- Opowiadanie: Ajran - Kalatir roz. II- Zagaj Dębowy

Kalatir roz. II- Zagaj Dębowy

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Kalatir roz. II- Zagaj Dębowy

ROZDZIAŁ II– Zagaj Dębowy

 

Biały puch z nieba zrobił drogę dla lśniących strumieni światła z żółtej tytanicznej gwiazdy wiszącej nad ludzkimi głowami. Puszyste kłęby odjechały niczym szarża kawalerii brnącej na koniach, za którą ciągnie się łuna kurzu. Wiatr posprzątał szklany sufit. Wędruje Roderyk leśnym szlakiem zmierzając tam, gdzie go nogi poniosą, z myślą, iż nadzieje się na niesamowitą przygodę. Dookoła ćwierkanie sikorek i uderzanie w drzewo dziobem dzięcioła.

 

Leśne drogi pełne są warczących stad wilków czyhających tylko, aż zdobędą świeżą krew, aż upadnie najsłabsze. Walka o życie, o byt, o swoje terytorium. Prócz tego na każdym kroku mnóstwo łotrzyków i rabusi ukrytych w krzakach i czekających, by obrabować z wszystek dobra, a w najgorszym wypadku, by zabić. Niebezpieczne tereny dla ludzi, dla samotnych podróżników. Sam na sam z dziczą, wytężenie umysłu oraz siły by przeżyć. To nie jest już tylko walka o głupie monety, lecz o życie.

 

Marzy i myśli o swojej przyszłości. Wzrok nieobecny w przestworzach w umyśle cicho kroczy. Przemierza krainę po piaskowej drodze, a po bokach trawy zielenią się obijają z lenistwa. Pasikoniki ukryte w badylach, których od trawy odróżnić nie można. Żuków różnych cała masa i motyli oraz much. A dalej kopce kretów i uwite gniazda ptaków. Chwila płynie wolno, a czas zwolnił swe obroty, by później w pędy powirować i wytchnienia chodź na moment nie darować. Kolorowy świat i dynamiczny zarazem.

 

Podróżnik raźnym krokiem kieruje się ku wzgórzom. Uważnie rozgląda się wkoło by podziwiać cudne widoki stworzone przez Boga. Nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa znajdującego się wszędy. Nagle szelest zza krzaków dobiegający w pobliżu. Wnet się obejrzał, a o rzut kamieniem od niego spada z czerwonych piór strzała. Strach z lekka nim włada, w te pędy ucieka na wprost, a za nim banitów cała zgraja. Kieruje się w las, myśli, że zgubi ich, ucieknie. Przez korzenie, jałowce i bzy, a gałęzie uderzają swą siło w tak delikatne ciało robiąc rany i zadrapania. Łamie konary, robi uniki, gdyż strzały w niego wycelowane niczym pszczoły szybkie i sprytne żwawo nacierają. Porusza się z głową w gęstym od pędów i runa lesie, a krzycząc jak barbarzyńcy zbiry wciąż są na jego tropie. Na karku mu siedzą i spokoju dać raczej nie próbują, odpuścić nie raczą. Traci siły, nie wie co robić, strzała w prawą nogę go trafia, w dół wpada… koniec uciekania. Zdyszany, zmęczony i ranny w ręce oprychów się dostaje. Zabierają mężczyznę stąd, a on na interwencje nie ma siły.

 

***

 

Kołyszą się drzewa, wiatr gra na ich liściach. Dźwięk ptaków i szelest roślin, rozbujany świat. Zsiadają z koni księżniczka o urodzie anioła i wuj jej kochany i wąsaty. Kroczą powoli bez butów spacerkiem, a stopy ocierają się o przyjemne od liści w dotyku podłoże. Księżniczka zdumiona, pełna zachwytu rozgląda się patrząc na spokój natury od runa po korony. Pięknych motyli balet, których skrzydła mienią się wszak że przeróżnymi barwami. Loty dzięciołów, wróbli i skowronków, a nad to ukłony kwiatów, krokusów, sasanek i maków. Zapach majowych konwalii i świeżość. Jedyne miejsce na Ziemi, gdzie w odosobnieniu natura ceni swój walor, wojsko ni człowiek inny wstępu tu nie mają, lecz wyjątek dla księżniczki, której wuj gajowym w lesie strażnikiem natury się stał. Nie brak tu wody, gdyż staw czysty i głęboki, a nawet tu jeże są i sarny, też łosie. Skąpane w łunie promieni słońca blask swój i wyższość pokazują.

 

Idą dalej, w polane wstępują. Miejsce, gdzie trawy pełno i wszelakich roślin mnóstwo. Nie braknie zwierzyny i owadów. Wkraczają w sam środek, centrum polany i widzą. Po bokach koło tworząc stoją dęby starodawne, które od upadku Rzymu przetrwały, wysokie i potężne niczym baszty nie zdobyte. A w centrum? W centrum kamień leży wieki całe, przypominający głaz, gdzież święty miecz króla Artura był schowany, wbity od nasady po zwieńczenie. Wtem wuj do panny rzecze.

 

-Elario ma droga, widzisz te dęby bogate? Korona z naturalnie szczerego złota, mająca setki lat stoi nie wzruszona. Kaplica święta, zdobi je także cnota. Świętsze stały się w ten czas od faraona. Serce twarde i nie pęknięte zarazem. Przystrojone w szaty co roku nowe. Nogi okryte rozkruszonym głazem. Chowają przed błękitem rękami głowę. Błyszczą diamenty pod księżyca blaskiem, zdobiące dłonie ludzkiego zbawcy. Serce im bije. Poruszają się. Oddychają. Ukłon składają pod wiatru rozkazem.

 

-Wuju mój kochany, czyż nie cenisz za wysoko te rośliny zwyczajne? Chodź źdźbło magii posiadają, lecz świętości nadto aż po kranie za wiele nie mają.

 

-Przyjrzyj się dziecko na tych istot żywych świat, według nich to ty jesteś mały skrzat. Mają także uczucia i czują ból, ich świat to także i mój. Posłuchaj co mówią, szepczą cicho i oddech puszczają na kaftan twój, skup się Pani uwierz w ich przesłanie, zamknij oczy i to samo czuj.

 

Zamyka dziewczyna powoli swe oczy, a wietrzyk pada na usta i uszy. Czuję ulgę i wiele różnych cnót. Poczuła to…

 

Wśród zieleni rozbujanej wiatrem trawy, pomiędzy złotem kołyszących się kłosów zbóż. W pobliżu chrobot deptanego siana. Bez deszczu, ani chmur, a na niebie pomarańczowa plama. Tańczy na kamieniu w błękitne szaty obwinięta. Rdzeń buszu, a wkoło wysokich drzew blues. Bryza znad stawu w liliowe piegi ozdobionego na twarz księżniczki pada. Harde muchy i komary wszędy się panoszą. Liść spada, osa siódmy raz zagaj otacza.

 

 

Koniec

Komentarze

Doskonałe dla cierpiących na chroniczną bezsenność.

Na początek radzę się zastanowić nad czasem gram., następnie zdecydować się na jeden konkretny i raz jeszcze rozważyć, co w tym tekście ma uwieść czytelnika. 

Forma prozy rytmicznej ambitna i zrealizowana nie bez pewnego uroku, chociaż i nie bez potknięć. Brakuje sporej ilości przecinków, kilka form jest mocno archaicznych,a z drugiej strony mamy też "bluesa". Rozpaczliwe próby utrzymania rytmu i rymu prowadzą do powstania najdziwaczniejszych konstrukcji, jak np.:

 

a po bokach trawy zielenią się obijające z lenistwa

Idą dalej, w polane wstępują.

Wtem wuj do Lady rzecze. - nagłe obcojęzyczne wtrącenie wybija z rytmu i dezorientuje, zabija cały rytm. Pomijając już fakt, że zupełnie nie pasuje do stylistyki. "do panny" napisać nie można?


itd. Poza tym fajnie tylko na przyszłość poproszę tekst z treścią.

Byłem przeczytałem.

Co to jest "Zagaj"?   Bo -  "Zagajnik - potoczna nazwa młodego lasu lub młodnika, także określająca niewielki las, rzadziej zarośla (Wikipedia), ale zagaj to tryb rozkazujący słowa zagaić czyli zacząć rozmowę, zaczepić kogoś. A co za tym idzie, tytuł jest dla mnie nie zrozumiały.


Obawiam się, że tak karkołomna stylizacja językowa będzie niestrawna dla znacznej liczby czytelników. Ja przeczytałam masochistycznie, i:

łuna kurzu --> kurz nie świeci, chyba, że silnie radioaktywny.

Loty dzięciołów, wróbli i skowronków, a nad to ukłony kwiatów, krokusów, sasanek i maków.

Mak i skowronek to istoty polne, nie leśne.

Pięknych motyli balet, których skrzydła mienią się wszak że przeróżnymi barwami. --> po pierwsze, "wszakże" to jedno słowo, a po drugie stanowi ono zaprzeczenie, a co w tym zdaniu jest opozycją do czego?

spada z czerwonych piór strzała --> zdanie brzmi jakby strzała leżała czy wisiała na jakichś piórach, z których spadła, ale rozumiem, że chodziło o strzałę zrobioną z czerwonych piór - a gdzie grot i drzewce?

Łamie konary --> Herkules jakiś, a przed chwilą miał "delikatne ciało"...

mnóstwo łotrzyków i rabusi ukrytych w krzakach i czekających, by obrabować z wszystek dobra --> raczej "z wszystkiego dobra" ("wszystek" to mianownik, np "wszystek czas poświęciłam na lekturę"), a jeszcze lepiej byłoby "z wszelkiego".

Zabierają mężczyznę stąd, a on na interwencje nie ma siły. --> taka poezja, a to nagle walisz słowem jak z raportu starszego posterunkowego... Poza tym nie "stąd", bo czytelnik nie jest "tu".

Nie brak tu wody, gdyż staw czysty i głęboki, a nawet tu jeże są i sarny, też łosie. Skąpane w łunie promieni słońca blask swój i wyższość pokazują. --> nad kim wyższość pokazują te promieniujące blaskiem sarny i łosie?

Serce twarde i nie pęknięte zarazem. --> znowu jakaś nieistniejąca opozycja.

czyż nie cenisz za wysoko te rośliny zwyczajne? --> czyż nie cenisz tych roślin zwyczajnych. Przeczenie zmienia formę czasownika (czytam książkę - nie czytam książki).

W centrum kamień leży wieki całe, przypominający głaz, gdzież święty miecz króla Artura był schowany, wbity od nasady po zwieńczenie.--> "gdzież" to pytanie, a miecz nie posiada zwieńczenia. Jeżeli wbity, to co najwyżej po samą gardę.

I tak dalej i tak dalej, chciałby poezją się nasycić duch pisarza, a tu mu błędy kamień u nogi przywiązują...

Tfu, oczywiście miało być "zmienia przypadek rzeczownika".

Nowa Fantastyka