- Opowiadanie: meksico - Muzeum Końca Świata

Muzeum Końca Świata

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Muzeum Końca Świata

Świat jest prosty, ma swoje zasady, a człowiek musi się tylko do nich dostosować. Trzeba przestrzegać reguł i trzymać się planu. Wypróbowane metody są przecież naszą jedyną nadzieją i sprawiają, że lepsze jutro mamy już dzisiaj.

Takie bzdury wyświetlają się na mojej ścianie i za cholerę nie da się ich usunąć. Nigdy się nie dało. Przy nich reklamy, które wirują wokół każdego elementu, są nieznacznym utrudnieniem w odbieraniu wartościowej treści. Ustawa rządowa zakazuje podprogów, ale kto ich tam wie? Dyrektywy, kodeksy, biblie. Wszystkie generują niepotrzebny nikomu bełkot, z którym oficjalnie zgadzać się trzeba. Nieoficjalnie…

Życie zaczyna się właśnie tutaj. Nieoficjalne, podziemne i ukryte w zakamarkach Qworlda anomalie tworzą prawdziwą rzeczywistość, generują kody, które często nie mają najmniejszego sensu. Wprowadzają chaos.

– Panie Kowalczyk! – Głos profesora wyrywa mnie ze snu. Choć może właśnie wprowadza w sen? – Jesteśmy na miejscu, zatem prosiłbym, aby choć częściowo był pan obecny. Gdzie pan teraz jest?

– Tylko tutaj – oświadczam głosem czternastolatka – panie profesorze.

– Bardzo dobrze. – Profesor zaczesuje włosy do tyłu. Zawsze to robi, gdy zamierza…

– Chciałem was pouczyć odnośnie muzeum – zaczął mówić przeciągając głoski. – Tam obowiązują…

– …zasady… – mruknąłem.

– A zasady…

– … to rzecz święta.

Odcinam się tworząc swoje odbicie i przez chwilę wydaje mi się, że mogę wszystko. Trwa to tylko ułamek sekundy, lecz staram się je przedłużyć zarzucając moje odbicie zadaniami i planami na jego najbliższe życie. Wije się wtedy trochę bezradnie i usilnie stara się połączyć ze swoim drugim ja, czyli ze mną. Nie chcę przesadzić, żeby profesor nie spostrzegł, że znów mnie nie ma.

– … i tego też nie wolno. – Wracam, gdy staruszek kończy swój wykład i zaprasza nas do wyjścia z autobusu.

Otacza mnie zimne powietrze i szarość. Domyślam się, że jesteśmy poza Miastami. A przynajmniej gdzieś na granicy z Innym. Idziemy chodnikiem między niewysokimi zabudowaniami, w większości ceglane domki są o krok od bycia ceglanymi ruinami. Wszystko ma swój cel. Wszystko. W oddali kilku chłopców kopie piłkę, a gdy przechodzimy przyglądają nam się ciekawskimi, głodnymi oczami. Na futbolówce widnieje wytarty napis: Euro 2012.

– Macie papierosy? – krzyczy jeden z wyrostków. Inni patrzą z chorym zainteresowaniem na nas, przez nas, w nas. – Nie? To spierdalajcie! – wrzeszczy i wystawia siusiaka w naszym kierunku. Mocz wytryskuje z niewielkiej sikawki i nie dotykając asfaltu rozpływa się w powietrzu. Ginie.

– Szybciej chłopcy – pogania profesor i sam tworzy swoje alter, które wygląda na nieco młodsze. Odbicie profesora rusza w pościg za małymi chuliganami. – To ich nauczy moresu, to ich nauczy… – szepcze profesor.

Tak oto docieramy do rozwleczonego przez spory kawał ulicy budynku, gdzie szarość tynku dorównuje szarością papierowi toaletowemu. Jest bramka, przez którą trzeba przejść. Schodki z lekko ukruszonymi stopniami i wycieraczka, z której mamy obowiązek skorzystać. Takie zasady. Wchodzimy do środka parami. Dosłownie parami, bo wszystkie nasze Odbicia zostają skasowane. Czyści jak kartki papieru przemierzamy Muzeum Końca Świata. Niewiele z tego rozumiem. Przeszłość powinna odejść, powinna wyparować jak mocz chłopca, dla którego nie mieliśmy papierosów.

Idziemy, a obok przesuwają się eksponaty, zdjęcia, fragmenty filmów kiepskiej jakości. Wszędzie płaczące dzieci, płonące samochody, zamieszki na ulicach, parki, hangary, domy, gdzie zebrali się ludzie, by popełnić masowe samobójstwa. Wraki samolotów, zrujnowane szkoły i puste posterunki policji. Na innych, strzelający do kolegów chłopcy.

 

Profesor stoi trochę z boku. Nie przygląda się zanadto. Był tam przecież, był tam i wszystko widział, dotykał rannych kobiet i odpalał papierosa od żarzących się przed długi czas ciał. Profesor nie musi się z tego tłumaczyć. Nigdy nie opowiada nam o tym jak ukręcał główki niemowlętom i wyrywał serca starcom, bądź też co bardziej prawdopodobne omijał ich z daleka i pozwalał umrzeć.

Chcę spojrzeć mu prosto w twarz i zajrzeć do jego wnętrza. To musi być ciekawe doświadczenie. Dotykać prawdziwego cierpienia, czuć strach, wstręt i swego rodzaju… podniecenie?

Czasami mam ochotę poznać odpowiedzi na tak wiele pytań, które rodzą się w mojej głowie. Kiedyś je poznam. Zapytam profesora. Może wtedy opowie mi, jak to jest mieć prawdziwe ciało.

 

 

 

Koniec

Komentarze

 

Nie kupuję. Pozdrawiam.

DZiwne jakieś, ale mimo wszystko zainteresowało mnie.

Tylko dlaczego profesor  miałby ukręcać  główki niemowlętom i wyrywał serca starcom, bądź też co bardziej prawdopodobne omijał ich z daleka i pozwalał umrzeć ? Żeby skrócić cierpienie?

 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

    Dobre, chociaż do  dopracowania. W takim nowym nurcie współczesnej fantastyki to się plasuje --- z wielu powodow ciekawym. I opowiadanie cechuje jeden wielki walor --- w końcu nie ma nic o kotach. Ciekawy jestem, kto w koncu napisze opowiadanie o potrawce z kota na zimno i zakończy zalew kocich tematów na tym portalu.

Myślę, że Koty, jak Lenin, będą wiecznie żywe.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

bardziej się staraj blond chłopcze z gitarą, albowiem bez ćwiczeń nigdy nie zdołasz swą twórczością tak jak ja przysłonić ohydy własnej aparycji i zaliczyć jakieś rudowłose laski

 

Już była Rogerze potrawka z kota. W ostatnim opowiadaniu "Syfa".

Dzięki za opinie. Tekst bezpośrednio przeklejony z forum sffih z działu "spodenki". Napisany na konkurs, z tym że tam końcówka była zupełnie inna i po namyśle(trochę mi czytelnicy w owym namyślunku pomogli) zmieniłem ją na taką jaka jest teraz. Cały tekst zmienił swoje znacznie. Chciałem sprawdzić, czy jednak uda się z niego coś wycisnąć. 

Pozdro,

R.

http://tatanafroncie.wordpress.com/

A te rudowłose laski? Co z nimi będzie? :D

Interesująca forma. Nieciekawa materia.

a kogo obchodzi co będzie z kobietą jak już się jom zaliczy? no na pewno nie mję, he he he

Arctur, a w ryj chcesz?

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Punkt widzenia zależy od...

tak się kłócą tylko brzydcy ludzie - my w nowym systemie anarcho-socjalistycznego porządku nie potrzebujemy brzydoty. Niech żyje młodość, piękność, swoboda!

A czy pod tymi poglądami, teoriami jesteś w stanie podpisać się imieniem i nazwiskiem? 

I tu bardziej chodzi mi o zdanie 

"a kogo obchodzi co będzie z kobietą jak już się jom zaliczy? no na pewno nie mję, he he he".


Jesteś?

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Fajny szorcik, ale brakuje mi tam kota, albo chociaż królika, chomika czy innego psa. A swoją drogą, czy zwierzętra istnieją w Twoim świecie bez ciał?

Ciekawy tekst. Zostawia odrobinę zbyt wiele niedopowiedzeń, ale przeczytałem z przyjemnością.

Dzięki panowie :) 

Zgadzam się z zarzutami. 

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Nowa Fantastyka