- Opowiadanie: lychnis - Przerwa na reklamy (drabble)

Przerwa na reklamy (drabble)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Przerwa na reklamy (drabble)

– W imię powszechnego obowiązku reklamowego, stój! – krzyczy za mną chłopak. Mam dość, choć to pierwszy dzisiaj. Wcisnął mi ulotkę, ale nie zdążył wyjaśnić treści.

Kilku wymijam, ale z dziewczyną przy przystanku nie takie numery. Chwyta moją rękę, przybliża do twarzy broszurę, wrzeszczy do ucha o nowej ofercie Ery, znowu i znowu, multiplikowany komunikat lepiej zapada w pamięć.

Nadchodzą kolejni, do mnie, unieruchomionego łupu.

Chcę wyrwać rękę. Trzyma mocno. Niechcący – naprawdę! – trafiam ją łokciem w nos. Bucha krew.

Za to można dostać jakieś trzy lata.

Ale wyrywam się i wskakuję do ruszającej ósemki.

Jest ich tu więcej.

 

(Miniaturka napisana na podstawie niezbyt przyjemnego snu, tu zminiaturyzowana jeszcze trochę, do objętości stu słów.)

Koniec

Komentarze

Otóż słów jest tu tak naprawdę 96 - trzeba coś dopisać. Edytor tekstu liczy jako słowa również myślniki oraz półpauzy, pamiętaj.

 

Zamysł interesujący, ale końcówka w ogóle do mnie nie przemówiła, a w drabblu wszak końcówka najważniejsza!

Płynniej i bardziej znacząco byłoby: Tu jest ich więcej, jeśli masz na myśli ulotkarzy w ósemce, ale to i tak nie ma w sobie impaktu.

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

a gdzie tu fantastyka?

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

DJ ; P

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Garść moich głębokich jak szambo przemyśleń z dzisiejszego dnia spędzonego na rozdawaniu ulotek. Czyli w ramach komentarza, punkt widzenia z tej drugiej strony. Chciałem po prostu wkleić link do postu z tymi przemyśleniami,  ale się nia dało. Więc pakuję całość.

 

Analiza psychokinetyczna dzisiejszego dopołudnia:

Ludzie w bardzo ciekawy sposób reagują na wręczanie im ulotek reklamowych.

Jest grupa ludzi miłych, którzy na otrzymany papierek uśmiechają się szeroko i ładnie dziękują. I wtedy człowiek nie przejmuje się, że gość pewnie i tak tego nie przeczyta, tylko za rogiem wyciepnie w krzaki.

Grupa druga, to nadęte damulki, zwykle młode dziewczyny o prze

rośniętym ego, które spoglądają na ciebie z pogardą i prychając, odchodzą bez słowa i ulotki.

Kolejni są olewacze. To zwykle faceci typu samiec alfa, omijający cię szerokim łukiem, jakbyś w ogóle nie istniał. Ale i tak są lepsi od kolejnej grupy, według mnie najgorszej.

To złośliwcy, którzy zbierają ulotki od trzech różnych osób, a potem na ich oczach mną je i wywalają do kosza. Tu nie ma reguły jeśli chodzi o przedział wiekowy. Zrobił tak młody chłopak, na oko osiemnastoletni, zrobiła czterdziestoparoletnia babka. Jak ma ostetnatycjnie wywalić, to po ki chuj w ogóle bierze?

Są i bojący. Kiedy wyciągasz w jego kierunku dłoń z papierkiem, spogląda to na nią, to na ciebie, z taką miną, jakbyś chciał przekazać mu trypra, albo jakąś gorszą wenerę. I oczywiście bez słowa odchodzi.

O wariatach rzucających stekiem przekleństw i fanatykach religijnych pisałem jakiś czas wcześniej. Dziś na szczęście żaden taki świr się nie trafił.

Większość grzecznie kręci głową, albo mówi "Nie dziękuję". Ewentualnie bez słowa bierze. I to też jest spoko.

I to był był koniec wrażeń z ulotkowego poranka.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Rozdawałam kiedyś ulotki, wiem, jak to boli - więc zawsze biorę. Choć - rzadko - zdarzają się też znudzeni ulotkarze, którym nawet ręki nie chce się wyciągnąć, więc przecież pierwsza do brania pchać się nie będę. ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Wiesz, też spędziłam jedno lato na rozdawaniu ulotek, więc znam obie strony problemu. Tekst powyżej jest streszczeniem snu, który kiedyś mi się przytrafił, w którym istaniało coś zwanego "obowiązkiem reklamowym". ;)

No offence dla ulotkarzy, na codzień nic do nich nie mam i grzecznie gromadzę makulaturą rozdawaną na ulicy. :P

Fajny pomysł, Gitarzyście Lynyrd Skynyrd ponoć przyśniła się piosenka Sweet home Alabama i co z tego wyszło? A może rozwiniesz ten pomysł w coś obszerniejszego?

Podobało mi się sposób w jaki ukazałeś swojego bohatera, trochę osaczonego, bezradnego. 

Nawet niezłe.

Pozdrawiam.

Mam nadzieję, że Kurt Randall nigdy nie zostanie zmuszony do roznoszenia ulotek.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie zostanie. :P

A drabble sobie raczej na dłużej daruję.

Przypomina mi się opowiadanie o gościu osaczonym przez robota, który sam się reklamował - wlazł do domu i nie chciał wyjść, tylko prezentował swoje możliwości - pamięta ktoś, co to było za opowiadanie? Jakiś zbiorek sf

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Coś mi świta, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie to było. Po czasie przypomniało mi się jeszcze jakieś sf o drodze międzyplanetarnej wyświetlało się mrowie reklam, aż w końcu bohater skorzystał z ostatniej i wyjechał na nową kolonię, podobno wolnej od reklam. 

Nie to. Chyba to był Henry Kuttner.

Gość wraca z pracy, gdzieś na Jowiszu, wszędzie nachalne reklamy, na maxa wkurwiony wraca do domku, a tam wchodzi robot i mówi, że jest robotem od wszystkiego i będzie się teraz prezentować.

Wypad - facet na to, a robot, że nic z tego, bo nie jest jego własnością i rozkazywać mu nie wolno ;) i tak dalej, aż do dramatycznego finału

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Teraz będzie mnie dręczyć co to było. :D

Mam wrażenie, że czytałam to albo w którejść części "Drogi do science-fiction", albo w jakimś zbiorze tekstów czymś nagrodzonych. Hm, hm, hm. 

Pomysł niezły. Przesłanie czytelne - nachalny konsumpcjonizm coraz bardziej nas atakuje. Uciekając od tego, paradoksalnie, grzęźniemy jeszcze bardziej. 

Niestety zakończeni trochę kulawe. Nawet nie chodzi o element zaskoczenia, po prostu mdłe jakieś.

P.S. Szanując lludzi pracy, każdy kto w jakikolwiek sposób uczciwie zarabia jest godzien szacunku,  w przypadku rozdawaczy przybieram postawę opisaną przez Fasa: " Ewentualnie bez słowa bierze. I to też jest spoko"

Nienajgorszy ten drabble, ale zakończenie rzeczywiście przydałoby się wzmocnić. I wtedy byłoby super, bo pomysł jest jak najbardziej udany. :)

Hm, dzięki. Jak zauważyła Joseheim zostały mi do wykorzystania jeszcze cztery słowa, może kiedyś spróbuję jakoś nimi wzmocnić tekst. ;)

Proponuję:

["Ale wyrywam się i wskakuję do ruszającej ósemki.
Jest ich tu więcej. "

Wciskam im swoje ulotki.]

akurat cztery. I zaskoczenie nagle się drabblu znajdzie.

 

Tez kiedys rozdawalam ulotki, jak każdy, ale staram się o tym nie pamiętać.

Nowa Fantastyka