- Opowiadanie: Majsterka - Niewydarzone wspomnienie

Niewydarzone wspomnienie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Niewydarzone wspomnienie

Nie wiem jak i nie wiem kiedy to się stało. Nie wiem nawet kim wtedy byłam. Wiem jednak, że to zdarzenie miało miejsce. Pewnej nocy znalazłam się w korytarzu szkolnym. Klasy wynajęte były jako mieszkania. A może wcale nie był to wynajem, a po prostu w tym dziwnym świecie szkoła pełniła rolę mieszkalnego bloku? Zupełnie nie wiem którędy tam weszłam. Zarówno miejsce mego pobytu jak i moja osoba wydawały mi się zupełnie obce i nielogiczne w swym umiejscowieniu w czasie i przestrzeni.

 

Zaczęłam przyglądać się sobie, by wydobyć choćby szczątki informacji o swej tożsamości. Nic jednak nie znalazłam dziwnego w swym wyglądzie. Jedyną poszlaką, która mogłaby doprowadzić mnie to jakichś wniosków był mój ubiór i ekwipunek, które mimo, że nie były niezwykłe czy inne, mogły jednak na coś wskazywać. Byłam ubrana w krótkie, dżinsowe spodnie, trampki i t-shirt. Wymacałam też jakąś ni to chustkę , ni to opaskę na głowie. Miałam ze sobą plecak, ale nie przyszło mi do głowy go otworzyć, by sprawdzić jaką ma zawartość. Intuicyjnie wiedziałam, że jest pusty, lub ewentualnie jest w nim to, co ma aktualnie być i że nie ma to najmniejszego znaczenia. W kieszeni spodni miałam swoją dotykową Nokię. Czułam, że jestem turystką, wędrowniczką. Poczułam woń łąk i lasów, które były mi tak miłe, gdy jako młoda harcerka przemierzałam rajdowe kilometry. Stojąc tak na środku ciemnego, szkolnego korytarza, nie czułam się ani trochę dziwnie. Wręcz przeciwnie – ta minimalna ilość docierających do mnie bodźców sprawiała, że mój umysł uspokajał się, zmysły spowalniały swe obroty i pozostawało mi tylko czekać co się dalej stanie. Nic poza tym nie musiałam robić, mogłam poświęcić całą uwagę czekaniu samemu w sobie. Nie było we mnie strachu. Była zaś stuprocentowa pewność, że zareaguję sprawnie na najbardziej niespodziewaną akcję; w tak dużym skupieniu się znajdowałam.

 

Zrobiłam krok naprzód, potem kolejny i jeszcze jeden. Spokojnie przemierzałam szkolny korytarz, mijając szereg zamkniętych drzwi i zakręt za zakrętem. Szłam naprzód, nigdzie nie skręcając, ani niczemu się nazbyt nie przyglądając. Miałam iść. To było moje zadanie w danej chwili, w danym miejscu na ziemi. Miałam jedynie świadomość, że gdzieś za tymi zamkniętymi drzwiami są ciepłe mieszkania, w których śpią spokojnie ludzie. Szłam tak bez namysłu, lecz przy którymś zakręcie coś kazało mi przystanąć. Odwróciłam się w lewo i czekałam. Pierwsze drzwi za zakrętem otworzyły się. Ktoś wyniósł na rękach dziecko i usadził je na podłodze pod ścianą. Dorosły jakby mnie nie zauważył i zostawił dziecko, samemu wracając do domu.

 

Poznałam ją od razu. Dziewczynka o jasnych włosach, jeszcze krótkich ze względu na wiek. Duże, niebieskie oczęta wpatrujące się w nicość. Dziewczynka nie rozglądała się, nie była wcale przestraszona; tak jakby wystawienie za drzwi w środku nocy spotykało ją na co dzień. Wiedziałam kim jest i skąd pochodzi mimo, że nie znałam miejsca, w którym się wtedy znajdowałyśmy. Dziewczynka była mną, a ja byłam dziewczynką. Tak dobrze wiedziałam co czuje i tak doskonale przewidywałam co stanie się za chwilę! Wiedziałam, że jestem w swej własnej przeszłości, że na te kilkanaście dziwnych minut (bo tyle trwało całe zdarzenie) stałam się międzyczasowym wędrowcem. Pamiętałam dobrze, co oznacza wystawienie za drzwi. Pamiętałam to mimo, że do tej pory nie uznałabym tego wspomnienia za własne. Wspomnienia moje i dziewczynki połączyły się jednak, jakby jakaś niebywała siła chciała koniecznie ułożyć wszystkie wydarzenia, przeszłe i teraźniejsze, w strukturę logiczną i spójną. Przyjęłam więc los dziewczynki za własny. Jako, że sama nią byłam, nie mogłabym się jej wyrzec. Nie zrobiłabym tego nigdy znając przyszłe losy tego dziecka.

 

Snując różnorakie i szalone przemyślenia na temat tego, czego aktualnie byłam uczestniczką i świadkiem, nagle zrozumiałam co mam zrobić. Dla niej i dla siebie. Usiadłam pod ścianą naprzeciw siebie samej i spytałam: „A mnie się boisz?”. Znałam odpowiedź, jednak przez chwilę poczułam lęk przed tym, że dziecko miałoby udzielić odpowiedzi innej niż oczekiwałam. Pokręciło jednak główką, dając mi znak, że się nie lęka, udzielając mi tym samym kredytu zaufania. Poczułam, że uwierzy w słowa, które do niej wypowiem. I już chciałam zacząć mówić, wypełniając dziewczynce najlepszą przysługę. Już potok pochwał i zapewnień o wielkiej wartości tego dziecka miał wypłynąć z mych ust, gdy drzwi otworzyły się. Z mieszkania wyszedł obcy mężczyzna, wziął na ręce spokojne dziecko i zaczął kierować się z powrotem do środka mieszkania. „Idziemy”, rzekł. Nie wiedząc co mną kierowało spytałam: „Już? Czy już musicie iść? Czy na pewno? Dlaczego tak wcześnie?”. Słowa te wypowiedziane zostały przez moje usta, lecz ich treść była wspólna dla mnie i dziewczynki, która mimo pozornej nieświadomości, gdzieś w sobie wyczuwała co przyniesie jej przyszłość jeśli nie wysłucha mnie właśnie teraz. Nasze pytanie pozostało jednak bez odzewu i mężczyzna zniknął za drzwiami klasowymi, zabierając ze sobą dziecko, któremu nie było dane mnie wysłuchać. Ja zaś pozostałam w ciemnym korytarzu, siedząc pod ścianą i wpatrując się w zamknięte drzwi. To, że dziewczynka nie usłyszała tego, co tak pragnęłam jej przekazać sprawiło, że nie usłyszałam tego i ja. Słowa, które miały szansę paść, nie znalazły się w kanonie moich własnych wspomnień. Nie znając ich treści podkuliłam nogi i z dziecięcym spokojem zaczęłam wpatrywać się w nicość.

Koniec

Komentarze

Sam nie wiem co o tym tekście napisać. Przede wszystkim, to sporo zgrzytających zdań się znalazło. Np. to:

Wyposażona w turystyczny wygląd, stojąc tak na środku ciemnego, szkolnego korytarza, nie czułam się ani trochę dziwnie.

 

Fabularnie też nie bardzo wiadomo o co chodzi. Sprawia wrażenie, jakbyś zaraz po przebudzeniu się zapisała sen, który Ci się przyśnił.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Wykonanie rzeczywiście mogłoby być lepsze, ale wolałbym się skupić na opowiedzianej przez Ciebie historii, a właściwie jej części. Mam swoją interpretację tego fragmentu, domyślam się o co Ci chodzi, ale moim zdaniem podałaś stanowczo za mało informacji: dlaczego bohaterka cofnęła się do przeszłości? czym tak naprawdę jest ta szkoła i klasy jakie się w niej znajdują? czego bohaterka tu szuka? i kim ona jest?

Przydałoby się rozwinięcie, szersze spojrzenie na przedstawioną sytuację i opisanie świata, w którym owa rzecz się dzieje. Dopiero wówczas będzie można coś więcej powiedzieć na temat Twojego opowiadania.

Pozdrawiam.

Dziękuję za Wasze opinie, zaczynam godzić się z faktem, że będę musiała poddawać głębszym przemyśleniom swoje pomysły, nim je zrealizuję. Przy następnym opowiadaniu postaram się dokładniej zaplanować fabułę, aby czytelnik, który nie jest "w mojej głowie", także potrafił zrozumieć sens jaki pragnę przekazać. Sama lubię opowiadania, które są otwarte, ktore każdy może zinterpretować jak chce, stąd moja tendencja do niedopowiedzeń.

Pozdrawiam :-)

Wolne pole do interpretacji --- okej. Ale w tym przypadku konkretów (niezbędnych) jest jak na lekarstwo.

Rozumiem i wezmę to pod uwagę przy kolejnych opowiadaniach. Ale czy w ogóle warto je tworzyć? Jest cokolwiek w moim tekście, co zachęca do pracy nad kolejnymi opowiadaniami?

Będę też wdzięczna za sugestie poprawek językowych, póki mogę edytować tekst.

Ja osobiście radziłbym Ci pomyśleć jeszcze nad tym tekstem, byłbym ciekawy tego efektu. 

A czy warto pisać? Jeśli będziesz ćwiczyć, wprawiać się, a ponadto sprawia Ci to frajdę --- to czemu nie?

 

Kolejny blok tekstu. Odpuszczam sobie.

domek, czemu nie? Bo jeśli się to nikomu nie podoba, to mogę równie dobrze pisać pamiętniki, albo opowiadania dla siebie i nikogo nimi nie denerwować. Sprawia mi to frajdę, myślałam nawet, że mam do tego jakiś talent i przychodzi mi to z łatwością, nie siedzę nad jednym zdaniem pół godziny. Jednak chciałabym, aby się to komuś podobało.

iezgoda.b, lok tekstu, czyli brak dialogów?

A ja muszę przyznać, że mi się spodobało. To znaczy, interpunkcja w wielu miejscach znacznie kulała, a niektóre zdania, jak to ładnie określił Fasoletti, zgrzytały, ale z kolei były też takie, które bardzo mi się spodobały. Co ciekawe, twój tekst, pomimo że był samym opisem, potrafił zainteresować. Odniosłam wrażenie, że masz lekkie pióro, łatwość pisania, tylko sama do końca nie wiedziałaś, czym to opowiadanie ma być.

Dlaczego masz pisać? Choćby dla tego niesamowitego uczucia, kiedy ktoś ci mówi, że zrobiłaś postępy albo że mu się podobało. Jeśli to lubisz, to myślę że wiesz, ile takie uczucie jest warte :)

A co do sugestii - zapisałabym inaczej dialog. Inaczej, to znaczy - z myślnikami, przed kwestiami, które wypowiada bohaterka. Ponadto przeczytaj sobie tekst jeszcze raz i postaraj się usunąć powtórzenia i literówki, na przykład 'zupełnie' w pierwszy akapicie. Zwróć też szczególną uwagę na interpunkcję.

Pozdrawiam :)

Domyślam się, chciałaś nam opowiedzieć o wspomnieniu, które się nie wydarzyło, o wspomnieniu, którego nie było, z istnienie którego nie zdawałaś sobie sprawy.

„Niewydarzone wspomnienie”, taki tytuł dałaś swemu opowiadaniu, i, muszę przyznać, że jest on wyjątkowo adekwatny. Niewydarzone, to inaczej: nieudane, nieudolne, liche, marne. Myślę, że nie taki był Twój zamiar, ale to potwierdza moje przypuszczenia, że jeszcze sporo musisz się nauczyć.

Zarzuty mam takie same jak po przeczytaniu „Fotografii pamięci”. Tu także jest mnóstwo powtórzeń, znów bardzo zwarty tekst a nadmiar szczegółów w opisach nie pozostawia czytelnikowi miejsca dla własnej wyobraźni. Nie lubię, kiedy wykłada mi się „kawę na ławę”.

 

„Jedyną poszlaką jaka mogłaby…”  - Jedyną poszlaką, która mogłaby…

 

„Na plecach ciążył mi plecak, ale nie przyszło mi do głowy g otworzyć, by sprawdzić jaką ma zawartość. Intuicyjnie wiedziałam, że jest pusty…” – Moim zdaniem jest tu niekonsekwencja. Czy pusty plecak może ciążyć?

Poza tym jest literówka: …go otworzyć.

 

„Czułam, że jestem turystą, wędrownikiem.” – Istnieją w języku polskim żeńskie formy tych rzeczowników – turystka, wędrowniczka.

 

„Wyposażona w turystyczny wygląd” – W wygląd nie można się wyposażyć.

 

„…mogłam poświęcić całą moją uwagę czekaniu samemu w sobie.” – A czyją uwagę miałabyś poświęcać jak nie swoją? Moją można spokojnie pominąć.

 

„Zrobiłam krok na przód, potem kolejny i jeszcze kolejny…” – Błąd …naprzód… i powtórzenie. Proponuję: Zrobiłam krok naprzód, a potem kolejny i jeszcze jeden.

 

„…mijając szereg zamkniętych drzwi i zakręt za zakrętem.” – Czy ta szkoła to był jakiś labirynt, że tyle tych zakrętów?

 

„Szłam na przód…” – Szłam naprzód…

 

„To było moje zadanie w danej chwili czasu…” – Masło maślane. Albo: To było moje zadanie w danej chwili…, albo: To było moje zadanie w tym czasie.   

 

„Duże, niebieskie oczęta wpatrujące się w nicość.” – Jest noc. Zapewne ciemno. Ani słowem nie piszesz o jakimkolwiek oświetleniu, i nagle widzisz duże, niebieskie oczęta wpatrujące się w nicość?

 

„…czego aktualnie byłam uczestnikiem i świadkiem…”– Wolałabym być uczestniczką.

 

„I już chciałam zacząć mówić, wypełniając dziewczynce najlepszą przysługę.” – Wypełnić można, np. formularz, lukę w czymś, polecenie szefa, ale przysługę się oddaje, wyświadcza, robi komuś.  

 

„Z mieszkania wyszedł obcy mężczyzna, wciął na ręce spokojne dziecko i zaczął kierować się z powrotem do środka mieszkania.” - …wziął na ręce…

Skoro mężczyzna wyszedł, zabrał  dziecko, a teraz kieruje się do mieszkania, zbędne jest z powrotem.

Całe zdanie jest niezręcznie sformułowane. Ja napisałabym: Z mieszkania wyszedł obcy mężczyzna, wziął na ręce spokojne dziecko i zabrał je do mieszkania.

 

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Milika, dziękuję za miłe słowa :-) Uczucie , które pojawia się po tym, gdy ktoś pochwali postęp lub kiedy komuś spodoba się opowiadanie jest bezcenne. Dlatego chciałabym pisać, lecz czasem mam wrażenie, że nielicznym udaje się zrozumieć o co chodzi w moich tekstach ;-).

regulatorzy, dziękuję za uwagi :-). Jesli chodzi o słowo "niewydarzone", to rzeczywiście oznacza to słowo coś nieudolnego czy nieudanego. Samo zdarzenie opisane w opowiadaniu było w pewnym sensie nieudane, choć muszę przyznać, że po prostu nie znalazłam innego słowa, które by określało wspomnienie, które się po prostu - nie wydarzyło. Mimo tego faktu byłam wyjątkowo zadowolona z tytułu, który nadalam, jakoże jestem w tym bardzo kiepska - nie potrafię w ogole wymyslać tytułów do czegokolwiek :-).

Jeśli chodzi o poprawki językowe, to dziękuję za Twoje sugestie, poprawię tekst, mam nadzieję, że go to ulepszy. Jednak mam kilka wątpliwości:  

Czy pusty plecak może ciążyć?  --no może, zawsze to jakiś ciężar. Mi chodziło o to, że boohaterka w ogóle czuła jakiś cięzar na plecach, ciężar w sensie obciążenie. No ale dobrze,  może to poprawię, aby było jasne:)

Wyposażona w turystyczny wygląd -  myślałam nad tym jak napisać poprawnie to zdanie i nic nie wymyśliłam. Dlatego wygląda jak wygląda. Może masz jakieś sugestie jak je zmienić?

Zrobiłam krok na przód, potem kolejny i jeszcze kolejny… -- wydaje mi się, że w pewnych zdaniach powtórzenia są dopuszczalne (a nawet niekiedy są ozdobą) i że to zdanie jest jednym z takich przypadków.

Czy ta szkoła to był jakiś labirynt, że tyle tych zakrętów?  -- tak, to miejsce było rodzajem labiryntu:)

 Jest noc. Zapewne ciemno. Ani słowem nie piszesz o jakimkolwiek oświetleniu, i nagle widzisz duże, niebieskie oczęta wpatrujące się w nicość? --- powyżej pisałaś/eś , ze wykładam kawę na ławę. Pojawia się więc okazja, by pogłówkować nad oświetleniem:D

Co do formy żeńskiej rzeczowników, to po prostu jest to moje osobiste upodobanie, że nie lubię ich. Uważam, że męskie mają ładniejszy wydźwięk, nawet gdy mowa o kobiecie. Tak jak wolę mówić, że kobieta jest lekarzem, a nie lekarką. Choć może masz rację, jeśli istnieje taka odmiana, to może należy ją stosować.

„Niewydarzone wspomnienie”, taki tytuł dałaś swemu opowiadaniu, i, muszę przyznać, że jest on wyjątkowo adekwatny. Niewydarzone, to inaczej: nieudane, nieudolne, liche, marne. --czy jest to sugestia, ze moje opowiadanie takie było (niewydarzone), czy też poważnie piszesz, że tytuł jest adekwatny?

Droga Majsterko. Zawsze twierdziłam i twierdzę, że to autor decyduje o kształcie i formie swojego dzieła. Ze wszystkimi tego konsekwencjami. Uwagi komentujących bywają dla autora pomocne, ale nie ma on obowiązku korzystać z nich.  „…po prostu nie znalazłam innego słowa, które by określało wspomnienie, które się po prostu – nie wydarzyło.” – Nie wszystko i nie zawsze da się opisać jednym słowem. Dlatego zasugerowałam Wspomnienie, które się nie wydarzyło, Wspomnienie, którego nie było. Autor ma też prawo tworzyć nowe słowa, które albo znajdą uznanie, albo nie. Będąc w desperacji użyłabym chyba nieistniejącego słowa „Niezdarzenie”, lub „Niewspomnienie”.  (A może one istnieją, bo nie zostały podkreślone czerwonym wężykiem, tylko nie są używane). „Wyposażona w turystyczny wygląd - myślałam nad tym jak napisać poprawnie to zdanie i nic nie wymyśliłam. Dlatego wygląda jak wygląda. Może masz jakieś sugestie jak je zmienić.” – A czy to zdanie musi się znaleźć w opowiadaniu. Wcześniej piszesz o turystycznym stroju, plecaku. Uważam, że to wystarczy. „…wydaje mi się, że w pewnych zdaniach powtórzenia są dopuszczalne (a nawet niekiedy są ozdobą)” – Jak wspomniałam, Autorko, Ty tu rządzisz. „Pojawia się więc okazja, by pogłówkować nad oświetleniem:D” – Mogłabym pogłówkować o ewentualnej poświacie latarni ulicznych, ale skoro napisałaś: „Stojąc tak na środku ciemnego, szkolnego korytarza…”, pozostawiasz mnie ciemną jak tabaka w rogu. „Co do formy żeńskiej rzeczowników, to po prostu jest to moje osobiste upodobanie, że nie lubię ich. Uważam, że męskie mają ładniejszy wydźwięk, nawet gdy mowa o kobiecie. Tak jak wolę mówić, że kobieta jest lekarzem, a nie lekarką. Choć może masz rację, jeśli istnieje taka odmiana, to może należy ją stosować.” – I kto to mówi?! M A J S T E R K A ! Osobiście wolę słuchać wypowiedzi PANI MARSZAŁEK, czy PANI MINISTER, zamiast MARSZAŁKINI (czy, według mnie koszmarnej, MARSZAŁKI) i MINISTERKI.  Zupełnie nie przeszkadza mi PANI PSYCHOLOG ani PANI PROFESOR. Przyznasz jednak, że nie powiesz o kobiecie współpracującej z szefem asystent ani, sekretarz, czy o nauczającej nauczyciel, tylko ASYSTENTKA, SEKRETARKA, NAUCZYCIELKA.     

„Niewydarzone wspomnienie”, taki tytuł dałaś swemu opowiadaniu, i, muszę przyznać, że jest on wyjątkowo adekwatny. Niewydarzone, to inaczej: nieudane, nieudolne, liche, marne. --czy jest to sugestia, ze moje opowiadanie takie było (niewydarzone), czy też poważnie piszesz, że tytuł jest adekwatny?” – Niestety, poważnie piszę, że tytuł jest adekwatny, ale w odniesieniu do opowiadania. Albowiem uważam Twój tekst za, delikatnie mówiąc, nie do końca udany, nieco nieudolny. Taki właśnie, jak sugeruje tytuł, „trochę niewydarzony”. Jak ciasto z zakalcem. Cukiernik się bardzo starał, robił je najlepiej jak umiał, ciasto jest nawet dość smaczne, tylko… no właśnie. Ten zakalec. Co w Twoim cieście jest „zakalcem”, napisałam krótko w poprzednim komentarzu. Serdecznie pozdrawiam i czekam na coraz bardziej udane teksty.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Albowiem uważam Twój tekst za, delikatnie mówiąc, nie do końca udany, nieco nieudolny. Taki właśnie, jak sugeruje tytuł, „trochę niewydarzony”(...)Cukiernik się bardzo starał, robił je najlepiej jak umiał.

 Ech.. ;-) To dopiero zachęta do rozwijania swojej pasji pisarskiej;P Nadal żywię jednak cichą nadzieję, że opowiadanie to nie było szczytem moich możliwości ;-)

 

 

Majsterko, Ty żywisz cichą nadzieję, a ja przekonanie, że każda Twoja kolejna praca może być lepsza od poprzedniej. I tego Ci bardzo życzę. :-)  

Pozdrawiam. Serdecznie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Majsterko, spróbuj "cichą nadzieję" zrealizować raz, drugi i trzeci... Ćwiczenie czyni mistrzynią. Nikt od Nobla nie zaczyna.  

"Poplątany" zapis snu (bo tak odebrałem tekst) nie jest taki kiepski, żeby nie było widać spoza niego możliwości, jakie masz. Seria treningowa i z terminatorki awansujesz na majsterkę. A tak przy okazji: kolejne stopnie zawodowych wtajemniczeń rzemieślniczych znasz?

AdamKB,Nie wiem o jakich stopniach mówisz. Jeżeli zaś chodzi o to, że odebrałeś moje opowiadanie jako zapis snu, to po części masz rację, w dużej mierze opieram swoje teksty na snach, co zresztą robię nie bez powodu - sama uwielbiam nieco senną atmosferę opisów Lewisa np. Inspiruje mnie także sposób działania  Lovecrafta, którego kilka opowiadań czytałam, a który nie czynił nic innego, jak opis własnych snów. Nie lubię zbytnio opowiadań, które poza logiczną fabułą, przemyślanymi postaciami, nie mają za bardzo nic innego w sobie. No, chyba, że jest w nich doza humoru, który przypadnie mi do gustu, wówczas można sobie takowe poczytać. A każdy pisze to, co sam by polubił. Nie wiem o co chodzi z awansem z terminatorki na majsterkę, ale dziękuje za wsparcie moich "cichych nadziei" :-). Zaś mój komentarz do regulatorów nie miał być uszczypliwy, po prostu rozbawiło mnie ukryte (pewnie niecelowe) możliwe znaczenie dwóch fragmentów komentarza użytkownika regulatorzy . Skojarzyło mi się z sytuacją, która mi się ostatnio przytrafiła, gdy ze znajomymi wymyślaliśmy zktórym z państw byśmy się utożsamili. Znajomy stwierdził, że mogłabym być Francją, po czym za 10 minut opowiadał nam jak to  był ze swoją byłą w Paryżu, który jest jego zdaniem "niby fajny", ale ze nie chciałby w nim mieszkać ;-) (choć ja byłam nie lepsza mówiąc mojemu mężowi, że mógłby być Anglią ze względu na swoje poczucie humoru ;D)

Pozdrawiam!

Majsterko, może jestem niezbyt bystra, ale w żadnym z Twoich komentarzy nie mogę doszukać się nawet grama uszczypliwości.

Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

to bardzo dobrze , bo jej tam nie było :-) naszło mnie przypuszczenie że Adam się jej doszukał , ale nieważne już. Dziękuje za komentarze raz jeszcze. Mam już pomysł na kolejne , tym razem bardziej przemyślane opowiadanie, także do rychłego przeczytania.

Nowa Fantastyka