- Opowiadanie: jedrek - Nowa historia

Nowa historia

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Nowa historia

– No wreszcie zaczyna się, ciekawe jak to będzie wyglądać? Czy to w ogóle ma jakiś sens? Przecież on już i tak nie żyje – zastanawia się staruszek – Wie pan, lepsze to niż nic, przynajmniej wyrok będzie symboliczny, będzie wiedział, że mu się tak do końca nie upiekło, i odpowie za swoje zbrodnie, skurczybyk – odparł mu równie leciwy człowiek, ściskając w nerwowym podrywie laskę.

– Proszę wstać, sąd idzie – wszedł do sali sądowej woźny, i mocnym głosem obwieścił zgromadzonym w niej przybycie głównego przedstawiciela wymiaru sprawiedliwości. Jak jeden mąż wstali ze swoich ław uczestnicy tego procesu, za wyjątkiem wspomnianych wcześnie dwóch dyskutujących sędziwych panów, którzy z racji na mocno zaawansowany wiek nawet gdyby chcieli, nie mogliby się podnieść, ponieważ przywieziono ich do pomieszczenia na wózkach inwalidzkich. Nie te lata, nie te siły, niestety. Lecz nawet starość i związane z nią niedogodności, nie powstrzymały ich od zobaczenia rozprawy. Zbyt wiele wiosen na to czekali, żeby sprawiedliwości stało się za dość. Teraz nauka i technika jest w stanie im to w pewien sposób zagwarantować. ,, Jednak nawet na tym plugawym, parszywym świecie czasem przeplata się sprawiedliwość’’ – w przypływie uniesienia w myślach wycedził dziadek – ,, niech bydlak dostanie za swoje’’.

Kiedy już sędzia zasiadł na odpowiednim miejscu, ponownie odezwał się woźny – panowie od ,, Nowej historii’’, proszę wnieść aparaturę – rzekł. Po jego komendzie do wielkiego pokoju weszło sześciu mężczyzn, niosących maszynę, a za nim szedł jeszcze jeden, główny inżynier projektu Stefan Nowak. Położyli maszynerię na miejscu dla oskarżonego, i zaczęli zajmować się pracami przygotowawczymi, niezbędnymi do jej uruchomienia. I tak minęła minuta, potem dwie, trzy, cztery, pięć. Zgromadzeni choć w znakomitej większości byli laikami, przeczuwali, że coś jest nie tak, że sprzęt szwankuje. Sędzia poprosił na słówko Nowaka. Zaczęli szeptem dyskutować, co jest grane. Po chwili arbiter ogłosił – ogłaszam półgodzinną przerwę na sprawy techniczne. Zebrani ludzie z konsternacją wychodzili na zewnątrz, częściowo zażenowani wpadką tego wydawałoby się technologicznego cudu. Najwięcej oczywiście żalu mieli ci dwaj starsi panowie.

W korytarzu sądu zaczął się robić gwar. Ludzie w oczekiwaniu na kontynuację rozprawy komentowali całą sytuację, ale też poruszali inne tematy. Wszystko po to, aby zabić czas. Nagle drzwi sali uchyliły się, lecz zamiast upragnionego przez oczekujących woźnego z prośbą o powrót zebranych do pomieszczenia, wyszedł inżynier Nowak. O dziwo, nie zwrócił jakiejś większej uwagi pośród ludzi, i zaczął iść ku drzwiom wyjściowym, aby zapalić papierosa. Zaczepili go jednak dwaj staruszkowie.

– Panie kochanieńki, zrobiliście już to?! – zapytał znerwicowany staruszek niegdysiejszym językiem.

– Tak, proszę pana, zaraz uruchamiamy, mamy to pod kontrolą – uspokajał naukowiec.

– No nareszcie, szkoda jedynie, że i tak temu gnojowi nic nie można będzie zrobić, bo w końcu ciała nie ma – powiedział w fatalistycznym monologu drugi.

– Spokojnie, jeszcze pan się zdziwi – tajemniczo odparł Stefan.

– Tak?? A co pan ma na myśli?? – ciągnęli bardzo zaciekawieni staruszkowie.

– Nie mogę zdradzić, to zależy jaki będzie wyrok, ale jeżeli po panów myśli sądzę, że będziecie panowie bardzo usatysfakcjonowani. Ja też miałem dziadka na wojnie i w partyzantce, i też chcę, by ten facet odpowiedział za swoje winy. Dziadek wspominał, co jemu podobni degeneraci wyprawiali z ludnością cywilną.

– Panie kochany, z nieba nam pan chyba spadłeś – rzekli obaj.

– Bez przesady, ale my tu gadu gadu, a woźny chyba wzywa do sali.

I faktycznie, tak się stało. Nowak ruszył żywszym krokiem, a za nim staruszkowie, niczym z nową, młodzieńczą werwą, i nadzieją, choć nie wiedząc co ich czeka, to trochę podświadomie domyślali się, że coś dobrego. Nawet nie czekali na opiekunów, sami pchali koła, byle szybciej znaleźć się wewnątrz sali sądowej.

Ludzie gwarnie usadawiali się na odpowiednich miejscach. Sędzia zauważywszy, że każdy z obecnych już zasiadał, zwrócił głowę do specjalistów od ,, Nowej historii’’ i powiedział

– Panowie, jesteście już gotowi?

– Tak, całkowicie – odrzekli eksperci

– Zatem proszę uruchomić sprzęt – oznajmił sędzia

Na jego komendę wzięli się do roboty. W tym miejscu trzeba powiedzieć, czym jest ,, Nowa historia’’. Zmorą dwudziestego wieku były masowe ludobójstwa. Roiło się w nim od licznych zbrodniarzy. Organom ścigania często nie udawało się postawić ich przed obliczem sprawiedliwości, z różnych przyczyn – a to skutecznie się ukrywali, maskowali, zmarli z przyczyn naturalnych, a gdy w końcu do tego doszło, wielokrotnie anulowano kary z uwagi na zły stan zdrowia oskarżonego, lub też jego podeszły wiek. Rozwiązanie tych bolączek znaleziono w pierwszej dekadzie XXI wieku. Międzynarodowe organizacje naukowe złożone z biologów, genetyków, lekarzy, informatyków i historyków utworzyło gremium zwane ,, Nową historią’’. Udało im się ustalić, że dzięki znalezionym materiałom genetycznym, da się odtworzyć wspomnienia i świadomość człowieka. Uczeni poszli o krok dalej, i zbudowali sprzęt, który przetwarzał je początkowo na ,, Inscenizacje rzeczywiste’’. Mówiąc najogólniej, zebrawszy źródła historyczne, wspomniane wcześniej ludzkie wspomnienia oraz świadomość, i wgrywając je do komputera, powstały super realistyczne symulacje wydarzeń z przeszłości. Narodził się przy tym w historii odrębny dział – ,, sędziów’’. Przełamano w tej ,, nauczycielce życia’’ niepisaną, niezłomną zasadę, czyli fakt, że w jej obrębie nie można, a wręcz nie wolno gdybać. Mając tak potężne narzędzie do dyspozycji, przykaz ten to przeżytek, nieaktualny i pozbawiony podstaw archaizm. Nie poprzestano na tym, i cały czas system ulepszano i modyfikowano. Kiedy rozwinięto hologramy i przemianę wirtualnej rzeczywistości na tę realną, zdecydowano się symulować całe wielkie historie typu bitwy itp. na terenach fizycznych, opuszczonych – najczęściej na pustyniach. Dlatego, iż zajmowały one ogromne obszary, a pustkowia do tego przedsięwzięcia były wręcz idealne – pozbawione praktycznie elementów terenu w rodzaju drzew, gór, jezior, czy też rzek. Historycy ów pokazy najczęściej oglądali albo osobiście ( bo niektórzy z nich uważali to za najbardziej miarodajne i realistyczne), lub by ogarnąć całość z lotu ptaka bądź relacjonowane z satelity. Usługę też skomercjalizowano, po to, żeby choć po kawałku zwróciły się koszta związane z tym programem. Z jej dobrodziejstw skorzystały szkoły, uniwersytety, ale i osoby prywatne. Z upływem czasu ulepszono ,, Inscenizacje rzeczywiste’’, i nadano wirtualnym bytom materię. Mówiąc najogólniej, dostały one materialnej formy, czyli takiej, którą można chociażby dotknąć. Pewnego razu młody prawnik Olaf Johann przeczytał o tym artykuł, i nagle dostał oświecenia: skoro te byty mogą przybierać postać namacalną, to czy nie dałoby się sądzić na ich podstawie dawnych zbrodniarzy wojennych? Żeby ich ofiary chociażby po części doznały poczucia uczciwego zadośćuczynienia. Olaf zgłosił się z tą ideą do odpowiednich uczonych, i po wstępnej analizie potwierdzili, że jest to wykonalne. Teraz pozostały tylko sfery prawne, gdyż większość materiałów biologicznych pobierano z ciał martwych zbrodniarzy. Potrzebne więc były zezwolenia na ekshumacje. Z tym to bywało różnie – raz szło to jak z płatka, kiedy indziej nieco bardziej opornie. Aczkolwiek zazwyczaj nie robiono większych problemów. Co kierowało władzami przy wydawaniu pozwoleń? Chęć ukarania winnych czy przypodobania się opinii publicznej? To już Johanna znacznie mniej obchodziło, liczył się cen nadrzędny – doprowadzić ich przed oblicze sądu. I oto Olaf Johann zapoczątkował nowy dział kryminalistyki ,, śledztwa przeszłościowo– teraźniejsze’’.

Robotnicy nareszcie uruchomili maszynę. Była to drukarka 3D połączona z hologramem, w kształcie dużej kostki cukru, z boczną kieszenią na materiał organiczny. Na górnej ściance umieszczono dziurki, przez które wydobywały się zarówno cząsteczki materii, jak i światła. Materia tworzyła po wydostaniu się jakby swoisty szkielet, zarys postaci. Hologram zaś uzupełniał jej wygląd m.in. o szczegółowy wygląd twarzy. I tak po stosunkowo głośnej pracy drukarki zebrani widzieli kulki wydostające się z otworów. Ta inteligentna substancja już wiedziała, jak się formować. Każda z osobna kulka przybierała odpowiedni kształt, i przemieszczała się w wskazane przez komputer miejsce. I w ten sposób po kawałku, niczym domek z klocków, zaczęło rosnąć ludzkie popiersie. Po jakichś 5 minutach kulkowa podobizna zawitała na górze maszyny. Teraz hologram nakładał nań cechy fizyczne. I oto rozbrzmiała nagle w zimnym odcieniu twarz surowa, jakby wyciosana z drewna, z przeszywającym spojrzeniem. Staruszków przeszedł dreszcz emocji, była identyczna, co ta sprzed kilkudziesięciu lat. Nagle przemówiła:

– Gdzie ja jestem? – spytała wyraźnie zdezorientowana.

– Pułkownik SS Gunther Sven? – pyta sędzia.

– Tak, bo co? – odparła twarz.

– Jest rok 2033, jest pan oskarżonym w procesie o zbrodnie wojenne w latach 1939-1944 na terenie Polski oraz dawnego ZSRR – wyjaśnia arbiter.

– Że co? To jest jakiś cyrk! Ja wam zaraz dam proces, moi ludzie się wami zajmą. Chwila!!! Gdzie moje ciało??!!! Czemu mam tylko głowę???!!!! – wpadł w panikę.

– Reszta pańskiego ciała nie jest potrzebna, wystarczy popiersie. Właściwie, to za pomocą nowoczesnych technologii mówiąc najprościej, wskrzesiliśmy pana, żeby osądzić – ciągnie arbiter.

– Jak to??? To ja nie żyję???– obłędnie się przestraszył SSman.

– W pewnym sensie tak, ale za pomocą maszynerii jest pan w pewien sposób żywy – tłumaczy dalej przedstawiciel prawa.

– Patrz pan, jak drań trzęsie ze strachu portkami, których nawet nie ma – z nieukrywaną radością zauważył staruszek zwracając się do swego przyjaciela szeptem.

– Hehe, wato było przeżyć tyle lat by to zobaczyć – wtórował mu drugi.

– Jak mnie możecie sądzić, skoro ja nie żyję, i w dodatku dowodów nie macie? – nerwowo cedzi nazista.

– To dziś nie kłopot, mamy ,,dowody pamięciowe’’, pobrane z pańskiego ciała, do tego zeznania świadków, zdjęcia nagrania.

I zaczęto mu je odtwarzać. Materiał dowodowy był przytłaczający, i to zarówno ten z ,,dowodów pamięciowych’’ pobranych z jego ciała, gdzieś jakby jego oczyma widziano osobiście przeprowadzane egzekucje i rozkazy wydawane podkomendnym, jak i materiały uzupełniające – zdjęcia, filmy, relacje tych, co przeżyli rzeź. Mimo tego Sven wydawał się ciągle nie zdawać sprawy z powagi sytuacji. Po wyemitowaniu tego wszystkiego sędzia zwrócił się do adwokata.

– Chce pan coś powiedzieć?– spytał.

– Nie chce żadnego adwokata, sam się obronię – odparł nagle Gunther.

– Jak pan chce, ale ostrzegam, że to znacznie może przyczynić się dla pana do wyroku skazującego – uprzedził arbiter.

– Mam to gdzieś – butnie rzucił SSman.

Sędzia kontynuował proces, i z każdym nowymi dowodami sytuacja pułkownika robiła się coraz bardziej beznadziejna. Dowody były coraz bardziej i bardziej obciążające. Po jakichś 40– 50 minutach po wyczerpaniu się ich sędzia rzekł.

– Ogłaszam godzinną przerwę, sąd musi się zastanowić, a potem ogłosi wyrok.

– Jaki wyrok? Nic mi nie możecie zrobić!! – niezwykle arogancko przyknął SSman.

Rada sędziowska i zgromadzeni wyszli na godzinę z pomieszczenia. SSmana pozostawiono w pomieszczeniu.

W końcu wznowiono go, powtórnie sala się zapełniła. Sędzia rzecze:

– Rada naradziła się, i na podstawie zebranych dowodów orzeka, że oskarżony pułkownik SS Gunther Sven zostaje uznany za winnego, i skazany na karę śmierci.

– Co, jakiej śmierci!!! To ja was wszystkich powystrzelam, niech tylko moi ludzie tu przyjdą – ciskał oskarżony.

– Ich już nie ma pułkowniku, III Rzesza od ponad stu lat nie istnieje – rzekł arbiter i pokazał mu na to dowody. Nazista oniemiał z zaskoczenia, lecz powiedział:

– No dobra, ale skoro ja nie żyję, to jak mnie możecie zabić? – przywróciła mu się pewność siebie.

– Nie zawiśnie pan na stryczku, ale zostanie zneutralizowany – czyli materia z której pan się składa, rozpadnie się po naciśnięciu odpowiedniego przyciska na maszynie, i odczuje pan stan podobny do powieszenia – wyjaśnia sędzia.

– Ale przecież pewnie wasze prawo na to nie pozwala, ja mam swoje prawa!! – drze się zbrodniarz.

– Ma pan prawo tylko do księdza i ostatniej spowiedzi. Na podstawie przepisów z 2027 roku, wskrzeszony byt materialistyczny już nie jest pełnoprawnym żywym człowiekiem, a substytutem oskarżonego, który musi stanąć przed obliczem prawa – tłumaczy dalej arbiter.

– Do diabła z waszym księdzem, gówno mi zrobicie – nie tracił pewności siebie oprawca.

– Panowie, proszę uruchomić neutralizację. Niech Bóg zlituje się nad pańską duszą, potworze – zakończył przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości.

Do machiny podeszło dwóch ekspertów, nacisnęli razem po dwa przyciski na bocznych ściankach, i zaczął się uruchamiać proces. Przejrzyste ścianki pokazywały rozkład materii organicznej, a popiersie mordercy zaczęło się rozpadać kawałek po kawałku. Oprawca zaczął jęczeć i krztusić się, i powoli od czubka głowy, przez czoło, oczy, nos, usta gardło, aż po klatkę piersiową następował systematycznie rozpad. Trwało to jakieś 10 minut, aż nic po nim nie zostało. Staruszkowie w myślach rzucili ,, piekło już czeka, szumowino!!!’’.

I sprawa dobiegła końca. Sędzia zamknął ją, wziął teczkę z aktami, wyszedł z salami, a za nim kolejno inni ludzie. Na końcu ciągnęli staruszkowie, by dopaść jeszcze Nowaka i Johanna. Udało im się to.

– Panowie, nie mamy słów, by okazać wam naszą wdzięczność – mówili dziadkowie z uniesionym z ulgi głosem, nie ukrywając nawet zbytnio cieknących po ich zmarszczonych policzkach łez.

– To tylko nasza praca, ale cieszymy się, że sprawiedliwość zatriumfowała. – odparli młodzieńcy. – Musimy już iść panowie, czekają nas jeszcze sprawy ze zbrodniarzami komunistycznymi – przeprosili staruszków młodzieńcy.

– Idźcie, idźcie, im też się należy wyrok – ze zrozumieniem odparli sędziwi ludzie. – Idźcie z Bogiem chłopcy – dodali.

Młodzieńcy pożegnali się, i wraz z ekspertami od aparatury opuścili pomieszczenie. Za nimi wolno wyjechali dziadkowie, a u wyjścia już czekali opiekunowie. Sędziwi ludzie poczuli zew sprawiedliwości, rodzaj moralnego i duchowego odszkodowania. Ich serca biły jakby młodziej, napawała ich werwa i uniesienie. Teraz już mogą spędzić w spokoju swą ,, jesień życia’’, w oczekiwaniu na nieuniknione. I pchali ich opiekunowie wyludniającym się z zebranych korytarzem do drzwi wyjściowych. Te drzwi są dla nich symbolem zwycięstwa, zamknięciem pewnego rozdziału, który wreszcie dobiegł końca. Spełnili swoją misję, dla rodziców, rodzeństwa, przyjaciół i sąsiadów. Będą już mogli odejść z czystym sumieniem, nie zostawiając za sobą ciążącego, duchownego i moralnego balastu. Pewna era wreszcie się ziściła, i ten rozdział schyłku życia mają wreszcie za sobą.

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

meeeh

Trzeba przyznać, że pomysły masz ciekawe. Choć jest kilka rzeczy do których można by się przyczepić, to przeczytałem tekst zarówno z zainteresowaniem jak i rozbawieniem. A to dobre połączenie.

Niestety technicznie słabo. Trochę kuleją przecinki, błędnie zapisujesz dialogi, a poza tym czasami używasz słów, które do kontekstu pasują jak psu gitara. Ale wiem, że wkrótce będzie lepiej:).

 

Pozdrawiam

Mastiff

"Wsteczny" wymiar sprawiedliwości? Koncepcja sama w sobie ciekawa, ale, uważam, pomylona. Co zrobić z Vladem Palownikiem, skazanym na 25 lat odsiadki?

AdamKB

W zasadzie nie wiadomo, jak działa ukazany w opowiadaniu system sprawiedliwości. Jeżeli ustawa karna miałaby działać wstecz, to byłby spory błąd, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby do odpowiednich zbrodniarzy stosować właściwe pod względem obowiązywani w czasie i miejscu normy. Wtedy oficer SS dostałby czapę albo z polskiego albo z radzieckiego kodeksu karnego. Vlad... nie wiem, czy jego działania w ogóle były bezprawne, a poza tym w jego czasach raczej nie znano pojęcia kary 25 lat pozbawienia wolności.

Co do opowiadania --- pomysł jest fajny, szkoda jednak, że wykonanie kuleje.

pozdrawiam

I po co to było?

Technologia którą opisałem w opowiadaniu miała głównie za zadania osądzenie, i jako takie ukaranie zbrodniarzy wojennych. Wedle przepisów z 2027 nie byli oni do końca ludźmi, ale ich namiastkami. Gdyż ta technologia wskrzesiła ich częściowo. Procesy więc w dużej części miały wymiar symboliczny, by dać choć namiastkę poczucia sprawiedliwości osobom poszkodowanym. To właśnie miałem na myśli w tym opowiadaniu.

I tak to odebrałem.

Mastiff

Namiastka przestępcy, namiastka kary... Po co to komu normalnemu namiastka sprawiedliwości? Albo jest komu i za co wymierzyć karę, albo zamykamy tom sześćsetny osiemnasty historii powszechnej i odstawiamy na półkę.

Nie do końca tak jest. Często w wypowiedzi osób poszkodowanych słychać, że nie zależy już im nawet tak bardzo na ukaraniu sprawcy, a po prostu na dojściu do prawdy, sprawiedliwości. Więc mój pomysł przedstawiony w opowiadaniu wcale nie jest taki pozbawiony sensu. W końcu jakby na to nie patrzeć przestępca stanął przed sądem, i został w uczciwym procesie ukarany za udowodnione mu winy. Myślę, że gdyby taka technologia istniała, wielu pokrzywdzonych ludzi byłoby usatysfakcjonowanych.

Przyłączę się do defensywy tekstu. Taka metoda "wymierzania sprawiedliwości", gdyby wcielić ją w życie w dzisiejszych czasach, zyskalaby swoich zwolenników. Inna sprawa, że w końcu wyczerpałby sie materiał. Przestępst historycznych raczej by nie przybywało. Swoją drogą, niezły pomysł.

Nowa Fantastyka