- Opowiadanie: MarcinKasica - SKOWRONEK

SKOWRONEK

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

SKOWRONEK

rys: kadr z filmu Aleksandra Petrova "Γοργόνα"

 

 

 

***

 

Gdy Magda rozcięła mi głowę pędzelkiem za to, że wrzuciłem jej do piórnika zdechłego kreta poszedłem po radę do dziadka.

 

– Jak to jest z tymi babami? – zapytałem.

 

Uśmiechnął się i pogładził swoją siwą brodę.

 

– Gdybym znał odpowiedź na to pytanie mój drogi chłopcze, już dawno uhonorowano by mnie pokojową Nagrodą Nobla.

 

Mówiąc to wyciągnął z szuflady biurka dwa magnesy.

 

– Zobacz – powiedział. – Czarny to mężczyzna, a czerwony kobieta. Weź je do rączki i przyłóż do siebie. Co się dzieje?

 

– Przyciągają się dziadku – odpowiedziałem.

 

– A teraz dotknij przeciwnymi końcami. Co czujesz?

 

– Odpychają się – zauważyłem zafascynowany.

 

– No właśnie– zaśmiał się dziadek. – Podobnie jest w relacji damsko-męskiej.

 

Pogłaskałem się po głowie, szukając palcami śladu po pędzelku. Mała rana zdążyła się już zabliźnić.

 

– Kompletnie nic z tego nie rozumiem.

 

-Ja też. – Dziadek schował magnesy do szuflady. – Ale nie martw się. Wielu przed nami nigdy tego nie pojęło. I wielu po nas zapewne, nie znajdzie odpowiedzi na nurtujące cię pytanie.

 

***

 

W szóstej klasie podstawówki mały Włodek Jaworek pokazał mi jak się pali papierosy.

 

Z kościoła wyszedł właśnie kondukt pogrzebowy i ciągnął się jak cukierek toffi przez cały rynek. Najprawdopodobniej umarł ktoś cieszący się w miasteczku wielkim szacunkiem, bo odprowadzał go na cmentarz tłum ludzi. Szliśmy kilkanaście metrów za żałobnikami.

 

Włodek, co chwila pochylał się i podnosił z ziemi niedopałki papierosów.

 

– Na pogrzebach można trafić na naprawdę piękne sztuki – powiedział.– Ludzie popalają po kryjomu, chowając się przed księdzem i czasami wyrzucają prawie całe papierosy.

 

Włodek był sprytnym i mądrym chłopakiem. Pomyślałem, że może on rozwikła mój problem.

 

– Miałeś kiedyś dziewczynę? – zapytałem.

 

Chłopak zakrztusił się dymem.

 

– Zwariowałeś!? To gorsze niż grypa żołądkowa, trąba powietrzna, czarna ospa, febra i łaskotanie w pięty razem wzięte. Wolałbym zostać porwany przez ludożerców, niż dać się wodzić za nos jakiejś wyfiokowanej paniusi.

 

Splunął przy tym tak ostentacyjnie, że jakaś kobieta z żałobnego konduktu odwróciła się i spojrzała na nas wymownie.

 

– Tobie też to radzę -Włodek ściszył głos i dodał konfidencjonalnie. – Mój ojciec zawsze powtarza, że wszystko, co złe to przez baby. Pamiętaj o tym.

 

***

 

Każdy, kto kiedykolwiek wędkował wie, że największe rosówki zbiera się o świcie, najlepiej po deszczu. Miałem już cały słoik i siedziałem na starym, spróchniałym pniu obserwując wschód słońca. Towarzyszył mi mały skowronek, który fruwał w powietrzu jak oszalały witając nowy dzień.

 

Patrzyłem na niebo. Brak chmur zwiastował wspaniałą pogodę. Idealny moment na szczupaka lub suma. Wędkę dostałem od dziadka rok temu. Najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek trafił w moje ręce. Wspaniałe, bambusowe wędzisko z metalowym kołowrotkiem. Nie było chłopaka w miasteczku, który by mi jej nie zazdrościł. Włodek Jaworek chciał się nawet zamienić na dwa klasery peerelowskich znaczków i kolekcję szklanych kulek. Szukał naiwniaka. Gdy ma się trzynaście lat najbardziej niezbędne do życia przedmioty to: rower, scyzoryk, proca i wędka. Czułem, że nawet gdybym zgubił się w lesie na kilka tygodni, dzięki tym narzędziom mógłbym przetrwać najtrudniejsze chwile. Byłem samowystarczalny jak syberyjski podróżnik, jak Indianin na prerii. Wyjąłem ze słoika pokaźnych rozmiarów dżdżownicę. Przez chwilę patrzyłem jak wije się na dłoni, po czym wystrzeliłem ją z procy w stronę wschodzącego słońca. Szybowała w powietrzu jak armatni pocisk. Skowronek zaświergotał i przeciął trajektorię jej lotu. Pochwycił ją w dziób i machając z radości skrzydełkami, zniknął w pobliskich krzakach.

 

I wtedy usłyszałem dziewczęcy śpiew.

 

Delikatny, ciepły…kuszący.

 

W oddali, na brzegu jeziora zamajaczyła dziewczęca postać. Stała w prześwitującej sukni a wiatr rozwiewał jej jasne włosy. Zauważyła mnie i uśmiechając się machnęła do mnie ręką, żebym podszedł bliżej. Była piękna.

 

Zbliżyłem się niepewnie. Jej uroda sprawiła że spuściłem wzrok bojąc się spojrzeć jej w oczy. Zauważyła to i nie przerywając śpiewu wzięła mnie za rękę. Szedłem jak zahipnotyzowany. Zanurzyliśmy stopy w chłodnej toni jeziora. Małe rybki pierzchały na nasz widok. Poddałem się całkowicie woli urodziwej nieznajomej. Po chwili woda sięgała nam do pasa. Dziewczyna przestała śpiewać i puściła moją dłoń. Spojrzałem w jej ogromne oczy. Miały ten sam kolor co tafla wody, zielony, ze srebrzystymi refleksami światła. Zbliżyła swoją twarz i niespodziewanie dotknęła ustami mojego policzka. Wargi miała zimne. Po całym ciele przeszedł mnie dreszcz.

 

– Tylko głupcy dają się uwieść tej pieśni – powiedziała i delikatnym ruchem dłoni zamknęła mi powieki.

 

***

 

Szpitalne łóżko było cholernie niewygodne. W dodatku zostałem całkowicie uziemiony przez kroplówkę. Włodek Jaworek przyniósł mi siatkę mandarynek i kilka komiksów z Kajkiem i Kokoszem. Siedział na parapecie i gestykulując jak przekupka zdawał mi szczegółową relację z tego co usłyszał od ludzi.

 

– Miałeś szczęście chłopaku! To był prawdziwy fart, że rybacy akurat od tej zatoki postanowili zacząć zwijanie sieci. W przeciwnym razie byłbyś teraz pokarmem dla okoni i ślimaków. Wyłowili cię w ostatniej chwili.

 

Nie patrzyłem na niego. Udawałem, że bardziej fascynują mnie bąbelki powietrza zbierające się w kroplomierzu.

 

– A wiesz komu tak naprawdę zawdzięczasz życie? – kontynuował Włodek. – Nie uwierzysz co przykuło uwagę rybaków. Gdyby nie to, pewnie jezioro wyrzuciło by cię na brzeg po tygodniu, wzdętego jak balon, zielonego od rzęsy wodnej z pijawkami przyssanymi do ciała.

 

Bańki powietrza zbierały się w szklanym pojemniku, łącząc się ze sobą w kuliste kształty. Patrzyłem na to zjawisko z coraz większym zainteresowaniem. Włodek paplał i paplał a moje myśli biegły gdzieś daleko. Szybowały nad lasem za miasteczkiem, przecinały bezchmurne niebo i nagle zaczęły pikować w dół, zanurzając się w zieloną toń jeziora. Zobaczyłem przez chwilę bladą twarz dziewczyny wykrzywioną w zwierzęcym grymasie. Poczułem jak woda przytłacza mnie swoim ciężarem i pcha w stronę dna. Przypomniałem sobie te oczy. Zielone, niewinne, hipnotyzujące, przyciągające jak magnes.

 

– Uwagę rybaków zwrócił świergoczący ptaszek – mówił dalej Włodek. – Mały skowronek który fruwał jak oszalały nad taflą jeziora. Wzbijał się podobno w powietrze i nurkował w wodę jak zimorodek. Gdyby nie on…

 

– Włodku – przerwałem mu w pół zdania – mogę Ci o czymś powiedzieć?

 

Spojrzał na mnie z ciekawością.

 

– Mów. Zamieniam się w słuch.

 

Przestał machać rękami i siedząc na parapecie szpitalnego okna wlepił we mnie swoje bystre oczy.

 

– Nie chcę żebyś pomyślał o mnie coś złego– cedziłem z trudem każde słowo– ale…ale…

 

– No wyduś to z siebie! – krzyknął zniecierpliwiony.

 

– Chyba się zakochałem Włodku – dokończyłem zdanie i wyczerpany opadłem na poduszkę.

Koniec

Komentarze

    Edytor bez znian. Im Westen keine Neues. 

    Kein Neues...

...und im Osten kalt

... und teuer. 

Co tu robi ten tytuł Remarka(spolszczyłem nazwisko z lenistwa) Co

to za test? Marcinie nie wiedziałem, że masz taką liryczną duszę. Czy to ten sam skowronek, który połk nął w locie dżdżownicę? Dziewczyny będą cię kochały...takie subtelne opowiadanie. Wyrzuć ---artefakt. Pozdrawiam zaskoczony

Jak jest tak pogoda za oknem - robię sie sentymentalny:)

Sentymentalny, nie sentymentalny --- w każdym razie dobry tekst ;)

 

Rogerze, to szkolna niemczyzna. Potocznie Niemcy tak nie mówią...

kreta poszedłem //  pytanie mój // to wyciągnął // się dziadku // mi jak //  złe to  ---> wstaw przecinek.  

Weź je do rączki i przyłóż do siebie.  ---> do jednej rączki?  

właśnie- zaśmiał  //  radzę -Włodek  ---> kropka, spacja, duża.  

zapewne, nie // Włodek, co  ---> wyrzuć przecinek  

powiedział.- Ludzie  ---> spacja.  

Wystarczy, bo uzbierało się na trzydzieści sześć siedemdziesiąt plus VAT minus ulga uczniowska.   :-)   Dalej łap samodzielnie --- jeszcze jest co plewić. Nie można pozwolic, by na tak ładnej, jak przeważnie u Ciebie, grządce pleniły się chwaściki. I bez migania się proszę, bo rano sprawdzę!

Erich Remargue hat gerade  gesagt. Und geschrieben. Ende dem Offtop.

Ale nam dajecie popalić...

 

Roger, ty draniu, następny tekst wkleję ci bez tłumaczenia.

RemarQue.

 

Adam --- a ja myślałem, że jesteś studentem...

 Rower, scyzoryk, proca i wędka? Muszę zapamiętać:). Bardzo mi się podoba sposób, w jaki piszesz. No tak - jakoś przed oczami stanęły mi relacje damsko - męskie z okresu podstawówki :)

Dwa tygodnie urlopu od "Fantastyki". W domu mam awanturę o "kluczyk". Na razie.

E, to Ryszardzie, nie będę nic tu zamieszczała przez 2 tygodnie, bo kto mnie będzie bronił? :))))). Trzymaj się! :)))

Ja nie mogę... ja nie mogę. Więcej takich. Bez przekleństw, bez szorstkości, mięciutkie takie, puszyste. Jak już pisałam. Jesteś moim ulubionym autorem na tym forum. Jak na razie ( mam nadzieję jednak, ze tak pozostanie ). :))

Ps. Tylko jedno rzecz... nie tylko blondynki potrafią tak oczarować ( w imieniu wszystkich pokrzywdzonych brunetek ).

 

Droga Agnieszko, ty już nie potrzebujesz żadnej pomocy. teraz ty masz być wsparciem dla innych. Pozdrawiam.

Podoba mi się tekst. Zmusza do refleksji. Mnie z racji tego, że jestem kobietą, kobiecej refleksji. :) Mężczyźni, świadomi, zgubnego uroku kobiet finalnie nie są w stanie obronić się przed nim. Ulegają...ale czy faktycznie dlatego, że kobiety mają takie oddziaływanie, czy dlatego, że jakaś wewnętrzna siła, cecha odrzuca na bok to czego są tak bardzo świadomi - że baby to zło tego świata :D.

Biedactwa, doprawdy, biedactwa... ;)

Pozdrawiam z :)

Życie za dżdżownicę?  Fuj:)

Bardzo miłe, łagodne opowiadanko.  Podobało mi się.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dlaczego: fuj? Taaaka dżdżownica dla skowronka to skarb nad skarby. Duża, tłuściutka, do dziobka podana... Więc się odwdzięczył, jak umiał.

Ładna, nastrojowa opowieść. Jak zawsze udane odwołania do dzieciństwa.
pozdrawiam

I po co to było?

Dziękuję za miłe komentarze.

Adamie - już nie zdążyłem niestety poprawić przecinków, ale będe się stosował do Twoich rad w następnych tekstach.

Jejku:)))

Jakie to ładne!

Ładne i miłe. Masz talent chłopie do budowania klimatu w kilku prostych zdaniach.

Parafrazując: Hej mała, podobasz mi się, więc nie spieprz tego!

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Uproszczenie zdań to najtrudniejsza rzecz z jaką kiedykolwiek przyszło mi się zmierzyć :) Ale uczyłem się od mistrzów rozkładając Marka Twaina i Niziurskiego na czynniki pierwsze…Ale do doskonałości jeszcze długa droga.

Tragiczna ta miłość... :)
Bardzo dobre.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Z życia wzięte :)  Lecz mimo wszystko polecam zakochiwanie się w wodniczkach, rusałkach i wodnych nimfach :)))

Tylko trzeba mieć przy sobie skowronka, a tych coraz mniej...

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Marcinie:))) Powiedz mi jak ty to robisz że masz taką lekkośc stylu? Strasznie bym się chciała nauczyć pisać jak ty :)))

W wodniczkach też polecam. Przypominam, że niedługo wszystkie mają urodziny:). Upraszają się o prezenty. W rusałkach i nimfach zdecydowanie mniej.

W krótkiej formie mamy i opowieść "inicjacyjną" i fantastyczną historię z ciekawym, niespiesznym klimatem. I do tego bardzo "życiowe" zakończenie - baby ciągną facetów na dno, a oni ciągnąć się dają, chociaż grozi to śmiercią lub kalectwem ;) Widocznie na innych bardziej podziałało niż na mnie, bo cuda w komentarzach dziać się zaczęły, Roger to nawet zaczął mówić językami... nie wnikam. Ale mnie też się podobało :)

Dziękuję Wam bardzo za ciepłe słowa:) Gęba mi się cieszy od samego rana :)

Przyłączam się do opinii ogółu i nie jest to owczy pęd :)

Ach ten delikatny, słowiański akcent. Nie mówiąc o łowieniu ryb, jak ja tęsknie za wczesnym latem! 

Czego by się nie dotknął zamienia w złoto:)

Ładna scenka, ładnie napisana, ale bez fajerwerków.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Bardzo to ładne i nastrojowe. Letnie, ciepłe, budzące dobre wspomnienia… Czytałam z przyjemnością. A teraz żal, że tak krótko.

Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Piękne.

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka