- Opowiadanie: Eferelin Rand - Nożownik

Nożownik

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Nożownik

 

Dziś jest ta noc.

 

Gdyby na chwilę założyć, że Miasto żyje, że gdzieś w molochu zrodzonym z kamienia, stali i popękanych marzeń gnieździ się świadomość, można by, wytężając słuch, zarejestrować zmianę w wygrywanej przez nie melodii. Mrok w zaułkach gęstnieje, chlupot ścieków, mknących arteriami metropolii, staje się niepokojący, a wściekły syk pary, atakujący z nieszczelnej rury przypadkowego przechodnia, przeraża bardziej niż kiedykolwiek.

 

Ostrzeżenie rozbrzmiewa wszędzie, alarmując przed zbliżającym się niebezpieczeństwem – drapieżnikami wychodzącymi na żer. Uważny obserwator, gdyby przystanął na moment, mógłby wyłowić z kakofonii dźwięków poszczególne słowa:

 

 

Sobotnia noc, gorączka ciał,

Magia tańca i zmysłów szał,

Czuj jak nigdy, porzuć żal,

Śmierć nadchodzi, ostrza cal,

Strzeż się, gdyż Nożownik

idzie dziś na bal.

 

 

 

Miasto szepcze, Miasto śpiewa. Nikt jednak nie słucha.

 

Jedynym świadkiem jest okrągły księżyc, wyzierający nieśmiało zza chmur. Jego groteskowa twarz, zastygła w bezgłośnym krzyku, również pozostaje niezauważona. Nie ma czasu patrzeć w niebo.

 

Tłumy przelewają się ulicami i znikają w przepastnych trzewiach świątyń rozrywki.

 

Ślepe i głuche.

 

Owce zdążające na rzeź.

 

 

***

 

 

 

Nożownik podziwia w lustrze swoją atrakcyjną twarz. Obraca głowę w lewo, a potem w prawo, starając się dostrzec jakiekolwiek niedoskonałości, które należałoby jeszcze poprawić. W końcu usatysfakcjonowany wstaje i przechodzi na środek pokoju, żeby odbicie obejmowało całą sylwetkę. Jest nagi.

 

Podoba mu się to, co widzi. Bestia zasługuje na pięknego kapłana. Gdyby to było możliwe, chętnie sam by się zerżnął. Niestety nie można mieć wszystkiego.

 

Ubiera się powoli, delektując każdą wykonywaną czynnością. Wkłada ciuchy modne, odrobinę krzykliwe, nie do końca do siebie pasujące – w sam raz, aby stać się jednym z wielu. Następnie przychodzi kolej na ukochane noże. Dwa śmiercionośne pazury znikają w sprytnie wszytych pochwach.

 

Na koniec najważniejsze. Nożownik zaczyna ugniatać twarz i instynkty. Wciska wilczy pysk w głąb siebie, chowa kły i masuje, aż rysy zastygną w prawdziwie owczym wyrazie.

 

Jest gotów.

 

 

 

– Agnieszka, ile mamy jeszcze na ciebie czekać?

 

– Już idę, już idę! – odparła, w pośpiechu wrzucając ostatnie rzeczy do torebki. Wypadła z pokoju i, zupełnie nie zważając na poirytowane spojrzenia współlokatorek, szybko włożyła szpilki. – Widzicie? Już jestem gotowa.

 

Kinga i Monika tylko westchnęły ciężko. Utarty schemat powtarzał się w każdy weekend. Dziewczyny mieszkały razem od paru miesięcy i przez ten czas zdążyły się już dobrze poznać. Z całej trójki to Agnieszka była najbardziej roztrzepana i na dodatek wiecznie niepozbierana.

 

Wyszły z bloku, po czym włączyły się w płynący ulicami nurt kolorowych postaci. Wieczór zapowiadał się wspaniale. Gorące, czerwcowe powietrze przyjemnie pieściło skórę, doskonale komponując się z atmosferą ekscytacji, podenerwowania i miękkich obietnic przygodnego seksu.

 

Strumień płynął przez Miasto, wijąc się pomiędzy kostkami budynków, rozdzielając na mniejsze potoki i na powrót łącząc. Piękny, roześmiany i migoczący feerią barw wiszących nad głowami neonów.

 

– Dokąd idziemy?

 

– Tam, gdzie nas los poprowadzi, Aguś. – Kinga teatralnie wyrzuciła ręce w górę. – Dziś liczy się spontan i dobra zabawa!

 

– O ile dobrze pamiętam, to samo mówiłaś ostatnim razem, zanim nie wciągnęłaś nas do jakiejś obleśnej nory – zauważyła z przekąsem Monika.

 

– Wcale nie była taka zła!

 

– Nic dziwnego, że nie zauważyłaś. Ten byczek, do którego od razu się przyssałaś, musiał ci nieźle ograniczać pole widzenia.

 

– Aga, ty też przeciwko mnie?! Zdrajczyni!

 

Przekomarzając się w ten sposób, dotarły przed klub „Iluzja”. Z wnętrza dobiegał przytłumiony odgłos muzyki.

 

– Może tutaj? Przynajmniej jest selekcja. Lepsze towarzystwo i większa szansa na darmowe drinki.

 

– Przekonałaś mnie – oświadczyła Kinga, łapiąc Agnieszkę pod ramię. Razem pomaszerowały w stronę wejścia.

 

Facet na bramce bez mrugnięcia okiem przepuścił trzy śliczne i skąpo ubrane dziewczyny. Jeszcze chwila przy ochroniarzach, którzy niedbale obmacali torebki, bezczelnie wgapiając się przy tym w wyeksponowane biusty, i wkroczyły do tętniącej zabawą sali.

 

Tłum połknął je niczym żarłoczna bestia.

 

 

 

Czerwone–zielone. Czerwone–zielone.

 

Czerwień jasna i intensywna jak świeży rozbryzg tętniczej krwi. Ponura zieleń przypomina kolor mchu na zapomnianym nagrobku. Napis „Iluzja” migocze w urzekający Nożownika sposób.

 

Nie ma wątpliwości, że znalazł odpowiednie miejsce. Powietrze i ściany delikatnie wibrują w rytm podrygującego cielska potwora. Gdzieś spod ziemi dobywa się gardłowy, wygłodniały pomruk.

 

Już niedługo, już niedługo.

 

Kontrolę przechodzi bez problemu. Ochroniarze są tępi i znudzeni, a poza tym już dawno nauczył się nie wzbudzać żadnych podejrzeń.

 

Schody wiodą w dół. Z każdym stopniem łomot muzyki staje się coraz bardziej ogłuszający. Wydaje mu się, że drży cały świat, ale tak naprawdę to tylko jego dłonie.

 

Jest. Gdy ją widzi, wzdycha cicho z zachwytem.

 

Bestia wije się w orgii ciał i członków, gotowa w swej szczodrości pochłonąć każdego. Przyłącz się, zapomnij, nie myśl – ręce falują, krople potu lśnią zachęcająco. Bezrozumna, rozedrgana wielojedność.

 

Cena za dary ekstazy i nieskrępowanej wolności jest wysoka. Bestia żąda krwi, a Nożownik–kapłan jej dostarczy. Śmierć nadejdzie znikąd. W odpowiedniej chwili ostrze przebije przypadkowe serce, a potwór złoży w ofierze sam siebie.

 

Zamknięte koło. Ideał.

 

Kiedy przypatruje się tłumowi, odnosi wrażenie, że w teatrze cieni wygrywanym przez stroboskopowe światła, szczerzy się do niego sto tysięcy demonicznych pysków. Mrugnięcie i zamiast pysków pojawiają się nieprzytomne twarze. Kolejne mrugnięcie i znów pyski.

 

Bestia droczy się z nim.

 

Ochoczo podejmuje grę wstępną. Ma jeszcze trochę czasu. Wskakuje między ludzi i z przyjemnością daje się pożreć.

 

 

 

Gdy jedna z lóż się zwolniła, Monika z Agnieszką szybko w niej usiadły dla chwili wytchnienia.

 

– Boże, ale jestem mokra! – Monice ledwie udało się przekrzyczeć hałas.

 

– Ja też! Chyba popsuła im się klima, gorąco tu jak w piekle. Widziałaś gdzieś Kingę?

 

– Tak. Jakiś czas temu lepiła się w rogu sali do dwóch kolesi.

 

– Ona jest niemożliwa!

 

– Raczej napalona.

 

– Niemożliwie napalona – podsumowała Agnieszka i obie się roześmiały. – A jak tobie idzie polowanie?

 

– Nienajgorzej. Taki jeden wpadł mi w oko.

 

– Który?

 

– O, tam jest. – Wskazała na szalejącego w tłumie mężczyznę. – Ten w czarnej koszuli.

 

– Chyba żartujesz? To jakiś dziwak. Tańczyłam chwilę obok niego i przez cały czas wgapiał się we mnie dziwnym wzrokiem. Niepokojącym i rozgorączkowanym. Mówię ci, że to świr albo zboczeniec.

 

– Nie znasz się. Fajny jest.

 

– Lepiej na niego uważaj.

 

– Oj, nie zrzędź. Jestem dużą dziewczynką – odparła Monika, po czym wstała i wbiła się z powrotem na parkiet.

 

 

 

Nożownik tańczy.

 

W ekstatycznym transie pręży gibkie ciało, podskakuje i majta kończynami. Język, modnie wywalony na zewnątrz, co chwilę oblizuje słone wargi. Powietrze jest gorące i lepkie.

 

Umpa–umpa, umpa–umpa – dudni z głośników, zagłuszając wszelkie myśli.

 

Nożownik na chwilę zapomina. Pozwala świadomości odpłynąć, aż nie pozostaje nic poza duchotą, pocieraniem skóry o skórę i przyspieszonym biciem serca. Czas spowalnia, a wściekłe migotanie świateł szatkuje go na kawałki.

 

Pomiędzy błyskami pojawiają się pojedyncze sceny, oderwane od siebie jak w kiepsko posklejanym filmie.

 

Spod półprzymkniętych powiek obserwuje wirujące nieopodal postaci. Ty? A może ty? Albo ty? Ty? Ty, ty, ty? – wylicza w myślach, ale już sam nie wie po co. Nie szkodzi. W odpowiedniej chwili sobie przypomni.

 

Wszystko jest częścią rytuału.

 

Bestię można zabić tylko od środka.

 

 

 

Kinga zauważyła, że Monika siedzi przy barze i z kimś rozmawia. Kiedy podeszła bliżej, okazało się, że koleżanka flirtuje z bladym przystojniakiem w czarnej koszuli. Agnieszki nigdzie nie było widać.

 

Najpierw miała ochotę trochę im poprzeszkadzać, ale widząc, jak oboje pożerają się wzrokiem, odpuściła sobie. Zamówiła drinka, usiadła na taborecie i zaczęła rozglądać się za drugą z przyjaciółek.

 

Jej cierpliwość wyczerpała się równie szybko, co zawartość szklanki. Wzruszyła ramionami i wróciła do tańca.

 

 

 

Chwila przerwy.

 

– Cześć! Jak masz na imię? – pytanie pada z ust ślicznej blondyneczki.

 

– ………………… – mówi Nożownik. Jest pewien, że dziewczyna w ogóle go nie słyszy, a tym bardziej, że nie zależy jej na odpowiedzi.

 

Dziunia trajkocze coś dalej, chyba o imprezie. Trudno ją zrozumieć. To zresztą bez znaczenia. Jest gorąca i napalona jak suka w rui. Sutki sterczą pod materiałem obcisłej bluzeczki. Ociera się o niego, wilgotne wargi rozchylają się kusząco, a niewypowiedziana propozycja zawisa w powietrzu.

 

„Rżnijmy się”.

 

Nożownik chętnie by ją nadział, ale po swojemu. Gdy to sobie wyobraża, wybucha śmiechem. Dziewczyna nie rozumie, traktuje to jak zachętę. Oddechy mieszają się, a języki wiją w tańcu.

 

Ona, czy nie ona?

 

 

 

Boże, ależ on świetnie całuje! – pomyślała Monika. Z trudem oderwała się od ust mężczyzny. Miała ochotę na więcej, o wiele więcej i to ją przerażało, bo było zupełnie do niej niepodobne. Mieszanina alkoholu i hipnotycznego spojrzenia towarzysza zupełnie zawróciły jej w głowie.

 

Nie naciskał. Odsunął się niechętnie, z widocznym trudem opanowując żądzę. Oddychał ciężko. W szaroniebieskich oczach czaił się głód. Gdyby poprosił, żeby poszli do niego, prawdopodobnie by nie odmówiła.

 

Uśmiechnął się, jakby potrafił odczytać jej myśli. Przez moment przypominał sprężonego do skoku wilka, który już wie, że złapał ofiarę i tylko dla perwersyjnej przyjemności przeciąga w nieskończoność chwilę triumfu.

 

Propozycja jednak nie padła. Zamiast tego, gdy zaczęła się nowa piosenka, pociągnął ją do tańca.

 

 

 

Już czas. Zabawa osiąga kulminacyjny punkt, a tłum jest gęsty jak nigdy. Bestia niemal osiągnęła kompletną postać.

 

Nożownik wybiera starannie. Zwinnie prześlizguje się przez zbitą masę spoconych ciał. Krąży wokół ofiary. W dłoniach migotają niecierpliwe ostrza. Wydaje się, że to magia – naprzemian pojawiają się i znikają.

 

Nie ma ucieczki. Błogosławiona nieświadomość.

 

Teraz!

 

Błyskawiczny cios na zawsze druzgocze ufność owiec. Dźgnięcie tak szybkie, że wręcz niezauważalne, przebija serce i zabiera życie.

 

Szczęśliwy Nożownik pląsa radośnie, a wraz z nim w niemożebnym ścisku podskakuje trup.

 

Jeszcze! Jeszcze!

 

Ach, gdyby ta chwila mogła trwać wieczność!

 

Wciąż nikt nie widzi. Krew miesza się z potem, chlupocze pod stopami. Zwłoki powoli osuwają się, ale wciąż podrygują. Perfekcyjny danse macabre.

 

Nieuchronny upadek niczym uderzenie dzwonu oznajmia zagładę Bestii. Rozlega się pojedynczy krzyk, a potem narastają kolejne, aż zagłuszą muzykę. Potwór wije się w konwulsjach i rozpada.

 

Może wydawać się, że to już koniec. Wręcz przeciwnie. Pozostała najważniejsza część rytuału. Cud zmartwychwstania.

 

Przenoszony dotykiem strach, rozpełza po wszystkich. Rozum nie od razu wierzy oczom. Gdy świadomość dociera do otępiałych umysłów, wybucha panika, a Bestia odradza się – potężna i jednolita jak nigdy dotąd.

 

Nożownik daje się jej nadziać i niczym Wszetecznica Babilońska ujeżdża z pasją. Tłum napiera, wchłania go, ciągnie za sobą, a on drży z rozkoszy. W końcu, w największym ścisku, pocierany zewsząd przez żywe wnętrzności, w tajemnicy dochodzi.

 

Dokonało się.

 

 

 

Na początku nie było wiadomo, co się stało. Kilka osób zaczęło krzyczeć, muzyka ucichła, ale dopiero kiedy tłum rozstąpił się, wszyscy ujrzeli leżące w kałuży krwi ciało. Przypominało porzuconą szmacianą lalkę.

 

Ludzie w panice rzucili się do wyjścia. Bezmyślne przepychanki i wzajemne tratowanie tylko opóźniły ucieczkę. Skłębiona fala porwała dziewczyny. Odnalazły się dopiero na zewnątrz. Tajemniczy amant Moniki zniknął bez słowa.

 

Podczas drogi powrotnej do domu niewiele rozmawiały. Czar nocy prysnął.

 

– Kurwa, nie mogę w to uwierzyć – powiedziała Kinga, gdy już znalazły się wśród bezpiecznych ścian mieszkania. – Jakim trzeba być popieprzonym pojebem, żeby coś takiego zrobić?! Przecież mogło trafić na każdą z nas!

 

– Okropne! – Monika wzdrygnęła się. – Taka śmierć znikąd. Chore.

 

– A co się tak twój towarzysz szybko zmył?

 

– Miał przy sobie jakieś prochy. Zaproponował mi je, kiedy poszliśmy tańczyć. Pewnie bał się policji. Dupek.

 

– Aguś, coś ty taka milcząca? Czemu nic nie mówisz? Cholera, ty cała drżysz! Wszystko w porządku?

 

– To z emocji. Nic mi nie jest – odparła.

 

– Lepiej się połóż. Nie wyglądasz najlepiej. Strasznie jesteś blada.

 

– Kinia ma rację.

 

– Chyba rzeczywiście tak zrobię.

 

Agnieszka zamknęła drzwi swojego pokoju i usiadła przy toaletce. Przez chwilę gapiła się bezmyślnie w lustro, po czym ściągnęła twarz. Bielutkie zęby błysnęły w wilczym uśmiechu.

 

Nożownik przebrał się w piżamę, ale jeszcze długo po zgaszeniu światła nie mógł zasnąć. Oczyma wyobraźni przeżywał raz po raz sceny minionego wieczoru.

 

W końcu zapadł w błogi sen. Śnił o jutrze i o możliwościach.

 

Wciąż pozostało wiele Bestii do zabicia.

 

 

 

 

Tomasz Zawada

Jasionka, dnia 27.05.2011 r.

Koniec

Komentarze

Tym razem chciałbym podzielić się nieco eksperymentalnym horrorem. Życzę przyjemnej lektury i przepraszam za te odstępy, ale edytor po zmianach stał się jeszcze bardziej durny i nieposłuszny.

 

Pozdrawiam.

 

Drobna propozycja - dziewięciozgloskowiec w starym, angielskim stylu... 

Sobotnia noc, wrze gorączka ciał,
Magia tańca, czujesz zmysłów szał,
Uwolnij swe żądze, porzuć żal,
Śmierć nadchodzi, błyska istrza stal .
Strzeż się , człeku, bo Nożownik

Wybierze się dziś na krwawy bal.

Sorry za off-top i uwagi quasi-autorskie.

Pozdrówko.

a wściekły syk pary, atakujący z nieszczelnej rury przypadkowego przechodnia, przeraża bardziej niż kiedykolwiek. – Może to moja nadinterpretacja, ale chyba lepiej by było zmienić to składniowo. Atakujący przypadkowego przechodnia z nieszczelnej rury. Bo ja za pierwszym razem jak to przeczytałem, wyobraziłem sobie przechodnia z nieszczelną rurą w ciele :P

 

Fajne, bardzo klimatyczne. Przeczytałem jednym tchem.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

brrr, fajne

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Podobało mi się, choć trudno ten horror nazwać eksperymentalnym czy nawet oryginalnym. Teraz co drugi jest o psychpatach.

I jeszcze -- wbiła się z powrotem na parkiet. -- gramatyka chyba zbyt swobodnie potraktowana..

Doczytałm po powrocie... Bardzo dobry tekst --- bardzo dynamiczny, oszczędny, bardzo dobrze skomponowany. Wcigajacy jak nie wiem co... Koniec -- perfekcyjnie zaskakujacy. Troszkę  mi jedno zgrzytnęlo - nieco zbyt pompatyczny pocątek i dwa - trzy porownania dalej --- też nieco zbyt pompatyczne. Ale --- to kwestia gustu.  

Piękna robota pisarska, bez dwóch zdań.  Dla mnie - kandydat do "piorka". I myślę, że Loża zwróci na to opowiadanie uwagę.  

Pozdrówko.

6/6

Dzięki za opinie.

Roger, wierszokleta ze mnie marny i Twój dziewięciozgłoskowiec jest  o wiele bardziej staranny, ale celowo zastosowałem krótkie wersy i nie do końca pasującą kompozycję - chciałem, żeby choć odrobinę oddawały krótkie i wyraziste odgłosy Miasta. Nie wiem, czy cel osiągnąłem, ale starałem się. ;)

Fas, pomyślę nad tym szykiem. Facet z rurą w ciele... Ty to masz wyobraźnię. :)

 

Miło mi, że opowiadanie się podobało.

 

Pozdrawiam.

Miło było sobie odświeżyć to opowiadanie. Moje zdanie na temat tego tekstu, Eferelin, znasz.

Dzięki.

Fajnie napisane i faktycznie wciagające, ale tak na dobrą sprawę to nie zrozumiałam o co chodziło :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Klimat jest, opowieść jest. Tak jak pierwsze części Dextera troszkę. Jeśli miało iść w tym kierunku, to poszło, gratuluję.

Mam nadzieję, że nie znam żadnej takiej Agnieszki.

PS Pierwsze części "Dextera" w rozumieniu obu książek, nie serialu (serialu nie znam).

Dziękuję za komentarze i poświęcony czas.

 

Pozdrawiam.

Po raz drugi muszę dziś napisać, że nie kupiłeś mnie tym tekstem, Eferelinie.

Jest fabuła, jest dynamika, są emocje, ale styl zbyt płynny i udziwniony jak na mój gust. Rozedrgana wielojedność, wściekłe migotanie szatkujące na kawałki czy bestia rozpadająca się i składająca z powrotem to zdecydowanie nie dla mnie. Przy takich tekstach się męczę, gdyby ten był dłuższy, nie dotrwałabym do końca.

Zaznaczam zatem tylko, że byłam i przeczytałam.

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

W gust każdego nigdy się nie trafi - i bardzo dobrze. Zdaję sobie sprawę, że Nożownik może się podobać, ale może też odrzucać tą dziwnością, o której wspomniałaś.

Dzięki za poświęcony czas. Każda opinia jest dla mnie cenna.

 

Pozdrawiam.

Jak na eksperymentalny horror Nożownik okazał się całkiem niezły i dość klimatyczny. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka