- Opowiadanie: MarcinKasica - ELEMENTARZ WOJOWNIKA - lekcja pierwsza

ELEMENTARZ WOJOWNIKA - lekcja pierwsza

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

ELEMENTARZ WOJOWNIKA - lekcja pierwsza

 

 

Drogie dzieci.

 

Trzymacie w swoich rękach książeczkę, która nie jest zwykłym podręcznikiem. Chciałbym, żebyście przeczytali ją uważnie i bez obaw, że jej treść was przestraszy, jak zawartość książki do matematyki, czy chemii. Nie będzie tu skomplikowanych wzorów, definicji i wkuwania na pamięć nikomu niepotrzebnych regułek.

 

Możecie tę książkę czytać wszędzie, w pociągu, na ławce w parku, z latarka pod kołdrą. Możecie ją przed snem włożyć pod poduszkę. Wtedy wszystko, co się w niej znajduje, podobno łatwiej wchodzi do głowy.

 

Nazywam się Vega i będę waszym nauczycielem. Mam sto dziesięć lat. Nie śmiejcie się. Pijąc dużo mleka i jedząc warzywa, nie paląc papierosów i nie denerwując się z byle powodu, można z łatwością osiągnąć ten wiek. Podobno rekord w tej dziedzinie, należy do pewnej Francuzki, która żyła dokładnie 122 lata i 164 dni. Nie wiem czy uda mi się go pobić, ale jak będziecie trzymać mocno kciuki, to może się uda i trafię do księgi rekordów Guinnesa.

 

 

 

Każdy podręcznik zaczyna się jakimś mottem, wierszykiem lub wyznaniem wiary. Znacie zapewne na pamięć kilka sentencji w stylu: „ Kto ty jesteś? Polak mały”, albo „ Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród”. Ta książeczka również posiada swoją dewizę. Chciałbym, żebyście ją zapamiętali.

 

„Uwolnij wyobraźnię”

 

Ręka do góry, kto już zapamiętał to krótkie zdanie. Wszyscy? Brawo!

 

A teraz, żeby nie wyszło, że staruszek plecie trzy po trzy, opowiem wam króciutką bajkę.

 

 

 

Dawno, dawno temu, za siedmioma górami i siedmioma rzekami, tam gdzie pieprz rośnie i raki zimują, tam gdzie, jak niektórzy złośliwcy mówią: psy szczekają ogonami, na polu krokusów stał sobie, strach na wróble. Miał jedną drewnianą nogę, połataną marynarkę i słomiany kapelusz. Ramiona trzymał rozpostarte, jak ktoś, kto za chwilę będzie chciał kogoś uściskać. Najzwyklejszy w świecie strach na wróble, jakich wiele widzieliście na polach. Miał jednak przypadłość, która w jego fachu nie wróżyła nic dobrego. Mianowicie, nie bały się go ptaki.

 

Co rusz, jakaś wrona, kawka, czy szpak, podlatywały i siadały mu na kapeluszu.

 

Krzyczał wtedy piskliwym głosem:

 

– A kysz, a kysz!

 

Jednak skrzydlaci natręci nic sobie z tego nie robili.

 

– A w czym ty nam możesz przeszkodzić? Cóż możesz nam zabronić? – świergotali lub krakali – Masz tylko jedną nogę, nie możesz się ruszać i wyglądasz jakbyś połknął kij.

 

I była to prawda. Strach spuszczał słomianą głowę i patrzył bezradnie, jak intruzi wydziobują ziarenka z krokusów. A potem, jak łopocząc skrzydłami, wzbijają się w powietrze i odlatują w nieznanym kierunku. I choć nie cierpiał swoich prześladowców, to szczerze im zazdrościł. Wiecie, czego?

 

Wolności i przestrzeni.

 

Pewnego wieczoru, usiadł mu na ramieniu mały wróbel. Taki sympatyczny elemelek, jakich wiele widzieliście na parapetach waszych okien. Skubnął dziobem rąbek słomianego kapelusza i powiedział cieniutkim głosikiem.

 

– Lubię cię, mój drogi strachu. I zdradzę ci pewien sekret. Obserwuje od dawna, że stoisz na tym polu, smutny i osowiały. Masz jakieś marzenia?

 

Strach długo zastanawiał się, co odpowiedzieć wróbelkowi. W końcu odrzekł:

 

– Tak. Chciałbym latać jak ptak.

 

Wróbel wzbił się w powietrze i machając skrzydełkami kilka razy przeleciał wokół stracha, uważnie go przy tym lustrując.

 

– To bardzo proste – zaświergotał z radością – Przyglądam się twojej konstrukcji i wiesz, co mi przypominasz?

 

Strach spojrzał pytająco.

 

– Przypominasz mi latawiec.

 

Mówiąc to, zaczął swoim dziobem skubać sznurek, którym przymocowana była połatana marynarka stracha na wróble.

 

– Wystarczy tylko poluzować twoją kapotkę, tak by zrobiła się większa powierzchnia i wyskubać z ciebie trochę słomy, żebyś zrobił się lżejszy.

 

I mimo protestów stracha, zaczął mu dziobać słomiany brzuch. Robił to z takim zapałem, że po kilku minutach nasz bohater schudł o połowę. Wróbel zaćwierkał z zadowolenia.

 

– A teraz wystarczy poczekać na wiatr.

 

Wicher zerwał się godzinę później. Na początku poderwał z ziemi suche liście i drobne gałązki. Po chwili wzmógł się i silnym podmuchem zmiótł z głowy stracha kapelusz. Potem wycofał się kilkanaście metrów, jak skoczek w dal, który bierze rozbieg. I uderzył ze zdwojoną mocą. Strach na wróble poczuł, że wiatr wypełnia mu całą pierś, a poły marynarki łopoczą, jak żagle na okręcie. Napór powietrza był tak potężny, że drewniana noga pękła w oka mgnieniu, jak złamana zapałka.

 

Strach wzbił się w powietrze.

 

– Ja lecę! – krzyczał ile sił w słomianych płucach. – Ja naprawdę frunę jak ptak.

 

I z radością zamknął oczy, rozkoszując się tym, że wiatr unosi go w przestworza, leciutkiego jak piórko.

 

 

 

Praca domowa:

 

Zaopatrz się w dwie cieniutkie listewki, papier, lub kawałek reklamówki. Poproś tatę wędkarza, żeby pożyczył ci kłębek żyłki. Można ją zamienić na szpulę mocnych nici. Zaproś kilku kolegów i spróbujcie razem zbudować latawiec. To nie jest trudne. W razie kłopotów, poproś o pomoc rodziców, lub starsze rodzeństwo. Przypomnij sobie konstrukcję stracha na wróble. Listewki połącz żyłką tak, by utworzyły kształt krzyża. Przyklej papier, lub folię. Żyłkę przymocuj pod takim kątem, by powierzchnia latawca stawiała opór powietrzu. Z kolorowego papieru możesz zrobić ogon, który dodatkowo poprawi aerodynamikę (trudne słowo) twojego latawca. Znajdź takie miejsce (plaża, park, szczere pole), które będzie z dala od drutów wysokiego napięcia i trakcji telekomunikacyjnych. Jeśli masz młodsze rodzeństwo, zabierz je ze sobą. W trakcie zabawy, przypomnij sobie stracha na wróble. Pomyśl, co mógł poczuć, gdy silny podmuch wiatru poderwał go w przestworza. Uwolnij wyobraźnię.

Koniec

Komentarze

   Gdyby to skrócić tylko do bajki, czyli do środka tekstu --- i zmienić tytuł...

Zaraz zrobie test na moim 10 letnim synu.Jak wróci tylko ze szkoly. Jesli pociagnie Pan to dalej, wróże wielki sukces.pod warnkiem że moja koncepcja dalszej częsci jet taka jak Panska. Bardzo to świeże, brakuje mi takich pozycji dla dzieci.

Lekcja pierwsza, więc z propozycjami wykasowania wstępu i zadania domowego wstrzymuję się. Pożyjemy, zobaczymy... 

świergotali, lub krakali ---> co tu robi ten taki mały po 'świergotali'?  

natręci, nic sobie  ---> khm, khm, khm...  

że stoisz tu na tym polu,   ---> alibo tu, alibo na tym polu.  

kilka naście ---> a nie razem?

Poprawione Adamie. Wczesniej zapominałem o przecinkach, teraz wyraźnie ich nadużywam. :)

Niemal wszystko w życiu leci po sinusoidzie, więc się nie zamartwiaj na zapas. Grunt, żeby bilans wyszedł na zero.   :-)

Ciekawe. Całkiem zgrabne, bardzo pomysłowe. ;)

Jedyne co bym sugerował, to nieco rozbudować myśl, o tęsknocie za wolnością, "Pana Stracha na Wróble" (a nie tylko tak, że zazdrościł "wolności i przestrzeni."), aby trochę poczuć ten smutek bohatera. Ale to drobiazg, wiec zrób jak uważasz. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

fajne

Dziękuję :)

Pracuję powoli nad całym cyklem. Za każdym razem, widząc 10-cio, 12-nastolatków zgarbionych nad ekranem komputera szlag mnie strzela. Wielu chłopców nie potrafi rozpalić ogniska w lesie, zbudowac w zimie igloo pod blokiem, stworzyc bazy w krzakach.

Oni będą targetem tej serii. Bądźcie więc wyrozumiali w ocenach, bo pewien poziom infantylności jest zamierzony.

Serię dedykuję mistrzowi Vedze - który jest postacią prawdziwą i mieszka w Lublinie.

Pozdrawiam wszytkich małych wojowników.

 

Koncepcja mi się podoba. A test wypadł znakomicie Panie Marcinie. Ma Pan pierwszego czytelnika(: Kacper lat 10. Jutro idzie z ojcem nad Wisłe puszczać latawiec (:

ciekawy pomysł :)

Chyba najtrafniejszym określenie zarówno pomysłu, jak i tekstu jest słowo "pocieszne". To całkiem pozytywne określenie, jeśli ktoś ma co do tego jakiekolwiek wątpliwości. Co jeszcze? Pozostaje jedynie życzyć powodzenia autorowi, bo idea światła. Będę trzymał kciuki za jej powodzenie. Z całą pewnością.

Masz bardzo lekkie pióro. Dobrze się czyta, a to chyba najważniejsze. Pisz tą serię dla dzieci, niech się uczą. Brakuje takich historyjek. Co się z nimi stało? Dzisiaj dzieciakom daje się laptopy i zakłada neta, i zapomina się co raz częściej o tym, że dzieciaki pozostawione takim "posożytom wyobraźni" jak Internet, gry pc, filmy - zabijają nie tylko wyobraźnie, ale zabiera im dzieciństwo. Podobało mi się. Pozdrawiam

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Dzisiaj dzieciakom daje się laptopy i zakłada neta, (...).  ---> bo to, chociaż kosztuje, jest najłatwiejsze. I jakie postępowe!  

Potem my tutaj padamy z wrażenia, czytając...

Przejawiasz godną podziwu inicjatywę. Popieram. Również jestem za tym, by komputer i gry nie wypełniały dzieciom życia. Sympatyczna bajka mająca dać dzieciom impuls do działania, jest dobrym pomysłem. Uważam jednak, że tekst mający trafić do rąk dzieci, winien być napisany bezbłędnie, bez usterek.  

 

Chciałbym, żebyście przeczytali ją uważnie… – Zwracasz się do dzieci, więc chyba: Chciałbym, żebyście przeczytały ją uważnie

 

Znacie zapewne na pamięć kilka sentencji w stylu:  Kto ty jesteś? Polak mały, albo Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród. –  Podane przykłady to nie sentencje. To cytaty pierwszych wersów wierszy  Władysława Bełzy i Marii Konopnickiej.

 

…drewniana noga pękła w oka mgnieniu – …drewniana noga pękła w okamgnieniu

 

Zaproś kilku kolegówProtestuję w imieniu koleżanek, które nie zostaną zaproszone. Dziewczynki też lubią bawić się latawcem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Całkiem ciekawe - być może dla dzieci sprawdzi się w sam raz, ja trochę za stara już jestem... Ale na podstawie odcinka pierwszego wypowiadać się nie będę. ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Myślalem, że będzie coś o swordach, podziemiach i lochach :D

Swoją droga w kolejnej części, może postaraj się przekazać dzieciakom, że do przeżycia przygody wcale nie potrzebny jest komputer :) 

Nowa Fantastyka