- Opowiadanie: dandee - Ciała obce

Ciała obce

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ciała obce

To moja czwarta próba samobójcza. Druga udana.

 

Pajączek utrzymuje mnie w swojej sieci pozwalając ciału stygnąć w spokoju. Jestem w przechowalni. Trochę to przypomina sen a trochę paraliż. Gdyby nie update software'u miałbym wrażenie unoszenia się, a tak czuję się tylko skrupulatnie archiwizowanym.

 

Jestem pilotem, więc nie wolno mi umrzeć bez zezwolenia. Należę do wybrańców, którzy sięgnęli innych gwiazd, innych światów, a takim należy się gwarancja powrotu do domu. Nasza polisa ubezpieczeniowa to pajączki. Fraktalne nanocudeńka są zdolne opleść kilkukrotnie nawet pojedynczą synapsę. Każdy kawałek pajączka jest jego całością a wszystkie razem i każdy z osobna mną. Wystarczy, że tylko kawałeczek pilota powróci z misji, a odzyskany z niego pajączek opowie wszystko, co widział. Jeżeli ma się pod ręką jakieś zdrowe, w miarę nieużywane ciało, można wszczepić w nie pajączka i stary doświadczony pilot staje się młodym doświadczonym pilotem. Przynajmniej w teorii.

 

Moje nowe ciało mnie nie chce. Pajączek robi co może, żeby przeszczep funkcjonował sprawnie i chwała mu za to, lecz coś nie gra na łączach pomiędzy moim pajączkowym ja i wciąż cudzymi komórkami. Myślę, że ono wie, że nie jestem tu sam. Po prostu nie lubi pasażerów na gapę. Przy dobrej konserwacji pajączka, sprawnych aktualizacjach softu oraz dobrym serwisie ciał masz praktycznie gwarantowaną nieśmiertelność. To już samo w sobie jest wystarczająco łakomym kąskiem dla kogoś, kto nie lubi ryzyka, a kocha podróżowanie stopem. Dlatego myślę, że mamy pasażera na gapę. Coś, może ktoś, dostał się gdzieś po drodze do pajączka. A skoro siedzi w jednym, to jest we wszystkich. Fraktale, czyż nie?

 

Byliśmy prawie wszędzie, gdzie da się dotrzeć. Pozostało nam już tylko zapukać do nieba bram. Nie spotkaliśmy nikogo, z kim dałoby się nawiązać kontakt, więc wciąż posuwamy się o krok dalej, a pajączki nadal nie mówią nam nic zrozumiałego. A co jeśli, to nie my jesteśmy adresatami wiadomości? A co jeśli, to ktoś utrzymuje kontakt przez nas? W końcu pukając do nieba bram, głupotą jest zakładać, że stoisz przed głównym wejściem. Raczej, najlepsze na co możesz liczyć, to drzwi dla służby.

 

Mam trochę czasu dla siebie, bo pajączek musi utrzymać mnie w stanie świadomości, żeby sprawdzić poprawność nagrania. Nie mam wpływu na ten proces. Wszystko, co teraz myślę pozostanie pomiędzy mną, pajączkiem i tym trzecim. Czy można sobie wyobrazić lepszy moment na rachunek sumienia?

 

Może tym razem uda mi się umrzeć, chociaż na trochę. Przynajmniej niech transplanci dotrą do mnie przed reanimkami. Zanim dostanę nowe ciało, przechowają mnie w pajączku na czas gwarancji. Gdzieś tam czeka na mnie biedny, durny kadet, który po nocach sika ze szczęścia na myśl o zostaniu pilotem, ma IQ geniusza, ciało atlety, ale nie umie ze zrozumieniem przeczytać standardowej umowy z trzema aneksami i jedną pozornie mało istotną klauzulą na końcu. Kadet składa zamaszysty podpis na cyrografie i staje się własnością floty, a przy okazji moim nowym nosicielem. Tak, panowie i panie, jestem pasożytem.

 

Moja żona, Ai, ona potrafiła oszukać pajączka. Zrozumcie mnie dobrze, to znaczy też oszukać siebie i mnie, bo nie ma lekko, fraktale jak sami dobrze wiecie.

– Chcę mieć dziecko. – powiedziała mi, gdy dokowaliśmy na Starej Ziemi.

– Jesteśmy pilotami. Kto nam pozwoli adoptować?

– Twoje dziecko, Cyrusie.

– O, kurwa…

– Kurwa tak, czy kurwa nie, bo dni płodne nie trwają wiecznie.

– Tak… No, tak. – taki byłem wtedy elokwentny, a moje ciało miało ze dwa doktoraty z nauk humanistycznych.

– Widzimy się za kwadrans pod prysznicem.

Ai była pilotem sześć cykli dłużej ode mnie i doleciała dalej niż wszystkie pozostałe wyprawy razem wzięte. Jej pajączek był najbardziej rozbudowanym sukinkotem w całej flocie, a i tak go przechytrzyła. Moja żona miała cholernie dobrą intuicję, a czegoś takiego nawet pajączek nie ogarnie. Była zbyt fraktalna dla nas wszystkich.

 

Pilotom wolno się pieprzyć ale nie wolno rozmnażać. Pajączki tego nie lubią. Ciąża doprowadza je do szału. To tak, jakby kazać liczydłu podzielić się przez zero. Najpierw jest jeden pajączek, a potem robi się w nim taki drugi, który nie jest już częścią wzoru, a potem jeszcze dokonuje podziału. Pajączek może być jeden, nigdy pół albo zero pajączka. Ciąża wyklucza pajączka.

Zgłosiliśmy naprawę statku i naprawę Ai. Dobrego zamiennika ciała na planecie nie było, co moja podstępna żona sprawdziła zawczasu. Zachodziliśmy w ciążę aż do skutku i wtedy na dziewięć miesięcy stałem się zbędny. Mogłem pomyśleć.

– Czym jest dla pajączka ciąża, pani doktor?

– Myślę, że to niewłaściwe pytanie podczas badania prostaty, panie komodorze. – odpowiedziała blond szefowa ziemskich służb medycznych, bo my, piloci zawsze dostajemy co najlepsze.

– Proszę mi mówić Cyrus i prostata jest tylko pretekstem.

– Panie Cyrusie, z całym szacunkiem, ale ciąża w pana przypadku jest wykluczona.

– Pytam czysto teoretycznie na użytek koleżanki znajomej mojego przyjaciela.

– Pana koleżanka, ta czysto teoretyczna, powinna jak najszybciej poddać się zabiegowi. Ciąża niesie poważne konsekwencje dla niej jako pilota.

– Ja pytam o pajączka.

– System nie może obsłużyć dwóch organizmów. Dochodzi do rozprzężenia. Jeżeli dziecko i matka dotrwają do porodu, nastąpi rozłączenie.

– To znaczy, że pajączek zostaje przy matce i dziecko rodzi się bez pajączka?

– Nie zrozumiał pan. Pajączek, jak go pan uparcie nazywa, przerywa obwód.

– I matka i dziecko nie mają pajączka?

– Panie… Ech.. Cyrus, posłuchaj. Pajączek wyłącza wszystko.

– Wszyscy umierają.

– Wszyscy umierają – dopiero za drugim razem do mnie dotarło, mogłem to załapać wcześniej ale byłem wtedy na hormonalnym haju, jak każdy przyszły tatuś.

– To chyba wszystko, co chciałem wiedzieć. Dziękuję, pani doktor.

– Przed wizytą prosił pan o dyskrecję, a ta ma swoją cenę. Zdaje pan sobie z tego sprawę?

– Tu i teraz, pani doktor?

– Tu i teraz.

Smutna prawda jest taka, że każdy chce się bzyknąć z pilotem, a jeszcze smutniejsza, że jesteśmy przereklamowani.

 

Plan opierał się na tym, że pajączki wiedzą wszystko, lecz powiedzą tylko tyle, na ile im pozwolimy. Dopóki żyjemy, one będą milczeć. Dopiero po naszej śmierci technicy zrobią zrzuty pamięci podczas gwarancyjnego leżakowania pomiędzy nosicielami. Wtedy może już być milion lat po fakcie. Plan nie zakładał że Ai i nasze dziecko zginą.

– Powiedz, że nie wiedziałaś, że ty i dziecko umrzecie. Powiedz, że pomimo tego twojego "Och jaka ja jestem sprytna", po prostu zgłupiałaś, bo miałaś jedną jedyną szansę na dziecko. Powiedz coś. Cokolwiek.

– Wszystko przemyślałam

– A mnie? Mnie uwzględniłaś w tym wszystkim?

– Tak.

– To co mi zostanie jak umrzecie ty i dziecko?

– Obie nie umrzemy.

– Obie? Dziewczynka?

– Twoja dyskretna pani doktor określiła płeć dziecka. I przyznam, że wygląda na taką, co nawet słówka nikomu nie piśnie. Musiałeś dobrze zatkać jej usta.

– O nie, nie wykręcaj tego w ten sposób! Jak chciałaś przekupić kogoś na tej pieprzonej planecie, gdzie zostało tak niewielu ludzi, że dosłownie srają zasobami? Lepiej powiedz, dlaczego najlepszym lekarzem dla nas ma być właśnie kobieta w wieku rozrodczym? Bo mi to ona wygląda na idealną mamuśkę zastępczą.

– Tak. Ona się nadaje.

– A ty?

– Nie będzie mnie.

– A pajączek?

– Uwielbiam cię, kiedy udajesz głuptasa. Pajączka też nie będzie.

– Dlaczego?

– One są żywe. Pajączki. Czujesz to, prawda?

– No…

– Dobrze wiesz. One lub ono, bo wszystkie to jedno, są cholernie zazdrosne. Nie lubią się dzielić. Zabawne stwierdzenie właśnie w odniesieniu do nich, prawda?

– Chcesz podzielić swojego.

– Przepiłuję skurwiela na pół.

– Zabierze cię ze sobą.

– Ale małej nie da rady.

– Nie wiesz tego. Nikt tego nie wie na pewno.

– To się nazywa nadzieja, głuptasku.

Potem był poród.

Potem moja Ai umarła.

 

Dziecko urodziło się żywe. Zabiło mi żonę. Nie wiem, jak ma na imię i nie chcę tego wiedzieć. Pani doktor dobrze o nią dba, bo każda mama chciałaby mieć taką córeczkę. Idę w zakład, że dziewczynka jest zdrowa, silna i chłonie wiedzę jak gąbka. Mówiłem, że Ai przechytrzyła wszystkich łącznie z samą sobą, prawda? Dziecko jest tego chodzącym dowodem.

 

Ostatnie słowa mojej żony.

– Nie jesteśmy już ludźmi. Ona będzie.

Pamiętam, bo mój pajączek pamięta.

Ai się pomyliła. Nasza córka jest pajączkiem.

Próbowaliście kiedyś zabić fraktal? Upewnijcie się, że nie przegapiliście ani jednego mikrona tego cholerstwa, bo wiecie, w jednym są wszystkie czyli całość.

Kimkolwiek jesteście, pieprzone pajączki, wiem, że rozmawiacie przez nas, więc niech dotrze do was to, co powtórzę głośno i wyraźnie.

– Jeżeli dacie mi umrzeć, oddam wam moją córkę.

Dajcie mi umrzeć, to oddam wam moje dziecko.

Koniec

Komentarze

Pięć.

Ja chyba z innej epoki jestem. Zrezygnowano z oceniania?

No też widzę, że zrezygnowano. A, i dla mnie na 5! Niezłe, zabawne i pomysłowe. musze porozglądac się za swoim(i):) pozdrawiam!

Na początku byłem zachwycony, potem zrobiło się sporo powtórzeń i popularny ostanio zwrot o ogarnianiu, którego na piśmie ścierpieć nie mogę. Jednak i tak uważam ntekst za bardzo dobry.

Pzdr

Fajny pomysł, nieco gorsze wykonanie: błędny zapis dialogów, brak kilku przecinków, gdzieś mi mignął brak kropki na końcu zdania. Ale tekst jak najbardziej na plus.

Pozdrawiam

 

Lassar i szoszoon:  z ocen zrezygnowano już spory czas temu.

Mastiff

Trochę szwankuje interpunkcja i zapis dialogów, ale bardzo mi się podobało. Zwłaszcza rozbawiły mnie zdania o elokwencji po dwóch doktoratach i o tym, że piloci są przereklamowani:)

Niezwykle zawile napisana prosta opowieść.

Zgadzam się z gwidonem. W kilku momentach musiałam się zatrzymać i przeczytać jeszcze raz. Niemniej, w efekcie końcowym, podobało mi się :)

Bardzo dobre pierwsze zdanie wg mnie. Zwraca uwagę i nakazuje czytać dalej (przynajmniej mnie kazało ;) )

A ja się tak wciągnęłam, że ani jednego błędu nie zauważyłam:) 

O w morde jeza. Kocham to opowiadanie.

Nowa Fantastyka