- Opowiadanie: meldran - Diabeł (Przypadki Pana K.Epizod 2)

Diabeł (Przypadki Pana K.Epizod 2)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Diabeł (Przypadki Pana K.Epizod 2)

 

Pan K. został dyrektorem programowym Synapsa TV, największej i najbogatszej telewizji w kraju. Decydował o tym, co będzie, wpływał na to, co jest, i podpisywał to, co ma powstać. Dla wielu był medialnym bogiem, ale trochę mu to nie grało, bo od czasu nominacji odwiedzał go diabeł i zadawał kłopotliwe pytania.

 

I tak w środę rano zapukał do drzwi Pana K., który siedział na łóżku ze spodniami podciągniętymi do kolan, wpatrując się w szare niebo za oknem. Na dźwięk pukania spodnie podciągnął, stanął na nogi, do drzwi podszedł, przez wizjer zapuścił żurawia i zobaczył diabła. Otworzył czym prędzej, nieco zawstydzony swoim rozprężeniem, zaprosił gościa do salonu, na fotelu posadził, do kuchni pobiegł kawę przyrządzić, po czym wrócił z filiżanką parującą, przy biurku usiadł i zapytał:

– O czym chciałby pan dzisiaj rozmawiać, panie szanowny?

 

Diabeł sprawiał nerwowe wrażenie, na krześle się wiercił, włosy czochrał, i róg mu jeden podrygiwał raz po raz. Łypnął naraz okiem czarnym na Pana. K, za głowę się złapał i rzekł w te słowa:

– Dlaczego prawda nie jest prawdą, zło złem, Polska Polską, a człowiek człowiekiem, do czarta ciężkiego?!

Pan K. zrozumiał, ze gość nie przyszedł tylko na kawę, ale na poważną konwersację się zanosi, więc wyciągnął z szuflady papierosa na czarną chwilę trzymanego, zapalił, zaciągnął się dymem, dym wypuścił, czoło zmarszczył i powiada:

– Chciałbym bardzo tak prostego świata, ale ludzie głupi, a jak ludzie głupi to ja, mimo żem mądry, dla ludzi głupi być muszę. Bo jak ja mądry dla nich będę, to ludzie głupi nie zrozumieją. – Tak to wszystko działa, rozumie pan, panie szanowny?

 

Gość westchnął, fuknął, prychnął i mówi:

– A może to ty jesteś głupi i ludzi zarażasz głupotą, i coraz głupsi się stają, bo ty głupi jesteś? – Tu splunął diabeł na dywan z odrazą i para mu z uszu buchnęła.

 

Pan K. zaśmiał się ponuro gdy usłyszał te słowa, i odrzekł:

– Szanuję pana za dotychczasowe osiągnięcia, na swój sposób jest pan moim idolem, jednakże zaprawdę powiadam: ludzie coraz głupsi są bez mojego udziału, miałcy, jałowi, ograniczeni i puści. Żenada, dno i beznadzieja. Jakże ja mądry mam z głupimi rozmawiać, jakże mam nimi kierować, nie stosując mechanizmów do głupoty przemawiających, z głupotą za pan brat idących? Ja mądry oni głupi, oni głupi ja mądry. Koniec i kropka, i basta.

Spojrzał wyczekująco Pan K. na diabła, i zęby zacisnął gotowy do obrony swych racji, a ten tymczasem prycha, bucha i rzecze:

 

– Racja to niby twoja, ale za bardzo etycznie gagatku sobie poczynasz, wartości budujesz, mówisz oni głupi, myślisz oni źli; mówisz ja mądry, myślisz ja dobry, mieszasz porządek aksjologiczny z porządkiem epistemicznym, a takiego poplątania, wrażego postmodernistycznego pomieszania nawet piekło, które reprezentuję, nie akceptuje. Znamy niby trochę takich przypadków, anomalii, rozrywki nam dostarczają i nudę odganiają. Dostojewski tak szumiał ostatnio, ale rozdrażnił nas z Raskolnikowem – na twarzy diabła odmalowała się zaduma.– Hmm, niby żałuje, zrzuca wszystko na młodzieńczą brawurę, spoważniał, ale co z tego, skoro ma obecnie spore problemy z pisaniem – z ust czarta chichot się wydobył nieprzyjemny, i mówi dalej – pomyśl człowieku puchu marny, ilu przed tobą grało chojraka. Na przykład Sokrates… Na marginesie ci powiem, to była tylko projekcja Platona, ten z kolei był projekcją Arystotelesa , i tylko ten ostatni był realny, a wszystko przez to, że podrzuciłem mu grę planszową w metapoziomy i wkręcił się na amen – tu diabeł znowu zachichotał i kontynuuje – co tam mieliśmy później: paru baranów ze średniowiecza, ci to tak tępi byli, że nie było jak z nimi dyskutować. Potem oświeceniowi, z nimi to była zabawa – diabeł się rozmarzył. – Diderot trzaskał w szachy jak jebany Kasparow – dodał i otrząsnął się gwałtownie – przepraszam za nieistotny wtręt.

 

– Z ważniejszych pamiętam dobrze jeszcze tego, jak mu tam było, Nietzsche, tak, on z kolei był w całości eksperymentem poznawczym kolegi. Taki cherlawy degenerat, kumpel wkręcił mu parę idei dla jaj, a on jak wspaniale je rozwinął – słowa te diabeł wypowiedział z wyraźną satysfakcją.

– Ciekawym przypadkiem był Darwin , ze Spencerem też coś tam było, ale się nie przyjęło – dodał.

 

Natomiast Darwin … – Diabeł zawiesił głos. – Na niego to nawet zakłady przyjmowaliśmy, niektórzy się nieźle obłowili – tu pogłaskał się po brzuchu z błogością. Podobne stawki padały jeszcze przy Freudzie i Einsteinie, chociaż nie było już takiego szału. A od tego czasu posucha. Nie wiadomo kogo dopingować, na kogo stawiać, komu pomagać, a komu rzucać kłody pod nogi. Nie lubimy się wtrącać, ale od dłuższego czasu wszystko u was takie rozmyte, tandetne. A teraz to w ogóle jakaś miazga się dzieje, pomieszanie z poplątaniem. Nikt już u nas nie wie, kto mądry, a kto głupi, kto steruje, a kto sterowany. Pieprzony postmodernizm! – prychnął wściekle. – Ale ty mi wytłumaczysz wszystko, ciebie wybrałem na translatora, zdawaj relacje, pókim dobry !

 

Pan K. zrozumiał, że nie przelewki. No dobrze, już dobrze, postaram się – rzucił pojednawczo, zastanawiając się, czy przypadkiem nie ma do czynienia z szaleńcem.

 

– Europa Chiny, euro, autostrady, służba zdrowia – rozpoczął spokojnie, żeby nie drażnić i nie prowokować. – Myśl buduje obłuda rujnuje. Elektroda moda, nuda maruda. Samochody lachony, absolwenci Sorbony. Trzaska jassowa, słoma biurowa. Unia walutowa, bomba jądrowa. Błyskotki maskotki, a w oknach stokrotki. – I tłumaczy Pan K. wszystko diabłu od początku do końca, opowiada cierpliwie wyważonymi słowami w jakim świecie żyć mu przyszło, a ten słucha, lub udaje że słucha, raz na jakiś czas okiem łypnie, czoło zmarszczy, nosem siorpnie. W pewnym momencie uśmiecha się demonicznie, spoziera spojrzeniem szatańskim, rękę podnosi i głos zabiera:

– Dylu dylu na badylu, srali muchy będzie wiosna. Co wy mi tu pierdolicie towarzyszu K.? Daję wam rok na zebranie konkretnych zero-jedynkowych danych, i oczekuję wyczerpującego raportu. Chcę wiedzieć, co się tu do chuja dzieje, bo jak nie, to wrócę i nie będzie rymci pymci, ani pitu pitu. Powtórzę, żebyście dobrze zrozumieli – czekam na raport rzeczowy, i syntetyczne zeznanie, teatr mam w dupie, teatrem rzygam, bo sam go wymyśliłem i udoskonalałem przez tysiące lat! Wrócę za rok i ma nie być lipy, zrozumiano?!

 

Pan K. pokiwał głową i nerwowo zaciągnął się papierosem.

– Żegnam pana – rzekł diabeł lodowatym głosem, po czym wstał z godnością i poszedł do przedpokoju ubierać buty.

– Do widzenia – rzucił jeszcze złowieszczo, zamykając drzwi wejściowe.

Koniec

Komentarze

Decydował o tym, co będzie, wpływał na to, co jest, i podpisywał to, co ma powstać.

ze spodniami opuszczonymi do kolan, lub ze spodniami podciągniętymi jedynie do kolan

i róg mu jeden podrygiwał raz po raz - znaczy: głową ruszał? Bo sam róg to raczej nie podyguje...

Nie lubimy się wtrącać - ??? po takiej litanii "wtrąceń?

siorpnie - siorbnie (póki co, bo widzę, że w sjo.pl są tacy, co o tym nie wiedzą)

Stylizacja językowa jest w tym tekście niekonsekwentnie stosowana: raz taka, raz inna. To mnie trochę raziło. Przekombinowałeś.

O treści: brakuje mi zakończenia. Caly tekst wydaje mi się jedynie wyliczanką różnych rzeczy, takim trochę popisem, jakie to znasz nazwiska i fakty z historii filozofii i literatury. OK, ale nie widzę by coś z tego wynikało. W sumie opowiadanie wydaje mi się słabe.

Aha, podobał mi się fragment od "europa" do "stokrotki" - zrozumiałem go jako próbę skołowania, a może i w pewnym sensie zahipnotyzowania diabła. Ładne. Coś mi przypomina. Może fragment jakiejś bajki? Chyba tak, ale nie będę próbował jej odnaleźć. Pozdrawiam:)

tintin

"i róg mu jeden podrygiwał raz po raz - znaczy: głową ruszał? Bo sam róg to raczej nie podyguje... " - dlaczego nie?Ludziom mogą podrygiwać uszy, nosy, diabłom mogą podrygiwać rogi? Na ile znamy anatomię diabłów, żeby to wykluczyć? :)

"Nie lubimy się wtrącać - ??? po takiej litanii "wtrąceń? " - to pytanie powinien Pan K. zadać diabłu, nie zadał, może dlatego, że trochę był wystraszony ? :)

"Stylizacja językowa jest w tym tekście niekonsekwentnie stosowana: raz taka, raz inna. To mnie trochę raziło. " - ja tak tego nie odbieram, ale dziękuję za opinię. Do zastanowienia.

"O treści: brakuje mi zakończenia" - zakończeniem jest ultimatum diabła i koniec wizyty. Diabeł wróci za rok i zobaczymy co będzie dalej :)

"Aha, podobał mi się fragment od "europa" do "stokrotki"( ...)" - dzięki. To jest też trochę przedstawienie rzeczywistości zatomizowanej, pędzącej, dostępnej nam w szerokim zakresie, ale bez możliwości głębszego poznania.

pozdrawiam

Fajne. Ciekawa stylizacja. Na koniec byłem zirytowany epizodycznością, bo chętnie czytałbym dalej. Dobre to "przedstawienie rzeczywistości zatomizowanej" ; )

 

Uważam, że zapis dialogów był w kilku miejscach błędny, a może raczej niezręczny, powodujący potknięcie u czytelnika. W każdym razie u mnie. Chodzi mi np. o to:

" Diderot trzaskał w szachy jak jebany Kasparow - dodał i otrząsnął się gwałtownie – przepraszam za nieistotny wtręt."

Normalnie dałoby się kropkę po 'gwałtownie' i 'przepraszam' wielką literą. Albo zrobiłes błąd, albo - co jakoś uważam za bardziej prawdopodobne - zapisałeś wypowiedź w ten sposób ze względu na stylizację, tzn dlatego, że diabeł w typowym miejscu kropki "mówił przecinek".

Sam nie wiem, jak postąpić w takiej sytuacji. Zachować konwencję wypowiedzi wzbudzając u czytelnika krótkotrwały zgrzyt, czy raczej w takich miejscach odpuścić sobie stylizowanie? Myślę, że nie zaszkodzi zostawić opka w spokoju, ale jako potykający się czytelnik postanowiłem Ci tę drobnostkę zasygnalizować.

Pozdrawiam, Wlazio

Wlazio

dzięki za komentarz. Jeden z nielicznych, bo chyba mnie bojkotują za ostatnie awantury przy okazji "Łącza" :). Miło mi, że zakładasz celowość błędnego zapisu dialogu, ale muszę Cię zmartwić - to po prostu błąd z mojej strony. Rozpędziłem się diabelsko w tej narracji, i nie ustrzegłem się pomyłek. Mam jeszcze w szufladzie trzy epizody z serii Pana K. , i po naniesieniu poprawek będę je wrzucał. Jeden już opublikowałem na tym portalu, to "Pierwszy dzień tygodnia". Przyjdzie też pora na kontynuację "Diabła" :).

Pozdrawiam

Przypuszczam, że bojkot sobie wymyśliłeś. Dałeś do zrozumienia, że niemiłe Tobie wszelkie uwagi niezgodne z oczekiwaniami, więc nie pozostaje nic, jak przestać narażać Ciebie na stres.   

Miłych snów, bo późna godzina.

Niniejszym oświadczam, że tekst dodany w dniu mojego dyżuru przeczytałam. Lektura nie była zbyt bolesna, ale i przyjemności nie dostarczyła. Łapanki żadnej nie zrobiłam, bo wiem skądinąd, że Autor uważa ją za „czepianie się pierdół”. Bez pierdół więc będzie. Zauważyłam dwa zdania, nad którymi nie mogę przejść do porządku dziennego. Mam nadzieję, meldranie, że nie zarzucisz mi nieuzasadnionego czepialstwa, ni krotochwil.  

 

Diabeł sprawiał nerwowe wrażenie – Czy rzeczywiście, nerwowe było wrażenie, które sprawiał diabeł, czy raczej sam diabeł sprawiał wrażenie zdenerwowanego? ;-)

Osobiście, czytając opis zachowania diabła, skłaniałabym się ku drugiej możliwości.

 

Żegnam pana – rzekł diabeł lodowatym głosem, po czym wstał z godnością i poszedł do przedpokoju ubierać buty. – Czyżby w przedpokoju Pana K., były gołe buty?! Czy dlatego diabeł tam poszedł, by ich nagość nieskromną, szatkami jakimiś przyoblec? ;-)

Butów się nie ubiera!!! Buty się wkłada, buty się zakłada, buty się wzuwa, buty się wciąga, w buty można się ubrać, można się nawet obuć. Ale nigdy, przenigdy, butów się nie ubiera!!! Nie ubiera się także żadnej części odzieży!!!  

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ależ oczywiście, że można ubrać buty: w szpitalu zakładamy na nie takie niebieskie pokrowce:)

Zabiłeś mnie, tintinie. Dziękuję za wprowadzenie w dobry nastrój. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy

dziękuję za przeczytanie i opinię. Brakuje mi Twojej "łapanki", ale rozumiem, że karę za uogólnienia ponieść muszę.

Jest zbrodnia, powinna być też kara :).

Diabeł sprawiał wrażenie zdenerwowanego. Tak właśnie było.

Nie powinien ubierać butów, racja. Użyłem nieświadomie kolokwializmu z moich stron. Błąd. Poza tym, dodam małą samokrytykę. Tych butów w ogóle zdejmować nie powinien. To trochę bez sensu. Rozumiem płaszcz, parasol , czapę futrzaną w przedpokoju zostawić, ale żeby buty ?

Żałuję, że lektura przyjemności nie dostarczyła. Kojąca jest myśl, że bólu zbyt wielkiego również. Za ten mały gorąco przepraszam.

Pomimo, że fantastyka, to bardzo życiowe. W odróżnieniu od poprzedniego tekstu, wydaje mi się, że zrozumiałem więcej, niż autor napisał i to właśnie bardzo mi się podoba. Lubię aluzje polityczne, a tak to odebrałem.

homar

dziękuję za pozytywną opinię. Pan K. z jednej strony współtworzy, kreuje rzeczywistość, będąc "everymanem" dziennikarstwa, z drugiej natomiast jest konsumentem, odbiorcą informacji, w rzeczywistości, w której nie mają one początku, ani zakończenia. Otrzymujemy teledysk, serię migających obrazków z lapidarnymi podpisami, więc nie mając szansy na ogarnięcie całości wychwytujemy z niej pojedyńcze obrazki tworząc własne odmiany teledysku. Tradycyjne systemy etyczne, czy światopoglądowe, nie sprawdzają się w tym świecie. Dlatego Diabeł poczuł się zagubiony :)

pozdrawiam

 

Przypadki pana K. to myślę, że niezbyt dobry tytuł. Jest już książka Przypadki Robinsona Kruzoe, a ludzie mogą myśleć, że to Przypadki pana Kruzoe. Wiem, że się nie zastosujesz, ale wspominam :)

Nowa Fantastyka