- Opowiadanie: sesi19 - Penisopeja

Penisopeja

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Penisopeja

Penisopeja

 

 

Więc zaczęło się od tego, że pewien stary Cygan miał interes.

 

Facet zaczepił mnie na ulicy, co jeszcze nie było dziwne. Wszyscy przecież wiedzą, jacy oni są. Łapserdaki i nieroby. Ba!, żeby tylko. Zwykli złodzieje! Wszyscy tacy sami. Chociaż nie, ten typek był trochę inny. Ubrany w grubą kurtkę i dziwne, jakby babskie spodnie wyglądał trochę egzotycznie w trzydziestostopniowym upale. Coś jakby osiemdziesięciolatka w Playboyu. Powiadam ci, odechciewało się patrzeć.

 

Po co mnie zaczepił? Myślałem, że wiem.

 

– Proszę pana, jest interesik – zawołał. A ja wtedy, głupi, nie dostrzegłem w tym pytania.

 

Obładowany zakupami wychodziłem z supermarketu, a alergiczny gil zwisał mi z nosa. Czułem, jak gęsty śluz spływa mi po koszulce. Nie miałem jak go wytrzeć. Facet trafił na naprawdę zły moment.

 

– Co ja, bankomat? – spytałem odruchowo. Żeby spojrzeć na niego musiałem wsadzić głowę między torbę wypełnioną żelem a reklamówkę z odżywką. Uśmiechał się od ucha do ucha, ale nie patrzył na mnie, znaczy nie na moją twarz. Wytrzeszczał gały na moje krocze. Aż się cofnął, żeby ogarnąć je wzrokiem.

 

Tak, to prawda. Miałem wzwód. Mam go, odkąd tylko pamiętam. Uważam, że prawdziwy macho powinien być przygotowany w każdym momencie do działania. Poza tym, bardzo pomagało to przy noszeniu zakupów.

 

– Jest interesik – krzyknął radośnie Cygan i złapał mnie za fiuta.

 

Nawet nie zdążyłem krzyknąć, czy w jakikolwiek sposób zaprotestować. Zaledwie kątem oka dostrzegłem błysk w jego dłoni i już było po sprawie.

 

Cygan trzymał mojego penisa owiniętego w skrawek spodni. Szczerze mówiąc, to nie od razu pojąłem, co ten facet mi zrobił. Ba, nawet mnie nie bolało! Stał głupio uśmiechnięty i potrząsał moim członkiem jak jakimś trofeum.

 

Moje ciało zareagowało instynktownie. Wychyliło plecy w łuk, a z przeciętego wentyla strzeliło potężną strugą krwi zmieszanej z moczem. Mój penis nie mógł wyobrazić sobie piękniejszej salwy honorowej.

 

Mieszanka trafiła wprost w rozradowaną gębę Cygana.

 

Jego rzednąca mina była ostatnią rzeczą, jaką zobaczyłem przed utratą przytomności.

 

Po odzyskaniu świadomości zauważyłem, że mój finalny wytrysk chyba nie był aż tak obfity jak sądziłem. W każdym razie nie był niszczący dla mojego organizmu. Żyjesz gościu, raz po raz przypominało miłe dla mych uszu pikanie. Pewnie ktoś musiał zatamować krwotok.

 

– Witamy wśród żywych – powiedział jakiś facet. Chciałem oprzeć się na łokciach, żeby go zobaczyć, ale szybko mi przerwał. – Proszę się nie ruszać, jeszcze jest pan za słaby.

 

Zadośćuczynił moim zachciankom i nachylił się nade mną. Młody był, ten mój mały, osobisty rezurektor. Ale całkiem niezły w swoim fachu.

 

– Witamy wśród żywych – powtórzył.

 

Nie odpowiedziałem. Bo i co niby? W tamtym momencie moja męskość była nad krawędzią przepaści. Albo inaczej: została mi z niej sama krawędź.

 

– Uratowaliśmy pana.

 

– Wiem, kurwa. Przestań pieprzyć, facet. – Nie wiem czy rozróżnił słowa wśród tych płaczliwych dźwięków, bo roześmiał się tylko i rzekł:

 

– Mam dla pana dwie informacje: dobrą i złą. Od której zacząć?

 

Gdybym mógł, wzruszyłbym ramionami. Byłem strasznie osłabiony.

 

– Ma pan znowu penisa. Przyszyliśmy.

 

Boże.

 

– Dawcą narządu był pana ojciec. Sam chciałbym mieć takiego . Pozazdrościć. – Uśmiechnął się szeroko, ale dodał po chwili ze wzrokiem wbitym w podłogę. – Ojca, oczywiście.

 

Moja ręka strzeliła w kierunku krocza, ale nim dotarła do celu złapał ją doktor.

 

– Proszę nie dotykać, jeszcze by pan coś uszkodził. Nie ma pewności, czy narząd się przyjmie. Lepiej nie zmniejszać sobie szans.

 

– Panie doktorze.

 

– Tak?

 

– Czy mój ojciec… Czy on żyje?

 

– Oczywiście, że tak. Przekazał panu swojego członka z własnej woli. Mówił, że przyda się panu dużo bardziej, niż jemu. No wiadomo przecież: stary już jest. Aha, jeszcze jedno. Tamtego Cygana niestety nikt nie dorwał.

 

Wziąłem głębszy oddech, bo aż mnie zatkało.

 

– Skąd pan wie, że to był Cygan? Widział pan?

 

– Wszyscy wiedzą. Jest pan gwiazdą Internetu.

 

– O matko.

 

– Matka? Jest tutaj. Zawołać ją?

 

– Och. No tak, proszę.

 

Zawołał. Wpadła na salę, wypełniając ją swym łkaniem. Miałem nadzieję, że ten płacz nie powstał w wyniku złości.

 

– Synu. – Obłapiła mnie rękami i przyłożyła głowę do klatki. Poczułem, jak szpitalna koszula robi się mokra. Myślałem, że od łez. Dopiero później zauważyłem, że jest także cała we smarkach. Alergia na pyłki, to jedyna chyba rzecz, jaką odziedziczyłem po matce. – Ty pieprzony idioto, głupi, niewydarzony szczylu. – Woń alkoholu, którą roztaczała, zdominowała szpitalne aromaty. Co za idiota ją wpuścił?

 

– Mamo?

 

Zaczęła tarmosić mnie za fraki.

 

Kompletnie nie wiedziałem co robić. W pobliżu nie było nikogo. Doktor zostawił nas samych sobie, pewnie chcąc stworzyć nastrój jak z telenoweli. Faktycznie, było w tym coś brazylijskiego.

 

– No oddaj go, oddaj go, słyszysz. Słyszysz, ty cholerny egoisto!?

 

– Mamo, przestań. Co ty wyprawiasz? – pytałem tym słabym, umęczonym głosikiem.

 

– Zabrałeś go. I co ja teraz zrobię?

 

To było jak deja vu. No prawie.

 

Matka zabrała jedną rękę z mojej klatki i sięgnęła nią do kieszeni. Po chwili sprężynowiec wystrzelił mi przed samym nosem, który jednak nie był obiektem ataku.

 

Puściła mnie i cofnęła na krok od łóżka. Przez chwilę miałem wrażenie, że po jej twarzy przebiegła dawna matczyna troska. Nawet jeśli była, zaraz została przegnana szaleńczym uśmiechem Jokera.

 

Naprawdę, nie miałem siły się bronić.

 

Jednym sprawnym ruchem odrzuciła przykrywającą mnie pościel.

 

– Kochanie – powiedziała i ucięła mi członka.

 

Znowu odpłynąłem w ciemność.

 

Obudziłem się w szpitalu, ale nie działo się tam nic godnego uwagi. Żaden dobry Samarytanin nie oddał mi cząstki siebie. Wszędzie tylko te zachłanne sukinsyny, tylko ja i ja, moje, moje! A brakowało mi naprawdę niewiele do pełnych rozmiarów, zaledwie parę centymetrów. Gdyby ktoś się poświęcił…

 

– A świnia? – Zapierałem się w drzwiach tym pytaniem, ale doktor spokojnie mnie przepchnął.

 

– Że niby dawca? Przykro mi, to nie przejdzie.

 

– Sztuczny implant?

 

Pokręcił tylko głową.

 

I w takim wybrakowanym komplecie wróciłem do domu. Parzyłem sobie miętę, zieloną herbatkę oraz inne ziółka uspokajające. Byłem mocno roztrzęsiony, to fakt. Nie było to wynikiem tylko mojego niespodziewanego kalectwa, ale również nagłego pogorszenia relacji z ojcem. Po tym, co nas spotkało, jakoś nie mogliśmy spojrzeć sobie w oczy. Tym bardziej, że przez nas matka trafiła do szpitala psychiatrycznego.

 

No i jest jeszcze jedna rzecz, o której muszę ci powiedzieć: znalazłem tego skurwysyna.

 

No wiesz. Są pewne miejsca zawsze odwiedzane przez ludzi, uwierz mi. Nie ma na znaczenia tutaj forma, bo liczy się wyłącznie cel.

 

Występował w filmie pod tytułem „Krzywa wieża w Piździe”. Przebrany za wielkiego czarnoksiężnika wróżył ponętnej blondynce z kart, ale słabo mu to wychodziło. Kompletnie nie widział jej przyszłości. Powiedział, że z ręki na pewno coś odczyta.

 

Wiesz, chyba mam wiedzę o wróżbiarstwie na jego poziomie.

 

– Tak ci staje, jak los daje – powiedział i wykręcił blondynę za rękę.

 

Z cichym westchnieniem padła na brzuch. Nie wyglądała na jakoś szczególnie zaskoczoną. Była raczej pomocna we wszystkich czynnościach.

 

No i wtedy go zobaczyłem: mój penis był na samym wierzchołku połączonych ze sobą członków Cygana. Nie wiem z ilu części się składał ten pyton, ale było tam różnokolorowo. Czarno, biało i różowo. To różowe było moje. Mały aż ślinił się na widok wychylonego tyłka blondyny.

 

Kochanie, przykro mi, że muszę ci to mówić, ale sama widzisz. Chyba nie możesz mieć więcej pretensji o moje rozmiary?

Koniec

Komentarze

Tak absurdalna i zaskakująca historia, że nie da się przestać czytać. Jak uduszę jakiegoś cygana mijanego na ulicy za to, że spoglądał w dół -będzie to Twoja wina :P

Generalnie się podobało.

Pozdrawiam

Dobre, uśmiałem się jak debil. Absurd i groteska w świetnym wydaniu. Nawet jesli jakieś byki były, to z radochy przy czytaniu nie zwróciłem uwagi :)

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Chyba dostrzegam inspirację wyżej wypowiadającym się Fasolettim ;)

Oj tam, oj tam...

Jestem pod wrażeniem i opek traktuję jako ostrzeżenie. Kupię sobie ochraniacze na genitalia.

I unikaj Rumunów :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

a z brakującej części strzeliło potężną strugą krwi zmieszanej z moczem.

Z czegoś, czego nie ma, strzelić się raczej nie da ; ) Z miejsca, w którym jeszcze przed chwilą była brakująca część, bardziej.

Żyjesz facet, raz po raz przypominało miłe dla mych uszu pikanie. Pewnie ktoś musiał zatamować krwotok.

- Witamy wśród żywych – powiedział jakiś
facet

Ukłuło mnie to powtórzenie.


Zadość uczynił moim zachciankom i nachylił się nade mną.
Zadośćuczynił ; ) - przynajmniej ja bym tak napisał.
I czemu rezurektor (cóż za słowo) z dużej?

Po chwili sprężynowiec wystrzelił mi przed samym nosem. To nie on był obiektem ataku.

Sprężynowiec nie był obiektem ataku, naprawdę? ; P

Zapierałem się w drzwiach tym pytaniem
Jak się zapiera w drzwiach pytaniem? o.O

Był pod nazwą „Krzywa wieża w Piździe”.

Był pod... pod czym, pod nazwą?

podobną wiedzę o wróżbiarstwie na jego poziomie.

Albo podobną albo na jego poziomie. Podobną wiedzę na jego poziomie to zła konstrukcja.

No i gdzieś tam widziałem „oh” – ohają to hamerykanie, my ochamy.


Początek tekstu mnie rozśmieszył, ale od momentu pobytu w szpitalu zrobiło się znacznie gorzej (uśmiechnąłem się chyba tylko przy fragmencie „pozazdrościć. Ojca.”

Pozdrawiam.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Miejscami śmieszne. Miejscami głupie. Miejscami obrzydliwe. Pewnie tak jak chciałeś.

Ale kto widział członki przeszczepiać, przecież lepiej wychodować własnego

Po za tym,  --- przed przed tamtym. 

Trochę do śmiechu.

Dzięki berylu, poprawiłem. Zostawiłem tylko zaparcie się drzwiach pytaniem, bo uważam, że to całkiem niezła metafora. 

Poprawiłeś mi humor. Potworze.

Popraw również:
Po za tym, bardzo pomagało to przy noszeniu zakupów.
Powinno być poza tym. Musiało mi umknąć, kiedy pisałem komentarz, ale od czego jest Adam ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Witaj!

 

No tak, skusił mnie tytuł i nie zawiodłem się. Dostałem dokładnie to, czego oczekiwałem. Absurd i groteska są kosmiczne. To jest tak dziwne, że aż nie wiem, czy powinienem się śmiać, czy raczej nie. :) Dziwne i to bardzo, ale całkiem sprawnie napisane.

 

Pozdrawiam

Naviedzony

Podpisuję się pod komentarzem Claymana. Tekst kompletnie nie w moim guście. Nie żebym miała coś do penisów, przeciwnie, ale i o penisach żartować da się bardziej ambitnie...

 

Jest powtórzenie "krzyknął" przy scenie obcięcia, gdzieś literówka: fraki zamiast frak. Tyle co na szybko wyłapałam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dziękuje za dokładkę grindu.

Pozdrawiam, Russ

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

"-a rodzina zdrowa ? -a zdrowa, zdrowa, dziękować. -ojciec zdrowy ? -zdrowy, dziękować, a twoja siostra zdrowa? -zdrowa, zdrowa, dziękować -a twój kuzyn, jak zdrowie kuzyna? -a zdrowy, dziękować -a interes? jak twój interes? -zdrowy, dziękować "

Niesmaczne żarty na poziomie gimnazjum i ogólny zboczono-nierealistyczny klimat. Jednym słowem, mistrzostwo! :)

Dowcip poniżej pasa, ale jednak chwilami zabawny. ;-)

Babska logika rządzi!

No cóż, miałam to nieszczęście, że przeczytałam i… i to w zasadzie wszystko, co mam do powiedzenia.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka