- Opowiadanie: wojt221 - Bitwa, która zmieniła wszystko

Bitwa, która zmieniła wszystko

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Bitwa, która zmieniła wszystko

Dobromir siedział na kamieniu i polerował swój miecz. Ale robił to bezwiednie. Był zbyt pogrążony w myślach by zwracać na tą czynność uwagę. Gnębiły go myśli czy przetrwa i tą bitwę która dziś go czekała, czy może dziś czeka go śmierć. Kolejna bezsensowna bitwa z krasnoludami, po co on bierze w nich udział. Przecież żołd jest niewysoki i nie walczy dla sprawy. Mógł zostać kowalem tak jak jego ojciec, znał się na robocie mógł żyć dostatnio w swoim domu, założyć rodzinę i odchować dzieci. Ale jednak duch wojownika który tak często dawał o sobie znać nie pozwolił mu zaprzestać życia żołnierskiego. Może kiedyś się zdecyduje i zacznę nowe życie ale na razie czeka go bitwa.

– Dobromir!

Usłyszał nawoływanie swego przyjaciela Doriana.

Dorian był wysokim barczystym mężczyzną w kwiecie wieku. Nie raz walczył u boku Dobromira i nie raz uratował mu życie.

– Na cóż się tak drzesz? – odpowiedział mu Dobromir

– A tu jesteś. Poseł krasnoludów przyjechał.

– A po co skoro wczoraj odesłali naszego posła z niczym?

Zdziwił się Dobromir. Przez myśl przeszło mu, że może krasnoludy chcą zawrzeć pokój.

– Jeszcze nie wiem. Ale postaram się wszystkiego dowiedzieć.

– A więc chodźmy podsłuchać.

W głowie Dobromira wybuchło pełno myśli.

– Być może chcą zawrzeć z nami pokój?

– Nie to chyba nie to. Rzucił Dorian

– Ale może jednak bo po co innego mieli by wysyłać posła?

– Chyba chodzi o przeniesieni bitwy na jutro. – Wtrącił się do rozmowy Gorn

– O witaj Gornie. Nie zauważyłem cię. – Twarz Doriana wykrzywił grymas niesmaku.

Gorn razem z Dorianem uczęszczali do szkoły walki w Kylenie. I od zawsze mieli ze sobą jakieś zatargi, ale obaj byli dobrymi wojownikami i ludźmi.

– Skąd takie przypuszczenia Gornie? Przecież wszystko już było ustalone.

– Podsłuchałem jak król radzi się generała.

– Mam nadzieję, że król się na to nie zgodzi. Nie wytrzymam jeszcze jednego dnia na tym upale. Krasnoludom dobrze mówić, oni chronią się w cieniu lasu a my musimy tkwić na tym skwarze. – Podsumował Dobromir.

– Cicho król wychodzi.

Nie podoba mi się to pomyślał Dobromir. Krasnoludy musza mieć ważny powód skoro chcą przełożyć bitwę .

Król wyszedł ze swego namiotu i stanął na przegotowanym dla niego podium ze stołu. Był on wysokim szczupłym mężczyzną, z jego twarzy biła charyzma a jego ogólna postawa sprawiała wrażenie bardzo surowej.

– Drodzy towarzysze broni – Zaczął król.

– Niestety musimy przełożyć bitwę na dzień jutrzejszy. – Po tych słowach przez tłum przeszedł szept wyrażający zdziwienie.

– Wiem, że się wam to nie podoba. Powodem dla którego przyjąłem prośbę krasnoludów jest śmierć ich władcy. Nasza nacja jest miłosierna wiec powinna dać krasnoludom dzień na opłakanie ich przywódcy. Bitwa odpędzie się jutro o godzinie 12.

Po tych słowach król zeszedł ze stołu i wrócił do swojego namiotu.

Od razu rozległ się gwar rozmów.

– Ach ten nasz król – Westchnął Dorian. – Powinien własnie teraz uderzyć gdy krasnoludy nie są na to gotowe.

– Wiesz dobrze Dorianie, ze to by było pogwałcenie wszystkich zasad rycerskich. A nasz król jest bardzo honorowy.

– Aż za bardzo. – Mruknął – Dobra ja idę odebrać buty od płatnerza.

– Spotkamy się przy ognisku?

– Tak. Udało mi się nawet załatwić butelkę bimbru. – Po tych słowach uśmiechnął się i odszedł.

Dobromir patrzył za nim przez chwilę w zamyśleniu po czym ruszył nieśpiesznym krokiem w stronę kamienia na którym siedział przed całym zajściem.

W głowie miał pełno myśli. Jeszcze nie jest za późno by skończyć z wojowaniem. Mówił sam do siebie. Nikt przecież nawet nie zobaczy jego nie obecności. A gdy sie zorientują będzie już za daleko by go złapać i osądzić za dezercje. Miał odłożone trochę złota, starczyłoby na zakup narzędzi. Mógł odjechać i zacząć nowe życie. Wystarczyło tylko wsiąść na koń.

Na takich rozmyślaniach zeszła mu reszta dnia. Wieczorem poszedł pod ognisko przy którym najczęściej siedzieli z Dorianem. Jego przyjaciel już na niego czekał.

– I jak ci minął dzień? – zapytał Dorian.

– Bywało lepiej. A buty pasują?

– Jak ulał.

Odpowiedział z uśmiechem po czym wyciągnął butelkę wziął potężny łyk i podał ja Dobromirowi.

Przez cały wieczór rozprawiali o jutrzejszym starciu.

Gdzieś o północy obaj poszli spać. Dorian nie miał problemów z uśnięciem i gdy tylko się położył zapadł w głęboki sen. Dobromir zaś położył się ale długo nie mógł zasnąć. Znowu powróciły myśli o tym by porzucić dotychczasowe życie. Zastanawiał się co na to powie Dorian , czy go nie zdradzi? Nie on by tego nie zrobił. Miał by problemy ze zrozumieniem decyzji przyjaciela, ale by ja zaakceptował.

Po dwugodzinnych rozważaniach zdecydował, że z samego rana wyruszy i zacznie nowe życie.

O poranku dalej był pewny o słuszności swojej decyzji. Przygotował już konia do drogi i miał właśnie iść się pożegnać z Dorianem i wytłumaczyć się ze swojej decyzji. Ale przeszkodził mu w tym czyjś głos.

– Witaj Dobromirze. Król pragnie się z tobą zobaczyć.

Słowa te wypowiedział Królewski posłaniec.

– W jakim celu? – Zdziwił się.

– Wszystkiego się dowiesz od króla. Chodź za mną.

Dobromir ruszył więc za posłańcem zastanawiając się czego od niego może chcieć król.

Droga minęła im bez przeszkód. Ale gdy tylko wszedł do namiotu króla zaskoczył go przepych w nim panujący. Złote było wszystko co tylko możliwe, nawet misa do mycia rąk.

Dobromir ukląkł na jedno kolano przed królem i czekał.

– Powstań. – Powiedział król władczym głosem.

– W czym mogę służyć wasza wysokość?

– Chciałbym byś podczas czekającej nas bitwy był w mojej ochronie. Wsławiłeś się już walecznością więc sądzę, że będziesz dobrym kandydatem. Jeśli dobrze wykonasz zadanie awansuje cię i nadam ci tytuł szlachecki. Czy przyjmujesz moją propozycję?

Dobromir patrzył na króla wzrokiem wyrażającym zdziwienie. Co mu mam odpowiedzieć? Przecież to król nie mogę odmówić. Cóż nie mam innego wyjścia.

– Zgadzam się. Ale w zamian proszę cie tylko o jedno. Chcę żebyś zwolnił mnie ze służby po tej bitwie.

Król zdziwił się na te słowa. W końcu wyraził zgodę na żądanie Dobromira. Kazał mu się zjawić przed jego namiotem godzinę przed bitwą w pełni gotowym.

Gdy Dobromir wyszedł z królewskiego namiotu natychmiast zaczepił go Dorian.

– I co od ciebie chciał król? – Zapytał pośpiesznie.

– Skąd tak szybko dowiedziałeś się, ze król mnie wezwał? – Zdziwił się Dobromir.

– Gorn mi powiedział. Czasem nawet on jest przydatny. – Uśmiech zalał jego twarz po tych słowach. – Ale dość już tego. Powiesz mi w końcu czego chciał od ciebie król?

– Chce bym był jego ochroniarzem podczas bitwy.

– O to poważna sprawa. A co chce ci dać w zamiar?

– Tytuł szlachecki i awans. Ale ja odmówiłem i poprosiłem go o to by mnie zwolnił ze służby po tej bitwie.

– Czy ty zwariowałeś? Wiesz jaka to dla ciebie wielka szansa?

– Wiem ale już od dawna chcę złożyć broń.

– Dlaczego? Dlaczego właśnie teraz gdy twoja kariera rozkwita?

– To proste. Chcę założyć rodzinę i zaznać spokoju. Mam już 34 lata. To ostatni dzwonek by coś zmienić. Nie oczekuję, że zrozumiesz. Chcę tylko byś zaakceptował mój wybór.

– Dobrze. Ale przemyśl to jeszcze. Nawet nie wiesz jak wielka to dla ciebie szansa. Wiele osób dałoby wszystko za taką możliwość.

– Zastanowię się nad tym jeszcze, ale wątpię bym zmienił zdanie.

– Mam nadzieję, że jednak zmądrzejesz. Półki co życzę ci szczęścia w bitwie. Ja idę się przygotować tobie też to radzę za 2 godziny wszystko się zaczyna.

– Tak masz racje najwyższa pora się uzbroi. Tobie także przyda się szczęście i to bardziej niż mi.

Dobromir poszedł odebrać hełm który miał za zadanie pokazywać, że jest ochroniarzem króla a następnie poszedł przywdziać zbroję. W trakcie tej czynności dużo myślał o propozycji króla. Ale mimo wszystko postanowił wytrwać w postanowieniu. Teraz jego myśli podążyły ku bitwie. Jako ochroniarz króla nie będzie maił dużo roboty. Mają przecież znaczna przewagę liczebną i są lepiej uzbrojeni. Tym razem nie grozi mu niebezpieczeństwo.

Westchnął z ulgą i sprawdził czy wszystko jest zapięte jak należy. Najwyższa pora ruszać powiedział cicho do siebie i ruszył nieśpiesznym krokiem w stronę namiotu króla.

– Witaj Dobromirze .

– Królu jestem gotowy. – Mówiąc to skłonił się przed królem.

– Mam nadzieję, że po bitwie zastanowisz się jeszcze nad swoją decyzją. Żal było by stracić wojownika takiego jak ty.

– Wątpię bym zmienił zdanie wasza wysokość.

– jeszcze zobaczymy. Chcę byś szedł zaraz za mną.

– Dobrze.

Dobromir zajął wyznaczone mu miejsce i przyglądał się królowi. Jego zbroja była wykonana ze srebra, na piersi miał wyrytego ryczącego lwa. Pancerz leżał na nim świetnie i podkreślał jego charyzmę. Robiło to wielkie wrażenie.

– Wyruszamy. – Rzekł król.

Szli powoli majestatycznym krokiem. Na miejsce dotarli przed upływem 10 min. Zajęli miejsce na wzgórzu by król miał dobry widok na swoje wojska. Słońce grzało jak nigdy. Napięcie było namacalne.

Wojska ustawiano były jako jedna zwarta grupa. Król stwierdził, że takie ustawienie będzie najlepsze skoro mają przewagę liczebną. Łucznicy stali na samym końcu a konnica z samego przodu.

Pole bitwy było obszerną płaszczyzną od czasu do czasu pojawiały się samotne drzewa. Za nim znajdował się pradawny las o którym krążyło wiele legend. Tam właśnie stacjonowały krasnoludy.

– Królu biada nam! – Krzyknął generał który tyle co przybiegł.

– Co się stało Fergunie? – Odrzekł zaniepokojony król.

– Elfy! Elfy przyłączyły się do krasnoludów!

Król pobladł. W jego oczach można było zobaczyć strach.

– Co ty powiedziałeś?

– Elfy panie już idą na nas z krasnoludami. Jest ich 2 razy więcej niż nas.

– Jakim cudem?

– Nie wiem panie. Wczoraj jeszcze ich nie było. Co mamy robić?

– Już za późno na zmianę strategi i nie damy rady się wycofać. Musimy walczyć!

– Ty panie musisz uciekać.

– Nie! Nigdy nie opuszczę moich ludzi jeśli będę musiał to zginę razem z wami. Idź powiedzieć ludziom by walczyli i nie bali się śmierci.

Dobromir zamarł. To co powiedział tyle co generał oznaczało, że czeka ich klęska. Co więcej oznaczało to, że krasnoludy i elfy chcą wytępić ludzką rasę.

Król miotał się na prawo i lewo wydając rozkazy. Ale i on zdawał sobie sprawę z czekającej go klęski.

– Wygląda na to, że jednak będziesz miał dziś pełne ręce roboty Dobromirze – Powiedział król.

– Królu musisz uciekać tylko ty możesz powstrzymać złączone siły krasnoludów i elfów przed wytępieniem ludzi.

Zignorował jego słowa i zajął się pisaniem listu do stolicy.

Walka się zaczęła. Krasnoludy i elfy szybko zyskały przewagę. Po 40 minutach walki wybili połowę swoich wrogów. Resztki oporu padły bardzo szybko. Teraz zmierzali w stronę króla. Już byli w połowie wzgórza.

– Przygotujcie się! I do zobaczenia w zaświatach. – Krzyknął król.

Czyli już nie zdążę założyć rodziny pomyślał Dobromir wyjmując miecz.

Dobromir rzucił się sam na 3 krasnoludów. Wszyscy padli pod jego mieczem. Jego towarzysz obok padł. Już zmierzało ku niemu 2 elfów. Pokonał ich bez problemy i pobiegł pomóc królowi który stawiał czoło generałowi elfów. Nagle poczuł ból w lewym boku. Odwrócił się i zobaczył uśmiechniętego krasnoluda trzymającego zakrwawiony topór w ręku. Natychmiast odrąbał mu głowę. Popatrzył na ranę która krwawiła obficie. Zbyt obficie by mógł to przeżyć. Upadł na ziemię. Próbował się podnieść ale kończyny odmówiły mu posłuszeństwa. Kontem oka zobaczył upadającego króla.

Więc tak wygląda umieranie. Przed oczami Dobromira stanęły wszystkie wspomnienia. Już nie zmieni swojego życia, już za późno. Poczuł strach przed śmiercią który minął tak szybko jak się pojawił. Pomyślał o swoim przyjacielu i rodzicach już niedługo ich zobaczy, już za chwilę. Zamknął oczy i stracił przytomność.

Koniec

Komentarze

   Dwa błędy. w tytule... Naprawdę nieźle.

Zadziwiające pod niemal każdym względem.

Gdzie ty widzisz te błędy?

Tak ty

"Bitwa, która zmieniła wszystko" mniemam.

Bitwa która zmieniła wszystko.
Bitwa, która zmieniła wszystko

Poczuj różnicę.
Całe opowiadanie jest przepełnione błędami. Widać, że autor powinien jeszcze duuużo czytać.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Witaj!

 

Aż się musiałem zalogować, mimo że od dawna tego nie robiłem.

Pozwól, że odpowiem za kolegę:

1) Brak przecinka po "bitwa"

2) Kropka na końcu tytułu

 

Pokory, autorze, bo nigdy do niczego nie dojdziesz.

 

Pozdrawiam

Naviedzony

Tośmy się zgrali czasowo, panowie. ^^

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ok. Jedna sprawa jest oczywista, a druga też... Słówko o zaimku "który".

" Zaimek "który" służy do zadania pytania lub do określenia w zdaniu podrzędnym elementu (osoby, rzeczy, zwierzęcia, pojęcia itd.) z pewnej grupy elementów. Odpowiedź na pytanie "który" może być również wyrażona za pomocą liczebnika porządkowego lub przymiotnika. W niektórych sytuacjach może być stosowany zamiennie z zaimkami "kto" i "co".

Dodatkowo, zaimek względny może być użyty w zdaniu podrzędnym, które rozwija treść ze zdania głównego.

Zaimek ten odmienia się przez przypadki, osoby i liczby."

No, to juz wiadomo, czego brakuje w tytule przed zaimkiem "który".

Drugi błąd jest tak pospolity i jednocześnie fatalny, że aż wstyd o nim pisać. Zasady pisowni tytułów w języku polskim kłaniają się nisko --- i uprzejmie.

"- Aż za bardzo. - Mruknął - Dobra ja idę odebrać buty od płatnerza." - :).

Daj sobie spokój z publiką tekstów, przynajmniej na jakiś czas.

Ech, Roger i te jego cytaty. Nie potrafisz już odpowiadać sam, krótko i zwięźle, tylko w pierwszej kolejności biegniesz szukać odpowiedniego cytatu? Tylko chłopakowi namieszasz.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ktoś pamięta jeszcze streszczony przeze mnie poniżej demot?

"

- Dobra, napiszemy opowiadanie, i zobaczymy kto będzie miał po godzinie więcej komentarzy.

Godzina później:

- Ja mam trzydzieści jeden komentarzy.

- A ja mam osiemdziesiąt sześć.

- Niemożliwe! Jak to zrobiłeś? W moim opowiadaniu były jednorożce, Justin Bieber, papież, Madonna, geje i opis polskiej transformacji ustrojowej! Co ty takiego uczyniłeś?

- Popełniłem literówkę w tytule. "


Tak właśnie wygląda nauka jezyka polskiego w szkole. Wybaczcie ale nie będę poprawiał błędów niech wszyscy widzą jak wygląda tekst napisany przez ucznia szkoły średniej. Co więcej ten uczeń był pewny, że poprawił wszystkie błędy przed publikacją tekstu.

    Berylu, to portal literacki, a jednoczesnie edukacyjny, jak mniemam.  Najlepiej jest nieco pogłówkowaź i coś poznać samemu --- lepiej wtedy wchodzi do glowy, prawie tak, jak gorący nożyk w świeże maselko. 

Dobrze, Roger, rób to po swojemu ; )

Wojt221, popraw błąd. I... serio jesteś uczniem szkoły średniej?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Tak.

No cóż, dobrze nie jest. Zobaczyłem przecinki, brakujące praktycznie wszędzie. Nie umknęło również uwadze nieśmiertelne "tą bitwę" i od razu odechciało się czytać. Tak, jak już wspomniano - autorze, czytaj dużo książek, poćwicz interpunkcję, potem dopiero zabierz się za publikowanie.

Mnie się podoba gnębiące musli w drugiej linijce. Mnie musli też by gnębiło, szczególnie w połączeniu z gorącym mlekiem, którego od dzieciństwa nie trawię.

Pozdrawiam

Rogerze, czy masz dwuzłotówkę i pięciozłotówkę przedwojenną? A pięć marek z Hindenburgiem? Tam zamiast rowków były dziurki. A chłopaka tak nie niszczcie, całe życie ma przed sobą.

    Przeczytałem opowiadanie i dalem chlopakowi spokój... Jedną ma zaletę ten tekst -- tempo. 

    Mam te polskie monety, i to z kilku roczników. Z Hindenburgiem mam pieciomarkówkę zarówno z "gapą" na rewersie, jak i z orłem Republiki Weimarskiej.

Ps. Ryszardzie, jak znajdziesz gdzieś złotowkę z okresu PRL --- 1 zl ---  z 1957 r., to nie wypuszczaj jej z rąk...

Jak Ryszard jej nie wypuści, to będzie miał zajęte ręce i nic już nie napisze. Może więc niech ją dobrze schowa, ale jednak wypuści. ;)

Rogerze, czy chodzi o tę ciężką złotówkę? Muszę poszukać. Moją chlubą jest złota moneta, tzw. świnka austiacka z Franciszkiem Józem. Ale żona dorobiła uszko i nosi ją na łańcuszku :) Przy innej okazji popiszemy więcej o numizmatyce.

Pozdrawiam :)

    OK. Nie, nie idzie o jednozłotówkę, bitą zaraz po wojnie --- w 1949r --- z miedzioniklu. Ona jest tania.  Idzie o normalną monetę obiegową z aluminium, bitą w 1957r. Sprawdź,  ile ona teraz kosztuje, na przykład wedlug Fischera. Cena tej jednozlotówki dwa lata temu byla znacznie wyższa, teraz spadla, ale i tak jest wysoka. A wszystko wzięlo się stąd, że parę ładnych lat temu sprzedano ją na aukcji w San Francisco, za cenę, budzącą zdumienie. Amerykanie zorientowali się, że jest bardzo rzadka.   

Hehe, WTF?

Mastiff

Trzy pierwsze akapity mojego komentarza to będą gramatyczno-techniczne popitalanki, które pewnie przedmówcy wymienili Ci już szesnaście razy, chcesz, to możesz ominąć. xD Moim zdaniem ważniejsze rzeczy piszę tam niżej. ;]

Brakuje sporo przecinków, choćby przy zwrotach do rozmówcy albo zdaniach podrzędnych. Poczytaj trochę zasad – ja zazwyczaj posiłkuję się „Gdzie postawić przecinek?” Przyłubskich – głównie dlatego, że książka jest mała, czytelna i wszędzie można ją zabrać. Z drugiej strony, jest niezbyt nowa, więc część reguł może być nieaktualna. Z trzeciej strony, ciągle popełniam błędy, więc samo wertowanie książeczki nie pomoże. Enyłej, powinieneś chyba się bardziej skupić na interpunkcji. Dla podkreślenia wagi problemu podam Ci przykład z Twojego tekstu: „Cicho król wychodzi.” – czyli napisałeś, że król wychodzi cicho. Czyli że nie tupie, tak? :D Przypuszczam, że miałeś na myśli „Cicho, król wychodzi”, prawda? Sam widzisz, że jeden przecinek, a różnica całkiem spora. ;)

Masz też sporo powtórzeń. Tu nie ma co wertować poradniki, tylko po prostu czytaj tekst (czasem pomaga czytanie na głos) i pilnuj, czy nie rzuca Ci się w oczy żadne powtórzenie. A te cyfry („3 krasnoludów”, „40 minut” itp.) to wywoływały delikatny zgrzyt zębów. ;) Liczby – w większości przypadków – zapisujemy słownie.

Wpadki typu: „Może kiedyś się zdecyduje i zacznę nowe życie ale na razie czeka go bitwa.” – w jednym zdaniu przeskakujesz z narracji trzecioosobowej w pierwszoosobową i potem nazad trzecioosobową. ;) Chyba byłeś roztargniony, jak to pisałeś, prawda? ^^

Hm. Trochę mi nie grają imiona. Masz quasi-średniowieczne realia, takie typowe dla fantasy, jak widzę. A więc podróże raczej konno, ludzi nie aż tak wiele itp. Nie sądzę, żeby w takim świecie migracje międzynarodowe były aż tak popularne. Tymczasem u Ciebie jest Dorian, Gorn i Dobromir. Nic nie mam do imienia Dobromir, a wręcz bardzo cenię słowiańskie wtręty w tekstach, ale ewidentnie imiona bohaterów wskazują na to, że oni się wywodzą z zupełnie różnych kręgów kulturowych – masz tu naleciałości słowiańskie, germańskie, romańskie… Nie bardzo to widzę, żeby oni mieli się znać i razem podróżować. Najprościej byłoby zmienić imiona/imię – możesz też jakoś uwiarygodnić to, że akurat tacy panowie z różnych stron świata tkwią w jednym miejscu i coś ich łączy. Albo dać jakąś wskazówkę, że z jakiegoś powodu w istocie w Twoim settingu miały miejsce migracje… No generalnie opcji jest sporo, od Ciebie zależy czy coś z tym zrobisz i co. Pewnie większość rzeczy lepiej by się sprawdziła w dłuższej formie, a nie w takim krótkim opowiadanku…

Klimat: a właściwie jego brak. Czytałam i właściwie nie miałam pojęcia, o co się rozchodzi, gdzie to się dzieje, nie miałam żadnych podstaw do wyobrażenia sobie jakoś opisanej przez Ciebie sceny. Facet siedzi na kamieniu, potem facet wychodzi z namiotu, tamten facet wraca na kamień. Takie to… bezbarwne. Dodaj więcej jakiejś pożywki dla innych zmysłów, daj pole do popisu narratorowi, wyobraź sobie to wszystko i napisz o tym, co otacza bohaterów i co – podkreślę! – uważasz za ładne i/lub interesujące. Zbuduj jakiś klimat dla tej sceny, bo tak to nie ma ani napięcia, ani dynamiki, ot – kukły chodzą i wypowiadają do siebie kolejne kwestie. Trochę jak przekupki na targu, tak swoją drogą – a to buty odebrać, a to coś innego. ;) A choćby opis namiotu króla: tyle możliwości na rozsmakowanie się w zdobieniach, lśnieniach, zapachach egzotycznych naparów czy czegotam jeszcze, co by wskazało na przepych i bogactwo. A Ty to skwitowałeś „wszystko było złote”. You’re doing it wrong. ;)

Fabularnie mam poważne wątpliwości: tylko ten król może pokonać kraśki i elfy? Znaczy to jakiś uber charyzmatyczny wszechkról całej ludzkości? Czy ludzi w Twoi świecie jest po prostu mało? Pytam, bo zazwyczaj w tego typu settingach ludzie są dominującą rasą i wystarczyłby jakiś sensowny sojusz, żeby roznieść sojusz kraśkowo-elficki. Byłoby nawet fajnie i interesująco, gdyby u Ciebie to ludzie byli na wymarciu i faktycznie nie mieli za bardzo nadziei w zaistniałych okolicznościach. Ale, w takim razie, skoro za chwilę miała się wykrwawić cała armia ludzi, to co potem miałby zrobić król? Urodzić kolejną armię, w dodatku dużo solidniejszą? Najrozsądniej byłoby się wycofać nie tracąc niepotrzebnie ludzi, a potem się wzmocnić i zaatakować. To, co proponujesz w zakończeniu, jest co prawda patetyczne i brzmi może fajnie, ale jest… głupie. Nielogiczne. Nie wierzę, że król i wszyscy jego doradcy mogliby być tak głupi, żeby tego nie widzieć. Myślę, że zakończeniu przydałaby się przeróbka na coś bardziej przekonującego. Ponieważ chodzi nam o to, żeby Dobromir zginął spektakularnie, naprędce mogłabym zaproponować: zapadła decyzja o wycodaniu się, ale wpadają w zasadzkę i dopiero wtedy się dzielnie bronią i heroicznie padają.

Ale przyjrzyjmy się temu jeszcze raz: fabularnie mamy coś takiego: Przed bitwą. Dobromir chce się wycofać z wojaczki. Nieoczekiwanie król proponuje mu awans, cuda wianki i wogle. Dobromir mówi królowi, że chce się wycofać – król szanuje tę decyzję. Zaczynają się kłopoty. Wszyscy giną. Moim zdaniem, przydałoby się tu wyłuskać najważniejsze elementy, czyli: odczucia Dobromira i zmiany nastroju w opowieści (najpierw rozterka, potem zaskoczenie, potem nadzieja, no bo król się zgodził, a potem nagły szok, że jednak nie będzie tak różowo i w końcu spokój, że już po ptakach, na swój sposób to w istocie była jego ostatnia bitwa). Równolegle napięcie przed bitwą warto by było wyeksponować. Nie wiem, czy warto się tu rozdrabniać na Doriana i Gorna: są ni przypiął ni przyłatał, myślałam, że z ich przyjaźni faktycznie będzie coś wynikać, ale tak naprawdę to był tylko zapychacz. Przecież nie odegrali żadnej istotnej roli, a tylko odwracają uwagę od tego, o czym jest tekst. Dalej: unikaj pisania scen mocno nieracjonalnych i naiwnych tylko po to, żeby był patos, wzruszenie i takie tam. Ta naiwność się i tak przebije i będzie razić. Stąd moja sugestia odnośnie zakończenia.

Moim zdaniem, powinieneś ten tekst przemyśleć i po prostu napisać jeszcze raz. Masz szkielet fabularny. Zastanów się, co tak naprawdę chcesz przekazać czytelnikowi i co w tym szkielecie jest najważniejsze. Na tym się skoncentruj.

Chyba. ^^

Powodzenia! :)

Aha, jeszcze tak mi się przypomniało (chcę opcję edycji komentarzy :( ), że kwestia samej bitwy: trochę więcej przydałoby się tej końcowej bitwy. W końcu to punkt kulminacyjny opowiadania, do tego wszystko zmierzy, w tytule jest bitwa - a kwitujesz ją zdankiem, że trwała czterdzieści minut, a potem dobijali. Znów czuję niedosyt. ;)

Zaznaczę swoją obecność.

Niestety, opowiadanie wydało mi się bardzo naiwne i w naiwny sposób napisane. Roi się od drobnych błędów, takich jak literówki, źle zapisane dialogi, powtórzenia, liczby zapisane cyframi zamiast literami - drobnych, ale jest ich tyle, że przytłaczają tekst. Wspomniane powtórzenia uwidaczniają ubogi język. Zachowanie bohatera jest niewiarygodne, tak, że nie wydaje się on postacią plastyczną, o której chce się czytać i do której można się przywiązać. Ponadto wydarzenia do niczego tak naprawdę nie prowadzą.

Widać po tym tekście młody wiek autora, ale to o tyle dobrze, że oznacza, że masz jeszcze mnóstwo czasu, by się nauczyć, czego trzeba, i wyrobić.

Wiem, że to brzmi prtoekcjonalnie, ale: uważaj na lekcjach języka polskiego, dużo czytaj (poważnej, dobrej literatury) i patrz, jak Twoi ulubieni autorzy piszą, budują narrację, jakie stosują zabiegi. I ćwicz, dużo pisz, bo bez tego niczego nauczyć się nie da.

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dziękuję za dobre rady, na pewno z nich skorzystam. Było to moje pierwsze opowiadanie, które napisałem samodzielnie. Teraz dopiero zwróciłem uwagę w jakim stanie jest moja interpunkcja, trzeba będzie z tym coś zrobić. Mam nadzieje, że gdy następnym razem zdecyduje się coś opublikować (jeśli się zdecyduje) będzie to przyjemniejsze w odbiorze i bardziej przemyślane.

Dlaczego: jeśli się zdecyduję?  

Jak sam napisałeś, to Twój pierwszy tekst, pierwszy krok na krętej i wyboistej drodze tworzenia i spisywania historii ze świata fantastyki. Czy myślisz, że innym ten pierwszy krok udaje się zawsze i bezbłędnie? Praktycznie każdy potyka się... Więc nie przejmuj się ponad miarę, zesumuj wszystkie rady, jakie otrzymałeś, popracuj --- i wracaj z nowym, a choćby i z tym samym tekstem, ale rozbudowanym o to, czego teraz brakuje, uwolnionym od tego, co zgrzyta, wygładzonym.  

Do zobaczenia, mam nadzieję.

Z sympatii mógłbym Ci pokazać jakieś teksty, które pisałem w wieku 14-15 lat*, zobaczyłbyś, że nie tylko Ty jeden miałeś takie początki, bo przecież miał je każdy, kto kiedykolwiek wziął się za pisanie.
Zresztą, nie wiem czy akurat jestem dobrym przykladem na wielki rozwój, bo nie powalam liczbą wrzuconych tu opowiadań (jakością chyba też niespecjanie). Jakby nie było: pisz dalej. Nie tylko opowiadania - pisz wypracowania (nie ściągaj gotowców), pisz cokolwiek. I dużo czytaj.

*ale nie pokażę, bo nikt nie może ich oglądać

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Wojt, decyduj się, decyduj. :) Wiadomo, że na początku się popełnia błędy. Ba! Potem też się je popełnia^^ To Twoje pierwsze opowiadanie? No to super. Najgorsze masz za sobą. ;) Ja na szczęście nie mogę nikomu pokazać swoich pierwszych dzieł, bo pisałam je w zeszytach, które są skrzętnie schowane przed ludzkim wzrokiem. xD Czytaj, pisz, ćwicz, jeszcze trochę czytaj, będzie dobrze, tylko trza się uzbroić w wytrwałość. :) Powodzenia!

Nowa Fantastyka