- Opowiadanie: pierogowycynik - Czerwone Oczy

Czerwone Oczy

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Czerwone Oczy

Był naprawdę wysoki, wrażenie potęgowało jeszcze to, że przeciskał się do baru przez stłoczoną ciżbę hobbitów, najczęstszych bywalców nocnego klubu „Pod Rozbrykanym Kucykiem”, zwanego też jedynym burdelem, w którym dają za darmo.

Oparł o kontuar dłonie w stalowych rękawicach. Barman spojrzał na niego z przerażeniem. Nad jego ramieniem, na zawieszonym pod sufitem małym telewizorku leciał właśnie jakiś program z Ezotv. Nieco zbyt blada blondi machając ręką nad szklanym tabletem mówiła coś o przyszłości. Głos wyłączono i elfka tylko poruszała ustami, niczym wyrzucona na brzeg ryba. W gwarnym lokalu i tak nikt by jej nie słuchał.

– Czarne tchnienie – powiedział. Miał nieco zbyt piskliwy głos, na dodatek Elbie nie mogła zobaczyć nawet jego twarzy.

Mimo tego podświadomie wiedziała, że jest przystojny. Ch*l*rn** przystojny…

Chyba wgapiała się w niego zbyt natarczywie, gdyż odwrócił w jej kierunku ukrytą pod czarnym kapturem twarz. Obrzucił ją spojrzeniem, po którym zadrżała, sama nie wiedząc czemu, ze strachu, czy z pożądania.

Wydawało jej się jednak, że patrzył nieco wyżej niż wszyscy inni faceci.

– Może bym cię w*ch*d*ż*ł – stwierdził Nazgul. Nie wiedziała, co odpowiedzieć, wpatrywała się więc tylko w niego, kompletnie zaskoczona. Chyba się znudził albo zrezygnował, gdyż przeniósł wzrok na „Galadriela prawdę ci powie”.

Barman zbił już drugą szklankę, próbując nalać mu mieszankę coli, wódki i soku czosnkowego.

– We „Władcy Pierścieni” byłeś naprawdę niesamowity… – stwierdziła w końcu. Nawet się nie poruszył, pomyślała więc przez chwilę, że po prostu nie usłyszał jej, zbyt głośno grało puszczone na cały głos „Ramble On” Led Zeppelin.

– Czytałaś? – mruknął w końcu.

– Nie, oglądałam…

– Ach, no tak, nie wyglądasz na taką, co by czytała. Jak każda elfka…

– Mów mi Elbie – przedstawiła się Elbereth.

Wyglądał na zdziwionego.

– To skrót od… – zaczęła.

– Wiem, od czego to skrót – warknął i przechylił szklankę. Jako, że nie miał ciała drink chlusnął mu tylko na kaptur. Z plamą na płaszczu wyglądał teraz jak ktoś, komu po przystawieniu lufy pistoletu do czoła krew bluzgnęła przez kość ciemieniową. – Paskudne imię. Ohydne. Nie mogli ci dać okropniejszego?

– Mama chciała, żeby to było coś bardzo elfickiego. Strasznie tęskniła za tatą…

Rzeczywiście, była nieco za niska jak na elfa, jednak nie zauważył tego najpierw, kiedy siedziała na wysokim, barowym stołku.

– A kim ona była?

– Krasnoludem. Miała brodę. Rzucił ją, kiedy dowiedział się, że jednak jest kobietą…

Nazgul odsunął się z obrzydzeniem. No tak, oczywiście. Że też nie zauważył podobieństwa…

 

Stare przyzwyczajenia… dziwne, ktoś, kto nie miał ciała kasłał przez kilka minut nad kiblem, myśląc, że w końcu zwymiotuje.

Nawet nie pamiętał jej twarzy, zapewne przypominała ich obu… ich oboje. Jasnoblond włosy, błyszczące i podobne do lnu i miedziane loki tamtego, tamtej. Nic dziwnego, że po połączeniu przypominały kolorem złoto. To złoto…

żeby tęsknić za tym nadal, po tylu latach… podporządkowywać mu całe życie… chcieć z*rżn*ć nawet półkrasnoludkę i to córkę tamtych dwóch… dwojga sk*rw**l* z konkurencyjnej drużyny… Legolas i Gimli… żałosne.

Otworzył wreszcie drzwi i ze złością wyszedł z kabiny. Zapłakana dziewka spojrzała na niego przerażona.

– Czyżbym pomylił kible?

– Nie – stwierdziła. W ręku trzymała do połowy pustą butelkę wódki. – Nie chciałam, żeby tamte k*rw* widziały, jak płaczę, a tam stoją w kilometrowej kolejce, a później jeszcze się szczerzą przed lustrem.

Nawet mimo zapłakanej twarzy wydała mu się ładna.

– No tak… – nie za bardzo wiedział, co ma powiedzieć.

– Człowiek chyba musi się czasem wypłakać.

– Ależ oczywiście – stwierdził i szybko wyszedł. W niej było coś dziwnego. Kogoś mu przypominała. Tyle tylko, że nie wiedział, kogo.

 

– To niesprawiedliwe – powiedział mu uchlany elf.

– Co?

– To, że my musieliśmy płynąć tu statkami, a ty tak sobie tylko po prostu umarłeś – z ust cuchnęło mu bimbrem.

– Niesprawiedliwe jest to, że ten świat jest tak pochędożony – warknął.

– Ale jesteś pierwszym Nazgulem, którego tutaj widzę. Gdzie reszta?

Na pewno widziałeś jakieś inne. Tyle tylko, że w niezbyt dobrym stanie. Nie dla wszystkich śmierć była tak łaskawa-spojrzał na poustawiane przy barze puszki z fantą.

Właśnie wtedy przypomniał sobie, gdzie już ją widział.

 

Obdarty menel rzucił na ladę w skupie złomu „Mithril” worek aluminiowych puszek. Właściciel „Mithrilu” przyglądał mu się uważnie.

– Przypominasz mi jakiegoś piłkarza – stwierdził w końcu.

Kilka minut później w skupie rozbrzmiał cienki pisk, a po chwili rozległ się rozpaczliwy krzyk człowieka mordowanego w okrutny sposób.

 

Eowina wypiła już całą wódkę i zwaliła się nieprzytomna na podłogę. Leżała skulona na glazurze pod umywalkami. Wydawała się niezwykle krucha, ale o mało co się nie przewrócił, kiedy wziął ją na ręce. Nie pamiętał już, kiedy kogokolwiek nosił.

Sam nawet nie wiedząc co robi władował ją na tylne siedzenie swej czarnej limuzyny i zawiózł do domu.

 

Obudziła się i spojrzała na niego zdziwiona.

– Tylko mi znowu nie płacz. Będziesz miała czerwone oczy, a ja nienawidzę czerwonych oczu najbardziej na świecie – nalał jej whisky do szklanki. Wypiła jednym haustem. Skrzywiła się.

– Ty też pijesz? – zdziwiła się, kiedy on również wychylał drinka. – Myślałam, że tacy jak ty tego nie czują…

– Masz rację. Gdyby nie etykietki nie wiedziałbym nawet, co piję. To bardziej tik nerwowy, przyzwyczajenie z przedpoprzedniego życia, coś jak obgryzanie paznokci.

Uśmiechnęła się nieśmiało, jakby zapomniała już, jak układać do tego mięśnie twarzy. Oczy jednak nadal miała smutne.

– Dlaczego mnie tutaj przywiozłeś?

– Mam już wszystkiego dość. A ty przecież zmieniasz takich jak ja w ładnie upakowane kostki aluminium, w sam raz na nowe puszki od piwa.

– Mąż mnie zdradza – warknęła księżniczka. Najwyraźniej nie obchodziły jej problemy Nazgula.

Przez chwilę siedzieli w milczeniu. W końcu Eowina nalała sobie kolejną porcję. Brzęknęło szkło.

– Z elficką s*k*. Znał ją już nawet przed naszym ślubem. Już wtedy ją rżn*ł.

– Rzuć go – Arwie? O ile pamiętał, w poprzednim świecie ich związek wyglądał całkowicie odwrotnie. To Arwenę Aragorn spotkał pierwszą i to w niej pierwszej się zakochał. Eowina była tylko przelotną miłostką na wojnie, jednak traktowała ten związek zbyt poważnie. Zapewne teraz, jeśli nie obdarzona pamięcią poprzedniego istnienia, to chociaż jakimiś podświadomymi wspomnieniami, niezwykle ucieszyła się z widoku dawnego kochanka. Tyle tylko, ze choć złapała go pierwsza, historia lubi się powtarzać. Aragorn nadal wolał elfkę. Ch*d*ż*ć kogoś z nieswojego gatunku… to prawie zoofilia.

– Ale ja go kocham – wrzasnęła rozpaczliwie.

– Dziwna jesteś. Jak można zakochać się w kimś, kto nazywa się jak klatka dla nieumiejących jeszcze chodzić bachorów?

– A ty niby nie tęsknisz za pierścieniem? – prychnęła.

– To co innego. Pierścień to złoto. Każdy lubi złoto.

Przez kilka chwil jechali w milczeniu. Eowina wpatrywała się w krajobraz za oknem. Fiordy szpeciły porozstawiane co kilka metrów bilbo-ardy. Grina Gadzi Język zachęcał ludzi, żeby wybrali go na następną kadencję prezydentem Śródziemia.

– Daleko mieszkasz. Dlaczego poszedłeś akurat do tamtego klubu?

– Szczerze mówiąc, nie wiem-coś jakby mnie tam wzywało… ale to niemożliwe.

Kilka godzin przed przyjściem Nazgiego oberżysta rozpaczliwie próbował zmyć krew z posadzki. Pobiły się dwa hobbity. Został jeden trup. Podobno poszło o dziewczynę, jednak nie tak, jak zwykle. Jeden z nich, chyba nazywał się Sam, rzucił niziołka o imieniu do złudzenia przypominającym nazwisko pewnego znanego psychiatry, dla tlenionej laluni wołanej Świnka, czy też Odra. Frodo, chyba jakoś tak, spróbował zabić swego kochasia, ale sam oberwał.

Karczmarz, dbając o dobrą sławę „Rozbrykanego Kucyka”, a także nie chcąc, aby Gwardia węsząc odkryła jakieś inne sprawki(przy przemycie fajkowego ziela Gandalfa, nielegalnej broni, ksiąg zakazanych i taniego proszku do prania białych rzeczy zza zachodniej granicy trup naprawdę nie byłby największym problemem), wyrzucił ciało hobbita do kontenera na śmieci na zapleczu. Żyjący tam pająk Sheob naprawdę mógł zjeść wszystko.

– A ty?

– Gandalf mi polecił.

– Gandalf?-naprawdę wiele trzeba, żeby zadziwić Nazgula.

– Zdziwiony?

– Nieco. Nie myślałam, że zadajesz się z kimś takim jak Gandalf.

– Byłam jego najlepszym płatnym mordercą. Zanim nie poznałam Aragorna. A teraz gary, sprzątanie, pranie, a on i tak mnie zdradza z tą zdz*r*…

Musiała być naprawdę dobra. Zabójców zwykle nie wypuszcza się od tak. Chyba, że wie się, że i tak mogą zrobić, co chcą.

Zaparkował z piskiem opon przed „Rozbrykanym Kucykiem”.

– Stąd chyba już trafisz?

Pokiwała głową, jednak nadal stała w miejscu. Jakby nie chciała jeszcze odchodzić.

– Zacny wóz – stwierdziła w końcu, patrząc na limuzynę i rozpaczliwie próbując znaleźć jeszcze jakiś temat do rozmowy. – Dużo pali benzyny?

– Jest na krew. Można zarżnąć człowieka i wycisnąć do baku. Tylko trzeba uważać, żeby nie jadł wcześniej za dużo cukru Chcesz jeszcze o coś zapytać?

– No w sumie tak. Skoro nie macie ciała, to… – zamyśliła się przez chwilę.-jak się na was trzymają te wszystkie płaszcze i rękawice?

– Rękawice są z metalu i się trzymają na magnesy. Z Danonków.

– Aha – skomentowała, wpatrując się w czubki własnych butów. – Chyba już pójdę…

– Zaczekaj – wyciągnął jakiś długi pakunek z bagażnika. – Trzymaj.

Zerknęła ze zdziwieniem na prezent. Zapewne od razu domyśliła się, co to jest. W końcu to już znawczyni.

– Nie mogę tego przyjąć.

– Jasne, że nie możesz. Tylko ci pożyczam. Oddasz wieczorem. Terminy zwykle pozwalają pojąć decyzję. Zaczekam tutaj.

– Dziękuję-uśmiechnęła się naprawdę pięknie. Przez chwilę wyglądała, jakby jaśniała swoim własnym blaskiem.

– Jeszcze nie masz za co.

 

– Gdzie ty się szlajałaś?! – wrzasnął Aragorn na jej widok. Teczkę niedbale rzucił na kanapę, widać było, że dopiero co wrócił do domu. Dzisiaj był sobotni ranek. Nikt tyle nie pracuje.

Zacisnęła ręce na kałasznikowie. Nie wiedziała, dlaczego drży. Czy to z przerażenia, czy z niecierpliwości? Zauważyła ślad szminki na jego koszuli. Szminki pasującej do bladej brunetki.

– Chyba nie muszę się ci z niczego tłumaczyć – warknęła i wpakowała w niego serię.

Aragorn spojrzał z przerażeniem na swój tors. Nie wyglądał, jak ktoś, kto zaraz ma umrzeć. Nie miał nawet plam krwi na koszuli…

a szminkę miał…

Nie zauważył ran na ciele i zachwiał się, zrozpaczony, po czym odepchnął ją i wypadł przez drzwi.

– ARWENA!!! – wrzasnął.

Elfka leżała w swoim pokoju w kałuży krwi. Jej piersi i ramiona zamieniły się już w krwawą miazgę.

 

Menel podobny do piłkarza wsadził chudą, brudną rękę do kontenera na zapleczu knajpy. Miał nadzieję na znalezienie kilku puszek, w koszu przy „Rozbrykanym Kucyku” znajdowały się prawdziwe skarby…

– Mój sskarb – stwierdził triumfalnie, trzymając w ręku pierścionek zdjęty z trupa.

– O żeż k*rw* ch*d*ż*n*, znowu on… – stwierdził Jedyny Pierścień.

– Mój skarb, moje kochanie… – zamruczał, zakładając pierścionek.

– Ani mi się waż… – warknął Pierścień, po czym Smi-Gol wrzasnął rozpaczliwie, kiedy odpadł mu odcięty palec. Krążek złota upadł na chodnik, wrócił do swej poprzedniej wielkości i potoczył się pod nogi Nazgula, który stał zdyszany w drzwiach z napisem „Tylko dla personelu”. Biegł ile sił w nogach do wyjścia, roztrącając lub nawet czasem zabijając zawadzające mu istoty.

Pierścień! Tutaj!

– To mój Skarb! – zawył Gol-lum, rzucając się na Nazgiego. Rycerz Pierścienia ze znudzeniem urżnął mu głowę, po czym pochylił się i podniósł Pierścień.

– No nareszcie ktoś kompetentny – stwierdziła biżuteria i zaświeciła się radośnie. Nazgul spojrzał na nią…

– Nie myślałeś czasem nad panowaniem nad światem, co?

…na Nią! Eowina stała naprzeciw oberży, i wpatrywała się w niego ze zdziwieniem, ale w jej oczach, nadal zaczerwienionych od płaczu, dostrzegł pewien błysk… przyspieszone tętno… oddychała pospiesznie… czyżby miał przed sobą wdowę?

Chyba wydaje się jej, że jej nie zauważyłem. Przez chwilę wydała się mu przestraszona, później zrezygnowana odeszła kilka kroków…

Upuścił Pierścień, rozległ się brzęk, jakby złoto uderzyło o jakiś inny metal…

– Eowina! – pomachał jej.

Wyszczerzyła się do niego, podbiegła i rzuciła się mu w ramiona…

Pierścień przez chwilę z przerażeniem balansował na krawędzi kratki ściekowej, po czym z chlupotem wpadł do cuchnącej mazi. Szambo było jeszcze bardziej niszczycielskie niż lawa z Góry Przeznaczenia, jednak pisanie o wrzucaniu czegoś do kloaki byłoby o wiele mniej epickie.

Koniec

Komentarze

Mimo tego podświadomie wiedziała, ze jest przystojny. – że

Nawet się nie poruszył, pomyślała więc przez chwilę, że po prostu nie usłyszał jej przez puszczone na cały głos „Ramble On” Led Zeppelin. – przez i przez

Są literówki. Zły zapis dialogów – po i przed myślnikem robi się odstęp. Całości nie przeczytałem, nie zdołałem przebrnąć przez tą groteskę. Jak dla mnie jest to chaotyczne opowiadanie, które miało śmieszyć a męczy. Pzdr.

Jak klniesz w tekście, to klnij i już, zamiast szpecić opowiadanie gwiazdkami. Jak będzie napisane ch**, to każdy czytelnik i tak przeczyta chuj, więc taka pseudopoprawnośc jest zbędna.

Co do warstwy fabularnej, to mnie nie rozbawiło ani trochę, ale z pewnością znajdą się czytelnicy, do których opowiadanie trafi ;)

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Spacje... Co to jest? Pospolite niechlujstwo.  Po myślniku / dywizie dajemy spację. Dałem sobie spokój z czytaniem.

Tekst strasznie chaotyczny, ledwo doczytałem do końca. Popracuj nad przechodzeniem między scenami, czasem trudno określić położenie bohaterów i co się dzieje.

Osobiście lubię sobie czasem poczytać parodie WP albo komedie z szalono-groteskowym humorem. Humor miejscami nawet niezły (np. Grima na prezydenta), ale zastaje zagłuszony przez żarty słabe i inne mankamenty.

Daruj sobie "*".

Końcowa rada (bardzo klasyczna): czytać, czytać i jeszcze raz czytać. Polecam "Kłopoty w Hamdirholm":)

Pozdrawiam

Fatalne wykonanie. Czytanie jest drogą przez dzikie chaszcze, porastające wertepy. Niebałość o formę zwykle zabija nawet dobre pomysły na niezłe groteski, na w ogóle niezłe teksty.

Bardzo mi przykro, ale nie dałem rady dojść do finału tej jakże barwnej opowieści i świata (nie) stworzonego przez Ciebie. To, że jest wulgarny, to pół biedy. Ale najgorsze jest bardzo, bardzo niechlujnie napisany. Jak napiszesz coś po ludzku, to znaczy w języku polskim i dającym się normalnie czytać, wrócę do Twojej prozy. Na chwilę obecną jestem na NIE.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

„Ch*l*rn**”,  „w*ch*d*ż*ł”,  „z*rżn*ć”,  „sk*rw**l*”,   „k*rw*”,   „s*k*”,  „rżn*ł”,  „Ch*d*ż*ć”,  „zdz*r*”,   „k*rw* ch*d*ż*n*”.

Uprzejmie proszę Autorkę o wyjaśnienie, czemu służą gwiazdki wstawione w miejsce samogłosek w powyższych wyrazach? Dlaczego zastępują samogłoski a nie spółgłoski? Czy to autocenzura? W jakim celu? Czy sama to wymyśliłaś?

 

 Bardzo chciałabym dowiedzieć się także, w jakim celu tworzysz słowa dziwolągi?

Co to znaczy „pochędożony-warknął” i czy w jakiś sposób należy do tej grupy, co „zdradza-warknęła” oraz „tłumaczyć-warknęła”?  Bo „świecie-nalał” i „wiem-coś” to już pewnie całkiem inna para kaloszy. Nie mogę także pojąć, czym jest „pierścieniem?-prychnęła”, ale tu bardzo utrudnia mi zrozumienie czegokolwiek, zagadkowy znak zapytania

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

O rany, nie napiszę nic odkrywczego. Bardzo źle to się czyta. Nie podobało mi się.

Pozdrawiam

Mastiff

Najprostrzy przepis na parodię: kazać bohaterom znanego dzieła chlać, rżnąc się z kim popadnie, mordować i kląć. Nie wychodzi zazwyczaj. Tu też nie wyszło. Nieśmieszne wybitnie.

 

Dobra: jedna rzecz mnie śmieszy: wygwiazdkowane przekleństwa. Autor chciałby, ale się boi?

Najprostrzy przepis na parodię: kazać bohaterom znanego dzieła chlać, rżnąc się z kim popadnie, mordować i kląć.

 

A tam, nie wychodzi. Czasem się udaje i to całkiem nieźle. No ale to juz zależy, jakie kto poczycie humoru lubi :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Drogi autorze, wyobrażasz sobie książkę, w której tekst byłby cenzurowany Twoim sposobem? Jeśli chcesz skorzystać z "kurwy", to zrób to jak należy, po męsku;)

W tekście widać sporo nielogiczności, przykład:

"-Czarne tchnienie-powiedział. Miał nieco zbyt piskliwy głos, na dodatek Elbie nie mogła zobaczyć nawet jego twarzy.
Mimo tego podświadomie wiedziała, ze jest przystojny. Ch*l*rn** przystojny..."

Po pierwsze, kto powiedział "czarne tchnienie"? Z tekstu nie wynika to absolutnie. I tak, wiem, że Ty wiesz i ja też mogę wiedzieć, jeśli się domyślę, ale rzecz nie w tym, żeby domyślać się autorów wypowiadanych kwestii.

Dalej, Elbie nie mogła dostrzec jego twarzy, ale wiedziała, że jest CHOLERNIE przystojny. Ciekawość skąd? 

"Chyba wgapiała się w niego zbyt natarczywie, gdyż odwrócił w jej kierunku ukrytą pod czarnym kapturem twarz. Obrzucił ją spojrzeniem, po którym zadrżała, sama nie wiedząc czemu, ze strachu, czy z pożądania."

I tu znów to samo, skoro nie widziała twarzy, to skąd wiedziała, że patrzy akurat na nią?

"Jako, że nie miał ciała drink chlusnął mu tylko na kaptur."

Skoro nie ma twarzy, to jak może być przystojny!?

"-Dlaczego mnie tutaj przywiozłeś?"

I kilka linijek niżej:

"Przez kilka chwil jechali w milczeniu."

Jechali do niego do domu, znaleźli się w domu i znów jadą do jego domu? Może ma kilka domów i w każdym piją drinka?

"-A ty?
-Gandalf mi polecił.
-Gandalf?-naprawdę wiele trzeba, żeby zadziwić Nazgula.
-Zdziwiony?
-Nieco. Nie myślałam, że zadajesz się z kimś takim jak Gandalf."

Tu już naprawdę się pogubiłam...

"Zaparkował z piskiem opon przed „Rozbrykanym Kucykiem”.
-Stąd chyba już trafisz?"

A więc zabrał ją z klubu nawaloną, upił, przejechał się po mieście, po swoich mieszkaniach i odwiózł znów w to samo miesjce? Pogubiłam się. 

Nie wspominam już o błędnym zapisie dialogów. W dziale "Hyde park", oznaczony gwiazdką, jest taki ładny artykuł...

Podsumowując, tekst nie broni się kompletnie niczym. 

I gdzie są moje akapity? 

Ze tak spytam - po ch*j te gwiazdki? Jak juz bluzgac, to bluzgac, bo inaczej wychodzi 'Plebania'. Wierz mi; po tekstach Fasolettiego ludzie sa tu przyzwyczajeni do przeklenstw :). Zaczelo sie nawet ciekawie ale potem zapanowal chaos. Moglo wyjsc fajnie, wyszlo zle. Tekst do przemyslenia i przerobienia.

Hej! To już naprawdę kiedyś czytałam.

Nowa Fantastyka