- Opowiadanie: Boskimarian - Strażnicy

Strażnicy

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Strażnicy

PROLOG

 

 

 

 

Tobiasz odetchnął głęboko po raz kolejny. Miał ogromne wątpliwości co do powierzonego mu zadania. Czul wewnętrznie, że to wszystko źle się skończy. Jakiś mały głosik szeptał mu w głowie, że nie powinien się na to godzić. Ale czy miał jakikolwiek wybór ? To rada decydowała o tym co należy zrobić, aby wszystko potoczył się odpowiednim torem. Zaczęli realizować ten plan już dawno Anus miał tylko wypełnić kolejną jego część. Za jakikolwiek sprzeciw strącił by głowę, a zadanie po prostu wykonał by ktoś inny. Mężczyzna wiedział, że nie ma wyboru.

 

Sprawdził godzinę na desce rozdzielczej swojego sędziwego autka i zdał sobie sprawę, że siedzi w nim już od przeszło godziny bijąc się z myślami. Odwrócił głowę w stronę budynku przed którym zaparkował. Wysokim z białymi ścianami, w których wykute były wąskie okna pnące się pod sam dach. Budynek miał potężne dwuskrzydłowe drzwi wykonane z ciemnego drewna. Marmurowe schody, które do nich wiodły były pokryte cienka warstwą śniegu.

 

Nikomu nie chciało się wychodzić z domu do biblioteki w tak zimny grudniowy dzien. Wszyscy woleli siedzieć w domu popijając ciepłą herbatę kiedy za oknem szalała śnieżyca. Tobiasz widział tylko kilka samochodów na parkingu, a sama ulica była zupełnie opustoszała. Mężczyzna odetchnął po raz kolejny i jeszcze raz spojrzał na zegarek. Już czas.Odrzucając wszelkie niepewności i brutalnie zagłuszając cichy głosik sprzeciwu w swojej głowie zgarnął torbę z fotela obok i zarzucając ja sobie na ramie wysiadł z samochodu.

 

Podmuch mroźnego powietrza uderzył go w twarz. Przeklinając podciągnął szalik pod szyje i puścił się pędem w stronę schodów. Wzbijając w powietrze zaspy śniegu dopadł drewnianych drzwi i otwierając je na oścież wpadł do środka.

 

Znalazł się w małym holu wyłożonym marmurowymi płytami w czarno-białą szachownice nad którymi zwieszał się kryształowy żyrandol. Całą prawą ścianę zajmowała szatnia w której za wysokim kontuarem siedziała starsza pani która z wysuniętym językiem rozwiązywała krzyżówkę. Miała ogromne okulary w cieniutkiej oprawce z których zwieszał się cienki sznurek z koralikami.

 

Nagłe wtargnięcie do budynku zimnego powietrza sprawiło że starsza kobieta podniosła głowę znad swojej gazetki i spojrzała na niego sowim wzrokiem. Tobiasz oddał jej swój szary płaszcz uśmiechając się i przyjmując od niej już gotowy numerek. Ruszył ku kolejnym schodom podobnych do tych jakie prowadziły do wejścia z wyjątkiem tego że te śliniły czystością. Wchodząc po dwa stopnie naraz i nieustannie poprawiając swoja torbę której rzemień pomału suwała mu się z ramienia myślał o tym jak najlepiej wykonać swoje zadanie. Rada nie podała mu dokładnych instrukcji. Najłatwiej było po prostu zostawić księgę ale nie było w tedy pewności czy ci idioci znajda ja dostatecznie szybko. Biblioteka posiadała ogromne zbiory jeden pilnujący jej strażnik może nie natrafić na przynętę. Przeszedł przez ogromne drzwi wykute w ścianie i znalazł się w końcu w bibliotece.

 

Bibliotek miała ściany i podłogę takie same jak hol, ale była zdecydowanie większa. Przy przeciwnej ścianie w obie strony ciągnęły się niezliczona ilość regałów pełnych książek. Niektóre były stare. Miały wypłowiałe okładki i zatarte tytuł. Inne były zupełnie nowe należące do współczesnych autorów. Resztki wolnego miejsca zajmowały wielkie stoły z lampkami przy których siedziała garstka osób pochylona nad książkami.

 

Tobiasz przemknął wzrokiem po twarzach osób przy stolikach szukając tej która odpowiadała by rysopisowi mężczyzny który otrzymał od rady. Znalazł go w głębi biblioteki i bez zastanowienia ruszył w jego stronę. Kiedy go minął ten na chwile podniósł wzrok z nad kartek opasłego tomu który czytał i mężczyzna ostatecznie się przekonał że to strażnik którego szukał. Miał krótkie rude loki i wysyp piegów na twarzy. Kiedy pochylał się nad książką jego kwadratowe okulary zjeżdżały mu z nosa. Tobiasz miał wrażenie że widzi przed sobą jeszcze dziecko wśród ulubionych zabawek a nie dorosłego strażnika który miał strzec tego miejsca. Skierował się do jednego z regałów mając nadzieje ze strażnik wciąż go obserwuje. Wszedł miedzy ogromne regały między którymi o wysokie okno uderzał wiatr. Zatrzymał się na przed przypadkową książką i przyjrzał jej się dokładnie.

 

Miała szary grzbiet na którym Tobiasz z trudem odczytał ,,Historia Średniowiecza”. Wyciągnął ją z pomiędzy innych książek i zwarzył w dłoni. Miał szczęście książka idealnie nadawała się do zamiany. Przez chwile stał w bezruchu wytężając słuch żeby upewnić się że nikt nie zmierza jego stronę. Uspokoił się kiedy usłyszał tylko wątły szelest kartek i postanowił przejęci do działania.

 

Otworzył swoją torbę i z drżeniem rąk wyciągnął z niej charta custodes. Świętą księgę swojego ludu. Poczuł znajome mrowienie w ciele kiedy jego skóra zetknęła się z okładką. Opasły tom liczył sobie kilka set lat i był jedną z najcenniejszych przedmiotów jakie jego ludowi udało się uchronić przed zagładą. Stanowił on tylko pierwszy tom jeden z wielu zawierające mądrości najstarszych.

 

Księga była oprawiona w białą skórę z metalowymi okuciami na każdym z rogów a na samy środku okładki znajdował się mleczno-biały kryształ. Światło odbijało się od niego i raziło Tobiasza w oczy ale księga była zbyt piękna żeby można było odwracać od niej wzrok. Czubki kryształu łączyły się z metalowym okręgiem od którego jak promienie słońca we wszystkie strony rozchodziły się stalowe pręty oplatające księgę tak że nie dało się jej odtworzyć w żaden sposób. Chroniła w ten sposób zawartą w sobie wiedze przed tymi którzy chcieli ją wykorzystać do własnych celów.

 

Tobiasz usłyszał jak ktoś odsuwa krzesło i zmierza w jego stronę. Nie zastanawiając się już dłużej wcisnął szarą książkę do torby a na jej miejsce postawił diamentową księgę w momencie w którym między regałami pojawił się rudy przewodnik.

 

– Mogę w czymś pomoc ?– spytał uprzejmym tonem a Tobiasz spróbował zgadną czy mężczyzna coś podejrzewa czy po prostu jest taki uczynny.

 

– Nie, dziękuję – uśmiechnął się mając nadzieje że strażnik nie będzie bardziej dociekliwy. – Zwyczajnie się rozglądam.

 

Rudzielec zmarszczył brwi a potem zmierzył mężczyznę uważnym spojrzeniem jak by go widział po raz pierwszy.

 

– Wcale nie – powiedział wolno i pokręcił głową – Co Pan tu robi ?

 

Powtórzył ostrzej a Tobiasz zaczął się zastanawiać w jaki sposób młody mężczyzna wiedział że skłamał.

 

– Ja .. – zaczął szukając w głowie rozpaczliwej wymówki. Nagle uświadomił sobie w przebłysku zrozumienia że już wie jak strażnik poznał się na jego kłamstwie. Właśnie taki miał dar. Wiedział kiedy ktoś kłamie a kiedy mówi prawdę. Dzięki temu był idealną osobą na pilnowanie tego miejsca.

 

Strażnik wciąż wpatrywał się niego intensywnie czekając na jego odpowiedź.Tobiasz spróbował wymyślić w jaki sposób może obejść talent rudzielca wykorzystując całą wiedze jaką posiadał o strażnikach. Wiedział że od dziesięcioleci nie było strażnika z kręgu drugiego więc stojący przed nim mężczyzna z pewnością należał do kręgu trzeciego. Ludzie z tego kręgu mieli zdecydowanie bardziej ograniczone możliwości a ich dary nie było zbyt silne. Musiał mieć jakąś lukę.– Przyszedłem obejrzeć pewną książkę.

 

Czekał na reakcje strażnika ale ten tylko dalej się w niego wpatrywał. Tobiasz zgadywał że strażnik jest w stanie wyczuć tylko bezpośrednie kłamstwo a nie fakt że powie mu tylko część prawdy.

 

– I znalazł ją pan ? – Spytał rudzielec.

 

– Niestety nie –Tobiasz uparcie powtarzał sobie w głowie że mówi prawdę próbując w ten sposób przekonać samego siebie. Ale przestał kiedy zobaczył wyraz twarzy strażnika. Widział już że popełnił błąd. Strażnik będzie drążył aż w końcu dowie się prawdy. Tobiasznie m mógł sobie na to pozwolić. Wiedząc już co należy zrobić napiął mięśnie ręki aż z nadgarstka wysunęło się dwudziesto centymetrowe ostrze. Rudzielec stojący przed nim niczego nie zauważył. Tobiaszpostarał się żeby jego twarz niczego nie zdradzała.

 

– Może mógłby mi pan pomóc ? Wydaje mi się że powinna być gdzieś na tej półce. – Mężczyzna wymienił tytuł książki która spoczywała w jego torbie. Wyglądało na to że jego prośba nieco rozluźniła strażnika. Skinął uprzejmie głową i podszedł bliżej a Tobiasz przesunął się robiąc dla niego miejsce. Rudzielec poprawił okulary i zaczął przeczesywać wzrokiem półkę. Tobiasz za jego plecami wysunął ostrze odrobinę bardziej tak że teraz wystawało za jego palców ponad dziesięć centymetrów a potem jednym płynnym ruchem podciął nieświadomemu strażnikowi gardło.

 

 

 

 

 

 

 

* * *

 

 

 

 

 

 

 

Memory miał dzisiaj parszywy dzień a wiadomość o morderstwie tylko go dobiła. Został ściągnięty z łóżka kiedy odsypiał nie przespaną noc na ostatniej misji. W ten sposób nigdy się nie wyśpię pomyślał tylko w biegu robiąc sobie kawę. Jadąc pod wskazany adres wciąż próbował się dobudzić i udało mu się to dopiero kiedy o mały włos nie spowodował wypadku.

 

Już rozbudzony wysiadł przed białym budynkiem biblioteki otoczonym ze wszystkich stron radiowozami, zbieraniną policji i gapiów. Musiał przyznać przed samym sobą że nie do końca tego się spodziewał. Biblioteka miejscem morderstwa ? Wszedł do budynku mijając hol w którym roiło się od policji. Wszedł do głównej sali gdzie panował zaskakujący spokój. Podszedł do niego jego zastępca wyraźnie zestresowany dwudziesto paro latek którego Memory zgodził się wziąć pod swoje skrzydła. Przywitał go skinieniem głowy próbując dodać mu otuchy uśmiechem. Wiedział doskonale że to pierwsza sprawa o morderstwo z którą jego podopieczny musiał się zmierzyć.

 

– A więc powiedz mi Dawid co jak na razie udało się ustalić ? – Zapytał spokojnie. Nie dawał po sobie poznać jak bardzo on sam jest zdenerwowany.

 

– Wiemy że ofiara to niejaki Stanisław Mielnowski – Odpowiedział jego protegowany dla pewności sprawdzając informacje w notatniku który zawsze za sobą nosił. – Wiemy też że pracował w tej bibliotece od roku a jego ciało znalazła jedna z kobiet zaniepokojona jego przedłużającą się nieobecnością.

 

– Ta kobieta ciągle tu jest ? – Spytał próbując wypatrzyć ją w tłumie.

 

– Tak. Jest z nią jeden z naszych funkcjonariuszy – Powiedział Dawid i poprowadził go w głąb biblioteki. Zatrzymał się przy jednym ze stolików przy których siedziała młoda kobieta z pochyloną głową obejmując w obu dłoniach kubek wciąż ciepłej herbaty wręczonej przez któregoś z policjantów. Memory odesłał Dawida skinieniem głowy a potem stanął za krzesłem naprzeciw kobiety.

 

– Mogę ? – Zapytał uprzejmie. Kobieta podniosła głowę i spojrzała na niego przestraszonym wzrokiem. Miała zielone oczy i piękne usta na które nie sposób było nie zwrócić uwagi. Rude włosy skręcały się w loki i opadały jej na ramiona okalając śliczną twarzyczkę.

 

– Tak. Proszę bardzo – Pomimo przerażenia głos miała zaskakująco spokojny i dźwięczny. Memory odsunął krzesło i usiadł naprzeciw kobiety.

 

– Może mi Pani powiedzieć jak znalazła ciało bibliotekarza ? – Powiedział przemawiając kojącym głosem. Kobieta znów opuściła głowę chowając się za kurtyną włosów. Mężczyzna dał jej czas aż sama zdecyduje się mówić. Nie zamierzał jej poganiać i stresować jeszcze bardziej niż to konieczne.

 

– Przyszłam przed piątą żeby trochę poczytać – Powiedziała wreszcie kobieta podnosząc głowę. Odgarnęła ręką włosy które wpadały jej do oczu a drugą wyciągnęła przed siebie i zaczęła bębnić nerwowo palcami o blat stołu ciągnąc swoją opowieść – On siedział przy jednym ze stołów …. nawet nie wiem jak się nazywał.

 

W oczach kobiety pojawiły się łzy które zaczęły ściekać jej po policzkach. Wytarła je krawędzią ręki i mocno odetchnęła. Kiedy znów zaczęła mówić jej głos lekko drżał.

 

– Zaczęłam czytać siedząc może ze dwa stoliki od niego. W bibliotece była nas garstka a po godzinie wszedł jakiś mężczyzna i skierował się prosto do któregoś z regału. Długo nie wracał. Potem wstał bibliotekarz i chyba do niego poszedł. Niedługo po tym wrócił tylko tamten mężczyzna. Skończyłam czytać i nie wiedziałam gdzie mogę znaleźć kolejną część powieści więc poszłam poszukać bibliotekarza. Znalazłam go między regałami. Leżał martwy z podciętym gardłem – Głos kobiety załamał się po tym zdaniu i znów zwiesiła głowę próbując ukryć łzy które ściekały jej po policzkach jak wodospad. Memory wyciągnął rękę i położył ją na dłoni kobiety. Bardzo chciał jej teraz pomóc i wesprzeć chociaż taki drobnym gestem. Był przekonany że kobieta powiedziała prawdę chciał jednak zobaczyć na wszelki wypadek wszystko z pierwszej ręki Wystarczyła mu tylko chwila. Ścisnął rękę kobiety i wszedł w jej wspomnienia.

 

Na chwile znalazł się w bibliotece parę godzin wcześniej. Gwar rozmów ucichł światło słoneczne wpadało przez ogromne okna. Jego oczy biegały po liniach tekstu. Po przeczytaniu kilku stron Usłyszał jak ktoś przechodzi obok niego. Nie podniósł głowy żeby przyjrzeć się mężczyźnie wyczuł tylko dziwny zapach. Przyjemny wręcz upajający którego nie był w stanie określić. Mimo to wciąż czytał aż historia dobiegła końca. Wreszcie podniósł wzrok i rozejrzał się w poszukiwaniu bibliotekarza w samom porę żeby uchwycić profil mężczyzny przechodzącego obok i pachnącego w ten dziwny sposób. Miał czarne włosy i kozią bródkę starannie przystrzyżoną w odcieniu oczu które złapały jej spojrzenie. Mężczyzna opuścił szybko bibliotekę a kobieta doszła do wniosku że obiekt jej poszukiwań zwykle siedzący przy stoliku naprzeciw musi być gdzieś między regałami. Wstał i ruszył wzdłuż regałów zaglądając do każdego w poszukiwaniu rudzielca. Dopiero kiedy minął kilka zobaczył bezwładne ciało leżące w głębi alejki. Jego głowa leżała w kałuży krwi która wciąż płynęła z rany ciętej na szyi.

 

Dar Memorego pozwalał mu tylko na widzenie wspomnień nie mógł wyczuwać emocji ,ale i bez tego wiedział że kobieta musiała przeżyć szok. Wycofał się szybko z jej wspomnień i znów znalazł się w swoim własnym ciele siedząc w bibliotece pełnej ludzi. Cofnął swoją rękę z dłoni kobiety i wstał.

 

– Bardzo Pani dziękuje – Powiedział patrząc się w zielone oczy które wciąż lśniły od łez. Kobieta kiwnęła kłową i z powrotem splotła ręce na kubku z herbatą. Wyciągnął z kieszeni płaszcza swoją wizytówkę i przesuną ją po blacie w stronę rudowłosej.– Jeśli coś się pani przypomni proszę dzwonić.

 

Odwrócił się nie czekając na reakcje kobiety i ruszył w stronę regałów z trupem. Dostrzegł swojego asystenta dyskutującego w grupie znajomych z ich wydziału. Podszedł do nich niespiesznym krokiem. Kiedy zobaczyli swojego przełożonego rozmowy natychmiast ucichły.

 

– Witam Panowie – Powiedział. Nigdy nie gnębił swoich pracowników którzy bali się go bardziej ze względu na wygląd niż charakter. Memory miał szerokie bary i był umięśniony jak sztangista. Twarz chodź o ostrych rysach często rozjaśniona była uśmiechem który łagodził srogi wygląd. Dzisiaj jedna uśmiechu nie było. – A więc zobaczmy tego delikwenta.

 

Minął ich słysząc za plecami ciche westchnienia ulgi.

 

Wszedł między regały gdzie w głębi leżało nieruchome ciało rudzielca. Wyglądał jeszcze gorzej niż w wspomnieniach rudowłosej kobiety. Jego skóra była teraz zupełnie biała co niesamowicie raziło w połączeniu z wciąż płomiennie rudymi lokami. Rana na szyi chodzą już nie krwawiła zdążyła stworzyć wokół głowy plamę krwi. Memory westchnął i przyklęknął przy trupie.

 

– Mogę kolego ? – Zapytał i nie czekając na odpowiedź przyłożył końcówki palców do ramienia rudzielca. Skupił się i przymknął oczy ale pomimo tego nie mógł wniknąć w wspomnienia trupa. Wyglądał na to że znam już swoje ograniczenia. Wstał pokonany i rozejrzał się po najbliższym otoczeniu szukając jakiś śladów które mogły go naprowadzić na ślad zabójcy. Nie mógł być w stu procentach pewny że mordercą był mężczyzna którego widział wychodzącego i wychodzącego z biblioteki w wspomnieniach kobiety.

 

Jego podwładni jak na razie nie ruszyli niczego dopóki on się nie zjawił. Doskonale wiedzieli że ich zwierzchnik woli sam wszystko zbadać zanim wpuści na miejsce zbrodni kogokolwiek. Memory rozglądał się dokładnie po półkach kiedy coś przykuło jego uwagę. Przestąpił nad ciałem i podszedł do dość szerokiej szpary między dwiema książkami. Wyglądało to tak jak by ktoś wcisnął coś miedzy te dwie książki. Może morderca zostawił narzędzie zbrodni ? Chociaż nie robił sobie zbyt wiele nadziei wyciągnął jedną z książek żeby móc lepiej się przyjrzeć co spowodowało przerwę między nimi. Kiedy wyciągnął rękę księga sama w nią wskoczyła. Westchnął kiedy zdał sobie sprawę co było przyczyną przerwy. Mleczno-biały rubin wielkości jajka.

 

Kolejne rozdziały postaram publikować się zarówno tu jak i na moim blogu http://straznicy.blog.pl/ Serdecznie Zapraszam !

Koniec

Komentarze

Zanim napiszę coś więcej... Anus? Naprawdę? Pomyśl nad zmianą tego imienia, bo ludzie będą się pastwić ;)

Tak się ładnie Autor przywitał, że i ja nie omieszkam. Serdecznie witam na portalu fantastyka.pl, tym niemniej jednak chciałbym zaznaczyć, że w prezentowanym fragmencie – prologu – jest cała masa najróżniejszych błędów. Od brakujących literek, zwanych literówkami, brakującej interpunkcji (przez to tekst czyta się bardzo nie wygodnie), licznych powtórzeń i masa zbędnych zaimków.

 

A czasem można znaleźć takie kwiatki:

 

>> Twarz chodź o ostrych rysach często rozjaśniona była uśmiechem który łagodził srogi wygląd << --- może i bym się pokusił o poprawienie tego zdania, ale zostawię tak jak jest.

 

Albo takie zdania:

 

>> Dar Memory'ego pozwalał mu tylko na widzenie wspomnień nie mógł wyczuwać emocji ,ale i bez tego wiedział że kobieta musiała przeżyć szok. Wycofał się szybko z jej wspomnień i znów znalazł się we ( swoim ) własnym ciele siedząc w bibliotece pełnej ludzi. Cofnął swoją rękę z dłoni kobiety i wstał. << --- tu też pełno błędów. Oznaczyłem Ci powtórzenia i zbędne zaimki. Ale to zdanie wymaga korekty.

 

Ogólnie przejrzyj sobie cały prolog i resztę rozdziałów, tomów i czegoś tam co napisałem, bo podejrzewam, że i tam Twoja proza od błędów wolna nie jest. Naprawdę nie chcę mi się znęcać dzisiaj nad tym tekstem, ale znalazłyby się tutaj osoby, które rozebrałyby go na czynniki pierwsze. Weź sobie książkę i zobacz w jaki sposób jest napisana. Zaglądaj też do słowników, polecam.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

No, Szanowny Kolego, gdyby tak Twój bohater ożył, za samo imię spuściłby Tobie manto... Ciekawe, jak byś się czuł, przedstawiając się: dzień dobry, jestem otworem wylotowym jelita grubego...

Czuł wewnętrznie, że to...  -  po prostu czuł, "wewnętrznie" zbędne.

Wzbijając w powietrze zaspy śniegu dopadł drewnianych drzwi i otwierając je na oścież wpadł do środka. - źle użyte imiesłowy współczesne "Wzbijając" i "otwierając" - albo uprzednie, albo zwyczajnie - "Wzbił", "otworzył". I tak dalej. To znaczy dalej mnóstwo błędów, a o przecinkach szkoda gadać.

Imie bohatera żeczywiście niefortunne ( delikatnie mówiąc) Dzięki za wszytkie uwagi o to mi właśnie chodziło. Dopiero zaczynam swoją przygode z pisaniem dlatego błędów jak zauważyliście jest co nie miara. Będe starał sie je systematycznie poprawiać. A co do przecinków to interpunkcja nigdy nie była moją  mocną stroną a pisząc większe teksty po prostu za bardzo skupiam się na fabule i zupełnie zapominam ich wstawiać ;< Od teraz po prostu po napisaniu rozdziału będe go czytał jeszcze raz uzupełniając brakujące przecinki. aa i jeszcze literówki które wynikają z pośpiechu pisania, je również postaram sie w najbliższym czasie wyeliminować. 

A tak wogóle bardzo mi się spodobał komentarz mkmorgoth. Szczególnie tak część w której mnie obraża ^^ Doceniam

@Boskimarianie,

Jak się piszę "żeczywiście"?!

Rzeczywiście; rzeczywistość; itp. Naprawdę korzystaj ze słowników.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Najmocniej przepraszam, że Ciebie obraziłem.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

mkmorgoth dlaczego ? Napisałeś to co chciałeś. Może i nie było to miłe ale widocznie taki masz styl bycia . Piszesz to o czym myślisz i tyle ;> A twój komentarz naprawdę mi się spodobał. Zwrócił moją uwagę na rzeczy nad którymi muszę popracować. Dzięki Ci za to ;) Na swoją obronę mogę powiedzieć że jako uczeń ostatniej klasy gimnazjum nie przykładałem nigdy dużej wagi do ortografii oraz interpunkcji i głównie stąd wynikają moje problemy ;>

Nie przykładałeś wagi? Nadrabiaj teraz zaległości... :-)  To zwykła kara za błędy młodości.  :-)

Sorry źle się wyraziłem ja ciągle jestem w 3 klasie gimbazjum. A zaległości rzeczywiście najwyższy czas nadrobić ;)

Nowa Fantastyka