- Opowiadanie: pawelkorzuch - oddział I

oddział I

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

oddział I

Oddział I

 

 

 

Jakby nie mówić, był u swoich, dobrze się czuł na oddziale, znał prawie wszystkich. Byli zwartą grupą, akceptującą się mimo wszystko, co wydarzało się na zamkniętym.

 

Niektórzy tu mieszkali od lat…

 

Przyszedł dziś Nowy!

 

Nie był jeszcze w szpitalu psychiatrycznym. Kamil z takimi nie rozmawia, tylko jak nalegają, to wtedy wysłucha. Był niższy ode niego i strasznie chudy, mówił bardzo szybko. Od dwóch dni chodził za nim, terkocząc jak mu jest źle i przymilał się. W końcu ktoś powiedział:

 

-On ma sprawę sądową o gwałt i nie rozmawiaj z nim.

 

Mógł posłuchać tej opinii – nie posłuchał.

 

Namówił go by z nim wyszedł poza oddział, on nie miał wolnych wyjść, zamknięty na amen. Kamil według regulaminu mógł wziąć za niego odpowiedzialność i wyjść z nim do szpitalnego parku. Jakby chciał uciec, to powiadomić natychmiast pielęgniarkę z oddziału.

 

Poszli do starego sadu przyszpitalnego, na jabłka.

 

Lutek był zachwycony, na początku ciutek spięty.

 

Kamil wziął z ziemi kij i rzucał w jabłonie by strącić jabłka.

 

– Co robisz? Tak można?

 

– Jak chcesz zjeść to strąć sobie. To świetna zabawa.

 

Kamil uznał, że jabłka są niczyje, zresztą niedużo ich zostało.

 

Lutek strącił kilka jabłek, ale nie spróbował na miejscu, tylko zabrał na oddział.

 

Po tygodniu Kamil przeszedł na oddział dzienny, jakiś czas później znalazł się tam Lutek.

 

Trząsł się niesamowicie, było lato, a on miał drgawki, dygotał jakby był na mrozie, nieubrany.

 

Przychodziła jego mama i rozmawiała z jego znajomymi, też kosmiczna w wielkich okularach, przez które nic nie widziała. Broniła go jak lwica, była nauczycielką na emeryturze. Mała niepozorna, przy tym wredna.

 

Był to dla niego trudny okres, nie ukrywał, że chce się wymigać od odpowiedzialności, dając łapówki lekarzom.

 

I udało mu się.

 

Kamil wyszedł ze szpitala.

 

Po kilku miesiącach od jego wyjścia, odwiedził go Lutek, był pewny siebie zupełnie inny, według Kamila bezczelny.

 

Mimo to też odwiedził go.

 

Kamil się nudził, Lutek zajmował mu czas i było jakieś zajęcie, liczył na to, że Lutek mu się odwdzięczy. Zaproponował:

 

-Lutek przyjdź z jakąś koleżanką na film video.

 

-Będę za tydzień.

 

Przyszedł z Jolą. Kamil był zdziwiony, Jola starała się o niego, ale była dziwna, wierzyła w to, że obcy przyjdą i zabiorą ją do raju. Drogą dotarcia tam jest biblia, dlatego bardzo gorąco się modliła. Lutek od początku ją intensywnie obmacywał. Nie wiem co jej powiedział, na pewno to, że wierzy tak jak ona.

 

-Kamil zrób kawy i puść film.– stwierdziła Jola, była u Kamila już trzeci raz z Lutkiem.

 

-Kawa jest gotowa, przyniosę z kuchni, spoko.

 

-No puść ten film.

 

Kamil przyniósł kawę i miał niespodzianką, wypożyczył pornosa i nie powiedział o tym.

 

-To puszczam.

 

Po minucie oglądania Jola krzyknęła:

 

-Wyłącz to natychmiast. I zasłoniła oczy.

 

Jola i Lutek przestali się obmacywać, ona stwierdziła:

 

-Wychodzimy, takie rzeczy to dopiero w raju jak nas zabiorą, nie będę tego oglądała. Ty Lutek też. Pasi? Co?.. Lutek idziemy.

 

I nie pojawili się więcej u Kamila.

*

 

Kamil kupił samochód, po powrocie z pracy za granicą. Postanowił pochwalić się znajomym i odwiedził Lutka, miał zamiar później pokazać się Joli.

 

-Lutek kupiłem samochód.

 

-A gdzie jest?

 

-Stoi pod blokiem, tu pod oknem.

 

-A…

 

Po chwili Lutek arogancko stwierdził:

 

-Ja już byłem na giełdzie, ale nie znalazłem dla siebie odpowiedniego. Może założymy spółkę, potrzebuje zleceń na szyldy. Dam ci spory procent od zysku.

 

-Spoko, jak jest robota to się ją zrobi. Przygotuj mi materiały i zdjęcia szyldów jakie zrobiłeś.

 

-Kamil to nie problem, przyjedź jutro, to cześć.

 

Kamil już nie pojechał do Joli, następnego dnia jako akwizytor zbierał zamówienia.

 

Już zarobił kilkaset złotych i już spokojny pojechał do Joli:

 

-Kupiłem samochód i współpracuje z Lutkiem.

 

-Nie mów mi tego imienia, jest z tobą?, nie ma tu wstępu.

 

-Co się stało?

 

-Wiesz co ON mi zrobił? Lepiej niech nie pokazuje się na okolicy, bo cały nie wróci.

 

Kamil nie pytał, wymusił stosunek lub zgwałcił i dlatego Jola nie chce rozmawiać. Dyskretnie i delikatnie się pożegnał i wyszedł.

 

Nie wiedział jak zareagować. Po kilku dniach postanowił pojechać do Lutka i wypytać go.

 

-Mam tu następne zamówienia, jest ich pięć.

 

-Chcesz obejrzeć moje obrazy z liceum plastycznego.

 

-Tak chętnie, gdzie masz te obrazy?

 

Mama Lutka wchodzi ze sztalugami i zaczyna malować kwiatki farbami olejnymi.

 

-Mamo chcę pokazać obrazy z liceum.

 

-Przecież ich nie masz.

 

-Slajdy, dasz mi je, ja zasłonie okno.

 

Kamil wysłuchał pochlebne przemówienie na temat artystycznej duszy syna. Obrazy były mierne. W końcu Kamil zapytał o Jolę.

 

-Nie wiem o co jej chodzi? Nie chodzę tam, ona jest chora i wymyśla. Te kobiety… Kiedyś zatrudniłem taką, chciałem zwolnić bo leniwa, a ona oskarżyła mnie o gwałt. Kiedy byłem w szpitalu, na moją działalność wykonała dużo szyldów i nie zapłaciła podatku. Teraz nie mam pieniędzy i zadłużyłem się.

 

Kamil milczał, znowu jakieś problemy i po kilku minutach ulotnił się. Miał wrażenie, że Lutek jest z Marsa i tam spędził dzieciństwo.

 

To nie jest cool, ale praca to praca.

 

Po kolejnym miesiącu postanowił upomnieć się o wypłatę.

 

-Dobrze, jesteś w domu. Obliczyłem, zarobiłem ponad tysiąc złotych, kiedy umówimy się na wypłatę?

 

-Spójrz na ten kolor foli, nadaje się na tło, czy dać jaśniejszy?

 

-LUTEK, mówiłem o wypłacie.

 

-No wiesz, sam chciałeś pracować, pomagać mi nie wspominałem o pieniądzach. Teraz muszę wyjść, jak będziesz miał kolejne zamówienia to przyjedź.

 

Przez kilka dni Kamil myślał o znajomości z Lutkiem. Jaki był na zamkniętym, a jaki teraz.

 

Przyjechał następnego dnia i zagroził mu. W końcu Lutek dał mu pięćset złoty i nie chciał dalej współpracować, pokazując, że bardzo go obraził.

 

Po kilku dniach Kamil krzyknął w swoim mieszkaniu.

 

-Nigdy więcej nie ufaj takim ludziom GŁĄBIE.

 

I przypomniał sobie, że ostrzegano go przed tym „człowiekiem”.

 

Kiedyś usłyszał od kolegi „uczmy się na cudzych błędach, a nie na swoich, bo to kosztowne”.

 

Przekonał się i pomyślał, na drugi raz porozmawia w takich przypadkach z lekarzami. Uprzedzili by go.

 

Dlaczego Żyje na Ziemi? Może tam gdzieś w gwiazdach jest lepsze Życie?

 

Tak myślał, ale nie wierzył, że gdziekolwiek jest Życie poza Ziemią.

 

 

 

Paweł Korzuch.

Koniec

Komentarze

To jest moja odpowiedź na artykuł "Gazety Wyborczej" o szpitalu psyciatrycznym. Lekarze takich szpitali uznają to opowiadanie za s-f. Ja tyko chcę ostrzec, przed domorosłymi praktykami w tych miejscach. Także WAS drodzy czytelnicy. Czekam na manto ze względu na styl. Miłego Dnia. ta strona to dobry pomysł, sukcesu życzę.

Nie mam dzisiaj dyżuru, i nie zrobię łapanki byków w Twoim najnowszym tekście. Także masz szczęście. Może zajrzy tutaj ktoś z Loży i zrobi tutaj totalny remont. Jeśli nie zajrzy, a Ty drogi Autorze nie zrobisz korekty, wejde tutaj jutro przed 14:00 i prześwietle każde zdanie.

 

Ale napiszę komentarz, a co. Na temat Twojego tekstu mógłbym napisać felieton pt:"Nie rób bliźniemu, co tobie nie miłe". Czytelnik czy też bliźni, jest osobą wrażliwą, delikatną, ma pewne przyzwyczajenia. To znaczy jest przyzwyczajony do poporawności językowej dzieł literackich z jakimi ma styczność. Twoje opowiadanie jest tragiczne. Czyta się bardzo, bardzo, a to naprawdę bardzo źle. Robisz okropne błędy. W tekście brakuje najważniejszego - logiki. Zdania muszą być ze sobą spójne. A u ciebie, nie wiadomo o co chodzi. Zdania są niechlujne. Czy ty czytasz w ogóle książki? Przyglądasz się jak są napisane? To przyjrzyj się na miłość boską, bo to w jaki sposób piszesz, woła o pomstę do nieba.

 

Staraj się uważać na lekcjach z polskiego.

 

I dużo, bardzo dużo czytać.

 

Pozdrawiam

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

mkmorgoth, jutrzejszy ranek i przedpołudnie będziesz miał wolne, jeśli spróbujesz rzucić okiem na dwa poprzednie opowiadania Autora i komentarze pod nimi. Oszczędzisz sobie dużo czasu.

Życzliwa.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jejku. O co chodzi? Już pomijając błędy (choć nie jest to takie łatwe przy ich liczbie), to o czym to jest? Przed jakimi  domorosłymi praktykami ostrzegasz nas autorze? Ja tu ani żadnej przestrogi nie widzę, ani logiki. 

No właśnie... Tak czytam i nie wiem. Jakie praktyki w szpitalach, skoro oni bardzo szybko stamtąd wyszli? Nie widzę krztyny sensu. Wytykać błędów nie zamierzam. Skoro sam stwierdzasz, że "czekasz na manto", nie zadawszy sobie trudu usunięcia choćby literówek, to szkoda czasu. Bardzo złe, niespójne, chaotyczne i jeszcze raz złe.

Mój prosty, proletariacki umysł nie jest w stanie ogarnąć tego działa. O czym to jest, po co to jest i (najważniejsze) DLACZEGO takie jest? Zerknąłem z ciekawości na Twoje poprzednie teksty i pod każdym mógłbym zostawić podobny komentarz.

Dlaczego drogi Autorze każde zdanie piszesz z nowej linii?

W kilku miejscach brakuje przecinków.

"Kamil przyniósł kawę i miał niespodzianką" -literówka?

"Uprzedzili by" - chyba powinno być pisane razem :)

Poniższe zdania są jakieś niedorobione:

" grupą, akceptującą się mimo wszystko, co wydarzało " – raczej mimo tego wszystkiego.

 "Kamil zrób kawy i puść film.- stwierdziła Jola" – lepiej napisać „zarządziła”.

 "Nie mów mi tego imienia, jest z tobą?, nie ma tu wstępu" – a tu to jakiś chaos

 Co do treści - raczej trudno znaleźć konkretne przesłanie. No chyba, że: nie zadawaj się z pensjonariuszami szpitali psychiatrycznych.

Mdłe jakieś to jest. Ale ma jedną zaletę – krótkie.

No i jeszcze jedno: gdzie tu jest fantastyka.

Życzę powodzenia w następnych tekstach J

* oczywiście miało być "ogarnąć dzieła". Ech, już tak to opowiadanie na mnie DZIAŁA :P

Drogi Autorze, jeśli chcesz polemizować z autorami artykułu, adresatem powinna być redakcja pisma, nie my, którzyśmy niczego złego Tobie nie zrobili. Jeżeli chcesz przestrzegać przed "domorosłymi praktykami" (cokolwiek pod tym rozumiesz), to pisz do Ministerstwa Zdrowia oraz do Narodowego Funduszu też Zdrowia, nie do nas, którzyśmy niczego naprawdę złego Tobie nie zrobili.

 

@regulatorzy:

 

Dzięki za ostrzeżenie. Wedle porady, zapoznałem się z treścią obu wskazanych tekstów Autora oraz komentarzy pod nimi. Widzę, że Autor ma wszelakie udzielane, przez Lożę i użytkowników, cenne wskazówki, głęboko w lesie.

 

Pozdrawiam

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Dziwaczne.

co to jest??????????

"Nic mnie nie zmusi dzisiaj do biegania, mimo wszystko znów zasiadam zaraz do pisania."

mkmorgoh, rozumiem co czujesz, ale mam wrażenie, że obraziłeś wszystkie lasy. One na to nie zasłużyły.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To ja tylko zostawię ślad, że byłem tu i przeczytałem, ale o co chodzi w tekście, nie wiem...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

@regulatorzy:

 

O cholercia! No to ja z tego miejsca chciałbym przeprosić wszystkie lasy, krzewy, zarośla, zagajniki i szuwary. Bije się pokornie w pierść. I w ramach pokuty udam się na Jasną Górę, na kolanach, w obie strony.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

* >w pierś < miało być !!!

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

(...)  na kolanach,  (...)  --- widzę dwie możliwości: masz baaardzo blisko albo na cudzych siedząc...    :-)  

mkmorgoh, jeśli już musisz dokądś pójść, idź na spacer do lasu. Las się ucieszy i Tobie będzie miło. :-)

Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@Adamie, na Jasną Górę mam około 200 km. Niby daleko, ale z lekkim bagażem dałbym radę. Gorzej w drugą stronę. I chyba na cudzych plecach lub próba złapania stopa na drodze :)

 

@regulatorzy - może być park, bo tylko to miejsce jest najbliżej od mojego domu. Do lasu, troche dalej.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Dwieście kilometrów? Tytanowe nakolanniki polecam.  :-)  Na plecach, cudzych, odpada, mowa była o kolanach. Najlepiej jakiejś dużej i ładnej pani(enki). Ona może spokojnie siedzieć na tylnej kanapie mercedesa... Szybko, wygodnie, przyjemnie w obie strony, jeśli o to zadbasz...  :-)  

NMSP, daruj.  

Poprawiłem tekst, mam nadzieje, że dobrze. czytałem trochę o gramatyce. jest to opowiadanie które wysłałem impulsywnie, potrzeba chwili i nie tylko, odczarujmy ten temat. moim zdaniem "gościnnie" powinno się ukazać z adnotacją: piszemy s-f , ale stoimy twardo na ziemi. Dla Czytelników: piszę powieść "Rok 1980" już drugi rozdział i uważam by było poprawne gramatycznie i stylistycznie. To jest fabuła o życiu nastolatków w tamtych czasach.

Nowa Fantastyka