- Opowiadanie: oruen - Palący problem zimna

Palący problem zimna

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Palący problem zimna

Kaloryfer – jedyne żeberka, których studenci nie są w stanie zjeść. Powszechnie używany w mieszkaniach studenckich, zawsze grzejący za słabo, przez co studenci zostają zmuszeni do spożycia rozgrzewających napojów alkoholowych, takich jak zimne piwo. Średnia temperatura w mieszkaniu studenckim w okresie zimowym wynosi około jedenastu stopni, nierzadko przez to, że nie wszystkie okna posiadają szyby. Wprowadzając się do mieszkania studenckiego na zimę pamiętaj o zabraniu ciepłych rzeczy. Możesz też przypomnieć o sobie przyjaciołom z akademika, przenocują bezinteresownie za jedno piwo.

 

Vademecum Studenta, Rozdział 1, strona 6

 

Polon dotknął ręką kaloryfera.

– Cholera, zimny – zamarudził. – Zupełnie nie grzeją… Ile mamy tutaj stopni? – zapytał trzęsącego się Radka.

– Dziesięć – odparł przykryty kilkoma kocami student, szczękając lekko zębami.

Polon rzucił kilka przekleństw. Ściany zaczerwieniły się lekko, ale wcale nie zrobiło się od tego cieplej.

– Słuchaj, słyszałem, że w akademiku zainstalowali nowe okna – oznajmił Radek niewinnym tonem. – Moglibyśmy pójść przenocować.

– Hmm – zastanowił się Polon. – To wcale nie jest taki zły pomysł. Tylko od naszej ostatniej imprezy minęło za mało czasu, żeby chcieli nas tam wpuścić.

– Ja tam chodzę codziennie, przecież nie będę spał na mrozie – rzekł Radek.

– O kurde, a ja myślałem, że ty na imprezy chodzisz, a nie spać w innym miejscu – zdziwił się Polon.

– Wiesz, tam to w sumie jedno i to samo – westchnął Radek. – A do tego jeszcze teraz próbują zdzierać ze studentów pieniądze za nocleg, więc będziemy musieli wejść jakoś po kryjomu. Znaczy, ty będziesz musiał, bo ja tam wchodzę tak często, że myślą, że ja tam mieszkam – zakomunikował. – Nawet kartę mi wyrobili, jak powiedziałem, że gdzieś zapodziałem.

– Aleś się ustawił – mruknął z zazdrością Polon. – A mi nie mogłeś powiedzieć?

– A pamiętasz, co to było, jak cię ostatnim razem zabrałem? – zapytał Radek. – Imprezę rozkręciłeś już w windzie, i to tak, że pół akademika chciało się do niej zmieścić. Nawet kulę dyskotekową ci tam wnieśli.

– Ach, fajnie się między piętrami jeździło – rozmarzył się Polon. – Ale co to była za impreza, przecież wyszliśmy z windy po dwóch godzinach.

– Tak, dlatego, że ją popsuliście – mruknął Radek. – W każdym razie, jeśli obiecasz nie robić żadnych głupot, to spróbuję cię wkręcić do pokoju, żebyś nie musiał spać na waleta. Ale, ale – powiedział, widząc, że Polon chwyta za stojącą w pobliżu butelkę wódki. – Najpierw obiecaj, że spróbujesz nie rozkręcić żadnej imprezy. chciałbym się w końcu wyspać.

Polon zmarkotniał i mruknął coś pod nosem.

– Słucham? Co powiedziałeś? – dopytywał Radek.

– Dobra, obiecuję – burknął Polon. – A jak mam się tam dostać? Ktoś musiałby mi pomóc.

– Wciągnę cię przez okno. A zresztą – Radek machnął ręką. – Stań pod akademikiem i krzyknij, że butelka wódki temu, kto pomoże ci się dostać do środka. Chwilę potem będziesz miał dziesięć lin i piętnastu chętnych wychylających się z okien, żeby cię wciągnąć. Coś o tym wiem, tak zaczynałem.

– No dobra – zgodził się Polon. – Niech będzie. Nawet poświęcę tę butelkę wódki, co mi tam. Zabrać coś oprócz alko?

– No, możesz wziąć ze sobą jakąś poduszkę, tam zawsze jest mało. No i będziesz miał gdzie swój napitek schować, jak raz się w poszewce zmieści.

– To jest myśl – ucieszył się Polon. – No to idziemy!

 

***

 

Polona obudził chłód. Leżał przez chwilę, zanim zorientował się, że jest na podłodze. Cóż, pomyślał, z drugiej strony mogłoby być gorzej. Mógłbym marznąć u siebie domu. Leniwie otworzył jedno oko i pobieżnie zlustrował pomieszczenie. O cholera, pomyślał. Ja jestem u siebie w domu.

Było mu strasznie niewygodnie; przesunął głowę z podwyższenia, na którym się znajdowała i pechowo uderzył nią w jedno z niewielu znajdujących się w jego pokoju miejsc, które nie były osłonięte miękką wyściółką kserówek. Jak pech, to pech, pomyślał Polon i wstał. Poza tym, że było mu trochę zimno, czuł się wyśmienicie. Odetchnął i ze zdumieniem zauważył, że z ust wydobywa się para. Znaczy, kaloryfery w ogóle już nie grzeją, skonstatował. Dzisiaj też czeka mnie noc w akademiku. Znaczy, o ile dzisiaj w ogóle spędziłem noc w akademcu, bo coś nie mogę uwierzyć, że poszedłbym spać do domu.

Otworzył drugie oko i przyjrzał się przedmiotowi, na którym spał. Był to, ni mniej, ni więcej, mały, elektryczny kaloryferek składający się z kilku żeberek. Nawet nie czuję, jak dzisiaj rymuję, podsumował w myślach Polon i uśmiechnął się szeroko. Może uda mu się dogrzać tym czymś pokój?

Podłączył urządzonko do prądu i nastawił moc na maksimum. Rachunkiem za prąd będzie martwić się później, uznał. Niestety, kaloryfer nijak nie chciał działać. Polon zbluzgał urządzenie, ale to nic nie pomogło. Kopnął je lekko (z reguły to działało), ale nie zmieniło to faktu, że kaloryfer był cały czas zimny. Wyczerpawszy swój arsenał wiedzy technicznej, podrapał się po głowie i wyszedł do kuchni, chcąc zrobić sobie gorącą herbatę.

W kuchni siedział Radek; zmierzył go spojrzeniem, które powinno zabić go na miejscu. Polon nie przejął się tym specjalnie – zarabiał takie spojrzenia co najmniej raz na tydzień, kiedyś nawet zrobił sobię grę, którą nazwał "Złowrogie łypnięcie" i liczył, który ze współlokatorów zarabia najwięcej takich spojrzeń. Student z pokoju naprzeciwko, jako neutralny, notował wyniki. Jak dotąd to właśnie Polon był niekwestionowanym liderem we wszystkich kategoriach, od największej liczby łypnięć zarobionych pod rząd, po ilość "łypnięć plus", którym wedle zasad towarzyszył wściekły wrzask Radka.

– A prosiłem cię, żadnej imprezy – westchnął Radek, student kiedy wszedł do pomieszczenia. – Miało być cicho i spokojnie, żadnych wrzasków i żadnego bujania się na żyrandolu w holu.

– Ej, Radek – zaczął Polon, ignorując wynurzenia współlokatora. – A nie mieliśmy dzisiaj spać w akademcu? Czemu tutaj wróciliśmy?

– Nie pamiętasz? Wyrzucili nas po tym, jak wsiadłeś na cudzy rower, wziąłeś wysięgnik do malowania i urządziłeś turniej rycerski. Jeździliście korytarzem, drąc się po staropolsku i starliście się ze studentami z piętra niżej, też na rowerach.

– I kto wygrał?

– Sprzątaczki. Albo mi się wydawało, albo przyjechały na odkurzaczach i wygoniły nas z budynku – warknął Radek. – Oczywiście, to mogło być już moje delirium po spożyciu, ale fakt pozostaje faktem, zostaliśmy wyrzuceni. I to wszystko twoja wina! – warknął Radek.

Polon zapisał sobie dwa bonusowe spojrzenia, bijąc tym samym swój dotychczasowy rekord zarobionych złowrogich łypnięć na dzień.

– Weź daj spokój – powiedział lekko Polon. – Każdemu się może zdarzyć.

– Tak, ale nie przez każdego tracę swoją kartę wstępu do akademika! – wydarł się Radek. – I przez ciebie muszę jeszcze po zimnie siedzieć! Zanim się wkręcę do innego akademca na dobre, to zima już minie!

– Hej, spokojnie, spokojnie – zmitygował go Polon. – Przecież przynieśliśmy elektryczny kaloryfer do domu.

– Co zrobiliśmy? – nie zrozumiał Radek.

– No mówię ci, przynieśliśmy do domu taki elektryczny kaloryfer. Tylko Newton, no wiesz, ten mój znajomy z fizycznego, musiałby na niego rzucić okiem, jest cosik rozregulowany, a on się zna na takich rzeczach. Tylko on teraz mieszka po kryjomu na uniwersytecie, nie chce tracić kasy na wynajmowanie mieszkania – mówił Polon, patrząc, jak w oczach Radka pojawia się nadzieja. – Tylko go musimy tutaj ściągnąć i się jakoś mu odwdzięczyć. Myślę, że dobrym pomysłem byłoby mu wręczenie dobrych rzeczy, w końcu my już nie palimy… A coś się u mnie jeszcze znajdzie.

– A co, jeśli dzisiaj go nie znajdziemy? – zapytał Radek.

– Wtedy przenocujemy w bibliotece uniwersyteckiej. Ciemno i cicho, tylko trzeba być spokojnym, bo czujniki ruchu niedawno pozakładali. Ale jak wejdziesz pod stół i nie będziesz się przesadnie wiercić, to jest szansa na naprawdę spokojny sen – oznajmił Polon. – To co, idziemy po Newtona?

– No dobra – powiedział Radek bez przekonania w głosie. – Możemy po niego pójść.

Wstał niemrawo i wpadł na lodówkę, która zachwiała się niebezpiecznie.

– Weź uważaj, lodówkę jeszcze przewrócisz – skarcił go Polon. – No to dalej, zbieraj się, musimy znaleźć Newtona.

 

***

 

Kiedy znaleźli się przed budynkiem uniwersytetu, Radek sobie coś przypomniał.

– Polon! – szarpnął współlokatora za ramię.

– No co?

– Dzisiaj sobota, to jak my znajdziemy Newtona? – zapytał żałośnie Radek. – Przecież on tutaj zginie w tłumie zaocznych.

– O to tu właśnie chodzi – powiedział Polon, przechodząc przez drzwi. – Jakby był tutaj sam cały czas, to by wyglądało co najmniej dziwnie. A tak? Jak będzie tu tyle studentów, to może łatwo się ukryć.

– No dobra, ale czy ty będziesz wiedział, gdzie go szukać?

– No jasne, przecież nie może być tak, że Newton straci kontakt ze światem zewnętrznym, na pewno do niego ludzie przychodzą, choć z imprezami tu cienko, co najwyżej w szatni…

– To gdzie idziemy? – zapytał Radek.

– Hmm – mruknął Polon. – Wydaje mi się, że najlepiej byłoby zacząć poszukiwania od biblioteki. Tam jest najciszej, a że jest jeszcze w miarę wcześnie, możemy go tam złapać.

– Polon?

– No?

– A ty masz kartę biblioteczną, żeby tam wejść?

Polon stropił się nieco; nie pomyślał o tym, że warto wyrobić kartę chociażby po to, by móc znaleźć śpiących kolegów. Pieniądze wolał przeznaczyć na coś bardziej praktycznego, jak, na przykład, kserowanie notatek.

– Poczekamy, aż jakaś grupa będzie wchodzić do środka i spróbujemy się przemknąć – zaproponował Polon.

– Plan niezły – uznał Radek.

Jak powiedzieli, tak zrobili. Zaczaili się pod drzwiami do biblioteki i czekali, aż do środka wejdzie duża grupa osób. Najlepiej, żeby w grupie znajdował się jakiś wykładowca, pomyślał Polon. Oni z reguły skupiają na sobie całą uwagę pracowników, bo zawsze zamawiają książki, które są najtrudniejsze do znalezienia. Niby doświadczony bibliotekarz jest w stanie znaleźć książkę po zapachu, ale zawsze się tak jakoś składa, że książek zamówionych przez wykładowców szuka się najdłużej, niezależnie od systemu, w którym działa biblioteka.

Widząc zbliżającą się grupę składającą się z dziewięciu osób i dwóch wykładowców, Polon szturchnął współlokatora w ramię.

– Dobra, ta jest optymalna – powiedział. – Wchodzimy z nimi!

Weszli do środka i niespiesznym krokiem udali się w stronę schodów. Dopiero tam puścili się biegiem na najwyższe piętro; tam było najciszej, więc prawdopodobieństwo znalezienia śpiącego studenta było bardzo wysokie.

Znaleźli go bardzo szybko; Newton spał, chrapiąc cichutko, z głową złożoną na zwiniętym ręczniku. Polon pokiwał głową z uznaniem. Ręcznik, to jest to! Najbardziej przydatna rzecz, jeśli chce się pomieszkiwać na uniwersytecie. I jest się czym wytrzeć po umyciu się i jest na czym spać, a w dodatku można walczyć na ręczniki! Dlatego do Newtona podchodził bardzo ostrożnie – nie chciał zarobić ręcznikiem. Po cichu, na paluszkach, podszedł do przyjaciela.

– Newton, obudź się! – wrzasnął mu prosto w ucho.

Newton podskoczył, zupełnie zdezorientowany i omal nie spadł z krzesła. Polon, korzystając z jego oszołomienia, wręczył mu gruby plik notatek, który tamten przyjął ze zdumieniem w oczach.

– Przecież zaraz kolokwium – powiedział Polon, popychając go lekko w stronę drzwi. – Szybko, bo się spóźnimy! – zawołał.

W ten sposób Newton nawet nie miał czasu się zastanowić, jaki jest dzień tygodnia i dlaczego ktoś wręcza mu notatki z poetyki, mówiąc, że za chwilę kolokwium. Skołowany i wystraszony, wyszedł razem ze studentami.

– Jakie kolokwium? – zapytał zdezorientowany Newton, schodząc z chłopakami na dół.

– Zaraz ci wszystko powiemy – obiecał Polon, gestem nakazując Radkowi, żeby się pospieszył.

Kiedy wyszli z biblioteki, Polon odebrał Newtonowi swoje notatki.

– Wiesz, to moje – wyjaśnił. – To był jedyny sposób, żeby cię teraz stamtąd wyciągnąć, inaczej byś nas zbył i musielibyśmy czekać.

– Ale mi nadal chce się spać – zaprotestował student.

– Niemożliwe – zaprotestował Polon. – Ciśnienie musiało ci tak skoczyć, że nie zaśniesz jeszcze przez jakiś czas. Jeśli nam pomożesz, możesz trochę kimać u nas. Tylko myjesz się na uniwerku, nie mamy tyle kasy na wodę.

– W porządku – zgodził się Newton. – Dajcie mi tylko chwilę, wyciągnę swoje rzeczy z szafki. Coś się stało, że potrzebujecie pomocy teraz, zaraz, natychmiast?

– Zimno mamy w domu.

– Każdy ma. – Newton wzruszył ramionami. – Dlatego lepiej jest mieszkać na uniwerku, za darmo i ciepło. Gorzej, jak się zorientują.

– Co wtedy? – zainteresował się Radek.

– Trzeba być ostrożniejszym, bo wywalają – powiedział Newton.

– Z uczelni? – wystraszył się Radek.

– Coś ty, głupi? Z biblioteki. Dobra – rzekł, otwierając szafkę. – Tylko się umyję i mogę z wami iść. – ziewnął przeciągle.

– Dobra, to my poczekamy – zgodził się Polon.

Newton zabrał szczoteczkę do zębów i dezodorant, po czym udał się do łazienki.

– Myślisz, że on da radę nam pomóc? – zapytał Radek z powątpiewaniem w glosie.

– Na pewno – powiedział Polon. – Znam go, jak widzi jakieś urządzenie, nie może się powstrzymać, żeby go nie rozkręcić i nie złożyć z powrotem do kupy. Co prawda składanie nie zawsze mu wychodzi, ale do rozkręcania ma chłop talent. Z czymś tak prostym jak kaloryferek na pewno sobie poradzi – powiedział z przekonaniem w głosie.

– No dobra – zgodził się Radek. – Ale ty go nocujesz w pokoju – zastrzegł.

– Niech będzie – mruknął Polon. – Jak wody nie będzie zużywać, to nie ma się co turbować.

– Nie ma się co co? – nie zrozumiał Radek.

– Nie ma się co martwić – Polon przełożył z polskiego na polskie.

Już szykowali się do sprzeczki, kiedy drzwi do łazienki otworzyły się gwałtownie i wychyliła się z nich mokra głowa Newtona.

– Ej, Polon, weź mi rzuć szampon, bo zapomniałem wziąć ze sobą – poprosił. – Zaraz do was idę! – rzucił jeszcze, kiedy Polon wykonał polecenie.

Usłyszeli głośny szum suszarki i po chwili Newton wyszedł na korytarz.

– No dobra, to się zbieramy – zarządził Polon, patrząc na idącego w ich stronę wykładowcę, który przypatrywał się im uważnie. Student miał nadzieję, że nie zostanie zapamiętany, inaczej misterny plan okazania profesorowi za tydzień zwolnienia lekarskiego spali na panewce.

Wyszli z uniwersytetu i ruszyli w stronę domu.

– Słuchaj, Newton, wygodnie się śpi tak w biblio? – zapytał z ciekawości Radek. – Myślę, czy by się też nie przerzucić.

– Wiesz, do tego trzeba się przyzwyczaić – odparł Newton. – Mają tam taki nieprzyjemny, gryzący dywan, no i trzeba pamiętać, że jest na nim pełno piachu, mimo tego, że całkiem często sprzątają. Wydaje mi się, że warto spróbować, ale jeśli chodzi o ciebie, to lepiej w przyszłym roku.

– Czemu? – zdziwił sie Radek.

– No, masz teraz umowę na mieszkanie podpisaną, to zanim byś ją wypowiedział, zrobiłoby się ciepło i spanie w bibliotece straciłoby cały urok. Ja tak robię tylko zimą, tak mniej więcej koło lutego już szukam mieszkania na końcówkę roku akademickiego, bo wtedy najłatwiej znaleźć mieszkanie. Mimo wszystko dobrze też spać u siebie.

– To czekaj, ty śpisz na uniwerku od października do lutego? – zdumiał się Radek.

– No, mniej więcej. Czasem zdarza się po kumplach sypiać, tak jak teraz – odparł Newton. – Super się śpi na dodatkowych wykładach, nie tylko w bibliotece – dodał.

Radek pokiwał w zadumie głową. Że też sam nie wpadł na to, by tak pomieszkiwać na uniwersytecie. Wiązały się z tym pewne niedogodności, ale wydawało mu się, że plusy przeważają nad minusami. Pomyślał, że w następnym roku spróbuje tak pomieszkać, niech tam. Póki co musi jednak rozwiązać palący problem zimna u siebie w mieszkaniu.

Kaloryferek zabłyszczał tajemniczo, kiedy studenci weszli do pokoju. Niestety, nikt na to nie zwrócił uwagi.

– Ten, tego – mruknął Polon, grzebiąc w szufladzie. – Z racji tego, że ja już nie palę, no i Radek już nie pali, to w podzięce mam coś dla ciebie – oznajmił, wręczając Newtonowi małą paczuszkę. – Jak chcesz, Radek znajdzie coś do palenia – rzekł.

Newton nie odpowiedział, tylko wyciągnął małą, szklaną fifkę i nabił ją z powagą.

– Przybyłem, zapaliłem, naprawiłem – oznajmił dostojnie.

– Oby – powiedział Polon, podając mu narzędzia, które mieli na podorędziu.

– Nie chcecie? – zapytał Newton, podając im fifkę.

– Ja nie mogę, Newton, ty to masz dar przekonywania – zdziwił się Polon i zaciągnął się. – Radek, a ty byś nie chciał?

– No mógłbym – zgodził się student i zaciągnął się mocno, po czym podał fifkę dalej.

Newton zaciągnął się, strzelił palcami i zabrał się za rozbieranie urządzenia. Studenci nawet nie zauważyli, że kaloryferek wibruje teraz lekko, zupełnie, jakby coś chciało się z niego wydostać. Newton wprawnie zdjął obudowę urządzenia i z uwagą spojrzał na jego wnętrze.

– Oj, to będzie prosta sprawa – ucieszył się. – To tylko mały kabelek. Nawet mam taki na składzie. Naprawię to raz-dwa!

– Trzeba to opić! – zawołał donośnie Polon, podnosząc butelkę wódki. – Od razu zrobi się cieplej.

– Ja się zgadzam! – powiedział radośnie Radek. – I możemy to objeść! Pójdę po chleb do kuchni, nie dość, że mi chłodno, to jeszcze teraz głodno. Przyniosę coś do jedzenia, co? – zaoferował się.

Studenci jak jeden mąż kiwnęli głowami. To był jeden z tych pomysłów, które zdają się być genialne w każdym calu, jeśli ktoś wpadnie na nie w odpowiednim momencie.

Newton chwycił za narzęcia i akurat, kiedy Radek wchodził z jedzeniem do środka pokoju Polona, zupełnie przypadkiem aktywował mały, magiczny symbol znajdujący się tuż przy przepalonym kabelku.

– O kurde, jakoś cieplej się zrobiło – zauważył Radek, rzucając Polonowi skibkę, którą student złapał zębami w locie.

– Ale jeszcze nawet nie włączyłem – zaprotestował słabo Newton. Jednak jemu też się wydawało, że kaloryfer zaczął intensywnie grzać.

Urządzenie syknęło nagle, ze środka wydobyły się kłęby gorącej pary, która wypełniła całe pomieszczenie. Kaloryferek zaczął drżeć spazmatycznie, wybijając niezwykły rytm na podłodze.

– Wódka się skończyła – zasmucił się Polon, patrząc na pustą butelkę.

Ze środka urządzenia wychynął ognisty demon. Dumnie potoczył wzrokiem po wnętrzu, oczekując, że zobaczy trzęsących się ze strachu ludzi w wysokich, spiczastych kapeluszach. Ci nie wyglądali jednak na przestraszonych; co więcej, nawet nie zwracali na niego uwagi. Stanął na podłodze i przypatrzył się trzem postaciom, które z zaaferowaniem patrzyły na pustą butelkę. Ach, nareszcie wolność, pomyślał demon płomieni. Jeszcze tylko muszę spalić tych tutaj i mogę wrócić do domu, ucieszył się.

Polon, czując rozlewające się po ciele ciepło, pierwszy zwrócił uwagę na nietypowego gościa. Nie chcąc tracić czasu, postanowił od razu przejść do rzeczy.

– Jesteś trzeźwy? – zapytał obcesowo demona.

– Tak – odparł demon, zaskoczony beztroskim tonem wypowiedzi człowieka.

– To zapierdalaj do sklepu po alkohol – nakazał Polon.

– Ty marny człowieczku! – huknął demon. – Jestem demonem Ósmego Kręgu piekieł! Moje imię budzi strach i sieje grozę w sercach wrogów!

Pętające go zaklęcie nie pozwalało zerwać z tym marnym planem egzystencji tak długo, dopóki miał wydawane polecenia. Musiałby najpierw zabić człowieka, który rozkazywał, żeby wrócić do siebie. Dlatego postanowił najpierw wybadać możliwości potencjalnego przeciwnika, uciec się do gróźb.

– Jeśli nie przestaniesz mi rozkazywać, to cię spalę! – zagroził, wyciągając przed siebie płonącą dłoń.

Polon poweselał.

– Obawiam się, że jestem już spalony – powiedział oszołomionemu demonowi. – No już, już, jazda po wódę. – machnął ręką.

Demon zdumiał się niezwykle. Jaką moc musiał posiadać ten człowiek, skoro zupełnie nie bał się jego płomieni, ba, twierdził nawet, że został już przez nie dotknięty? Czyżby posiadał władzę nad czasem? Demon zląkł się. Lepiej wypełniać polecenia. Zniknął i po chwili pojawił się ponownie, z kratą wódki w rękach. Położył ją z szacunkiem na podłodze, czekając na następne rozkazy.

– Fajno – ucieszył się Polon, pogryzając chleb. – Pijesz z nami?

Demon pokręcił przecząco głową. To by go zabiło.

– No to spadaj – mruknął Polon, otwierając butelkę i podając Radkowi. – No, już cię tu nie ma.

Demon zdumiał się ponownie. Jak wielką władzę nad materią musiał mieć ten mag, skoro nawet go nie potrzebuje? Wolał nie czekać, aż człowiek zmieni zdanie; z trzaskiem zniknął z pomieszczenia, odszedł do swojego domu, na Trzecim Ognistym Planie. Studenci nawet tego nie zauważyli, zajęci opróżnianiem zawartości butelki.

– No widzisz? – zapytał Newton, zdejmując kurtkę. – Mówiłem, że naprawię ten kaloryferek. Trochę spalenizną zajeżdza, ale grzeje!

– No – ucieszył się Polon. – Od razu się jakoś cieplej zrobiło.

I z radością wznieśli butelki w górę.

Koniec

Komentarze

Sprawnie napisane opowiadanie, przyjemnie i łatwo się czyta, ale mocno to sztampowe. Momentami nawet zabawne, ale mam wrażenie, że treść nie jest proporcjonalna do objętości. Gdy Polon bawił się tym kaloryferem, zaczęłam domyślać się, że wychynie z niego jakiś dżin, więc mnie to nie zaskoczyło. Końcówka taka sobie.
Pozdrawiam.

Myślę, że tekst zyskałby trochę na wnikliwej korekcie, bo gdzieś tam się parę chochlików czai. Nie żeby coś wielkiego, ale trochę przeszkadza w odbiorze. Jednak mimo to tekst jest interesujący i napisany z pomysłem a konsternacja przyzwanego demona jest po prostu nieziemska :D

Generalnie podobało mi się, choć przydałaby się korekta.

Pozdrawiam

Ile razy w jednym tekście można napisać "powiedział"? Przecież istnieją synonimy. Przez to czyta się okropnie. Poza tym, skoro rozmawiają dwie osoby, nie musisz za każdym razem pisać ich imion.

Lubię te Twoje opowiadania o Radku i Polonie ;) Mają coś w sobie.

Tylko Newton, no wiesz, ten mój znajomy z fizycznego, musiałby na niego rzucić okiem, jest cosik rozregulowany, a on się zna na takich rzeczach. Tylko on teraz mieszka po kryjomu na uniwersytecie, nie chce tracić kasy na wynajmowanie mieszkania - mówił Polon, patrząc, jak w oczach Radka pojawia się nadzieja. - Tylko go musimy tutaj ściągnąć --- za dóżo tylków

Ręcznik, to jest to! Najbardziej przydatna rzecz, jeśli chce się pomieszkiwać na uniwersytecie. I jest się czym wytrzeć po umyciu się i jest na czym spać, a w dodatku można walczyć na ręczniki --- widać studenta dużo łączy z autostopowiczem przez galaktykę ;)

do środka pokoju Polona --- może po prostu do pokoju?

- Jesteś trzeźwy? - zapytał obcesowo demona.
- Tak - odparł demon, zaskoczony beztroskim tonem wypowiedzi człowieka.
- To zapierdalaj do sklepu po alkohol - nakazał Polon. --- słyszałem już ten dowcip ;)

uciec się do gróźb.
- Jeśli nie przestaniesz mi rozkazywać, to cię spalę! - zagroził --- brzmi jak powtórzenie.

 

 

A jak tam Twoja powieść?

O matko! Naprawdę napisałem "dóżo"? O Boże...

Kael <3

 

:D

 

Gdybym miała wąsy, to bym była dziadkiem, a tak jestem sygnaturką!

@Yoss, @Szkapa: No, korekta rzeczywiście nie zawadzi. Czasem się takich rzeczy po prostu nie widzi... Poprawię.

@KaelGorann: Bo ręcznik naprawdę jest przydatny! Jak mieszkałem przez jakiś czas na uniwerku (naprawdę, tak, mieszkałem na uniwerku), to ręcznik był najbardziej przydatną rzeczą, która miałem przy sobie!

 "Szary Len" posiedział sobie na liście bestsellerów Empiku przez tydzień, a teraz się czai, choć dokładnych wyników jeszcze nie znam ;)

 

Poszło w papierze? Myślałem, że tylko w internetowej wersji.

Gdybym miała wąsy, to bym była dziadkiem, a tak jestem sygnaturką!

Haha, dobre :)  Powtórzeń trochę jest, ale kwestia ponownego przeczytania i poprawienia. I inne drobiazgi... O, to mi się w oczy rzuciło np.:
 - A pamiętasz, co to było, jhak się ostatnim razem zabrałem? - zapytał Radek. - zacząłeś imprezę już w windzie, co więcej, tak ją rozkręciłeś, że pół akademika chciało się do niej zmieścić. Nawet kulę dyskotekową ci tam wnieśli. 

jhak -> jak
się -> chyba cię? ;D
zacząłeś -> Zacząłeś

Kula dyskotekowa... też chcę ;)

    Jakby się zastanowić, to wydaje sie, ze opowiadanie jest jednak jakby zabawne, chociaz cięzko tę tezę  uzasadnić.   

@stargate: był tylko ebook, empiki mają na tto specjalny dział teraz ;)

Dzięki wszystkim za przeczytanie :)

 

Opowiadanie o typowych przedstawicielach młodzieży studenckiej, oddających się typowym rozrywkom i przeżywających typowe problemy.

Napisane w miarę przyzwoicie, ale trochę, moim zdaniem, przegadane. No i niestety –– liczne usterki znakomicie zepsuły mi przyjemność lektury. A mogło być tak fajnie… ;-)

 

„Polon rzucił kilkoma przekleństwami”. –– Ja napisałabym: Polon rzucił kilka przekleństw.

 

„A pamiętasz, co to było, jhak się ostatnim razem zabrałem?” –– A pamiętasz, co to było, jak cię ostatnim razem zabrałem?

 

„…zacząłeś imprezę już w windzie, co więcej, tak ją rozkręciłeś, że pół akademika chciało się do niej zmieścić”. –– Czy rozkręcił windę? ;-) Czy pół akademika chciało się zmieścić do imprezy? ;-)  

Może: …imprezę rozkręciłeś już w windzie, i to tak, że pół akademika chciało się do niej zmieścić.

 

„W każdym razie, jesli obiecasz…” –– Literówka.

 

„…to spróbuję cię wkręcić na pokój, żebyś nie musiał spać na waleta”. –– …to spróbuję cię wkręcić do pokoju, żebyś nie musiał spać na waleta.

 

„Ale, ale - powiedział, widząc, że Polon chwyta za pobliską butelkę wódki”. –– Ale, ale –– powiedział, widząc że Polon chwyta za stojącą w pobliżu/obok butelkę wódki.

 

Wciągne cię przez okno”. –– Literówka.

 

„…jak znalazł się w poszewce zmieści”. ––  Ja napisałabym: …jak raz, w poszewce się zmieści.

 

„Zimno obudziło Polona”. –– Ja napisałabym: Polona obudziło zimno / obudził chłód.

 

„…pechowo uderzył nią w jeden z niewielu znajdujących się w jego pokoju miejsc…” –– …pechowo uderzył nią w jedno z niewielu znajdujących się w jego pokoju miejsc

 

„…wyszedł do kuchni, chcąc zrobić sobie ciepłą herbatę”. –– Niechby chciał zrobić gorącą herbatę, albo herbatę. Ciepła jest bez sensu, zimna też. ;-)

 

„W kuchni siedział Radek, który zmierzył go spojrzeniem, które powinno zabić go na miejscu”. –– W kuchni siedział Radek; zmierzył go spojrzeniem, które powinno zabić go na miejscu.

 

„…i liczył, kto wśród współlokatorów zarabia najwięcej…” –– Ja napisałabym: …i liczył, który ze współlokatorów zarabia najwięcej

 

„…i liczył, kto wśród współlokatorów zarabia najwięcej takich spojrzeń. Współlokator z pokoju naprzeciwko…” –– Powtórzenie.

Może w drugim zdaniu: Współmieszkaniec/kolega z pokoju naprzeciwko

 

„Czemu tutaj poszliśmy?” –– Czemu tutaj przyszliśmy/wróciliśmy?

 

„…wygoniły nas z budynku - powiedział Radek. (…) - warknął Radek.” –– „…wygoniły nas z budynku - powiedział Radek. (…) –– dodał.”

 

„Ciemno i cicho, tylko ruszać się nie można, bo czujniki ruchu niedawno pozakładali. Ale jak się schowasz pod stołem i się nie będziesz przesadnie wiercić…” –– Może: Ciemno i cicho, tylko trzeba być spokojnym, bo czujniki ruchu niedawno pozakładali. Ale jak wejdziesz pod stół i nie będziesz się przesadnie wiercić

 

„…niemrawo i zatoczył się na lodówkę, która zachybotała się niebezpiecznie”. –– …niemrawo i wpadł na / zawadził o lodówkę, która zachybotała/zachwiała się niebezpiecznie.

 

„Polon stropił się nieco; nie pomyślal o tym…” –– Literówka.

 

„…aż do środka wejdzie duż grupa osób”. –– Literówka.

 

„Newton podskoczył, zupełnie zdezorientowany i omal nie spadł z krzesła. Polon, korzystając z jego zdezorientowania…” –– Może: Newton podskoczył, zupełnie zdezorientowany i omal nie spadł z krzesła. Polon, korzystając z jego oszołomienia

 

„…wręczył mu gruby arkusz notatek…” –– Notatki były na tekturze, czy na czymś jeszcze grubszym? ;-)

Może:wręczył mu gruby plik notatek

 

Zdezorientowany i wystraszony, wyszedł razem ze studentami. - Jakie kolokwium? - zapytał wystraszony Newton, schodząc ze studentami na dół”. –– Dużo powtórzeń.

Może : Skołowany i wystraszony, wyszedł razem ze studentami. Jakie kolokwium? zapytał zaniepokojony Newton, schodząc z chłopakami na dół”.

 

 „Tylko pójdę się umyć i mogę z wami iść”. –– Tylko się umyję i mogę z wami iść.

 

„Student miał nadzieję, że go nie zapamięta, inaczej cały jego misterny plam okazania mu za tydzień…” –– Student miał nadzieję, że nie zostanie zapamiętany, inaczej  misterny plam okazania profesorowi za tydzień… Ponadto literówka.

 

„Wiesz, do tego trzeba sie przyzwyczaić…” –– Literówka.

 

„…i spanie w bobliotece straciłoby cały urok”. –– Literówka.

 

„…to w podziękę mam coś dla ciebie…” –– …to w podzięce mam coś dla ciebie.

 

„…wyciągnął małą, szklaną fifkę i nabił ją z powagą. - Przybyłem, zapaliłem, naprawiłem - powiedział z powagą”. –– Powtórzenie. Może: …wyciągnął małą, szklaną fifkę i nabił ją z powagą. - Przybyłem, zapaliłem, naprawiłem - powiedział dostojnie.

 

„Newton chwycił za narzęcia i akurat…” –– Newton chwycił za narzędzia i akurat

 

„…rzucając Polonowi skibkę, w którą student złapał zębami w locie”. –– …rzucając Polonowi skibkę, którą student złapał zębami w locie.

 

„Dumnie potczył wzrokiem po otoczeniu…” –– Ja napisałabym: Dumnie potoczył wzrokiem po wnętrzu

 

Moje imię budzi strach i sieje grozę w sercach moich wrogów!” –– Moje imię budzi strach i sieje grozę w sercach wrogów!

 

„Pętające go zaklęcie nie pozwalało mu zerwać się z tym marnym planem egzystencji tak długo, jak miał wydawane jakieś rozkazy. Musiałby najpierw zabić człowieka, który mu je wydał …” –– Pętające go zaklęcie nie pozwalał zerwać z tym marnym planem egzystencji tak długo, dopóki miał wydawane polecenia. Musiałby najpierw zabić człowieka, który rozkazywał…

 

„…zagroził, wyciągając przed siebie swą płonącą dłoń”. –– …zagroził, wyciągając przed siebie płonącą dłoń.

 

„…powiedział zdumionemu demonowi. - No już, już, jazda po wódę. - machnął ręką.
Demon
zdumiał się niezwykle”. –– …powiedział osłupiałemu demonowi. - No już, już, jazda po wódę - machnął ręką. Demon zdumiał się niezwykle.

 

„Jak wielką władzę nad materią musial mieć ten mag…” –– Literówka.

 

Pozdrawiam. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cóż, każdy ma takiego kolegę (albo sam tak robił), który jeździł windą w akademiku leżąc na podłodze i częstując wódką każdego, kto akurat chciał tą windą jechać. Szczególnie dziewczyny.

Fajne opowiadanko, przyjemnie się czyta.

Pozdrawiam

@regulatorzy: dzięki! Powinnaś pracować przy korekcie w jakimś wydawnictwie ;)

Oruenie, cieszę się, że mogłam pomóc.

Gdybym pracowała "w jakimś wydawnictwie", zapewne znużona i wyczerpana, nie miałabym ochoty czytać żadnych opowiadań na tej stronie. A w sytuacji jaka jest, czytam z przyjemnością, przy okazji wyłapując to i owo, ku zadowoleniu, mam nadzieję obu stron. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To opowiadanie to niezbity dowód na to, że ciągnięcie żartu za daleko i zbyt długo, nie przynosi korzyści w postaci dobrego wrażenia : ) Ogólnie niespecjalnie śmieszny tekst.

No i nigdy nie słyszałem, żeby ktoś mieszkał na uniwerku : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

@beryl - ja mieszkałem :D

Tak, przeczytałem to. Ale nadal sobie nie wyobrażam. Ochroniarze, sprzątaczki, jacyś pracownicy - i co, spałeś pod ławkami? Możesz pomóc mojej wyobraźni i trochę przybliżyć ten temat ; p

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Akurat miałem na studiach problemy mieszkaniowei, to trochę expa w spaniu w różnych miejscach nabiłem ;)

Więc to jest tak: jak chcesz mieszkać na uniwerku, nie znaczy to, że cały czas tam śpisz - ot, w dzień, w którym masz mało zajęć idziesz na kimę do biblioteki na trzecie piętro (najciszej). W bibliotece nigdy nie udało ni się zostać na noc - jeśli akurat nie miał mnie kto przenocować, to trzeba był włóczyć się po mieście i odespać w dzień (na wykładzie, w biblio - gdzieś, gdzie cicho). Rzeczy trzymasz w szafce przy bibliotece, są na kluczyk i mimo ostrzeżeń, że są opróżniane co wieczór, nikt tam nie zagląda. Szafki są małe, więc musisz mieć naprawdę mało rzeczy, żeby być maksymalnie mobilnym - bierzesz tylko rzeczy na zmianę, laptopa z ładowarką (preferowany netbook - mniejszy) i gruby, puchowy ręcznik, który zastąpi ci poduszkę i jest się czym wytrzeć. Ja miałem mały plecak i jakoś to działało. Oczywiście, trzeba też dbać o higienę osobistą  - na uniwerku są łazienki, w których można całkiem przyzwoicie się umyć. Miałem szampon i dezodorant, a kiedy zabrakło, szło się po darmowe próbki dawane w perfumeriach i innych takich. Rzeczy pierzesz po kumplach (za piwo czy coś tam). Tak przemieszkałem 2 miesiące i szczerze mówiąc, wolałbym tego nie powtarzać. Kwestia finansowa - da się wyżyć za 300/mies.

Przyznam,  że nie doczytałam. Jestem trochę podziębiona i ogólnie negatywnie nastawiona do świata, więc to może dlatego, ale trochę mnie to wszystko znudziło i wcale nie rozbawiło. W ogóle nie rozumiem, czemu Newtona musieli szukać i wywabiać, w dzisiejszych czasach nie widziałam nawet najbiedniejszego studenta bez telefonu komórkowego ; / Tak jak ogromnie mi się podobało opowiadanie z kółkiem sprzątaczek i parówką, tak tu przedstawione perypetie studentów - niestety niekoniecznie.

 

I zaiste, przydałoby się wnikliwiej na tekst spojrzeć, pod względem powtórzeń, literówek czy paru niekoniecznie zgrabnych zdań.

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Oruen - no to szacunek : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Fajny, krótki, przyjemny w czytaniu tekst przybliżający w jakimś stopniu problemy życia studenta. Pojawiają się w nim sytuacje, które teoretycznie nie mają prawa się zdarzyć, ale jak czasami wsłuchać się w opowieści znajomych to można sobie zadać pytanie: Czy aby na pewno? Problem ze znalezieniem mieszkania ma przecież wielu studentów, więc radzą sobie z nim najlepiej jak tylko potrafią. Sytuacja z demonem w kaloryferze przezabawna i uświadamiająca jakie rzeczy mogą zachodzić pod wpływem alkoholu ;-) Jedynie szkoda, że nie poświęciłeś małego akapitu na temat historii swojego dżina z lampy tfu kaloryfera :-)  

Nowa Fantastyka