- Opowiadanie: hackenbusch - W poszukiwaniu Salema cz 2.

W poszukiwaniu Salema cz 2.

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

W poszukiwaniu Salema cz 2.

„Cherry cherry lady…” rozległ się świdrujący dźwięk pochodzący z mojej komórki. Tak, wiem. Wstyd przyznawać, że w ogóle znam ten rodzaj muzyki. Biorąc pod uwagę jej kiczowatość, ustawienie wspomnianego kawałka na dzwonek może być uznane za wyjątkowe udziwnienie. Jednak moja praca czasami jest jeszcze dziwniejsza, więc mogę sobie pozwolić na odrobinę ekstrawagancji.

 

Rzut oka na wyświetlacz telefonu przekonał mnie, że wcale nie chcę przerywać genialnego fragmentu i wdawać się w rozmowę z dzwoniącym. Konkretnie to dzwoniącą, bo migający ekran pokazywał ciągle widok jak z moich najgorszych koszmarów– „Aleksandra”. Jednak powód, dla którego wybrałem akurat tą piosenkę przeważył. Odebrałem, przerywając w momencie powtórzenia refrenu przez duet z Niemiec.

 

-Heloł?

 

– No wreszcie! Ja wiem, że ty tam obracasz laskę za laską, ale kiedy dzwoni do ciebie dama z pięknymi rudymi lokami, błękitnymi oczkami, pełnymi ustami i oszałamiającym 70D to wypada do kurwy nędzy odebrać! – rozległo się po drugiej stronie. Głos ten dotarł do moich biednych uszu w ciągu kilku milisekund poprzez kable, sieć wodociągową czy cholera wie przez co.

 

– Co też właśnie czynię. Olu, kochanie ty moje, istotko tak droga memu sercu… Czy nie prosiłem cię, abyś korzystała z tego telefonu tylko w sytuacjach nagłych i awaryjnych?

 

– A myślisz, że dzwoniłabym do ciebie tylko po to, żeby sobie poplotkować albo usłyszeć twój głos? Przeceniasz się mój drogi… Ale słuchaj, pojawił się problem. Mam ochotę na pizzę, a nie wiem jak ją odgrzać.

 

– Ech… Podejrzewam, że jest to sytuacja nadzwyczajna i wymagająca natychmiastowej interwencji z mojej strony, ale Oleńko… Kurde… Jesteś duchem. Nic ci ta pizza nie da, bo i tak nie jesteś głodna. Uwierz mi, jestem ekspertem.

 

– Ty gburze i chamie! Jak śmiesz ciągle mi o tym przypominać?! – oho, chyba zapowiada się na standardowy kobiecy numer – Już z tobą nie rozmawiam ty…

*Piip. Piip. Piip* o taak… Ten odgłos to muzyka dla moich uszu. Nie żebym miał coś przeciwko małym i złośliwym rudym duszkom, ale jak to mówią „co za dużo to niezdrowo”. Mimo wszystko, muszę zanotować w notesie, żeby po raz kolejny przypomnieć Borucie o rozwiązaniu umowy z dotychczasowym operatorem telefonicznym w zaświatach, bo od jakiegoś czasu jakość ich połączeń kuleje. A kiedy zdarzy się coś naprawdę ważnego i nagle sieć postanowi sobie przerwać połączenie? Nie, na takie coś nie mogę sobie pozwolić.

 

I pomyśleć tylko, że nasz, swojski polski diabeł ufa bardziej jakiemuś obcemu, chińskiemu kapitałowi w tak ważnych sprawach jak sieć komórkowa… Ech… Dokąd ten świat zmierza?

 

***

*Piip. Piip. Piip*

 

– No co za menda… Nie dość że obraża, to jeszcze prostacko rzuca słuchawką! – oburzył się mały i złośliwy, rudy duszek – Ja nie wiem, dlaczego zawsze muszę trafiać na takich idiotów..?

 

– Oleńko, ppproszę uspokój się. Pppewnie znowu w centrali grają w pppokera i dlatego rozłączyło… – próbował uspokoić swoją poniekąd przymusową towarzyszkę Gucio.

 

Kiedy trzy miesiące temu Ola pojawiła się w Zaświecie, naczelnik wydziału – Boruta – widząc na co się zanosi przydzielił jej jako opiekuna najbardziej gapowatego ducha – Gucia. Teoretyczny czas wprowadzania nowego bywalca w panujące tutaj reguły zajmuje około tygodnia. Ola potrzebowała czterech dni na to, żeby poprzewracać zasady do góry nogami.

 

– Jasne, jasne, wy faceci wszyscy tacy sami jesteście. Tylko byście się nawzajem kryli, ale żeby pomóc kobiecie w potrzebie to już żaden nie jest chętny! – wykrzykiwała swoje żale Ola– No i patrz, pół minuty minęło, a ten osioł ciągle do mnie nie oddzwania!!!

 

Gucio nauczony doświadczeniem, oddalił się od Oli na bezpieczną odległość. To znaczy na taką, która umożliwiłaby mu w porę uchylenie się przed lecącym telefonem. Nawet pomimo faktu, że wszystkie przedmioty przez niego przelatywały, jest to dziwne uczucie, kiedy nagle coś przechodzi przez twoją głowę.

 

Posunięcie ducha było jak najbardziej trafne, jednak telefon nie poleciał wcale w jego stronę, co nie przeszkodziło mu w wykonaniu przepisowego „padnij”. Aparat przemknął dobre dwa metry obok i trafił wprost we wchodzącego do pokoju Borutę.

 

Szef dystryktu „Polska i Reszta Europy” przyjął lecący w swoją stronę pocisk jak na mężczyznę przystało – na klatę. A że facet ten – jak wszystkie diabły – zamiast stóp posiadał parę imponujących kopytek, to ciśnięty w niego z całą siłą, pochodzącą z ręki zdenerwowanej kobiety telefon zachwiał delikatnie jego postawą. Fakt ten jednak uszedł uwadze obu duchów, toteż Boruta z wyższością należną swojemu gatunkowi strząsnął niewidoczny pyłek z ramienia ulubionej marynarki i odchrząknął.

 

– Ola, Gucio, mam dla was zadanie. Kontakt z obiektem 013, przeprowadzacie go na własną rękę. Kopertę z treścią zadania dostaniecie ode mnie za czterdzieści dwie sekundy – rzekł sięgając do wewnętrznej kieszeni.

 

– Boruś, skończ z tą swoją służbistością. Oboje wiemy, że kiepsko ci to wychodzi, jeśli w grę wchodzę ja. Czy nie prościej powiedzieć, że znowu mamy pracować z Wojtkiem? – spytała, i nie czekając na odpowiedź, kontynuowała. -Wiesz co? Tym razem się goń! Nie pójdę do niego za żadne skarby!

 

„A tej co znowu odbiło?” zdawało się mówić spojrzenie naczelnego diabła. Z pomocą przyszedł mu podnoszący się z podłogi Gucio.

 

– To co zawsze. Pppowiedział jej, że jest duchem i wcale nie pppotrzebuje udogodnień w postaci pppizzy. No i masz babo placek….

 

Boruta wzruszył jedynie ramionami, podając wyciągniętą kopertę Guciowi. Ten otworzył ją i zaczął czytać na głos.

 

– Do agentów Zaświata Aleksandry i Gucia. Niniejszym zawiadamia się, że pppowstał olbrzymi ppproblem. Niezidentyfikowany osobnik ukradł z sali zwierząt niezwykłych kota Salema. Zadanie wasze polega na skontaktowaniu się z medium numer 013 i odnalezieniu sprawcy, który po dokonaniu występku natychmiast udał się ppprzejściem niebieskim na „zieloną Ukrainę” – wydukał w końcu uradowany swoim małym sukcesem najbardziej gapowaty z duchów.

 

– Czyli po ludzku, tfu, po naszemu jakiś gość podwędził dachowca, i zwiał przez nasz genialny międzywymiarowy klozet do Polski? Boruś, na litość boską, zmień te kryptonimy. I zamów w końcu jakiś normalny system podróżowania, bo po każdej takiej imprezie moje włosy wołają o pomstę do nieba.

 

– Aleksandro, po pierwsze primo, nie do Polski w ogóle, tylko do Wrocławia. Po drugie primo, nie będę zmieniał naszej wielowiekowej tradycji jedynie dlatego, że tobie się to nie podoba! – próbował jeszcze ratować swój honor Boruta.

 

– Kochaniutki… Wiesz dobrze, że jak tylko zatrzepotam rzęsami to zrobisz dla mnie wszystko, więc nie zgrywaj tu takiego chojraka. Poza tym wiem dobrze, że ty także po każdej podróży masz problemy ze swoimi kopytami i za każdym razem zamawiasz panienki z drugiego kręgu, żeby zrobiły ci pedicure. Więc, jak widzisz, myślę też o tobie. – słodziutkim głosem przekonywała Ola.

 

– To są pomówienia! Moje kopytka mają się bardzo dobrze! – krzyknął diabeł, przestępując nerwowo z kopyta na kopyto – A poza tym to ja jestem tu szefem i to ja wydaje rozka….!

 

– Wie pppan co? Wydaje mi się, że ona pppana nie słucha. – ośmielił się zauważyć Gucio.

– A po czym tak wnosisz, mój pracowniku? – zapytał służbiście czort zerkając w kierunku, gdzie przed chwilą stał duch dziewczyny. Ta jednak zdążyła już przenieść się na drugi koniec pokoju i z telefonem przy uchu czekała na sygnał połączenia. – Wiesz co, nieważne – westchnął Boruta.

 

***

„Cherry cherry lady” zaintonował po raz kolejny tego dnia niemiecki zespół. Chyba jednak będę musiał pomyśleć nad zmianą dzwonka, bo jak tak dalej pójdzie, sfiksuję do końca.

 

Szybkie spojrzenie na wyświetlacz utwierdziło mnie w przekonaniu, że tego dnia sfiksuję na pewno.

 

– Tak?

 

– Jesteś wolny? No to super, zaraz będziemy u ciebie. Wiesz co robić, paaa słodziaku. – małe, rude i wredne stworzenie rozłączyło się, zanim zdążyłem zareagować.

 

No tak, teraz wszystkiego można było się spodziewać. Tym bardziej, że dwójka duchów, która miała mnie za chwilę odwiedzić, dopiero doskonaliła się w przeskokach pomiędzy wymiarami. Oznaczało to, że mogli wylądować w dowolnym miejscu w odległości do trzech metrów ode mnie. Co prawda ich lądowanie mogło mieć teoretycznie miejsce wprost na mojej głowie, ale jeszcze nigdy coś takiego się nie zdarzyło, więc byłem spokojny. Dreszczyku emocji w chwili obecnej dostarczał fakt, że byłem w drodze do pracy, a więc siedziałem za kierownicą swojego wymuskanego Golfa trójki.

 

Nagle gdzieś za sobą usłyszałem głośne *jebudup*. Odwróciłem głowę i spostrzegłem gramolące się poprzez siedzenia pierwsze źródło moich problemów. Już przyzwyczaiłem się do widoku przechodzących przez różne obiekty duchów. Tkwiący do połowy w tapicerce Gucio nie był więc dla mnie czymś niezwykłym. Dokończył on niezbyt skomplikowaną operację i zajął miejsce z tyłu. Dodatkową chwilę zajęło mu przypięcie się pasami. Z bagażnika ciągle dobiegały dźwięki przypominające jęki kota miotającego się wśród pustych butelek po piwie. No tak, w końcu brakuje jeszcze mojej ulubionej koleżanki z Zaświata… Małej, rudej, wrednej…

 

– Eeej!! Kto mnie zamknął!? Wypraszam sobie! Jestem damą! Mnie się tak nie traktuje! Otwierać natychmiast! – rozległ się ni to pisk, ni to krzyk z bagażnika.

 

„Oho, tu cię mam” – pomyślałem ze złośliwą satysfakcją.

 

Jednak matka wraz z babcią wychowywały mnie w myśl zasady, że zawsze należy pomagać kobietom w potrzebie. Nawet tym nie do końca żywym.

 

– Mała, z czym masz problem? Przełazisz tak jak Gutek przez fotele i voila!

 

– Co? Mała? Mała to jest… Ekhm… Nieważne. – próbowała odparować. Chyba jednak posłuchała mojej rady, bo po chwili w lusterku wstecznym zobaczyłem siedzące na tylnej kanapie oba duchy, przypięte przepisowo pasami. Od kiedy zacząłem z nimi współpracę, nie potrafię nadziwić się temu, jak bardzo przestrzegają naszych przepisów BHP. Przecież i tak nic im się już stać nie może. Kiedy zapytałem o to Gucia, ten przebąknął jedynie coś o instrukcjach i więcej nie można było z niego wyciągnąć.

 

– No to co tam? – próbowałem wydobyć z moich towarzyszy jakieś zeznania.

 

-Dostaliśmy zadanie od pppana Bbboruty sir… –rzekł odkrywczo męski duszek. Mimo wielu moich usilnych próśb, ciągle tytułował mnie per „sir”, pomimo faktu, że było nie było, był ode mnie starszy, więcej w życiu, a raczej nieżyciu widział i posiadał o wiele większą wiedzę w sprawach Zaświata.

 

– Powiedz temu gburowi, że gdyby był dla mnie milszy i nie rozłączał się jak prostak, to może opowiedziałabym mu o co chodzi – wtrąciła Ola.

 

– Ppproszę pppana, Ola mówi, że gdyby…

 

– Dobrze Gutek, słyszałem tę małą rudą zarazę. Mógłbym cię prosić o przekazanie jej, że nie jesteśmy dziećmi i nie będziemy się bawić w jej kobiece gierki, bo na mnie to nie działa, ale wiem, że sama bardzo dobrze mnie słyszy. Tak, że zapytam raz jeszcze. Aleksandro, czemu zawdzięczam tę niewątpliwą przyjemność spotkania z tobą?

 

-No, od razu lepiej – ucieszyła się Oleńka – Można było tak od razu? Wystarczy, że będziesz dla mnie miły to wtedy i ja…

 

Chrząknąłem sugestywnie, chcąc sprowadzić jej wypowiedź na bardziej interesujące mnie tory.

 

– No już, dobrze. No to od początku. Kiedy skończyliśmy rozmawiać – to znaczy – kiedy rozłączyłeś się jak ostatni imbecyl, a ja rzuciłam telefonem…

 

– A mi udało się go uniknąć, bo się pppotknąłem – pochwalił się czarnowłosy duch.

 

– Tak tak, wszyscy jesteśmy z ciebie dumni… – mruknęła Ola, zdegustowana faktem, że ktoś śmiał przerwać jej wypowiedź – Otóż Wojciechu – chyba jeszcze nie do końca przeszedł jej foch na mnie – Boruś wpadł do nas spanikowany, że ktoś podwędził mu Salema.

 

– Chwila moment, Salem to ten czarny sierściuch z serialu? – tytuł wyleciał mi z głowy. – Ale po co przyłazicie z tym do mnie? Z tego, co pamiętam, to on tylko gadać potrafił. Choć czasem nawet z sensem. – uśmiechnąłem się na wspomnienie tej części młodości.

 

– Nnno właśnie nie do końca… Salem potrafi przepowiadać ppprzyszłość. Pełnił też u nas funkcję pewnego zabezpppieczenia, ale nie znamy wszystkich jego możliwości. Jest… Był u nas… – poprawił się duszek zrozumiawszy swój błąd. – od niedawna i nie zdążyliśmy poznać wszystkich jego mmmożliwości.

 

– No, dopóki nie pierdzi gazem musztardowym albo nie potrafi skonstruować bomby atomowej, to raczej nic wielkiego stać się nie może. – powiedziałem uradowany faktem, że zadanie nie będzie polegało na walce z jakimś upiorem. Nie żebym się tego miał przerazić, ale zawsze milej szukać małego, uroczego i puchatego kotka, niż wsadzać nóż pod żebro jakiejś czarownicy.

 

– Fuuuj ty oblechu… – skrzywiła się Olka –nie przy kobiecie.

 

– He He, dddobre, kot robiący bombę – zaśmiał się Gucio.

 

Ech, uwielbiam tę dwójkę mimo wszystko. Każde z nich ma swój mały świat.

 

 

 

No i powracam z poprzednim fragmentem, poprawionym według Waszych sugestii i kolejnym małym kawałkiem popychającym torchę fabułę do przodu. Miłej lektury i jak najwięcej konstruktywnej krytyki:)

Koniec

Komentarze

A… Było zostawić gdzieś info, że w części drugiej masz też poprawioną część pierwszą. Ja czytam po kolei, a wychodzi na to, że niepotrzebnie zawracałam sobie głowę tamtym. ;>

Trudno, po ptakach – nie będę drugi raz czytać pierwszej części, nawet jeśli jest o kilka nieb lepsza. ;]

 Przechodzę do części drugiej.

 

Co tytułowanie kogoś „sir” ma wspólnego z wiedzą o Zaświecie? ;|

 

"- No, dopóki nie pierdzi gazem musztardowym albo nie potrafi skonstruować bomby atomowej, to raczej nic wielkiego stać się nie może. – powiedziałem uradowany faktem, że zadanie nie będzie polegało na walce z jakimś upiorem. Nie żebym się tego miał przerazić, ale zawsze milej szukać małego, uroczego i puchatego kotka, niż wsadzać nóż pod żebro jakiejś czarownicy."

To mi się spodobało. Ładny akapicik. A tak ogólnie?

Krótkie – wciąż nic a nic nie można powiedzieć o fabule czy bohaterach. Weź czkaj trochę większymi kawałkami. :P Styl Ci się aż tak nie zmienił w tym czasie, żeby była konieczność rozkminiać każdy fragmencik z osobna pod tym kątem.

Mniej slapstickowych scenek, czyli dla mnie na plus – choć może to dlatego, że mało tekstu w ogóle. xD

"Mógłbym cię prosić o przekazanie jej, że nie jesteśmy dziećmi" - och, doprawdy? Dziwne, bo cały czas się zachowują jak dzieci, w dodatku niezbyt rozgarnięte... ;]

O świetnie, zjadło mi punktory. ;/ Po kij w edytorze mam możliwość wrzucenia listy, skoro później mi to zjada? ;>

To, że bohaterowie – siedząc w samochodzie, jadą nim – niestety, nie popycha fabuły do przodu.  

 

…zobaczyłem siedzące na tylniej kanapie oba duchy… – …na tylnej kanapie…

 

Od kiedy tylko z nimi współpracuję, nie potrafię nadziwić się… – Czy bohater nie współpracuje z nikim innym, tylko z nimi?

 

…słyszałem małą rudą zarazę. – …słyszałem małą, rudą zarazę

 

Także zapytam raz jeszcze.Tak że zapytam raz jeszcze.

 

…Boruś wpadł do nas z paniką – Można wpaść w panikę, ale nie można wpaść z paniką. Ja napisałabym: …wpadł do nas spanikowany Boruś…

 

Pełnił też u nas funkcie pewnego zabezpppieczeniaPełnił też u nas funkcję

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Eee... Możesz mi wyjaœnić o co chodzi z tym "jebudup"? Nie można jakoœ tego.. Hm.. Zastšpić?

"Dostaliœmy zadanie od pppana Bbboruty sir… –rzekł odkrywczo męski duszek. Mimo wielu moich usilnych próœb, cišgle tytułował mnie per „sir”, pomimo faktu, że było nie było, był ode mnie starszy, więcej w życiu, a raczej nieżyciu widział i posiadał o wiele większš wiedzę w sprawach Zaœwiata." --- tutaj czepie się jego wiedzy o Zaœwiecie i tego, jak się ma do tytułu "sir". Jak dla mnie, lepiej brzmiałoby to "Posiadał większš wiedzę zarówno o Zaœwiecie, jak i Ziemi"

A, no i oczywiœcie: "było nie było, był...."..? Możliwe i celowe, ale sam przeczytaj i zobacz, jak to brzmi.

Fragment, w którym Ola zamknęła się w bagażniku - nie wiem, może mój humor jest na poziomie podstawówki, ale rozbawiło mnie :)

Rzucił mi się w oczy komentarz Fraa. Nie rozumiem jej krytyki zachowania bohaterów. Może sam autor się wypowie? Bo przecież zachowania postaci celowo sš wyolbrzymione?

A oprócz tego muszš paœć z mojej strony jeszcze dwa słowa: Dobra robota. :)

Dzień dorby:)

regulatorzy - poprawiłem zauważone przez Ciebie błędy, dzięki wielkie. 

Fraa - moim zdaniem zwracamy się do kogoś per "sir" (pomijając formalny tytuł), jeśli ten ktoś stoi w naszym mniemaniu wyżej w hierarchii od nas, tudzież ma większą wiedzę. Użyłem tego zwrotu właśnie dlatego, że Gucio uważa Wojtka za kogoś takiego pomimo tego, że sam jest starszy etc. Ot, Wojtek stoi wyżej w hierarchii, bo jest żywy, choć sam bohater tego nie potrafi zrozumieć. Dodatkowo jak to ma się do wiedzy o Zaświecie i dlaczego użyłem tylko tego zwrotu zamiast połączyć go z Ziemią? Proste - napisałem wcześniej, że więcej w życiu widział, był starszy, więc siłą rzeczy posiada większą wiedzę o Ziemi. Dlatego dodałem później tylko sam Zaświa. Zakręcone, ale mam nadzieję, że wiadomo co autor miał na myśli:) Kolejny argument- bohaterowi zachowujący się jak niedorozwinięte dzieci. Hmm... Skoro Ola jest połączeniem dowcipowej blondynki z wrednym rudym, to chyba powinna się tak zachowywać? Gucio - nieuważny i gapowaty grubasek - również ma swoje "odpały". Wojtek - nie zauważyłem dziecinnego zachowania:)

Essi - co do "sir", to jak wyżej. Było nie było, było to celowe;) Ze względu na mój zawód, czasami zdarzy mi się użyćtakiego zlepku, kwestia przeczytania tego w odpowiedni sposób, może to błąd, może zboczenie zawodowe, nie wiem. Było nie było, ja wiem jak to przeczytać;) Ewentualnie w dalszej obróbce coś z tym zmienię, na razie zaznaczę sobie, żeby zwrócić na to uwagę:) A "jebudup" użyte jako być może nieudolna onomatopeja. Czasem w życiu codziennym używamy tego konkretnego stwierdzenia, a że ja nie piszę jakimś wykwintnym stylem, tylko językiem - tak mi się wydaje i chciałbym, żeby tak było - lekkim, to takie coś czasem się pojawia...

Tyle ode mnie, dziękuję :)

Kupuje wyjasnienie "sir". "Jebudup", choc wywoluje lekki usmiech, nadal mnie nie przekonuje. Nie wiem, jaki masz zawod, nie powiem, ciekawi mnie to ;) Ale to nie jest miejsce, by o to pytac. Wazne jest to, ze czytelnicy moga nie wiedziec, jak sie to czyta i ich oczy moga dostrzec w tym blad. I to wyjatkowo glupi. A to, co pisze,to tylko sugestyjka ;)

Nowa Fantastyka