- Opowiadanie: Eferelin Rand - Złośliwość rzeczy martwych

Złośliwość rzeczy martwych

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Złośliwość rzeczy martwych

 

Gdy sanitariusze wywlekali Sępa z domu, ten wrzeszczał wniebogłosy, a jego krzyk niósł się daleko, echem odbijając się od zalesionych bieszczadzkich wzgórz. W rzeczywistości staruszek tak się nie nazywał, ale nikt nie pamiętał jego prawdziwego nazwiska. Dla miejscowych od samego początku był Sępem, Sępiszczem, czy też Sępiskiem. Przed pięcioma laty osiadł w Polankach, w kompletnej głuszy, gdzie przywrócił do stanu używalności rozsypującą się drewnianą ruderę.

 

Z miejscowymi się nie bratał, na zaczepki odpowiadał burknięciami, pytania zbywał milczeniem lub wzruszeniem ramion, więc szybko zaczęto uważać go za dziwaka i odludka. Mówiono, że kiedyś był nauczycielem, a może nawet dyrektorem, że narobił przekrętów, że oszalał, że zostawiła go żona – wersje opowieści zmieniały się w zależności od tego, kto akurat je snuł znad kufla z piwem. Wszyscy jednak pozostawali zgodni co do jednego – przybysz miał wygląd belfra: przygarbiony i chudy, błyszczącą łysinę okalały za uszami posiwiałe resztki włosów, na haczykowatym nosie grube okulary w rogowych oprawkach.

 

Raz w tygodniu, zazwyczaj w soboty, zajeżdżał pod delikatesy w pobliskim Bukowcu. Zawsze w tym samym znoszonym, burym prochowcu. To właśnie podczas wypraw na zakupy nadano mu przydomek. Jego głowa – wyrastająca spod ciasno zapiętego kołnierzyka na nieproporcjonalnie długiej szyi – zdawała się ciągle poruszać. Ani na moment nie pozostawała w bezruchu. W górę, w dół, za siebie, na boki – kręciła się na wszystkie strony, tak jakby nieustannie próbował obserwować całe otoczenie. Gdy dodać do tego płaszcz, mężczyzna do złudzenia przypominał ptasiego padlinożercę.

 

Na mszę niedzielną nie chodził, co również skrzętnie odnotowano.

 

Kiedy pewnego dnia nie pojawił się w sklepie, nikt nie zwrócił na to uwagi. Dopiero po kilku tygodniach sklepowa się zaniepokoiła, bo staruszek, choć dziwak i gbur, mieszkał sam, kawałek od drogi, i w razie wypadku nie mógł liczyć na niczyją pomoc. Zgłosiła sprawę na policję. Lokalny stróż prawa z trudem odnalazł właściwy dom. Przedzierając się przez gęste chaszcze pozaciągał mundur, rozglądał się uważnie, a i tak o mało co nie przegapił chatki – tak była obrośnięta bluszczem i przysłonięta przez krzewy. Wołał kilkakrotnie, ale nikt nie odpowiadał. Drzwi okazały się otwarte. Na widok wnętrza policjant stanął jak wryty. Przyroda wdarła się do środka z całą swoją mocą i siłą. Spod warstwy ziemi nie przebijał się nawet skrawek podłogi. Wszystko obrosło zielsko. Resztki potrzaskanych sprzętów walały się po kątach. Dom sprawiał wrażenie opuszczonego przed wieloma miesiącami, a nie tygodniami. Krzyknął, gdy nagle w oknie mignęła mu zarośnięta twarz. Wybiegł na zewnątrz i tam zobaczył zaginionego. Staruszek był przeraźliwie wychudzony, cały brudny, ubranie miał w strzępach. W jego oczach błyskało szaleństwo. Na widok policjanta zaczął wymachiwać rękami, wrzeszczeć coś niezrozumiale, a gdy ten ruszył w jego kierunku, natychmiast uciekł do lasu.

 

Dopiero szeroko zakrojone poszukiwania, które bardziej przypominały obławę, doprowadziły do schwytania szaleńca. Sęp ostatecznie zaszył się w domu, skąd wydarli go sanitariusze zakładu psychiatrycznego.

 

„Jak się okazało, przez kilka tygodni mieszkał w lesie i żywił tylko tym, co znalazł” – powiedział potem policjant w wywiadzie dla lokalnej gazety. „Pomieszało mu się kompletnie w głowie”.

 

Psychiatrom nie udało się dotrzeć do staruszka, niemniej jego przypadek stał się tematem kilku publikacji w fachowych periodykach. Sęp konsekwentnie odmawiał współpracy, żądał wypuszczenia, a jedyną odpowiedź na stawiane pytania zawarł w liście skierowanym do ludzkości, który odnaleziono w jego notesie.

 

Treść listu brzmiała mniej więcej tak:

 

 

 

„Złośliwość rzeczy martwych.

 

Wszyscy znacie to powiedzenie, prawda? Przekleństwo mruczane pod nosem, gdy w najmniej odpowiednim momencie komputer się zawiesi lub w zszywaczu zabraknie zszywek. Z pozoru błahostki, na które nie zwraca się większej uwagi.

 

Co by jednak było, gdyby w słowach tych krył się głębszy, od dawna zapomniany sens? Co by było, gdyby przedmioty NAPRAWDĘ były złe? Co jeśli po brzegi wypełnia je nienawiść do wszystkiego co żywe, a życie to dla nich ropiejący czyrak, bluźnierstwo wobec świętej martwoty wszechświata?

 

Czy moglibyście spokojnie zasnąć ze świadomością, że zewsząd otaczają was wrogowie, nienawidzący was każdą cząstką własnego jestestwa?

 

Ja nie mogę, bo odkryłem prawdę. Rzeczy naprawdę są ZŁE. I pragną tylko jednego – żeby wszystko wróciło do stanu poprzedniego. Pragną bezruchu, pragną spokoju. Cel ten mogą osiągnąć bardzo łatwo. Wystarczy tylko ZABIĆ NAS WSZYSTKICH!

 

Przegrywamy wojnę, której istnienia nikt nawet nie dostrzega. Jest to wojna totalna, na kompletne unicestwienie przeciwnika. Inna od wszystkich dotychczas nam znanych i dlatego tym bardziej groźna. Nie będzie pertraktacji, nie będzie możliwości kapitulacji, nie będzie łaski. Bo jaką moralność może mieć skała? Czy długopis będzie się przejmował tym, że masz rodzinę?

 

Nie! Nie, nie, nie i po stokroć nie!

 

Nie jestem szalony! Słuchajcie moich słów. Na początku będziecie sceptyczni. Kto by nie był. Ale im dłużej będziecie się zastanawiać, dojrzycie w moich słowach prawdę, a wtedy świat już nigdy nie będzie taki sam. To nasza jedyna szansa. Rozesłać ostrzeżenie wszędzie, do każdego i zareagować.

 

Nie wierzycie. JA też nie wierzyłem. Do czasu.

 

Pewnie uważacie mnie za głupca. Jakie zagrożenie mogą stwarzać przedmioty? Martwe i nieruchome. Kto jednak powiedział, że te byty, te… istoty nie-życia posiadają ograniczenia właściwie ludziom. Czy ruch i bezruch to jedyne sposoby przemieszczania się? Czy możliwe są inne formy oddziaływań, o których my nie mamy pojęcia?

 

Oczywiście, że tak. Poświęciłem wiele czasu próbując rozgryźć tę kwestię, aż w końcu mnie olśniło.

 

Zmęczenie materiału – rozwiązanie tak proste, że aż absurdalne, a jednocześnie sprytne i eleganckie. Niby-ruch tak dalece rozłożony w czasie, że niedostrzegalny dla żadnego człowieka. Noga krzesła łamie się, obrazek spada ze ściany, mury kruszą się – przypadki, w których nie sposób dostrzec przerażającej celowości. Ale wzór istnieje. Jestem o tym przekonany. Straszliwa mapa aktów agresji. Na razie małych i niepozornych. Przygotowania do właściwego ataku potrwają długo, lecz akurat czasu przedmioty mają pod dostatkiem. W końcu nie bez powodu mówi się: „cierpliwy jak kamień”.

 

Głupiec. Szaleniec.

 

Tak pewnie teraz o mnie myślicie. Ślepcy! To dzieje się każdego dnia wokół was. To JUŻ raz się zdarzyło. Miliony lat temu. Wtedy niemal im się udało. Jak długo ten meteoryt musiał pokonywać przestrzeń kosmiczną? Z jak daleka przyleciał? Ogrom tego planu jest niewyobrażalny i zatrważający. Możecie powiedzieć, że my nie musimy się obawiać. Zaszliśmy przecież o wiele dalej niż nieszczęsne dinozaury.

 

Błąd! Błędne, idiotyczne, ŚMIERTELNIE niebezpieczne rozumowanie!

 

Spójrzcie w niebo. Pobliźnione, poorane i spustoszone twarze planet są najlepszą odpowiedzą.

 

Technika nas nie obroni. Wręcz przeciwnie. Sami budujemy narzędzia własnej zagłady. Wystarczy rozszczelnienie osłon reaktora jądrowego lub kombinezonu w laboratorium epidemiologicznym i nie musimy czekać na odległą śmierć z kosmosu.

 

Rozumiecie teraz?

 

Przed tą wojną nie ma ucieczki. Nie ma też dobrego rozwiązania, ale ISTNIEJE szansa na przetrwanie – porzucić wszelkie zdobycze cywilizacji i powrócić na łono przyrody. Nie unikniemy ostatecznej zagłady, jednak pożyjemy dłużej.

 

Wciąż nie wierzycie. Ale zrozumiecie. Tak, zrozumiecie. Kiedyś.

 

Oby tylko nie było za późno.

 

Ja zrobiłem swoje.

 

Nie bójcie się o mnie. Jestem dla nich niewygodny, ale nic mi nie zrobią. Nie mogą, gdyż potwierdziłyby moje ostrzeżenie. Po prostu zaczekają, aż ono przebrzmi i zostanie zapomniane. Ludzie tak łatwo zapominają. Musimy… MUSICIE nauczyć się cierpliwości, niejako upodobnić się do nich. Bez tego będziecie zgubieni.

 

Następnym razem, gdy krew upuści wam zabłąkana szpilka, zastanówcie się, czy to na pewno przypadek.

 

Wspomnijcie wtedy moje słowa.”

 

 

Tomasz Zawada

Koniec

Komentarze

Do napisania tego tekstu zainspirował mnie mój zszywacz biurowy, który jest wręcz nieskończenie irytujący i wredny. Pomysł jest... dość absurdalny, ale mam nadzieję, że nie okaże się zbyt absurdalny i lektura okaże się przyjemna.

 

Pozdrawiam.

Coś w tym jest. Mnie czasem atakują drzwi samochodu, albo lodówka coś na mnie wyrzuci. Stan zwany upojeniem alkoholowym potęguje złośliwość przedmiotów.

"Gdy sanitariusze wywlekali Sępa z domu, ten wrzeszczał w niebogłosy, a jego krzyk niósł się daleko, echem odbijając się od zalesionych bieszczadzkich wzgórz."

Wrzeszczał wnieboglosy... Tak samo, jak coś zostało obrócone wniwecz, a nie " w niwecz"... Takiego błędu się naprawdę nie spodziewalem, i to w pierwszym zdaniu.    

wersje zmieniały się w zależności od tego, kto akurat je snuł znad kufla z piwem.  ---> znad kufla czy nad kuflem, przy kuflu? No i trudno snuć wersje; wstawiłbym: przypuszczenia / wersje przypuszczeń / domysły ...  

Spod warstwy ziemi nie przebijał się nawet skrawek podłogi.   ---> pozwolę sobie wyrazić wątpliwość, czy podłoga może przebijać się spod. Co powiesz na "nie widać było choćby skrawka czystej podłogi" lub coś w tym stylu?  

W oczach błyskało szaleństwo. ---> w czyich oczach? Bo można pomyśleć, że w oczach strzępów... Dorzuć słówko...  

napisał w liście skierowanym do ludzkości, który odnaleziono w jego notesie.

Brzmiał on mniej więcej tak:  

No nie... Notes brzmiał?  'Napisał w liście' też jakieś to takieś... Zawarł?  

nienawidzący was każdą komórką własnego jestestwa?   ---> czy nie atomem, cząstką? Piszesz o materii nieożywionej, z komórek ta druga jest zbudowana...  

----------------------  

Musiał ten zszywacz wkurzyć Ciebie na maksa.   :-)

I --- wiesz? --- coś w tym może być. Dlaczego książka, od lat stojąca na trzeciej od góry półce, nagle przenosi się o dwa piętra niżej?   :-)

Dzięki za uwagi Adamie, jak zwykle słuszne. Choć co do tej podłogi, to jeszcze pomyślę.

 

Roger, wiem jak się pisze słowo "wniebogłosy". Sam się dziwię, że nie zauważyłem tej oczywistej omyłki. Dzięki jednak, że wyłapałeś, bo rzeczywiście w pierwszym zdaniu taki błąd mocno razi.

Temacik wątły i naciągany, ale historyjka nieźle napisana, choć z tym opisem wnętrza domu to  już chyba dość efekciarska przesada. 

Niespecjalnie ciekawe.

Cholercia, na wszelki wypadek zabrałem z biurka wszystkie dziurkacze, zszywacze, nożyczki i skalpel przed napisaniem tego komentarza,

 

Dobry, a nawet - odważę się, trudno, reszta mnie zabije, poćwiartuje, wydłubie mi oczy - świetny tekst. Krótki, ale taki jaki trzeba, z mocną puentą. No, ale mam małe zatrzeżenie: gdybyś list wyróżnił kursywą, byłoby jeszcze lepiej. Tak bym zrobił, dla estetyki. To takie małe moje wtrącenie.

 

Podobało mi się.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Dzięki, cieszę się, że tekst się spodobał. Często korzystam z kursywy dla wyróżnienia tego typu fragmentów, ale na tym portalu, przynajmniej dla mnie, kursywa wygląda okropne i mało czytelnie, więc z niej zrezygnowałem.

 

Pozdrawiam.

Od dawna mam wrażenie, że elektronika mnie nienawidzi, a ten tekst potwierdza moje przypuszczenia. Bardzo fajny.

Pozdrawiam.

Mnie też się podobało, choć po cichu liczyłam na kolejnego samuraja:)

Dziękuję za opinie. MaKneZo, na kolejnego samuraja trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, bo na razie mam inne projekty na tapecie, ale samurajski temat jeszcze na pewno kiedyś podejmę i raczej w większej formie. :)

 

Pozdrawiam.

Ja akurat teraz jestem w bieszczadach. Zabawne opowiadanko. Szkoda troche, ze za pamietnikiem nie idzie bardziej rozbudowana fabula.

Pozdrawiam

I po co to było?

Dobre.

 

Bardzo interesująca koncepcja. Pewnie można ją bardziej rozwinąć, mam wrażenie, że nie wykorzystałeś całego potencjału.

Po co Ci odstępy między akapitami?

Babska logika rządzi!

Obawiam się, że sens opowiadania postanowił, że tym razem mi się nie objawi. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka