- Opowiadanie: Somniator - Strach przed wodą [ANTYBAJKA 2013]

Strach przed wodą [ANTYBAJKA 2013]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Strach przed wodą [ANTYBAJKA 2013]

Gwałtowne łomotanie do drzwi wyrwało ze snu trzydziestopięcioletniego mężczyznę, który, wyplątawszy się z pościeli, po omacku odnalazł i zapalił świecę.

 

– Kogo niesie? – zawołał, przecierając oczy. Po drugiej stronie na krótką chwilę zapadła cisza, a gdy Hans gotów był powrócić do łóżka, męski głos odpowiedział głośnym szeptem:

 

– To ja, Jakub!

 

– Co za Jakub? Nie znam żadnego Jakuba!

 

– Dorastaliśmy razem. W twoje czternaste urodziny pojechaliśmy do portu i złapali nas na statku…

 

– Ach, ten Jakub! – Mężczyzna otworzył i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, gość wepchnął go do środka, wszedł i zatrzasnął za sobą drzwi. Na gospodarzu zatrzymało się spojrzenie przestraszonych, szarych oczu, długa, skłębiona broda spływała przybyszowi na pierś.

 

– Wodę masz?

 

– W miednicy… – odparł osłupiały Hans, a zdziwił się jeszcze bardziej, gdy Jakub podbiegł do wskazanego przedmiotu i całą zawartość wylał przez prędko otworzone okno.

 

– Teraz możemy rozmawiać bez obaw. Tylko nie za głośno, ścigają mnie.

 

– Kto?

 

– Mieszkańcy morza – odpowiedział gość i rozejrzał się lękliwie. – Wszystko przez tę małą kurewkę…

 

– Jakubie… – Hans chciał podejść do dawnego przyjaciela, ale zmuszony był cofnąć się gwałtownie, odrzucony wonią długo niemytego ciała. – Ledwo cię poznaję. Dobrze… dobrze się czujesz?

 

– Jak ty byś się czuł, gdybyś został zmuszony do ukrywania się przez ponad dziesięć lat przed niebezpieczeństwem, które może czyhać na ciebie za każdym zakrętem? – fuknął gniewnie mężczyzna, po czym powiódł oszalałym spojrzeniem dokoła. – Ale spokojnie, jest dobrze, nic nie mogą mi zrobić, dopóki nie zbliżę się do wody… Tyle cię szukałem! Jesteś jedyną osobą, na której mogę polegać, a której nie spotkałem od kilkunastu lat, więc nie wpadną na to, iż tobie powierzę ten klejnot…

 

– Jaki klejnot? Kto cię ściga? Na boga, przerażasz mnie! A to… co to? – wykrzyknął na dobre rozbudzony Hans, patrząc jak przybysz rozwija brudny skrawek materiału, ujawniając schowany dotychczas granatowy kamień, oprawiony w koronkę ze złota.

 

– Kwiat Syren, bezcenny. Weź, weź, ukryj go dobrze!

 

– Nie ma mowy, dlaczego miałbym…

 

– Andersen, do cholery! Słuchaj mnie, jak mówię! Nie mogę tego zabrać ze sobą, zbyt długo narażałem jego bezpieczeństwo. Pochodzi z dna Morza Śródziemnego, z pałacu trytona Amejdona! Zabrałem go tej nimfie, jakeśmy ją wyłowili w tysiąc osiemset dwudziestym. Książę Monako pozwolił mi go zatrzymać w dowód wdzięczności.

 

– Bredzisz! – sapnął gniewnie Hans, odpychając dłoń Jakuba, trzymającą klejnot.

 

– Głupcze! Gdybyś widział to, co ja! Słuchaj mnie uważnie i przestań się miotać! Jak pierwszy raz wypłynąłem z Danii, to prędko przekonałem się, iż nie idzie wyżyć z kapitanem. Tak długo kombinowałem w portach, gdzie przybijaliśmy, aż znalazłem odpowiedni statek – cudo, mówię ci, francuski „Nombril”. Nasz rejs do Monako przebiegał wspaniale… do czasu. Byłem przekonany, iż opowieści o syrenach, wabiących żeglarzy śpiewem, to bujdy. Byłoby tak nadal, gdyby nie fakt, iż cała załoga, z wyjątkiem dwóch przygłuchych starców, rzuciła się w fale, słysząc zew pół-kobiet, pół-ryb, które dopadły nas na otwartym morzu.

 

– A ty? – zapytał sceptycznie gospodarz.

 

– Co ja?

 

– Dlaczego nie wyskoczyłeś?

 

– Mnie takie rzeczy nie pociągają – burknął Jakub, uciekając wzrokiem. – Wszyscy zostali wciągnięci w ciemną toń, słyszałem tylko wrzaski, zawodzenie tych potworów i plusk wody. Całą bezksiężycową noc siedziałem i nasłuchiwałem, czy nie wracają, ale panował spokój. O świcie obudził mnie Pierre, mówiąc, iż jedna z syren utknęła w sieci. Przyznał, że gdy zaatakowały, od razu postanowił zastawić pułapkę. Ucieszyłem się wtedy – głupio wyobrażałem sobie bogactwa, jakie zdobędziemy, przywodząc syrenkę do Monako, sławę, która opromieni moje imię… A ona… cholera, piękna była i brzydka jednocześnie. Człowiekiem dreszcz wstrząsał, gdy patrzył na tę jej śliską od śluzu zielonkawą skórę, glony wplątane we włosy, ale miała oczy jak klejnoty, duże i błyszczące. Piersi – cud, nawet ten ogon jakiś taki figlarny. Kiedy patrzyła na ciebie, to budziła chuć i przerażenie, przezornie postanowiliśmy nie ulegać słabościom. Zresztą, jak ją z wody wyjęliśmy, tak się rzucała rozpaczliwie, że do końca podróży ciągnęliśmy ją za statkiem, pod powierzchnią. To cacko zdjąłem z jej szyi, było zawieszone na łańcuchu, ale Pierre go wziął.

 

Monakijski książę był sceptyczny, gdy odwiedziliśmy go pierwszy raz. Ona potrzebowała wody, więc nieźle się z tym transportem napracowaliśmy, ale trzeba było widzieć jego minę, gdy przerzuciliśmy syrenkę do basenu! Śmignęła na drugi koniec w mgnieniu oka! Jak zaczęła śpiew, to musieliśmy go trzymać, boby wskoczył, jak ci halabardnicy, idioci. Rozszarpała ich wszystkich. Miała zęby niczym rekin, a oni chudziaczki… – Jakub podrapał się po głowie, spojrzał Hansowi w oczy. – Szybko pożałowałem, że nie zostawiliśmy jej w morzu, w domu, z resztą dziwadeł. Książę nie miał żony, co by mu zabroniła, więc używał sobie na syrence. Nie wiem, jak skubany znalazł otwór pomiędzy łuskami, ale odwiedzał basen regularnie, a ją było słychać dość dobrze. Oczywiście sprawę trzymano w tajemnicy, basen w podziemiach był odwiedzany jedynie przez kilku zaufanych ludzi, książę nie chciał, aby wieść o stworzeniu z morza dotarła do szerszego grona odbiorców.

 

Andersen usiadł ciężko na łóżku, przyjąwszy wreszcie Kwiat Syren.

 

– Do dziś nie wiem, skąd przybył ten mag… obwieścił, iż wie wszystko o wyjątkowej kochance księcia i może uczynić ją człowiekiem, aby biedak nie musiał co noc moczyć nóg. Jak powiedział, tak zrobił. I była to najgorsza rzecz, którą mógł uczynić. Od tamtej pory trzeba było jej pilnować, trzymać pod zamknięciem i znosić złorzeczenia, a wrzeszczała z taką mocą i nienawiścią, aż skóra cierpła. Po tym, jak ucięli jej język, zmieniła się w cichą, emanującą wrogością furię. Honoriusz chodził do niej często, komnatę opuszczał podrapany, ale samej nimfie musiało obrywać się gorzej…

 

Po śmierci Napoleona odwiedził nas jakiś jego przyjaciel, którego nazwiska nawet nie pomnę. Głupiec chyba postradał zmysły, bo nie minął tydzień, zniknął, zaś razem z nim nałożnica księcia. Nie wiem, czy to był jego plan, by ją porwać, czy raczej został omamiony spojrzeniem szafirowych oczek, dość, iż na dworze zapanował niepokój.

 

Jakub westchnął i usiadł przy drewnianym stole, patrząc na płomień świecy.

 

– Opuściłem Monako, pragnąc znowu żeglować. Moje zwiedzanie świata omal nie zakończyło się tragicznie: „Magnifique Vague”, na który się zaciągnąłem, zatonął u wybrzeży Irlandii, zaatakowany przez trytony. Traf chciał, iż zdołałem dopłynąć do wystającej z morza skały, zanim zauważyła mnie t a syrena, przewodząca napastnikom. Właściwie nie była już syreną, ale kobietą. Tą samą, z którą książę Monako zabawiał się co wieczór w jednej z komnat. Może to dziwne, bo przecież usiłowała mnie zabić, tam na skale omal nie poderżnęła mi gardła, ale okazałem się szybszy… w każdym razie, było mi jej żal. Naprawdę, z głębi serca żal. Widziałem, jak bosymi stopami ślizga się na mokrym kamieniu, jak wściekle szczerzy zęby, nie mogąc mnie nawet przekląć, nie mogąc podjąć próby zauroczenia śpiewem. Oni wszyscy byli tam dla niej, aby pomścić jej zniewagę, a jednak nie należała już do nich i to widać, bolało ją najbardziej. Była upokorzona, sponiewierana, pozbawiona możliwości powrotu do świata, w którym się wychowała, nie należąca wcale do tego, na który siłą ją wyciągnięto.

 

Jakub ukrył twarz w dłoniach, a Hans pogładził kciukiem niebieski kamień.

 

– Jak uciekłeś?

 

– Na okręcie. Zauważono mnie cztery dni po katastrofie „Magnifique Vague”. Trytony zdążyły znudzić się oczekiwaniem i odpłynęły, ale wcześniej ich wódz przemówił do mnie ludzkim językiem: „Wyrwałeś morzu moją córkę, zhańbiłeś ją w waszym świecie, by wyrzucić jako niepotrzebną po ponad roku tortur. Odebrałeś jej możliwość szczęśliwego życia, dlatego teraz ja odbiorę ją tobie. Od dzisiaj nie zaznasz spokoju, gdziekolwiek byś nie odszedł, jak głęboko w ląd byś nie uciekł – znajdę cię. Ja lub moi słudzy. Będę ścigał cię tak długo, aż nie odpłacę za krzywdy Ariel. Ja, Amejdon, przysięgam na serce oceanu.”

 

– Przecież nie może tego zrobić, skoro potrzebuje wody, by przeżyć. – Hans położył się na łóżku i zapatrzył w tańczące na ścianie cienie. Gość rzucił mu zagadkowe spojrzenie, po czym wyjaśnił:

 

– Niecałe dziesięć dni po tym, jak zszedłem na ląd, omal nie utopiłem się w balii wody. Moc Amejdona… jest ogromna. Za każdym razem, gdy pada deszcz, muszę czekać, dopóki nie wyschną kałuże. A nocami, we mgle, rozlegają się szepty jego posłańców… nie mogę spać, Hansie, nie mogę w spokoju zjeść posiłku. Wiecznie nasłuchuję, czy nie nadchodzą. Najlżejszy dźwięk, a moje serce pragnie wyskoczyć z piersi.

 

– Dlaczego nie powiedziałeś mu, że to nie ty ją skrzywdziłeś?

 

– Bo to byłoby kłamstwo. Gdybyśmy wtedy zostawili ją w spokoju, nic takiego by się nie wydarzyło.

 

– Więc to… Kwiat Syren? Z dna morza?

 

– Owszem – potwierdził Jakub, wstając. – Zatrzymaj go, ja w swej wiecznej podróży łatwo gubię rzeczy.

 

– A jednak to ocalało.

 

– Niezwykłe, prawda? Jeśli pozwolisz… jestem zmęczony. Bardzo zależy mi, by tu przenocować, przy tobie poczuję się bezpieczniej. Ten kąt wydaje się w porządku. Rozumiesz, nie mogę spać w łóżku, bo to będzie pierwsze miejsce, które sprawdzą, gdy wedrą się do środka. Tu, pod oknem będzie dobrze.

 

Gdy Andersen obudził się rano, Jakuba nie było. Pozostał jedynie smród brudnego ciała i niebieski kamień, oprawiony w złotą koronkę.

Koniec

Komentarze

może czekać na ciebie za każdym zakrętem? - czyhać

a która nie wiedziała o mnie nic od kilkunastu lat - której ni spotkałem w ciągu ostatnich... 

i przestań się trzepać! - miotać ?

sławę, która oprószy moje imię - opromieni?

Zresztą, jak ją z wody wyjęliśmy, tak się rzucała rozpaczliwie, że do końca podróży ciągnęliśmy zdobycz w wodzie, za statkiem. 

którego nazwiska nawet nie wspomnę - nie pomnę

A ja myślałam, że Jakub okaże się gejem, bo nie działał na niego syreni śpiew.

A antymorał? Bo jakoś nie załapałam. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Do konkursu. Nie wiem, która to już antybajka, pogubiłem się ;)

A do północy jeszcze trochę czasu...

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dzięki, poprawiłam :) Owszem, Jakub jest gejem, nie napisałam tego wprost, ale wyciągnęłaś słuszny wniosek.

Antymorał:

- książę winny krzywd syrenki nie poniósł kary,

- Jakub musi do końca życia lękać się napaści jedynie z powodu niepowstrzymania kompana przed zastawieniem pułapki,

- Pierre również nie poniósł konsekwencji.

Jeszcze jedno - „Grosse Vague” - specjalnie zmieszałaś niemiecki z francuskim?

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Całkiem sprawnie napisana antybajka ;) Choć przyznam, że nie do końca rozumiem tu rolę Hansa Andersena... Chyba że zbieżność nazwiks jest przypadkowa ;)

Pozdrawiam

Bo Andersen też był niemoralny - wykorzystał przygody Jakuba i stworzył... Małą Syrenkę

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Yoss - Nieprzypadkowa, bemik wyjaśniła. ;p

bemik - Jestem przekonana, że to francuski, może mają takie same słowa? Nie uczę się niemieckiego, nie wiem, jak tam u nich. :)

KaelGorann - Nie mam numerka? :C

Grosse jest na pewno niemieckie. Może Grande Voyage - tak mi się wydaje, albo Grosse Reise -wielka podróż po niemiecku.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Hm, poprawiłam, bo pewności nie miałam. Teraz już powinno być dobrze. ;)

Aha, odnośnie komentarza Yoss : aby przeciwstawić się nieokreślaniu czasu i miejsca akcji w bajkach, osadziłam akcję w naszym świecie i wprowadziłam postaci historyczne. Musiałam sprawdzić, kto panował w Monako w latach życia Andersena, kiedy wynaleziono lampę naftową (okazało się, iż Hans nie może zapalać jej w moim opowiadaniu, bo jeszcze nie istniała!), ale nie mam pojęcia, jak sprawy miały się z syrenami ;D

Numerek 16, proszę bardzo ;)

@bemik: google translate twierdzi, że "grosse vague" to po francuskiemu wielka fala ;)

Dziękuję :D
No właśnie też się zasugerowałam google translate, z kolei wpisując sam przymiotnik otrzymałam "magnifique", stwierdziłam, że brzmi znajomo i już, niech będzie. ;) Chyba, że ktoś jest specjalistą od francuskiego, wtedy słucham.

     Bardzo ładnie napisana bajka, chociaż, według mnie, bez wyraźnego antymorału. Te wymienione przez Ciebie w komentarzu, nie przemawiają do mnie. Ale czytało się bardzo dobrze.

     A z syrenami sprawy mają się tak, że one były, są i będą, choć przestano je produkować, jeśli się nie mylę, chyba w 1983 roku. Ale to pewnie nie te syreny. ;-)

 

„Hans położył się na łóżku i zapatrzył w tańczące po ścianie cienie”. –– Hans położył się na łóżku i zapatrzył w tańczące na ścianie cienie.

 

„Rozumiesz, nie mogę spać w łóżku, bo to będzie pierwsze miejsce, jakie sprawdzą, gdy wedrą się do środka”. –– Rozumiesz, nie mogę spać w łóżku, bo to będzie pierwsze miejsce, które sprawdzą, gdy wedrą się do środka.

 

Pozdrawiam.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ciekawa interpretacja baśni o małej syrence. Dobrze się czyta.


Zauważono mnie cztery dni po katastrofie „Grosse Vague” -- jeszcze tutaj zmień na "Magnifique Vague". Albo wróć do grosse  przy wcześniejszym wystąpieniu nazwy statku, bo było dobrze. GT w tym przypadku nie kłamie.


Grosse – jedno z podstawowych francuskich słówek. Żeńska wersja przymiotnika gros.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

@regulatorzy: Dzięki za korektę, poprawiłam. To fakt, brak jednego porządnego antymorału, który rzucałby się w oczy, ale jak się nie ma, co się lubi... ;) Również pozdrawiam!

@jeroh: Ups! Zapomniałam, że użyłam nazwy statku dwa razy. Dzięki! :)  Cieszę się, że lektura sprawiła przyjemność, to najważniejsze. :)

Witam.

Opowiadanie mocno średnie, zasadniczo dobrze że króciutkie. Król trytonów zapomniał wykorzystać przeciw Jakubowi wody znajdującej się w jego własnym organizmie :D

Pozdrowienia.

     Znowu historia bez finału. Wpadl, opowiedzial życiorys, wypadł.  Parę dość prostackich smaczków w tekscie. Morału --- brak. Nielogiczności w tekście --- sporo. Czemu dał ten klejnot, jeżeli bez klejnotu i tak by go scigały trytony? A sprzedać to nie łaska? Dał,  no bo Andersen powinien napisać znaną bajkę... Kulawy ten kocept bardzo...

    średnie to wszystko na jeża.  Niezle napisana wprawka pisarska, ale juz nie pełnokrwiste  opowiadanie. A że to anty-bajka? Każda bajka i anty-bajka ma moral albo anty-moral, czyli final. Tak, jak w opowiadaniu.

    Pozdraiwam.

Opowieść o syrence opowiedziana w opowieści, która zmierza do nikąd. Po co ten kamień? Żeby był pretekst do spotkania bohaterów, tak? Bo na fabułę wpływu nie ma...

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Pozostałem niewzruszony dolami i niedolami Jakuba. Syrenki także. Miała taki śliczne ząbeczki, sieć mogła przegryźć, ciemnota...

@Wujek Deusz: Najwidoczniej jego moc nie była tak wielka, jak utrzymywał Jakub. ;)

@RogerRedeye: W akcie ostatecznego buntu postanowił, iż nawet jeśli tryton odbierze mu życie, nie odzyska skarbu, to bardzo logiczne. I złośliwe, ale to tylko człowiek...;) Również pozdrawiam.

@joseheim: Kamień ma być niejako potwierdzeniem prawdziwości słów Jakuba oraz inspiracją dla Andersena. Ponadto dzięki niemu baśniopisarz nie może mieć wątpliwości, iż niespodziewana wizyta dawnego przyjaciela nie była tylko snem.

@AdamKB: Szkoda. A syrenka najwidoczniej tak się zaplątała, że nie sięgała zębami sieci. Bywa.

Jak to Saminator? :D Wszakże zmusił biednego Jakoba do braku kąpieli! :D

I to widocznie szczyt jego umiejętności ;p

Przyzwoicie napisane, ale nie powiem, by mnie szczególnie urzekło.

pozdrawiam

I po co to było?

Dzięki, również pozdrawiam ;)

Nowa Fantastyka