Nie pozostaje mi więc nic innego, jak odszczekać, po części, to co napisałem.
Więc odszczekuję: HAU! HAU! HAU!
A mówiła matula, co by innych po sobie nie osądzać.
Pozdrawiam

Jakubie
Czy powinienem swoją poprzednią wypowiedź rozbić na dialogi?
Bo wychodzi na to, że w ogóle mnie nie zrozumiałeś.
Chyba, że na siłę próbujesz mnie wcisnąć w rolę sfrustrowanego grafomana?
Ale to byłby już cios poniżej pasa i kogo, jak kogo, ale Ciebie bym o to nie podejrzewał.
Zaznaczyłem przecież wyraźnie i to kilka razy, że nie w mojej kompetencji i prawie jest ocenianie werdyktów redakcji. Trzeba naprawdę dużo przewortności by wyciągnąć z mojej wypowiedzi, jakieś osobiste żale i pretensje dotyczące oceny zamieszczonych tu przeze mnie opowiadań. I zasugerowaniu, wszem i wobec, że oto mamy do czynienia z kolejnym sfrustrowanym autorem krzyczącym: „O Boże! Jestem taki genialny! Czemu oni tego nie widzą?!".
Po co więc te ironiczne uwagi o promowaniu, rzucaniu na kolana i potencjalnych wydawcach?

Podobnie zrobiłeś z moją częścią komentarza dotyczącą nagród. Wszak chodziło mi tylko o to, że dużo cenniejszą nagrodą dla wyróżnionych byłby wasz, choćby twój, rzetelniejszy komentarz ich opowiadań i ewentualne sugestie, co do dalszej pracy, niż dyplomy, książki, kwiaty i wstążki.
Skąd, więc ten samochód? Co ma auto do wiatraka?

I na koniec sprawa chyba najważniejsza.
Z jednej strony piszesz, że traktujecie sprawę poważnie a zaraz potem, że to jednak zabawa.
Czy nie widzisz tu sprzeczności? Bo ja tak. Rozumiem dystans, swobodne podejście itd. itp. To jest potrzebne. Nawet konieczne. Ale poważna zabawa?! Kto tu powinien zejść na ziemię?
Sam jesteś autorem i dobrze wiesz, jakie emocje się z tym wiążą. A chcesz wmówić innym, w dodatku mniej doświadczonym, że jest inaczej.

Sugestii, że jak nie umiesz się bawić to idź do pana red. Parowskiego a najlepiej zabieraj zabawki, bo to piaskownica nie dla ciebie, nie będę komentował. Wierzę, że po prostu zirytowały cię moje zarzuty i tyle. Rozumiem. No, przynajmniej staram się zrozumieć.

A tak ogólnie to myślę sobie, że ten portal, bez względu na to, jakie były jego pierwotne założenia, trochę przerósł wasze możliwości. Przede wszystkim techniczne. Po prostu nie ma, komu robić. Stąd pomysły na jakieś kapituły czytelników, nieprzemyślane konkursy w konkursach itp. Jednym słowem: chaosik. Tłumaczenie się, że projekt świeży, strona młoda i że czas pokaże, uważam za niepoważne. Podobnie, jak tendencję do przerzucania spraw i problemów należących przede wszystkim do redakcji na użytkowników.
Pozdrawiam.     

Z góry przepraszam za przydługawą wypowiedź. Wiem, że forma komentarza tutaj taka być nie powinna. Jednak kierują mną dobre intencje a przede wszystkim chęć bycia zrozumianym do końca bez miejsca na mogące wypaczyć moją wypowiedź niedomówienia. Obiecuję, że to pierwszy i ostatni raz. 
Z zasady nigdy nie oceniam decyzji redaktorów, wydawców itd. itp. Odgrywanie roli sfrustrowanego grafomana bywa oczyszczające, pozwala się wyładować, ale tylko na chwilę. W efekcie rośnie frustracja a z nią, najczęściej proporcjonalnie, ilość grafomanii przypadająca na kartkę formatu A4. Zakładając nawet, że odrzuci się własne emocje, uważam, że do takich ocen nikt z nas: skrobaczy-petentów, nie posiada ani specjalnych kompetencji ani szczególnego prawa. Musimy pamiętać, że to w końcu ich (panów red.) klocki, ich piaskownica i ich odpowiedzialność nie tyle wobec czytelników (to było dawno i nieprawda), co wobec tego, który na tę piaskownicę wykłada pieniądze (o ile są to pieniądze prywatne).
Siła i urok takich pism, jak „Fantastyka" polega przede wszystkim na tym, że są po prostu czytane. Czytane przez kogoś więcej niż tylko tych, którzy je tworzą. W kraju, w którym nie czyta w ogóle 60% społeczeństwa zakrawa to na cud. Inne pisma zajmujące się literaturą, choćby i tą najambitniejszą, to w rzeczywistości towarzystwa wzajemnej adoracji sponsorowane z kieszeni podatnika. Poza tym fantastyka, jako gatunek daje właściwie nieograniczone możliwości, stwarza poczucie prawdziwej twórczej wolności i nie krępuje samej siebie różnego rodzaju podejrzanej proweniencji „-izmami". W efekcie potrafi ona dziś opowiedzieć o świecie i nas samych dużo więcej i ciekawiej niż literatura z gatunków „prawda czasu prawda ekranu". Wiedzieli i wiedzą o tym dobrze pisarze z tzw: „głównego nurtu", chociaż, większość z nich, do upadłego zapierać się będzie, że nie mają z nią nic wspólnego i że ich pisanie to kolejne „-izmy", ale, Broń Boże!, nie fantastyka.
Oczywiście istnieje bolesna sprzeczność pomiędzy jej możliwościami a tym, co się pisze, tym, co się wydaje i wreszcie tym, co się czyta (sprzedaje). Ale jest to problem systemowo nierozwiązywalny przynajmniej na tym jedynym ze znanych nam światów. Jednak tu właśnie, być może naiwnie, widzę rolę panów redaktorów i inicjatyw takich, jak ten portal. Zwłaszcza, że firmuje go „Fantastyka", czyli cholernie długa i dobra tradycja, rzetelność i marka - (znowu jestem naiwny?). Dlatego zdziwiło mnie to, w jaki sposób potraktowała redakcja wyróżnionych. Rozumiem, że tylko brązowe pióra. Chociaż uważam, że najmniej dwa z wyróżnionych opowiadań, biją na głowę niektóre z tych nagrodzonych poprzednio srebrnymi. Jednak jak już wspominałem: nie moje klocki, nie moje kompetencje i wara mi od tego.
Ale dyplomy?! Nagrody książkowe?! Panowie! Ściemniacie! I to mocno pod włos. Może prześlecie jeszcze wiązankę goździków i darmowy talon na przydział ryzy papieru?! Nie oszukujmy się, my wszyscy, jak tu nasze „wyskroby" zamieszczamy to nie po to, żeby nam dyplomy (niby za co?) jak w szkole wręczano. Nie po to, co by nas zakrawającym na kpinę „wysokim poziomem" i „wybrednością" zbyć. Jasne, że wszystkich nas poważnie, czyli rzetelnie i uczciwie potraktować nie możecie. Za dużo tego. Za mało was. Poza tym dodatek za pracę niebezpieczną dla zdrowia psychicznego musielibyście dostawać a to mogłoby wydawnictwo do bankructwa doprowadzić. Ale skoro już kogoś wyróżniliście to niech to coś znaczy. Pióro brązowe - dobrze rokuje? Ok. Zmień autorze to, podrasuj tamto, tego tematu spróbuj. - Analizy chwila. Zdań kilka. Nie przypuszczam a wiem, że nawet dla tak zapracowanych redaktorów jak Wy to niewielki wysiłek. Natomiast dla tych z brązowymi piórkami za uchem rzecz bardzo cenna. Zresztą nie tylko dla nich o ile takie krótkie analizy i uwagi byłby zamieszczane bezpośrednio pod wyróżnionymi opowiadaniami. Panowie! My tu nasze „wyskroby" zamieszczamy po to, co by, chociaż hipotetycznie, móc się druknąć na waszych łamach. Być może a nawet z pewnością w przypadku większości z nas nigdy to nie nastąpi. Ale to już nasz problem i nasze klocki. Skoro jednak otworzyliście ten portal, jeśli kusicie nas hasłami w stylu „Zostań naszym autorem!" to zróbcie coś żeby nas choćby utwierdzić w przekonaniu, że nie jest to tylko złoto lub raczej srebro dla naiwnych. W przeciwnym razie niektórym z nas może przyjść do głowy, że całe to szlachetne zamieszanie zostało wymyślone w zupełnie innych celach. Ja w to nie wierzę. Taki marketing ma krótkie nóżki. A przecież „Fantastyka" to długa tradycja. Szkoda by było.
Pozdrawiam.          

 

Bolek Jarząbek pewnie by się sprawdził, gdyby nie był tak kiepsko zrobiony i gdyby był czymś więcej niż tylko infantylną zgrywą. Pamiętaj, że siła serialu „South Park" czy, chociaż w dużo mniejszym stopniu, „Włatcy Móch" polegała przede wszystkim na próbie przewartościowania wartości, czyli wykazywaniu bezwartościowości tego, co uznane za wartości. Oczywiście te seriale robią to w sposób właściwy dla kultury masowej a tym samym daleki od sposobu filozofii, czy sztuki. I dobrze! Chociaż z osiągnięć jednej i drugiej, mniej lub bardziej świadomie, czerpią nieustannie.
Idzie mi o to, że te pozornie głupawe historyjki niosą w sobie pewien inspirujący i oczyszczający ładunek emocji, który pozwala nam spojrzeć na rzeczywistość w sposób inny niż ten, do którego przywykliśmy lub raczej, do którego nas przyzwyczajono.
Myślę, że twój Bolek Jarząbek ma taki potencjał. Ale w żadnym opowiadaniu go nie wykorzystałeś.
Pozdrawiam.

 

Dowciapne z pewnością. Zagęszczać można na pewno. Ale i pociągnąć również. Dałbyś szansę Janeczkowi, co by nie był taki w stereotypie. A i Marlę można ciekawie przekręcić. Nie trzeba prowadzić bohatera przez stron trzysta, żeby zrobić z niego człowieka a nie tylko powielać zgrane klisze. Czasem starczy stron kilkanaście i nawet w tak lekkiej historyjce można opowiedzieć coś naprawdę istotnego. Spróbuj. Z pewnością ci nie zaszkodzi.
Pozdrawiam.

Nieżle napisane. Jak to się mówi: ze swadą. Troszku do czyszczenia czyli "im mniej tym więcej"  Co do pomysłu to widziałem gdzieś podobny serial. Ale twój "pierwszy odcinek" lepszy. Czekam na kolejny w którym, mam nadzieję, wrzucisz bohaterów w odmęty krajowego absudru by ta Warszawa nie była tylko scenografią.
Polacy przywódcami światowego spisku? Kosmici na Wiejskiej? Gwiezdne Wrota pod Pałacem Klutury?
Pozdrawiam 

Jasne! Nuda zabija!
A co odczytu-jak to nazwałeś- to akurat w przypadku tego opowiadania odczyt jest jednoznaczny i właściwie nie ma się o co spierać. Rzecz jest o miłości i tyle. Ba! Jestem w stanie zarzyzykować tezę (lub raczej tezkę) że gdyby autorka/autor napisał opowiadanko, świadomie i celowo, z punktu widzenia owego  nieszczęsnego "pamiętniczka pensjonarki" mogłaby powstać rzecz całkiem ciekawa. Na pewno oryginalna. Pozdrawiam. 

AdamKB.
Właśnie! Przemycić. Ale tu nieczego się nie przemyca. Chyba, że kawę. Na ławę.
Pamiętniczek pensjonarki z założenia nieczego przemycać nie może. I w tym sensie użyłem tego porównania.

 

Kiedy zdarza mi się czytać, tego rodzaju opowiadania, czy powieści, a od kilku już lat - przyznaję - staram się ich unikać, zawsze odnoszę wrażenie, że mam do czynienia z komputerową grą a nie z literaturą. Świat przedstawiony, owszem, ładny, kolorowy, ba! efektowny nawet, ale też cienki jak piksele, z których jest skonstruowany. Zda się palucha wetkniesz i na wylot przebijesz. Bohaterowie to nie istoty żywe, ale figurki, cyfrowe wydmuszki. Nie kieruje nimi, jakiś wewnętrzny imperatyw, ale (co widać słychać i czuć) sam autor za pomocą myszki i klawiatury przesuwa ich po płaskiej planszy miejsc i zdarzeń.
Z drugiej strony każda, nawet najdurniejsza, gra komputerowa posiada tę podstawową cechę, że pozwala nam na bezpośrednią interakcję ze światem przedstawionym. Co czyni ją mniej lub bardziej atrakcyjną. W literaturze, nawet tej najlepszej, takiej możliwości nie mamy. Przepraszam, za tę, (jak mawia klasyk) „oczywistą oczywistość" wywodu, ale w przypadku tego opowiadania i w ogóle tego typu literatury (ja nazywam ją „literaturą na PC-ta) ów brak interakcji powoduje, że staje się ona po prostu nudna. Ilość zawartych w niej szczegółów: imion, nazw własnych itd. - charakterystycznych dla opisywanego świata i zrozumiałych tylko i wyłącznie w jego granicach - byłaby atrakcyjna, ba konieczna nawet, gdyby nie jej „pikselowatość" właśnie. Nie wnosi niczego poza zamieszaniem. Męczy.

Cóż, widać tu jednak - tu zgadzam się red. Jakubem - dużo solidnej pracy. Dobrze, że są na tym portalu tacy, którzy swoje opowiadania zamieszczają a nie wrzucają. Oby takich, jak najwięcej.

Pozdrawiam.        

MarcinRobert!
Może mam, jaką zaćmę, albo po prostu małobystry jestem, ale tak to napisałeś, że wychodzę na "anonima".????
Mam nadzieję, że nie o mnie chodziło bo wystawiam oceny zawsze! razem z komntarzem.
Co do nepotyzmu itp. to się zgadzam, że niestety zjawisko to tutaj dość powszechne. Zresztą nie tylko tutaj.
Pozdrawiam

Życiowe! He, he!
Niezły pomysł na interes.  
Dorzucić  bussines- plan i dotacje z UE gwarantowane.
Pozdrawiam

 

Cóż, technicznie, to jedno z lepszych opowiadań, jakie tu czytałem. A czytam tu ostatnio całkiem sporo. Dzięki grypie. Na tym portalu to górna półka. Niewątpliwie. Tylko szkoda, że takie pióro marnuje się w pseudofilozoficznych wynurzeniach. Zapada się na intelektualnych mieliznach.
„Głębokie" sentencje w rodzaju:
„Milczeli, bo milczenie jest najcenniejszym darem, jaki jedna osoba może ofiarować drugiej."

albo

„....Generacja Nic - wszyscy krzyczą, ale w tej subkulturalnej Wieży Babel nie znajdziemy dwóch identycznych głosów"

są na poziomie, przepraszam, czytelniczek „Twojego Stylu" lub innych, tego rodzaju, filozoficznych periodyków. Pretensjonalna taniocha w stylu Paulo Coelho. Literatura dla zamożnych, domowych gospodyń, które w ten sposób dowartościowują się między zakupami a wizytą u fryzjera.
Misiael!
Masz dryg! Szlachetną poetycką frazę (tylko pozazdrościć!) Daj sobie spokój z tą myślową hochsztaplerką. Ja wiem, że ona jest taka, kurde, olśniewająca, prosta i przyjemna. I że ta przyjemność przyjemnie się sprzedaje. Ale nie sądzę, żeby właśnie o to ci chodziło. Przecież nie, dlatego poruszasz takie a nie inne tematy. Myślę, że wiesz: to, co pisze Paulo Coelho to tylko rzadkie popłuczyny po Hermanie Hesse. Więc, jeśli już musisz, choć ja uważam, że nie, to idź za oryginałem a nie tanią podróbką. A dla równowagi poczytaj Emila Ciorana i wstrzyknij sobie dawkę Louisa Ferdinanda Celine. Ha, może trochę się zagalopowałem! Tak na serio to uważam a dotyczy to twoich wszystkich opowiadań, jakie zamieściłeś na tym portalu, że twoje pisanie jest najlepsze wtedy, gdy opowiadasz konkretną historię. Po prostu. Bez nadętych sentencji i pretensjonalnego wynurzeń o „obrotach sfer niebieskich". „Filozofię", na miarę swoich możliwości, czytelnik ułoży sobie sam. Daj mu tę satysfakcję.
Pozdrawiam

baazyl
Co do jaj: to o opowiadanie  prosiłem szczerze, z czystej ciekawości, bez jaj.
Co do protagonisty: to chyba przyganiał kocioł garnkowi, co?
Więc skończmy ten wątek bo nas na mieliznę zaprowadzi.
Pozdrawiam

No, właśnie! Na szbyko! Czyli źle!
Cieszę mnie, że się zgadzamy.
Pozdrawiam

P.S.
Może prześlij coś dłuższego prywatnie? Z miłą chęcią przeczytam. Gwarantuję poszanowanie praw autorskich itd.

Cholera! Edytor znowu namieszał! Muszę wrzucić jeszcze raz!

makak!
Opowiadanko takie sobie. Ale „zaczyn" niewątpliwie jest.

baazyl !
Jeśli już kogoś poprawiasz i to na konkretnym przykładzie powinieneś chyba bardziej przemyśleć proponowane zmiany. Oczywiście błędów stylistycznych w tym opowiadanku jest sporo i dużo bardziej rażących niż przykład, który wyłuskałeś. Ale twoja propozycja poprawki jest, moim zdaniem, równie nietrafiona, co oryginał.
Piszesz:
„Dochodzący smród z kamiennej posadzki walił w nozdrza tak mocno aż przyspieszył kroku, mrużąc z niesmakiem oczy..."
Już ten imiesłów przymiotnikowy na początku zdania jest absolutnie nie na miejscu.
Powinno być: „Smród dochodzący z kamiennej posadzki ....." 

Dalej, tu sprawa jest dyskusyjna, ale moim zdaniem, aby zachować logikę zdania, należy wrzucić spójnik, „że" czyli „.... że, aż przyspieszył kroku". Oczywiście brzmi to koślawo, bo cała forma zdania, które proponujesz jest koślawa. Niestety.
Biorąc pod uwagę kontekst tego zdania i dynamikę sytuacji (opierając się na słowach autora) powinno to, w mojej opinii, brzmieć tak:
„Smród z kamiennej posadzki walił w nozdrza. Zmrużył z niesmakiem oczy. Przyspieszył kroku."
Rzecz jasna powstaje pytanie, czy można „z niesmakiem zmrużyć oczy"?  I czy w ogóle ten „niesmak" jest nam tutaj potrzebny?
Według mnie niczego on nie wnosi. Fakt, że „walił" załatwia całą sprawę i oddaje intencje autora.  
Koniec końców, opierając się, co podkreślam, na słowach autora należałoby napisać chyba tak:
„Smród z kamiennej posadzki walił w nozdrza. Zmrużył oczy. Przyspieszył."

Cóż, mogę się, rzecz jasna, mylić. Ale moja intencja jest taka, że dopóki nie jesteśmy czegoś pewni, to nie mieszajmy innym w głowach wyrażając tak kategoryczne a nieprzemyślane opinie i sugestie.

bazzyl ! Mam nadzieję, że się nie obraziłeś. Twoje niektóre miniatury są całkiem, całkiem. Chociaż uważam, że powinieneś przysiąść nad czymś, co będzie miało środek i koniec a nie tylko atrakcyjny początek. Możesz mi wierzyć, ja z pewnością przeczytam!
Pozdrawiam

 

makak!

Opowiadanko takie sobie. Ale „zaczyn” niewštpliwie jest.

baazyl !

Jeœli już kogoœ poprawiasz i to na konkretnym przykładzie powinieneœ chyba bardziej przemyœleć proponowane zmiany. Oczywiœcie błędów stylistycznych w tym opowiadanku jest sporo i dużo bardziej rażšcych niż przykład, który wyłuskałeœ. Ale twoja propozycja poprawki jest, moim zdaniem, równie nietrafiona, co oryginał.

Piszesz:

„Dochodzšcy smród z kamiennej posadzki walił w nozdrza tak mocno aż przyspieszył kroku, mrużšc z niesmakiem oczy...”

Już ten imiesłów przymiotnikowy na poczštku zdania jest tu absolutnie nie na miejscu.

Powinno być: „Smród dochodzšcy z kamiennej posadzki …..”

Dalej, tu sprawa jest dyskusyjna, ale moim zdaniem, aby zachować logikę zdania, należy wrzucić spójnik, „że” czyli „…. że, aż przyspieszył kroku”. Oczywiœcie brzmi to koœlawo, bo cała forma zdania, które proponujesz jest koœlawa. Niestety.

Bioršc pod uwagę kontekst tego zdania i dynamikę sytuacji (opierajšc się na słowach autora)

powinno to, w mojej opinii, brzmieć tak:

„Smród z kamiennej posadzki walił w nozdrza. Zmrużył z niesmakiem oczy. Przyspieszył kroku.”

Rzecz jasna powstaje pytanie, czy można „z niesmakiem zmrużyć oczy”? I czy w ogóle ten „niesmak” jest nam tutaj potrzebny?

Według mnie niczego on nie wnosi. Fakt, że „walił” załatwia całš sprawę i oddaje intencje autora.

Koniec końców, opierajšc się, co podkreœlam, na słowach autora należałoby napisać chyba tak:

„Smród z kamiennej posadzki walił w nozdrza. Zmrużył oczy. Przyspieszył.”

Cóż, mogę się, rzecz jasna, mylić. Ale moja intencja jest taka, że dopóki nie jesteœmy czegoœ pewni, to nie mieszajmy innym w głowach wyrażajšc tak kategoryczne a nieprzemyœlane opinie i sugestie.

bazzyl ! Mam nadzieję, że się nie obraziłeœ. Twoje niektóre miniatury sš całkiem, całkiem.

Chociaż uważam, że powinieneœ przysišœć nad czymœ, co będzie miało œrodek i koniec a nie tylko atrakcyjny poczštek. Możesz mi wierzyć, ja z pewnoœciš przeczytam!

Pozdrawiam

 

Przyzwoita robota. Pachnie Komudą, ale to nie zarzut. Troszku rzeczy do skrócenia-uwaga Jakuba, co dialogów słuszna. Część do poprawienia-błędy stylistyczne-po prostu gubisz się, chwilami, w szyku zdania, co, rzecz jasna, wynika ze stylizacji. Co do fabuły, to: pierwsza część wciągająca - rzetelnie tworzysz klimat, napięcie, część druga zbyt przewidywalna a szkoda, bo motyw oniryczny w połączeniu z problemem „winy i kary" daje ci dużo możliwości, które odpowiednio wykorzystane mogłyby dodatkowo pogłębić rys psychologiczny bohaterów i uczynić ich mniej statycznymi. Być może błędnie oceniam twoje intencje, chociaż wstęp przed pierwszą częścią sugeruje, że mogę mieć rację.
Ogólnie: jak na „estern" do poczytania bardzo solidnie, jak na coś więcej to trochę za mało.
Pozdrawiam.     

Dziękuję za komentarz. Druga część skończona, ale wisi, bo we dwóch jest wersjach - w jednej fantastyki mniej w drugiej więcej. Muszą się jeszcze chwilkę odleżeć. W głowie. Która podobno od przybytku nie boli. A jednak.

Dziękuję za uwagi.

 

Oczywiście siebie samego w myśl Prawa Pracy dyrektor teatru zwolnić się nie może.

Ale pomyśl jak by to, co proponujesz zabrzmiało w zdaniu:

 

„Dręczony wyrzutami sumienia dyrektor teatru najpierw odchodzi z pracy a potem popada w alkoholizm.”

 

a teraz oryginał

 

„Dręczony wyrzutami sumienia dyrektor teatru najpierw zwalnia sam siebie a potem popada w alkoholizm.”

 

Rzecz jasna „twoja wersja” jest poprawna, logiczna, ale nie oddaje absurdu sytuacji oraz niedorzeczności w sposobie myślenia głównego bohatera.

 

Co do ,,balon wysunął się z krocza i wpełzł do żołądka'' to, uwierz, jest to możliwe! Niestety!

Oczywiście, jeśli balon przeczytamy, jako opuchliznę, subiektywne odczucie bohatera.

Wydaje mi się, że w tekście jest to jasno wyrażone. Jeśli nie to wypada mi się zastanowić nad poprawką.

 

Pozdrawiam

 

Nowa Fantastyka