- Opowiadanie: meldran - Pierwszy dzień tygodnia

Pierwszy dzień tygodnia

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Pierwszy dzień tygodnia

 

Opowiem wam historię o człowieku połkniętym przez komputer. Wydarzyła się ona naprawdę i należy ją traktować całkowicie dosłownie.

 

Pan K. obudził się w poniedziałek rano, po nocy pełnej fabularnych snów. Śniło mu się między innymi, że na zawołanie wzbija się w powietrze i szybuje nad osiedlem bawiąc się przednio. Po przebudzeniu poszedł do toalety i zagrał w oczy wilka z demoniczną emalią prysznica. Prysznic należał do trudniejszych przeciwników, w hierarchii bossów tej konkurencji zajmował drugie miejsce, zaraz po lustrze. Tym bardziej smakowało zwycięstwo. Pan K. wyszorował zęby, owinął dentystyczną nicią niesforną górną czwórkę, po czym skierował swe kroki w stronę biurka.

 

Uruchomił komputer i czekając na wgranie systemu drobnym truchtem przemieścił się do kuchni, gdzie precyzyjnie zdekonstruował dwa dorodne jaja rozbijając skorupki o krawędź blatu. Podczas radosnego tańca jajecznej plazmy na powierzchni teflonu, posmarował szybko margaryną kromkę ciemnego chleba ze słonecznikiem i wrzucił do kubka dwie łyżeczki kawy rozpuszczalnej marki Nescafe. Za pomocą gwałtownego przypływu duchowej energii uruchomił czajnik elektryczny marki Philips. W tym czasie jajka samodzielnie przeskoczyły z patelni na talerz, żeby nie sprawiać Panu K. przykrości.

 

Kawa zrobi się sama, pomyślał nasz bohater, po czym zasiadł do śniadania. Po przeczytaniu dwóch zdań ambitnego artykułu w poważnym tygodniku, jajka, chleb i kawa rozpoczęły wędrówkę w stronę jelit, które oczekiwały na gości bulgocząc dostojnie. Pan K. najedzony materią i wiedzą ruszył do komputera. Monitor mrugał porozumiewawczo. Pan K. rozpoczął dzień pracy.

 

Był poniedziałek, początek trudnego tygodnia, po którym miał szansę awansować na zastępcę redaktora naczelnego. Uważał, że należała mu się ta posada. Spełniał wszystkie kryteria. Wierzył w swoją rację, dużo czytał Łysiaka i Roszkowskiego, Michnika i Ziemkiewicza, sam też pisywał dużo. Wiedział, że tak nie jest dobrze, a nie tak też nie jest dobrze. Rozumiał też, że owak jest źle, i że źle się stało. Poruszył opinię publiczną słynnym artykułem o zjawisku znikania sokowirówek ze sklepów spożywczych w Puławach, i zasugerował, niezbicie dowodząc, kto stać za tym może, i kto stać za tym nie może. Innymi słowy, liczył się, a jego, kiedy trzeba wyważone, kiedy trzeba jednoznaczne diagnozy społeczno-polityczne szerokim echem odbijały się w kraju, a może i na świecie.

 

System właśnie się uruchomił i Pan K. zaczął stukać w klawisze. Miał do napisania felieton cotygodniowy, w którym zamierzał z precyzją skalpela obnażyć mechanizmy populizmu opozycji organizującej marsz zaczarowanych ołówków przez główne arterie komunikacyjne stolicy. W międzyczasie wskoczył na portal blogowy, żeby sprawdzić komentarze na temat swojego ostatniego, wczorajszego tekstu dotyczącego nieprawidłowości w zarządzaniu siecią dyskontów mnemonicznych, sprzedających ludziom odgrzewane kotlety z soi organicznej. Zgodnie z przewidywaniem, pod tekstem rozgorzała dyskusja, przeciwnicy tez artykułu nazywali autora populistą, zwolennicy dziennikarzem niezależnym. Pojawił się też wpis nietypowy, którego autor twierdził, że nie wie, czy artykuł mówi prawdę, czy też z prawdą się mija.

 

Zawsze może się trafić zagubiona istota, która nie wie, wzruszył ramionami Pan K. i przeskoczył na portal o tematyce gospodarczej. A tam sensacja nie lada! Koncern farmaceutyczny Nowa Witamina postanowił wejść na giełdę. To oznaczało z całą pewnością trzęsienie ziemi w służbie zdrowia, dlatego Pan. K. zalogował się do swojego Fakbuka, żeby zamienić parę zdań z kolegami z redakcji. Kolega P. nie wiedział, ponieważ jechał samochodem i był w sieci towarzysko, kolega M. powiedział, że nic się nie dzieje, ponieważ rząd planuje nowelizację, a jeżeli rząd planuje nowelizację, to wszystko pod kontrolą, a jeżeli wszystko pod kontrolą, to nic się nie dzieje. Pan K. nie był z tych, co ulegają manipulacji, znał wszystkie mechanizmy studiując wnikliwie Andrieja Gofmena, najwybitniejszego analityka nad analitykami. Dlatego wiedział, ze kolega ma racje. Nowelizacja załatwia sprawę. Nie wrzucamy na pierwszą stronę, postanowił.

 

Wrócił do artykułu. Napisał o tym, że tak, napisał o tym, że nie, i napisał o tym, że być może. Po czym postanowił zrobić przerwę na papierosa.

 

Sprężystym krokiem podążył do kuchni, a tam reszta aromatycznej Nescafe malowniczo spoczywała obok tygodnika poważnego. Pan K. oderwał stronę tytułową, zawinął ją wokół kubka i potarł kilkukrotnie. Rzucił okiem na artykuł społeczny, oko przeleciało nad drobno zapisaną stroną, po czym odbiło się o kubek i spadło na stół. Podniósł je ze stołu, otrzepał i pogładził czule, po czym umiejscowił z powrotem w oczodole. Z okiem na swoim miejscu wrócił do biurka i ponowił stukanie w klawiaturę.

 

Napisał o powiązaniach organizatorów marszu, ujawnił zakulisowe kulisy metamorfozy politycznej organizatora, nawiązał erudycyjnie do Bezradnikowa i Pani Browaru. W tym momencie w okienku Fakbuka pojawiła się wiadomość: „jest Pan wrogiem Polski, Polska Pana nie lubi.” Odpisał błyskawicznie, jak przystało na wytrawnego komentatora: „Ser z dziurami dla Polaków, bez dziur dla mniejszości, to niesprawiedliwe i nielogiczne.” Odpowiedź nadeszła po chwili: „Angela Merkantyl jest na urlopie.” Pan K. trochę się zjeżył, gdyż zwietrzył prowokację sił niedemokratycznych. Odpisał, coraz bardziej zaangażowany w konwersację:” Chomskinotuskoneopolitanka”. To był argument, z którym trudno było dyskutować. Interlokutor nie odpowiedział. Pan K. wzruszył ramionami, rzadko zdarzało się większe wyzwanie, dyskutanci zazwyczaj tracili fason w bezpośredniej konfrontacji.

 

Wrócił do pisania felietonu i opisał brutalność manifestantów i brutalność policji. Zawsze starał się zachować obiektywizm. Po dziesięciu minutach na ekranie pojawiła się odpowiedź: „TAK!” Pan K. poczuł irytację. Nie przepadał za totalitarnym myśleniem. Gniewnie stuknął palcem w blat, po czym wygarnął oponentowi: "Może tak, a może nie, może nie, a może tak, raczej nie niż tak, jak mamy rozmawiać szczerze". Dychotomia, Manicheizm, Ambiwalencja, Nieoznaczoność, Kwarki i oka mgnienia – dodał dla pewności dobrego zrozumienia. Kolejny papieros, kuchnia, resztka zimnej kawy. Oko rzucone na widok z okna. Wyskakuje ponownie i wypada przez szczelinę. Pan K. nie zauważa, a jeśli zauważa, to nie widzi.

 

Wraca zamyślony do miejsca pracy. Pora na tezę końcową.

 

Czy manifestacje z powodów tak błahych są jeszcze potrzebne? Gdzie się podziały protesty w sprawach wielkich, egzystencjalnej i tłumnej natury? Co z tą Polską się stało, że taka zatomizowana, merkantylna i zapyziała? Pan K. już szykował się do odpowiedzi na swoje pytania, gdy na okienku Fakbuka błysnęła wiadomość. Łypnął badawczo jednym okiem: „Przez łąki i pola pędzi fasola.” Ten lapidarny tekst sprawił, że Pan. K poczuł dziwną błogość. Ogarnął go spokój, już prawie nie pamiętał tego uczucia. Rzucił delikatnie pozostałym okiem na reprodukcję Salwadora de Stali na ścianie, po czym uścisnął dłoń wychodzącą z ekranu, i podążył za nią na łąki, pola, lasy, polować na dziki i pić wodę ze strumienia.

 

 

Od tego czasu słuch o Panu K. zaginął, pozostała tylko miejska legenda o tańczących ogniach oczu pojawiających się w różnych punktach miasta.

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Uprzejmie poprosimy o akapity.

pozdrawiam

I po co to było?

^^^. 

PS: Ale się napisałem :).

Nie ma czegoś takiego jak niefabularny sen.

Tym bardziej smakowało zwycięstwo.


To zdanie jest złe. Czegoś tu brakuje.

Również poproszę o akapity.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

beryl

Fabularny, czyli posiadający fabułę. Niefabularny, czyli nie posiadający fabuły. Chcesz powiedzieć, że wszystkie sny mają fabułę ? Jeżeli tak myślisz, jesteś w błędzie.

pozdrawiam

Fabularny, czyli posiadający fabułę. Niefabularny, czyli nie posiadający fabuły


No shit?

 

Właściwie to sformułowanie "fabularny sen" jest kalekie, ale już zostawy tę sprawę. Podaj przykład snu, w którym nic się nie dzieje (ergo nie ma "fabuły").

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Za Wiki "Zdarzenia składające się na fabułę składają się zarazem na zdarzenia w przedstawionych w danym utworze losach postaci. Każde z nich pozostaje w określonych związkach z pozostałymi zdarzeniami oraz z całością nadrzędną, którą zdarzenia te współtworzą."

Fabuła nie jest tym samym co "dzianie się" , tak że Twoje "ergo" jest błędnie uzyte :)

Sny fabularne, czyli składające się z określonej sekwencji zdarzeń powiązanych ze sobą w jakimś sensownym porządku zdarzają się stosunkowo rzadko, najczęściej sen jest po prostu czynnością fizjologiczną organizmu rozgrywającą się poza świadomością.

Sformułowanie nie jest kalekie, jest uzywane dosyć powszechnie.

Podsumowując, zupełnie tutaj Szanowny Kolega kulą w płot przyłozył z tą "krytyką" :)

Mój drogi. Sen to homonim. Jeżeli piszesz, że ktoś obudził się po nocy pełnej snów, to samo przez się rozumie się, że sny były - jak to kaleko określiłeś - fabularne. A jeśli taki jesteś mądry, to zauważ, że w Twoim cytacie z wikipedii jest słowo "utwór". Stąd słowo "fabularne" nie ma w tym zdaniu żadnego prawa bytu. Jak już chcesz się na coś powoływać, to postaraj się w pełni zrozumieć tego treść.

 

Tym bardziej smakowało zwycięstwo.


Bardziej po polsku jest "Zwycięstwo smakowało tym bardziej". W obecnym szyku bardzo razi w oczy.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Aha. Dodam też, że pisze się "także" - łącznie.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

po czym skierował swe kroki w stronę biurka.

 

Niepotrzebny zaimek – no bo czyje inne kroki miał skierować?

 

czekając na wgranie systemu

 

System się wgrywał przy uruchomieniu? Ciekawe... to wcześniej to tam nie było?

 

drobnym truchtem przemieścił się do kuchni

 

Co to jest drobny trucht? Taki mały, mizerny? A ile waży niedrobny?

 

gdzie precyzyjnie zdekonstruował dwa dorodne jaja

 

Jajek się nie dekonstruuje. Dekonstrukcja to rozkładanie.

 

 

jajecznej plazmy

 

Zupełnie absurdalne wyrażenie. Wiesz w ogóle to co jest plazma? Bo nie przypomina ona jajecznicy.

 

wrzucił do kubka dwie łyżeczki kawy

Wsypał.

 

 

Strasznie toporne te metafory w Twoim opowiadaniu. Odstraszają od czytania.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

"Nad jedną jego szyją wznosiła się jakaś hałaśliwa fabryczka, która była dla Judyma nowością, drugą po dawnemu zajmował skład węgla, a trzecia prowadziła do kilkopiętrowej oficyny. Tam właśnie Judym skierował swe kroki." To przykład z "Ludzi bezdomnych". Mógłbym znaleźć wiele takich u różnych "wielkich pisarzy", przed którymi zapewne bijesz czołem :) Nie przeczę, że wystarczyłyby same "kroki" , jednak dookreślenia takie nie można traktować jako istotne błędy. To samo tyczy się drobnego truchtu.

Co do plazmy, to jednym ze znaczeń tego słowa jest substancja wypełniające przestrzenie między organellami, elementy jajka rozbite na jajecznicy skojarzyły mi się z taką substancją, co oczywiście może nie jest specjalnie fortunnym skojarzeniem, jednak ...

Wiem czym jest dekonstrukcja i uważam, że robicie jajka na patelni i pomieszanie go widelcem nosi wszelkie znamiona dekonstrukcji tegoż :)

Wgranie systemu to określenie potoczne, najczęściej rzeczywiście tożsame z zainstalowaniem, o które Ci chodzi, niemniej takie znaczenie jest równie niepoprawne, jak to, którego użyłem.

Co do kawy, gdybyś pojął naprawdę metaforykę tego tekstu, zrozumiałbyś, że wrzucenie łyżeczek kawy jest wrzuceniem łyżeczek, a nie wsypaniem kawy :)

Podsumowując, Twoje uwagi traktuję jako klasyczne czepialstwo pozbawione elementu konstruktywnego :)

pozdrawiam

Widzę, że trafił się ktoś niepodatny na krytykę :) Zatem, na szybko:

Zaimek jest zbędny, czy Żeromski użył go analogicznie czy nie. A im mniej zaimków tym lepiej.
Plazma, jak sam przyznałeś, nie była fortunnym skojarzeniem - mi ona nie gra.
Dekonstrukcja a destrukcja to nie to samo, ale przecież to wiesz.
Wgranie jest niepoprawnym i nieużywanym sformułowaniem dot. ładowania.

Podsumowując, moje uwagi są po to, żebyś wiedział co czytelnika może dziabnąć w Twoim tekście.

Ale mi się ogólnie tekst jako całość nie podoba, nie czytało mi się go dobrze i do mnie nie trafił. Może komuś innemu spodoba się owa metaforyka i sformułowania pokroju malowniczego leżenia.

Również pozdrawiam.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Żeromski Ludzi bezdomnych napisał na początku zeszłego wieku. Wtedy język wyglądał trochę inaczej, więc posługiwanie się tego typu przykładami wydaje się być nieco naciągane.

§ 1. Sąd dokonywa doręczeń przez pocztę, komornika, woźnych, a także przez sądową służbę doręczeniową. ---  a to już 1964 rok   ; )

Mi też ta dekonstrukcja nie gra --- może gdyby bohater postanowił rozdzielić skorupy, białka i żółtka...

pozdrawiam

I po co to było?

Jezusie słodki, matko przenajświętsza... powiedziałem ja, ateista. Szczerze mówiąc, nie dotrwałem nawet do piątego akapitu. Proste czynności są opisane w sposób tak... urozmaicony, że można się zgubić w jednym zdaniu. Widać, że bardzo starałeś się wzorować na tych "wielkich pisarzach". Po pierwsze, wyszło Ci to kiepsko. Po drugie, wielkość jest w tym przypadku względna. Jedni mogą mówić "wielki" o takim - dajmy na to - Tolkienie, inni, przykładowo ja, nie mogą zdzierżyć jego pisaniny. Zgodzę się z Tobą, że nie trzeba brać sobie do serca wszystkich uwag, bo użytkownicy różnych forów (forum... forumów... forów... nie ważne xD) często czepiają się rzeczy, które mają całkowitą rację bytu i powszechnie występują w setkach książek sprawdzanych przez dyplomowanych korektorów. Istnieje wiele "usterek" zarówno literackich, jak i fabularnych, które są względne, jednak takie informacje jak "ciężko mi się czytało" czy "tekst mnie nie zainteresował", są dosyć ważne, bo mówią o całości tekstu, nie o drobnych szczegółach. 

W tym wypadku moja opinia brzmi: czytało mi się ten tekst zbyt ciężko, by dobrnąć do końca. Mam nadzieję, że następnym razem zaprezentujesz coś prostszego i bardziej klarownego, żebym mógł go przeczytać w całości i powiedzieć kilka słów o fabule.

To tyle, pozdraiwam, JF ;-)

...A mnie się tym razem tekst podobał. Autor wykazuje się inteligencją i oczytaniem. Broni się umiejętnie i właściwie odpiera krytykę. Jest tu, co prawda trochę ekwilibrystyki pojęciowej, ale, w odróżnieniu od poprzedniego tekstu, nie przytłacza czytelnika, przynajmniej mnie. Niemniej jednak, drogi kolego powtarzam: Jak malarz abstrakcjonista, aby być wiarygodny, musi najpierw popisać się tradycyjnymi umiejętnościami, tak Ty powinieneś najpierw zaprezentować prozę tradycyjną, pokazać w niej klasę, a potem udać się na poszukiwanie wypowiedzi nowatorskich. W innym przypadku

będziesz traktowany z dystansem. Pozdrawiam uśmiechnięty.

Za Ryszardem, podobało mi się. Czuć tu nieco Gombrowicza, zwłaszcza w końcówce i miałem nieodparte wrażenie bliskości Kafki, chociaż pan K. może kojarzyć się i JM Coetzeem, ale, niestety, nie znam jego powieści "Życie i czasy Michaela K.". Bardzo fajnie napisane opowiadanie. Żekłbym, że smaczne. W kilku akapitach można uświadczyć wyższy stopień abstrakcji - i dobrze. Lubię takie spojrzenia na zimne, męskie serca.

 

Pozdrawiam, może nie uśmiechnięty, ale krótkotekstowo ukontentowany.

Żekłbym, że tak się to słowo nie pisze, ale może się mylę.

beryl

taki deklaratywny purysta językowy powinien wiedzieć, że tak że - to synonim ”więc” , a także - to synonim ”również”. Zanim następny raz zabierzesz się za poprawiania kogoś, proponuję przewertować słownik ortograficzny :) Inaczej tylko się kompromitujesz.

ryszard

dziękuję za miłą opinię. Twoją uwagę dotyczącą wykazania się prozą tradycyjną wezmę poważnie pod uwagę. Na razie pisanie jeste dla mnie formą zabawy, więc wybieram atrakcje dające mi największą frajdę. Ale rozważę też napisanie czegoś bardziej "klasycznego".

pozdrawiam

Piotr Skowronek

dziękuję za pozytywną opinię. Skojarzenia z Kafką i Gombrowiczem czynią mi zaszczyt.  To jedni z moich ulubionych pisarzy.

Serdecznie pozdrawiam

Dlaczego autor odnosi się wyraźnie uprzejmnie do komentarzy pochlebnych,a opryskliwie do tych krytycznych (ale o wiele bardziej pomocnych)? Nie oodpowiadaj, pozostawiam do rozwagi.

Autorze, w takim razie "tak, że", z przecinkiem. "Także" jest potocznie używane jako "a zatem". Jakby nie patrzeć, napisałeś źle. Swoją drogą długo myślałeś nad ripostą.

Proponuję również sprawdzić znaczenie słowa "deklaratywny".

Ale cóż, trudno rozmawiać z kimś, kto popełnia błędy i albo tłumaczy je metaforyką, charakterem tekstu, albo uważa, że są nieistotne. To jest tylko pokaz ignorancji. Jeśli Twój tekst miał być pokazem jak nie pisać, to osiągnąłeś swój cel perfekcyjnie.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

beryl

deklaratywny - sprowadzający się do pustej, czczej deklaracji, ostentacyjny, nieszczery, nie płynący z przekonania, fałszywy, czysto werbalny. Pasuje jak ulał :)

W "tak że" owszem brakuje przecinka, co nie zmienia faktu , że ta akurat krytyka była przestrzelona i wynikała z Twojego niezrozumienia, przez delikatność nie napiszę ignorancji. "Także" nie jest potocznie używane jako "a zatem", chyba że w jakiejś wąsko rozumianej potoczności, a jeżeli już powołujesz się na potoczne, błędne "używania" , to nie powinieneś tego rodzaju błędów wytykać innym. Problem z Twoimi opiniami polega na tym, że koncentrujesz się na mało istotnych detalach, sam przy tym popełniając błędy. To, jak już pisałem, klasyczne czepialstwo, które sprowadza dyskurs do poziomu polskiej "debaty" publicznej, i nie ma nic wspólnego z merytoryczną krytyką.

ilusioner

Tu nie ma antynomii pomiędzy komentarzami pochlebnymi, a komentarzami krytycznymi, ponieważ tych ostatnich najzwyczajniej w świecie nie doświadczyłem pod tym tekstem. Bo dla mnie krytyka to nie wyszukanie w tekście dwóch czy trzech błedów stylistycznych czy językowych okraszone złosliwymi komentarzami jak w przypadku beryla. Krytyką dla mnie nie jest również napisanie, że ciężko się czytało :) Mogę to potraktować jako słuszną uwagę drobnej natury, ale jeżeli ktoś przy tym sam popełnia błędy i nie przyjmuje tego do wiadomości, zaczynam takie uwagi traktować jedynie jak tanie złośliwości. Więc odpowiadam bez serdeczności, jednak jak sądzę, merytorycznie. 

Zapewniam, ze jeżeli krytyka byłaby ciekawa i merytoryczna, przyjąłbym ją z pokorą i szacunkiem.

pozdrawiam

1. taki deklaratywny purysta językowy powinien wiedzieć, że

--- ten sarkazm nie miałby sensu, gdyby chodziło o deklaratywnego purystę --- jest przecież oczywiste, że taki by nie wiedział. Z kontekstu wypowiedzi wynika, że chodziło ozadeklarowanego purystę.

2. tak że:

--- beryl niestety nie ma racji --- według PWN,

--- co do przecinka --- niestety --- żaden z Was nie ma racji. Znak stoi prawidłowo --- przed wyrażeniem;

a) także --- również,

b) tak że --- tak więc,

c) tak, że --- w taki sposób.

pozdrawiam

I po co to było?

deklaratywny - będący jedynie deklaracją. Resztę sobie dorobiłeś twórczo?

Zatem słowo użyte w sposób bezsensowny.



Wyniki wyszukiwania dla "także wiesz", jednego z przykładów pospolitego użycia słowa "także" w znaczeniu "więc:
http://www.google.pl/search?q=tak%C5%BCe+wiesz&ie=utf-8&oe=utf-8&aq=t&rls=org.mozilla:pl:official&client=firefox-a&channel=fflb

Jeśli twierdzisz, że "popełniam błędy", to mi je pokaż. Myliłem się tylko w przypadku "tak że", jednak ja w przeciwieństwie do ignorantów potrafię się do tego otwarcie i bez głupich tłumaczeń przyznać. Cóż, zdarzyło się.

Co do reszty Twojej gadaniny o tym co jest krytyką a co nie jest - pozwól, że tylko się pośmieję.

Wskazałem Ci (niektóre) błędy, powiedziałem, że przez tekst brnie się ciężko i jest pełen dziwnych, wątpliwych językowo sformułowań. Jeśli uważasz, że to nieprzydatne uwagi, to trudno. Jednak prawda jest taka, że zwyczajnie jesteś niemiły w stosunku do osób, które ośmieliły się napisać, że im się nie podobało. Do tego, widząc że nie masz racji, zaczynasz atakować, nawet posuwając się do obrażania innych.

Podsumujmy:
Nie, nie odpowiadasz merytorycznie. Ja pokazuję Ci błąd a Ty odpowiadasz, że to czepialstwo. Ja odpowiadam, że żadne czepialstwo, że tylko wymieniłem co mi nie pasowało i oceniłem Twój tekst jako całość i na tym chcę skończyć rozmowę, a Ty piszesz, że się kompromituję. I tak dalej, i tak dalej.

Jeśli nie jesteś odporny na krytykę to nie publikuj tekstów. Jeśli liczysz na same pochwały, to pokazuj je mamusi.

Osoby takie jak Ty są śmieszne i dyskusja z nimi to niezły ubaw, ale tylko do pewnego momentu. Potem zaczyna być już nużąca i trzeba ją przerwać. Co niniejszym czynię, bo przecież wszystko sobie wyjaśniliśmy.

Pozdrawiam i życzę samych sukcesów.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

PS
No, ale jak już chcemy być dla siebie złośliwi, to proponuję także rozważyć zapoznanie się z definicją słowa antynomia.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Beryl

Osłabiasz mnie. Nie znając pełnego znaczenia/znaczeń słowa i nie zadając sobie trudu sprawdzenia tychże, wchodzisz w rolę specjalisty ds języka polskiego. Moje, jak raczyłeś się wyrazić "twórcze dorobienie" znaczenia "deklaratywny" pochodzi ze Słownika Wyrazów Obcych Władysława Kopalińskiego. Kolejna kompromitacja. Dalej przedstawiasz dziwaczną wykładnię naszego sporu, informując nerwowo o definitywnym zakończeniu dyskusji, bo nie ma sensu etc. Po czym magicznymi chyba siłami przymuszon, za szable chwytasz ponownie i wpis kolejny złośliwy popełniasz.

Pozdrawiam również i życzę samych sukcesów - poważnie tego życzę, bez ironii.

Nie wchodzę w rolę specjalisty, ale znam język dość dobrze. Mam również słownik Kopalińskiego (wyd. z 1967 roku), jednak wolę korzystać z aktualizowanego, pwnowskiego. Ale to nieważne. Jakby na to nie patrzeć, człowieka raczej trudno nazwać deklaratywnym, co stanowiło istotę zarzutu. Powściągnij zatem rumaki, zanim nazwiesz coś kompromitacją i pomyśl wpierw, czy sam takiej nie popełniłeś.

A co do antynomii, wybacz, ale po prostu nie mogłem się powstrzymać, widząc takie użycie tego słowa ; )

Skoro obaj mamy zagwarantowane sukcesy, to ja czekam na jakieś bardziej "normalne" dzieło, które tu umieścisz, bym mógł tam złośliwie wytknąć błędy językowe, bez obaw o to, że obronisz je charakterem tekstu ; ) Bez żadnych złych emocji.

 

Trzymaj się ciepło w tę mroźne dni ; ) Rówież życzyłem bez ironii.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ja bym się mogła generalnie podpisać pod komentarzem Jacka Felixa, gdyby nie to, że jednak doczytałam do końca. Początkowo nawet z zainteresowaniem. Ale im dalej, tym czytanie stawało się trudniejsze. I to nawet nie dlatego, że tekst był coraz gorszy, ale opisywanie kolejnych prostych czynności z tego typu manierą zaczęło robić się nużące. 

A zakończenie mnie rozczarowało. Pobieżne i jakby od niechcenia. Nie pasuje do wcześniejszej skali.

Pozdrawiam.

Przeczytałem Twój kolejny tekst, i muszę stwierdzić, iż widać że wkładasz dużo serca w uzycie w nich bardzo dużej ilości metafor. Ale jest to dość trudne zadanie dla każdego prozaika, czy poety. W utworze pisanym prozą, każda metamofora ma jedynie charakter służebny, i nie powinno się stosować by pokazać jej bogactwo, czy też piękno, lecz wzbudzić coś w odbiorcy, wstrząsnąć nim lub rozbawić go. Metamofy powinno się stosować tylko tam, gdzie to potrzebne, bo ich nadmiar jest bardzo szkodliwy, gdyż tekst staje się przez to nieczytelny. Skomplikowana intryga, wielopłaszczyznowa fabuła - te elementy najzupełniej wystarczą, by czytelnik wykonał bardzo ciężką pracę, i po jaką cholerę podawać mu to wszystko za pomocą pogiętego języka. A taki język piękny niestety nie jest, jeśli jest przeładowany zbyt dużą ilością metafor. Taki język, taka proza, jest okropna. A mówiąc prościej i krótko: to bełkot. Więc Autorze, możesz używać metafor, ale nie przesadzaj. Niestety, w tym tekście oprócz wspomnianych metafor, roi się od licznych błędów, do których należą opisywane czynności, które każdy czytelnik zna (jak np: uruchamianie komputera i systemu, czyszczenie zębów, zaparzanie kawy i robienie jajecznicy). Dokładanie takich cegiełek jest śmieszne, i zarazem odbierane u przeciętnego zjadacza chleba jako niechlujność Autora. Może i ciekawy miałeś pomysł. Ale zagrzebałeś go pod mułem zaimków, melanżem metafor i przekombinowanych zdań-śmietników, do których nawrzucałeś nie potrzebnych dla fabuły obiektów: jak np: Kawa Nescafe, Plazma z jajek (jajko to tylko żółtko i białko! Gdzie tu plazma? To nie mitochondrium ani komórka czy wirus? A jesli to jakaś metafora, to słabo ją sprzedałeś).

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

ocha

dziękuje za opinię. Ten opis kolejnych prostych czynności był celowy. Miał zobrazować prozę zwykłego dnia everymana, która wypełniona jest działaniami, do których nie przywiązujemy wagi, a które zajmują lwią część naszego życia. Stąd detaliczny, masochistycznie drobiazgowy nacisk, jaki na nie położyłem. Co do zakończenia chyba masz rację niestety :)

mkmorgoth

Dziękuję za przeczytanie kolejnego mojego tekstu, i za opinię.Zgadzam się co do służebności metafor. Chociaż nie jestem pewien, czy w tym akurat tekście było ich tak dużo. Co do opisu prozaicznych czynności nie zgodzę się jednak, że jest to w tym akurat przypadku błąd. Jest masochistycznie celowy (patrz mój komentarz wyżej). Co do plazmy zasadniczo się zgadzam, że trochę niefortunne wyrazenie, ale odniosłem się już do tego w powyższej polemice z berylem.

Pozdrawiam

Nowa Fantastyka