- Opowiadanie: Unfall - Dżin z lampy

Dżin z lampy

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Finkla, AlexFagus, Marianna

Oceny

Dżin z lampy

Słońce paliło niemiłosiernie. Rozgrzany w jego promieniach, wszechobecny piasek wprawiał powietrze w charakterystyczne drżenie. Mimo trudów podróży, kroki Mustafy były coraz bardziej sprężyste. Musiał znajdować się już blisko rodzimej osady, wtulonej w maleńką oazę, otoczoną bezkresem pustyni. Zdobył kolejne wzniesienie i przykładając dłoń do czoła, niecierpliwie wypatrywał znajomych kształtów. Zamiast nich, jego wzrok uchwycił drobny błysk promieni słonecznych, odbitych od metalicznej powierzchni. To mogła być jakaś moneta, a tych nigdy nie miał w nadmiarze. Mustafa puścił uprząż wielbłąda i ruszył w dół wydmy.

Zanurzył dłoń w gorącym piasku i wydobył z niego dziwny przedmiot. Przetarł ręką po jego gładkiej powierzchni, a ta rozbłysła bladym światłem. Wędrowiec wypuścił artefakt z rąk i odskoczył. Stał teraz nieruchomo, prawie nie oddychając, a w jego głowie ciekawość walczyła ze strachem. Ta pierwsza zaczęła zdobywać przewagę, więc mężczyzna przykląkł i zaczął przyglądać się znalezisku. Zimne światło przygasło.

– Lampa! – Olśnienie przyszło nagle. – Magiczna lampa.

Podniósł ją ponownie i zaczął rąbkiem swej szaty oczyszczać z drobnego pyłu. Pojaśniała jak poprzednio, po czym przed Mustafą zaczął formować się świetlisty obłok. Ten szybko nabierał kształtów i po chwili oczom przerażonego mężczyzny ukazała się ogromna, półprzeźroczysta postać o czterech rękach i błękitnej skórze. Istota odezwała się w obcej mowie niskim, dźwięcznym głosem.

– Dżin! Najprawdziwszy dżin! - krzyczał Mustafa padając na kolana. – Bądź pozdrowiony, o potężny dżinie z lampy!

– Co? Kim jesteś? Czego chcesz, człowieku? – tym razem zjawa odezwała się w zrozumiałym języku.

Wędrowiec słyszał wiele opowieści o dżinach, ale po raz pierwszy stanął przed jednym z nich. A więc to prawda – pomyślał – one naprawdę istnieją i spełniają życzenia.

– Jestem Mustafa Ali al Ladin, o wielki duchu lampy. A życzyłbym sobie – kuł żelazo póki gorące – syna.

– Słucham?

– Chciałbym mieć syna, miłościwy panie. Mam już trójkę dzieci, ale same córki. Spraw proszę, aby moja żona obdarzyła mnie synem.

– Dobrze – po dłuższym namyśle odpowiedziała niebieska zjawa – ale i Ty musisz coś dla mnie zrobić.

– Tak, oczywiście. Jeśli tylko podołam. – Radość i podniecenie mieszały się w umyśle człowieka.

– Podołasz. Musisz zniszczyć… lampę.

– Ale…

– Musisz… musisz mnie uwolnić, abym mógł spełnić twe życzenie. Zniszcz lampę, a potem wracaj do domu i spółkuj z twoją niewiastą. Tym razem spłodzisz syna.

Mustafa nie posiadał się z radości. Nadal klęcząc, z uniesionymi ponad głową rękoma, złożył duchowi ukłon dotykając twarzą gorącego piasku.

– Dzięki ci, o wspaniały dżinie z lampy. Niech promienie słońca rozświetlają mroki wszędzie, gdzie się udasz, a ich ciepło…

– Dobrze, dobrze. Wystarczy! Teraz zniszcz lampę.

Mężczyzna wyjął zza pasa swój sztylet i uniósł go oburącz nad głową. Po chwili, ostra jak brzytwa jambiya opadła w kierunku leżącego na piasku przedmiotu. Ostrze wbiło się głęboko, a wokół posypały się iskry. Z przebitego artefaktu wydobyła się odrobina szarego dymu. Po duchu nie było śladu.

 

***

 

– Młodszy zwiadowca Kyirax ma się niezwłocznie zgłosić u kapitana. – Kilkukrotnie powtarzany beznamiętnym, syntetycznym głosem komunikat rozległ się w każdym zakątku, orbitującego wokół błękitnej planety, statku badawczego. Po kilku minutach, na mostku stawił się młody, lekko przestraszony podoficer.

– Pan mnie wzywał, Kapitanie? – odezwał się młodzieniec, prężąc się jak struna i składając na piersi wszystkie cztery dłonie, w charakterystycznym geście szacunku dla przełożonego.

– Mów mi per dżinie z lampy – syknął Kapitan. Był wyraźnie wściekły. – Kyirax, ty idioto! Powiedz mi, młodszy ex-zwiadowco, gdzie masz swój służbowy komunikator?

Koniec

Komentarze

Hehe, niezły pomysł. Ciekawe tylko, czy biedny Mustafa w końcu spłodził syna?

Pozdrawiam

Mastiff

Obawiam się, że dżin nie miał zamiaru spełnić obietnicy, ale podobno wiara czyni cuda, więc Mustafie mogło się udać :)

Pozdrawiam

Dobre.

No i już wiem skąd wzięły sie dżiny w lampie. Fajne opowiadanie w klimacie Doktora Who. Lubie takie twórcze ujecie mitów.

Po raz kolejny chcę podziękować za bardzo miłe opowiadanko, dzięki któremu miło kończę dzień.

 

Musiał znajdować się już blisko rodzimej osady, wtulonej w maleńką oazę, otoczonej bezkresem pustyni.Musiał znajdować się już blisko rodzimej osady, wtulonej w maleńką oazę, otoczoną bezkresem pustyni.

Osada była wtulona w oazę, więc to oazę otaczała pustynia.

 

Mężczyzna wyjął zza pasa swój sztylet i uniósł go oburącz wysoko nad głową. – Skoro uniósł to jest oczywiste, że na jakąś wysokość. W tym przypadku najwyżej na wysokość wyciągniętych rąk.

 

…odezwał się młodzieniec, prężąc jak struna ciało… – Czy młodzieniec prężył się jak struna, czy miał jak struna ciało?

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A ja dziękuję za korekty, które mam jeszcze możliwość wprowadzić, no i oczywiście wszystkim za dobre słowo.

Opowiastka

   W dodatku, mocno niedopracowana opowiastka... Parę spraw należalo jeszcze wyjaśnić.  

"Parę spraw należało jeszcze wyjaśnić." - więc pomóż Roger i napisz, jakich spraw.

Dobre! Podobało mi się :D

"- Mów mi per dżinie z lampy - syknął Kapitan. Był wyraźnie wściekły. - Kyirax, ty idioto! Powiedz mi, młodszy ex-zwiadowco, gdzie masz swój służbowy komunikator?"

Ekhm, ucieło mi komentarz :/

Po cytacie miało być : rozwaliło mnie XD Na łopatki ;)

 

Zgrabnie i przyjemnie napisane opowiadanie. Podoba mi się dialog Mustafy z dżinem, zwłaszcza zachwycony znaleziskiem, bezpardonowy Mustafa:) Zgrzytnęło mi jedynie  "Chciałbym mieć syna, miłościwy panie." Jakoś do dżina nie pasuje mi to określenie. Jeśli mam być subiektywna, czym w ogóle się nie przejmuj, to końcówka jakoś mi nie podeszła. Za daleko odleciałeś. 

Oj nie tak daleko ;) - co prawda w kosmos, ale tylko na ziemską orbitę.

Dzięki za komentarze.

Pozdrawiam.

Bardzo dobre, w sam raz na poprawe humoru w takie popoludnie, jak to.

Dzięki Niezgodo

Oj, te ufoludki. Nie dosyć, że śmiecą, to jeszcze mieszają w baśniach… Fajne. :-)

Babska logika rządzi!

Dzięki

A zaskoczę Cię, Unfallu, mnie też się całkiem podobało. Wprawdzie musiałam się troszkę zastanowić, lol, ale sens do mnie dotarł ; P Natomiast w tekście jest sporo potknięć, ale że to prawie sprzed roku, to Ci daruję ; p

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Czuję się bardzo mile zaskoczony ;) Teksty z początków mojej aktywności na forum pozostawiają wiele do życzenia. Czekam na nową stronę, aby móc je poprawić, niektóre ukryć, bądź napisać od nowa.

Przepiękne, bardzo dobrze piszesz :) Pozdrawiam

Dzięki, bardzo mi miło.

Fajne. Zaskakujące. I jest kosmiczna emotka:

– Dżin! Najprawdziwszy dżin! -; krzyczał Mustafa padając na kolana

 

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Ten średnik to jakiś sabotaż, bo ja sobie go nie przypominam.

Dzięki Alex.

Dlaczego nie czytałem tego wcześniej? Nie wiem i już się nie dowiem.

Dobrze, iż Alex wydobyła ten tekst z głębin poczekalni.

Wydobycie to zasługa Finkli :)

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Zabawne, uśmiechnąłem się, o tak: :)

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Nowa Fantastyka