- Opowiadanie: Green - Cień

Cień

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Cień

Południowy kraniec Avalonu. Późna jesień. Słońce kryło się właśnie za wielką górą Wyrden, a całe królestwo próbowało pogodzić się ze śmiercią największego władcy wszechczasów.

Wiatr cicho szumiał w koronach wysokich sosen otaczających małą nadmorską chatkę. Obok, niemal niezauważenie, przepłynął Cień. Wszystko o co ocierały się jego widmowe szaty więdło natychmiast. Zostawiał po sobie czarne żniwo obumarłych roślin, a zwierzęta czmychały na jego widok.

Cień sunął, omijając plamy światła przezierające przez gałęzie drzew. Zmierzał w kierunku chaty, a na myśl o zemście czuł dziwne ciepło rozchodzące się po jego niematerialnym, zmrożonym ciele

-… nie żartuj, Marten. Wiesz, że tak być nie może– dobiegł go zdenerwowany szept dawnej służącej. Głos zdrajczyni sprawił, że na zniekształconej twarzy zamajaczył uśmiech okrucieństwa.

-I nie może być inaczej. Ona nigdy nie kłamie. Myślisz, że wymyśliłaby coś takiego?

-Nie, ale… Przecież on już odszedł. Niby jak mógłby… Nie wierzę. To niemożliwe.

-Musimy uwierzyć i go chronić. Nawet jeśli to kłamstwo, będziemy na to przygotowani. Jenny, obiecaj że…– w tym momencie ze środka dobiegł płacz dziecka. Po nim nastąpiły ciche krzątaniny i szelesty. Cień wykrzywił wargi w pogardliwym grymasie. Wiele się zmieniło odkąd był tu ostatnio. Ludzie stali się słabi. Uczuciowi. To było karygodne. A on tę karę wymierzy.

Wyszedł z cienia i skierował się prosto do drewnianych drzwi domu. Nacisnął klamkę. Były zamknięte na klucz. Jakby to miało powstrzymać prawdziwe zło. Bez dalszych trudności pchnął drzwi i wleciał do pomieszczenia.

-Nie…– usłyszał przerażony szept i kwik dziecka wzmógł się. Zobaczył ich na środku izby. Ludzi, którzy przyrzekli mu wierność do końca życia. Ludzi, których wychował jak własne dzieci. A on go zdradzili. Nie tolerował nieposłuszeństwa.

-Witajcie, moi dawni przyjaciele– wysyczał do nich.

Stali nieruchomo, Marten i Jenny. Ona trzymała w ramionach dziecko– kilkumiesięcznego chłopca. Mężczyzna za to stał przed nimi z drewnianą laską w dłoni, zwrócony w stronę przybysza. Cień skrzywił się na widok broni.

-Myślisz, że ten kawałek drewna potrafi zrobić mi jakąkolwiek krzywdę?

-Nie, o ile będziesz trzymać się z daleka– oświadczył Marten wznosząc ręce.

-Ach, ty i twoje poczucie humoru– zarechotał Cień– Wiecie po co przyszedłem, jak sądzę. Najlepiej oddajcie mi to bez sprzeczek, nie chcę zrobić krzywdy moim dawnym kolegom z pracy.

-To?– odezwała się Jenny– W takim razie czego szukasz, bo nie bardzo rozumiem. Szukasz rzeczy, tak? Ją możemy ci dać, czymkolwiek by nie była– oświadczyła zimnym tonem. Ona już tak miała. Na początku panikowała, ale jeśli już się uspokoiła, potrafiła bardzo mądrze mówić. Głównie dlatego Cień wybrał ją na swoją zastępczynię. Ale jak widać się pomylił.

-Dla mnie to jest rzecz. Ważne to to jak zeszłoroczny śnieg. Ale dla ludzi jest inaczej. I dlatego musi być moje– stwór uśmiechnął się złośliwie, ale ten uśmiech zaraz zastąpił wyraz okrutnej wyższości– Oddajcie chłopaka.

-No i tu mamy problem-oświadczył Marten wychodząc naprzód– Nie oddamy go za nic– jego głos był silny, ale Cień wiedział, że mężczyzna się boi. Każdy się boi.

-A ja nie zamierzam nic wam dawać w zamian– zaśmiał się cicho i wystąpił naprzód, tak jak Marten. Zmierzył go władczym spojrzeniem.

-Giń– powiedział obojętnym tonem.

Marten wypuścił z dłoni laskę i beż życia padł na ziemię. Jenny cofnęła się kiedy wzrok dawnego pana padł na nią.

-Jenny, nie bądź głupia. Chcesz chyba żyć, prawda?– Cień wyciągnął kościstą dłoń w kierunku dziecka.

Kobieta krzyknęła cicho i cofnęła się.

-Nie podchodź!- powiedziała z mocą.

Cień wykrzywił usta i zamachnął się na nią. Matka zamknęła oczy i najzwyklej w świecie rozpłynęła się w powietrzu. Razem z dzieckiem.

Cień wrzasnął głośno i jednym ruchem ręki wywrócił stół.

-Czarodziejka!- ryknął i zaklął. Jak mógł o tym zapomnieć?! Zaczął przeszukiwać dom. Wiedział, że nie mogła stąd uciec. Zamknął drzwi na klucz i zablokował je komodą.– Gdzie jesteś, Jennuś?– wołał. Przeszukał dom, wszystkie pokoje, zajrzał nawet do szafy. Ale tego czego szukał nie znalazł.

Pełne frustracji wycie rozdarło wieczorne powietrze i spłoszyło ptaki siedzące na parapecie domu. Wszystkie odleciały, zostały tylko dwa– mały wróbelek, uwijający się przy gnieździe i jego pisklę.

Koniec

Komentarze

Słowo daję, Green, jeśli wrzucisz jeszcze jeden tekst tego samego dnia...

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Rozległ sie kwik dziecka? Dalej juz nie xzytałem...

,, A on go zdradzili.'' - chyba miało być oni

,,Wyszedł z cienia i skierował się prosto do drewnianych drzwi domu'' - cień wyszedł z cienia? Trochę to dziwne.

Kwik dziecka rzeczywiście jest nie do przyjęcia.

Ogólnie opowiadanie mi się podobało. Zakończenie także.

Pozdrawiam

Trąci mi Harrym Potterem... "Lily, bierz Harry'ego i uciekaj! To on! Idź! Uciekaj! Ja go zatrzymam…"

 

Jakbyś najpierw wrzuciła tylko jedno opowiadanie, miałabyś szansę dowiedzieć się, że nieprawidłowo zapisujesz dialogi i w kolejnych tekstach to poprawić.

 

Odnoszę wrażenie, że te Twoje króciótkie teksty to tylko scenki bez kontekstu i tła, same niewiele wnoszące. To nie jest złe, ale fakt, że nie wiem o co chodzi (kim jest cień i ludzie, których prześladuje, po co ta wzmianka o władcy? I tak dalej), mnie osobiście przeszkadza. Zatem ponownie tylko melduję, że byłam i przeczytałam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Podpisuję się pod zdaniem joseheim.

Nie wiem czy trąci tu Harrym Potterem, ale napewno trąci tu kiepścizną. Pomijając kwestie, o których wspomniała Joseheim, dochodzi jeszcze sprawa strasznie skonstruowanych dialogów (pod względem treściowym) i strasznie skonstruowanych bohaterów. No bo jest sobie Cień (już pomijam moment, w którym Cień wychodzi z cienia, co brzmi - lekko mówiąc - niezręcznie), który - jak rozumiem - jest ucieleśnieniem zła, geniuszem zbrodni i w ogóle twardzielem nad twardzielami. Tenże Cień, który niszczy samą swą obecnością faunę i florę, zapomina o tym, że jego była następczyni jest czarodziejką? A gdy ta rozpływa się w powietrzu zwyczajnie zaklucza drzwi i zastawia je komodą? Cóż, jak na ucieleśnienie zła, coś cienki w uszach ten Cień.

"Po nim nastąpiły ciche krzątaniny i szelesty." - Ile cichych krzątanin nastąpiło? Nawet jeśli krząta się kilka osób, zamieszanie które czynią to w dalszym ciągu krzątanina.

"Najlepiej oddajcie mi to bez sprzeczek..." - Czy Cień zamierzał się wykłócać z Martenem i Jenny? Chyba nie. Myślę, że powinnaś napisać ...bez sprzeciwu...

"...spłoszyło ptaki siedzące na parapecie domu. Wszystkie odleciały, zostały tylko dwa - mały wróbelek, uwijający się przy gnieździe i jego pisklę." - Dom nie ma parapetu, to okna je mają. Wróbel nie zbuduje gniazda na parapecie, raczej pod dachem lub w jakiejś szczelinie. Drugie zdanie opowiadania brzmi "Późna jesień." Ostatni lęg u wróbli może wystąpić w sierpniu, młode opuszczają gniazdo po 17 dniach. Moim zdaniem scenka opisana w ostatnim zdaniu nie mogła mieć miejsca.

Pewnie czepiam się pierdułek, ale nie bardzo wiem o co chodzi w opowiadaniu, więc postanowiłam się przyczepić.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sztywne, do tego błędnie zapisane dialogi. A sam tekst to jakaś kolejna próba wprowadzenia czytelnika w mroczny klimat? Mogę Ci przyznać, że opow... że tekst straszy. Ale niekoniecznie w taki sposób, jak sobie to zamierzyłaś : ) Bo właściwie fabuły znów z grubsza brak, jest tylko jakaś scenka. Niewiele mówiąca czytelnikowi scenka. No i po co tak? Nie lepiej zebrać się za napisanie jednego, przemyślanego opowiadania, miast wrzucać kilka nijakich?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

"Południowy kraniec Avalonu. Późna jesień." - A gdyby tak NIE zaczynać tekstu od didaskaliów? Od razu już widać, że wszystko to było pisane na szybko; takie szparkie utrwalenie sceny. Niestety jest nudne i niesprawne technicznie, więc pożytek z tego taki jak z kamieni żółciowych.

A to "Giń" walnięte boldem... o.O

Mnie też się nie podobało. Podpisuję sie pod zdaniem Vyzarta, zwłaszcza tym o "geniuszu zła", czy może raczej "zua". ;) Poza tym ta fabuła. Zdaje się, że miała być niedopowiedziana i tajemnicza, ale Autor zdecydowanie w tym przedobrzył i wyszło na to, że fabuły w ogóle brak. Dialogi niezmiernie schematyczne i nieciekawe, postaci praktycznie brak; są tylko jakieś potiomkinowskie makietki z tektury.

"Jennuś"?!

Nowa Fantastyka