- Opowiadanie: deathhascome - Deszcz, karambol, fajerwerki - short

Deszcz, karambol, fajerwerki - short

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Deszcz, karambol, fajerwerki - short

Arkologiczny budynek zatrzeszczał tubalnie wybałuszywszy swój najwyższy segment konstrukcji, szkło rozciągnęło się na parę milisekund i łysnęło w gęstym zwierciadle ulewy. Regularna fasada sześciennych szyb pokryła wypuczenie, zniekształcona dziwnie i momentalnie, aż wyłamały się ich błyszczące niklowo obramowania; bijący rozpaczliwe od wnętrza, owoidalny kształt rozerwał strukturę startą w jednej chwili na kryształowy, mieniący się jaskrawo pył. Wieżowiec, jak rażony gastrycznym wyrzutem cierpienia, wypluł pokład wrzącego metalu oraz kłębiastą kulę płomieni, niosących z sobą niewyobrażalny, ogłuszający grzmot eksplozji i skrzącą insolację.

 

Ketz biegł opętańczo w ciemności, wśród rozkrzyczanego tłumu ślizgając się na siekanej ulewą ulicy, kiedy tuż obok niego runął stopiony bąblisto wspornik, sycząc ogniem i buchając smolistym obłokiem czadu. Wgniótł ludzkiego uciekiniera w ziemię, łamiąc z trzaskiem żebra przygwoździł skutecznie i podpalił na domiar złego ubranie. Mężczyzna żył jednak, w przypływie adrenaliny zawył przeraźliwie widząc na sobie płomienie, ale nie mógł przetoczyć korpusu po kałużach bądź zrzucić balastu, bo ogromny kawał żelaza był zbyt ciężki dla jego połamanych, wykręconych kończyn, którymi ledwie ruszał.

 

Silny opad atmosferyczny ugasił w końcu kurtkę, nie wywołując groźnych oparzeń. Pogruchotany mężczyzna znieruchomiał i stękał cicho, godząc się z ohydnym przeznaczeniem, jakby ten tragiczny zryw wrzasku wycisnął zeń pożegnalne krople życia. Tłum panikujących ludzi mijał cierpiętnika obojętnie robiąc wszystko, by tylko ratować swoją skórę. Ketz podbiegł do niego, próbował bez słowa zrzucić monstrualny wspornik, ale nie potrafił. Mężczyźni spotkali się spojrzeniami. Ketzowi ciężko było stwierdzić, czy twarz ofiary pokryta jest tylko łzami bólu, czy może samymi strumyczkami deszczu. Z ust popłynęła tamtemu strużka ciemnej krwi. Szlochał poruszając słabo zdeformowanymi rękami, wspornik tak jadowicie wgryzł się w jego klatkę piersiową, że wyglądał jak najzwyczajniejsza, integralna część ludzkiego organizmu.

 

Ketz spróbował raz jeszcze, choć niewymownie brzydził się tego, co by zobaczył po odrzuceniu żelastwa i w głębi duszy chyba wcale nie chciał nieść ratunku. Nie wytrzymałby widoku ludzkich trzewi rozwleczonych bo bruku, nie odważyłby się podać ręki umierającemu w obrzydliwej agonii mężczyźnie. Nie było czasu, sam musiał ratować życie.

 

W oddali, pod czarnym burzowym niebem rozległo się zawodzenie syren, kolejne iglice wieżowców eksplodowały z łomotem, wyrzucając ze swojego wnętrza to nowe trawione ogniem elementy konstrukcji. Pośpiech, wrzask i migotanie policyjnych świateł, cyklicznie gasnące latarnie, strzały – tak wyglądał zmierzch ludzkości. Ktoś wpadł na niego przewracając niemal, wyskoczył na równe nogi i biegł dalej, co sił, a Ketz odprowadził go tylko nieokreślonym spojrzeniem. Nie dochodziło do niego jeszcze, że to koniec.

 

Zrozumiał wreszcie, że musi robić to samo, teraz, natychmiast. Uciekać, już. Nie popatrzył na umierającego mężczyznę drugi raz wyparłszy ludzkie odruchy, które i tak były już martwe. Obrócił głowę w stronę krążownika i pognał doń czym prędzej, na złamanie karku.

 

Chcemy pokoju! – rozbrzmiało w ulicznych głośnikach zawieszonych prawie na każdym słupie i budynku.

 

Absurd. Debilny absurd – pomyślał Ketz.

Koniec

Komentarze

http://fantastyka.pl/4,7546.html - czytałeś?

Co do twojego tekstu, jak dla mnie przerost formy nad treścią. Ale jeżeli pomysł nie został zerżnięty, to opko nie jest złe.

Straciłeś mnie już przy pierwszym zdaniu.

Lubię prostotę; dziwne słowa, kolokacje, metafory i komplikacje przyprawiają mnie o dreszcze. Moim zdaniem tekst staje się przez nie niezrozumiały - powiedz, co tak naprawdę daje Ci użycie określeń typu "gastryczny wyrzut cierpienia" i "pożegnalne krople życia"? Bo moim zdaniem nic.

Forma mi się zatem nie podoba. Przesłanie również, bo go nie ma. Kolejny koniec świata... i co?

A na dodatek Eferelin dopiero co wrzucił drabble o identycznej tematyce.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

joseheim: Wybacz, nie czytuję Eferelina i jego drabbli - skąd mogłem wiedzieć ;>

Cóż, ja lubię tego typu opisy, bo świadczą o jakiejś wyobraźni, o jakiejś umiejętności obracania słowem.

 

sesi19: Zerżnięty? Ke? hahaha... :D Ubawiłem się.

Hmmm... Zerżnięty, użyłem jako synonim słowa zapożyczony. Nie miałem na myśli wypieprzony, wyciupciany, czy też wyruchany. True.

Wiem o tym, sensi19, ale powiedziałeś to tak naturalnie, jakbyś sam to robił, albo jakby co drugi autor na poważnie myślał o kradzieży. Znalazłem to jako dziwny... komentarz, no i reklama oczywiście ^^

Rzeczywiście puenta przypomina drabble Eferelina. A co do samej formy tekstu, to momentami czyta się go jak dyktando.

Pozdrawiam

Mastiff

Co masz na myśli mówiąc, dyktando?...

Tekst językowo aż do śmiechu przesadzony. Złe są przecinki, zła konstrukcja zdań, zła frazeologia. Przykład pierwszy z brzegu:


Arkologiczny budynek zatrzeszczał tubalnie wybałuszywszy swój najwyższy segment konstrukcji, szkło rozciągnęło się na parę milisekund i łysnęło w gęstym zwierciadle ulewy.


przecinek przed wybałuszywszy

wybałuszać (podaje słownik): "tylko w połączeniu: Wybałuszać oczy, ślepia"

zatrzeszczał tubalnie --- nie będę cytował słownika; po prostu między trzeszczeniem budynku a tubą jest za duża przepaść, żeby ten zwrot  miał sens

swój --- zbyteczne

szkło rozciągnęło się na parę milisekund --- dwuznaczność, drugi sens niby absurdalny, ale lepiej w innej kolejności

gęste zwierciadło ulewy --- zwierciadło ulewy lub gęsta ulewa są ok; w całości --- bez sensu

 

Poza tym zdanie jest dwuznaczne:

 

Arkologiczny budynek zatrzeszczał tubalnie wybałuszywszy swój najwyższy segment konstrukcji, szkło rozciągnęło się na parę milisekund i łysnęło w gęstym zwierciadle ulewy.


Arkologiczny budynek zatrzeszczał tubalnie wybałuszywszy swój najwyższy segment konstrukcji, szkło rozciągnęło się na parę milisekund i łysnęło w gęstym zwierciadle ulewy.


Wystarczy rozbić na dwa.

 

A to dopiero pierwsze zdanie. O skórze tłumu nie wspomnę...

Dzięki Julius, przeredaguję sobie jak mogę :D

Znów mi się coś "omskło". Chyba przez późną porę.

Przeczytałem: rozciągnęło, a pomyślałem: rozprysło. Rozprysło się na parę milisekund, tak jak rozprysło się na parę odłamków. Z tym jest wszystko dobrze.

A reszta tekstu? Dużo mam tych nieścisłości? :/

Nie będę wszystkiego wymieniał, bo chodzi o naruszenie ogólnych zasad.

Podam 3:

1. Zawsze* stawiamy przecinek przed imiesłowem przysłówkowym (wybałuszając, wybałuszywszy)

2. Zdanie powinno mieć możliwie uporządkowany szyk. Przykład: Regularna fasada sześciennych szyb pokryła wypuczenie, zniekształcona dziwnie i momentalnie, aż wyłamały się ich błyszczące niklowo obramowania --- Zniekształcona nie odnosi się do wypuczenia, po którym następuje. Lepiej: Wypuczenie pokryła (...) fasada (...), zniekształcona dziwnie (...).

3. Słowa mają określone znaczenie i określoną łączliwość. Nie wszystko ze wszystkim pasuje. Nie wszystko ma sens. Czasem pomaga słownik, równie przydatny jest rozsądek. Np. tłum nie ma skóry --- skórę mają ludzie, którzy ten tłum tworzą.

* no nie zawsze, jest kilka wyjątków

 

Pozdrawiam

Czekam na coś dłuższego i mniej cudacznego :)

Wróć!

Ad 1 Nie chcę wprowadzać nikogo w błąd. Chodzi o odzielenie całego imiesłowego równoważnika przecinkami. Przykład: "Przeczytałem to raz jeszcze i, wybałuszywszy oczy, pomyślałem: <<jak mogłem napisać coś takiego>>."

Rozumiem. Dziękuję Ci bardzo :)

A co to znaczy arkologiczny?

Mam taką uwagę co do kompozycji tekstu. Według mnie pierwsze zdanie powinno zawswze być proste, obojętnie, czy to będzie humoreska czy awangarda. W pierwszym akapicie lepiej podpuścić czytelnika w miarę zgrabnymi zdaniami, a dopiero później zabić go bombastyczną metaforyką. Wtedy przynajmniej więcej osób cię przeczyta.

Jest w tym mądrość :) Też nie raz myślałem nad takim rozwiązaniem, ale ostatecznie uznałem, że w tym shorcie przywalę z grubej rury.

Arkologiczny, jest to budynek zbudowany pod zdrowy styl życia dla ludzi jak i ekologiczny dla środowiska.

Wygląda jakby zainspirowane drabblem Eferelina.

Słaby tekst. Mogę podpisać się pod zdaniem Joseheim i Juliusa.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Zaczęłam czytać od połowy akapitu trzeciego, akapit pierwszy jest idealnym przykładem "jak zniechęcić czytelnika do mojego opowiadania" i nawet nie zamierzam się w niego wgryzać, jest do bólu bezsensowny. Z uwag technicznych: " buchając smolistym obłokiem czadu" - czad jest bezbarwny. "(...) strzały – tak wyglądał zmierzch ludzkości. Ktoś wpadł na niego przewracając niemal(...)" - brzmi jakby ktoś wpadł na zmierzch ludzkości. W zasadzie, to całość jest do napisania od nowa, radziłabym jako ćwiczenie napisać to jeszcze raz, tym razem językiem zrozumiałym i z maksymalnie dziesięcioma przymiotnikami na cały tekst. Podobała mi się naturalistyczna scena opisu umierającego mężczyzny i reakcja bohatera - niby chciał pomóc, ale bał się oglądać flaki. To akurat było dobre ujęcie (choć kilka zbędnych przymiotników też się trafiło), ale jest to jedyny pozytyw tego tekstu.

Nowa Fantastyka