- Opowiadanie: Jashi - Anielska śmierć

Anielska śmierć

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Anielska śmierć

To moje pierwsze opowiadanie tutaj, więc bądźcie dla mnie łaskawi podczas komentowania :)

 

 

 

 

 

Biegnę, moje włosy falują na wietrze, mokre krople spadające z nieba uderzają w twarz. Po policzkach płyną mi czarne łzy. Bose poharatane już stopy uderzają o asfalt, gdzieniegdzie rozchlapując małe deszczowe jeziora. Biała krótka sukienka przykleiła mi się do ciała. Urywany oddech, szybkie bicie serca, nierówne tętno. Uciekam. Nie wiem czy on mnie goni, boję się obejrzeć za siebie. Przez ogarniający mnie zewsząd deszcz nie słyszę nic oprócz swojego oddechu. Gdzie są moje buty? Czy zgubiłam je biegnąc, czy zrzuciłam sama? Już nie pamiętam. Właściwie nie myślę już o niczym innym, jak tylko o tym aby dobiec wreszcie do celu. Dokądkolwiek gdzie będę bezpieczna.

 

Potykam się. W zwolnionym tempie widzę jak droga zbliża się do mnie gdy lecę w jej stronę. Zranione kolana i podrapane dłonie. Deszcz pada na mnie z granatowych chmur. Próbuję się podnieść, lecz nie mam siły, za długo biegłam, nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Moja twarz leży na mokrym asfalcie. Słyszę kroki, najpierw szybkie, potem wolne. Nie! To nie może być on! Niemożliwe! Miałam nadzieję, że jednak mnie nie gonił! Przecież biegłam tak długo, tak długo wytrzymałam, dlaczego tak się stało? Słyszę przybliżający się oddech. Włosy przylepione do twarzy i deszcz lejący się z nieba utrudniają mi spojrzenie w górę. W górę, na mojego oprawcę. Mężczyzna klęka przy mnie nic nie mówiąc, delikatnie mnie dotyka i potem nagle jednym zwinnym ruchem podnosi mnie w swoje objęcia. A ja nie mam siły się poruszyć, zaprotestować. Teraz niebiańskie krople padają mi prosto na twarz przeplatając się z moimi łzami bezsilności. Mężczyzna przytula mnie mocno do siebie, czuję od niego zapach, przyjemny. Jaśmin? Bez? Tak miło pachnie. Jak ktoś zły może tak pięknie pachnieć? Tak kojąco? Nagle słyszę jego słowa.

 

– Nie martw się kwiatuszku, teraz już nic ci nie grozi. Teraz pójdziemy w bezpieczne miejsce, gdzie już nikt nie zrobi ci krzywdy.

 

Jego głos jest piękny, melodyjny. Tak kojący, spokojny i ciepły. Chce mnie zabrać, zabrać tam, gdzie nikt mnie nie znajdzie i dopiero wtedy zgwałcić, zabić, zamordować! Nie, ja nie chcę! Czemu…?

 

– Nie płacz kwiatuszku – znowu się odzywa – on już nic więcej ci nie zrobi. Już cię skrzywdził, ale teraz możesz być spokojna.

 

Spoglądam na niego z wysiłkiem, lecz nie widzę wyraźnie twarzy. Nie rozumiem znaczenia tych słów. O co mu może chodzić? I wtedy widzę jego oczy, błękitne, spokojne, spogląda prosto w moje, a potem gdzieś w dół. Podążam za tym wzrokiem i widzę. Widzę moją czerwoną sukienkę, chociaż była biała, widzę krew na nogach, chociaż były czyste, czuję ścisk na szyi, chociaż nic wcześniej nie czułam. Patrzę na drogę, którą biegłam i ona nagle się zakrzywia, zmienia i już nie jesteśmy w tym miejscu, gdzie upadłam, nie, znaleźliśmy się w miejscu, gdzie umarłam. I widzę moje ciało leżące bezwładnie. I widzę krew wypływającą z mego brzucha. I widzę podciągniętą sukienkę. Moje trupie oczy spoglądają w niebo. Moje martwe usta są otwarte. Tak, ostatnie co robiłam przed śmiercią to się modliłam i zostałam wysłuchana.

Widzę też ludzi w mundurach krążących wokół mnie. Słyszę strzępy ich rozmów.

 

– Dusił ją kiedy gwałcił, pewnie żeby się nie ruszała.

 

– Jeden cios w brzuch wystarczył, i tak została podduszona.

 

A potem słyszę głos mego anioła.

 

– Widzisz kwiatuszku, już nic ci nie grozi.

 

Anioł uśmiecha się do mnie promiennie, teraz widzę jego twarz bardzo wyraźnie, błękitne oczy, krótkie jasne włosy. Deszcz już nie pada, ja zaczynam czuć się lepiej, ale on nadal trzyma mnie w ramionach.

 

– To co, gotowa na podróż?

 

Już niczego się nie boję. Cały ból, całe przerażenie, gdy biegłam, minęło. Zostało tylko lekkie uczucie pustki, cierń który wbija się w serce. To smutek. Odchodzę z tego świata, zostawiam najbliższych i odchodzę. Jestem smutna, że moje życie tak się potoczyło, że tak się skończyło. Ale nie mam już wyjścia, stało się. Wycieram dłonią rozmazane na czarno oczy i mówię mu, że jestem gotowa. On spogląda w górę i rozpościera lśniące bielą skrzydła, aż muszę zmrużyć oczy. Przytula mnie bardziej i nagle czuję pęd wiatru, chyba lecimy w górę, do nieba, ale ja się boję spojrzeć.

 

I już nie czuję nic.

Koniec

Komentarze

Nie wiem czy siedzenie tu czyni nas czytających cynicznymi i zgorzkniałymi czy co... Mnie w każdym razie ten tekst nic nie robi. Z technicznych rzeczy - interpunkcja. Przecinki nie tam gdzie powinny być, tam gdzie powinny być - nic. 

Nie rozumiem tego zdania:

 

- Jeden cios w brzuch wystarczył, i tak została podduszona.


Co to znaczy? Co ma wspólnego cios w brzuch z podduszaniem? I chodzi ci o cios jakimś ostrym narzędziem tak? Skoro krew wypływa z brzucha, to wnioskuję, że jest w nim dziura, ale znowu, jaki związek ma zrobienie dziury w brzuchu z podduszaniem? Że osłabiona była ofiara? To chyba tak nie działa.


No i coś o co pewnie ci nie chodziło, ale na mnie tak wpłynęło. Zaśmiałem się na zdaniu "Gdzie są moje buty?". To pytanie, jest tak niespodziewane i tak... prozaiczne, że według mnie ulatuje przez nie całe napięcie, jakie chciałaś zbudować, a którego swoją drogą nie nabudowałaś zbyt wiele :/

Takie sobie - pomysł może i dobry, na pewno warto jeszcze trochę nad tym popracować. Podzielam opinię Fiyo o butach... no i wielkie wtf po zdaniu o ciosie w brzuch i podduszaniu :| Pozdrawiam i życzę powowdzenia.

Myślę, że stajecie się trochę zgorzkniali czytając i komentując tyle opowiadań ;) a tak na serio, to dzięki za pierwsze uwagi :)

Tak, z interpunkcją chyba zawsze mi było nie po drodze, więc coś w tym jest.

A z tym podduszaniem, hmm, oczywiście jak pisałam i czytałam to kilkadziesiąt razy to było bardzo oczywiste, że chodzi o to, że dziewczyna była podduszana więc jedna rana kłuta w brzuch wystarczyła żeby w szybkim czasie umarła. Teksty policjantów miały być krótkie i treściwe, nie chciałam zbyt długich wyjaśnień jej śmierci, miały być tylko tłem krótko wyjaśniającym śmierć.

Ale takie uwagi są bardzo przydatne, bo autor wie swoje i zupełnie inaczej odczytuje to co napisał, niż ktoś kto pierwszy raz czyta tekst.

a buty? haha, no rozśmieszać nie miało, ale miało być taką przyziemną wstawką, że można pomyśleć o głupiej rzeczy w nawet najbardziej poważnej chwili :)

jeśli chodzi o kiepsko zbudowane napięcie to ja i tak tego nie rozumiem. W sensie, że sama nigdy nie odczuwałam żadnych głębszych emocji, tego napięcia o którym piszesz, w jakimkolwiek czytanym przeze mnie tak krótkim opowiadaniu. Więc raczej to nie było moim głównym celem w tym tekście.

Jeszcze raz dzięki za komentarze :)

Pomysł - niezły, wykonanie - w sumie nie tragiczne. Jest potencjał, ale brakuje Ci, droga autorko, lekkości pióra. Aby je sobie wyrobić radzę dużo więcej czytać i to porządną literaturę, a nie jakieś zmierzchy. Ale nawet świetny styl w niczym nie pomoże, jeśli nie zaznajomisz się z tzw. przecinkologią. Niestety, ale brakuje całej przecinków, a te, które już są, nie zawsze stoją w odpowiednich miejscach. Poszukać w internecie zasad ich stawiania i pouczyć się, powinno pomóc.

Na osobny akapit zasługuje narracja i związana z nią zaimkoza. Jeśli piszesz w pierwszej osobie to Twoim największym wrogiem z automatu stają się zaimiki (przede wszystkim dzierżawcze), trzeba ich unikąć przy każdej możliwej okazji. Niżej wybrałem dwa zdania, które chyba dobrze ilustrują Twój problem. Przeanalizuj je sobie na spokojnie, a następnie spróbuj te rady zastosować do tego tekstu i popraw go sobie na komputerze - świetne ćwyczenie na walkę z tym typem problemów.

 

"Moja twarz leży na mokrym asfalcie." - naprawdę byś tak powiedziała? Prowadzisz narrację pierwszoosobową, więc skąd ten dystans wyrażany stroną bierną? Po prostu "Twarzą leżałam na mokrym asfalcie" przy okazji umyka jeden z zaimków, których masz stanowczo za dużo.

 

"Mężczyzna klęka [przy mnie] nic nie mówiąc, delikatnie mnie dotyka i potem nagle[,] jednym zwinnym ruchem podnosi [mnie] w [swoje] objęcia." - zaimokza typowa dla pierwszoosobowej narracji. To co w nawiasach można według mnie opuścić, zdanie lepiej brzmi i nabiera tempa + przecinek, choć nie jestem pewien czy w pełni obligatoryjny.

 

"- Nie płacz[,] kwiatuszku" - w takich sytuacjach zawsze stawiamy przecinek, przed zwrotem w wołaczu.

 

Reasumując - nie jest tragicznie, ale z odrobiną wysiłku może być znacznie lepiej. Czytać, czytać i jeszcze raz pisać! ;)
Pozdrawiam

Clod: kurczę, wiedziałam że będzie za dużo zaimków :P  to dopiero moje drugie opowiadanie z perspektywy pierwszej osoby (poprzednie było totalnie złe). Za każdym czytaniem tego opka starałam się usuwać jak najwięcej niepotrzebnych zwrotów, ale jak widać nie wszystkie je widziałam, trudno :)

oj, proszę nie mówić mi nic o czytaniu zmierzchu, wypraszam sobie :)

"Moja twarz leży na mokrym asfalcie. Słyszę kroki, najpierw szybkie, potem wolne. "

Jeżeli prowadzimy narrację w pierwszej osobie, bądźmy konsekwentni. Pierwsze zdanie z tego wyimka do zmiany. "Leżę z twarzą wtuloną w asfalt" -- na przykład --- lub coś podobnego. Czytelnik jest jednak trochę zdezorentowany, bo tak wychodzi, że twarz jest odrębną częscią ciala... Nie wiem, jak jest dalej, ale warto przejrzeć tekst.  

Pozdro.

Pozdrówko.

Jak dla mnie, napisane nieźle. Dobrze mi się czytało. Pomysł też całkiem ciekawy, tylko jakoś tak przeczytałam i... nic. I właśnie to "nic" jest problemem. Wydaje mi się, że to opowiadanie jest po prostu za krótkie. Przydałoby się więcej treści, czegoś, co wywoła w czytelniku emocje.

Życzę powodzenia w dalszych tworach ;)

Wcale nie musi być dużo dłuższe. Moim zdaniem główną przyczyną jest fakt, że bohaterki nie ma. Nic o niej nie wiadomo, że się boi i ucieka, a potem nie ma już sił. Zreo osobowości, zero historii. To nie jest bohater: to jest statysta! Pokaż czytelnikowi bohatera z krwi i kości, który żyje, ma swoje sprawy, pragnienia i przeżycia. Również pozytywne, nie tylko zwykły, niemal zwierzęcy strach.

 

Stylistyka trochę kuleje, ale nie leży, jak u wielu początkujących, więc potencjał masz. Tylko trochę popracuj i będzie dobrze. Oczywiście do uwag poprzendników też się zastosuj. Mają rację, więc nie będę ich powtarzać. Powodzenia. :)

Oesu.

Dalej jest lepiej, czy tak jak w pierwszym akapicie?

@ Świętomir - dzięki za uwagi, ale niby jak mielibyśmy wiedzieć coś więcej o bohaterce skoro to jest krótkie opowiadanie? przeczysz sam sobie, skoro piszesz że nie musi być dłuższe, ale jednocześnie chciałbyś wiedzieć więcej o bohaterce. Nie ważne jaka ona była, ważen że umarła i już. Taki jest sens tego krótkiego opowiadania.

Ależ nie przeczę. Nie żądam szczegółowych opisów. Wystarczą drobne informacje, a nwet poszlaki, czy sugestie, wplecione w narrację tu i tam.

 

Sens tekstowi nadaje czytelnik, nie autor. To jest pierwsza lekcja dla początkujących, ambitnych pisarzy. Twoim zadaniem jest tylko napisać tekst, który dobrze się czyta, który chce się czytać. A im bardziej wieloznacznie, artystycznie to uczynisz, tym większa szansa, że czytelnik wyciągnie z niego coś ponad to, co dosłowne. Ale nie staraj się tym procesem sterować, bo z góry skazany jesteś na porażkę. Możesz mi wierzyć, testowałem sam, dawno temu. ;)

Nowa Fantastyka