- Opowiadanie: Lassar - Brakująca strona

Brakująca strona

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Brakująca strona

W komnacie, mimo pełni dnia, panował mrok. Bijące z wąskich okien sztychy światła oświetlały jedynie fragmenty marmurowej posadzki oraz, jakby na drwinę, bogato zdobione złotem, zwisające ze sklepienia kandelabry. W głębi sali, w ciemności, stał misternie rzeźbiony w postacie smoków tron. Na tronie, opierając głowę o opuszki palców, siedział król. Był jeszcze młody, o wiele bardziej, niż można by wywnioskować ze zmęczonych, podkrążonych od frasunku oczu, o wiele bardziej, niż można by osądzić po zniechęceniu, goszczącym na jego twarzy. O wiele bardziej, niż wskazywałby jasny nalot na kiedyś kruczoczarnej czuprynie, komponujący się z srebrem ażurowanej korony.

Mężczyzna drgnął, jakby wyrwany z uśpienia, wyprostował się, wstał ciężko, ruszył przed siebie. Długi, purpurowy płaszcz zaszemrał na wypolerowanym podłożu. Za nim, wyszedłszy z ciemności, podążyła osobista straż, stukając o marmur styliskami pozłacanych glewii. Pchnięte z znaczną siłą masywne odrzwia otworzyły się na obszerny balkon w kształcie półkola. Królewski balkon, górujący nad rynkiem, gdzie powinien gromadzić się skandujący radosne okrzyki tłum. Tłum nie gromadził się.

Władca oparł się jedną ręką o balustradę, drugą zaś osłonił oczy przed promieniami słońca. Popatrzył w dal, hen, za miejskie mury, na bezkształtną masę żołnierskiego obozu, dymiącą ogniskami i rojącą się od ludzi, wrzącą – jakże ludzkimi – namiętnościami. Popatrzył na miasto, widomą ofiarę żołnierskich zapędów, wciąż straszącą widokiem pogorzelisk i ruin, wciąż świecącą pustką na ulicach, która gdzieniegdzie tylko była zakłócana przekradającymi się ukradkiem, niby szczury, nędzarzami lub przejazdem wozów, uformowanych w konwój odstraszający postronnych błyskiem broni i zbójeckimi facjatami eskorty.

Popatrzył na rumowisko w masywie murów, na miejsce, gdzie zaledwie dwa miesiące temu potężna magia oraz maszyny bojowe zdołały otworzyć mu drogę do samego serca królestwa. Na jego wąsko zaciśniętych wargach pojawił się cień uśmiechu. Radość, jednak radość gorzka, bowiem skierowana ku przeszłości.

On sam wdrapywał się na do góry po trupach przyjaciół i po trupach wrogów, z płomiennoostrzym Azũrem w dłoni i sercem nieustraszonym wśród najpotworniejszej pożogi. I z determinacją, z jasnym poczuciem celu, wiarą, że po to był zrodzon, by zrzucić z tronu Czarnoksiężnika. I z marzeniami.

Marzył o świecie, w którym udręczeni wojną piechurzy mogliby bez strachu wrócić po równych i bezpiecznych gościńcach do rodzimych siół, by, wciąż nosząc na twarzy ślady spalonych miast i wiatrów odległych krain, zająć się odbudową zburzonych sadyb. I rzeczywiście, część wróciła. Inni utworzyli swobodne, maruderskie grupy, mordując spokojnych obywateli, gwałcąc ich żony i córki oraz kradnąc dobytek. Ci, którzy wstąpili do oddziałów porządkowych, walczyli teraz ze swymi dawnymi towarzyszami broni. Jednak większość, sam trzon armii, rozłożył się obozem i czekał na kobiety, wino i mięsiwo, jakie sobie obiecywał po zwycięstwie. Bunt mógł wybuchnąć każdego dnia i coraz bliższą stawała się chwila, kiedy będzie zmuszony posłuchać swoich doradców i wysłać tę hurmę ludu to sąsiednich krain, by tam łupili niewinnych innoplemieńców.

Marzył o świecie uwolnionym od możnowładców, zdegenerowanych i chutliwych cieni dawnej wielkości. I uwolnił. Mieczem, ogniem, katowskim toporem. Już nikomu nie groziła pańska samowola, lecz zbójcy i rabusie, mnożący się jak grzyby po deszczu w wojenny czas, oraz rozwydrzona tłuszcza mordowała ludzi, co prawda detalicznie, ale z wynikiem per saldo którego nie powstydziłby się najokrutniejszy i najbardziej zdegenerowany możnowładca. Głód i zaraza zbierały krwawsze żniwo, niż byłby on w stanie sobie wyobrazić.

Marzył o świecie, gdzie szpicle, prowokatorzy i kaci zostaną publicznie ukarani przez surową rękę sprawiedliwości, na użytek dzisiejszego i przyszłych pokoleń. Rychło po objęciu władzy okazało się jednak, że są oni nieodzowni. Że tylko oni mają jakiekolwiek orientację w świecie, oni są uszami i oczami władcy. Że tylko oni mają możliwości, by trafnie ocenić teraźniejszość, że tylko oni mają środki, by określić przyszłość. Lud myślał, że łotry zostały ukarane. Powiesił, ku uciesze tłumu, kilku najbardziej skompromitowanych, mających najwięcej ludzi na sumieniu. Będących, jak dobrze wiedział, niczym wiecej niż zbroczonymi krwią kleszczami w rękach prawdziwych zbrodniarzy, jak zużyte narzędzia wyrzuconymi do kosza.

Marzył o świecie wolnym od zagrożenia rewolty czy rokoszu, o stabilnym tronie. Natomiast, jak wiedział, co i rusz objawiał się nowy samozwaniec, co i rusz występował z „prawdziwym” Azũrem, co i rusz próbował wywołać nowe zamieszki. Co i rusz też znikał, bez śladów, niczym kamień rzucony w środek jeziora. Za co należałyby się podziękowania najbardziej pogardzanym. Katom, szpiclom i prowokatorom.

Marzył o świecie, w którym alianci…

Król popatrzył za siebie, na swoich spiczastouchych strażników. Nie, upomniał siebie, o pewnych rzeczach nawet myśleć jest niedobrze. Pewne rzeczy nie są bezpieczne nawet w moim własnym umyśle.

Odwrócił wzrok, ponownie zwracając się ku rozdartemu ledwo przebrzmiałą wojną królestwu. Poczuł, jak ogarnia go uczucie, będące mu przez większość życia nieznanym. Uczucie, którego nie doznał nawet podczas walki ze smokiem Gablortnixem, kiedy postawił śmiechu warty metalowy szpikulec przeciw kłom, pazurom i nienawiści starożytnego gada.

Uczucie to nosiło nazwę beznadziei.

Koniec

Komentarze

Ze sklepienia zwisają zyrandole. Kandelabr to wieloramienny świecznik stojący. 

Czytam.

Na tronie, opierając głowę o opuszki palców, siedział król.  ---> opisz dokładniej pozycję króla na tronie, bo to oparcie głowy o opuszki palców można sobie przeróżnie wyobrazić. Niekoniecznie zgodnie z Twoją intencją.  

Był jeszcze młody, o wiele bardziej, niż można by wywnioskować z zmęczonych, podkrążonych od frasunku oczu, (...)  ---> zastąpiłbym "o wiele bardziej" "o wiele młodszy". Ze zmęczonych. Przy zbiegu z niektórymi spółgłoskami "ze".  

Uczucie, którego nie doznał nawet, rzucając się ze śmiechu wartym, metalowym szpikulcem (...). ---> zastąp imiesłów współczesny jakimś okolicznikiem czasu, zniknie problem przecinkologiczny, a razem z nim mimowolnie popełniony błąd. Zdanie też zabrzmi lepiej...  

----------------  

Krótkie, ale dobre, dobrze ukazujące cały wachlarz problemów z niemożliwymi do spełnienia marzeniami, opowiadanie.

Mam nadzieję, że to tylko wstęp do czegoś większego, bo zapowiada się ciekawie. Szkoda, że nie pokusiłeś się o rozbudowanie tekstu. Brakuje dialogów, które mogłyby powiedzieć więcej o świecie, niż same opisy. Bez dialogów tekst jest bardzo monotonny, brak mu dynamiki. Sama koncepcja pachnie mi trochę "Sagą ognia i lodu".

@RogerRedeye

W zasadzie taka jest definicja, ale nietrudno trafic na określenie "wiszace kandelabry". Ot, ostatnio czytałem sobie trochę wiedźmaka, i w rozmowie Dijkstry z Geraldem wyraźnie stoi "Zauważyłeś to zapewne? Coś tu wisi w powietrzu, Geralt. Dla wyjaśnienia dodam, że nie chodzi o kandelabry."

No chyba że Sapkowski, łobuz, mnie w błąd wprowadził.

Chyba jednak nie:

http://www.lumenpro.pl/241-kandelabry-swieczniki

Bardziej mam wątpliwości czy słowo "stylisko" pasuje do określenia rękojeści glewii.

Tregard

To zamkniety tekst, czego zresztą łatwo można domyślic się po tytule. Dłuższe formy mnie się jakoś nie trzymają. Lenistwo, zapewne.

" zastąp imiesłów współczesny jakimś okolicznikiem czasu" - Adamie, zlituj się nad moją chłopską duszą!

Pozdrawiam wszystkim, którzy przeczytali (tych co nie również).

Podobało mi się. Wygląda to jak część większej calości, ale -- dobrze uchwycony i przedstawiony problem, w ciekawy sposób, zwarcie i dynamicznie. 

Zastanowiłbym się może nad pewnymu wyrazami. Sztych światla? Chyba nie to znaczenie wyrazu "sztych". "Ażurowana korona" --- raczej po prostu ażurowa.  "Odrzwia" maj także inne znaczenie. Wyraz "detalicznie"  straszliwie brzęczy. "Zbroczone kleszce..." Dobrze, ale czym zbroczone? Brak orzecznika -- chyba krwią.

Dwa razy bardzo blisko siebie w pierwszym akapicie czasownik 'gromadzić".

Gdzieś  tam mignąl mi przecinek przed wyrazem "oraz".

Bardzo  ciekawe byłaby kontynuacja.

Pozdrówko.

Poczuł, jak ogarnia go uczucie, będące mu przez większość życia nieznanym. Uczucie, którego nie doznał nawet, rzucając się ze śmiechu wartym, metalowym szpikulcem na starożytnego smoka Gablortnixa.  

Propozycja: Poczuł, jak ogarnia go uczucie, do tej pory znane mu jedynie z cudzych opowiadań i wyznań. Uczucie, którego nie doznał nawet wtedy, gdy porwał się / porywał się / rzucił się ze śmiechu wartym, metalowym szpikulcem na starożytnego smoka Gablortnixa.

To miałby być wstęp do czegoś dłuższego? Czmeu nie. Nie obraziłabym się Fajnie przedstawione konsekwnecje szlachetnych marzeń o obaleniu tyrana i zdobyciu należnego tronu.

O, i jeszcze ciekawa wzmianka o strażnikach i tym, że o penwych rzeczach niebezpiecznie jest myśleć... Król zawał sojusz z elfami, a elfy go zdradziły czy też zrobiły z niego swoją marionetkę? Ciekawa sugestia intrygi.

Z kandelabrami wiszącymi też się spotkałam. Może autorzy fantasy używają tego słowa, bo żyrandol jednak za bardzo kojarzy się z czmś nowoczesnym, jest słowem używanym też dziś, w odniesieniu do elektrycznych żyrandoli?

On sam wdrapywał się na do góry po trupach przyjaciół i po trupach wrogów – jakoś dziwnie brzmi „ na do góry”, więc popraw.

Już nikomu nie groziła pańska samowola, lecz zbójcy i rabusie, mnożący się jak grzyby po deszczu w wojenny czas, oraz rozwydrzona tłuszcza mordowała ludzi, co prawda detalicznie – lepiej brzmi mordująca.

Przeczytałem i bardzo mi się podoba. :) Budujesz bardzo długie zdania, więc czasami idzie się pogubić, ale na korzyść opowiadania przemawia przede wszystkim dobrze zobrazowany problem i rozterki nowego władcy. I plus za fantasy, oczywiście.

Pozdrawiam.

...powinien gromadzić się skandujący radosne okrzyki tłum. Tłum nie gromadził się. -- Tu brakuje słowa "jednak", żeby było - "Tłum nie gromadził się jednak", albo lepiej - "Ale nie gromadził się"

Dalej masz powtórzenia "ludzi" i "ludzkimi"

"Radość, jednak radość gorzka, bowiem skierowana ku przeszłości" -- zdanie niezbyt zrozumiałe i chyba niezbyt poprawne, bo jak mozna kierować gdzieś radość.

"on sam wdrapywał się na do góry po trupach przyjaciół i po trupach wrogów" --nie najlepiej to brzmi, po prostu powinno być --  On sam wdrapywał się na górę po trupach przyjaciół i wrogów.

Szczerze, nie urzekło mnie to. Jakieś przegadane jak na tak krótki tekst. Przekaz też niejasny, faktycznie sprawiający wrażenie wyimka jakiejs większej całosci.

A mnie zastanawia, co robił młody król zdobywszy miasto i zamek. Czy tak codziennie, przez dwa miesiące, siadywał na tronie a potem wychodził na balkon i popatrując w dal, kontemplował widok, marząc ”jak pięknie by mogło być…”?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Miejscami przekombinowany, stanowczo zbyt statyczny obrazek. Nie ma tu żadnej akcji, a sam opis przeżyć wewnętrznych rodartego moralnie króla to troszkę za mało. Zgadzam się z przedpiścami, przydałoby się jakieś rozwinięcie, obojętnie prequel czy sequel, byleby coś się działo ;) Kilka zdań należałoby przemodelować, gdyż są trudne do zrozumienia, a czytelnik nie powinien zatrzymywać się w środku lektury, aby zastanawiać się "co autor właściwie miał na myśli".

Mimo pewnych niedociągnięć tekst znośny i gdyby powstało coś więcej wokół tego tematu pewnie bym zajrzał ;)

Pozdrawiam

No tak. A myslał chłopina, że będzie mesjaszek, piewcą pokoju i miłości :P

Faktycznie, bardzo to statyczne i parę byków się znalazło, ale krótkie, więc nie nudzi. I nastrój rozczarowanego króla fajnie oddany.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

No nie wiem. Czytało się ciężko, bo momentami zbyt uwkiecone, a po lekturze pozostało tylko pytanie: no i co z tego?

www.portal.herbatkauheleny.pl

Na tak i na nie - rzeczywiście portret króla interesujący (i fajny tytuł do tego, taki nieoczywisty), ale niestety, jak zauważyła Suzuki,  nic z tego nie wynika. Lassar - przełam lenistwo i machnij tu coś dłuższego, bo trzeba przyznać, że piszesz coraz lepiej ;)

Kolejny zlepek filozoficzno-słowotoczny.

Nowa Fantastyka